Pikieta w obronie zwolnionego związkowca z Grupy Azoty Puławy
Pikieta z powodu szykan związkowców
Według związkowców, protesty są odpowiedzą na zwolnienie jednego z członków organizacji. Z ich relacji wynika, że kulminacja działań wobec nich miała miejsce, gdy jeden z działaczy pod pretekstem przetrzymywania na komputerze dokumentów będących tajemnicą spółki, został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. Jak mówią związkowcy, ten powód był absurdalny, bo dostęp do dokumentów miało szerokie grono pracowników. Z kolei inny pracownik z Puław za udział w posiedzeniu komitetu strajkowego i zarządu organizacji otrzymał upomnienie. Zwolnieniem zagrożonych jest jeszcze 3 związkowców. Piotr Śliwa, przewodniczący NSZZ Solidarność w Azotach podkreślał, że „S” nie może się zgodzić na poniżanie pracowników puławskich zakładów niezależnie czy są oni, czy nie są członkami związku. - Nie możemy pozwolić na łamanie naszych praw i przywilejów - wyjaśniał.
Związkowcy w tracie protestu przekazali dyrekcji Zakładów Azotowych swoje postulaty ws. zwolnień pracowników z GA Puławy. Dlaczego związkowcy postanowili zorganizować pikietę? – Mamy trzy postulaty. Pierwszy to przywrócenie do pracy członka naszego związku, delegata na walne zebranie, człowieka, który ma szczególną ochronę związkową, a który został zwolniony dyscyplinarnie. Prawnik po zapoznaniu się z dokumentami dotyczącymi naszego kolegi stwierdził, że jeśli pójdzie on do sądu, to bezsprzecznie zostanie przywrócony do pracy, ponieważ dowody przeciwko niemu są wyimaginowane. Dlatego domagamy się przywrócenia naszego związkowca – tłumaczy Piotr Śliwa. - Drugi postulat dotyczy zaprzestania łamania ustawy o związkach zawodowych. Utrudnia się nam bowiem udział w posiedzeniach komisji zakładowej. Trzeci postulat to zaprzestanie łamania zapisów zawartych w zakładowym sporze zbiorowym, co się dzieje poprzez niepublikowanie naszych stanowisk w radiowęźle zakładowym. Dajemy zarządowi kilka dni na podjęcie decyzji. Jeśli nasze postulaty nie zostaną zrealizowane, podejmiemy kolejne kroki.
W pikiecie wzięło udział kilkuset przedstawicieli związków zawodowych z całej Polski. – To nie tylko związkowcy z ZA Puławy, czy Regionu Środkowo-Wschodniego „S”. To także przedstawiciele związków z Lubelskiego Węgla Bogdanka, PZL-Świdnik, Poczty Polskiej, czy Michelin. Wychodzimy z takiego założenia, że „dzisiaj my, jutro wy”. Jeśli będziemy sobie pomagać, to pokażemy solidarność między komisjami i sprzeciw wobec łamaniu praw pracowniczych w tak ordynarny sposób. Górnicy z Bogdanki zapowiedzieli nawet, że na razie stawili się tylko rozpoznawczo, ale jeśli będzie trzeba to wyślą do nas kilka autokarów ludzi z kilofami – relacjonował Sławomir Kamiński, wiceprzewodniczący „S” w Azoty Puławy. – Serca rosną, gdy widzimy takie wsparcie. Mam nadzieje, że zwycięży dialog i dobro innych ludzi – dodał.
W trakcie przemów przed budynkiem zarządu puławskiego zakładu głos zabrał również Marian Król. – Nie może być tak, że wszystkie pieniądze zostaną wyprowadzone z Lubelszczyzny. Dlatego planujemy zorganizować spotkanie z premierem Morawieckim, na którym przekażemy mu informacje w tej sprawie. Jeżeli to będzie konieczne wrócimy do Puław, tylko z jeszcze większymi siłami – przekonywał przewodniczący Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ Solidarność.
Tarnów odżegnuje się od Puław
Na zarzuty przedstawicieli związków odpowiedział już zarząd Grupy Azoty, który wystosował oficjalne oświadczenie. Czytamy w nim, że: „Pracownicy, co do których podjęto w ostatnich miesiącach stosowne kroki dyscyplinarne, dopuścili się rażących zaniedbań w zakresie podstawowych obowiązków pracowniczych i w związku z tym zostały wyciągnięte wobec nich odpowiednie kroki prawne, zgodne z zapisami Kodeksu pracy. Dodatkowo, jeden z opisywanych przypadków, dotyczący naruszenia zasad bezpieczeństwa w Spółce, został skierowany do wyjaśnienia przez zewnętrzne organy dochodzeniowe. Nie są też prawdą pojawiające się ostatnio w przestrzeni publicznej informacje jakoby Spółka w ostatnim czasie zwalniała jakichkolwiek działaczy związkowych pełniących funkcje członków zarządów organizacji związkowych”. Porozmawialiśmy także z Tadeuszem Szumlańskim, przewodniczącym NSZZ Solidarność w Grupie Azoty SA Tarnów, który podkreślił, że związkowcy z Tarnowa nie wzięli udziału w pikiecie. – Odżegnujemy się od stanowiska związkowców z Puław. Uważamy, że członkowie „S” z Puław zostali zmanipulowani i działają na szkodę całej Grupy. Jednym słowem, nie jest nam z nimi po drodze – dodał przewodniczący Szumlański.
Konflikt trwa od wielu miesięcy
Przypomnijmy, że Grupa Azoty działa w branży nawozowo-chemicznej. Powstała w wyniku konsolidacji zakładów z Tarnowa, Puław, Polic i Kędzierzyna-Koźla. W puławskich Azotach od ubiegłego roku panuje pogotowie strajkowe. 15 listopada ub. r. związki weszły w spór zbiorowy z pracodawcą, a w marcu br. został powołany mediator. Gdy po dwóch spotkaniach odbytych w obecności mediatora, strony nie doszły do porozumienia, Związek Zawodowy Pracowników Ruchu Ciągłego i Solidarność powołały komitet strajkowy, który chce, by przestrzegano umowy konsolidacyjnej oraz umowy społecznej obowiązującej w Grupie Azoty, a także domaga się odwołania wiceprezesa Krzysztofa Komendy z zarządu Azotów Puławy. „Puławy” czują się odsunięte na margines także dlatego, gdyż w nowym zarządzie Grupy, wybranym w maju br., nie ma ani jednego przedstawiciela spółki z Lubelszczyzny. Według związkowców jest to więc złamanie umowy konsolidacyjnej.
Sytuacją w Puławach już w maju zajmowali się delegaci XXXI Walnego Zebrania Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ Solidarność, którzy opublikowali swoje stanowisko w tej sprawie. - Stanowczo sprzeciwiamy się grabieniu naszej małej Ojczyzny poprzez trwający transfer dywidendy z Zakładów Azotowych Puławy S.A. Zysk wypracowany przez pracowników Lubelszczyzny jest w ten sposób wyprowadzany, by tuszować słabe wyniki ekonomiczne Grupy Azoty w Tarnowie. Od 2013 roku do dziś było to ponad 660 milionów złotych. W tym roku planuje się zabrać 40 proc. zysków, czyli ponad 110 milionów złotych. Pieniądze te, zamiast rozwijać naszą firmę i wpływać na tworzenie nowych miejsc pracy, wydawane są na realizację mrzonek o wielkości kolejnych prezesów Grupy Azoty takich, jak: zakup nieistniejących złóż fosforu w Afryce czy budowę instalacji odwodornienia propanu (PDH) i instalacji do produkcji polipropylenu (PP) w Policach – napisali przedstawiciele Prezydium Walnego Zebrania Delegatów Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ Solidarność. - Lubelszczyzna to jeden z najbiedniejszych regionów, nie tylko naszego kraju, ale też Europy. Dla nas ważny jest każdy zakład, dający miejsca pracy i każda złotówka, która może je tworzyć. A w ZA Puławy zatrudnionych jest 3500 pracowników, nie licząc spółek zależnych – dodano w oświadczeniu.
To nie koniec sprawy, bo kilka tygodni temu komitet strajkowy postanowił przeprowadzić w zakładzie referendum strajkowe, w którym zapytał pracowników, czy zgadzają się na przeprowadzenie protestu. Za lub przeciw strajkowi zagłosowała już dyrekcja naczelna, a obecnie głosują pracownicy umysłowi oraz pracownicy z wydziałów „za bramą”. By referendum było ważne musi zagłosować ponad połowa całej załogi. Z informacji podanych przez związkowców wynika, że „za” wywołaniem strajku opowiedziało się ok. 91 proc. głosujących pracowników z dyrekcji naczelnej GA Puławy. Referendum wciąż trwa, a zostanie zakończone dopiero po tym, jak zagłosują w nim wszyscy chętni.
Jak udało nam się ustalić, w ostatnich dniach doszło do trzeciego spotkania z udziałem mediatora. – Było ono być może przełomowe. Pojawiło się bowiem światełko w tunelu. Mam coraz większą nadzieje, że uda się rozwiązać ten spór – zdradził nam przewodniczący Śliwa.
Marcin Koziestański