Baczność! Marszałek Piłsudski mówi: "Niech się śmieją polskie dzieci śmiechem odrodzenia" [Nagranie 1924]
Stoję przed jakąś dziwaczną trąbą i myślę, że głos mój ma się oddzielić ode mnie i pójść gdzieś w świat beze mnie, jego właściciela. Zabawne pomysły mają ludzie. Doprawdy trudni się nie śmiać w tej dziwnej sytuacji, w której nagle głos pana Piłsudskiego się znajdzie. Wyobrażam sobie tę zabawną chwilę, gdy jakiś ananas z korbą nakręci, trubkę naciśnie i jakaś trąba zamiast mnie gadać zacznie. Ciekawe. Chciałbym widzieć wtedy zebrane dzieci, do których trąba ludzkim głosem gada. A gdy pomyślę, że wśród tych dzieci nagle znaleźć się mogą moje własne, które na pewno pomyślą, że tatuś z nimi gdzieś za trąbą w chowanego się bawi, pusty śmiech mnie bierze, że ten biedny mój głos ode mnie oddzielony, przestał nagle być moją własnością i należy już nie wiem do kogo i nie wiem do czego. Do trąby? Czy do jakiegoś akcyjnego towarzystwa?
Najzabawniejsza jest jednak myśl, że kiedy mnie już nie będzie, głos pana Piłsudskiego sprzedawany będzie za trzy grosze gdzieś na jarmarkach, prawie na funty jak pierniki, prawie na łuty jak jakie cukierki.
Gdy przed tą maszynką stoję, wciąż mnie jedna myśl prześladuje, bym mógł uwiecznić nie głos, lecz śmiech. Głosem trąba włada, matki i ojcowie, że wy z nami śmiać się nie możecie. W kąt rzućcie instrumenty pedagogiczne, żeby wesoły srebrny dzwonek śmiechu, roześmianych buziaków dziecinnych się rozległ. Niech się śmieją polskie dzieci śmiechem odrodzenia, gdy wy tego nie umiecie.
A gdy Wam teraz do śmiechu usta się układają, śmiejcie się do woli, ja z tej trąby was żegnam prostym dziecinnym żołnierskim śmiechem i słowem: Do widzenia.
Do widzenia Panie Marszałku