[Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.

Nie tylko z politycznego punktu widzenia Gałczyński wymyka się dziś jednoznacznym klasyfikacjom. Autor 'Zaczarowanej dorożki' był człowiekiem pełnym sprzeczności, ale też niezwykle zdolnym poetą. A po II WŚ awansował do miana piewcy Pomorza Zachodniego, o czym dziś często zapominamy.
 [Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.
/ Wikipedia domena publiczna
Na początku swojej pisarskiej kariery Konstanty Ildefons Gałczyński wyczerpywał wszelkie znamiona, które kwalifikowały go do miana 'poety wyklętego'. Jedną z jego ulubionych rozrywek było bowiem pokazywanie języka wszelkim literackim 'modom', które zawładnęły życiem kulturalnym II RP. A jednak te same cechy, które w przedwojennej Polsce pchały go do blichtru, położyły się cieniem na jego twórczości po 1945 r. Niezłomność, która przed 1939 r. nie pozwalała poecie ugiąć się przed bolszewicką zarazą, w PRL zmieniła się nagle w upartą wolę trwania w socrealizmie.
 
Gałczyński fascynował się językami, lokalnymi socjolektami i gwarami, miejskim zgiełkiem Warszawy. Przed II WŚ był związany m.in. z 'Kwadrygą' i poznańską 'Tęczą', choć wciąż wymykał się jednoznacznym ocenom, drwiąc z wszystkich tych pisarzy, którzy szukali akceptacji w grupach poetyckich. Gardził tanim naśladownictwem, choć w jego wczesnych tekstach trudno nie zauważyć humoru kojarzącego się z autorami 'Skamandra' oraz innych osób siedzących przy 'stoliku na piętrze'.
 
O ile jednak Skamandryci starali się oddzielić w swojej twórczości lirykę od satyry, Gałczyński właśnie w pomieszaniu tych gatunków osiągnął mistrzostwo. Jako klasyczny filolog potrafił nadać każdemu lapidarnemu zdarzeniu doskonałą kompozycję liryczną. Z pozoru nieskomplikowane wiersze o 'jarmarkach' i 'strzelnicach' zdradzały wpływy Horacego i Wergiliusza. W latach 30. poeta współpracował głównie z konserwatywnym tygodnikiem 'Prosto z mostu'. Czy jego poglądy były wówczas zbieżne z linią redakcyjną? Gałczyński był przede wszystkim zawodowym pisarzem, który zauważył, że tygodnik Stanisława Piaseckiego cieszył się wśród czytelników ogromnym popytem. No i czasem człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad poza dążeniem do zaszczytów i splendorów. 

"Lutnia w ręku i tłum wielbicieli - oto czego pragnął. Jak pragnęli dawni pieśniarze i poeci"
 
- pisze o nim Czesław Miłosz w 'Zniewolonym umyśle'.  
 
W latach 30. teksty Gałczyńskiego w coraz większym stopniu zdradzały niepokój związany z nadciągającymi kataklizmami. Poeta doskonale wiedział, o czym pisał. Jeszcze zanim zebrały się nad Wisłą szare chmury, Gałczyński przebywał na stanowisku attaché kulturalnego w Berlinie, gdzie w latach 1931-1933 z niepokojem obserwował poczynania rosnącej w siłę NSDAP. Natomiast już po II WŚ - zanotowawszy pobyty w Brukseli, Paryżu i Krakowie - mieszkał przez jakiś czas w (polskim już) Szczecinie, gdzie był świadkiem potężnych metamorfoz społecznych. I mimo że nad Odrą przebywał stosunkowo krótko, Gałczyński zapisał się w historii lokalnej jako piewca Pomorza Zachodniego. Ciekawe skądinąd, że wspomniane pobyty w Berlinie i Szczecinie oraz inne polsko-niemieckie epizody w jego biografii nie doczekały się dotąd żadnego monograficznego opracowania.
 
Tymczasem dwuletni pobyt w Berlinie okazał się dla Gałczyńskiego niezwykle płodny. Jego znakomity poemat 'Bal u Salomona', w którym rozpoznajemy ponurą sytuację polityczną w Polsce i Europie, zaczął kiełkować właśnie w stolicy Niemiec. Poza tym polski poeta był uważnym obserwatorem lokalnej bohemy artystycznej. I był oczywiście wysoce zaniepokojony, gdy na mapie niemieckiej metropolii zaczęły się pojawiać pierwsze 'brunatne' plamy. Ówczesną atmosferę przedwojennego Berlina wiernie oddaje jego (zapomniany już nieco) wiersz 'Inge Bartsch'.
 
Bartsch należała do zespołu kabaretu politycznego 'Katakumby' (Die Katakombe), który w połowie lat 30. stanął kością w gardle Hitlerowi. Znana aktorka stała się ofiarą przybierających na sile nagonek antysemickich. W 'Katakumbach' Gałczyński przebywał niemal codziennie, jako że lokal na Bellevuestrasse był jedną z ostatnich stref wolnego słowa, chroniących intelektualistów przed wylewającą się na stołeczne ulice nazistowską swołoczą. Berlin Gałczyńskiego jednocześnie fascynował i odpychał, a samobójstwo jego przyjaciółki Inge Bartsch, która nie potrafiła znieść 'nowej' rzeczywistości, stanowiło dlań kroplę przepełniającą kielich goryczy.
 
"Podejrzana o semityzm [...] aktorka nie wytrzymała w dusznych klamrach systemu"
 
- odnotował poeta.
 
Mimo coraz bardziej odczuwalnej stęchlizny politycznej Gałczyński nie ukrywał swojej życzliwości dla kultury niemieckiej, nawiedzając berlińskie biblioteki i studiując język Goethego. Lecz krótko po przejęciu władzy przez Hitlera, podminowanej wrogą propagandową zaciekłością, pisarz postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska w konsulacie RP, po czym w kwietniu 1933 r. powrócił do Polski. A także osławione Katakumby musiały niebawem zamknąć swoje wrota.
 
Po wojnie, spędzonej m.in. w Wilnie i Warszawie, Gałczyński zamieszkał na Pomorzu Zachodnim. W 1947 r. w ramach cyklu wyjazdów autorskich 42-letni poeta po raz pierwszy odwiedził Szczecin. Zaproszenie Gałczyńskiego do odrzańskiego grodu było częścią planu wojewody Leonarda Borkowicza, który chciał ożywić polskie życie kulturalne na Ziemiach Odzyskanych. Wielu znanych przedwojennych pisarzy mieszkało wówczas w urokliwych poniemieckich willach nad Jeziorem Głębokim. Gałczyński osiadł się wraz z rodziną w dzielnicy Pogodno, w gotowym do zagospodarowania domu przy ul. Skłodowskiej-Curie 17. Do dziś widnieje tam tabliczka informująca o pobycie twórcy 'Zielonej Gęsi'.
 
Poeta zachwycał się Szczecinem, jego zielenią, magnoliami oraz morskim klimatem. Po niepewnych latach nieustannych wyrzeczeń miesiące spędzone nad Odrą były dla niego okresem względnej stabilizacji.
 
"Ale jest jedna wśród dziewczyn, wietrzna i morska, ma takie niezwykłe imię: Polska. Na nią czekały usta. I dla niej chcę wierszem płonąć"
 
- czytamy w wierszu 'Spotkanie w Szczecinie'.
 
Pisarz był jednocześnie naocznym świadkiem ogromnych przemian społecznych, które dokonywały się w tym mieście. Sytuacja niemieckich Szczecinian, czekających wtedy przy Wałach Chrobrego na deportację, była zdaniem Gałczyńskiego sprawiedliwym wyrokiem, uzasadnionym wagą ich przewinień.
 
