[Tylko u nas] Za wolną Białoruś! Kim są Białorusini walczący z Putinem po stronie Ukrainy?
![ŚP. Ilja Chrenow ps. „Litwin” [Tylko u nas] Za wolną Białoruś! Kim są Białorusini walczący z Putinem po stronie Ukrainy?](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c/uploads/news/80669/1647335510d6f6b321825dd2a7fe1414.jpg)
Ilja Chrenow, ps. Litwin, białoruski ochotnik walczący z wojskami Putina w obronie Kijowa miał być jednym z naszych rozmówców. Do rozmowy nie doszło. „Litwin” poległ w bitwie w okolicach hotelu Villa San Marino, broniąc Kijowa przed rosyjskim najeźdźcą.
Przyjaciel. Brat krwi. Wojownik
„Kiedy rozpoczęła się bitwa, odparliśmy atak. Armia rosyjska początkowo była zdezorientowana i zaczęła działać chaotycznie. W tym czasie «Litwin» i ja działaliśmy razem, mimo że strzelał do nas rosyjski snajper, a przewaga sił rosyjskich była ogromna. Podczołgaliśmy się do dowódcy działa i kazaliśmy mu się wycofać. Potem «Litwin» wybiegł na drogę i ostrzelał stanowisko Rosjan z granatnika RPG. Nie było to łatwe, ponieważ wymagało bardzo bliskiego podejścia do linii wroga. Byłem w budynku, kiedy doszło do eksplozji. Wiedziałem, że «Litwin» jest gdzieś na ulicy. Potem wbiegł nasz dowódca i powiedział wszystkim, aby zeszli do bunkra. Kiedy było to już możliwe, opuściłem bunkier i zacząłem szukać «Litwina». Znalazłem leżącego przy wejściu, do którego dotarł strzał. Zdałem sobie sprawę, że nie żyje” – relacjonuje przyjaciel poległego Denis, ps. Wieloryb. „Co mogę powiedzieć o «Litwinie?» Przyjaciel. Brat. Brat krwi. Wojownik. Wesoły. Nieustraszony. Dusza naszego oddziału. Dla narodu białoruskiego musi być bohaterem!” – stwierdza „Wieloryb”.
Śp. Ilja Chrenow, ps. Litwin
On sam został w bitwie o Villę San Marino ranny w rękę. „Mam ranę odłamkową (dwa kawałki odłamków, jeden z nich został wyjęty). Dostałem, gdy nastąpiła eksplozja. Odwróciłem się i poczułem tylko, że coś mnie trafiło w dłoń. Nie wiem, co to było. W kieszeni miałem paszport, w który uderzył odłamek. Zabandażowałem się i trzymałem broń jedną ręką, kontrolowałem nasz sektor i pomagałem najlepiej, jak mogłem” – relacjonuje „Wieloryb”.
Denis, ps. Wieloryb
I zwraca się do swoich rodaków: „Jesteście Białorusinami. Jesteście Litwinami (zgodnie z historycznymi korzeniami – mieszkańcami Wielkiego Księstwa Litewskiego). Białorusini nie idą na wojnę razem z Rosją. Białorusini są odrębnym narodem, bratnim narodem Ukrainy. Są zobowiązani do konfrontacji rosyjskim reżimem imperialnym i do okazania ducha bojowego nie podczas walki przeciwko Ukrainie, ale przeciwko imperium rosyjskiemu”.
„Ani przez sekundę nie żałowałem, że poszedłem się bić. Powiem więcej, jestem dumny ze wszystkich, którzy byli ze mną w tej walce. Daliśmy skuteczny odpór wrogowi, który przerastał nas liczebnie i miał wielokrotnie więcej sprzętu. Ale ludzie o tak silnej woli walki jak «Litwin» udowodnili, że nawet piechota bez sprzętu może zniszczyć każdy sprzęt, jeśli jest o co walczyć” – dodaje.
Dziura od odłamku w paszporcie Denisa, ps. Wieloryb. Widoczny herb Pogoni.
Jak relacjonuje w rozmowie z nami „Wieloryb”, obecnie Rosja naciera na kilku frontach – ze wchodu, na Kijów i z wielu innych obwodów. – Wojsko ukraińskie od czasów pierwszej inwazji w roku 2014 uzyskało olbrzymie doświadczenie, co pozwala na zatrzymanie główniej ofensywy. Ochotnicy zrzeszeni w Siłach Obrony Terytorialnej wspierają je. Sytuacja jest w zasadzie stabilna, choć wróg usiłuje podbić stolicę, aby demoralizować cały naród. Ale to się mu nie uda. Już w tym momencie ukraińska armia stale powstrzymuje natarcie wroga i przechodzi do kontrataku, wyzwalając kolejne miejscowości – tłumaczy żołnierz.
Śp. „Litwin” i jego przyjaciel „Wieloryb”.
Jak wskazuje w rozmowie z „Tygodnikiem Solidarność” Siarhiej Pelasa, białoruski dziennikarz pracujący w Polsce, białoruscy obywatele walczą w obronie Ukrainy przynajmniej od 2014 roku, czyli od momentu rozpoczęcia ukrytej agresji Kremla przeciwko temu państwu. – Zaangażowali się w rewolucję godności nazywaną Euromajdanem. Walczyli tam o uznanie faktu dokonania przez Ukrainę wyboru kierunku proeuropejskiego. Kiedy w odpowiedzi na te wydarzenia Rosja zaatakowała Ukrainę w Donbasie, część Białorusinów zgłosiła swój akces do ochotniczych formacji ukraińskich. Wojsko ukraińskie było wówczas w słabej kondycji, a zatem sytuację na froncie ratowały formacje ochotnicze składające się głównie z Ukraińców, ale także z Białorusinów, Gruzinów i przedstawicieli innych narodowości. Powstał wówczas rodzaj międzynarodowej koalicji w obronie Ukrainy – tłumaczy.
– W ciągu kilku następnych lat wojsko ukraińskie rozbudowało się i wzmocniło, a formacje ochotnicze zostały albo wcielone do jednostek policyjnych czy wojskowych, albo rozwiązane. Część Białorusinów przeszła zatem do służby zawodowej, a część wróciła do cywila, pozostając jednak na Ukrainie. Sytuacja uspokoiła się na tyle, że na froncie nie byli już potrzebni ochotnicy. Kiedy na Białorusi odbyła się próba obalenia Łukaszenki po przegranych przez niego wyborach w 2020 roku, dziesiątki tysięcy Białorusinów znalazło się za granicą, na wygnaniu, m.in. na Ukrainie. Teraz, w chwili agresji Putina na ten kraj, dawni weterani wojny w Donbasie, ale także nowi ludzie, którzy pojawili się w Ukrainie po rewolucji na Białorusi, podjęli decyzję o tym, aby przeciwstawić się rosyjskiej agresji z bronią w ręku – wyjaśnia Pelasa.
W rozmowie z nami wspomina poległego „Litwina”. – Był białoruskim patriotą. W walkę przeciwko Putinowi zaangażował się w 2015 roku, jeszcze jako dzieciak. Miał wówczas 19 czy 20 lat. Teraz, w czasie tego otwartego już ataku Rosji na Ukrainę, wrócił na front już jako doświadczony żołnierz. Kontaktowałem się z nim, odkąd zacząłem organizować pomoc dla walczących Białorusinów. To na jego konto przekazałem pierwszą zrzutkę środków na najpotrzebniejsze rzeczy. To drugi białoruski chłopak, który poległ w tej wojnie. Pierwszym z nich być śp. Aleś Czerkaszyn z Brześcia, który zginął latem 2015 roku. Był on nie tylko żołnierzem, ale także protestanckim kapelanem na froncie, bardem i autorem piosenek. Na YouTubie można posłuchać jego utworu pt. „Aleś Czerkaszyn: nie poddawaj się”. „Za wolność – wiem to na pewno – oddaję swoje życie” – brzmią ostatnie słowa napisanej przez niego piosenki. Niedługo potem zginął.
„Bronimy Kijowa od strony Białorusi”
Ilu białoruskich żołnierzy walczy po stronie Ukrainy? – Tego nie wie chyba nikt poza służbami bezpieczeństwa – stwierdza Siarhiej Pelasa. – Jest to co najmniej kilkaset osób, które biorą udział w walkach w ramach obrony terytorialnej. Ta formacja powstała w Ukrainie niedawno i różni się ona nieco od polskiego WOT-u, jej działanie przypomina bardziej pospolite ruszenie niż ściśle zorganizowaną armię. Nie są to jednak zarazem partyzanci nieposiadający żadnej podmiotowości prawnej. Są zarejestrowani i odbywają szkolenia bojowe – wskazuje Pelasa.
Reżim Łukaszenki jest sojusznikiem państwa będącego agresorem, toteż wszystkie ukraińskie granice zostały zamknięte dla obywateli tego państwa. – Prezydent Zełenski podpisał jednak decyzję o utworzeniu Międzynarodowego Legionu Obrony Terytorialnej, umożliwiając zagranicznym ochotnikom służbę w ukraińskiej armii. W ciągu kilku dni zgłosiło się kilka tysięcy osób. Dziś jest ich już ponad 20 tysięcy z 52 krajów. Ci ludzie nie są opłacani, walczą na swój koszt. Do tej właśnie formacji zgłaszają się między innymi Białorusini. Międzynarodowy Legion Obrony Terytorialnej nie stanowi osobnej grupy w armii. Tworzący go ludzie są raczej dołączani do już istniejących jednostek ukraińskiego wojska – tłumaczy dziennikarz.
W Polsce został niedawno otwarty punkt wsparcia dla ochotników białoruskich oferujący im pomoc w dostaniu się na Ukrainę i zapisaniu się tam do oddziałów walczących z Putinem. – Zbieramy tam także różne potrzebne ochotnikom przedmioty, takie jak ubrania, obuwie za kostkę, latarki, powerbanki, wyposażenie taktyczne, żywność wojskową etc. Ośrodek białoruski funkcjonuje w Warszawie przy ul. Krynicznej 6 w siedzibie Białoruskiego Domu otrzymanej od polskich władz. Naszym ochotnikom brakuje często wszystkiego, walczą w adidasach, a jest przecież zima. Ci ludzie uciekali przed reżimem Łukaszenki, zostawiając na Białorusi cały swój życiowy dorobek. Niektórzy z nich przedostawali się przez zieloną granicę między Białorusią a Ukrainą – wyjaśnia Pelasa.
Dziennikarz zwraca uwagę na paradoksalną sytuację: kiedy w głowie Łukaszenki waży się pytanie, czy wysłać wojska białoruskie na Ukrainę, białoruscy ochotnicy już tam walczą, tylko że ramię w ramię z Ukraińcami. – Jeden z nich powiedział mi ostatnio: „Najdziwniejsze jest w tym wszystkim to, że my bronimy Kijowa od strony Białorusi”. Trzeba o tym wszystkim mówić, bo trwa niestety nagonka na Białorusinów. Nie wszyscy odróżniają białoruski naród od dyktatora. Łukaszenka nie ma dużego poparcia społecznego. Może liczyć jedynie na siły rządowe i na Putina – podkreśla nasz rozmówca.
Białorusinom walczącym po stronie Ukrainy, gdyby zdecydowali się wrócić do swojego kraju, grożą bardzo poważne konsekwencje – na pewno więzienie. – Pojawia się też pytanie, co się stanie, jeśli ci, którzy walczą na Ukrainie, dostaną się do niewoli? Czy będą potraktowani zgodnie z prawem międzynarodowym jako jeńcy wojenni? Te wszystkie kwestie są ważne, ale nie determinują one działania ochotników. Oni kierują się sercem i pragnieniem walki o wolność swojego narodu. Nie mogą tego teraz zrobić na terenie własnego kraju, więc walczą o wolną Białoruś, przeciwstawiając się Putinowi na froncie ukraińskim, mając nadzieję, że wygrana Ukrainy w tej wojnie będzie oznaczała szansę także dla Białorusi na prawdziwie niepodległe państwo. To symboliczne, że nasi ochotnicy walczą w ukraińskim umundurowaniu z białoruską Pogonią na ramionach – zauważa białoruski dziennikarz.
– Już w 2015 roku zrozumiałem, iż losy Ukrainy wpływają również na los mojej Białorusi, a w perspektywie – całej Europy, ponieważ przegląd historii wojen Federacji Rosyjskiej wskazuje na to, dokąd to wszystko zmierza. Historia ma czegoś uczyć, a więc imperium musi być powstrzymane już teraz. Reżim Putina jest zwierciadłem tego imperium, które nie ma nigdy dość – mówi w rozmowie z nami Denis, ps. Wieloryb. Pytany o to, czego potrzebuje, odpowiada: – Potrzeby? Dziwne pytanie. W zasadzie mam wszystko, co potrzeba, są tu moi towarzysze broni i bliscy mi ludzie. Chciałbym, aby ludzie bezpośrednio niezaangażowani w walkę także nas wspierali. Jeżeli chodzi o Białoruś – niech strajkują i protestują, destabilizując reżim Łukaszenki. To samo dotyczy Rosji – niech stoją na przeszkodzie reżimowi Putina – tego właśnie potrzebowałbym. A z potrzeb dotyczących zaopatrzenia to oczywiście zawsze potrzeba nam amunicji. Przydałyby się nam także kamizelki kuloodporne oraz hełmy – mówi. – Boisz się? – pytam. – Bałbym się żyć życiem pozbawionym sensu – odpowiada „Wieloryb”.
Agnieszka Żurek