Bagdad – w cieniu wojny i terroru

>>(...) był czas, że to właśnie Kurdowie i ich waleczni partyzanci – peszmergowie byli tymi, którzy na swoich barkach nieśli ciężar oporu wobec Państwa Islamskiego. Wtedy terroryści z czarnymi flagami, mordując chrześcijan, jazydów i nieposłusznych do końca wyznawców Allaha, szli jak burza, zagarniając kolejne miasta i terytoria. Gościłem wówczas na linii frontu, parędziesiąt kilometrów od zajętego przez islamistów chrześcijańskiego Mosulu. Wydawać się mogło, że ostateczny triumf morderców spod znaku półksiężyca (zabijających, co podkreślam, także własnych współwyznawców) jest bliski. Peszmergowie utrzymali front, Zachód mocno zaangażował się we wsparcie dla abdykującego państwa irackiego, a same elity w Bagdadzie uznały, że lepiej jednak myśleć w kategoriach „wspólnego interesu” i zjednoczyć wysiłki w celu uratowania słabego, ale własnego państwa.
Kamizelki kuloodporne są ciężkie, olbrzymie i niewygodne w noszeniu. Dlaczego ci z ochrony noszą lżejsze i mniejsze? Jedziemy ulicami Bagdadu. Miasto niemal wymarłe. Nawet w dzień ruch tu żaden jak na bliskowschodnią aglomerację. W nocy to stolica duchów. Ruch kołowy jest w praktyce zakazany.

Pasażerowie samolotów lądujących bardzo późnym wieczorem czy po północy muszą koczować na lotnisku do rana − wtedy mogą je opuścić. Problemy jednych są radościami drugich − właściciele lotniskowych sklepów, barów i restauracyjek zacierają ręce i modlą się, aby zawsze tak było, jak jest…

Kto tu rządzi? Ochroniarze

Rosły kierowca mojego auta ma broń krótką, a przy prawej nodze dodatkowo karabin automatyczny. To samo szef ochrony Steve. W drodze z lotniska nagle hamujemy z piskiem opon. Kolumna czterech samochodów staje w mgnieniu oka. Dowódca biegiem roznosi broń krótką i długą. Nie mogli z nią podjechać bezpośrednio pod port lotniczy − tam jest wszędzie „strefa bez broni”.

W Iraku, a w szczególności w jego stolicy, to ochrona rządzi. Ona decyduje, czy polityk gdzieś pojedzie czy nie. Spotkanie z arcybiskupem? Zbyt niebezpieczne. Odwołać. Inne podobnie. Czasem można mieć wrażenie, że przesadzają z tymi zagrożeniami. Nadopiekuńczość? A może, jak twierdzi ambasador jednego z krajów członkowskich Unii, po prostu im się nie chce?

Kiedyś ochronę polskiego ambasadora w Iraku stanowili BOR-owcy. Bywało, że towarzyszyło mu kilkunastu. Teraz przedstawiciel Rzeczypospolitej mieszka na terenie ambasady Wielkiej Brytanii, podobnie jak dyplomaci z Kanady i Węgier. Ambasadorem RP jest kobieta − co nieczęste w tym ogarniętym wojną domową i terrorem kraju, Beata Pęksa. Mamy też tu attaché militarnego pułkownika Marcina Chruślickiego (sześć lat w Afganistanie, tam został poważnie ranny). Plus dwie osoby miejscowe – personel techniczny. Jak na lidera regionu Europy Środkowo-Wschodniej − mało. A inni to widzą. Ci z Zachodu, ale też ci z naszej części Starego Kontynentu. Chyba warto to zmienić. I czy polskiego ambasadora muszą ochraniać Brytyjczycy? Nie. Tym bardziej że słono za to płacimy sojusznikom.

140 żołnierzy polskich w Iraku

Jestem jedynym Polakiem w składzie delegacji Parlamentu Europejskiego. Europosłowie jadą do Iraku i Omanu. Ten drugi, bogaty i relatywnie bezpieczny, mnie nie interesuje. Ten pierwszy − pociąga. Stacjonują tu nasi żołnierze. W sumie jest ich 140 w czterech lokalizacjach. Szkolą miejscowych. Zresztą niedawno iraccy żołnierze szkolili się też w Polsce − choć chrapkę na organizację takich szkoleń mieli również Bułgarzy.

Na mieście bardziej widać posterunki, samochody opancerzone i żołnierzy niż normalne auta i zwykłych przechodniów. Jasne, bezpieczeństwo przede wszystkim. Z tych samych powodów kazano nam przylecieć do Bagdadu arabskimi liniami lotniczymi − bo mają być mniej narażone na zamachy terrorystyczne ze strony islamskich radykałów. Trochę to dziwne: lecieć z Polski dalej, aby potem wracać − najpierw do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, do Dubaju, aby właśnie ich linią Emirates pokonywać częściowo ten sam odcinek drogi do Bagdadu. W drodze powrotnej powtórka z rozrywki: najpierw do Kataru, do Dohy, bezpieczniejszymi w kontekście Iraku Qatar Airways − a więc od Polski, by potem przez to przemierzać już do Polski dłuższą powietrzną drogę.

Bagdad: psychoza strachu

W samym Bagdadzie zwiedzanie jest surowo wzbronione. Nawet krótki spacer po stolicy wykluczony. Psychoza strachu. Tyle że uzasadnionego − zamachy są tu co chwila, giną ludzie, głównie ludność cywilna, ale też żołnierze i policjanci muzułmańskiego w dużej mierze państwa, które jest obiektem ataku islamskich ekstremistów oraz walk wewnątrzreligijnych między sunnitami i szyitami. Tych drugich wspiera, mniej lub bardziej otwarcie, Iran, co umiędzynaradawia konflikt religijny. Do tego dochodzi polowanie na chrześcijan, nieraz przy bierności władz, oraz proces niepodległościowy Kurdów, którzy przeprowadzili w zeszłym roku irredentę referendalną. Słowem: cała mozaika sprzecznych interesów, wojen, tragedii ludzkich − a z drugiej strony pełna świadomość wspólnoty międzynarodowej, że upadek Iraku czy pogłębiające się walki wewnętrzne to prosta droga do totalnego chaosu i wojny wszystkich ze wszystkimi.

Peszmergowie: iraccy Kurdowie w walce z IS

To moja pierwsza wizyta w Bagdadzie, choć druga w Iraku. Przynajmniej formalnie − trzy lata temu byłem w Kurdystanie, w jego stolicy – Irbilu, a tam zewsząd słyszałem, że to kurdyjska, a nie iracka ziemia.

Myślę o tamtych spotkaniach, gdy teraz prezydentowi Iraku, nowemu premierowi, nowemu szefowi parlamentu w Bagdadzie czy ministrowi spraw zagranicznych gratulujemy, w imieniu Unii Europejskiej, zwycięstwa w walce z IS (koledzy wolą używać pojęcia „Daesh”, aby nie dotknąć naszych muzułmańskich rozmówców). Tyle że był czas, że to właśnie Kurdowie i ich waleczni partyzanci – peszmergowie byli tymi, którzy na swoich barkach nieśli ciężar oporu wobec Państwa Islamskiego. Wtedy terroryści z czarnymi flagami, mordując chrześcijan, jazydów i nieposłusznych do końca wyznawców Allaha, szli jak burza, zagarniając kolejne miasta i terytoria. Gościłem wówczas na linii frontu, parędziesiąt kilometrów od zajętego przez islamistów chrześcijańskiego Mosulu. Wydawać się mogło, że ostateczny triumf morderców spod znaku półksiężyca (zabijających, co podkreślam, także własnych współwyznawców) jest bliski. Peszmergowie utrzymali front, Zachód mocno zaangażował się we wsparcie dla abdykującego państwa irackiego, a same elity w Bagdadzie uznały, że lepiej jednak myśleć w kategoriach „wspólnego interesu” i zjednoczyć wysiłki w celu uratowania słabego, ale własnego państwa.

Czy wrócą tu chrześcijanie?

W irackim parlamencie po wystąpieniu młodej chrześcijańskiej posłanki z Kirkuku mówię, że sytuacja chrześcijan w Iraku to dla mnie osobiście bardzo ważny temat i zależy na tym Unii Europejskiej. Nie pytałem Unii o zdanie, ale sprostowania nie było. Cytuję ministra spraw zagranicznych irackiego rządu Muhammada Aliego al-Hakima, który dopiero co powiedział nam, że władzom zależy na powrocie chrześcijan do kraju i odbudowie kościołów. Czy tak się stanie? Warto pomyśleć o naszych braciach w wierze tam, na Bliskim Wschodzie, także w Iraku, gdzie jest ich − wbrew historii − coraz mniej i gdzie wciąż narażeni są na zamachy oraz prześladowania. Może szczególnie pomyślimy o nich w okresie, który dla nas jest czasem radości i wyciszenia − świąt Bożego Narodzenia. Dla nich, niestety, często wręcz przeciwnie.

* tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (24.12.2018)

 

POLECANE
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę Wiadomości
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę

Powszechny Uniwersytet Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) to działanie edukacyjne prowadzone przez fundację Instytut Myśli Schumana.

Siemoniak przyznał: W Wyrykach spadła nasza rakieta z ostatniej chwili
Siemoniak przyznał: "W Wyrykach spadła nasza rakieta"

Tomasz Siemoniak w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 przyznał, że w Wyrykach spadła polska rakieta wystrzelona z F-16. Dom został uszkodzony, a mieszkańcy mogą wrócić tylko na parter. Minister tłumaczy się, że „świat nie jest taki prosty”.

Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport gorące
Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport

W środę 17 września Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował swój nowy raport pod tytułem „Podstawy sprzeciwu wobec koncepcji Centrów Integracji Cudzoziemców. Odpowiedzialna polityka migracyjna wymaga selekcji, deportacji i asymilacji”.

Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły pilne
Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły

Litewska prokuratura wraz z policją rozbiły groźną siatkę terrorystyczną, która przygotowywała cztery zamachy w krajach Europy. W ręce służb trafili obywatele Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a tropy prowadzą wprost do rosyjskich służb specjalnych. Część śmiercionośnych ładunków trafiła do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiaru sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

REKLAMA

Bagdad – w cieniu wojny i terroru

>>(...) był czas, że to właśnie Kurdowie i ich waleczni partyzanci – peszmergowie byli tymi, którzy na swoich barkach nieśli ciężar oporu wobec Państwa Islamskiego. Wtedy terroryści z czarnymi flagami, mordując chrześcijan, jazydów i nieposłusznych do końca wyznawców Allaha, szli jak burza, zagarniając kolejne miasta i terytoria. Gościłem wówczas na linii frontu, parędziesiąt kilometrów od zajętego przez islamistów chrześcijańskiego Mosulu. Wydawać się mogło, że ostateczny triumf morderców spod znaku półksiężyca (zabijających, co podkreślam, także własnych współwyznawców) jest bliski. Peszmergowie utrzymali front, Zachód mocno zaangażował się we wsparcie dla abdykującego państwa irackiego, a same elity w Bagdadzie uznały, że lepiej jednak myśleć w kategoriach „wspólnego interesu” i zjednoczyć wysiłki w celu uratowania słabego, ale własnego państwa.
Kamizelki kuloodporne są ciężkie, olbrzymie i niewygodne w noszeniu. Dlaczego ci z ochrony noszą lżejsze i mniejsze? Jedziemy ulicami Bagdadu. Miasto niemal wymarłe. Nawet w dzień ruch tu żaden jak na bliskowschodnią aglomerację. W nocy to stolica duchów. Ruch kołowy jest w praktyce zakazany.

Pasażerowie samolotów lądujących bardzo późnym wieczorem czy po północy muszą koczować na lotnisku do rana − wtedy mogą je opuścić. Problemy jednych są radościami drugich − właściciele lotniskowych sklepów, barów i restauracyjek zacierają ręce i modlą się, aby zawsze tak było, jak jest…

Kto tu rządzi? Ochroniarze

Rosły kierowca mojego auta ma broń krótką, a przy prawej nodze dodatkowo karabin automatyczny. To samo szef ochrony Steve. W drodze z lotniska nagle hamujemy z piskiem opon. Kolumna czterech samochodów staje w mgnieniu oka. Dowódca biegiem roznosi broń krótką i długą. Nie mogli z nią podjechać bezpośrednio pod port lotniczy − tam jest wszędzie „strefa bez broni”.

W Iraku, a w szczególności w jego stolicy, to ochrona rządzi. Ona decyduje, czy polityk gdzieś pojedzie czy nie. Spotkanie z arcybiskupem? Zbyt niebezpieczne. Odwołać. Inne podobnie. Czasem można mieć wrażenie, że przesadzają z tymi zagrożeniami. Nadopiekuńczość? A może, jak twierdzi ambasador jednego z krajów członkowskich Unii, po prostu im się nie chce?

Kiedyś ochronę polskiego ambasadora w Iraku stanowili BOR-owcy. Bywało, że towarzyszyło mu kilkunastu. Teraz przedstawiciel Rzeczypospolitej mieszka na terenie ambasady Wielkiej Brytanii, podobnie jak dyplomaci z Kanady i Węgier. Ambasadorem RP jest kobieta − co nieczęste w tym ogarniętym wojną domową i terrorem kraju, Beata Pęksa. Mamy też tu attaché militarnego pułkownika Marcina Chruślickiego (sześć lat w Afganistanie, tam został poważnie ranny). Plus dwie osoby miejscowe – personel techniczny. Jak na lidera regionu Europy Środkowo-Wschodniej − mało. A inni to widzą. Ci z Zachodu, ale też ci z naszej części Starego Kontynentu. Chyba warto to zmienić. I czy polskiego ambasadora muszą ochraniać Brytyjczycy? Nie. Tym bardziej że słono za to płacimy sojusznikom.

140 żołnierzy polskich w Iraku

Jestem jedynym Polakiem w składzie delegacji Parlamentu Europejskiego. Europosłowie jadą do Iraku i Omanu. Ten drugi, bogaty i relatywnie bezpieczny, mnie nie interesuje. Ten pierwszy − pociąga. Stacjonują tu nasi żołnierze. W sumie jest ich 140 w czterech lokalizacjach. Szkolą miejscowych. Zresztą niedawno iraccy żołnierze szkolili się też w Polsce − choć chrapkę na organizację takich szkoleń mieli również Bułgarzy.

Na mieście bardziej widać posterunki, samochody opancerzone i żołnierzy niż normalne auta i zwykłych przechodniów. Jasne, bezpieczeństwo przede wszystkim. Z tych samych powodów kazano nam przylecieć do Bagdadu arabskimi liniami lotniczymi − bo mają być mniej narażone na zamachy terrorystyczne ze strony islamskich radykałów. Trochę to dziwne: lecieć z Polski dalej, aby potem wracać − najpierw do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, do Dubaju, aby właśnie ich linią Emirates pokonywać częściowo ten sam odcinek drogi do Bagdadu. W drodze powrotnej powtórka z rozrywki: najpierw do Kataru, do Dohy, bezpieczniejszymi w kontekście Iraku Qatar Airways − a więc od Polski, by potem przez to przemierzać już do Polski dłuższą powietrzną drogę.

Bagdad: psychoza strachu

W samym Bagdadzie zwiedzanie jest surowo wzbronione. Nawet krótki spacer po stolicy wykluczony. Psychoza strachu. Tyle że uzasadnionego − zamachy są tu co chwila, giną ludzie, głównie ludność cywilna, ale też żołnierze i policjanci muzułmańskiego w dużej mierze państwa, które jest obiektem ataku islamskich ekstremistów oraz walk wewnątrzreligijnych między sunnitami i szyitami. Tych drugich wspiera, mniej lub bardziej otwarcie, Iran, co umiędzynaradawia konflikt religijny. Do tego dochodzi polowanie na chrześcijan, nieraz przy bierności władz, oraz proces niepodległościowy Kurdów, którzy przeprowadzili w zeszłym roku irredentę referendalną. Słowem: cała mozaika sprzecznych interesów, wojen, tragedii ludzkich − a z drugiej strony pełna świadomość wspólnoty międzynarodowej, że upadek Iraku czy pogłębiające się walki wewnętrzne to prosta droga do totalnego chaosu i wojny wszystkich ze wszystkimi.

Peszmergowie: iraccy Kurdowie w walce z IS

To moja pierwsza wizyta w Bagdadzie, choć druga w Iraku. Przynajmniej formalnie − trzy lata temu byłem w Kurdystanie, w jego stolicy – Irbilu, a tam zewsząd słyszałem, że to kurdyjska, a nie iracka ziemia.

Myślę o tamtych spotkaniach, gdy teraz prezydentowi Iraku, nowemu premierowi, nowemu szefowi parlamentu w Bagdadzie czy ministrowi spraw zagranicznych gratulujemy, w imieniu Unii Europejskiej, zwycięstwa w walce z IS (koledzy wolą używać pojęcia „Daesh”, aby nie dotknąć naszych muzułmańskich rozmówców). Tyle że był czas, że to właśnie Kurdowie i ich waleczni partyzanci – peszmergowie byli tymi, którzy na swoich barkach nieśli ciężar oporu wobec Państwa Islamskiego. Wtedy terroryści z czarnymi flagami, mordując chrześcijan, jazydów i nieposłusznych do końca wyznawców Allaha, szli jak burza, zagarniając kolejne miasta i terytoria. Gościłem wówczas na linii frontu, parędziesiąt kilometrów od zajętego przez islamistów chrześcijańskiego Mosulu. Wydawać się mogło, że ostateczny triumf morderców spod znaku półksiężyca (zabijających, co podkreślam, także własnych współwyznawców) jest bliski. Peszmergowie utrzymali front, Zachód mocno zaangażował się we wsparcie dla abdykującego państwa irackiego, a same elity w Bagdadzie uznały, że lepiej jednak myśleć w kategoriach „wspólnego interesu” i zjednoczyć wysiłki w celu uratowania słabego, ale własnego państwa.

Czy wrócą tu chrześcijanie?

W irackim parlamencie po wystąpieniu młodej chrześcijańskiej posłanki z Kirkuku mówię, że sytuacja chrześcijan w Iraku to dla mnie osobiście bardzo ważny temat i zależy na tym Unii Europejskiej. Nie pytałem Unii o zdanie, ale sprostowania nie było. Cytuję ministra spraw zagranicznych irackiego rządu Muhammada Aliego al-Hakima, który dopiero co powiedział nam, że władzom zależy na powrocie chrześcijan do kraju i odbudowie kościołów. Czy tak się stanie? Warto pomyśleć o naszych braciach w wierze tam, na Bliskim Wschodzie, także w Iraku, gdzie jest ich − wbrew historii − coraz mniej i gdzie wciąż narażeni są na zamachy oraz prześladowania. Może szczególnie pomyślimy o nich w okresie, który dla nas jest czasem radości i wyciszenia − świąt Bożego Narodzenia. Dla nich, niestety, często wręcz przeciwnie.

* tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (24.12.2018)


 

Polecane
Emerytury
Stażowe