[Z Niemiec dla Tysol.pl] Osiński: "Fundusz Odbudowy UE" może być ukrytym narzędziem budowy "superpaństwa"

Koncepcja Funduszu Odbudowy UE ma jeszcze zostać doprecyzowana, choć już teraz budzi spore kontrowersje i rozgrzewa niemiecką publicystykę.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Osiński: "Fundusz Odbudowy UE" może być ukrytym narzędziem budowy "superpaństwa"
/ EPA/HENNING SCHACHT / POOL Dostawca: PAP/EPA.
W środę szefowa KE Ursula von der Leyen przedstawiła w Parlamencie Europejskim projekt Funduszu Odbudowy UE, o którym już kilka dni wcześniej mówili kanclerz Niemiec i prezydent Francji. Ten tzw. 'Recovery Instrument' ma się opierać na 750 mld euro (500 mld w dotacjach i 250 mld w kredytach), które KE pożyczy na  rynkach finansowych państw UE. Polska, której przypadnie ok. 64 mld euro, ma być 'czwartym co do wielkości beneficjentem' tegoż szumnie ogłoszonego 'nowego planu Marshalla'. Nic, tylko się cieszyć? Cóż, w prasie pobrzmiewają też głosy, które się wyłamują z euforii kreowanej przez 'euromędrków'.
 
Jeszcze nie wiemy do końca, jakimi warunkami będą obwarowane pieniądze czyniące z nas 'beneficjentów'. Konieczność skoordynowanych działań w celu odrobienia strat spowodowanych pandemią odczuwają od ok. trzech miesięcy wszystkie państwa Unii. Podkreślił to także w swoim ostatnim wywiadzie dla 'Frankfurter Allgemeine Zeitung' premier Mateusz Morawiecki. Choć też od początku istniały podejrzenia, że 'nowy plan Marshalla' może się okazać ponownym wbiciem klina między 'unijne mocarstwa' a kraje Europy Środkowej, wobec których pokusa sięgania po instrumenty dyscyplinujące jest coraz większa.
 
Teraz owe podejrzenia mogą się zamienić w pewność, bo niejasności jest co najmniej kilka. Zaproponowany przez Angelę Merkel i Emmanuela Macrona fundusz będzie oparty na bezzwrotnych grantach dla państw najmocniej dotkniętych pandemią Covid-19. Nie bez kozery premierzy Włoch i Hiszpanii, postraszeni perspektywą bankructwa, nie kryją obecnie swojego zadowolenia, domagając się od Brukseli jak najszybszej wypłaty dotacji. Bo właśnie o nie w ostatnich miesiącach walczyli. Kwoty wyrwane z kieszeni podatników przydały też skrzydeł popadającemu w samozachwyt Macronowi. Jako prezydent jednego z państw, które niegdyś współzakładało Unię, może dalej występować w roli 'europejskiego męża stanu', roszczącego sobie moralne prawo do przywództwa - mimo tego, że rzeczywista sytuacja nad Sekwaną winna poważnie zaburzyć jego poczucie pewności.
 
Francja jest dziś bowiem zaliczana do tych 'południowych' państw, które od lat nakłaniają Niemcy do większych inwestycji na rzecz scentralizowania Unii Europejskiej. Już jako minister gospodarki Macron wydzwaniał przeto do swojego niemieckiego odpowiednika Sigmara Gabriela (wówczas wicekanclerza) z zamiarem perswazji, aby przekonał swoją przełożoną do jego 'szczytnych' celów. Gospodarz Pałacu Elizejskiego może dziś wobec tego odnotować zwycięstwo, które jest mu potrzebne w obliczu coraz gorszych sondaży.
 
Tyle tylko, że inne państwa Unii patrzą na niemiecko-francuską inicjatywę już z nieco mniejszym zachwytem. Narzuca się wszakże podejrzenie, że koronakryzys jest swojego rodzaju 'zasłoną dymną', mającą pozwolić południowym krajom strefy euro rozwiązać problemy, które istniały już przed pandemią. Plany uwspólnotowienia unijnego systemu emisji długów budzą słuszne obawy m.in. w państwach, które nie należą do eurozony, a mimo to mają wyłożyć środki na jej ratowanie. Z rozdawnictwem 'bezzwrotnych' dotacji nie zgadzają się jednak też niektóre państwa, które do niej należą.
 
Swój sprzeciw wobec niemiecko-francuskiej koncepcji zgłosiła choćby tzw. 'czwórka oszczędnych' (w Madrycie i Rzymie nazywana z przekąsem 'czwórką skąpców'), czyli Austria, Dania, Holandia i Szwecja. Poważniejsze spory w UE toczą się więc obecnie na osi 'północ-południe', a nie między 'Zachodem' i 'Wschodem', postrzeganym dotąd przez 'silniejszych' w kategoriach 'skolonizowanej' strefy wpływu. Choć z drugiej strony trudno nazwać sąsiadującą z Włochami Austrię krajem stricte 'północnym'. Mamy tu więc do czynienia z rosnącym niezadowoleniem wielu państw członkowskich UE, co zresztą nie jest szczególnie zdumiewające. Bo też decyzja Berlina jest pod kilkoma względami przełomowa.
 
Dotychczas Niemcy uchodziły właściwie za przeciwnika upodmiotowienia Unii jako 'superpaństwa'. A przynajmniej taka była oficjalna linia w obozie rządzącej chadecji. Fundusz oparty na 'bezzwrotnych' grantach wywołał więc także spore poruszenie w samych Niemczech, nawet jeśli takie media jak 'Der Spiegel' znów próbują podtrzymać wrażenie, że 80 mln mieszkańców stoi murem za swoją 'Mutti'.
 

"Podobnie jak podczas kryzysu uchodźczego Merkel nie straciła swojej ogromnej popularności i znów odważyła się zerwać z wizerunkiem Niemca, który jest skąpy i nie chce pomagać. [...] W CDU nie widać oporu wobec jej decyzji, kanclerz znów odzyskała swój autorytet"

 
- zapewnia Veit Medick.
 
Pod hermetycznym przekazem wiodących mediów narasta jednak ogólne niezadowolenie. Dziś już coraz trudniej ukryć, że rząd federalny odbiega od paradygmatów, które sam ongiś ustanowił. Niektórzy niemieccy publicyści słusznie się zastanawiają, czy przytaczane przez eurokratów nostalgiczne historyczne hasła jak 'plan Marshalla' czy 'Recovery' są w ogóle adekwatne do zaistniałej sytuacji.
 

"Koronawirus nie zniszczył ani jednej fabryki czy ulicy. Użycie terminu 'program odbudowy' jest zatem zwykłym oszustwem. Tu chodzi wyłącznie o zaspokojenie apetytów na subwencje"

 
- przekonuje konserwatywny publicysta Roland Springer.
 

"Plany Merkel i Macrona nie służą interesom całej Europy. Zapłacą za nie m.in. niemieccy podatnicy. Też bym chciał otrzymać taki kredyt. Ja konsumuję, ty płacisz. Od razu wydałbym pieniądze na nową willę i nawet z niczego nie musiałbym się tłumaczyć. To przecież problem 'kredytodawcy' a nie mój"

 
- ironizuje niemiecki dziennikarz.
 
Nie brakuje zresztą w Niemczech osób, które zarzucają Merkel łamanie Traktatu z Maastricht, wykluczającego uruchamianie podobnych mechanizmów. No ale czasy się zmieniły - rząd RFN jest dziś najeżony wyznawcami socjalizmu. Wicekanclerz Olaf Scholz przyznał ostatnio na łamach tygodnika 'Die Zeit', jakoby dostrzegł w koronakryzysie tzw. 'moment Hamiltona', czyli 'okazję do przyspieszonej integracji' UE, mówiąc wprost o 'Stanach Zjednoczonych Europy'. Polityk SPD powołuje się na Alexandra Hamiltona, pierwszego ministra finansów USA oraz twórcy dolara, który na końcu XVIII w. scentralizował amerykański system bankowy, co było jednym z państwotwórczych 'kamieni węgielnych' dzisiejszych Stanów Zjednoczonych.
 

"W ramach głębszej integracji UE wspólny system emisji długów nie powinien być już tematem tabu. Alexander Hamilton w podobny sposób scentralizował USA"

 
- przekonuje minister finansów RFN.
 
Nie zgadza się z nim były prezes monachijskiego instytutu IFO, prof. Hans-Werner Sinn.
 

"Scholz powołuje się na Hamiltona. Ten historyczny patos jest mu potrzebny, aby przykryć fakt, że KE zwyczajnie nie ma prawa do centralizacji systemu zadłużenia. Już abstrahując od tego, że ta historyczna analogia jest niefortunna. Reforma fiskalna Hamiltona pogorszyła sytuację na rynku finansowym i w 1830 r. wtrąciła USA w głęboką depresję. Minister finansów nie scalił państwa, lecz doprowadził do jego erozji. Po wojnie secesyjnej kolejni przywódcy Stanów wyciągnęli wnioski z jego błędów, wracając do modelu decentralizacji systemu długów. Aby usprawiedliwić własne błędy, Unia wzoruje się więc na błędach ojców-założycieli USA"

 
- wyjaśnia wybitny niemiecki ekonomista w swoim ostatnim komentarzu dla 'FAZ'.
 
W Unii dochodzi więc do jednego z najgorszych scenariuszy: zamiast zastanowić się nad pytaniem, dlaczego po Brexicie teraz już nawet inne bogate państwa UE ruszają do ataku przeciwko zakusom Berlina i Paryża, urzędnicy w Brukseli dalej zagłuszają problemy hałaśliwymi wezwaniami do jeszcze ściślejszej integracji. Dyskusja, jaką sprowokował Scholz swoimi bujdami o 'momencie Hamiltona', dzieli zresztą też Wielką Koalicję, nawet jeśli jej główni aktorzy starają się w mediach rozproszyć wiszącą w powietrzu kłótnię.
 
Kiedy przewodniczący Bundestagu i poprzednik Scholza na stanowisku szefa resortu finansów Wolfgang Schäuble został zapytany przez dziennikarzy 'Welt am Sonntag', co sądzi o kontrowersyjnych słowach swojego następcy, odrzekł tyleż wyraźnie co dyplomatycznie:
 

"Z moich ust nikt takich słów nie usłyszy. Na razie 'Stany Zjednoczone Europy' są marzeniem nieziszczalnym"

 
Ramy Funduszu Odbudowy zostaną doprecyzowane na czerwcowym szczycie UE, choć już teraz można się spodziewać, że dla państw naszego regionu mogą być niezadowalające. Jednym z tematów będzie bowiem powiązanie wypłat z przestrzeganiem 'zasad państwa prawa'. A tu, jak wiemy, nieoficjalny dyrektoriat Unii Europejskiej stosuje swoje własne 'interpretacje', które jesteśmy zobowiązani 'uszanować'. Zawieszanie wypłat dokonywałoby się na wniosek KE, do którego uchylenia Polska musiałaby zebrać głosy co najmniej 15 z 27 państw członkowskich. Cóż, rosnąca władza komisarzy jednych pokrzepi, a innych przywoła do porządku.
 
Szkoda tylko, że domaga się tego również polska opozycja, która piórami i ustami swoich europosłów szuka od lat sposobu na zdestabilizowanie sytuacji we własnej ojczyźnie. Każde wyproszone strofowanie Polski przez Unię przyjmują oni niczym wyróżnienie, wręcz godne uwzględnienia w CV, choćby za cenę nieodwracalnych szkód dla państwa polskiego. Swoją 'totalną bezprogramowość' zastępują lepieniem fake-newsów o 'zagrożeniu demokracji' oraz prymitywnymi memami, drukowanymi w tygodnikach, które chcą uchodzić za 'poważne'.
 
I tak po kolejnych potokach bezmyślnych słów pani Sylwii Spurek jak na zawołanie popłynęło ze Strasburga oburzenie, jakoby Polska znów 'szła na zwarcie z Unią Europejską'. A bo co? Że niby niemieckie i francuskie sądy też zatrudniają zawodowych polityków? Pycha nie pozwala na szerszą perspektywę. Zachód myśli o nas często jeszcze w kategoriach, które odmalował w jednym ze swoich utworów raper Peja:
 

"Zrozum chłopaczku, to zupełnie inna liga. Najpierw musisz nas dogonić, by móc się z nami ścigać".

 
Wojciech Osiński

 

POLECANE
Robert Lewandowski rezygnuje z gry w reprezentacji Polski z ostatniej chwili
Robert Lewandowski rezygnuje z gry w reprezentacji Polski

W niedzielę tuż po godz. 21 PZPN przekazał, że Robert Lewandowski nie będzie już kapitanem reprezentacji Polski. Chwilę potem napastnik poinformował, że rezygnuje z gry w reprezentacji.

Lewandowski traci opaskę kapitana. Szokująca decyzja z ostatniej chwili
Lewandowski traci opaskę kapitana. Szokująca decyzja

Decyzją selekcjonera Michała Probierza nowym kapitanem reprezentacji Polski został Piotr Zieliński – poinformował Polski Związek Piłki Nożnej.

Makabryczne odkrycie w Tarnowie. Trwają działania policji z ostatniej chwili
Makabryczne odkrycie w Tarnowie. Trwają działania policji

W niedzielę po południu w mieszkaniu przy ul. Krzyskiej w Tarnowie odnaleziono zwłoki młodej kobiety.

Wicenaczelna GW: Nawrocki wygrał wybory. Giertych to troll z ostatniej chwili
Wicenaczelna "GW": Nawrocki wygrał wybory. Giertych to troll

– Karol Nawrocki wygrał wybory prezydenckie (...) Donald Tusk słusznie tonuje te emocje, dlatego że ma w swoich szeregach trolli internetowych jak np. Roman Giertych, którzy zupełnie niepotrzebnie te emocje podsycają – powiedziała wicenaczelna "Gazety Wyborczej" Aleksandra Sobczak.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Burze, porywisty wiatr i przelotne opady – pogoda w Polsce będzie zmienna. We wtorek zrobi się cieplej, ale deszcz nie odpuści w wielu regionach.

Pałac Buckingham. Pilny komunikat księcia Williama z ostatniej chwili
Pałac Buckingham. Pilny komunikat księcia Williama

Książę William wzywa światowych liderów do pilnej ochrony oceanów na przededniu szczytu ONZ.

Pomyłka w komisji wyborczej. W poniedziałek posiedzenie PKW z ostatniej chwili
Pomyłka w komisji wyborczej. W poniedziałek posiedzenie PKW

W poniedziałek odbędzie się posiedzenie Państwowej Komisji Wyborczej dot. wpisów błędnych liczb głosów w protokółach niektórych Obwodowych Komisji Wyborczych – poinformował członek PKW Ryszard Kalisz.

Ten hit wraca z drugim sezonem. TVN szuka nowych uczestników Wiadomości
Ten hit wraca z drugim sezonem. TVN szuka nowych uczestników

Nowy teleturniej TVN-u, który zadebiutował na antenie w maju, okazał się strzałem w dziesiątkę. „The Floor” zdobył ogromną popularność już od pierwszych odcinków, a teraz stacja oficjalnie potwierdziła: że powstanie drugi sezon. Ruszył już nabór dla chętnych, którzy chcieliby zmierzyć się z innymi uczestnikami i zawalczyć o 100 tys. złotych.

Brutalny atak nożownika w Niemczech z ostatniej chwili
Brutalny atak nożownika w Niemczech

Jedna osoba została ciężko ranna podczas ataku nożownika w sobotę późnym wieczorem w jednym z supermarketów w Berlinie. Jak poinformowała w niedzielę rano policja, sprawca ataku, 40-letni mężczyzna, został aresztowany.

Tylko tak unikniemy niebezpieczeństwa. Ważny komunikat GOPR Wiadomości
"Tylko tak unikniemy niebezpieczeństwa". Ważny komunikat GOPR

IMGW wydało w niedzielę ostrzeżenie II stopnia przed burzami na południu Podkarpacia, m.in. mogą pojawić się w Bieszczadach. Obserwujmy prognozy i patrzmy w niebo, tylko w ten sposób unikniemy niebezpieczeństwa – powiedział PAP ratownik bieszczadzkiej grupy GOPR Zdzisław Dębicki.

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Osiński: "Fundusz Odbudowy UE" może być ukrytym narzędziem budowy "superpaństwa"

Koncepcja Funduszu Odbudowy UE ma jeszcze zostać doprecyzowana, choć już teraz budzi spore kontrowersje i rozgrzewa niemiecką publicystykę.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Osiński: "Fundusz Odbudowy UE" może być ukrytym narzędziem budowy "superpaństwa"
/ EPA/HENNING SCHACHT / POOL Dostawca: PAP/EPA.
W środę szefowa KE Ursula von der Leyen przedstawiła w Parlamencie Europejskim projekt Funduszu Odbudowy UE, o którym już kilka dni wcześniej mówili kanclerz Niemiec i prezydent Francji. Ten tzw. 'Recovery Instrument' ma się opierać na 750 mld euro (500 mld w dotacjach i 250 mld w kredytach), które KE pożyczy na  rynkach finansowych państw UE. Polska, której przypadnie ok. 64 mld euro, ma być 'czwartym co do wielkości beneficjentem' tegoż szumnie ogłoszonego 'nowego planu Marshalla'. Nic, tylko się cieszyć? Cóż, w prasie pobrzmiewają też głosy, które się wyłamują z euforii kreowanej przez 'euromędrków'.
 
Jeszcze nie wiemy do końca, jakimi warunkami będą obwarowane pieniądze czyniące z nas 'beneficjentów'. Konieczność skoordynowanych działań w celu odrobienia strat spowodowanych pandemią odczuwają od ok. trzech miesięcy wszystkie państwa Unii. Podkreślił to także w swoim ostatnim wywiadzie dla 'Frankfurter Allgemeine Zeitung' premier Mateusz Morawiecki. Choć też od początku istniały podejrzenia, że 'nowy plan Marshalla' może się okazać ponownym wbiciem klina między 'unijne mocarstwa' a kraje Europy Środkowej, wobec których pokusa sięgania po instrumenty dyscyplinujące jest coraz większa.
 
Teraz owe podejrzenia mogą się zamienić w pewność, bo niejasności jest co najmniej kilka. Zaproponowany przez Angelę Merkel i Emmanuela Macrona fundusz będzie oparty na bezzwrotnych grantach dla państw najmocniej dotkniętych pandemią Covid-19. Nie bez kozery premierzy Włoch i Hiszpanii, postraszeni perspektywą bankructwa, nie kryją obecnie swojego zadowolenia, domagając się od Brukseli jak najszybszej wypłaty dotacji. Bo właśnie o nie w ostatnich miesiącach walczyli. Kwoty wyrwane z kieszeni podatników przydały też skrzydeł popadającemu w samozachwyt Macronowi. Jako prezydent jednego z państw, które niegdyś współzakładało Unię, może dalej występować w roli 'europejskiego męża stanu', roszczącego sobie moralne prawo do przywództwa - mimo tego, że rzeczywista sytuacja nad Sekwaną winna poważnie zaburzyć jego poczucie pewności.
 
Francja jest dziś bowiem zaliczana do tych 'południowych' państw, które od lat nakłaniają Niemcy do większych inwestycji na rzecz scentralizowania Unii Europejskiej. Już jako minister gospodarki Macron wydzwaniał przeto do swojego niemieckiego odpowiednika Sigmara Gabriela (wówczas wicekanclerza) z zamiarem perswazji, aby przekonał swoją przełożoną do jego 'szczytnych' celów. Gospodarz Pałacu Elizejskiego może dziś wobec tego odnotować zwycięstwo, które jest mu potrzebne w obliczu coraz gorszych sondaży.
 
Tyle tylko, że inne państwa Unii patrzą na niemiecko-francuską inicjatywę już z nieco mniejszym zachwytem. Narzuca się wszakże podejrzenie, że koronakryzys jest swojego rodzaju 'zasłoną dymną', mającą pozwolić południowym krajom strefy euro rozwiązać problemy, które istniały już przed pandemią. Plany uwspólnotowienia unijnego systemu emisji długów budzą słuszne obawy m.in. w państwach, które nie należą do eurozony, a mimo to mają wyłożyć środki na jej ratowanie. Z rozdawnictwem 'bezzwrotnych' dotacji nie zgadzają się jednak też niektóre państwa, które do niej należą.
 
Swój sprzeciw wobec niemiecko-francuskiej koncepcji zgłosiła choćby tzw. 'czwórka oszczędnych' (w Madrycie i Rzymie nazywana z przekąsem 'czwórką skąpców'), czyli Austria, Dania, Holandia i Szwecja. Poważniejsze spory w UE toczą się więc obecnie na osi 'północ-południe', a nie między 'Zachodem' i 'Wschodem', postrzeganym dotąd przez 'silniejszych' w kategoriach 'skolonizowanej' strefy wpływu. Choć z drugiej strony trudno nazwać sąsiadującą z Włochami Austrię krajem stricte 'północnym'. Mamy tu więc do czynienia z rosnącym niezadowoleniem wielu państw członkowskich UE, co zresztą nie jest szczególnie zdumiewające. Bo też decyzja Berlina jest pod kilkoma względami przełomowa.
 
Dotychczas Niemcy uchodziły właściwie za przeciwnika upodmiotowienia Unii jako 'superpaństwa'. A przynajmniej taka była oficjalna linia w obozie rządzącej chadecji. Fundusz oparty na 'bezzwrotnych' grantach wywołał więc także spore poruszenie w samych Niemczech, nawet jeśli takie media jak 'Der Spiegel' znów próbują podtrzymać wrażenie, że 80 mln mieszkańców stoi murem za swoją 'Mutti'.
 

"Podobnie jak podczas kryzysu uchodźczego Merkel nie straciła swojej ogromnej popularności i znów odważyła się zerwać z wizerunkiem Niemca, który jest skąpy i nie chce pomagać. [...] W CDU nie widać oporu wobec jej decyzji, kanclerz znów odzyskała swój autorytet"

 
- zapewnia Veit Medick.
 
Pod hermetycznym przekazem wiodących mediów narasta jednak ogólne niezadowolenie. Dziś już coraz trudniej ukryć, że rząd federalny odbiega od paradygmatów, które sam ongiś ustanowił. Niektórzy niemieccy publicyści słusznie się zastanawiają, czy przytaczane przez eurokratów nostalgiczne historyczne hasła jak 'plan Marshalla' czy 'Recovery' są w ogóle adekwatne do zaistniałej sytuacji.
 

"Koronawirus nie zniszczył ani jednej fabryki czy ulicy. Użycie terminu 'program odbudowy' jest zatem zwykłym oszustwem. Tu chodzi wyłącznie o zaspokojenie apetytów na subwencje"

 
- przekonuje konserwatywny publicysta Roland Springer.
 

"Plany Merkel i Macrona nie służą interesom całej Europy. Zapłacą za nie m.in. niemieccy podatnicy. Też bym chciał otrzymać taki kredyt. Ja konsumuję, ty płacisz. Od razu wydałbym pieniądze na nową willę i nawet z niczego nie musiałbym się tłumaczyć. To przecież problem 'kredytodawcy' a nie mój"

 
- ironizuje niemiecki dziennikarz.
 
Nie brakuje zresztą w Niemczech osób, które zarzucają Merkel łamanie Traktatu z Maastricht, wykluczającego uruchamianie podobnych mechanizmów. No ale czasy się zmieniły - rząd RFN jest dziś najeżony wyznawcami socjalizmu. Wicekanclerz Olaf Scholz przyznał ostatnio na łamach tygodnika 'Die Zeit', jakoby dostrzegł w koronakryzysie tzw. 'moment Hamiltona', czyli 'okazję do przyspieszonej integracji' UE, mówiąc wprost o 'Stanach Zjednoczonych Europy'. Polityk SPD powołuje się na Alexandra Hamiltona, pierwszego ministra finansów USA oraz twórcy dolara, który na końcu XVIII w. scentralizował amerykański system bankowy, co było jednym z państwotwórczych 'kamieni węgielnych' dzisiejszych Stanów Zjednoczonych.
 

"W ramach głębszej integracji UE wspólny system emisji długów nie powinien być już tematem tabu. Alexander Hamilton w podobny sposób scentralizował USA"

 
- przekonuje minister finansów RFN.
 
Nie zgadza się z nim były prezes monachijskiego instytutu IFO, prof. Hans-Werner Sinn.
 

"Scholz powołuje się na Hamiltona. Ten historyczny patos jest mu potrzebny, aby przykryć fakt, że KE zwyczajnie nie ma prawa do centralizacji systemu zadłużenia. Już abstrahując od tego, że ta historyczna analogia jest niefortunna. Reforma fiskalna Hamiltona pogorszyła sytuację na rynku finansowym i w 1830 r. wtrąciła USA w głęboką depresję. Minister finansów nie scalił państwa, lecz doprowadził do jego erozji. Po wojnie secesyjnej kolejni przywódcy Stanów wyciągnęli wnioski z jego błędów, wracając do modelu decentralizacji systemu długów. Aby usprawiedliwić własne błędy, Unia wzoruje się więc na błędach ojców-założycieli USA"

 
- wyjaśnia wybitny niemiecki ekonomista w swoim ostatnim komentarzu dla 'FAZ'.
 
W Unii dochodzi więc do jednego z najgorszych scenariuszy: zamiast zastanowić się nad pytaniem, dlaczego po Brexicie teraz już nawet inne bogate państwa UE ruszają do ataku przeciwko zakusom Berlina i Paryża, urzędnicy w Brukseli dalej zagłuszają problemy hałaśliwymi wezwaniami do jeszcze ściślejszej integracji. Dyskusja, jaką sprowokował Scholz swoimi bujdami o 'momencie Hamiltona', dzieli zresztą też Wielką Koalicję, nawet jeśli jej główni aktorzy starają się w mediach rozproszyć wiszącą w powietrzu kłótnię.
 
Kiedy przewodniczący Bundestagu i poprzednik Scholza na stanowisku szefa resortu finansów Wolfgang Schäuble został zapytany przez dziennikarzy 'Welt am Sonntag', co sądzi o kontrowersyjnych słowach swojego następcy, odrzekł tyleż wyraźnie co dyplomatycznie:
 

"Z moich ust nikt takich słów nie usłyszy. Na razie 'Stany Zjednoczone Europy' są marzeniem nieziszczalnym"

 
Ramy Funduszu Odbudowy zostaną doprecyzowane na czerwcowym szczycie UE, choć już teraz można się spodziewać, że dla państw naszego regionu mogą być niezadowalające. Jednym z tematów będzie bowiem powiązanie wypłat z przestrzeganiem 'zasad państwa prawa'. A tu, jak wiemy, nieoficjalny dyrektoriat Unii Europejskiej stosuje swoje własne 'interpretacje', które jesteśmy zobowiązani 'uszanować'. Zawieszanie wypłat dokonywałoby się na wniosek KE, do którego uchylenia Polska musiałaby zebrać głosy co najmniej 15 z 27 państw członkowskich. Cóż, rosnąca władza komisarzy jednych pokrzepi, a innych przywoła do porządku.
 
Szkoda tylko, że domaga się tego również polska opozycja, która piórami i ustami swoich europosłów szuka od lat sposobu na zdestabilizowanie sytuacji we własnej ojczyźnie. Każde wyproszone strofowanie Polski przez Unię przyjmują oni niczym wyróżnienie, wręcz godne uwzględnienia w CV, choćby za cenę nieodwracalnych szkód dla państwa polskiego. Swoją 'totalną bezprogramowość' zastępują lepieniem fake-newsów o 'zagrożeniu demokracji' oraz prymitywnymi memami, drukowanymi w tygodnikach, które chcą uchodzić za 'poważne'.
 
I tak po kolejnych potokach bezmyślnych słów pani Sylwii Spurek jak na zawołanie popłynęło ze Strasburga oburzenie, jakoby Polska znów 'szła na zwarcie z Unią Europejską'. A bo co? Że niby niemieckie i francuskie sądy też zatrudniają zawodowych polityków? Pycha nie pozwala na szerszą perspektywę. Zachód myśli o nas często jeszcze w kategoriach, które odmalował w jednym ze swoich utworów raper Peja:
 

"Zrozum chłopaczku, to zupełnie inna liga. Najpierw musisz nas dogonić, by móc się z nami ścigać".

 
Wojciech Osiński


 

Polecane
Emerytury
Stażowe