Rada Dialogu Społecznego: Udało się połączyć siły, pracować razem i zamknąć rok osiagając sukces
Rada Dialogu Społecznego, a wcześniej jej poprzedniczka – Trójstronna Komisja ds. Społeczno-Gospodarczych, to instytucja, w której naprzeciwko siebie stają reprezentanci dwóch różnych środowisk: pracowników i pracodawców. Do tego dochodzi rząd, którego stanowisko raz bywa bliższe interesom jednych, kiedy indziej – drugich. W tych z natury niełatwych okolicznościach prowadzona jest debata, opiniowane są propozycje aktów prawnych, analizowane strategie wpływające na jakość życia obywateli i funkcjonowanie państwa. Bo przecież rozmowy w Radzie Dialogu Społecznego dotyczą spraw zarówno tych wielkich, jak np. budżet państwa czy polityka energetyczna, jak i tych mniejszych, zwyczajnych, ale szczególnie ważnych, jak: wysokość płac, emerytur, ochrona zatrudnienia czy naszego zdrowia.
W pierwszym roku funkcjonowania Rady pod przewodnictwem szefa Solidarności szczególnie istotna była organizacja jej pracy, pracy zespołów, stworzenie Biura. Przyjmowano liczne regulaminy, podejmowano liczne uchwały. Wszystko było pierwsze i także po raz pierwszy zmierzył się z tym nie przedstawiciel rządu, z natury rzeczy wyposażony w znaczny aparat administracyjny, ale przewodniczący jednej z organizacji partnerów społecznych – związku zawodowego – NSZZ Solidarność. Dlaczego właśnie on? Aby na to odpowiedzieć, trzeba wrócić do historii, do roku 2013, gdy Piotra Dudę okrzyknięto „politycznym awanturnikiem”, który nie chce rozmawiać, woli zadymę na ulicy. On zaś, jak sam mówił i wtedy, i dziś, wierzył, że trzeba przerwać to lekceważenie przedstawicieli pracowników, to ignorowanie przez stronę rządową nie tylko postulatów partnerów społecznych, ale wręcz ich samych poprzez brak obecności ministrów na posiedzeniach zespołów i całej komisji trójstronnej, poprzez przekazywanie jedynie informacji bez żadnego pola do dyskusji.
Czerwcowy przełom
26 czerwca 2013 r. to data dla dialogu społecznego znamienna. Właśnie tego dnia związki zawodowe uznały, że dalej tak się nie da. Nie chciały godzić się na spychanie ich ciągle na gorsze pozycje. Przewodniczący NSZZ Solidarność, w obecności ówczesnego premiera Donalda Tuska, ogłosił śmierć dialogu społecznego w Polsce i – opuścił salę obrad. Poszli za nim szefowie dwóch pozostałych centrali związkowych: Forum Związków Zawodowych i OPZZ, a wraz z nimi wszyscy reprezentanci strony pracowników w trójstronnej komisji. Na sali zostali pracodawcy i rząd. Nie brakowało gorzkich słów pod adresem związkowców, choć byli wśród pracodawców i tacy, którzy zauważyli, że coś trzeba zmienić. Ich radykalizm był jednak znacznie mniejszy. I choć wielokrotnie namawiali związki do powrotu i łagodnej ewolucji trójstronnej komisji, to jednak centrale związkowe zawiesiły w niej prace, jak się później okazało – na długie 2,5 roku.
Potem nastąpił czas związkowej jedności na skalę dotychczas niespotykaną, a priorytetem stało się opracowanie i uchwalenie nowej ustawy regulującej funkcjonowanie instytucji dialogu społecznego w Polsce. Przygotowali ją sami partnerzy społeczni: eksperci związków i pracodawców. Potem Sejm przyjął ją jednogłośnie.
Anna Grabowska
Cały artykuł w najnowszym (48/2016) numerze "TS" dostęonym także w wersji cyfrowej - do kupienia tutaj