[Tylko u nas] Marek Budzisz: Po demonstracjach w Moskwie. Zastanawia milczenie Paryża i Berlina.

Po sobotnich demonstracjach, jakie miały miejsce w Moskwie trwa teraz szczególnego rodzaju licytacja między przedstawicielami „organów porządku” a reprezentantami organizacji obrony praw człowieka, w tym i afiliowanych przy rosyjskiej władzy.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Po demonstracjach w Moskwie. Zastanawia milczenie Paryża i Berlina.
/ screen YouTube
Ci pierwsi argumentują, że zatrzymano niewiele ponad 1000 osób, podczas gdy aktywiści społeczni mówią, że prawidłową jest liczba 1388. Gdyby potwierdziła się ta ostatnia liczba, to oznaczałoby to, że mieliśmy do czynienia z największą falą aresztowań w rosyjskiej stolicy licząc od 1993 roku, kiedy to w trakcie bójek klubów kibica, skala zatrzymań była większa. Podobnie nie ma zgodności co do tego jak liczne były zgromadzenia, którym przeciwdziałały siły porządkowe. Oficjalnie uczestniczyło w nich 3,5 tysiąca osób, dziennikarze z rozmaitych, wcale nie opozycyjnych gazet, piszą o 6 tysiącach a nawet 20 tysiącach protestujących. Te problemy z rachunkami w pewnym stopniu związane są z faktem, że siły porządkowe za wszelką cenę starały się nie dopuścić do wiecu przed moskiewskim merostwem, do którego wezwała opozycja, po to aby wywierać presję, która być może doprowadzi do zarejestrowania jej kandydatów chcących uczestniczyć w jesiennych wyborach do rady miasta.

Opozycjoniści zebrali wymaganą liczbę podpisów, ale nie przeszli ich weryfikacji, zresztą tajnej, do której reprezentujący kandydujących obserwatorzy nie mają dostępu. Jak podnosili przedstawiciele komitetów wyborczych to „sprawdzenie” było czystą fikcją, bo biorąc pod uwagę czas jaki na tę czynność poświęcono i liczbę poddanych weryfikacji podpisów, to wychodziło po kilka sekund na jeden z nich. Nikt chyba nie będzie zaskoczony informacją, że kandydaci obozu władzy nie mieli podobnych problemów i szybko zostali zarejestrowani. Później opozycjoniści wezwali tych, którzy podpisali ich listy poparcia aby zgłaszali się ponownie, po to, aby jeszcze raz potwierdzić, że podpisali listy. I wówczas okazało się, że w co najmniej kilkunastu przypadkach, piszą o tym związane z opozycją portale, władze uznały, że osoby, które podpisały listy nie istnieją, a oni żyją, mieszkają w okręgu i nadal popierają kandydującego opozycjonistę. Dlatego wiece odbywały się pod hasłem „my istniejemy”. To jeszcze bardziej nadwątliło zaufanie do procedur rejestracji kandydatów. Wielu Rosjan, niekoniecznie związanych z opozycją, pyta oficjalnie jaki jest sens tych weryfikacji, skoro ostatecznie to wyborcy mają zdecydować, kto ma ich reprezentować.

Ale mimo licznych protestów, najpierw formalnych odwołań a potem ulicznych demonstracji, z których największą była ta sprzed tygodnia, bo zgromadziła nawet według oficjalnych informacji 20 tys. osób, władze nie chcą dopuścić opozycjonistów do wyborów. W ubiegłą sobotę, odmiennie niźli tydzień wcześniej, kiedy najwyraźniej ktoś w Moskwie przespał sprawę i demonstracja okazała się najliczniejszą od czasów słynnych protestów na Placu Błotnym, władze się zorganizowały, ściągnęły ogromne siły i postanowiły nie dopuścić do tego aby demonstracja była liczną. Najpierw, w dzień poprzedzający, wiec przeprowadzono szereg rewizji w domach moskiewskich opozycjonistów, potem następnego dnia, prewencyjnie ich aresztowano a okolice moskiewskiego merostwa szczelnie odgrodzono kordonami Gwardii Narodowej, tak aby Moskwiczanie nie mogli zgromadzić się na wiecu. Zresztą władze teraz twierdzą, że to wcale nie byli mieszkańcy rosyjskiej stolicy, bo większość zatrzymanych to przyjezdni, z krajów bałtyckich, czy z guberni smoleńskiej. Wiadomo, albo Bałtowie, albo Białorusini, chcieli ingerować w moskiewskie wybory. Aresztowano też ponownie Aleksandra Nawalnego, który zaraz po tym, jak poinformowano, trafił do szpitala z oznakami „silnej reakcji alergicznej”. Jego lekarze, którym udało się na chwilę tylko zobaczyć z rosyjskim opozycjonistą, twierdzą, że Nawalny nigdy nie cierpiał na alergię i to co zauważyli, zanim nie zostali wyprowadzeni ze szpitala, jest bardzo niepokojące, bo może świadczyć o tym, że został zatruty jakimś nieznanym środkiem chemicznym. Po doświadczeniach z Litwinienką i Skripalem brzmi to groźnie. Lekarze są szczególnie zaniepokojeni stanem wzroku Nawalnego. A przypomnijmy, że dwa lata temu, po tym jak został oblany przez „nieznanego sprawcę” substancją chemiczną przynajmniej jedno jego oko było poważnie zagrożone.

Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, że trzeba odnotować, jak w Rosji wygląda przestrzeganie zasad demokracji. Równie istotny jest brak reakcji na to samozwańczych obrońców standardów demokracji i praworządności – Niemiec i Francji, na to co się wydarzyło w Moskwie, przynajmniej jeśli idzie o reakcję oficjalną. Z wyrazami zaniepokojenia wystąpiła Komisja Europejska, stosowne oświadczenie sformułował nasz MSZ. To co się wydarzyło i nadal dzieje w rosyjskiej stolicy uznać trzeba za skutek polityki Paryża i Berlina, polegającej na zmniejszani presji na Moskwę i stopniowego wycofywania się z polityki sprzeciwu wobec rosyjskich porządków. Przywrócenie pełni praw rosyjskiej delegacji do Rady Europy, właśnie w wyniku działań tego tandemu, było jednym z przejawów takiej polityki, ale przejawem nie jedynym. Z Francji w ubiegłym tygodniu napłynęła wypowiedź prezydenta Macrona, już po tym jak opozycjoniści zostali wykluczeni z wyborów, że „Rosji nie można izolować” i Paryż, który obecnie kieruje pracami grupy G 7 chciał będzie doprowadzić do sytuacji aby Moskwa mogła do niej wrócić. Przypomnijmy, że została z niej wyrzucona po aneksji Krymu i wywołaniu wojny w Donbasie. Niemcy, i była to osobista decyzja kanclerz Merkel, wznowiły tzw. dialog petersburski, którego spotkanie odbyło się 18 lipca w Bonn. Tenże „dialog” również został zamrożony po 2014 roku. W byłej stolicy Republiki Federalnej wystąpił szef rosyjskiego MSZ-u Ławrow, który m.in. wezwał Francję i Niemcy aby te kierowały się w swej polityce własnymi interesami a nie zgubną, jego zdaniem, oraz przestarzałą ideą „transatlantyckiej solidarności”. Oprócz tych wezwań do zerwania aliansu ze Stanami Zjednoczonymi Ławrow po raz kolejny przedstawił, w niedługim 10 minutowym wystąpieniu, rosyjską narracje na temat tego co spowodowało wojnę w Donbasie. Przedstawiciele niemieckiej elity gospodarczej i rządu, musieli po raz kolejny wysłuchać opowieści, którą Aleksandr Morozow, wybitny rosyjski socjolog zmuszony przez władze do emigracji określił mianem „steku kłamstw”. Ale co ciekawe wystąpienie Ławrowa nagrodzone zostało przez zgromadzonych brawami. Można to oczywiście uznać za lekcję realpolityki, bo przecież w tle majaczą perspektywy miliardowych kontraktów z Kremlem, ale można też, i ja wole takie określenie, postawę taką nazwać mianem Himalajów hipokryzji. Ale to dobrowolne odejście Berlina i Paryża od polityki opartej na wartościach na rzecz business as usual ma też swoje perspektywiczne, potencjalnie bardzo groźne, konsekwencje. Bo jeżeli przestaną nas w Europie łączyć wyznawane zasady a jedynie interesy, to w dobie globalizacji, kiedy każdy współpracuje z każdym, może okazać się, że lepsze interesy robi się z kimś innym, niekoniecznie znajdującym się na naszym kontynencie, np. ze Stanami Zjednoczonymi. Co wówczas będzie spoiwem Unii?

Marek Budzisz

 

POLECANE
Wir polarny uderzy w Polskę już w listopadzie. Nadchodzi pierwszy atak zimy Wiadomości
Wir polarny uderzy w Polskę już w listopadzie. Nadchodzi pierwszy atak zimy

W drugiej połowie listopada do Polski zacznie spływać arktyczne powietrze, które przyniesie pierwsze tej jesieni intensywne ochłodzenie i lokalne opady śniegu. Z prognoz wynika, że w niektórych regionach temperatura może spaść nawet do -10°C.

