[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Wojska w UE

Armii europejskiej na razie nie ma. Są za to wojska narodowe. Niektóre całkiem porządne. W wielu z nich siły specjalne i inne elitarne formacje są na wysokim poziomie.
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Wojska w UE
/ Foto T. Gutry

Większość jednak wojska, szczególnie na zachodzie Europy, nie powala z nóg. Bank Światowy podaje, że najliczniejsze siły zbrojne posiadają Włochy, Francja, Hiszpania, Polska, Niemcy, Grecja i Rumunia („Armed Forces Personnel, Total – European Union | Data”, Research, World Bank, accessed December 18, 2022, https://data.worldbank.org). Co do sprawności i operatywności z grupy tej wyróżniają się Francja, Polska i Niemcy. Jak podają naukowcy z The International Institute for Strategic Studies, mają podobny potencjał (Bastian Gigerich and James Hackett, „Military Capabilities in Europe: A Framework for Assessing the Qualitative Dimension”, Defense Research, International Institute for Strategic Studies, February 4, 2022, https://www.iiss.org/blogs). Co do Francuzów to można się zgodzić. Obserwowałem ich elitę, zaprosili mnie na wykłady w Saint-Cyr. Nawet profesorowie tam nie są lewakami. Większość młodego wojska to solidni podchorążacy. Zresztą Francja ma odrębne, wygodne, raczej sprawne narzędzie wojskowe, które stosuje prawie bez ograniczeń: Légion étrangère – Legia Cudzoziemska. Niemcy jednak od lat zaniedbują swoją armię. Nie wywiązują się z obowiązków w ramach sojuszu NATO. Bundeswehra nawet ćwiczyła ze szczotkami, nie było pieniędzy na broń ręczną czy amunicję.

Inne zaległości są jeszcze gorsze. Na przykład kuleje bardzo marynarka wojenna – Kriegsmarine. Gdzie są porządne łodzie podwodne? To dobre pytanie. Szkoda gadać o innych jednostkach. Niemcy czołgi mają dobre, ale wiele z nich idzie na eksport. Na tym szczeblu dziejów nie można mylić wojska z przemysłem. Jak nie ma kontraktów od państwa, to przedsiębiorcy sprzedają za granicę. Potencjalnie niemieckie siły zbrojne mogą być silne, ale Berlin nie chce w nie inwestować. Po pierwsze, nie chce antagonizować Moskwy. Po drugie, chce antagonizować Waszyngton. Ma nadzieję, że jak Niemcy nadal się będą zachowywać bezczelnie, zrzucając wszystkie koszty (czy gros z nich) na USA, to Amerykanie się wkurzą i wyjdą z Europy. Według tego scenariusza, Niemcy zostaną hegemonem bez żadnego wystrzału, bez wojny. I na pewno natychmiast odrobią zaległości w uzbrojeniu i modernizacji swych sił zbrojnych. Oby do tego nie doszło.

Na razie w Unii Europejskiej mamy też drugorzędne armie w Austrii, Holandii czy Belgii. Jak się ma dużą fantazję, to można sobie wyobrazić, że kraje te wchodzą w trójstronny sojusz, aby zablokować hegemona, zgadujemy, że niemieckiego. Tak przynajmniej argumentuje mój student. Ja sceptycznie twierdzę, że taki sojusz będzie wolał albo zachować pozorną neutralność, albo – po opuszczeniu Starego Kontynentu przez USA – przyłączy się do Berlina. Zawsze to bezpieczniej. Ponadto można zakładać, że amerykańskie zniknięcie z kontynentu przełknie Francja, która pozostanie w tandemie z Niemcami. Nie ma powodu, dla którego Włochy miałyby zostać z boku, czy też Hiszpania bądź nawet Dania. Trzeba wybrać strony. No bo przecież zachodnioeuropejczycy, jako UE, raczej nie zagrają kartą rosyjską, nie podporządkują się Rosji. Naturalnie jednak pod egidą Berlina zakamuflowanego jako Bruksela mogą wejść w jakiś układ z Moskwą. Historia dyktuje, że najchętniej kosztem Polski. Dlaczego nie? Chodzi o to, aby było zbiorowe bezpieczeństwo, szczególnie dla swoich. Zona postsowiecka do swoich nie należy.
Wątpliwe jest, że stałaby się „swoja”, nawet jeśli przyjęłaby wszystkie rewolucyjne postulaty Brukseli – od sądownictwa do rewolucji seksualnej z prymatem LGBT, transgenderyzmu i temu podobnych propozycji. Albo lepiej, zagrożona śmiertelnie Polska i reszta Intermarium przyjmują to wszystko, likwidują wszystko, co jest kością niezgody z eurokratami, a więc np. Polacy swój katolicyzm, ale pod presją Rosji zostaną porzuceni przez zachodnią część UE oraz postamerykańskie niedobitki NATO.
Nie warto umierać za Gdańsk. Intermarium przechodzi pod kuratelę Moskwy. Nawet jak tak się nie stanie, to warto wszelkie warianty rozważyć.

Co jeszcze może się stać? Może powstać Armia Unii Europejskiej (AUE). Naiwniacy w Białym Domu ucieszą się, że to odciąży żołnierzy USA: przynajmniej w obecnym rozdaniu politycznym w Ameryce. Ale przecież Berlin na pewno chciałby coś takiego kontrolować. Zastanówmy się nad tą armią. Jaki miałaby kształt? Według bardziej utopijnej wizji byłoby to wojsko pomieszane. To jest rozmaite narodowości służyłyby razem, rozrzucone po całym UE, używając swych języków ojczystych i języka imperialnego (angielskiego na razie, a potem niemieckiego) jako języka komendy. Najpierw wojsko byłoby profesjonalne, ale po pewnym czasie z poboru, aby w młodych ludziach (dziewczynach i chłopakach) kształcić ducha europejskiego, a stłamsić ducha narodowego. A co to te wartości europejskie? Za co mają oni umierać? Za euro? Zakładamy, że żołnierze zawodowi wstępują do wojska za euro. Chcą się bić i uważają, że trzeba im za to płacić. Tacy condottieri nie są permanentnie lojalni, zwykle idą do najlepiej płacącego. Są naturalnie wyjątki, np. szkoccy najemnicy w I RP zwykle pozostawali wierni w ramach autoramentu cudzoziemskiego armii polskiej czy litewskiej. Były jeszcze cudzoziemskie formacje w armiach prywatnych, np. królewiąt takich jak Radziwiłłowie. Zwykle jak kończyły się pieniądze, kończył się kontrakt i odchodzili.

Ale poborowi musieliby mieć jakiś wspólny punkt odniesienia. Jeśli nie ojczyzna, jeśli nie monarcha (choćby Habsburg), to kto? Wątpliwe, aby Europejczycy spoza Niemiec podniecali się Berlinem i jego potęgą. Większość można kupić, ale przecież jednorazowy zakup nie starczy, aby zagwarantować lojalność. Wyśmienity historyk wojskowości śp. John Keegan twierdził, że żołnierze walczą za siebie. To znaczy, że solidarność pułkowa jest ważniejsza nawet niż miłość ojczyzny, nacjonalizm czy lojalność imperialna. Każdy żołnierz jest gotowy poświęcić się za swego przyjaciela z oddziału. Ale jak stworzyć solidarność pułkową z poborowych z 27 krajów? Każdy o innej kulturze, każdy o innym języku, każdy o innej mentalności. Co mają wspólnego? Mogą mieć euro i dyktaturę przyjemności, ale „wartości” te przecież nie inspirują do poświęcania się. Przecież dyktatura przyjemności wręcz zniechęca do jakichkolwiek poświęceń. A może za „zieloną ideologię”? Walczyć, aby krowy nie puszczały bąków, i tym sposobem ocalić planetę Ziemia przed globalnym ociepleniem? Wolne żarty. Można też wyobrazić sobie, że Armia Unii Europejskiej zostanie stworzona na kształt Legii Cudzoziemskiej (francuskiej czy hiszpańskiej). Przyjmuje się ochotników z każdego kraju i poddaje się ich homogenizacji. Odbiera się przysięgę na UE i płaci się im w euro. A potem wysyła się ich w bój – gdziekolwiek.

Inny model to ten ze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Cesarz miał własną (raczej małą) asystę wojskową; państwa i miasta „związkowe” – czyli podległe imperium bezpośrednio – miały obowiązek wysyłać swoje armie na rozkaz cesarski. Naturalnie to było podporządkowane bardzo ścisłym regułom i zasadom, które dyktowały, kiedy żołnierzy można wysyłać i gdzie. Ze Świętego Cesarstwa Rzymskiego wywodził się też system wojskowy habsburski. Był bardziej skomplikowany. Naturalnie ewoluował przez wieki. Oprócz kontyngentów z imperialnych miast i innych włości istniała też idea „granicy wojskowej”. Obsadzali ją Serbowie, często uciekinierzy z Imperium Osmańskiego. To w pewnym sensie było powielenie pomysłu „rycerzy spod kresowych stanic” ze starej RP. Do tego dochodziła „dzika jazda”, czyli pandurowie, rekrutowani na wzór orientalny. W późniejszych czasach naturalnie zmodyfikowano system wojskowy habsburski. Zwykle starano się trzymać poborowych razem w macierzystych jednostkach, które stacjonowały w rodzimych okolicach. Tak więc Hucułowie służyli na Huculszczyźnie, a Galicjanie – Polacy, Żydzi i Rusini (w tym wyłaniający się Ukraińcy) w Galicji. Spoiwem łączącym wojsko był cesarz, szczególnie Franciszek Józef, oraz świadomość, że służyło się w „swojej” jednostce. Oficerowie nierzadko posługiwali się wieloma językami, w których wydawali też komendy, jak i doglądali żołnierzy, co opisywał Istvan Deak w pracy Beyond Nationalism: A Social and Political History of the Habsburg Officer Corps, 1848–1918 [Poza nacjonalizmem: Społeczna i polityczna historia habsburskiego korpusu oficerskiego] (Oxford, 1990).

Kto będzie cesarzem Unii Europejskiej? Na razie wojska UE nie ma. Jest NATO, ale go nie będzie bez Ameryki, co jest naturalnie celem Berlina. I Rosji. A i w USA jest wielu, którzy Europy i jej sojuszy mają serdecznie dość. Tak podpowiadam, aby nie było zaskoczenia: Polska potrzebuje swojej broni nuklearnej i elity, która w razie niebezpieczeństwa byłaby gotowa jej użyć.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 23 lutego 2023 r.
Intel z DC

 

 

 


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Obalenie Krwawego Feliksa tylko u nas
Tadeusz Płużański: Obalenie Krwawego Feliksa

W dniach 16-17 listopada 1989 r. w Warszawie zdemontowano pomnik Feliksa Dzierżyńskiego, współpracownika Lenina. Plac, również nazwany imieniem sowieckiego zbrodniarza powrócił do swojej dawnej nazwy – Plac Bankowy.

Europoseł Śmiszek: Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli gorące
Europoseł Śmiszek: Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli

W Parlamencie Europejskim doszło do ostrej wymiany zdań między Europejską Partią Ludową (EPP) a Socjalistami i Demokratami (S&D). "Zbliża się trzęsienie ziemi w Brukseli" – twierdzi europoseł Krzysztof Śmiszek.

Salmonella w partii jaj. Pilny komunikat GIS z ostatniej chwili
Salmonella w partii jaj. Pilny komunikat GIS

Państwowa Inspekcja Sanitarna wykryła obecność bakterii Salmonella z grupy D na skorupkach jaj marki "KURZA PACZKA". Produkt jest wycofywany z rynku.

Spotkanie z Radosławem Sikorskim. Dziwna sytuacja Wiadomości
Spotkanie z Radosławem Sikorskim. "Dziwna sytuacja"

– Jesteśmy na spotkaniu z ministrem Radosławem Sikorskim. Dziennikarze zostali wyproszeni ze spotkaniu, mogliśmy być w środku 20 minut. Bardzo dziwna sytuacja – mówi dziennikarz serwisu tarnogorski.info i publikuje nagranie.

Donald nie chce pamiętać o Jacku. W PO wrze po zatrzymaniu Sutryka gorące
"Donald nie chce pamiętać o Jacku". W PO wrze po zatrzymaniu Sutryka

Donald nie chce pamiętać o Jacku. Do dzisiaj wielu nie rozumie, jak mogliśmy go poprzeć, mimo że kandydować w wyborach na prezydenta Wrocławia chciał Michał Jaros – cytuje jednego z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej serwis Wirtualna Polska.

Pałac Buckingham. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate z ostatniej chwili
Pałac Buckingham. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate

Księżna Kate Middleton powróciła do obowiązków po zakończeniu leczenia onkologicznego. Podczas Festival of Remembrance w Londynie, oddała hołd poległym żołnierzom.

Tyle wynosi deficyt. Rząd podał dane Wiadomości
Tyle wynosi deficyt. Rząd podał dane

Deficyt budżetu państwa po październiku br. wyniósł 129 mld 788 mln zł - wskazało w piątek Ministerstwo Finansów w szacunkowych danych o wykonaniu budżetu państwa.

Zabójca polskiego żołnierza Mateusza Sitka został namierzony Wiadomości
Zabójca polskiego żołnierza Mateusza Sitka został namierzony

Zabójca Mateusza Sitka, polskiego żołnierza z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej, został namierzony – twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską generał Arkadiusz Szkutnik.

Wjechała w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba z ostatniej chwili
Wjechała w karetkę na sygnale. Nie żyje jedna osoba

Jedna osoba zginęła w wypadku karetki pogotowia ratunkowego z samochodem osobowym w Strzeszowie na Dolnym Śląsku – informuje TVN24.

Jechał pijany z szybkością 226 km/godz. Znamy szczegóły wypadku na Trasie Łazienkowskiej z ostatniej chwili
Jechał pijany z szybkością 226 km/godz. Znamy szczegóły wypadku na Trasie Łazienkowskiej

Podczas piątkowej konferencji prasowej prokuratura przedstawiła szczegółowe informacje dotyczące okoliczności wypadku na Trasie Łazienkowskiej. Wśród przyczyn alkohol i ogromna prędkość.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Wojska w UE

Armii europejskiej na razie nie ma. Są za to wojska narodowe. Niektóre całkiem porządne. W wielu z nich siły specjalne i inne elitarne formacje są na wysokim poziomie.
 [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz: Wojska w UE
/ Foto T. Gutry

Większość jednak wojska, szczególnie na zachodzie Europy, nie powala z nóg. Bank Światowy podaje, że najliczniejsze siły zbrojne posiadają Włochy, Francja, Hiszpania, Polska, Niemcy, Grecja i Rumunia („Armed Forces Personnel, Total – European Union | Data”, Research, World Bank, accessed December 18, 2022, https://data.worldbank.org). Co do sprawności i operatywności z grupy tej wyróżniają się Francja, Polska i Niemcy. Jak podają naukowcy z The International Institute for Strategic Studies, mają podobny potencjał (Bastian Gigerich and James Hackett, „Military Capabilities in Europe: A Framework for Assessing the Qualitative Dimension”, Defense Research, International Institute for Strategic Studies, February 4, 2022, https://www.iiss.org/blogs). Co do Francuzów to można się zgodzić. Obserwowałem ich elitę, zaprosili mnie na wykłady w Saint-Cyr. Nawet profesorowie tam nie są lewakami. Większość młodego wojska to solidni podchorążacy. Zresztą Francja ma odrębne, wygodne, raczej sprawne narzędzie wojskowe, które stosuje prawie bez ograniczeń: Légion étrangère – Legia Cudzoziemska. Niemcy jednak od lat zaniedbują swoją armię. Nie wywiązują się z obowiązków w ramach sojuszu NATO. Bundeswehra nawet ćwiczyła ze szczotkami, nie było pieniędzy na broń ręczną czy amunicję.

Inne zaległości są jeszcze gorsze. Na przykład kuleje bardzo marynarka wojenna – Kriegsmarine. Gdzie są porządne łodzie podwodne? To dobre pytanie. Szkoda gadać o innych jednostkach. Niemcy czołgi mają dobre, ale wiele z nich idzie na eksport. Na tym szczeblu dziejów nie można mylić wojska z przemysłem. Jak nie ma kontraktów od państwa, to przedsiębiorcy sprzedają za granicę. Potencjalnie niemieckie siły zbrojne mogą być silne, ale Berlin nie chce w nie inwestować. Po pierwsze, nie chce antagonizować Moskwy. Po drugie, chce antagonizować Waszyngton. Ma nadzieję, że jak Niemcy nadal się będą zachowywać bezczelnie, zrzucając wszystkie koszty (czy gros z nich) na USA, to Amerykanie się wkurzą i wyjdą z Europy. Według tego scenariusza, Niemcy zostaną hegemonem bez żadnego wystrzału, bez wojny. I na pewno natychmiast odrobią zaległości w uzbrojeniu i modernizacji swych sił zbrojnych. Oby do tego nie doszło.

Na razie w Unii Europejskiej mamy też drugorzędne armie w Austrii, Holandii czy Belgii. Jak się ma dużą fantazję, to można sobie wyobrazić, że kraje te wchodzą w trójstronny sojusz, aby zablokować hegemona, zgadujemy, że niemieckiego. Tak przynajmniej argumentuje mój student. Ja sceptycznie twierdzę, że taki sojusz będzie wolał albo zachować pozorną neutralność, albo – po opuszczeniu Starego Kontynentu przez USA – przyłączy się do Berlina. Zawsze to bezpieczniej. Ponadto można zakładać, że amerykańskie zniknięcie z kontynentu przełknie Francja, która pozostanie w tandemie z Niemcami. Nie ma powodu, dla którego Włochy miałyby zostać z boku, czy też Hiszpania bądź nawet Dania. Trzeba wybrać strony. No bo przecież zachodnioeuropejczycy, jako UE, raczej nie zagrają kartą rosyjską, nie podporządkują się Rosji. Naturalnie jednak pod egidą Berlina zakamuflowanego jako Bruksela mogą wejść w jakiś układ z Moskwą. Historia dyktuje, że najchętniej kosztem Polski. Dlaczego nie? Chodzi o to, aby było zbiorowe bezpieczeństwo, szczególnie dla swoich. Zona postsowiecka do swoich nie należy.
Wątpliwe jest, że stałaby się „swoja”, nawet jeśli przyjęłaby wszystkie rewolucyjne postulaty Brukseli – od sądownictwa do rewolucji seksualnej z prymatem LGBT, transgenderyzmu i temu podobnych propozycji. Albo lepiej, zagrożona śmiertelnie Polska i reszta Intermarium przyjmują to wszystko, likwidują wszystko, co jest kością niezgody z eurokratami, a więc np. Polacy swój katolicyzm, ale pod presją Rosji zostaną porzuceni przez zachodnią część UE oraz postamerykańskie niedobitki NATO.
Nie warto umierać za Gdańsk. Intermarium przechodzi pod kuratelę Moskwy. Nawet jak tak się nie stanie, to warto wszelkie warianty rozważyć.

Co jeszcze może się stać? Może powstać Armia Unii Europejskiej (AUE). Naiwniacy w Białym Domu ucieszą się, że to odciąży żołnierzy USA: przynajmniej w obecnym rozdaniu politycznym w Ameryce. Ale przecież Berlin na pewno chciałby coś takiego kontrolować. Zastanówmy się nad tą armią. Jaki miałaby kształt? Według bardziej utopijnej wizji byłoby to wojsko pomieszane. To jest rozmaite narodowości służyłyby razem, rozrzucone po całym UE, używając swych języków ojczystych i języka imperialnego (angielskiego na razie, a potem niemieckiego) jako języka komendy. Najpierw wojsko byłoby profesjonalne, ale po pewnym czasie z poboru, aby w młodych ludziach (dziewczynach i chłopakach) kształcić ducha europejskiego, a stłamsić ducha narodowego. A co to te wartości europejskie? Za co mają oni umierać? Za euro? Zakładamy, że żołnierze zawodowi wstępują do wojska za euro. Chcą się bić i uważają, że trzeba im za to płacić. Tacy condottieri nie są permanentnie lojalni, zwykle idą do najlepiej płacącego. Są naturalnie wyjątki, np. szkoccy najemnicy w I RP zwykle pozostawali wierni w ramach autoramentu cudzoziemskiego armii polskiej czy litewskiej. Były jeszcze cudzoziemskie formacje w armiach prywatnych, np. królewiąt takich jak Radziwiłłowie. Zwykle jak kończyły się pieniądze, kończył się kontrakt i odchodzili.

Ale poborowi musieliby mieć jakiś wspólny punkt odniesienia. Jeśli nie ojczyzna, jeśli nie monarcha (choćby Habsburg), to kto? Wątpliwe, aby Europejczycy spoza Niemiec podniecali się Berlinem i jego potęgą. Większość można kupić, ale przecież jednorazowy zakup nie starczy, aby zagwarantować lojalność. Wyśmienity historyk wojskowości śp. John Keegan twierdził, że żołnierze walczą za siebie. To znaczy, że solidarność pułkowa jest ważniejsza nawet niż miłość ojczyzny, nacjonalizm czy lojalność imperialna. Każdy żołnierz jest gotowy poświęcić się za swego przyjaciela z oddziału. Ale jak stworzyć solidarność pułkową z poborowych z 27 krajów? Każdy o innej kulturze, każdy o innym języku, każdy o innej mentalności. Co mają wspólnego? Mogą mieć euro i dyktaturę przyjemności, ale „wartości” te przecież nie inspirują do poświęcania się. Przecież dyktatura przyjemności wręcz zniechęca do jakichkolwiek poświęceń. A może za „zieloną ideologię”? Walczyć, aby krowy nie puszczały bąków, i tym sposobem ocalić planetę Ziemia przed globalnym ociepleniem? Wolne żarty. Można też wyobrazić sobie, że Armia Unii Europejskiej zostanie stworzona na kształt Legii Cudzoziemskiej (francuskiej czy hiszpańskiej). Przyjmuje się ochotników z każdego kraju i poddaje się ich homogenizacji. Odbiera się przysięgę na UE i płaci się im w euro. A potem wysyła się ich w bój – gdziekolwiek.

Inny model to ten ze Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Cesarz miał własną (raczej małą) asystę wojskową; państwa i miasta „związkowe” – czyli podległe imperium bezpośrednio – miały obowiązek wysyłać swoje armie na rozkaz cesarski. Naturalnie to było podporządkowane bardzo ścisłym regułom i zasadom, które dyktowały, kiedy żołnierzy można wysyłać i gdzie. Ze Świętego Cesarstwa Rzymskiego wywodził się też system wojskowy habsburski. Był bardziej skomplikowany. Naturalnie ewoluował przez wieki. Oprócz kontyngentów z imperialnych miast i innych włości istniała też idea „granicy wojskowej”. Obsadzali ją Serbowie, często uciekinierzy z Imperium Osmańskiego. To w pewnym sensie było powielenie pomysłu „rycerzy spod kresowych stanic” ze starej RP. Do tego dochodziła „dzika jazda”, czyli pandurowie, rekrutowani na wzór orientalny. W późniejszych czasach naturalnie zmodyfikowano system wojskowy habsburski. Zwykle starano się trzymać poborowych razem w macierzystych jednostkach, które stacjonowały w rodzimych okolicach. Tak więc Hucułowie służyli na Huculszczyźnie, a Galicjanie – Polacy, Żydzi i Rusini (w tym wyłaniający się Ukraińcy) w Galicji. Spoiwem łączącym wojsko był cesarz, szczególnie Franciszek Józef, oraz świadomość, że służyło się w „swojej” jednostce. Oficerowie nierzadko posługiwali się wieloma językami, w których wydawali też komendy, jak i doglądali żołnierzy, co opisywał Istvan Deak w pracy Beyond Nationalism: A Social and Political History of the Habsburg Officer Corps, 1848–1918 [Poza nacjonalizmem: Społeczna i polityczna historia habsburskiego korpusu oficerskiego] (Oxford, 1990).

Kto będzie cesarzem Unii Europejskiej? Na razie wojska UE nie ma. Jest NATO, ale go nie będzie bez Ameryki, co jest naturalnie celem Berlina. I Rosji. A i w USA jest wielu, którzy Europy i jej sojuszy mają serdecznie dość. Tak podpowiadam, aby nie było zaskoczenia: Polska potrzebuje swojej broni nuklearnej i elity, która w razie niebezpieczeństwa byłaby gotowa jej użyć.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 23 lutego 2023 r.
Intel z DC

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe