[Felieton „TS”] Karol Gac: PiS-owska katastrofa
Nieco bez echa przeszła ubiegłotygodniowa konferencja premiera Mateusza Morawieckiego na temat finansów państwa. Tak, wiem, na ogół są to rzeczy trudne lub nudne. Albo i takie, i takie. Warto jednak przywołać kilka danych, o których mówił szef rządu.
Kilka tygodni temu poświęciłem felieton opozycji, która nieustannie straszy Polaków nadchodzącą apokalipsą, która – jak na złość – nadejść nie chce. Bardzo podobnie jest z opowieścią opozycji na temat budżetu państwa. Ile razy słyszeli Państwo, że sytuacja jest tragiczna, zadłużenie rośnie, pieniędzy nie ma, a rząd ukrywa prawdę? Pewnie z kilkadziesiąt. W jednym tygodniu. Tymczasem okazuje się, że prawda jest „nieco” inna, niż próbują nam wmówić liderzy partii opozycyjnych.
Na początek podstawy – ściągalność podatków. Okazuje się, że za rządów PiS wpływy z VAT wzrosły o 165 mld zł, tj. o 132 proc. I nie, nie jest to „łupienie” Polaków, ale efekt uszczelnienia luki i rozprawienia się z mafiami VAT-owskimi. Wcześniej te pieniądze były po prostu rozkradane. Teraz CIT, czyli podatek od firm. Między 2016 a 2023 rokiem wpływy wzrosły o 62 mld, tj. o 190 proc. Robi wrażenie, prawda? Idźmy więc dalej i spójrzmy na zadłużenie. W liczbach może i robi wrażenie – w końcu za nami pandemia (ogromne tarcze finansowe), trwa wojna, a kryzys zapukał do naszych drzwi. Tymczasem w tym roku dług do PKB spadnie do poziomu 49–50 proc., a może i bardziej. Co ciekawe, deficyt budżetowy miał wynieść w ubiegłym roku ok. 30 mld zł, a wyniósł… 12,4 mld zł.
Nie chodzi o to, by przekonywać, że jest świetnie. Nie jest. Jest trudno, czego nie ukrywa premier. Trudno się dziwić, gdy kryzys energetyczny trawi całą Europę, za naszą granicą toczy się wojna, a UE pogrążona jest w kryzysie. Jednak mimo wszystko jako państwo dajemy radę. A nawet więcej.
Warto przywołać jeszcze inne dane – dotyczące podatku PIT. Jak wiemy, trwa rozliczanie podatków. I co się okazuje? Około 15 milionów Polaków otrzyma zwrot pieniędzy na łączną kwotę ok. 18 mld zł. To nie wzięło się oczywiście z niczego – w połowie ubiegłego roku obniżono stawkę PIT z 17 do 12 proc., a wcześniej podwyższono kwotę wolną od podatku i drugi próg podatkowy. Teraz widać efekty i warto o tym pamiętać.
Na koniec słowo o Rafale Trzaskowskim, który nigdy nie ma pieniędzy, bo przecież zabiera je rząd. Niczego więc nie można zrobić, bo PiS. Trzeba więc podnosić opłaty za co tylko się da. Warszawa za ubiegły rok miała mieć deficyt w wysokości 2,2 mld. I co? Zamknęła rok nadwyżką 500 mln zł. Prawdziwa katastrofa. PiS-owska katastrofa.
Autor jest dziennikarzem portalu DoRzeczy.pl