Jak oczyścić polskie życie publiczne z rosyjskich wpływów?
Pomysły, by oczyścić polskie życie publiczne z rosyjskich wpływów, pojawiały się od 1989 roku. Faktycznie, tuż po przełomie 1989 roku komuniści i ludzie uwikłani we współpracę ze służbami PRL mieli bardzo realne obawy, że nowe państwo wykluczy ich z życia politycznego i biznesu na wiele lat. W końcu komunizm zdawał się być bankrutem, a demokracja miała barwy solidarnościowe.
Dekomunizacji 2.0
Apogeum tych lęków były wydarzenia w nocy z 4 na 5 czerwca 1992 roku i odwołanie rządu Jana Olszewskiego, kiedy Antoni Macierewicz i jego zespół mieli listę współpracowników komunistycznej bezpieki wśród parlamentarzystów, wysokich urzędników i luminarzy życia publicznego w Polsce.
Tamtejsza noc teczek była ostatnim dzwonkiem alarmowym dla wszystkich mających coś na sumieniu. To właśnie wtedy powstał swoisty kordon sanitarny między różnymi środowiskami politycznymi wokół tematu lustracji mający nie dopuścić do podobnie dramatycznych wydarzeń w przyszłości. To po tamtych doświadczeniach środowisko „Gazety Wyborczej” zaczęło mówić o podziale na ludzi rozsądnych stojących po dwóch stronach historycznej barykady, którzy w teczkach się nie babrają, i oszołomów chcących podpalać Polskę „jaskiniową dekomunizacją” i lustracją.
Rok 1993 i zwycięstwo SLD z 37 proc. poparcia oraz PSL z 28 proc. spowodował, że walka z rosyjskimi wpływami i rozwiązanie tej sprawy przez aparat państwa zostały strącone z agendy politycznej na długie lata. Postulaty PC czy Antoniego Macierewicza mówiące, że bez dekomunizacji Polska nie wykorzysta historycznej szansy, to był głos wołającego na pustyni. To był już czas, gdy w lewicowo-liberalnych środowiskach prześmiewczo mówiono sobie: „Ja jestem TW” lub „Mów mi TW”.
Rok 2023 i deklaracja prezydenta, że ustawę o komisji ds. badania rosyjskich wpływów podpisze, domyka klamrą dzieje trudnej walki o zerwanie w końcu z tymi niewidzialnymi liniami wiążącymi nas z Moskwą, która jak cień zalega nad Polską i robi wszystko, byśmy zanadto się nie usamodzielnili i nie urośli.
– Podpisuję ustawę o powołaniu Państwowej Komisji ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007–2022 […]. Transparentność wyjaśniania ważnych kwestii publicznych, politycznych ma dla mnie absolutnie kluczowe znaczenie. Opinia publiczna powinna sama wyrabiać opinię na temat tego, jak działają jej przedstawiciele, także ci wybierani w wyborach powszechnych, którym powierzane były bardzo odpowiedzialne funkcje państwowe, w jaki sposób je realizowali, jak rozumieli interesy Rzeczypospolitej, czy one rzeczywiście były w należyty sposób realizowane. Opinia publiczna powinna o tym przekonać się bezpośrednio […]. Nie jest dla nikogo chyba tajemnicą – nie tylko w Polsce, nie tylko w Europie, ale i na świecie – że Rosja, władze rosyjskie od wielu lat na różne sposoby próbowały wpływać na politykę innych krajów, próbowały je uzależniać od siebie, próbowały kreować korzystne dla Rosji rozwiązania, także i biznesowe, po to, aby opanować inne kraje, po to, aby dominować nad nimi. Znamy to doskonale także i z naszej historii. Co do tego nie ma nikt wątpliwości – tłumaczył swoją decyzję prezydent.
Druga strona
Inny prezydent, raczej zainteresowany, by taka komisja nie powstała, Aleksander Kwaśniewski, tak skomentował w Polsat News podpisanie tej ustawy przez Andrzeja Dudę: „Nie rozumiem tej decyzji, ale mogę się domyślać, że uległ presji swojego środowiska politycznego. Pewnie skalkulował, że nie może się konfliktować, ale popełnił wielki błąd. Ta ustawa jest niekonstytucyjna, będzie wielką plamą na jego wizerunku w kraju i za granicą”. Podkreślił nawet, że decyzja Andrzeja Dudy „niesamowicie osłabia instytucję prezydenta w Polsce”.
Skala strachu i nerwowości, jaką wywołała ta komisja, bardzo przypomina stan pobudzenia emocjonalnego i paniki z „nocy teczek”, które możemy do dzisiaj oglądać w filmie „Nocna zmiana”, gdy panowie, którym paliło się pod siedzeniami, na gwałt obalali rząd Jana Olszewskiego.
Ale to znaczy, że znowu temat jest naprawdę, to znaczy, że państwo znowu zyskuje sprawczość w tym obszarze.
Oczywiście spory prawne towarzyszące komisji będą wykorzystywane przez opozycję do podważania jej legalności. Już teraz większość partii deklaruje, że komisję będzie bojkotować. Rzecznik praw obywatelskich prof. Marcin Wiącek twierdzi z kolei, że „Standardem demokratycznego państwa prawa jest to, że kary wymierza sąd i wymierza je za działania niezgodne z prawem. Tymczasem doszło do stworzenia organu, który będzie wymierzał sankcje za działania, które niekoniecznie musiały być niezgodne z prawem”.
Rząd USA także wyraził obawy ws. ustawy o komisji. Rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller stwierdził nawet, że komisja może być użyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. „Rząd USA jest zaniepokojony przyjęciem przez polski rząd nowej legislacji, która może zostać nadużyta do ingerencji w wolne i uczciwe wybory w Polsce. Podzielamy obawy wyrażane przez wielu obserwatorów, że to prawo tworzące komisję badającą rosyjskie wpływy może być wykorzystane do blokowania kandydatur polityków opozycji bez należytego procesu prawnego” – napisał w oświadczeniu rzecznik resortu dyplomacji.
Komisja na pewno mocno ustawi kampanię wyborczą w Polsce. Gdyby tylko udało się dzięki jej pracy uwrażliwić Polaków na rosyjskie fake newsy i wytworzyć w naszym społeczeństwie zręby czegoś na kształt kontrwywiadu obywatelskiego, to już będzie bardzo dużo.
Tekst pochodzi z 23 (1793) numeru „Tygodnika Solidarność”.