Kontrowersyjna rozmowa. Bp Hintz: "Gdyby Pan Jezus żył dziś, to w gronie dwunastu apostołów byłoby sześć kobiet"
Biskup Hintz uważa, że dziś w Polsce przeżywany regres w relacjach ekumenicznych, a nawet narastające rozbieżności po okresie znacznego zbliżenia sprzed 20 lat. A spowodowane jest to akceptacją przez Kościół luterański i inne Kościoły ewangelickie wielu – kontrowersyjnych i niemożliwych do przyjęcia z katolickiego punktu widzenia – propozycji jakie pojawiających się w ramach współczesnej rewolucji kulturowej. Chodzi tu m. in. o antykoncepcję, metodę in vitro czy ordynację kobiet na pastorki. „Sądzę, że gdyby Pan Jezus żył dziś, to w gronie dwunastu apostołów byłoby sześć kobiet” – argumentuje duchowny luterański.
A oto pełen tekst wywiadu:
KAI: Jakie nadzieje wiąże Ksiądz Biskup z trwającym obecnie Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan?
Bp Marcin Hintz: Z tegorocznym Tygodniem Modlitw o Jedność Chrześcijan nie wiążę szczególnych nadziei, choć cieszę się, że po okresie pandemii w naszym Trójmiejskim środowisku odbywa się on w takiej formie, jaka była dawniej. 17 stycznia rozpoczęliśmy Międzyreligijną Modlitwą o Pokój w Ekumenicznym Centrum sióstr Brygidek, a później kolejne nabożeństwa odbywają się w świątyniach Kościołów należących do Polskiej Rady Ekumenicznej jak również w rzymskokatolickiej katedrze oliwskiej. Charakterystyczne dla Gdańska jest to, że w tygodniu ekumenicznym zapraszamy do wspólnej modlitwy również braci muzułmanów i Żydów. To jest specyfiką Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan u nas. A z racji wojny na Ukrainie modlimy się szczególnie o pokój.
- Jak Ksiądz Biskup ocenia obecny stan relacji ekumenicznych w Polsce?
- Raczej powiedziałbym o regresie niż o jakimkolwiek postępie...
- Dlaczego?
- Przede wszystkim obserwujemy brak zainteresowania nabożeństwami ekumenicznymi. Co roku przychodzą ci sami ludzie, z tą różnicą, że są o rok starsi i jest ich coraz mniej, gdyż śmierć zbiera swoje żniwo, a młodych nie ma. Taka jest brutalna prawda.
- Co zrobić, aby wątkiem ekumenicznym zapalić młodych?
- Byłoby wskazane, aby na katechezie katolickiej, ale także ewangelickiej czy prawosławnej, na którą wciąż uczęszcza wielu młodych ludzi, mówiono o tym, że Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan ma miejsce i że warto jest tam być. A przede wszystkim trzeba wyjść ku ludziom, szczególnie młodym. Inaczej nikt się do tego nie zapali. Czas kiedy ludzie sami przychodzili na kościelne wydarzenia już się w Polsce skończył. Dziś trzeba wychodzić ku nim. Wszystkie Kościoły powinny to zrozumieć. Inaczej coraz bardziej będziemy pogrążać się w kryzysie.
- A jak sprawa dialogu ekumenicznego przedstawia się na kościelnych wyżynach, w tych gremiach które prowadzą ze sobą dialog. Istnieje przecież specjalna komisja łącząca Kościół katolicki z Polską Radą Ekumeniczną (skupiającą Kościoły pozakatolickie), istnieją też komisje bilateralne pomiędzy poszczególnymi Kościołami a Kościołem katolickim. Jak te gremia pracują, jaki tam panuje duch?
- Nie funkcjonuje to dobrze. Brakuje wśród rzymskokatolickich biskupów entuzjastów ekumenizmu. W episkopacie katolickim nie widzę już takich postaci jak abp Alfons Nossol czy abp Henryk Muszyński, którzy dialogowi ekumenicznemu nadawali zupełnie nowy wymiar i smak. Komisji Episkopatu Polski ds. Ekumenizmu przewodniczy obecnie bp Jacek Jezierski z Elbląga, którego bardzo cenię i osobiście się z nim przyjaźnię, ale on też ma swój wiek i niedługo zakończy ten wymiar posługi. A czy w młodym pokoleniu biskupów są entuzjaści, którzy to dzieło będą chcieli kontynuować? Nie jestem pewien.
- To ocena katolików, a jak jest pod tym względem w Kościele luterańskim, ewangelicko-augsburskim?
- U nas – jak i w pozostałych dwóch Kościołach: ewangelicko-metodystycznym i ewangelicko-reformowanym - nadzieje ekumeniczne są o wiele silniejsze. Większość biskupów luterańskich jest nastawiona bardzo ekumenicznie. Być może dlatego, że jesteśmy Kościołem mniejszościowym, stąd naturalna jest większa otwartość na dialog i poszukiwanie nowych rozwiązań. Nowy biskup Kościoła ewangelicko-reformowanego, Semko Koroza jest zadeklarowanym ekumenistą. Podobnie zwierzchnik Kościoła Metodystycznego bp Andrzej Malicki, który ponadto jest prezesem Polskiej Rady Ekumenicznej. Tak więc po stronie ewangelickiej, na czele wszystkich trzech Kościołów, są ludzie, dla których ekumenizm jest czymś bardzo ważnym. Również w naszej teologicznej refleksji przywiązujemy do tego ogromną wagę.
- A co Kościoły protestanckie, szczególnie reprezentowany przez Księdza Biskupa Kościół luterański mógłby wnieść do dialogu ekumenicznego, do zbliżenia naszych Kościołów?
- Już przed laty wystąpiłem z propozycją, teologiczną koncepcją stworzenia „Pentarchii ekumenicznej”.
- To znaczy…
- Pentarchia jest to starożytna koncepcja głosząca, że władza nad Kościołem należy do pięciu patriarchów, którzy pozostają w jedności wiary oraz mają te same prawa na swoich terytoriach. Aby to zrozumieć trzeba sięgnąć do historii. Zwróciłbym uwagę na znaną ze starożytności kościelną tradycję pięciu patriarchatów, które współpracowały ze sobą i kontynuowały rodzime, choć różne tradycje teologiczne. Aleksandria i Antiochia wówczas mocno różniły się między sobą. Konstantynopol i Rzym też były odmienne. Jerozolima miała też swoją rolę, choć mniejsze znaczenie, bo tam nie było wielu chrześcijan. Wspomniana Pentarchia dobrze funkcjonowała przez kilka wieków, dopóki chrześcijaństwo nie stało się religią panującą. Wtedy tak naprawdę to władcom, nie Kościołowi, zależało na ujednoliceniu doktryny. Oczywiście niewiele z tego wyszło, a poszczególne patriarchaty utraciły swe znaczenie i autonomię.
Dziś mogłaby to być Pentarchia w skład której weszliby: patriarcha Rzymu, wyrażający tradycję rzymsko-katolicką, patriarcha Konstantynopola, wyrażający tradycję prawosławną, patriarcha Londynu lub Canterbury, wyrażający tradycję anglikańską, patriarcha Uppsali lub patriarcha Genewy, reprezentujący tradycję Kościołów reformowanych, a Antiochia czy Jerozolima mogłaby być symbolicznym przedstawicielem wschodnich Kościołów przedchalcedońskich. Motyw chrześcijaństwa przedchalcedońskiego, czyli starożytnych Kościołów orientalnych jest bardzo istotny, gdyż Kościoły te żyją w cieniu prześladowań. Oni żyją w takim świecie, gdzie bycie chrześcijaninem jest to prawdziwy heroizm. Poszczególni patriarchowie byliby spadkobiercami idei pięciu patriarchatów starożytnego Kościoła: patriarchów równych sobie reprezentujących w dialogu ekumenicznym różne tradycje rozumienia Kościoła. Takie przynajmniej jest w największym skrócie sedno tej propozycji.
Kilka lat temu przedstawiłem wizję współczesnej Pentarchii podczas konferencji naukowej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim na temat prymatu Piotrowego. Jest to oczywiście wizja nierealna, ale wizje zazwyczaj muszą być nierealne, żeby choć trochę z nich mogło się spełnić.
- Jaka byłaby konkretna, praktyczna rola tej Pentarchii?
- Pokazanie modelu jedności Kościoła pomimo różnorodności i przy zachowaniu istniejących tradycji. Dziś, jeśli spojrzymy na dialog Kościoła katolickiego ze światem chrześcijańskim, to na pierwszy miejscu mamy patriarchę Rzymu i patriarchę Konstantynopola. A tworząc Pentarchię pokazalibyśmy, że w chrześcijańskie mamy kilka równoległych nurtów. Celem tego gremium byłoby szukanie wspólnych elementów w tym podzielonym świecie.
- A co z prymatem Rzymu, czy byłby on możliwy w takim układzie?
- Tradycji ewangelickiej nie jest obce myślenie o uznaniu symbolicznej zwierzchności Patriarchy czy Biskupa Rzymu. Już Filip Melanchton gotów był zaaprobować bliżej nie dookreślone honorowe przywództwo. Nie chodzi w tym wypadku o instytucjonalne podporządkowanie, ale rodzaj roli dla zachodniego chrześcijaństwa, jaką pełni Patriarcha Konstantynopola wobec autokefalicznych, czyli autonomicznych jurysdykcyjnie kościołów prawosławnych.
- Przejdźmy do innej kwestii. Dotychczasowy dialog między Kościołem katolickim a Światową Federacją Luterańską doprowadził do przezwyciężenia różnic teologicznych dotyczących np. kwestii usprawiedliwienia, która nas dzieliła przez wieki. W 1999 r. została podpisana między naszymi Kościołami Wspólna Deklaracja o Usprawiedliwieniu, która wyjaśniła istniejące różnice. Pomimo tego zbliżenia teologicznego, dziś wydaje się, że Kościoły nasze się oddalają, choćby ze względu na akceptację przez Kościół luterański wielu propozycji jakie są narzucane przez współczesną kulturę, czy raczej tzw. rewolucję kulturową. Różni nas podejście do antykoncepcji, aborcji, in vitro czy ostatnio małżeństw homoseksualnych. My jako katolicy oceniamy te propozycje jako niebezpieczne z antropologicznego punktu widzenia, a nawet godzące w godność osoby ludzkiej bądź w rodzinę. Co Ksiądz Biskup na to?
- Nie podzielam tego stanowiska. Dla nas np. metoda zapłodnienia pozaustrojowego (in vitro) jest czymś pozytywnym i służącym człowiekowi. Przecież metoda ta, dająca możliwość urodzenia dziecka przez pary bezpłodne, owocuje dobrem rodziny, za którym wszystkie Kościoły się opowiadają.
A jeśli chodzi o akceptację osób homoseksualnych, także ich związków, postawa szacunku wobec tych mężczyzn i kobiet, jest to po prostu walka z ich wykluczeniem, z odrzuceniem.
- Także my jako katolicy jesteśmy za akceptacją każdej osoby homoseksualnej, ale nie musi to oznaczać popierania małżeństw jednopłciowych, a tym bardziej błogosławienia ich przez Kościół…
- Kościół luterański w Polsce również nie błogosławi par homoseksualnych, jednopłciowych.
- Zgoda, ale czy tylko na obecnym etapie, czy niebawem je zaakceptuje, podobnie jak było z ordynacją kobiet?
- Tego nie wiem i nie jestem w stanie przewidzieć jak to się będzie rozwijać. Ma Pan rację, że w wielu krajach Kościoły ewangelickie błogosławią pary homoseksualne. Jest to proces stopniowego rozumienia, że nasza płciowość wcale nie jest taka jednorodna, ale że jest to rzeczywistość nadzwyczaj skomplikowana. Dotyczy to również osób transpłciowych, które rodzą się w ciele, którego nie akceptują.
- Ale czy akceptujecie nauczanie św. Pawła, który bardzo radykalnie potępiał związki homoseksualne? Taki przekaz wynika przecież z Objawienia.
- Świętego Pawła rzecz jasna cenimy, ale pewne jego wypowiedzi traktujemy bardziej kontekstualnie. Jeśli byśmy traktowali go we wszystkim dosłownie, to nakazywalibyśmy kobietom nosić zakryte głowy.
- Czyli Ksiądz Biskup jest zdania, ze Kościół stopniowo powinien zgodzić się z tymi różnymi pomysłami, jakie wymyślił sobie dzisiejszy świat. I choć uważamy je za sprzeczne z Bożym planem, po prostu je zaakceptować?
- Widzimy np. jak świat współczesny przeżywa podmiotowość kobiety. Pomogło nam to uświadomić, że niedopuszczenie kobiet do funkcji duchownych, które dotąd były zarezerwowane dla mężczyzn, jest formą wykluczenia i dyskryminacji. Nie znajdujemy żadnych elementów w nauczaniu Jezusa, wykluczających kobiety z grona nauczających. Były przecież prorokinie, była Maria Magdalena…
- Ale nie było kobiety w gronie apostołów…
- Ale taki był kontekst kulturowy tamtego czasu. Ale Jezusa stosunek do kobiet był zaiste rewolucyjny. Sądzę, że gdyby Pan Jezus żył dziś, to w gronie dwunastu apostołów byłoby sześć kobiet.
- Bardzo ciekawa teza.
- Światowa Federacja Luterańska orzekła, że wśród członków różnych struktur Kościoła, w tym wśród duchownych powinno być nie mniej niż 40 % mężczyzn i nie mniej niż 40 % kobiet. Taki mamy u nas parytet.
- A czy obowiązuje on w Polsce?
- Nie. Obowiązuje w gremiach, które są wybierane w ramach Światowej Federacji Luterańskiej.
- A jak się przedstawia w Polsce kwestia powołań kobiet do urzędu pastora, jak wiele pań jest tym zainteresowanych?
- W maju mieliśmy ordynację 9 kobiet prezbiterek. Wcześniej pełniły one urząd diakonek. Było to wielkie wydarzenie w życiu naszego Kościoła. W tej chwili każdy absolwent i każda absolwentka Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, jeśli jest członkiem naszego Kościoła może zgłosić się do służby w Kościele. Musi odbyć praktykę i zdać egzamin kościelny. I jest dopuszczany bądź dopuszczana do ordynacji, lub też nie. W najbliższych latach możemy się spodziewać dużego wzrostu parytetu kobiet w gronie duchownych luterańskich. Aczkolwiek, niezależnie od tego - podobnie jak wszystkie Kościoły w Polsce - Kościół luterański ma problem z powołaniami. A to dlatego, że w otaczającym nas silnie zsekularyzowanym świecie służba w Kościele jest coraz trudniejsza i wymaga bardzo wielu wyrzeczeń.
- Dziękuję za rozmowę.
***
Marcin Hintz urodził się w Warszawie 21 maja 1968 roku. W latach 1987-1992 kształcił się w zakresie teologii ewangelickiej na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie a w latach 1988–1993 w zakresie filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1991 pracuje Katedrze Teologii Systematycznej Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. W 1995 został ordynowany na duchownego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego. W latach 1995–1998 pracował jako wikariusz w Żyrardowie, następnie był ewangelickim kapelanem wojskowym i dziekanem Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych (1998–2001). W latach 2000-2011 był proboszczem parafii w Częstochowie. Od 28 listopada 2010 roku jest proboszczem parafii w Sopocie.
W 2001 obronił doktorat na Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej a w 2008 uzyskał habilitację. W tym samym roku został profesorem nadzwyczajnym i kierownikiem Katedry Teologii Systematycznej. Jest autorem wielu artykułów naukowych z zakresu teologii, etyki ewangelickiej i ekumenizmu.
W 2010 Synod diecezjalny wybrał ks. Marcina Hintza na urząd Biskupa Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej.
Marcin Przeciszewski / Gdańsk