Tadeusz Płużański dla Tysol.pl: „Inka” i Wołkowycki
Za współpracę z Armią Krajową kobieta została w 1943 r. rozstrzelana przez Niemców w lesie pod Białymstokiem. Wołkowycki - nauczyciel szkoły w Narewce - został następnie konfidentem sowieckim, a w grudniu 1944 r. wstąpił do Polskiej Partii Robotniczej. 17 kwietnia 1945 r. komunistę Wołkowyckiego zastrzelił oddział mjr Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” wyrokiem Wojskowego Sądu Specjalnego Obwodu AKO Bielsk Podlaski.
„17 kwietnia 1945 r. niespodziewanie w mundurach LWP do Narewki wkroczył oddział »Łupaszki«, aby zlikwidować przedstawicieli władzy ludowej. […] Na likwidację zostali skazani członkowie Polskiej Partii Robotniczej. Byli to: sekretarz GRN Piotr Kabac, wójt gminy Jan Leszczyński, gajowy Mikołaj Lewsza jako »konfident« oraz kierownik szkoły Aleksander Wołkowycki. Wymienionym osobom związano drutem ręce i rozstrzelano ich na skrzyżowaniu ulicy Hajnowskiej z ulicą Mickiewicza. Zarzucono ofiarom współpracę z »sowieckim okupantem«. Tak zginęli przedstawiciele pierwszej powojennej władzy gminnej w Narewce. Świadkowie widzieli, jak po tej zbrodniczej akcji ludzie »Łupaszki«, odchodząc z Narewki, śpiewali sprośne piosenki. Tak oto polscy żołnierze z Wileńszczyzny pod dowództwem majora Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki« zabijali swoich ideowych przeciwników, polskich obywateli. Ludzie »Łupaszki« mieli po trzydzieści parę lat. Ich ofiary były w podobnym wieku – osierocili małe dzieci”.
Takie zdania znajdujemy w pracy Mikołaja Woronieckiego „Narewkowskie pomniki”, która kilka lat temu zdobyła nagrodę w konkursie organizowanym przez Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Narewkowskiej.
Wstrząsająca jest też próba komentarza autora wyróżnionej pracy: „Na co liczył »Łupaszka«? Czyżby nie chciał żyć? Zapewne marzył o nowej wielkiej wojnie. Rzeczywistość mu nie sprzyjała. Polska Ludowa umocniła się i skazała go na karę śmierci. III RP po latach zrehabilitowała »Łupaszkę« i jego ludzi, traktując ich jako partyzantów niepodległościowego podziemia. Rodziny rozstrzelanych PPR-owców zawsze będą uważać »Łupaszkę« za zbrodniarza”.
W tekście niepodległościowy oddział Wojska Polskiego Zygmunta Szendzielarza to terroryści, którzy nie potrafią uszanować tego, że wojna się kończy i rozpoczęła się nowa (w domyśle sprawiedliwa) Polska. Sam „Łupaszka”, jak rozumiem, słusznie uważany jest za zbrodniarza, który zasłużył na śmierć. Z kolei sowieccy kolaboranci z PPR bez żadnej refleksji nazywani są pierwszą powojenną i naprawdę ludową władzą. I ci niewinni przedstawiciele samorządu giną z rąk owych leśnych terrorystów-zbrodniarzy. Giną na podstawie nieprawdziwego – jak wynika z kontekstu – zarzutu o współpracę z czerwonym okupantem. Bo cóż to za okupant, który bohatersko idzie na Berlin, wyzwalając wszystko na swojej drodze i powołując legalną przecież, a do tego polską władzę.
Wśród tych Bogu ducha winnych ofiar „Łupaszki” jest wymieniony w tekście kierownik szkoły w Narewce Aleksander Wołkowyski. Do dziś ten kolaborant obu okupantów Polski jest patronem szkoły i ulicy w Narewce. Walka o to, aby taka postać nie była wzorem dla młodzieży, trwała przez wiele lat. Białorusina Wołkowyckiego broniła liczna na tych terenach ludność białoruska.
Do dziś na stronie internetowej szkoły w Narewce tak przedstawiają swojego patrona: „postać ta [Wołkowycki] jest mocno związana ze szkołą i środowiskiem, świadczy o tym działalność w szerzeniu i propagowaniu oświaty i kultury w trudnych latach wojennych. Wpajał dzieciom i młodzieży wiarę w siłę i przyszłość nauki, oświaty i kultury”.
Kilka la temu przewodniczący Rady Gminy Narewka Mieczysław Gryc w liście do Ministerstwa Sprawiedliwości napisał, że „w tej chwili nie będzie zmieniany patron Szkoły i ulicy w Narewce, gdyż nie ma dowodów na współpracę obecnego patrona z Gestapo czy NKWD, są tylko podejrzenia”.
Te „podejrzenia” to opinia IPN w Białymstoku, w której czytamy m.in.: W myśl lakonicznej informacji podanej w raporcie mjr. Zygmunta Szendzielarza »Łupaszki«, przyczyną likwidacji Aleksandra Wołkowyckiego była jego działalność jako „organizatora komunistycznego”. Określenie to zdaje się być szersze niż tylko przynależność do PPR […]. Jako rozwinięcie tej myśli traktować możemy także relację brata nauczyciela, Włodzimierza Wołkowyckiego, który miał przyznać, że „skazani byli Białorusinami, chcącymi żyć raczej w państwie białoruskim niż polskim. [Aleksander Wołkowycki] już przed wojną był działaczem i organizatorem białoruskim. Także po wojnie kontynuował swoją działalność. To właśnie miało być powodem skazania go na śmierć”. Według dokumentacji partyjnej Aleksander Wołkowycki zginął z powodu przynależności do PPR [był sekretarzem koła PPR w Narewce] oraz „za swe przekonania demokratyczne”, z kolei jego córka podejrzewała, że: „ojciec chyba dlatego zginął, że z dziećmi szkolnymi na mogiły poległych [żołnierzy sowieckich] chodził”. Według zeznań żołnierzy V Brygady Wileńskiej wszyscy rozstrzelani mężczyźni mieli być współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa.
Zdaniem Instytutu powołującego się na Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej i Kodeks karny „utrzymanie nazwy Szkoły Podstawowej w Narewce im. Aleksandra Wołkowyckiego oraz ulicy Aleksandra Wołkowyckiego w tej miejscowości w ich obecnym brzmieniu jest sprzeczne z polskim porządkiem prawnym. […] stan ten, który może być interpretowany jako pochwała zbrodniczej ideologii oraz działalności wymierzonej w suwerenność polskiego bytu państwowego, jest szkodliwy społecznie, szczególnie w kontekście wychowawczej misji Szkoły Podstawowej w Narewce”.
Dopiero w tym roku Rada Gminy Narewka podjęła uchwałę znosząca komunistycznego patrona z dniem 1 września 2017 r. „ze względu na brak początkowych dokumentów nadania Szkole Podstawowej w Narewce imienia Aleksandra Wołkowyckiego”. To oczywiście pretekst, aby zamknąć usta skomunizowanym Białorusinom. Miejmy nadzieję, że do 1 września br. zniknie także ulica Wołkowyckiego, w ramach ustawy dekomunizującej przestrzeń publiczną. W Narewce pozostanie jeszcze pomnik dedykowany „poległym w walce z faszyzmem i o utrwalanie władzy ludowej”. Do tej drugiej kategorii należał Aleksander Wołkowycki.