Pentagon przedstawił Trumpowi plany ataku na Wenezuelę. Decyzja jeszcze nie zapadła pilne
Pentagon przedstawił Trumpowi plany ataku na Wenezuelę. Decyzja jeszcze nie zapadła

Najwyżsi rangą przedstawiciele Pentagonu przekazali prezydentowi propozycje możliwych działań wobec Wenezueli, w tym uderzeń na lądzie w najbliższych dniach. Jak informuje CBS, ostateczna decyzja w tej sprawie nie została jeszcze podjęta.

Koniec ideologii gender w sporcie? tylko u nas
Koniec ideologii gender w sporcie?

Każdy chyba pamięta, jakim szokiem było dopuszczenie transseksualistów do startu w kobiecych kategoriach sportowych. Wiele jednak od tego momentu się zmieniło i Komitet Olimpijski zakaże prawdopodobnie udziału mężczyzn w żeńskich kategoriach.

Bild: Wstydliwa dysfunkcja seksualna Hitlera Wiadomości
Bild: Wstydliwa dysfunkcja seksualna Hitlera

Blisko 80 lat po śmierci Adolfa Hitlera naukowcy potwierdzili autentyczność próbki jego DNA, pobranej z sofy w bunkrze, gdzie popełnił samobójstwo. Analiza ujawniła zaskakujące wyniki dotyczące zdrowia dyktatora – oraz ostatecznie rozwiała wątpliwości co do jego pochodzenia.

Tusk atakuje Karola Nawrockiego po Marszu Niepodległości. Jest odpowiedź rzecznika prezydenta pilne
Tusk atakuje Karola Nawrockiego po Marszu Niepodległości. Jest odpowiedź rzecznika prezydenta

Donald Tusk ostro skrytykował udział prezydenta Karola Nawrockiego w Marszu Niepodległości. Wpis szefa rządu błyskawicznie spotkał się z ripostą rzecznika prezydenta, Rafała Leśkiewicza.

Kanadyjscy fizycy pokazali reaktor zimnej fuzji. Czy to faktycznie „Święty Graal czystej energii”? Wiadomości
Kanadyjscy fizycy pokazali reaktor zimnej fuzji. Czy to faktycznie „Święty Graal czystej energii”?

Kanadyjski zespół naukowców zaprezentował prototyp reaktora zimnej fuzji, który według badaczy może wytwarzać czystą energię w temperaturach zbliżonych do pokojowych – bez promieniowania i odpadów jądrowych. Jak podaje portal Engineering Facts, to osiągnięcie może całkowicie zmienić światowy sektor energetyczny.

Wielki Bu zatrzymany i przesłuchany. Znany freak-fighter nie przyznał się do winy z ostatniej chwili
"Wielki Bu" zatrzymany i przesłuchany. Znany freak-fighter nie przyznał się do winy

Patryk M., znany jako "Wielki Bu", został doprowadzony dzisiaj po południu do lubelskiego wydziału Prokuratury Krajowej, gdzie usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i kradzieży. Nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.

Zaduszki Kresowe 2025 w Warszawie. Oddajmy hołd Polakom pomordowanym na Wschodzie pilne
Zaduszki Kresowe 2025 w Warszawie. Oddajmy hołd Polakom pomordowanym na Wschodzie

Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć” serdecznie zaprasza na Zaduszki Kresowe, czyli doroczny wieczór pamięci o Polakach poległych i pomordowanych na Wschodzie. Wydarzeniu patronuje m.in. tysol.pl.

Hennig-Kloska: Park Dolnej Odry to priorytet. W związku z wetem zapowiada alternatywne rozwiązania z ostatniej chwili
Hennig-Kloska: "Park Dolnej Odry to priorytet". W związku z wetem zapowiada "alternatywne rozwiązania"

Minister klimatu Paulina Hennig-Kloska nie rezygnuje z pomysłu utworzenia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, mimo że prezydent Karol Nawrocki zawetował ustawę. Resort zapowiada alternatywne rozwiązania, choć mieszkańcy regionu obawiają się utraty możliwości rozwoju i ograniczeń gospodarczych.

Jedna trzecia Niemców żąda ponownego przeliczenia głosów oddanych w wyborach federalnych z ostatniej chwili
Jedna trzecia Niemców żąda ponownego przeliczenia głosów oddanych w wyborach federalnych

Jak poinformował portal European Conservative, ponad jedna trzecia obywateli Niemiec domaga się ponownego przeliczenia głosów w wyborach federalnych.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Po demonstracjach w Moskwie. Zastanawia milczenie Paryża i Berlina.

Po sobotnich demonstracjach, jakie miały miejsce w Moskwie trwa teraz szczególnego rodzaju licytacja między przedstawicielami „organów porządku” a reprezentantami organizacji obrony praw człowieka, w tym i afiliowanych przy rosyjskiej władzy.
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Po demonstracjach w Moskwie. Zastanawia milczenie Paryża i Berlina.
/ screen YouTube
Ci pierwsi argumentują, że zatrzymano niewiele ponad 1000 osób, podczas gdy aktywiści społeczni mówią, że prawidłową jest liczba 1388. Gdyby potwierdziła się ta ostatnia liczba, to oznaczałoby to, że mieliśmy do czynienia z największą falą aresztowań w rosyjskiej stolicy licząc od 1993 roku, kiedy to w trakcie bójek klubów kibica, skala zatrzymań była większa. Podobnie nie ma zgodności co do tego jak liczne były zgromadzenia, którym przeciwdziałały siły porządkowe. Oficjalnie uczestniczyło w nich 3,5 tysiąca osób, dziennikarze z rozmaitych, wcale nie opozycyjnych gazet, piszą o 6 tysiącach a nawet 20 tysiącach protestujących. Te problemy z rachunkami w pewnym stopniu związane są z faktem, że siły porządkowe za wszelką cenę starały się nie dopuścić do wiecu przed moskiewskim merostwem, do którego wezwała opozycja, po to aby wywierać presję, która być może doprowadzi do zarejestrowania jej kandydatów chcących uczestniczyć w jesiennych wyborach do rady miasta.

Opozycjoniści zebrali wymaganą liczbę podpisów, ale nie przeszli ich weryfikacji, zresztą tajnej, do której reprezentujący kandydujących obserwatorzy nie mają dostępu. Jak podnosili przedstawiciele komitetów wyborczych to „sprawdzenie” było czystą fikcją, bo biorąc pod uwagę czas jaki na tę czynność poświęcono i liczbę poddanych weryfikacji podpisów, to wychodziło po kilka sekund na jeden z nich. Nikt chyba nie będzie zaskoczony informacją, że kandydaci obozu władzy nie mieli podobnych problemów i szybko zostali zarejestrowani. Później opozycjoniści wezwali tych, którzy podpisali ich listy poparcia aby zgłaszali się ponownie, po to, aby jeszcze raz potwierdzić, że podpisali listy. I wówczas okazało się, że w co najmniej kilkunastu przypadkach, piszą o tym związane z opozycją portale, władze uznały, że osoby, które podpisały listy nie istnieją, a oni żyją, mieszkają w okręgu i nadal popierają kandydującego opozycjonistę. Dlatego wiece odbywały się pod hasłem „my istniejemy”. To jeszcze bardziej nadwątliło zaufanie do procedur rejestracji kandydatów. Wielu Rosjan, niekoniecznie związanych z opozycją, pyta oficjalnie jaki jest sens tych weryfikacji, skoro ostatecznie to wyborcy mają zdecydować, kto ma ich reprezentować.

Ale mimo licznych protestów, najpierw formalnych odwołań a potem ulicznych demonstracji, z których największą była ta sprzed tygodnia, bo zgromadziła nawet według oficjalnych informacji 20 tys. osób, władze nie chcą dopuścić opozycjonistów do wyborów. W ubiegłą sobotę, odmiennie niźli tydzień wcześniej, kiedy najwyraźniej ktoś w Moskwie przespał sprawę i demonstracja okazała się najliczniejszą od czasów słynnych protestów na Placu Błotnym, władze się zorganizowały, ściągnęły ogromne siły i postanowiły nie dopuścić do tego aby demonstracja była liczną. Najpierw, w dzień poprzedzający, wiec przeprowadzono szereg rewizji w domach moskiewskich opozycjonistów, potem następnego dnia, prewencyjnie ich aresztowano a okolice moskiewskiego merostwa szczelnie odgrodzono kordonami Gwardii Narodowej, tak aby Moskwiczanie nie mogli zgromadzić się na wiecu. Zresztą władze teraz twierdzą, że to wcale nie byli mieszkańcy rosyjskiej stolicy, bo większość zatrzymanych to przyjezdni, z krajów bałtyckich, czy z guberni smoleńskiej. Wiadomo, albo Bałtowie, albo Białorusini, chcieli ingerować w moskiewskie wybory. Aresztowano też ponownie Aleksandra Nawalnego, który zaraz po tym, jak poinformowano, trafił do szpitala z oznakami „silnej reakcji alergicznej”. Jego lekarze, którym udało się na chwilę tylko zobaczyć z rosyjskim opozycjonistą, twierdzą, że Nawalny nigdy nie cierpiał na alergię i to co zauważyli, zanim nie zostali wyprowadzeni ze szpitala, jest bardzo niepokojące, bo może świadczyć o tym, że został zatruty jakimś nieznanym środkiem chemicznym. Po doświadczeniach z Litwinienką i Skripalem brzmi to groźnie. Lekarze są szczególnie zaniepokojeni stanem wzroku Nawalnego. A przypomnijmy, że dwa lata temu, po tym jak został oblany przez „nieznanego sprawcę” substancją chemiczną przynajmniej jedno jego oko było poważnie zagrożone.

Piszę o tym wszystkim nie tylko dlatego, że trzeba odnotować, jak w Rosji wygląda przestrzeganie zasad demokracji. Równie istotny jest brak reakcji na to samozwańczych obrońców standardów demokracji i praworządności – Niemiec i Francji, na to co się wydarzyło w Moskwie, przynajmniej jeśli idzie o reakcję oficjalną. Z wyrazami zaniepokojenia wystąpiła Komisja Europejska, stosowne oświadczenie sformułował nasz MSZ. To co się wydarzyło i nadal dzieje w rosyjskiej stolicy uznać trzeba za skutek polityki Paryża i Berlina, polegającej na zmniejszani presji na Moskwę i stopniowego wycofywania się z polityki sprzeciwu wobec rosyjskich porządków. Przywrócenie pełni praw rosyjskiej delegacji do Rady Europy, właśnie w wyniku działań tego tandemu, było jednym z przejawów takiej polityki, ale przejawem nie jedynym. Z Francji w ubiegłym tygodniu napłynęła wypowiedź prezydenta Macrona, już po tym jak opozycjoniści zostali wykluczeni z wyborów, że „Rosji nie można izolować” i Paryż, który obecnie kieruje pracami grupy G 7 chciał będzie doprowadzić do sytuacji aby Moskwa mogła do niej wrócić. Przypomnijmy, że została z niej wyrzucona po aneksji Krymu i wywołaniu wojny w Donbasie. Niemcy, i była to osobista decyzja kanclerz Merkel, wznowiły tzw. dialog petersburski, którego spotkanie odbyło się 18 lipca w Bonn. Tenże „dialog” również został zamrożony po 2014 roku. W byłej stolicy Republiki Federalnej wystąpił szef rosyjskiego MSZ-u Ławrow, który m.in. wezwał Francję i Niemcy aby te kierowały się w swej polityce własnymi interesami a nie zgubną, jego zdaniem, oraz przestarzałą ideą „transatlantyckiej solidarności”. Oprócz tych wezwań do zerwania aliansu ze Stanami Zjednoczonymi Ławrow po raz kolejny przedstawił, w niedługim 10 minutowym wystąpieniu, rosyjską narracje na temat tego co spowodowało wojnę w Donbasie. Przedstawiciele niemieckiej elity gospodarczej i rządu, musieli po raz kolejny wysłuchać opowieści, którą Aleksandr Morozow, wybitny rosyjski socjolog zmuszony przez władze do emigracji określił mianem „steku kłamstw”. Ale co ciekawe wystąpienie Ławrowa nagrodzone zostało przez zgromadzonych brawami. Można to oczywiście uznać za lekcję realpolityki, bo przecież w tle majaczą perspektywy miliardowych kontraktów z Kremlem, ale można też, i ja wole takie określenie, postawę taką nazwać mianem Himalajów hipokryzji. Ale to dobrowolne odejście Berlina i Paryża od polityki opartej na wartościach na rzecz business as usual ma też swoje perspektywiczne, potencjalnie bardzo groźne, konsekwencje. Bo jeżeli przestaną nas w Europie łączyć wyznawane zasady a jedynie interesy, to w dobie globalizacji, kiedy każdy współpracuje z każdym, może okazać się, że lepsze interesy robi się z kimś innym, niekoniecznie znajdującym się na naszym kontynencie, np. ze Stanami Zjednoczonymi. Co wówczas będzie spoiwem Unii?

Marek Budzisz


 

Polecane
Emerytury
Stażowe