[tylko u nas] Michał Wiśniewski w rozmowie z "TS": Niczego się nie wstydzę
Na pewno jestem starszy, chociaż wciąż jestem chłopczykiem. Mężczyzna nigdy do końca się nie starzeje
- odpowiada na pytanie, jaki jest dzisiaj Michał Wiśniewski. Dodaje, że jeśli chodzi o głowę, zawsze był dorosły.
Byłem skazany na siebie. Jak trafiasz do domu dziecka, to musisz szybko się usamodzielnić. W wieku 14 lat wyjechałem do Niemiec. Wychowałem się w internacie – to uczy samodzielności
- opowiada. W jego opinii to on zmienił podejście do wielu rzeczy w przemyśle muzycznym w Polsce.
To ja jako pierwszy byłem w pierwszym tabloidzie w Polsce. Hejt w popkulturze zaczął się ode mnie. Moje działania wtedy wydawały się kontrowersyjne, zaczynając od programu „Jestem, jaki jestem”, a kończąc na czerwonych włosach
- powiedział. Jego zdaniem uwolnienie muzyki ma tyle samo plusów i minusów.
Koncerny narzucają różne rzeczy artystom. Obrażanie się na cały świat nie ma sensu. Mimo wszystko trzeba płynąć z prądem. Obecnie swoich nowych produkcji nie muszą udostępniać różnym kanałom dystrybucyjnym. Mogę ich słuchać sam. Pamiętam, jak wydawaliśmy płytę „Ad. 4” i wszyscy mnie skrytykowali, że płyta będzie kosztowała 29 złotych
- wspomina. Zapytany, czy obraziłby się za porównanie go do Popka, odparł, że nie, a ponadto "porównywano go do różnych osób".
Kultura na szczęście jest płynna. Znam Popka i mam do niego szacunek. Jednak jesteśmy zupełnie innymi ludźmi. Siedzę w zupełnie innej muzyce. Mamy inne środki wyrazu. Wciąż się zastanawiam, jakie czynniki robiły ze mnie osobę kontrowersyjną. I odpowiadam… nic. Co było kontrowersyjnego?
- pyta. Jego zdaniem hejt zaczął się od tego, że wprowadził na scenie kilka zmian.
Przed Michałem Wiśniewskim nie było tancerzy, nie było pirotechniki na scenie. Znaliśmy to ze świata. Teraz nikt nie wyobraża sobie występu na dużym telewizyjnym festiwalu bez tańczących ludzi. Wprowadziliśmy kostiumy na scenie. Jednym może kojarzyć się to z kiczem. Ale ja chcę przyciągnąć nie tylko ucho, ale też oko odbiorcy. Kiedyś miliony razy tłumaczyłem się z tego „kiczu”. Wiele rzeczy widziałem przez ten czas na świecie. Czy Rammstein przez oprawę koncertów jest kiczowaty? Ich koncerty robią wrażenie. Czy to nie jest powód, dla którego ludzie chodzą na ich występy?
- dopytuje. Wskazuje, że koncerty Ich Troje trwają zazwyczaj 2 godziny.
Graliśmy 2,5 godziny, ale skróciliśmy do 2 godzin. Gramy na żywo, nie gramy z półplaybacku. Nie umiem śpiewać z playbacku, bo zachowuję się jak Krzysztof Krawczyk (śmiech). Oczywiście z całym szacunkiem do Krzysia. Ludzie mają się bawić. To ja wydałem piosenki Mandaryny. Ona nie twierdziła, że jest wielką wokalistką. Potrzebna była polska muzyka dance. Disco polo miało swoją niszę, a Marta miała swoją
- mówił. Skomentował także fakt, iż niedawno ogłosił upadłość konsumencką.
Jak w przypadku statystycznego Kowalskiego, który zachłyśnie się pewnymi rzeczami. Bierze na raty pralkę, telewizor, lodówkę z kostkarką, bo to tylko 30 złotych więcej. Nagle okazuje się, że żona straciła pracę. Jednak trzeba zapłacić jeszcze 48 rat. W moim przypadku są to inne wymiary. Jest podobna sytuacja, tylko inne wolumeny. Jak przy każdym uzależnieniu musisz sam dojść do wniosku, że to już jest koniec. Moje problemy ciągnęły się od lat. Cofnijmy się do lat 2001-2003, zagraliśmy wtedy 500 koncertów z rzędu. Za każdy otrzymywaliśmy 50-100 tysięcy złotych. Niżej nie schodziliśmy. To były niebieskie worki pieniędzy. Kupka zginęła, nikt tego nie widział. Na pewnym etapie krąży wokół ciebie 15 doradców i każdy wie lepiej
- powiedział i dodał, że da sobie radę, bo jest "silnym chłopcem".
Nie będę się wybielał. To jest moja wina. Umowy się czyta. Ludzi się poznaje, a nie im ufa. To, że jest ogłoszona upadłość, nie znaczy, że dostanę kredyt. Ja już nie chcę kredytu (śmiech). Teraz przez resztę życia będę kojarzony z bankructwem. Jednak mam dwie ręce i dwie nogi. Wyjdę z tego
- zapewnia.
Pan z pewnego tygodnika pytał mnie, jak można być radosnym, kiedy się zbankrutowało. Normalnie. To jest oczyszczające. Kiedy przestałem pić, zacząłem wstawać o 7 rano i okazało się, że mam pół dnia więcej. Albo to się docenia, albo nie. Jak to jest dla ciebie bez znaczenia, to możesz się zaćpać, zachlać na śmierć
- podsumował Michał Wiśniewski.
#REKLAMA_POZIOMA#