Krzysztof Kucharski: Opłata reprograficzna – rozmawiajmy o faktach

Tytułowy kolonializm i niemieckie wzorce
Autorka mija się z prawdą już w pierwszym zdaniu swojego tekstu, zadając pytanie „Dlaczego sprzęt komputerowy i RTV jest w Polsce wciąż droższy niż w Niemczech?”. Otóż nie jest droższy, o czym bardzo łatwo się przekonać zaglądając do ostatniego raportu Eurostatu. Wynika z niego, że elektronika w Polsce jest najtańsza w Europie (91% średniej ceny, w Niemczech 98%, we Francji 111 %).
Na poparcie swojej tezy przytacza dane z internetowych porównywarek cenowych. Takie narzędzia nie są wiarygodnym źródłem informacji. Mogą zawierać oferty realnie nieistniejące, oferty towarów niewiadomego pochodzenia i towarów promocyjnych (jak trafimy akurat na „dzień bez vat-u” w danym sklepie to będziemy ceny o 20 % niższe). Sprawdziliśmy przy pomocy podanych porównywarek ceny i wnioski są odwrotne do prezentowanych przez autorkę.
Autorka zarzuca polskim przedsiębiorcom zawyżanie cen. A jako wzór do naśladowania autorka przywołuje przedsiębiorców niemieckich, jako tych, którzy stosują niższe ceny. Rzeczywistość jest jednak odwrotna. Otóż autorka, pomija kluczowy dla porównywania cen fakt, iż w Polsce Vat na elektronikę wynosi 23 % a w Niemczech 19 %. Uwzględniając nawet obowiązującą w Niemczech opłatę reprograficzną, która wynosi ok. 1 %, to nadal obciążenie fiskalne elektroniki w Polsce jest o 3 % wyższe niż w Niemczech. Czyli przy tej samej cenie zakupu i marży importera cena w Polsce musi być wyższa niż w Niemczech, właśnie o te 3 %. Jednak ceny w Polsce są podobne, a bardzo często niższe niż w Niemczech. Polscy importerzy nie zawyżają cen, ale przeciwnie, oferują towary w cenie netto niższej niż w Niemczech aby, pomimo większego obciążenia fiskalnego, cena końcowa była taka sama lub nawet niższa niż w Niemczech. W tym kontekście teza autorki o rzekomym kolonializmie polskich przedsiębiorców jest wyjątkowo niesprawiedliwa i krzywdząca.
Zupełnie oderwane od rzeczywistości jest też twierdzenie autorki o niebotycznych, 60 % marżach producentów elektroniki. Tu należy opierać się na danych finansowych firm a nie na informacjach z amatorskiego bloga, dodatkowo źle odczytanych. Przede wszystkim jednak polski importer, który płaci opłatę reprograficzną, nie ma 60 % marży, tylko 100 razy mniej - 0,6 % marży netto.
Opłata reprograficzna – gdzie występuje, czym jest naprawdę i kogo obciąża?
Oczywiście nieprawdziwą informacją podaną przez autorkę jest ta, że „Stanowi ona respektowaną w olbrzymiej większości krajów świata rekompensatę. Tak się dzieje w większości krajów świata, ale okazuje się, że nie w Polsce!”. Tymczasem, jak wynika z raportu CISAC (Global Collections Report 2020) opłata ta jest pobierana w 31 krajach na 191. To jest 16 %. W olbrzymiej większości krajów ta opłata nie jest pobierana.
Równie nieprawdziwa jest informacja, iż „Mechanizm rekompensaty wynika z globalnej umowy producentów z artystami” Żadna taka umowa nie istnieje. Rekompensata wynika z Dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22.05.201r. Dyrektywa nie ma charakteru globalnego i jest adresowana wyłącznie do krajów UE.
Autorka sugeruje, że konsumenci mogą legalnie korzystać z utworów, co podnosi wartość rynkową urządzeń elektronicznych do tego używanych, a zatem i zyski producentów. I dlatego producenci i importerzy są zobowiązani dzielić się tym zyskiem z twórcami. I tak się dzieje wszędzie, tylko nie w Polsce. Tymczasem, zgodnie z Dyrektywą 2001/29/WE, opłata reprograficzna to nie jest żadne dzielenie się zyskiem przez producentów i importerów z twórcami, ale rekompensata za szkodę spowodowaną kopiowaniem utworów przez konsumentów w ramach tzw. dozwolonego użytku prywatnego (stąd inna nazwa tej opłaty, czyli „opłaty od czystych nośników”). Inaczej mówiąc, opłata reprograficzna obciąża konsumentów za to, że mają prawo do kopiowania zakupionych utworów. A po drugie opłata ta nie jest należna od producentów i importerów. Zobowiązane do uiszczania tej rekompensaty są osoby, które spowodowały szkodę, czyli konsumenci. Dyrektywa jedynie zezwala, aby pobór opłaty odbywał się w ten sposób, że płacą ją producenci i importerzy pod warunkiem, że mogą potem uzyskać jej zwrot od osób zobowiązanych, czyli od konsumentów. Jest to bardzo istotna różnica ze względu na toczącą się dyskusję, czy opłaty wpływają na cenę sprzętu czy też nie. Ta dyskusja jest bezprzedmiotowa, ponieważ ta opłata, bezpośrednio lub pośrednio, zawsze obciąża konsumentów.
W konsekwencji całkowicie fałszywy jest zarzut, że tylko w Polsce producenci i importerzy przerzucają swój obowiązek na nabywców sprzętu. W istocie oni niczego nie przerzucają. Płacąc opłatę, uiszczają rekompensatę za konsumentów i następnie odbierają ją sobie w cenie sprzętu. I tak czynią wszędzie, bo na tym opłata reprograficzna polega.
Nie dzielmy społeczeństwa fałszywą retoryką
Autorka zarzuca, że koncerny HiTech wprowadzają polskie społeczeństwo i rząd w błąd. Tylko, że ta sprawa w najmniejszym stopniu dotyczy międzynarodowych koncernów lecz przede wszystkim polskich przedsiębiorców i 100 tys. pracowników branży handlu elektroniką. A biorąc pod uwagę wszystkie wskazane wyżej nieścisłości, to osoby lobbujące za rozszerzeniem opłat wprowadzają w błąd. I to niestety skutecznie. Czego przykładem jest powtórzenie przez pana wicepremiera Glińskiego (22.06.2020r. w radiu RMF FM) nieprawdziwego, niesprawiedliwego i krzywdzącego zarzutu wobec polskich przedsiębiorców, że zawyżają ceny na rynku.
I to jest największy mankament omawianego materiału. Uczciwa dyskusja o opłacie reprograficznej powinna dotyczyć tego, jaka jest rzeczywista wielkość szkody artystów i w jaki sposób skutecznie tę szkodę zrekompensować. Tymczasem autorka odwraca uwagę czytelników od tego zagadnienia i kieruje ją na zupełnie nieistotne zagadnienia. Wysokość opłaty reprograficznej nie wynika ani z wielkości zysków producentów, ani z porównania z innymi krajami. Wyłącznym kryterium dla jej ustalenia jest wysokość szkody artystów. Autorka w swoim materiale zajmuje się wszystkim innym, tylko nie tym, odwołując się do fałszywych oskarżeń i płytkich emocji. To tylko dzieli. I z całą pewnością nie pomaga w rzeczowej dyskusji na temat opłaty reprograficznej i nie wzbogaca wiedzy społeczeństwa na ten temat. To nie jest dobre, ani dla społeczeństwa, ani dla rządu ani dla artystów.
Krzysztof Kucharski - autor jest radcą prawnym, członkiem zarządu „AB” S.A., polskiej firmy będącej największym w Europie Środkowo – Wschodniej importerem i dystrybutorem elektroniki