[Tylko u nas] Karuzela z blogerami. Rosemann: O zabieraniu dzieci rodzicom
![[Tylko u nas] Karuzela z blogerami. Rosemann: O zabieraniu dzieci rodzicom](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/30786.jpg)
W sprawie edukacji seksualnej tak rodzice, jak i wspierający ich obrońcy tradycyjnych wartości właściwie są bez szans. To sprawa, która dla większości rodziców nie jest łatwa. Chyba w mniejszości są tacy, którzy sami, bez większych oporów są w stanie rozmawiać ze swymi dziećmi o tak intymnych sprawach. Równocześnie mają świadomość, że dla dobra ich dzieci nie wolno zdać się na „edukację uliczną” w wykonaniu starszych kolegów albo równolatków.
I wtedy pojawiają się ochotnicy, którzy podskakując, wołają: „Ja! Ja to za ciebie zrobię!”. No i dobrze, niech wołają, niech nawet robią to za rodziców, ale na zasadzie indywidualnej umowy między nimi. Niech w to nie pakują się żadne instytucje z jakimiś „obowiązkowymi” albo i „nadobowiązkowymi” zajęciami.
Nie tylko w tej sprawie ostatnią rzeczą, jaką można zrobić, to przekonać rodziców, że są zwolnieni z jakiejś części swych wychowawczych obowiązków. Na tym polega to tytułowe zabieranie dzieci rodzicom. Ono zresztą trwa, w znacznie łagodniejszej formie, od dawna. Kiedy słyszę, jak popołudniami obciążone są dzieci chodzące na dodatkowe zajęcia plastyczne, muzyczne czy jazdę figurową, zawsze zastanawiam się, ile w tym jest autentycznej troski o rozwój dzieci, a ile chęci zapewnienia sobie po pracy tej godziny czy dwóch spokoju.
Wiem, że przywoływanie efektów takiego luzowania więzi ze „świata Zachodu” bywa słabe, ale przypominam sobie fragment biografii lidera Nirvany, Kurta Cobaina. Człowieka, który osiągnął wiele, a nie przestał być nieszczęśliwy. Fragment o wyrzuceniu go z domu przez matkę, gdy miał 16 lat. Jej właśnie tak zabrano dziecko.
rosemann
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (13/2019) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.