"Tutaj mój port, tu słońce mam na czole [...]. Dobrze mi tu. I wieje wiatr od Odry, odurzający i zwycięski jak nadzieja"
 
- pisze poeta.
 
Na początku czerwca 1948 r. Gałczyński przeszedł zawał i odtąd bywał często na badaniach w Warszawie, choć jeszcze do 1949 r. oficjalnie mieszkał w Szczecinie. I mimo że nad Odrą przebywał zaledwie kilkanaście miesięcy, rozwinął się na Pomorzu Zachodnim wokół niego niekwestionowany kult, skrzętnie pielęgnowany do dziś. Niektórzy historycy literatury sprowadzają go do przesadnego idealizowania okresu pionierskiego, w którym polscy mieszkańcy z zapałem przystąpili do repolonizacji Ziem Odzyskanych. Uważają, jakoby poeta był sztucznie naginany do roli 'szczecińskiego wieszcza'.
 
Prawda jest taka, że Gałczyński był nad Odrą niezwykle aktywny. Był choćby współzałożycielem istniejącego po dziś dzień Klubu 13 Muz. 'Pionierzy' dostrzegli w poecie początek nowej tradycji literackiej polskiego Szczecina, spajającej Kresy Zachodnie z resztą kraju. Pomóc miała w tym jego przedwojenna pisarska sława. Te pozytywne emocje schładza oczywiście wiedza o politycznej działalności Gałczyńskiego w PRL. Jego uległość wobec komunistycznych władz zaskakiwała i rozpalała gniew wielu patriotów. Przy czym polscy wyznawcy Lenina umiejętnie kusili znanych twórców rozdawaniem przywilejów, a Gałczyński był poetą, który nie potrafił pisać nie mając poklasku. Pragnął być podziwiany i natychmiast nagradzany aplauzem, niestety bez względu na to, jakie akurat powiewały sztandary.
 
Choć z drugiej strony właśnie w latach 1945-53 Gałczyński napisał kilka najpiękniejszych swoich utworów. Być może dlatego wielu Szczecinian jeszcze dziś wspomina go z zachwytem. Tak przynajmniej sobie ostatnio myślałem, kiedy krótko przed 115. rocznicą jego urodzin podziwiałem w jednym ze szczecińskich parków rzeźbę 'Zaczarowanej dorożki'.
 
Wojciech Osiński 
 

 

POLECANE
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO] z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO]

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób odniósł się do decyzji prezydenta Karola Nawrockiego. Prowadząca program Agnieszka Gozdyra stanowczo zareagowała, oceniając jego słowa jako przekroczenie granicy. Mimo wielu szans, Mazurenko nie zdecydował się na przeprosiny ani wycofanie słów skierowanych w stronę Prezydenta RP.

Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec gorące
Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec

Mechanizm tego upadku jest długofalowy i strukturalny. Niemcy nigdy nie stworzyły prawdziwego imperium zamorskiego. Zamiast uczynić świat kolonią Europy, Niemcy uczyniły kolonią samą Europę.

„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy z ostatniej chwili
„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy

Dziennikarze w Strefie Gazie są zabijani przez Izrael, by świat nie zobaczył rozgrywającego się tam horroru - pisze we wtorek „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki dziennik ocenia, że rząd Benjamina Netanjahu „prowadzi z nimi wojnę” i celowo pozbawia życia.

Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie

"Dziś dowiedzieliśmy się, że mój zastępca, Mateusz Fałkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Instytutu Pileckiego" – pisze w mediach społecznościowych sygnalistka Hanna Radziejowska, była kierownik berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.

Stać was jedynie na tanie manipulacje. Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X z ostatniej chwili
"Stać was jedynie na tanie manipulacje". Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X

W sieci doszło do gorącej wymiany zdań między wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Adamem Andruszkiewiczem, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszło o decyzję prezydenta Karola Nawrockiego, który zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy.

Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open z ostatniej chwili
Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem drugim polska tenisistka wygrała we wtorek z Kolumbijką Emilianą Arango 6:1, 6:2. Spotkanie trwało równo godzinę.

Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada z ostatniej chwili
Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada

Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Donald Tusk weźmie udział w środę w zwołanej przez prezydenta Karola Nawrockiego Radzie Gabinetowej. Jak dodał, premier zabierze głos w pierwszej części spotkania, otwartej dla mediów.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław planuje rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Istniejąca obecnie linia tramwajowa zakończona na pętli Księże Małe zostanie wydłużona o 2,3 km – aż do granicy administracyjnej miasta.

Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni Wiadomości
Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni

Do nietypowej akcji straży pożarnej doszło w miejscowości Szuminka (woj. lubelskie). Strażacy przez wiele godzin walczyli o życie konia, który wpadł do studni. 

Kryzys parlamentarny we Francji. Rząd Bayrou może upaść 8 września z ostatniej chwili
Kryzys parlamentarny we Francji. Rząd Bayrou może upaść 8 września

Minister sprawiedliwości Francji Gerald Darmanin powiedział we wtorek, że nie można wykluczyć możliwości rozwiązania parlamentu w razie upadku rządu premiera Francois Bayrou, któremu grozi fiasko podczas głosowania nad wotum zaufania w parlamencie 8 września.

REKLAMA

[Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.

Nie tylko z politycznego punktu widzenia Gałczyński wymyka się dziś jednoznacznym klasyfikacjom. Autor 'Zaczarowanej dorożki' był człowiekiem pełnym sprzeczności, ale też niezwykle zdolnym poetą. A po II WŚ awansował do miana piewcy Pomorza Zachodniego, o czym dziś często zapominamy.
 [Tylko u nas] Osiński: K. I. Gałczyński - Poeta wyklęty. Koniunkturalista. Szczecinianin z wyboru.
/ Wikipedia domena publiczna
Na początku swojej pisarskiej kariery Konstanty Ildefons Gałczyński wyczerpywał wszelkie znamiona, które kwalifikowały go do miana 'poety wyklętego'. Jedną z jego ulubionych rozrywek było bowiem pokazywanie języka wszelkim literackim 'modom', które zawładnęły życiem kulturalnym II RP. A jednak te same cechy, które w przedwojennej Polsce pchały go do blichtru, położyły się cieniem na jego twórczości po 1945 r. Niezłomność, która przed 1939 r. nie pozwalała poecie ugiąć się przed bolszewicką zarazą, w PRL zmieniła się nagle w upartą wolę trwania w socrealizmie.
 
Gałczyński fascynował się językami, lokalnymi socjolektami i gwarami, miejskim zgiełkiem Warszawy. Przed II WŚ był związany m.in. z 'Kwadrygą' i poznańską 'Tęczą', choć wciąż wymykał się jednoznacznym ocenom, drwiąc z wszystkich tych pisarzy, którzy szukali akceptacji w grupach poetyckich. Gardził tanim naśladownictwem, choć w jego wczesnych tekstach trudno nie zauważyć humoru kojarzącego się z autorami 'Skamandra' oraz innych osób siedzących przy 'stoliku na piętrze'.
 
O ile jednak Skamandryci starali się oddzielić w swojej twórczości lirykę od satyry, Gałczyński właśnie w pomieszaniu tych gatunków osiągnął mistrzostwo. Jako klasyczny filolog potrafił nadać każdemu lapidarnemu zdarzeniu doskonałą kompozycję liryczną. Z pozoru nieskomplikowane wiersze o 'jarmarkach' i 'strzelnicach' zdradzały wpływy Horacego i Wergiliusza. W latach 30. poeta współpracował głównie z konserwatywnym tygodnikiem 'Prosto z mostu'. Czy jego poglądy były wówczas zbieżne z linią redakcyjną? Gałczyński był przede wszystkim zawodowym pisarzem, który zauważył, że tygodnik Stanisława Piaseckiego cieszył się wśród czytelników ogromnym popytem. No i czasem człowiekiem pozbawionym jakichkolwiek zasad poza dążeniem do zaszczytów i splendorów. 

"Lutnia w ręku i tłum wielbicieli - oto czego pragnął. Jak pragnęli dawni pieśniarze i poeci"
 
- pisze o nim Czesław Miłosz w 'Zniewolonym umyśle'.  
 
W latach 30. teksty Gałczyńskiego w coraz większym stopniu zdradzały niepokój związany z nadciągającymi kataklizmami. Poeta doskonale wiedział, o czym pisał. Jeszcze zanim zebrały się nad Wisłą szare chmury, Gałczyński przebywał na stanowisku attaché kulturalnego w Berlinie, gdzie w latach 1931-1933 z niepokojem obserwował poczynania rosnącej w siłę NSDAP. Natomiast już po II WŚ - zanotowawszy pobyty w Brukseli, Paryżu i Krakowie - mieszkał przez jakiś czas w (polskim już) Szczecinie, gdzie był świadkiem potężnych metamorfoz społecznych. I mimo że nad Odrą przebywał stosunkowo krótko, Gałczyński zapisał się w historii lokalnej jako piewca Pomorza Zachodniego. Ciekawe skądinąd, że wspomniane pobyty w Berlinie i Szczecinie oraz inne polsko-niemieckie epizody w jego biografii nie doczekały się dotąd żadnego monograficznego opracowania.
 
Tymczasem dwuletni pobyt w Berlinie okazał się dla Gałczyńskiego niezwykle płodny. Jego znakomity poemat 'Bal u Salomona', w którym rozpoznajemy ponurą sytuację polityczną w Polsce i Europie, zaczął kiełkować właśnie w stolicy Niemiec. Poza tym polski poeta był uważnym obserwatorem lokalnej bohemy artystycznej. I był oczywiście wysoce zaniepokojony, gdy na mapie niemieckiej metropolii zaczęły się pojawiać pierwsze 'brunatne' plamy. Ówczesną atmosferę przedwojennego Berlina wiernie oddaje jego (zapomniany już nieco) wiersz 'Inge Bartsch'.
 
Bartsch należała do zespołu kabaretu politycznego 'Katakumby' (Die Katakombe), który w połowie lat 30. stanął kością w gardle Hitlerowi. Znana aktorka stała się ofiarą przybierających na sile nagonek antysemickich. W 'Katakumbach' Gałczyński przebywał niemal codziennie, jako że lokal na Bellevuestrasse był jedną z ostatnich stref wolnego słowa, chroniących intelektualistów przed wylewającą się na stołeczne ulice nazistowską swołoczą. Berlin Gałczyńskiego jednocześnie fascynował i odpychał, a samobójstwo jego przyjaciółki Inge Bartsch, która nie potrafiła znieść 'nowej' rzeczywistości, stanowiło dlań kroplę przepełniającą kielich goryczy.
 
"Podejrzana o semityzm [...] aktorka nie wytrzymała w dusznych klamrach systemu"
 
- odnotował poeta.
 
Mimo coraz bardziej odczuwalnej stęchlizny politycznej Gałczyński nie ukrywał swojej życzliwości dla kultury niemieckiej, nawiedzając berlińskie biblioteki i studiując język Goethego. Lecz krótko po przejęciu władzy przez Hitlera, podminowanej wrogą propagandową zaciekłością, pisarz postanowił zrezygnować ze swojego stanowiska w konsulacie RP, po czym w kwietniu 1933 r. powrócił do Polski. A także osławione Katakumby musiały niebawem zamknąć swoje wrota.
 
Po wojnie, spędzonej m.in. w Wilnie i Warszawie, Gałczyński zamieszkał na Pomorzu Zachodnim. W 1947 r. w ramach cyklu wyjazdów autorskich 42-letni poeta po raz pierwszy odwiedził Szczecin. Zaproszenie Gałczyńskiego do odrzańskiego grodu było częścią planu wojewody Leonarda Borkowicza, który chciał ożywić polskie życie kulturalne na Ziemiach Odzyskanych. Wielu znanych przedwojennych pisarzy mieszkało wówczas w urokliwych poniemieckich willach nad Jeziorem Głębokim. Gałczyński osiadł się wraz z rodziną w dzielnicy Pogodno, w gotowym do zagospodarowania domu przy ul. Skłodowskiej-Curie 17. Do dziś widnieje tam tabliczka informująca o pobycie twórcy 'Zielonej Gęsi'.
 
Poeta zachwycał się Szczecinem, jego zielenią, magnoliami oraz morskim klimatem. Po niepewnych latach nieustannych wyrzeczeń miesiące spędzone nad Odrą były dla niego okresem względnej stabilizacji.
 
"Ale jest jedna wśród dziewczyn, wietrzna i morska, ma takie niezwykłe imię: Polska. Na nią czekały usta. I dla niej chcę wierszem płonąć"
 
- czytamy w wierszu 'Spotkanie w Szczecinie'.
 
Pisarz był jednocześnie naocznym świadkiem ogromnych przemian społecznych, które dokonywały się w tym mieście. Sytuacja niemieckich Szczecinian, czekających wtedy przy Wałach Chrobrego na deportację, była zdaniem Gałczyńskiego sprawiedliwym wyrokiem, uzasadnionym wagą ich przewinień.
 
"Tutaj mój port, tu słońce mam na czole [...]. Dobrze mi tu. I wieje wiatr od Odry, odurzający i zwycięski jak nadzieja"
 
- pisze poeta.
 
Na początku czerwca 1948 r. Gałczyński przeszedł zawał i odtąd bywał często na badaniach w Warszawie, choć jeszcze do 1949 r. oficjalnie mieszkał w Szczecinie. I mimo że nad Odrą przebywał zaledwie kilkanaście miesięcy, rozwinął się na Pomorzu Zachodnim wokół niego niekwestionowany kult, skrzętnie pielęgnowany do dziś. Niektórzy historycy literatury sprowadzają go do przesadnego idealizowania okresu pionierskiego, w którym polscy mieszkańcy z zapałem przystąpili do repolonizacji Ziem Odzyskanych. Uważają, jakoby poeta był sztucznie naginany do roli 'szczecińskiego wieszcza'.
 
Prawda jest taka, że Gałczyński był nad Odrą niezwykle aktywny. Był choćby współzałożycielem istniejącego po dziś dzień Klubu 13 Muz. 'Pionierzy' dostrzegli w poecie początek nowej tradycji literackiej polskiego Szczecina, spajającej Kresy Zachodnie z resztą kraju. Pomóc miała w tym jego przedwojenna pisarska sława. Te pozytywne emocje schładza oczywiście wiedza o politycznej działalności Gałczyńskiego w PRL. Jego uległość wobec komunistycznych władz zaskakiwała i rozpalała gniew wielu patriotów. Przy czym polscy wyznawcy Lenina umiejętnie kusili znanych twórców rozdawaniem przywilejów, a Gałczyński był poetą, który nie potrafił pisać nie mając poklasku. Pragnął być podziwiany i natychmiast nagradzany aplauzem, niestety bez względu na to, jakie akurat powiewały sztandary.
 
Choć z drugiej strony właśnie w latach 1945-53 Gałczyński napisał kilka najpiękniejszych swoich utworów. Być może dlatego wielu Szczecinian jeszcze dziś wspomina go z zachwytem. Tak przynajmniej sobie ostatnio myślałem, kiedy krótko przed 115. rocznicą jego urodzin podziwiałem w jednym ze szczecińskich parków rzeźbę 'Zaczarowanej dorożki'.
 
Wojciech Osiński 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe