W Świdniku pokonano barierę strachu

Choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha św. i wszyscy postępowali jednakowo, czyli powstrzymali się od pracy – mówi przewodniczący Lubelskiej Solidarności Marian Król, uczestnik strajków w WSK Świdnik z lipca 1980 r. w rozmowie z Tomaszem Kupczykiem.
 W Świdniku pokonano barierę strachu
/ Fot. Tomasz Kupczyk
Tomasz Kupczyk. W tym roku świętujemy 39. rocznicę wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980. Jak Pan wspomina tamte wydarzenia?

Marian Król. Żyliśmy w systemie, który był nieludzki i blokował jakikolwiek rozwój człowieka. Trzeba było podjąć działania niebezpieczne, ponieważ nikt nie przewidywał, jaka będzie odpowiedź władzy totalitarnej. Nie było gwarancji, że siły reżimowe nie wkroczą na teren zakładu pracy. Jak zwykle młodzież doprowadza do rewolucji, ja też wtedy byłem młody i podjęliśmy decyzję, aby zatrzymać produkcję. Barierę strachu pokonano i wszyscy myśleli, jak długo nie pracować, aby coś się zmieniło na lepsze.
To była pozytywna decyzja. Gdyby trzeba było to i dziś bym ją powtórzył. To było w moim życiu jedno z najważniejszych wydarzeń. Kolejne miesiące „Solidarności” były już inne. W sierpniu 1980 r. przypuszczaliśmy, że władza w jakiś sposób próbuje rozwiązać problem przez dialog, a nie jak poprzednio, za pomocą pałowania i strzelania. Śp. Anna Walentynowicz pisała w swojej książce, że w lipcu niemożliwy był jednoczesny strajk na Wybrzeżu, ze względu na panujący tam jeszcze strach.

TK. Czy rzeczywiście w WSK Świdnik poszło tylko o kotleta, który drastycznie zdrożał?

MK. To był jeden z pretekstów. Już tydzień wcześniej była propozycja zatrzymania zakładu. Warto przypomnieć, że w czerwcu 1980 r. spontanicznie załoga powstrzymała się od pracy w filii WSK w Tomaszowie Lubelskim. Napięta sytuacja była w całym kraju. Jednak takie strajki były krótkie. Natomiast w Świdniku ówczesny dyrektor zakładu zaproponował aby nie używać słowa strajk, w obawie przed interwencją. Mówiło się o przestoju w pracy.   

TK. Dlaczego strajki w Świdniku należy uznać za przełomowe?

MK. Nie było ofiar wśród załogi. Pierwszy raz strajk został wygrany - podpisano porozumienie między rządem PRL a pracownikami. To był sygnał do podejmowania strajku w kolejnych zakładach pracy w Lublinie i województwie. Trzeba podkreślić, że wtedy więcej ludzi i zakładów strajkowało na Lubelszczyźnie niż w sierpniu na Wybrzeżu. Mówi się, że u nas strajkowało jedynie 50 tys. osób, tak wynika raportu wysłanego przez I sekretarza KW PZPR do Warszawy. Oczywiste jest, że prawdy on nie podawał. Ja uważam, że ta liczba jest co najmniej o połowę zaniżona. Sama logika wskazuje, że 150 zakładów, które podjęły strajki, miały ogromną liczbę pracowników.

TK. Jaki był wkład papieża Polaka w rozwój wydarzeń?

MK. Zawsze podkreślam, że wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową był impulsem do działania. Polacy poczuli swoją wartość, mieli świadomość skąd pochodzą. Dzięki I pielgrzymce Jana Pawła II do Ojczyzny ludzie mogli się policzyć. Okazało się, że jest bardzo dużo osób, którzy podzielają te same poglądy i wartości. Pobytowi papieża w Polsce towarzyszyło miliony Polaków. Wszyscy przekonali się, że można rozmawiać z sąsiadami i kolegami. Wcześniej było zastraszenie, ponieważ każda wypowiedź mogła być doniesiona do władzy, a to wiązało się z represjami. Była więź i poczucie wspólnoty chrześcijańskiej. To był fundament i oparcie dla całego strajku. W trudnych sytuacjach, np. tak jak podczas świdnickiego protestu, kiedy na różne sposoby usiłowano spacyfikować strajk, załogę podnosiło na duchu śpiewanie kościelnych pieśni.
Okazało się, że do strajku przystąpiły osoby, które miały legitymacje PZPR, a wtedy było ich w WSK ponad 30 proc.

TK. Strajkujący, w odróżnieniu od poprzednich wystąpień robotniczych po raz pierwszy nie wyszli na ulice. Jaki miało to wpływ na przebieg strajku?

MK. Dzięki temu nie doszło do interwencji. Jednak na terenie zakładu próbowano również spacyfikować w sposób pokojowy bunt. Były blokowane wyjścia z hal, telefony wyłączono. Władzy zależało na tym, aby nie było komunikacji i łączności.
Wyjątkowe było to, że choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha św. i wszyscy postępowali jednakowo czyli powstrzymali się od pracy.

TK. Dlaczego w Pana ocenie władze nie pacyfikowały strajku?

MK. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek przez pewien czas był na Zachodzie i wiedział, że tam sprawy społeczne załatwia się inaczej. Ponadto naczelnicy Służb Bezpieczeństwa nie byli ludźmi z tytułami po trzymiesięcznym kursie, ale mieli lepsze wykształcenie. Oni też szukali rozwiązań stosowanych w świecie cywilizowanym czyli rozpoczynali od dialogu, co nie oznacza, że zamierzali zrezygnować ze sprawowania władzy. Na Lubelszczyźnie strajki wygasły niejako same, poprzez wysłanie ludzi na kilkudniowe urlopy.

TK.  „Stąd ruszyła lawina”, w Świdniku podpisano pierwsze porozumienie między rządem PRL a robotnikami. Dlaczego w ogólnopolskim przekazie mało się mówi o tych wydarzeniach?

MK. Nie mówi się o tym, ponieważ prym Gdańska byłby przyćmiony, dlatego Lech Wałęsa nigdy do Świdnika nie chciał przyjechać, niechętnie też pojawiał się na Lubelszczyźnie. Usiłował sobie przypisać zwycięstwo.

TK. Jaki wkład mają kolejarze w wydarzenia Lubelskiego Lipca 1980?

MK. Dla przeciętnego lublinianina najważniejszy był strajk MPK. Wtedy wszyscy zauważyli, że muszą sprawy załatwiać przemieszczając się na piechotę, a samochodów było bardzo mało. Strajk kolejarzy miał inne znaczenie. Zanim PKP strajkowało, kolejarze zamieszczali napisy na wagonach, że Lublin strajkuje. Wydarzenia na koleii nie różniły się od pozostałych strajków. Tak samo, jak pierwszy etap strajku na Wybrzeżu, nie różnił się od wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980.  Były też postulaty socjalne z żądaniami o charakterze politycznym.

TK. Niektórzy twierdzą, że zaczęło się wszystko w WSK w Tomaszowie Lubelskim 26 czerwca 1980 r. Proszę się ustosunkować do tej tezy.

MK. Poznański Czerwiec ‘56, Grudzień ‘70, czy Czerwiec ’76 to były etapy doprowadzające do powstania Solidarności w 1980 r. Społeczeństwo dojrzewało, a finał działań spowodował, że w sierpniu była atmosfera do utworzenia blisko 10 milionowej Solidarności.

TK. Jako mieszkaniec Świdnika czuje Pan dumę, że właśnie tam miały miejsce ważne tak wydarzenia?

MK. To było doniosłe wydarzenie. Dokonała się bezkrwawa rewolucja. System totalitarny został zastąpiony demokracją i żyjemy dziś w wolnej i niepodległej Ojczyźnie. To, jak zagospodarowujemy te dobra, to jest odrębny temat.

TK. Jaka powinna być ranga wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980?

MK. Uważam, że ranga powinna być na równi z wydarzeniami, które legły u podstaw powstania NSZZ „Solidarność”, np. Radomski Czerwiec 1976, strajki na Śląsku i Wybrzeżu.  

TK. W zeszłym roku jedna ze szkół podstawowych otrzymała imię Lubelskiego Lipca 1980. Czy będą kolejne inicjatywy, których celem będzie upamiętnienie tych historycznych wydarzeń?

MK. Naszym marzeniem jest, aby lotnisko w Lublinie miało imię Lubelskiego Lipca 1980. Zobaczymy - życie jest pełne niespodzianek.

Dziękuję za rozmowę.

 

POLECANE
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej” z ostatniej chwili
„Systemy antydronowe zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej”

Dziennikarz Polsatu Michał Stela poinformował na platformie X, że szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, iż systemy antydronowe dla Polski zostaną zakupione w ramach Pilnej Potrzeby Operacyjnej. 

Nie żyje ceniony aktor i fotograf Wiadomości
Nie żyje ceniony aktor i fotograf

Nie żyje Brad Everett Young, ceniony fotograf gwiazd i aktor. Mężczyzna zginął tragicznie w wieku 46 lat. Do wypadku doszło 14 września późnym wieczorem na autostradzie w Kalifornii.

Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł z ostatniej chwili
Trump: Putin naprawdę mnie zawiódł

– Myślałem, że wojna na Ukrainie będzie najłatwiejsza do rozwiązania, ze względu na moje relacje z Władimirem Putinem, ale Putin naprawdę mnie zawiódł – oświadczył w czwartek prezydent USA Donald Trump podczas wspólnej konferencji prasowej z brytyjskim premierem Keirem Starmerem.

Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców Trójmiasta

W najbliższych dniach Gdynia i Gdańsk włączą się w międzynarodową akcję „Sprzątanie Świata”. Łącznie w obu miastach udział weźmie około 10 tys. osób. W tym roku Sopot zrezygnował z organizacji swojego wydarzenia.

Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę Wiadomości
Tragiczny wypadek na Warmii i Mazurach. Nie żyją kierowca i niemowlę

W czwartek rano w Górowie Iławeckim (woj. warmińsko-mazurskie) doszło do dramatycznego wypadku drogowego. Nissan na angielskich numerach rejestracyjnych uderzył w drzewo. Zginął 30-letni kierowca oraz trzymiesięczne dziecko.

Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia z ostatniej chwili
Żona prezydenta Francji musi udowadniać, że jest kobietą. Chce pokazać zdjęcia

Emmanuel i Brigitte Macron przedstawią przed amerykańskim sądem dowody, iż żona prezydenta urodziła się jako kobieta. Para pozwała prawicową amerykańską influencerkę Candace Owens , która uparcie twierdzi, że Brigitte Macron jest mężczyzną - poinformował w czwartek portal BBC, powołując się na adwokata Macronów.

Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos z ostatniej chwili
Dojdzie do spotkania Sikorski-Nawrocki? Marcin Przydacz zabiera głos

Do spotkania szefa MSZ Radosława Sikorskiego i prezydenta Karola Nawrockiego dojdzie, jeżeli będzie reakcja na wnioski i oczekiwania prezydenta - przekazał w czwartek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz.

Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Wiceprezydent Warszawy rezygnuje. Jest oświadczenie

Wiceprezydent Warszawy Jacek Wiśnicki zrezygnował ze stanowiska. Jak powiedział w rozmowie z PAP, powodem jest wycofanie przez prezydenta Warszawy projektu wprowadzenia nocnej prohibicji na terenie całego miasta i zastąpienie go propozycją pilotażowego wdrożenia prohibicji na terenie Śródmieścia i Pragi-Północ.

Polska w G20. Jest komunikat chińskiego MSZ z ostatniej chwili
Polska w G20. Jest komunikat chińskiego MSZ

– Chiny są „otwarte” na dyskusję o przyjęciu nowych członków do G20 – oświadczył w czwartek rzecznik chińskiego MSZ w odpowiedzi na pytanie PAP dotyczące doniesień na temat deklaracji w sprawie Polski złożonej przez szefa resortu dyplomacji Wanga Yi podczas wizyty w Polsce.

To miał być test poparcia dla Trzaskowskiego. Działacze PO blokowali miejsca dla mieszkańców:  Niebywały skandal z ostatniej chwili
To miał być test poparcia dla Trzaskowskiego. Działacze PO blokowali miejsca dla mieszkańców: "Niebywały skandal"

Do wyjątkowych zdarzeń doszło dziś podczas sesji rady miasta w Warszawie, na której miano dyskutować o zakazie nocnej sprzedaży alkoholu w całej stolicy. Według relacji na platformie X działacze PO byli wpuszczani bocznym wejściem i zajmowali miejsca dla mieszkańców. Czasem blokowali je nawet plecakiem lub po prostu kładli na nich ręce. "Niebywały skandal" – napisał działacz i publicysta Jan Śpiewak.

REKLAMA

W Świdniku pokonano barierę strachu

Choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha św. i wszyscy postępowali jednakowo, czyli powstrzymali się od pracy – mówi przewodniczący Lubelskiej Solidarności Marian Król, uczestnik strajków w WSK Świdnik z lipca 1980 r. w rozmowie z Tomaszem Kupczykiem.
 W Świdniku pokonano barierę strachu
/ Fot. Tomasz Kupczyk
Tomasz Kupczyk. W tym roku świętujemy 39. rocznicę wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980. Jak Pan wspomina tamte wydarzenia?

Marian Król. Żyliśmy w systemie, który był nieludzki i blokował jakikolwiek rozwój człowieka. Trzeba było podjąć działania niebezpieczne, ponieważ nikt nie przewidywał, jaka będzie odpowiedź władzy totalitarnej. Nie było gwarancji, że siły reżimowe nie wkroczą na teren zakładu pracy. Jak zwykle młodzież doprowadza do rewolucji, ja też wtedy byłem młody i podjęliśmy decyzję, aby zatrzymać produkcję. Barierę strachu pokonano i wszyscy myśleli, jak długo nie pracować, aby coś się zmieniło na lepsze.
To była pozytywna decyzja. Gdyby trzeba było to i dziś bym ją powtórzył. To było w moim życiu jedno z najważniejszych wydarzeń. Kolejne miesiące „Solidarności” były już inne. W sierpniu 1980 r. przypuszczaliśmy, że władza w jakiś sposób próbuje rozwiązać problem przez dialog, a nie jak poprzednio, za pomocą pałowania i strzelania. Śp. Anna Walentynowicz pisała w swojej książce, że w lipcu niemożliwy był jednoczesny strajk na Wybrzeżu, ze względu na panujący tam jeszcze strach.

TK. Czy rzeczywiście w WSK Świdnik poszło tylko o kotleta, który drastycznie zdrożał?

MK. To był jeden z pretekstów. Już tydzień wcześniej była propozycja zatrzymania zakładu. Warto przypomnieć, że w czerwcu 1980 r. spontanicznie załoga powstrzymała się od pracy w filii WSK w Tomaszowie Lubelskim. Napięta sytuacja była w całym kraju. Jednak takie strajki były krótkie. Natomiast w Świdniku ówczesny dyrektor zakładu zaproponował aby nie używać słowa strajk, w obawie przed interwencją. Mówiło się o przestoju w pracy.   

TK. Dlaczego strajki w Świdniku należy uznać za przełomowe?

MK. Nie było ofiar wśród załogi. Pierwszy raz strajk został wygrany - podpisano porozumienie między rządem PRL a pracownikami. To był sygnał do podejmowania strajku w kolejnych zakładach pracy w Lublinie i województwie. Trzeba podkreślić, że wtedy więcej ludzi i zakładów strajkowało na Lubelszczyźnie niż w sierpniu na Wybrzeżu. Mówi się, że u nas strajkowało jedynie 50 tys. osób, tak wynika raportu wysłanego przez I sekretarza KW PZPR do Warszawy. Oczywiste jest, że prawdy on nie podawał. Ja uważam, że ta liczba jest co najmniej o połowę zaniżona. Sama logika wskazuje, że 150 zakładów, które podjęły strajki, miały ogromną liczbę pracowników.

TK. Jaki był wkład papieża Polaka w rozwój wydarzeń?

MK. Zawsze podkreślam, że wybór Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową był impulsem do działania. Polacy poczuli swoją wartość, mieli świadomość skąd pochodzą. Dzięki I pielgrzymce Jana Pawła II do Ojczyzny ludzie mogli się policzyć. Okazało się, że jest bardzo dużo osób, którzy podzielają te same poglądy i wartości. Pobytowi papieża w Polsce towarzyszyło miliony Polaków. Wszyscy przekonali się, że można rozmawiać z sąsiadami i kolegami. Wcześniej było zastraszenie, ponieważ każda wypowiedź mogła być doniesiona do władzy, a to wiązało się z represjami. Była więź i poczucie wspólnoty chrześcijańskiej. To był fundament i oparcie dla całego strajku. W trudnych sytuacjach, np. tak jak podczas świdnickiego protestu, kiedy na różne sposoby usiłowano spacyfikować strajk, załogę podnosiło na duchu śpiewanie kościelnych pieśni.
Okazało się, że do strajku przystąpiły osoby, które miały legitymacje PZPR, a wtedy było ich w WSK ponad 30 proc.

TK. Strajkujący, w odróżnieniu od poprzednich wystąpień robotniczych po raz pierwszy nie wyszli na ulice. Jaki miało to wpływ na przebieg strajku?

MK. Dzięki temu nie doszło do interwencji. Jednak na terenie zakładu próbowano również spacyfikować w sposób pokojowy bunt. Były blokowane wyjścia z hal, telefony wyłączono. Władzy zależało na tym, aby nie było komunikacji i łączności.
Wyjątkowe było to, że choć formalnie nie istniał komitet strajkowy, to załoga działała pod wpływem Ducha św. i wszyscy postępowali jednakowo czyli powstrzymali się od pracy.

TK. Dlaczego w Pana ocenie władze nie pacyfikowały strajku?

MK. I sekretarz KC PZPR Edward Gierek przez pewien czas był na Zachodzie i wiedział, że tam sprawy społeczne załatwia się inaczej. Ponadto naczelnicy Służb Bezpieczeństwa nie byli ludźmi z tytułami po trzymiesięcznym kursie, ale mieli lepsze wykształcenie. Oni też szukali rozwiązań stosowanych w świecie cywilizowanym czyli rozpoczynali od dialogu, co nie oznacza, że zamierzali zrezygnować ze sprawowania władzy. Na Lubelszczyźnie strajki wygasły niejako same, poprzez wysłanie ludzi na kilkudniowe urlopy.

TK.  „Stąd ruszyła lawina”, w Świdniku podpisano pierwsze porozumienie między rządem PRL a robotnikami. Dlaczego w ogólnopolskim przekazie mało się mówi o tych wydarzeniach?

MK. Nie mówi się o tym, ponieważ prym Gdańska byłby przyćmiony, dlatego Lech Wałęsa nigdy do Świdnika nie chciał przyjechać, niechętnie też pojawiał się na Lubelszczyźnie. Usiłował sobie przypisać zwycięstwo.

TK. Jaki wkład mają kolejarze w wydarzenia Lubelskiego Lipca 1980?

MK. Dla przeciętnego lublinianina najważniejszy był strajk MPK. Wtedy wszyscy zauważyli, że muszą sprawy załatwiać przemieszczając się na piechotę, a samochodów było bardzo mało. Strajk kolejarzy miał inne znaczenie. Zanim PKP strajkowało, kolejarze zamieszczali napisy na wagonach, że Lublin strajkuje. Wydarzenia na koleii nie różniły się od pozostałych strajków. Tak samo, jak pierwszy etap strajku na Wybrzeżu, nie różnił się od wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980.  Były też postulaty socjalne z żądaniami o charakterze politycznym.

TK. Niektórzy twierdzą, że zaczęło się wszystko w WSK w Tomaszowie Lubelskim 26 czerwca 1980 r. Proszę się ustosunkować do tej tezy.

MK. Poznański Czerwiec ‘56, Grudzień ‘70, czy Czerwiec ’76 to były etapy doprowadzające do powstania Solidarności w 1980 r. Społeczeństwo dojrzewało, a finał działań spowodował, że w sierpniu była atmosfera do utworzenia blisko 10 milionowej Solidarności.

TK. Jako mieszkaniec Świdnika czuje Pan dumę, że właśnie tam miały miejsce ważne tak wydarzenia?

MK. To było doniosłe wydarzenie. Dokonała się bezkrwawa rewolucja. System totalitarny został zastąpiony demokracją i żyjemy dziś w wolnej i niepodległej Ojczyźnie. To, jak zagospodarowujemy te dobra, to jest odrębny temat.

TK. Jaka powinna być ranga wydarzeń Lubelskiego Lipca 1980?

MK. Uważam, że ranga powinna być na równi z wydarzeniami, które legły u podstaw powstania NSZZ „Solidarność”, np. Radomski Czerwiec 1976, strajki na Śląsku i Wybrzeżu.  

TK. W zeszłym roku jedna ze szkół podstawowych otrzymała imię Lubelskiego Lipca 1980. Czy będą kolejne inicjatywy, których celem będzie upamiętnienie tych historycznych wydarzeń?

MK. Naszym marzeniem jest, aby lotnisko w Lublinie miało imię Lubelskiego Lipca 1980. Zobaczymy - życie jest pełne niespodzianek.

Dziękuję za rozmowę.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe