[TYLKO U NAS] Jakub Pacan: Trzaskowski kłopotem lewicy
Przykro o tym mówić, ale ostatni akcent tych długich czterech miesięcy poniżenia i walki o zachowanie twarzy pani wicemarszałek kolejny raz obnażyła komunikacyjną klęskę swojej formacji. - Polityk musi być odważny, musi myśleć o ludziach i mieć odwagę mówić nawet najtrudniejsze rzeczy. Nie chcę, żeby moje obciążenia przechodziły na całą partię – ja tę odpowiedzialność biorę na siebie – oświadczyła Kidawa-Błońska. Przyznała tym samym, że najważniejszy jest dla niej los partii, odchodzi, by dalej nie pogrążać własnego ugrupowania. Jak ta deklaracja ma się wobec zarzutów posyłanych przez nią w stronę prezydenta Andrzeja Dudy, dla którego, jak mówiła "legitymacja partyjna ważniejsza niż konstytucja"?
Niestety koleżanki i koledzy też nie pomagają jej odejść w spokoju. W TVP Info poseł PO mówił o „moralnym zwycięstwie” Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a Izabela Leszczyna mówi, że Polacy nie dorośli do takiej kandydatki i „nie rzuca się pereł przed wieprze”.
Sposób zamiany kandydatki pokazuje po raz kolejny, jak kończy się mit Platforma jako partii mającej sprawne kadry. Wybór między urzędującym prezydentem Warszawy, a Radosławem Sikorskim pokazuje wewnętrzną dekompozycję tej formacji i dramatyczny brak kandydatów, którzy mogliby sprostać reszcie rywali.
Następcą Kidawy-Błońskiej został Rafał Trzaskowski. Tym samy wraca temat oczyszczalni ścieków "Czajka", bo konkurencja do znudzenia będzie przypominać jego bezradność z tamtego czasu i zapewnienia, że nas wszystkim panuje.
Rafał Trzaskowski nie tyle będzie kłopotem dla Andrzeja Dudy, co znowu dla swojej partii, bo Polska to nie Warszawa i przy takim prowadzeniu kampanii jak to miało miejsce w stolicy, Trzaskowski ma przed sobą realna perspektywę sięgnięcia poziomu swojej poprzedniczki. Ale jego kandydatura oznacza też wyzwanie dla lewicy. Prezydent Warszawy jest przedstawicielem lewicy kulturowej z dużych miast. To polityk pewnego liberalnego stylu życia. Bardzo podobną tożsamość ideologiczną prezentuje Robert Biedroń, choć on jest bardziej radykalny. Wybór Trzaskowskiego oznacza spowolnienie przepływów lewicowego elektoratu z PO do SLD, ale też zaognienie walki właśnie z lewicą. Postawienie na Trzaskowskiego zmusza Roberta Biedronia, a może jeszcze bardziej Włodzimierza Czarzastego do zmiany strategii.
W obozie opozycji bój nie toczy się o prezydenturę, lecz o pozycję w polskim systemie partyjnym po wyborach prezydenckich. Bo najważniejsze dzisiaj pytanie dla opozycji nie dotyczy osoby prezydenta, tutaj karty są raczej rozdane, lecz ich pozycja „po”. Za chwilę bój o prezydenturę w obozie opozycji może się stać prestiżową walką między PO i SLD o to, który kandydat uzyska więcej głosów poparcia wśród lewicowego i wielkomiejskiego elektoratu, a to w jakiś sposób będzie określało pozycję partii opozycyjnych po wyborach.
Swoją drogą ciekawe czy Rafał Trzaskowski też będzie atakował urzędującego prezydenta za związki z PiS. Jeśli tak, to znaczy, że w sztabie krucho z logiką, bo wybrała go własna partia polityczna, w siedzibie partii i na posiedzeniu rady krajowej partii.