Waldemar Krysiak: Mój niemiecki sąsiad grozi mi, bo nie popieram ideologii gender

Oto coś, czego nie spodziewałem się nigdy napisać: mój sąsiad w Niemczech zaczął grozić mi, bo nie popieram ideologii gender. Dowiedziałem się, że jeżeli nie wierzę w kobiety z penisami, to jestem nazistą. Dostałem też zdjęcia zakrwawionych dłoni, które już rozprawiły się z kimś, kto nie podzielał nastawienia sąsiada. Wszystko, oczywiście, w imię tolerancji!
Dziwny człowiek Waldemar Krysiak: Mój niemiecki sąsiad grozi mi, bo nie popieram ideologii gender
Dziwny człowiek / Pixabay.com

Ludzie w Polsce myślą, że Polska jest podzielona. I po części jest: jakaś połowa kraju wybiera PiS, druga zaś wierzy w widmo Kaczora Dyktatora, który odbiera im smak życia. Część kraju zostaje przy tradycji i Kościele, inni modlą się do Tęczy. Jedni chcą rodziny, inni upatrują się zbawienia w edukacji seksualnej i aborcji. Dodatkowe spory o Ukrainę, niedostępność mieszkań i szalejącą inflację tylko pogłębiają różnice w Ojczyźnie.

 

Głębokie podziały w Niemczech

Niemcy jednak rozdarte są głębszymi sporami. W Berlinie kolejki po wynajem osiągają setki interesantów, a jednocześnie w pro-rządowych mediach panuje narracja o konieczności pomocy mieszkańcom Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy od lat w setkach tysięcy przybywają do kraju za Odrą. W tym samym momencie wszelkie próby zachowania niemieckiej tożsamości narodowej są demonizowane, ale też znajdują coraz większy posłuch w społeczeństwie. Według ostatnich sondaży to AfD, prawicowa Alternative für Deutschland, znajduje kilkunastoprocentowe poparcie wśród Niemców, ale też nie wolno jej głośno wspierać, bo robią to podobno tylko zacofani. Niemcy są również krajem, w którym naukowcy oddawali dzieci z sierocińców pedofilom na wychowanie, można by więc oczekiwać, że nauczyli się czegoś na swoich błędach. Ale to w niemieckiej stolicy powstało ostatnio queerowe przedszkole, w którego zarządzie zasiadać miał promotor seksu z dziećmi i autor książki o czerpaniu radości z pożycia z nieletnimi. Niemcy to kraj sprzeczności, gdzie w konserwatywny Bawarczyk pije piwo w Bierhalle na Oktoberfeście obok straganu sprzedającego sztuczne penisy z wosku pszczelego z napisem "LGBT".

I to LGBT budzi pewnie w Niemczech największe kontrowersje, szczególnie jego transowa część. Od nadchodzącego roku za Odrą szykują się bowiem wielkie zmiany w świecie płci realnych i zmyślonych: niedługo każdy Niemiec, Niemka i osoba niemiecka (auch mit Migrationshintergrund) będzie mogła zmienić sobie płeć za darmo raz na dwanaście miesięcy. Do zmiany nie będą potrzebne żadne operacje i zaświadczenia od psychiatry, zachodni sąsiedzi wprowadzają bowiem Self-ID. Czyli mówisz, masz i zmieniają się twoje dane metrykalne. Nowelizacja obejmuje wszystkich powyżej 14 roku życia i prawdopodobnie namiesza w codzienności kraju zaodrzańskiego.

Od teraz bowiem każdy autoginefilik będzie mógł wejść do miejsc zarezerwowanych tylko dla kobiet, a każda kobieta – do gejowskiego baru tylko dla facetów. Dorosły chłop będzie mógł przebierać się w jednej szatni z małą dziewczynką, a schroniska i przytułki dla kobiet nie będą mogły odmówić intruzowi, jeżeli ten będzie się za kobietę uważał. Politycy zaś, którzy nie wspięli się po drabince kariery o własnych siłach, będą mieli szanse skorzystać z miejsc wytyczonych przez parytety płciowe, jeżeli tego zapragną i odwiedzą wcześniej państwowy urząd, by dokonać transowej transformacji.

 

Bunt feministek i "staroświeckich" aktywistów

Oburzone zmianą są feministki. Oburzone zmianą są kobiety i dawni aktywiści homo – obie grupy w swojej naiwności walczyły wcześniej o jakieś prawa, podczas gdy wystarczyło tylko identyfikować się jako płeć przeciwna! I oburzeni są bardziej „konserwatywnie” myślący Niemcy i Niemki, choć trzeba przyznać, że poprzeczka dla tego, co w Niemczech uważane jest za konserwatyzm, wisi dość nisko. Obecnie, żeby wylądować w kategorii konserwy, trzeba uważać, że nie istnieją kobiety z penisami! Takie przekonanie wystarcza za Odrą obecnie, by dostać nawet status nazisty.

 

Mój zaangażowany sąsiad

Przekonałem się o tym ostatnio i ja, kiedy mój sąsiad (mówiąc dokładnie: znajomy mieszkający kilka domów dalej) "skapnął się", że ja też nie wierzę w „kobiety członkowskie”. Dyskusje makro jak najbardziej mają bowiem wpływ na dyskusje mikro, a medialne spory znajdują swoje odzwierciedlenie w sporach interpersonalnych. Kiedy więc mój sąsiad "wyniuchał", że nie popieram ideologii gender, zrobiło się nieprzyjemnie.

Ja też nie czyniłem mu tego zadania szczególnie trudnym: odkąd poznaliśmy się kilka lat temu przypadkiem w lokalnym metrze, sąsiad wiedział, co robię w Polsce. Że mój kontent w kraju jest konserwatywny i że nie cieszę się ze skrajnie lewicowych zmian w Berlinie. Zawsze znał moje imię i nazwisko, i niczego przed nim nie ukrywałem. Spontaniczne jednak odkrycie – jak do niego doszło, nie wiem – było ziarenkiem, które przechyliło tolerancyjną szalę i ciężarem, który złamał garb progresywnego wielbłąda.

 

"Nawet mnie nie denerwuj"

Zacząłem więc nagle dostawać wiadomości z pouczeniami. Mimo poprzednio uprzejmego kontaktu w użytek poszły lekkie docinki, a potem cięższe wyzwiska. Potem były twierdzenia, że muszę się doedukować i zapowiedzi, że czas, bym został oświecony:


Tutaj trochę edukacji seksualnej. I nawet mnie nie denerwuj! Jeżeli chcesz żyć w Berlinie, powinieneś jak najszybciej nauczyć się, że każdy może tutaj być, kim chce. Dziwne! Przecież dlatego chcesz tu żyć!


… przeczytałem w niespodziewanej, nieproszonej lekcji, która dodatkowo wyjaśniała, czemu rzekomo mieszkam w Berlinie. Nad wszystkim królował link do nagrania na YouTubie, w którym jeden z najsłynniejszych niemieckich „komików” tłumaczył szaleństwo tych, którzy nie wyznają szaleństwa gender. Z nagrania dowiedziałem się, że jeżeli nie staję po stronie „trans kobiet”, czyli mężczyzn, którzy uważają się za kobiety, to jestem nazistą.

Po nagraniu tłumaczącym mi mój rzekomy nazizm, na które postanowiłem nie reagować, pojawiły się po dłuższej przerwie zdjęcia zakrwawionych dłoni, których sąsiad – według własnej jego relacji – użył do spacyfikowania innego berlińczyka, który się z nim ogólnie nie zgadzał. W imię tolerancji oczywiście! Dla mnie był to jednoznaczny komunikat, że nie znałem wcześniej sąsiada i że mam do czynienia z osobą ideologicznie opętaną. Ostatecznie, takie niespodzianki mogą wyskakiwać z kogoś, kogo zna się tylko z dwóch wspólnych spotkań na piwo.

 

Sugestie

Kiedy nie odpowiedziałem na makabryczne zdjęcia, pojawiły się (mało) subtelne sugestie, że muszę odpowiedzieć, bo sąsiad pisze to wszystko ŚMIERTELNIE poważnie. Jeżeli nie odpowiem i nie stanę w obronie trans kobiet, to... No, właśnie, co?

Nie wiadomo, bo i na te groźby nie odpowiedziałem. I jestem teraz w limbo kuriozalnego zapytania: czy ignorować sąsiada dalej, czy go zablokować, czy odpowiedzieć, że nie życzę sobie kontaktu? A może iść z tym wszystkim na policję? Z jednej strony trochę wstyd, z drugiej: czy trzeba lekceważyć kogoś, kto wysyła krwawe zdjęcia i wierzy, że kobieta może być mężczyzną? Nie wiem, co robić.

Dotychczas szczytem absurdu pozostaje dla mnie inny detal. Rzeczony sąsiad, który staje w obronie udawanych kobiet, miał wcześniej problemy z prawem za... atak na prawdziwej kobiecie. Bohater, który broni trans kobiet, szarpał się z realną kobietą. Trudno powiedzieć, jak było i kto wystartował z łapami pierwszy, ale dowiedziałem się, że jego dawna partnerka zaznała tolerancji... z pierwszej ręki.

Absurdy więc mnożą się w tej historii, w której histeria spływa z góry na dół, z państwa na obywatela. Niemcy sprzedali prawdziwe kobiety w obronie tych zmyślonych, a mój niemiecki sąsiad z historią przemocy wobec dziewczyn chce mnie (notabene: homoseksualistę) nawrócić na dziewczyny z penisami.

Czy ktoś zatrzyma tę karuzelę szaleństwa?


 

POLECANE
Kaczyński: Musimy stworzyć konstytucję, której nikt nie wywróci jednym palcem Wiadomości
Kaczyński: Musimy stworzyć konstytucję, której nikt nie wywróci jednym palcem

Prezes Prawa i Sprawiedliwości wskazał na konieczność zmiany w Polsce konstytucji, na taką której - jak mówił - jednym palcem nie da się wywrócić. Podczas niedzielnego wystąpienia w Opolu Jarosław Kaczyński ponownie przestrzegał przed migracją, która - w jego ocenie - grozi „zagładą” naszej cywilizacji.

Przygraniczna niemiecka Brandenburgia planuje budowę nowych ośrodków dla imigrantów Wiadomości
Przygraniczna niemiecka Brandenburgia planuje budowę nowych ośrodków dla imigrantów

Władze Brandenburgii zapowiadają istotne zmiany w polityce migracyjnej. Minister spraw wewnętrznych René Wilke ogłosił plany stworzenia kilku nowych ośrodków dla imigrantów - zarówno tych, którzy zamierzają zostać, jak i tych, którzy powinni opuścić Niemcy. To reakcja na coraz większe napięcia społeczne i rosnącą presję związaną z niekontrolowaną migracją.

Żywy Znak dla Powstania Warszawskiego 2025. Kotwica pamięci tylko u nas
Żywy Znak dla Powstania Warszawskiego 2025. Kotwica pamięci

1 sierpnia 2025 roku, Warszawa, plac Zamkowy. Godzina „W” . Przestrzeń, ludzie nagle zawyły syreny. Setki, a nawet tysiące osób — dzieci, rodziny, seniorów, harcerzy, żołnierzy, dawnych opozycjonistów, młodzież z biało-czerwonymi opaskami i flagami — stali podczas godziny „W”, ramię w ramię, tworząc żywy symbol Polski Walczącej. Cały happening emanował atmosferą patriotyzmu, wspólnoty i refleksji nad historią. Mając w pamięci tych, którzy poświęcili swoją młodość, a często złożyli też swoje życie na ołtarzu walki o wolną i suwerenną Polskę.

Wielka Brytania uderza w przemytników ludzi. Surowa kara za reklamy w sieci z ostatniej chwili
Wielka Brytania uderza w przemytników ludzi. Surowa kara za reklamy w sieci

Wielka Brytania ogłosiła w niedzielę, że osobom reklamującym w serwisach społecznych nielegalne przekraczanie granicy lub sprzedaż fałszywych paszportów grozi kara do pięciu lat więzienia. Według brytyjskiego rządu nowe prawo pomoże w zawalczeniu gangów zajmujących się przemytem ludzi.

Karambol na A2. GDDKiA wydała komunikat z ostatniej chwili
Karambol na A2. GDDKiA wydała komunikat

Siedem samochodów zderzyło się w niedzielę po godz. 17 na autostradzie A2 między węzłami Skierniewice i Wiskitki. Jedna osoba jest ranna. Trasa w kierunku Warszawy jest częściowo zablokowana.

Miejscowość pod Krakowem zyska szybkie połączenie kolejowe Wiadomości
Miejscowość pod Krakowem zyska szybkie połączenie kolejowe

Myślenice, miasto zamieszkałe przez ponad 17 tysięcy osób, wyróżnia się na tle innych miejscowości w województwie małopolskim brakiem połączenia kolejowego. To jedyne tak duże miasto w regionie, do którego nie docierają pociągi pasażerskie - nie ma tu ani torów, ani stacji kolejowej. Jednak ta sytuacja ma się wkrótce zmienić dzięki planom budowy nowej linii kolejowej, która połączy Myślenice z Krakowem.

Kaczyński ostrzega przed udawanym zwrotem w prawo PO. Padło nazwisko z ostatniej chwili
Kaczyński ostrzega przed udawanym zwrotem w prawo PO. Padło nazwisko

Jarosław Kaczyński w Zabrzu ostrzegł przed udawanym skrętem w prawo Platformy Obywatelskiej, który ma być "firmowany" przez Radosława Sikorskiego.

Antyimigranckie demonstracje w wielu miastach Wielkiej Brytanii z ostatniej chwili
Antyimigranckie demonstracje w wielu miastach Wielkiej Brytanii

W ostatnich godzinach w Londynie doszło do kolejnego protestu przeciwko zakwaterowywaniu migrantów w hotelach. Setki osób zebrały się przed hotelem Thistle City Barbican w centrum miasta, domagając się jego zamknięcia jako ośrodka dla osób ubiegających się o azyl. W stronę budynku kierowano okrzyki, takie jak: „Szumowiny” i „Brytania jest pełna”.

Niemieckie ministerstwo kultury opublikowało post z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego ze zdjęciem z Powstania w Getcie z ostatniej chwili
Niemieckie ministerstwo kultury opublikowało post z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego ze zdjęciem z Powstania w Getcie

Niemieckie ministerstwo kultury opublikowało wpis z okazji rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego ilustrując go zdjęciem z Powstania w Getcie Warszawskim.

Dziewczynka w walizce. Szybka reakcja zapobiegła tragedii Wiadomości
Dziewczynka w walizce. Szybka reakcja zapobiegła tragedii

Do szokującego odkrycia doszło w niedzielę w Nowej Zelandii, podczas rutynowej podróży autobusem. 27-letnia pasażerka wsiadła do pojazdu, a swoją walizkę umieściła w luku bagażowym. Wszystko przebiegało normalnie aż do chwili, gdy autobus zatrzymał się na planowany postój w mieście Kaiwaka, na północy kraju.

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Mój niemiecki sąsiad grozi mi, bo nie popieram ideologii gender

Oto coś, czego nie spodziewałem się nigdy napisać: mój sąsiad w Niemczech zaczął grozić mi, bo nie popieram ideologii gender. Dowiedziałem się, że jeżeli nie wierzę w kobiety z penisami, to jestem nazistą. Dostałem też zdjęcia zakrwawionych dłoni, które już rozprawiły się z kimś, kto nie podzielał nastawienia sąsiada. Wszystko, oczywiście, w imię tolerancji!
Dziwny człowiek Waldemar Krysiak: Mój niemiecki sąsiad grozi mi, bo nie popieram ideologii gender
Dziwny człowiek / Pixabay.com

Ludzie w Polsce myślą, że Polska jest podzielona. I po części jest: jakaś połowa kraju wybiera PiS, druga zaś wierzy w widmo Kaczora Dyktatora, który odbiera im smak życia. Część kraju zostaje przy tradycji i Kościele, inni modlą się do Tęczy. Jedni chcą rodziny, inni upatrują się zbawienia w edukacji seksualnej i aborcji. Dodatkowe spory o Ukrainę, niedostępność mieszkań i szalejącą inflację tylko pogłębiają różnice w Ojczyźnie.

 

Głębokie podziały w Niemczech

Niemcy jednak rozdarte są głębszymi sporami. W Berlinie kolejki po wynajem osiągają setki interesantów, a jednocześnie w pro-rządowych mediach panuje narracja o konieczności pomocy mieszkańcom Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy od lat w setkach tysięcy przybywają do kraju za Odrą. W tym samym momencie wszelkie próby zachowania niemieckiej tożsamości narodowej są demonizowane, ale też znajdują coraz większy posłuch w społeczeństwie. Według ostatnich sondaży to AfD, prawicowa Alternative für Deutschland, znajduje kilkunastoprocentowe poparcie wśród Niemców, ale też nie wolno jej głośno wspierać, bo robią to podobno tylko zacofani. Niemcy są również krajem, w którym naukowcy oddawali dzieci z sierocińców pedofilom na wychowanie, można by więc oczekiwać, że nauczyli się czegoś na swoich błędach. Ale to w niemieckiej stolicy powstało ostatnio queerowe przedszkole, w którego zarządzie zasiadać miał promotor seksu z dziećmi i autor książki o czerpaniu radości z pożycia z nieletnimi. Niemcy to kraj sprzeczności, gdzie w konserwatywny Bawarczyk pije piwo w Bierhalle na Oktoberfeście obok straganu sprzedającego sztuczne penisy z wosku pszczelego z napisem "LGBT".

I to LGBT budzi pewnie w Niemczech największe kontrowersje, szczególnie jego transowa część. Od nadchodzącego roku za Odrą szykują się bowiem wielkie zmiany w świecie płci realnych i zmyślonych: niedługo każdy Niemiec, Niemka i osoba niemiecka (auch mit Migrationshintergrund) będzie mogła zmienić sobie płeć za darmo raz na dwanaście miesięcy. Do zmiany nie będą potrzebne żadne operacje i zaświadczenia od psychiatry, zachodni sąsiedzi wprowadzają bowiem Self-ID. Czyli mówisz, masz i zmieniają się twoje dane metrykalne. Nowelizacja obejmuje wszystkich powyżej 14 roku życia i prawdopodobnie namiesza w codzienności kraju zaodrzańskiego.

Od teraz bowiem każdy autoginefilik będzie mógł wejść do miejsc zarezerwowanych tylko dla kobiet, a każda kobieta – do gejowskiego baru tylko dla facetów. Dorosły chłop będzie mógł przebierać się w jednej szatni z małą dziewczynką, a schroniska i przytułki dla kobiet nie będą mogły odmówić intruzowi, jeżeli ten będzie się za kobietę uważał. Politycy zaś, którzy nie wspięli się po drabince kariery o własnych siłach, będą mieli szanse skorzystać z miejsc wytyczonych przez parytety płciowe, jeżeli tego zapragną i odwiedzą wcześniej państwowy urząd, by dokonać transowej transformacji.

 

Bunt feministek i "staroświeckich" aktywistów

Oburzone zmianą są feministki. Oburzone zmianą są kobiety i dawni aktywiści homo – obie grupy w swojej naiwności walczyły wcześniej o jakieś prawa, podczas gdy wystarczyło tylko identyfikować się jako płeć przeciwna! I oburzeni są bardziej „konserwatywnie” myślący Niemcy i Niemki, choć trzeba przyznać, że poprzeczka dla tego, co w Niemczech uważane jest za konserwatyzm, wisi dość nisko. Obecnie, żeby wylądować w kategorii konserwy, trzeba uważać, że nie istnieją kobiety z penisami! Takie przekonanie wystarcza za Odrą obecnie, by dostać nawet status nazisty.

 

Mój zaangażowany sąsiad

Przekonałem się o tym ostatnio i ja, kiedy mój sąsiad (mówiąc dokładnie: znajomy mieszkający kilka domów dalej) "skapnął się", że ja też nie wierzę w „kobiety członkowskie”. Dyskusje makro jak najbardziej mają bowiem wpływ na dyskusje mikro, a medialne spory znajdują swoje odzwierciedlenie w sporach interpersonalnych. Kiedy więc mój sąsiad "wyniuchał", że nie popieram ideologii gender, zrobiło się nieprzyjemnie.

Ja też nie czyniłem mu tego zadania szczególnie trudnym: odkąd poznaliśmy się kilka lat temu przypadkiem w lokalnym metrze, sąsiad wiedział, co robię w Polsce. Że mój kontent w kraju jest konserwatywny i że nie cieszę się ze skrajnie lewicowych zmian w Berlinie. Zawsze znał moje imię i nazwisko, i niczego przed nim nie ukrywałem. Spontaniczne jednak odkrycie – jak do niego doszło, nie wiem – było ziarenkiem, które przechyliło tolerancyjną szalę i ciężarem, który złamał garb progresywnego wielbłąda.

 

"Nawet mnie nie denerwuj"

Zacząłem więc nagle dostawać wiadomości z pouczeniami. Mimo poprzednio uprzejmego kontaktu w użytek poszły lekkie docinki, a potem cięższe wyzwiska. Potem były twierdzenia, że muszę się doedukować i zapowiedzi, że czas, bym został oświecony:


Tutaj trochę edukacji seksualnej. I nawet mnie nie denerwuj! Jeżeli chcesz żyć w Berlinie, powinieneś jak najszybciej nauczyć się, że każdy może tutaj być, kim chce. Dziwne! Przecież dlatego chcesz tu żyć!


… przeczytałem w niespodziewanej, nieproszonej lekcji, która dodatkowo wyjaśniała, czemu rzekomo mieszkam w Berlinie. Nad wszystkim królował link do nagrania na YouTubie, w którym jeden z najsłynniejszych niemieckich „komików” tłumaczył szaleństwo tych, którzy nie wyznają szaleństwa gender. Z nagrania dowiedziałem się, że jeżeli nie staję po stronie „trans kobiet”, czyli mężczyzn, którzy uważają się za kobiety, to jestem nazistą.

Po nagraniu tłumaczącym mi mój rzekomy nazizm, na które postanowiłem nie reagować, pojawiły się po dłuższej przerwie zdjęcia zakrwawionych dłoni, których sąsiad – według własnej jego relacji – użył do spacyfikowania innego berlińczyka, który się z nim ogólnie nie zgadzał. W imię tolerancji oczywiście! Dla mnie był to jednoznaczny komunikat, że nie znałem wcześniej sąsiada i że mam do czynienia z osobą ideologicznie opętaną. Ostatecznie, takie niespodzianki mogą wyskakiwać z kogoś, kogo zna się tylko z dwóch wspólnych spotkań na piwo.

 

Sugestie

Kiedy nie odpowiedziałem na makabryczne zdjęcia, pojawiły się (mało) subtelne sugestie, że muszę odpowiedzieć, bo sąsiad pisze to wszystko ŚMIERTELNIE poważnie. Jeżeli nie odpowiem i nie stanę w obronie trans kobiet, to... No, właśnie, co?

Nie wiadomo, bo i na te groźby nie odpowiedziałem. I jestem teraz w limbo kuriozalnego zapytania: czy ignorować sąsiada dalej, czy go zablokować, czy odpowiedzieć, że nie życzę sobie kontaktu? A może iść z tym wszystkim na policję? Z jednej strony trochę wstyd, z drugiej: czy trzeba lekceważyć kogoś, kto wysyła krwawe zdjęcia i wierzy, że kobieta może być mężczyzną? Nie wiem, co robić.

Dotychczas szczytem absurdu pozostaje dla mnie inny detal. Rzeczony sąsiad, który staje w obronie udawanych kobiet, miał wcześniej problemy z prawem za... atak na prawdziwej kobiecie. Bohater, który broni trans kobiet, szarpał się z realną kobietą. Trudno powiedzieć, jak było i kto wystartował z łapami pierwszy, ale dowiedziałem się, że jego dawna partnerka zaznała tolerancji... z pierwszej ręki.

Absurdy więc mnożą się w tej historii, w której histeria spływa z góry na dół, z państwa na obywatela. Niemcy sprzedali prawdziwe kobiety w obronie tych zmyślonych, a mój niemiecki sąsiad z historią przemocy wobec dziewczyn chce mnie (notabene: homoseksualistę) nawrócić na dziewczyny z penisami.

Czy ktoś zatrzyma tę karuzelę szaleństwa?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe