12 kwietnia 1929 r. – wodowanie ORP „Wilk”, pierwszego polskiego okrętu podwodnego
ORP „Wilk” w marszu na powierzchni. Na licencji Wikimedia Commons.
Maciej Orzeszko
I. Polska Marynarka Wojenna okresu międzywojennego – „temat tabu”
Historia „Wilka”, jak i całej przedwojennej Marynarki Wojennej jest ogólnie słabo znana. Winą za ten stan rzeczy należy w pierwszym rzędzie obarczyć literaturę w okresie PRL, gdy – z jednej strony – chętnie opisywano udział polskich okrętów i marynarzy w walkach przeciw Niemcom, a z drugiej krytykowano przedwojenną PMW i wypisywano na jej temat rzeczy całkowicie nieprawdziwe. Co gorsza, postawione wówczas kłamliwe tezy są podnoszone często i współcześnie.
Jedną z nich był rzekomy bezsens utrzymywania Marynarki Wojennej w sytuacji, gdy w razie wojny z Niemcami trudno było myśleć o utrzymaniu polskiego Wybrzeża, otoczonego z dwóch stron przez obszar wroga – w istocie w 1939 r. Niemcy odcięli „Korytarz Pomorski” od reszty Kraju w przeciągu pierwszych czterech dni wojny. Krytykowano także budowę dużych jednostek morskich, takich jak właśnie okręty podwodne typu „Wilk” i „Orzeł”, co miało być wyrazem „gigantomanii” i „dążeń imperialnych” elit wojskowych II Rzeczpospolitej.
W wyniku postanowień Traktatu Wersalskiego z 1919 r. w składzie mocno okrojonej floty niemieckiej Republiki Weimarskiej (Reichsmarine) pozostawiono sześć b. starych pancerników (tzw. pre-drednotów), zbudowanych w latach 1903-08, w tym cztery jednostki typu „Deutschland” (do których zaliczał się doskonale nam znany „Schleswig-Holstein”). Do lat 30-tych stanowiły one trzon sił floty niemieckiej. Dla tych przestarzałych jednostek polskie okręty podwodne stanowiły śmiertelne zagrożenie, gdyż stare pancerniki były całkowicie nieodporne na ciosy torpedami. Np. okręt bliźniaczy „Schleswiga-Holsteina”, SMS „Pommern”, podczas bitwy jutlandzkiej 1 czerwca 1916 r., został trafiony torpedą brytyjskiego niszczyciela HMS „Faulknor”, po czym zatonął w ciągu kilku minut wraz z całą, liczącą 839 oficerów i marynarzy załogą. Na zdjęciu: pancerniki typu „Deutschland” w Kilonii. Na licencji Wikimedia Commons.
Nagonka rodem z PRL jest w sumie dość zrozumiała, biorąc pod uwagę, że w rzeczywistości jednym z głównych celów istnienia Polskiej Marynarki Wojennej w latach 1918-39 było stawienie czoła nie Niemcom, lecz ZSRS. W okresie międzywojennym w Polsce brano pod uwagę dwa możliwe warianty wojny:
1. Przeciw ZSRS a w sojuszu z Rumunią, przy założeniu neutralności Niemiec i państw bałtyckich,
2. Przeciw Niemcom, przy założeniu przyjaznej neutralności Rumunii, oraz neutralności ZSRS i pozostałych krajów.
Do drugiej połowy 1938 r. za najbardziej prawdopodobny uważano wariant 1. Zakładano wówczas, że na Polskę spadnie odpowiedzialność za utrzymanie linii komunikacyjnych biegnących przez Bałtyk, którą to drogą miały być kierowane dostawy broni i materiałów strategicznych z Zachodu. Zadanie to wymagało posiadania przez Polskę Marynarki Wojennej, zdolnej nawiązać walkę z sowiecką Flotą Bałtycką.
Realizacja powyższych zadań, stawianych przed Marynarką Wojenną, nie była sprawą łatwą, gdyż przynajmniej na papierze, ZSRS było potęgą morską.
W 1939 r. w skład sowieckiej Floty Bałtyckiej wchodziły 2 pancerniki, krążownik, 2 wielkie niszczyciele („lidery”), 14 średnich niszczycieli (w tym 7 pamiętających jeszcze flotę carską) i aż 42 okręty podwodne, a poza tym cały szereg lekkich okrętów i silne lotnictwo morskie (ok. 200 samolotów). Tymczasem Polska Marynarka Wojenna dysponowała w 1939 r. 4 niszczycielami, dużym stawiaczem min, 5 okrętami podwodnymi, 6 trałowcami i kilkoma mniejszymi jednostkami.
Sowiecki pancernik (okręt liniowy) „Oktiabrskaja Rewolucija” (dawny carski „Gangut”), jedna z dwóch jednostek tej klasy, którą dysponowała sowiecka Flota Bałtycka w okresie II Wojny Światowej. Były to najsilniejsze okręty nawodne na Morzu Bałtyckim. Jednak ze względu na zagrożenie minowe oraz ze strony niemieckich i fińskich okrętów podwodnych, dowództwo Czerwonej Floty nigdy nie zdecydowało się ich użyć bojowo na pełnym morzu. Domena publiczna.
Czy zatem PMW miało szansę stawić czoła Czerwonej Flocie i ochronić morskie szlaki komunikacyjne wiodące do Gdańska i Gdyni?
Okazuje się, że tak. Przede wszystkim, sytuacja taktyczna sowieckiej Floty Bałtyckiej w okresie międzywojennym nie była zbyt korzystna. Okręty sowieckie stacjonowały w głębi ciasnej i płytkiej Zatoki Fińskiej, przede wszystkim w Kronsztadzie i Leningradzie i ich wyjście na Bałtyk było mocno utrudnione, a polskie Wybrzeże znajdowało się na tyle daleko od sowieckich baz, że nie istniała możliwość ciągłego zagrożenia obecnością jednostek sowieckich w okolicy Zatoki Gdańskiej.
Po drugie, jak pokazała zarówno wojna fińsko-sowiecka (Wojna Zimowa, 1939-40), jak i udział ZSRS w II Wojnie Światowej (1941-45), sowiecka Flota Bałtycka była prawdziwym „kolosem na glinianych nogach”. Powojenna komunistyczna literatura propagandowa niezbyt chętnie pisała o działaniach marynarki ZSRS podczas wojny, wspominając głównie o oddziałach marynarzy walczących na lądzie. Nic dziwnego – najpotężniejsza flota Bałtyku w realnych działaniach wojennych nie osiągnęła właściwie nic, ponosząc za to ogromne straty, zmasakrowana głównie przez niemieckie lotnictwo, okręty podwodne i miny, których całe zagrody ustawili Niemcy i Finowie w Zatoce Fińskiej.
Fińskie okręty podwodne typu „Vetehinen”, zacumowane obok okrętu-bazy. Podczas Wojny Zimowej (1939-40) i Wojny Kontynuacyjnej (1941-44) 6 fińskich okrętów podwodnych b. skutecznie operowało przeciw sowieckiej Flocie Bałtyckiej. Na licencji Wikimedia Commons.
Nie jest znany w czasie II Wojny Światowej ani jeden przypadek, by Czerwona Flota wyszła ze swoich baz i operowała poważniejszymi siłami, ani żeby zatopiła jakikolwiek większy okręt wroga. Spowodowane to było fatalnym dowodzeniem na wszystkich szczeblach (kadrę dowódczą Floty Bałtyckiej szczególnie dotknęły czystki stalinowskie), nieprzystającymi do realiów planami operacyjnymi, kiepskim wyszkoleniem zarówno oficerów, jak i marynarzy, oraz demoralizacją załóg.
W tej sytuacji polski plan wojny na morzu z okresu międzywojennego nie był pozbawiony szans realizacji. Poczesne miejsce w nim zawierały okręty podwodne, które założeniu, miały utworzyć I linię obrony. W pierwszej fazie wojny, trzy jednostki typu „Wilk”, mające możliwość stawiania min, miały postawić zagrodę minową w Zatoce Fińskiej, co raczej nie doprowadziłoby do jej zablokowania, ale mogło przyczynić się do strat sowieckiej marynarki wojennej i handlowej. Następnie, zespół pięciu polskich jednostek (trzy okręty typu „Wilk” i dwa typu „Orzeł”, planowano też budowę dalszych jednostek) miał utworzyć coś w rodzaju „wilczego stada” na centralnym Bałtyku, przegradzając drogę zespołom Floty Bałtyckiej.
Minowanie wód Zatoki Fińskiej w wykonaniu okrętu niemieckiego. Miny morskie były podstawowym rodzajem broni podczas działań na Morzu Bałtyckim w czasie II Wojny Światowej. Polskie okręty podwodne-stawiacze min typu „Wilk” były jednostkami dobrze przystosowanymi do takich operacji. Domena publiczna.
Jak pokazało doświadczenie działań II Wojny Światowej, szanse zadania poważnych strat Sowietom były całkiem wysokie, gdyż ich flota była kompletnie nieprzygotowana ani do walki z okrętami podwodnymi, ani do systematycznego trałowania min.
W początkowym okresie niepodległości Polska Marynarka Wojenna, powołana rozkazem Naczelnika Państwa 28 listopada 1918 r., nie była liczącą siłą. Aż do wiosny 1920 r. Polska nie posiadała dostępu do morza, toteż pierwszym elementem PMW, który uzyskał gotowość bojową, były flotylle rzeczne w dorzeczu Prypeci i Wisły, które wzięły b. udany udział w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-20. Powstały wówczas także pierwsze bazy i szkoły morskie w Toruniu, Modlinie i Pińsku.
Zajęcie Pomorza przez oddziały Wojska Polskiego pod dowództwem gen. Józefa Hallera w styczniu i lutym 1920 r. otworzyło nowy rozdział Polskiej Marynarki Wojennej. Traktat Wersalski przyznał Polsce ok. 140 km wybrzeża z niewielkimi portami w Pucku i na Helu. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej przystąpiono do budowy floty morskiej.
Na początku lat 20-tych przystąpiono do budowy Marynarki Wojennej. Jednymi z jej pierwszych okrętów morskich były cztery eks-niemieckie trałowce typu FM, zakupione w Danii w 1921 r. Na okręty podwodne przyszło poczekać jeszcze kilka lat. Na pierwszym planie: rufa ORP „Jaskółka”, na drugim – „Czajka” lub „Rybitwa”. Na licencji Wikimedia Commons.
Na przełomie 1920/21 w skład PMW weszły zakupione w Finlandii dwie małe eks-rosyjskie kanonierki, w tym samym roku zakupiono w Danii 4 poniemieckie trałowce i uzyskano z Wlk. Brytanii 6 również poniemieckich małych torpedowców w ramach podziału dawnej Floty Cesarskiej. Dzięki temu PMW nie stała się co prawda licząca flotą na Bałtyku, ale miała możliwość uruchomienia szkolenia kadr i dozoru polskiej strefy gospodarczej. W kolejnych latach powstało kilka ambitnych planów jej rozbudowy, obejmujących projekty zakupu lub budowy m.in. dużych okrętów nawodnych, które jednak na ogół nie doczekały się realizacji ze względu na katastrofalny stan finansów państwa i nieprzygotowanie zaplecza PMW do obsługi takiej floty.
W 1924 r. Kierownictwo Marynarki Wojennej przyjęło tzw. Wstępny Plan Rozbudowy Floty na lata 1925-28, którego elementem miało być m.in. zamówienie we Francji 9 okrętów podwodnych. W tym czasie, wobec przyjęcia Niemiec do Ligi Narodów uznano, że najbardziej prawdopodobnym wrogiem Polski w przyszłym konflikcie będzie ZSRS. Na uwagę zwraca priorytetowe traktowanie przez kierownictwo PMW broni podwodnej, co było akurat b. trafną decyzją.
Ostatecznie, ze względów finansowych oraz politycznych (przewrót majowy 1926 r., który jednak wbrew temu co się pisało i pisze nie spowolnił, a wręcz przyspieszył rozbudowę marynarki) liczbę okrętów podwodnych na razie zredukowano do trzech, które miały umożliwić przede wszystkim przeszkolenie polskich marynarzy i nabycie doświadczeń w ich eksploatacji.
Wbrew temu, co utrzymywała powojenna propaganda PRL, budowa okrętów podwodnych przez II Rzeczpospolitą nie była żadną „fanaberią”, gdyż jednostki takie budowały także i mniejsze od Polski państwa. Na zdjęciu: estońskie okręty podwodne „Kalev” i „Lembit”. Na licencji Wikimedia Commons.
Polska „przygoda” z okrętami podwodnymi rozpoczęła się w czasie I Wojny Światowej, gdy Polacy służyli na tego typu jednostkach we flotach zaborców – szczególnie carskiej Rosji (w 1918 r. polscy oficerowie na Krymie planowali nawet porwać jedną z rosyjskich jednostek i uciec nią do Polski).
Pierwsze trzy jednostki zamówiono we Francji w 1926 r. Były to podwodne okręty torpedowo-minowe typu „Wilk” (pozostałe jednostki to „Ryś” i „Żbik”).
Stępkę pod wszystkie trzy położono w 1927 r., zostały wodowane w 1929 r., weszły do służby w 1931 r. Francuzi znacznie przedłużyli budowę wszystkich trzech okrętów, gdyż preliminarz przewidywał oddanie ich do służby już w 1928 r. Przyczyny opóźnienia były różne – wyjątkowo mroźna zima w latach 1928/29, ingerencje Kierownictwa Marynarki Wojennej w projekt oraz niesolidność wykonawcy.
Francuski okręt podwodny „Victor Reveille”, eks-niemiecki U 79. Plany polskich okrętów podwodnych typu „Wilk” były częściowo wzorowane na jego rozwiązaniach konctrukcyjnych, dotyczy to m.in. instalacji do stawiania min. Za stroną: http://www.marynistyka.net/.
Projekt nowych okrętów był wzorowany na ulepszonym niemieckim U 79 z czasów I Wojny Światowej (niemieckie okręty podwodne wówczas znacznie przewyższały jednostki Ententy), przejętym przez Francję w ramach podziału niemieckiej floty.
„Wilki” były średniej wielkości okrętami (wyporność nawodna 980 t, podwodna 1248 t), zdolnymi pływać z prędkością 14,5 węzła (ok. 26 km/h, węzeł – 1,8 km/h) na powierzchni i 9,5 w. pod wodą, posiadały zasięg 3500 mil morskich na powierzchni, 100 Mm pod wodą, uzbrojone były w 6 wyrzutni torped kal. 550 mm (zapas 10 torped), tory dla 40 min morskich, działo kal. 100 mm i działo przeciwlotnicze kal. 40 mm brytyjskiej firmy Vickers, ostatecznie zamienione na podwójny przeciwlotniczy karabin maszynowy kal. 13,2 mm francuskiej firmy Hotchkiss. Załoga liczyła 54 osoby (w tym 5 oficerów).
Robotnicy w szkielecie okrętu podwodnego ORP „Ryś”, 1929 r. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Były to, jak na tamte czasy, b. nowoczesne i wartościowe okręty, o mocnej konstrukcji kadłuba i b. dobrych własnościach morskich, choć ich ocenę psuły wady wykonania wielu urządzeń i agregatów, co powodowało częste awarie. Niesolidność i kiepskie wykonawstwo było cechą charakterystyczną stoczni francuskich w tamtym czasie, Polska ze względów politycznych była zmuszona wówczas zamawiać okręty we Francji – ich budowa została częściowo sfinansowana z pożyczki wojskowej udzielonej Polsce przez Francję w 1925 r.
ORP „Wilk” oficjalnie wszedł do służby 31 października 1931 r. i choć był uważany za jednostkę prototypową, podczas procesu wyposażania i prób został „wyprzedzony” przez bliźniaczego „Rysia” (2 sierpnia 1931 r.). Trzeci „Żbik” wszedł w skład PMW 20 lutego 1932 r.
ORP „Wilk” w gali banderowej podczas Dni Morza 31 lipca 1932 r. Za stroną: www.dobroni.pl.
„Wilk” i „Ryś” weszły w skład utworzonej 4 grudnia 1931 r. Grupy Okrętów Podwodnych przy Dywizjonie Minowców, w lutym 1932 r. dołączył do nich „Żbik”. 1 maja 1932 r. Grupa została przeformowana w Dywizjon Łodzi Podwodnych (zgodnie z ówczesną nomenklaturą, która często jest stosowana po dziś dzień – potoczne określenie „łódź podwodna” jest w języku polskim anachronizmem, mającym korzenie w latach 20-tych XX w.), w 1936 r. przemianowany na Dywizjon Okrętów Podwodnych.
Okres międzywojenny minął „Wilkowi” i pozostałym jednostkom na szkoleniu załogi, patrolach i wizytach zagranicznych (np. w 1932 r. w Sztokholmie, 1934 r. – Amsterdamie, 1935 r. – Tallinie). W 1939 r. Dywizjon Okrętów Podwodnych zasiliły dwie nowe jednostki – wybudowane w Holandii duże okręty podwodne ORP „Orzeł” i „Sęp”.
Delegacja polskich okrętów podczas oficjalnej wizyty w Sztokholmie w sierpniu 1932 r., z przodu niszczyciel ORP „Burza”, za nim okręt podwodny „Żbik”, na dalszym planie niszczyciel „Wicher”. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.
Zmiana sytuacji międzynarodowej pod koniec lat 30-tych – wzrost zagrożenia atakiem ze strony niemieckiej III Rzeszy – wymusił zmianę planu operacyjnego PMW. W przeddzień wybuchu wojny, w ramach Planu „Pekin” odesłano do Wlk. Brytanii trzy z czterech polskich niszczycieli („Burza”, „Grom” i „Błyskawica”) – Kierownictwo Marynarki Wojennej zdawało sobie sprawę, że w istniejących warunkach (otoczenie polskiego wybrzeża, przewaga Niemców w powietrzu) okręty te szybko zostaną zniszczone lub zajęte przez wroga.
Na Wybrzeżu pozostał najstarszy polski niszczyciel ORP „Wicher”, stawiacz min ORP „Gryf”, okręty lekkie i Dywizjon Okrętów Podwodnych.
ORP „Żbik” w porcie wojennym na Oksywiu w czasie Święta Morza w 1932 r. Za nim widoczne okręty: żaglowy okręt zaopatrzeniowy ORP „Lwów”, pełniący rolę bazy dla załóg, oraz okręt transportowo-szkolny ORP „Wilja”. W głębi – jedna z polskich kanonierek. Źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe.
W momencie wybuchu wojny wszystkie trzy pierwsze polskie okręty podwodne znajdowały się w kiepskim stanie technicznym. Jednostki typu „Wilk” od roku nie były dokowane, miały problemy ze szczelnością i sprawnością części urządzeń, w tym baterii akumulatorów. Nie zdążono zamontować nowych szumonamierników, sprowadzonych z Francji.
ORP „Ryś” podczas zanurzania, 1936 r. Na licencji Wikimedia Commons.
1 września 1939 r. „Wilk” (dowódca kpt. mar. Bogusław Krawczyk) znajdował się w Gdyni-Oksywiu, natomiast „Ryś” (kmdr. ppor. Aleksander Grochowski) i „Żbik” (kpt. mar. Michał Żebrowski) na Helu. Po wybuchu wojny okręty wyszły w morze realizując Plan „Worek” – zostały rozmieszczone w sektorach wokół bazy morskiej na Helu w celu ochrony jej przed ewentualnym atakiem z morza. Założenia planu były dobre – ewentualny niemiecki desant morski przy braku oporu polskiego (podobnie jak to miało miejsce podczas zajęcia litewskiej Kłajpedy w kwietniu 1939 r.) mógłby zostać wykorzystany propagandowo przez Niemców i przez sojuszników Polski do wycofania się ze zobowiązań. Jednak wykonanie planów do dziś budzi wiele wątpliwości.
Polskie okręty podwodne zostały „upchnięte” w wąskich sektorach, przy czym „Wilk” i „Orzeł” miały operować wewnątrz Zatoki Gdańskiej – b. płytkiej jak na działania podwodne, natomiast „Żbik”, „Ryś” oraz „Sęp” działały na północ i północny wschód od Helu. Działania polskich jednostek zostały poważnie ograniczone obligatoryjnym stosowaniem konwencji londyńskiej, dozwalającej na atakowanie w zanurzeniu jedynie okrętów wojennych i statków płynących w konwojach – statki handlowe płynące pojedynczo mogły zostać zatopione jedynie po zatrzymaniu przez wynurzony okręt podwodny, po sprawdzeniu ładunku i dokumentów oraz umieszczeniu załogi w szalupach.
Mapa rozlokowania polskich okrętów podwodnych w ramach planu „Worek”. Za stroną: http://www.nowastrategia.org.pl/
Tymczasem Niemcy b. obawiali się polskich okrętów podwodnych, słusznie uważając je za najbardziej wartościową część Polskiej Marynarki Wojennej i nie zdecydowali się na wprowadzenie na wody Polski większych okrętów, a 4 września wycofali również niszczyciele, wstrzymali także ruch statków handlowych np. z Prusami Wschodnimi. Przeciwko Polakom skierowano dużą ilość okrętów lekkich (trałowców, ścigaczy itd.), zbyt małych na cel dla torped, a jednocześnie uzbrojonych w bomby głębinowe i wyposażonych w aparaturę nasłuchową, do pościgu za polskimi okrętami podwodnymi skierowano także Luftwaffe i U-booty.
W wyniku tego z myśliwych stały się one zwierzyną i przez cały okres walk w zasadzie musiały uchylać się od ataków, nie mając okazji do odniesienia jakichkolwiek sukcesów. Polskie okręty podwodne odniosły szereg uszkodzeń, w szczególności „Ryś” i „Żbik”, podczas nocnego ładowania baterii na powierzchni były też obiektem ataków torpedowych U-bootów – za każdym razem ataki te nie powiodły się jedynie z powodu wadliwego działania niemieckich torped magnetycznych. W nocy 4/5 września „Ryś”, pomimo zakazu Dowództwa, wszedł do portu na Helu w celu naprawy uszkodzeń, jednak nie było to możliwe.
Jedyna ofiara polskich okrętów podwodnych podczas Wojny Obronnej 1939 r. – stary niemiecki trałowiec M 85, zatopiony 1 października na minach postawionych przez ORP „Żbik”. Domena publiczna.
Głównym sukcesem okrętów typu „Wilk” w Wojnie Obronnej 1939 r. było postawienie zagród minowych – 4 września „Wilk” postawił 20 min pomiędzy Helem a Gdańskiem, 7 września „Ryś” postawił 10 min, a 9 września „Żbik” – 20 min. Na tych zagrodach Niemcy stracili trałowiec M 85 (1 października, 23 marynarzy zabitych) oraz dwa kutry.
7 września rozkazem Dowództwa Marynarki Wojennej polskie okręty podwodne opuściły sektory blisko Wybrzeża (zagrożenie desantem stało się nieaktualne, trwały walki na lądzie) i zostały skierowane na środkowy Bałtyk. Tam jednak również nie odniosły sukcesów ze względu na brak odpowiednich celów. Jednocześnie stan techniczny okrętów pogarszał się. Ostatecznie Dowództwo Marynarki Wojennej wydało zgodę na przejście okrętów podwodnych do Wlk. Brytanii lub portów neutralnych (11 września „Wilkowi”, 14 września „Żbikowi” i „Rysiowi”).
Niemiecki okręt podwodny U 9 Typ IIb. Do tego typu należały U 22 i U 48, które we wrześniu 1939 r. nieskutecznie atakowały polskie okręty podwodne ORP „Ryś” i „Wilk”. Na licencji Wikimedia Commons.
Stan techniczny i poziom zapasów paliwa pozwalał jedynie „Wilkowi” na próbę wyjścia z Morza Bałtyckiego. W nocy 14/15 września zdołał przedrzeć się na powierzchni poprzez cieśninę Sund (mijając się przy tym w odległości ok. 60 m z niemieckim niszczycielem „Richard Beitzen” i torpedowcem T 107, biorącymi go za okręt szwedzki).
15 września „Wilk” był prawdopodobnie atakowany koło wyspy Anholt przez okręt niemiecki podwodny U 48, lecz wystrzelona torpeda była niecelna. 20 września „Wilk” dopłynął do Rosyth w Wielkiej Brytanii.
ORP „Żbik” i „Ryś” internowane w Vaxholm w Szwecji. Za http://stroną fora.toniemy.eu/.
„Żbik” i „Ryś” natomiast odniosły szereg uszkodzeń i nie były zdolne do tak długiego rejsu (np. „Żbik” od 17 września nie był już w stanie się zanurzać), a dodatkowo „Ryś” w wyniku nieszczelności zewnętrznych zbiorników nie dysponował wystarczającym zapasem paliwa. W tej sytuacji oba okręty, wraz z „Sępem” udały się do portów szwedzkich, gdzie zostały internowane do końca wojny.
W Wlk. Brytanii „Wilk” został przebazowany do bazy Scapa Flow na Orkadach w Szkocji, gdzie przebywał do połowy października 1939 r. Następnie udał się do Dundee na remont, podczas którego m.in. zamontowano hydrolokator (asdic) i przystosowano wyrzutnie do brytyjskich torped 533 mm.
23 listopada 1939 r. „Wilka” włączono w skład 2. Flotylli Okrętów Podwodnych (2nd Submarine Flotilla) w Rosyth. Włączony w skład floty alianckiej, brał udział w okresie od listopada 1939 r. do stycznia 1941 r. w działaniach na Morzu Północnym, odbywając łącznie 9 patroli bojowych. Nie odniósł jednak żadnych sukcesów bojowych, natomiast kilkakrotnie był uszkodzony ogniem broni pokładowej samolotów.
ORP „Wilk” w porcie Rosyth w Wlk. Brytanii, podchodzi do okrętu-bazy HMS „Fort”, styczeń 1940 r. Na kiosku brytyjskie oznaczenie taktyczne. Domena publiczna.
W trakcie swojego trzeciego patrolu w nocy na 20 czerwca 1940 r., o godz. 0.25 staranował niezidentyfikowany obiekt. Według wspomnień zastępcy dowódcy kpt. mar. Bolesława Romanowskiego (dowódca kmdr ppor. Bogusław Krawczyk przebywał wówczas z misją dyplomatyczną w Szwecji), zatopiono zanurzający się niemiecki U-Boot, lecz wersja ta nie została potwierdzona. Według części źródeł zatopiony został natomiast sprzymierzony holenderski okręt O 13.
Jednakże, według najnowszych analiz, wykonanych m.in. przez historyka morskiego Andrzeja S. Bartelskiego („Tajemnica ataku ORP Wilk”, „Morza, Statki i Okręty” 2/2013), obiektem tym była prawdopodobnie boja bądź pława, która dostała się między śruby. Uszkodzeniu uległy bowiem obie śruby „Wilka”, poza tym brak jednak było większych strat. Nienaruszony pozostał ster oraz łącznik między sterem a stępką, znajdujący się poniżej śrub, co według Bartelskiego byłoby nieprawdopodobne w przypadku staranowania okrętu podwodnego.
Grafika ukazująca rzekome staranowanie przez ORP „Wilk” U-Boota lub holenderskiego okrętu podwodnego O 13. Rys. A. Werka, za stroną http://www.marynistyka.net.
Z biegiem czasu utrzymanie „Wilka” w służbie stawało się coraz bardziej problematyczne ze względu na jego pogarszający się stan techniczny oraz fakt, że był on okrętem budowy francuskiej – brytyjska technika okrętowa była zupełnie inna, co powodowało problem z jego naprawami i konserwacją.
Ostatni patrol bojowy „Wilk” odbył między 8 a 20 stycznia 1941 r., W jego trakcie okręt wykonał nieudany atak torpedowy na norweski statek pod kontrolą niemiecką. W tym czasie dramatycznie spadło morale załogi, np. część jej członków zdezerterowała (!) podczas jednego z postojów. Do okrętu przyległa opinia, że jest to jednostka pechowa.
Kmdr. ppor. Bogusław Krawczyk (1906-41), dowódca ORP „Wilk” od 1938 r. Miał opinię jednego z najzdolniejszych oficerów broni podwodnej w Polskiej Marynarce Wojennej. We wrześniu 1939 r. dowodził okrętem podczas działań na polskim Wybrzeżu, stawiając m.in. zagrodę minową, a następnie wykonując rozkaz Kierownictwa Marynarki Wojennej, przeprowadził go do Wlk. Brytanii, dokąd dotarł 20 września. Za ten wyczyn, który udał się tylko „Wilkowi” i „Orłu” („Ryś”, „Żbik” i „Sęp” zostały internowane Szwecji) otrzymał szereg odznaczeń brytyjskich i polskich. W maju 1940 r. wysłany z tajną misją do Szwecji celem odzyskania polskich okrętów internowanych w tym kraju i/lub ewakuacji załóg, zakończonej niepowodzeniem z przyczyn politycznych. Popadł w konflikt z dowódcą Marynarki Wojennej adm. Jerzym Świrskim. Wobec pogłębiającego się kryzysu morale wśród załogi i pogarszającego się stanu technicznego okrętu popadł w depresję i 19 lipca 1941 r. popełnił samobójstwo. Jego okoliczności do dziś nie zostały wyjaśnione.
17 lipca 1941 r. samobójstwo popełnił dowódca „Wilka”, kmdr. ppor. Bogusław Krawczyk, który dowodził okrętem od początku wojny i wsławił się m.in. jego przeprowadzeniem do Wlk. Brytanii. Powodem mogła być depresja i konflikt z dowództwem Marynarki Wojennej, które podobno planowało zdjęcie go z dowództwa i internowanie załogi. Po remoncie ukończonym w sierpniu, z uwagi na zużycie, „Wilka” przesunięto do zadań szkoleniowych. Łącznie podczas 9 patroli bojowych przebył 9978 mil morskich.
Polskie okręty podwodne w bazie Plymouth w Wlk. Brytanii w 1944 r. Od prawej: ORP „Sokół”, „Dzik” (dwie brytyjskie jednostki typu U, przekazane Polskiej Marynarce Wojennej) oraz „Wilk” u burty niszczyciela ORP „Błyskawica”. W istocie jest to zdjęcie propagandowe, gdyż „Wilk” od dwóch lat był już całkowicie wycofany ze służby. Domena publiczna.
2 kwietnia 1942 r. został wycofany do rezerwy w Devonport i zakonserwowany. 28 września 1946 r. władze emigracyjne przekazały okręt Brytyjczykom, po czym pozostawał w Harwich.
Powojenne władze PRL były zainteresowane odzyskaniem okrętów dawnej PMW w Wlk. Brytanii, jednak w pierwszym rzędzie jednostek sprawnych, jak np. niszczyciel ORP „Błyskawica”. Komisja Polskiej Misji Wojskowej obejrzała „Wilka” w Harwich w maju 1947 r., uznając sprowadzenie znajdującego się w ruinie okrętu podwodnego do Polski za niecelowe. W tej sytuacji władze polskie proponowały wymianę „Wilka” na sprawny brytyjski okręt podwodny, lub „Wilka” i „Burzy” na nowoczesne niszczyciele eskortowe ORP „Ślązak” i „Krakowiak” (brytyjskie jednostki typu „Hunt”, udostępnione PMW w czasie wojny), lecz w ówczesnej sytuacji politycznej Brytyjczycy nie wyrazili na to zgody.
Ostatecznie „Wilk” został sprowadzony do Polski dopiero w październiku 1952 r. przez holownik PRO „Swarożyc”. W listopadzie udostępniono go zwiedzającym, z uwagi na swój stan techniczny i nieopłacalność remontu, został w 1954 r. skreślony z listy floty i złomowany.
Bliźniacze ORP „Ryś” i „Żbik” oraz ich załogi przez cały okres II Wojny Światowej pozostawały internowane w neutralnej Szwecji. W sierpniu 1945 r., po uznaniu przez rząd Szwecji PRL i rządu premiera Osóbki-Morawskiego, okręty przebazowano do Sztokholmu i w październiku wraz z innymi internowanymi polskimi jednostkami (okręt podwodny „Sęp”, szkolny żaglowiec „Dar Pomorza”, kuter Straży Granicznej „Batory”) przekazano nowym załogom przybyłym z Polski.
ORP „Ryś” w służbie Marynarki Wojennej PRL, na kiosku oznaczenie taktyczne B-12. Dni Morza w 1949 r. Domena publiczna.
Okręty 24 października przybyły do Gdyni i zostały wcielone w skład „nowej” Marynarki Wojennej, tworząc wraz z „Sępem” Dywizjon Okrętów Podwodnych. Jednak ich stan techniczny spowodował, że w 1946 r. zostały skierowane do stoczni w Gdyni. Remont, połączony z wymianą uzbrojenia i wyposażenia na sowieckie, trwał aż do 1949 r. Okręty otrzymały oznaczenia taktyczne B-12 („Ryś”) i B-13 („Żbik”). Pomimo remontu oba okręty podwodne mogły już pełnić jedynie rolę jednostek szkolnych, w 1953 r. stwierdzono znaczne zużyci mechanizmów i w 1955 r. oba okręty definitywnie wycofano ze służby, zostały złomowane w 1956 r.
Armata morska Bofors kal. 100 mm z okrętu podwodnego ORP „Żbik”, eksponat Muzeum Morskiego w Gdyni. Na licencji Wikimedia Commons.
M. O.