Dr Piotr Łysakowski dla Tysol.pl: Obława Augustowska. Tortury. Gwałty. Eksperymenty. Śmierć

Od 10 do 25 lipca 1945 roku NKWD, UB i żołnierze Frontu Białoruskego prowadzili szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną na terenie Puszczy Augustowskiej. Warto w przypadku "Obławy Augustowskiej" przyjrzeć się roli rodzimej agentury UB i NKWD
 Dr Piotr Łysakowski dla Tysol.pl: Obława Augustowska. Tortury. Gwałty. Eksperymenty. Śmierć
/ Wikipedia CC BY SA 3,0 Radosław Drożdżewski
 Obława augustowska zwana też czasami obławą lipcową – była akcją przeprowadzoną przez oddziały Armii Czerwonej, wspierane przez 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD oraz oddziały LWP i UB. Prawdopodobnie zasadniczym jej celem było rozbicie i likwidacja polskich oddziałów partyzanckich z obszaru  Suwałk i Augustowa. Działanie to miało być częścią większej antypartyzanckiej akcji, przeprowadzonej również na obszarze zajętej przez Sowietów Litwy.  

W dniach między 10 a 25 lipca 1945 regularne oddziały Armii Czerwonej należące do 3 Frontu Białoruskiego, w tym wspomniany 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD, osłaniane i wspomagane przez UB i 110-osobowy pododdział 1 Praskiego Pułku Piechoty, przeprowadziły akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Wśród funkcjonariuszy polskich wspomagających Rosjan szczególnie aktywny udział w pacyfikacji brał późniejszy szef MSW Mirosław Milewski (we wspomnieniach pojawia się postać zamaskowanego Polaka przywożonego przez Rosjan do miejsc, w których chwytano ofiary wskazane przez niego i których zeznania miał na bieżąco oceniać – według niektórych był to właśnie Milewski). Historycy IPN / U pisali o tym co następuje: „[…] Obława augustowska była największą zbrodnią dokonaną przez Sowietów na obywatelach polskich po zakończeniu II wojny światowej. Mimo to, ani podręczniki szkolne, ani encyklopedie w ogóle nie wspominają na ten temat.

W lipcu 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wspomagane przez UB i WP przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Oddziały radzieckie przetrząsały lasy i wsie, aresztując podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową. Zatrzymano niemal 2000 osób. Część z nich, po przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął […]” (ze strony internetowej IPN dotyczącej konferencji naukowej w 60 rocznicę „Obławy Augustowskiej”).

Cała operacja, poprzedzona wcześniejszym (1944 – przypomnijmy, że akcja „Burza” w okolicach Puszczy Augustowskiej miała bardzo intensywny wymiar i dynamikę) „czyszczeniem terenu z elementu wrogiego”, kierowana była prawdopodobnie z Augustowa, gdzie ulokowane było lokalne dowództwo sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”.

Zatrzymano jak wyżej zauważono kilka tysięcy osób. Stworzono obozy filtracyjne, gdzie torturowano i przesłuchiwano, przetrzymując uprowadzonych skrępowanych niejednokrotnie drutem kolczastym w dołach zalanych wodą pod gołym niebem. Część z nich po przesłuchaniach wróciła do domu – ciężko doświadczeni i przerażeni nie wspominali o swoich dramatycznych przeżyciach . 252 aresztowanych Litwinów, zaangażowanych w litewski ruch niepodległościowy, przekazano miejscowym organom NKWD-NKGB Litwy. Około 600 Polaków zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Aresztowania tych osób dokonały organy „Smiersz” 3 Frontu Białoruskiego.

Podejrzewa się, że zostały one wywiezione w okolice Grodna i zamordowane na terenie tzw. Fortów Grodzieńskich, gdzie wcześniej NKWD przeprowadzało inne masowe egzekucje. Wspominają o tym obszarze jako możliwym miejscu kaźni niewinnych polskich ofiar i świadkowie wydarzeń powtarzając pijacki bełkot jednego z miejscowych UB / eków Jana Szostaka (był w latach 1939 – 1941 współpracownikiem NKWD noszącym pseudonim „Wrona” – później ze względu na swoje „zasługi” zwany był katem Augustowa) zaangażowanego wtedy mocno w działania NKWD: „[…] Szostak wiele razy sam rozgłaszał po pijanemu, że likwidacja następowała […] pod Grodnem.[…]”. Mówi o nim także i Cezary Chlebowski powołując się na świadka, który w końcu lat osiemdziesiątych, w Grodnie, opowiadał o transportach Polaków na tereny wspomnianych fortów.

Można też z dużą dozą pewności założyć, że część uprowadzonych ofiar została zamordowana w „przygodnych” i „ad hoc” zaaranżowanych do tego celu miejscach na obszarze Puszczy Augustowskiej. Rosyjski badacz Profesor Lebiediewa z Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk, autorka istotnej pracy dotyczącej Katynia, wysunęła przypuszczenie, że Polacy mogli też trafić do jakiegoś tajnego obozu, gdzie być może przeprowadzano na nich eksperymenty z bronią chemiczną lub biologiczną.

Niestety do dziś nie ma jednak ostatecznych i precyzyjnych informacji i namacalnych dowodów na to gdzie popełniono zbrodnię na niewinnych i jaka była dokładna liczba ofiar. Nie ułatwiają też dokładnego znalezienia miejsca egzekucji szczegółowe relacje bliskich ofiar:  „ […] 25 lipca powiedział żonie, że dzisiaj wywożą go na białe niedźwiedzie. I rzeczywiście wkrótce podjechał samochód i wyruszył załadowany ludźmi w stronę lasu. Przed odjazdem wrzucono szpadle. Po 40 minutach ciężarówka wróciła pusta. […]”, choć mogą ułatwić doprecyzowanie go poprzez, na przykład,  pokazanie nam szczegółów takich jak czas przejazdu ciężarówki w obie strony, a także konkretną datę zaginięcia ergo zabicia konkretnej grupy ludzi.

Co do wspomnianej wyżej liczby ofiar to posługując się danymi zebranymi na podstawie relacji bliskich, rodzin i znajomych ofiar ( patrz - Przerwane życiorysy – Obława Augustowska lipiec 1945 , Alicja Maciejewska, IPN Białystok 2010) można z dużą dozą prawdopodobieństwa definiować ją na 491 osób z tym, że można przyjąć iż liczba ta mogła być znacząco wyższa (przekraczająca 600 osób). Pytanie dużo „to” czy mało w aspekcie wartości życia ludzkiego i polskich strat ludnościowych w czasie ostatniej wojny, a także i tego, że miało ono miejsce na obszarze suwerennego (jak twierdzono wówczas i później) państwa polskiego, wydaje się niezasadne. W przypadku  „Obławy” jedna rzecz jest jednak pewna – jak rzadko która akcja pacyfikacyjna przeprowadzana przez Sowietów, ta była upiornie skuteczna: „ […] z tej powojennej, lipcowej pacyfikacji, zwanej >obławą<, nie powrócił nikt i nikt nigdy nie dał znaku życia. […]”.

Jedno z podstawowych pytań, na które (podobnie jak w kwestii pochówku ofiar) nie znamy dziś odpowiedzi musi brzmieć i  brzmi - jaki był klucz „doboru” porywanych przez Sowietów: „ […] wciąż nie znamy motywów potraktowania tych ludzi jak oficerów w Katyniu [...]”. Stworzone przez Alicję Maciejewską biogramy ofiar pogromu są pełne sugestii i informacji dotyczących tej kwestii. Różnią się tu także i badacze problemu : „ […] W każdej okolicy mieszkańcy mieli własną teorię […]” tego co się stało – kradzieże i napady na stada pędzonego do ZSRR kradzionego na zajmowanych terenach bydła, urojony lub prawdziwy zamach na sowieckiego oficera lub sołdata, akcje likwidacyjne podziemia skierowane przeciwko milicji i „bezpieczeństwu”, komuś kto informował o tych akcjach sowietów i dostarczał im spisy przeznaczonych do zabicia ofiar - wśród tych był też Fabian Leśniewski dramatyczna postać jak z greckiej tragedii: „[…] Złodziej, bandyta, rabuś […] donosił zarówno za Niemców, jak i po 1944 r. Niemcy zamordowali mu żonę i 2 córki […] W czasie obławy wskazywał domy, które trudno byłoby znaleźć w lesie, wydawał ludzi […] w końcu wywieźli go razem z tymi, na których doniósł i razem z nimi zginął”.

Niewątpliwie pojawiały się tu, nie trudne, do zdefiniowania, dla bystrego obserwatora  prawidłowości. Systematycznie i z dużą konsekwencją szukano i zabierano uczestników wojny polsko – bolszewickiej z 1920 roku. W sposób wyraźny starano się też stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej  – oczyścić tereny przygraniczne z tych, których definiowano jako >wrogów i bandytów< ”. Prowadząc historyczny dyskurs od razu należałoby podjąć dyskusję z (nie rozstrzygając jednak ostatecznie) dwoma z elementami traktowanymi jako przyczyna sowieckiej represji i niebywałej agresji wobec Polaków.

Jeden z nich - to możliwy „rewanż” za odbicie ukradzionego wcześniej przez Sowietów bydła, druga zemsta za mord na,  którymś z oficerów lub żołnierzy „krasnoj armii”. W pierwszym przypadku sprawa odbiła się głośnym echem nawet na najwyższych szczeblach władzy w ZSRS. W maju 1945 roku Beria meldował Generalissimusowi Stalinowi co następuje: „[…] W związku z napaściami band akowskich […] na kołchoźników, konwojujących stada bydła na  Białoruś, a także w związku z innymi przejawami bandytyzmu, doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego Polski tow. Seliwanowski, wspólnie z organami bezpieczeństwa Polski podjął kilka działań w zakresie likwidacji band akowskich w województwie białostockim. […]”.

Otóż nie wydaje mi się (choć, jak wyżej zauważyłem nie rozstrzygam), by  wspomniane zdarzenia mogły być główną i zasadniczą przyczyną tak potwornych, jak te „augustowskie”, represji. Niewątpliwie w okresie powojennym na terenie dzisiejszej Polski i terenach należących do dawnej II Rzeczpospolitej zginęło, w efekcie zamachów, potyczek z podziemiem i nawet oddziałami MO i LWP, wielu sowieckich żołnierzy i oficerów. W żadnym przypadku jednak represje nie przybrały tak masowego i zorganizowanego charakteru jak na terenie „augustowszczyzny”. Należy brać to poważnie pod uwagę ferując jednoznaczne opinie w tej sprawie.

Podobnie rzecz ma się z kradzionym bydłem i nie tylko – znamy liczne relacje o zbrojnych starciach między milicją, która występowała w obronie rabowanego z ziem polskich mienia, a Sowietami. Nierzadkie były też akcje obronne podziemia działającego w interesie grabionej przez Rosjan ludności miejscowej. W obu przypadkach musiały być i były, o czym wspomniałem już wyżej, ofiary sowieckie. Nigdzie jednak, oprócz interesującego nas terenu nie zarządzano akcji represyjnych o tak szerokim, drastycznym i zarazem ostatecznie nieodwracalnym charakterze.

Spontaniczność sowieckich działań wydaje się też wątpliwa (tu myślę, na przykład, o reakcjach na „odbicie” rekwirowanego i kradzionego wcześniej bydła) w świetle pojawiających się informacji i relacji. Pojawiały się one już w czerwcu 1945 roku: „ […] słuch po ludziach był [...]”, że będzie obława. Wynika z tego wyraźnie, że akcja mogła być planowana wcześniej. Przypomnieć tu należy przeprowadzoną w maju 1945 roku (w Białymstoku) naradę , w której wzięli udział przedstawiciele władz wojewódzkich i szefostwo wojsk wewnętrznych NKWD działających na obszarze Białostocczyzny. Podobno podjęto wówczas decyzję o przekazaniu Rosjanom suwerennych decyzji w kwestii bezpieczeństwa na obszarze powiatów augustowskiego i suwalskiego.

Na brak wspomnianej sowieckiej „spontaniczności” wskazywałyby też niektóre fragmenty zawarte w relacjach zebranych przez Panią Alicję Maciejewską. Otóż pojawiają się tam twierdzenia, że sowieccy śledczy dość szybko definiowali kogo wypuszczą, a kogo nie: „ […]  Opowiadał świadek Kasjanowicz, że pewnego dnia oficer NKWD oznajmił, że nazajutrz część osób pójdzie do domu a resztą on rozstrzela […] „. Mogli więc mieć przygotowane listy proskrypcyjne – przygotowanie zaś tychże musiało być poprzedzone dłuższymi przygotowaniami.

Abstrahując tu od techniki operacyjnej stosowanej przez NKWD po to, by rozbroić psychicznie aresztowanych – było pewno w tej chełpliwej zapowiedzi wiele prawdy i otwarcie wypowiadana groźba wynikająca z powziętych wcześniej zamiarów. W pakiecie przyczyn aktywujących całą akcję, gdy patrzeć na to z dzisiejszego punktu widzenia, racjonalne i bez emocji (choć o to trudno) wydają się tu powody, takie jak: zdefiniowanie i wyłapanie „byłych” wrogów z 1920 roku, którzy potencjalnie byli przeciwnikami także i „wtedy” czyli roku 1945, lokalizacja i unieszkodliwienie ówczesnych partyzantów, którzy przeszkadzali wprowadzać „Nową Polskę” i stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa tejże, a także dla „bezpieczeństwa” Sowietów.

Gdy analizujemy przyczyny akcji oraz opisujemy tło lipcowego dramatu zasadne wydaje się także pytanie o udział „Polaków” w całej akcji Rosjan. Z grubsza (jak sądzę) można podzielić go na dwie grupy. Jedna – ta łatwiejsza do zdefiniowania, to udział miejscowej bezpieki i donosicieli: „ […] z rozmów wynikało, że niemal każda wieś miała swojego domniemanego lub autentycznego donosiciela [...]”. W wielu przypadkach świadkowie i historycy wspominają i wymieniają niektóre, znane nazwiska „polskich” zbrodniarzy. Oprócz wymienionych wyżej Szostaka i Milewskiego późniejszego „twardogłowego” ministra spaw wewnętrznych oskarżanego też o ścisłą współpracę ze „Smierszem” i zamieszanego w naruszenia prawa (Afera „Żelazo”- „[…] Największa partia towaru znalazła się w dyspozycji ministra Milewskiego i kierownictwa Departamentu I MSW. […] . co się stało z ponad 100 kg złota, […]. Ustalono, że najcenniejsze przedmioty […] były pakowane w szare koperty i wysyłane do kierownictwa resortu i do gmachu KC PZPR. Towarzysze z >>białego domu<< zawsze mieli duże potrzeby, toteż wielu z nich przed wojażami zagranicznymi pobierało od Milewskiego dewizy na rozmaite zakupy. […]” pisał o tej sprawie Piotr Gontarczyk w Gazecie Polskiej z czerwca 2001 w tekście „Zbóje w służbie PRL”).

Tu nie ma jednak (moim zdaniem) większych problemów. Myślę, że przy dostępie do archiwów IPN i szczegółowych badaniach będzie można, w zasadzie, w miarę precyzyjnie, określić (w końcu) tych, którzy donosili na swoich sąsiadów czego skutkiem mogło być wpisanie na sowieckie listy proskrypcyjne. Druga kwestia, i tu, my badacze, mamy sporą trudność – to rola polskich czynników ze szczebla centralnego w organizowaniu „obławy” i inspirowaniu Sowietów do przeprowadzenia jej: „ […] Synowi udało się kiedyś zwabić do domu i upić sowieckiego pułkownika […] listy przeznaczonych do wywiezienia dostali od władz polskich [...]”.

Trzeba zadać tu podstawowe pytanie czy w ogóle „polska” inspiracja miała miejsce, czy może cała działalność „Polaków” ograniczała się tu tylko (jako znających teren, ludzi i miejscowe zwyczaje) do roli czysto pomocniczej, tej określanej wyżej jako pospolite donosicielstwo:  „ […] Dotarły do jakiegoś komendanta stacjonującej tam jednostki. Obruszył się, gdy wspominały coś o łagrach - >żadnych łagrów u nas nie ma !<. Na pytanie, dokąd wywieziono mężów odpowiedział […] Nie wie też jak szukać. Ale polskie władze zleciły t ę akcję i wiedzą w czyje ręce oddały swoich obywateli […].”. Na marginesie powyższych rozważań refleksja – czytając życiorysy zamordowanych  możemy określić nie tylko to co generowali Sowieci i ich polscy „poputcztcy” czyli zbrodnię i zezwierzęcenie - przebija z nich też w wielu przypadkach coś co dziś określamy , niepoprawnie polityczne mianem dumy z polskości: „ […] Mój ojciec psem nie był i ja nie będę. Byłem Polakiem i będę Polakiem [...]” miał odpowiedzieć według swojego syna Mieczysław Cichor na propozycję wstąpienia do UB złożoną mu, przez  wspominanego wyżej Jana Szostaka. To stało się też przyczyną jego śmierci.

Podobnie zachował się siedemnastolatek z Gib Bronisław Szarejko, gdy wywożony, prawdopodobnie bezpośrednio na śmierć, krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Widząc wspomnienia z okresu, czytając je (a czasami konfrontując z naszym politycznym „dzisiaj”) zadajemy sobie pytanie o odpowiedzialność „Polaków”, którzy współuczestniczyli w zbrodni – czy słowo „zdrada” będzie tu zbyt delikatne !?: „ […] Aresztowano go w I połowie lipca […] Nie przyszli po niego żołnierze sowieccy, ale jego dobry kolega z lat szkolnych Roman Dyndo, który po wojnie zatrudnił się w UB. Wszedł, przywitał się grzecznie z matką i siostrami Tadeusza […] i powiedział - >Tadzio, będziesz musiał przejść się do nas na sprawdzenie dokumentów<. Matka traktując go wciąż familiarnie, jak dobrego znajomego, radziła się go czy zapakować Tadziowi kanapkę […] Powiedział, że nie warto, bo Tadzio wróci na kolację. I poszli. Na kolację nie wrócił, ani na noc […]”. Na te pytania, nie „odpowiemy”, chcemy jednak postawić tu przed czytelnikiem problem i  w miarę, precyzyjnie określać, a tym samym definiować pewne kierunki myślenia i możliwej refleksji dotyczącej sprawy.

Pojawia się też istotne pytanie - czy mimo perfekcyjności działań Sowietów można było się uratować (tego też do końca nie wiemy) ale pojawiają się sugestie, że czasami szanse na ratunek były: „ […] Chcieli go wypuścić za butelkę wódki, ale nie miała wódki ani pieniędzy, żeby kupić [...]”. W zasadzie, jak się zdaje, nie było metody, by ochronić się od spadającej w sposób nieoczekiwany akcji. Nie chroniły przed nią także i niedawne okrutne działania Niemców wobec miejscowej ludności, to że ktoś (lub ktoś z jego rodziny) był wcześniej ofiarą niemieckiego szału zabijania, czasami wręcz przyczyniało się do późniejszej tragedii. Przy tej okazji warto wspomnieć też „o wątku niemieckim całej sprawy”. W „polskim dramacie” jest też miejsce dla byłych agresorów teraz przegranych, ściganych jak zwierzęta i szukających teraz ratunku i wsparcia u swych byłych ofiar: „ […] w trakcie obławy przyszło do p. Mejera dwóch ukrywających się w lesie, wygłodniałych Niemców. Dał im chleb. Zaraz zostali schwytani w lesie przez Rosjan. Przyprowadzono ich na wieś, zwołano mieszkańców i Sowieci kazali wskazać od kogo dostali chleb. Niemcy nie wskazali nikogo. Byli potem przetrzymywani z Polakami w Gibach. I na pewno razem zginęli […]”. Był to przejaw heroizmu, i niezaplanowanej wspólnoty losu - warto na to zwrócić uwagę.

Trudno analizując kwestie „Obławy” „uciec” od wątków dotyczących porównania okupacji niemieckiej i tej nowej sowieckiej: „ […] Porównania z Niemcami same się nasuwają – jak ktoś zginął w obozie, to przynajmniej zawiadamiali o śmierci >a tu jak kamień do wody< i jeszcze przyznać się nie chcą. […]”. Jak dokonywano „uprowadzeń”, po których wszelki ślad po ludziach zabranych z domów ginął. Dramat następował  po dramacie, śmierć „goniła” śmierć. Jak straszne to zdarzenia pokazuje między innymi historia trzech chłopaków schwytanych na ulicy Mieczysław Jatkowski, Władysław Jedliński, Tadeusz Stelmasiak. To przecież Grzegorz Przemyk i jego dramat z lat osiemdziesiątych pomnożony przez trzy. Chłopcy zatrzymani w Augustowie - czy byli na listach proskrypcyjnych przygotowanych dla Sowietów ? Czy, może, stali się ofiarami bo nie pasowali do szablonu zachowań serwowanego NKWD/dzistom w propagandowych broszurach i instrukcjach operacyjnych – bo, po prostu, grali na ulicy miasta na gitarze?! Tak jak kilkadziesiąt lat później Grzegorz warszawski maturzysta.

Na to pytanie, jak i na te stawiane wyżej, nie znajdziemy dziś odpowiedzi – trzeba je jednak, mimo to, postawić. Przypadek chłopców przeczyłby teorii dotyczącej walki z „dywersantami na froncie bydła”. Może to jednak wyjątek potwierdzający regułę. Zdefiniowanych „wrogów” aresztowano tak jak wyżej „na ulicy”, na drodze prowadzącej do wsi , zwabiano podstępnie na „zebrania” wiejskie gdzie byli zatrzymywani, wywożono i wyprowadzano z domów pod pretekstem krótkiego przesłuchania „w urzędzie”, zapraszano na rozmowy w „UB”, otaczano całe wsie kordonem wojska zabierając „wybranych” – „[…] szybko wróci jeśli niewinny nie martwcie się […]”. Odbywało się to i spokojnie i przy użyciu przemocy, podstępem i przy zastosowaniu perswazji. Przy tych okazjach mieliśmy okazję obserwować całą paletę ludzkich zachowań po stronie oprawców. Byli wśród nich i  „dobrzy sowieci”. Fenomenalna cechą ludzkiego charakteru jest to, że z najgorszych chwil człowiek potrafi zapamiętać dobro doznawane od wrogów: „[…]  potrafili zauważyć i zapamiętać także coś dobrego – ma na myśli to, że ryzykując głową żołnierze i oficerowie radzieccy ostrzegali przed aresztowaniami […]”. Niestety  bezmierna naiwność, wiara w sprawiedliwość (chciałoby się tu wspomnieć coś o różnicach w pojmowaniu uczciwości i danego słowa między Polakami a Rosjanami – P.Ł.), ale i lęk o rodzinę nie pozwalały z tych okazji skorzystać. […] ”. Tak trzeba o nich wspominać – sprawiedliwych zawsze należy pamiętać.

Niestety w źródłach znacznie więcej jest wzmianek o niezwykłej, niebywałej wręcz brutalności, zupełnie zbędnej wobec dramatycznej przewagi oprawców w stosunku do aresztowanych. Agresja ta niejednokrotnie skierowana była wobec rodzin i siłą rzeczy bezbronnych, kobiet, dzieci: „ […] próbowały […] bronić, gdy Sowieci wyprowadzali tatę z domu. Trzynastoletni syn rzucił się w ich stronę i o mało nie  nadział [...się...-PŁ] na bagnet, a ośmioletnia Ania zaczęła tak na nich krzyczeć i wyzywać, że żołnierz zaczął mierzyć do dziecka z pistoletu, dopiero drugi zmitygował go i skłonił do schowania broni […]” -  rzec by się chciało, sarkastycznie, ten drugi to był niewątpliwie „ten dobry Sowiet” !?. W trakcie obławy nikt nie był bezpieczny - także i starcy. Niejako „przy okazji”  uprawiano w tych przypadkach złodziejstwo połączone ze zwykłym zezwierzęceniem jakim było na przykład wyrywanie zamordowanym złotych zębów.

Nierzadkie i charakterystyczne bywały próby gwałtów i gwałty na pozbawionych mężów i synów kobietach:„ […] Osamotnione kobiety […] przeżyły jeszcze jeden napad na dom. Dwóch pijanych żołdaków wtargnęło pewnej nocy […] Jeden bardziej brutalnie dobierał się do dwóch starszych dziewczyn. Mała Ania płacząc błagała tego trzeźwiejszego , który wydawał się bardziej ludzki, żeby im dali spokój i żeby odciągnął tamtego. W końcu przerażone dziewczyny uciekły a oni zażądali wódki. W domu alkoholu nie było, dobrali się więc do kufra i pokradli z niego różne przedmioty […]”. Równie dramatycznie było później po uprowadzeniu, gdy porwani znajdowali się w miejscach odosobnienia. Bicie, tortury w celu wymuszenia zeznań były na porządku dziennym: „ […] Przesłuchania były połączone z torturami. Pytano o kontakty z >bandytami<. Sadzano przesłuchiwanych na krześle z gwoździami. Omdlewających z bólu, polewano wodą i kontynuowano śledztwo […] „.

Nierzadkie były opowieści świadków o aresztowanych, którzy sini od razów zadawanych im wcześniej przez oprawców wrzucani byli na samochody ciężarowe jak przedmioty, nieistotne ( bo już „de facto” nieżywe) dodatki do siedzących na nich konwojentów i następnie wiezieni byli w „nieznane”. Te „nieznane” pozostają do dziś, jak już wyże zauważyliśmy, „nieznanymi” mimo wysiłków historyków i licznych deklaracji składanych przez polityków i ludzi świata sztuki. Po odkryciu w drugiej połowie lat osiemdziesiątych zbiorowych grobów w Gibach i w pierwszych latach „nowej Polski” padały liczne obietnice wyjaśnienia sprawy (Andrzej Wajda, zmarły tragicznie Bronisław Geremek i inni) – jak dotąd nie zdarzyło się nic co byłoby przełomem w sprawie, a obietnice dawnych opozycjonistów pozostały tylko pustymi obietnicami (i takimi też wobec ich odejścia pozostaną). Nie potraktowano podjętych publicznie zobowiązań wobec rodzin „zaginionych” poważnie. Tym zaś, którzy zostali, czekali i czekają nadal towarzyszy podobna nadzieja do tych z „katyńskich mogił” nadzieja powtarzana jak mantra w wielu wspomnieniach i przez wielu z nich :„ […] Do końca miała nadzieję, że on jednak żyje.

Choć już w 1943 roku po odkryciu mogił katyńskich Niemcy wydrukowali jego nazwisko w gazetach, ona nie mogła w to uwierzyć. A nuż w ostatniej chwili on jeden uciekł, a nuż siedzi gdzieś w łagrze na Syberii i któregoś dnia wróci, po prostu pojawi się w progu. […]”. W to samo i tak samo wierzyły i wierzą  rodziny i bliscy porwanych w czasie „Obławy”. Jest jasne, że w „Polsce Ludowej” nikt nie interesował się oficjalnie i nie mógł zainteresować się  kwestią „augustowskiego dramatu”.

Rzecznik komunistycznego rządu  Urban, tradycyjnie mijając się z prawdą,  kwestionował wręcz fakt zaginięcia obywateli polskich. Dopiero w na początku lat dziewięćdziesiątych ( w 1992 roku ) postępowanie w tej sprawie rozpoczęła prokuratura w Suwałkach (dość szybko zostało zawieszone), a później (w roku 2000) podjął je Instytut Pamięci Narodowej  Oddział w Białymstoku. Wstępnie śledztwo było kwalifikowane przez prokuratorów IPN jako zbrodnia komunistyczna. W lipcu 2009 roku przekwalifikowano je również jako dochodzenie w kwestii zbrodni przeciwko ludzkości. W toku trwania postępowania, kilkakrotnie od samego początku (czyli od 1992 roku), kierowano do Rosji wnioski o udzieleni pomocy prawnej. Dnia 7 stycznia 1995 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej w odpowiedzi na zapytanie strony polskiej wysłała do Ambasady RP w Moskwie list informujący Polskę , że podstawową przyczyną przeprowadzenia akcji były napady na żołnierzy armii sowieckiej, które miały miejsce na obszarze Rzeczpospolitej. Decyzję o działaniu podjął sowiecki „dowódca Naczelny”. Plany operacji miały być przygotowane przez Sztab Generalny SZ ZSRS. Celem zaś operacji było: „[…] wykrycie i unieszkodliwienie wszystkich formacji antyradziecko nastawionej >>Armii Krajowej<< […]”.

W dokumencie potwierdzono aresztowanie podczas obławy przez organy Smiersz 3 Frontu Białoruskiego grupy 592 osób, które wspierały (powtórzmy to raz jeszcze za oficjalnym dokumentem) „antyradziecki nastawioną >>Armię Krajową<<”. Dodano do tego informacje o tym, że "sprawy karne nie były kierowane do sądów, a ich dalszy los jest nieznany". W 2003 roku strona rosyjska stwierdziła, że nie ma żadnych dokumentów potwierdzających rozstrzeliwanie cywilów na Suwalszczyźnie w 1945 roku; potwierdzając, przy tym, działanie i operacje na tym terenie 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD.

Sugestie udostępnienia polskim organom śledczym kopii dzienników bojowych zbrodniczej jednostki pozostały bez odpowiedzi. W połowie lipca 2006 strona rosyjska odmówiła odpowiedzi na polski wniosek o pomoc prawną w sprawie „Obławy”, argumentując to przedawnieniem. Po raz kolejny, obszerny wniosek o pomoc prawną Polska skierowała do Rosji w 2009 roku. W Gibach w roku 1987 powstał pomnik projektu Andrzeja Strumiłły mający zachować pamięć o ofiarach „Obławy”.

W Polsce działa "Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 roku". Ciał ofiar, na co zwróciliśmy uwagę wyżej, nigdy nie znaleziono, jakkolwiek jedna z wersji śledczych i badawczych (różna od wspominanej wyżej „wersji grodzieńskiej”) kierowała nasz wzrok na okolice Gib. Przeprowadzone na początku lat 90. ekshumacje wskazywały poprzez odkrycie znacznej ilości sprzętu i umundurowania niemieckiego, że mogły to być jednak zwłoki żołnierzy niemieckich. Wtedy to ustawiono w Gibach krzyż na symbolicznej mogile zaginionych. Na krzyżu wypisano nazwiska 530 osób. Niedawno zarysował się niewielki przełom w kwestii badania sprawy ( wiosną 2011 roku) rosyjski historyk Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Memoriał, opublikował odnalezioną w archiwach KGB iskrówkę wysłaną w lipcu 1945 roku przez generała Wiktora Abakumowa, dowódcę wojskowego kontrwywiadu „Smiersz”, do szefa NKWD Ławrentija Berii. Wynika z niej, że dnia 20 lipca z Moskwy do Olecka przybyła specjalna ekipa funkcjonariuszy „Smiersz” pod dowództwem generała Iwana Gorgonowa, mająca przeprowadzić "likwidację zatrzymanych w lasach augustowskich bandytów". Akcją pacyfikacyjną miał dowodzić wspomniany Gorgonow oraz szef kontrwywiadu „Smiersz” 3 Frontu Białoruskiego generał Paweł Zielenin. Liczba 592 osób, wymieniona w depeszy Abakumowa, odpowiada prawie dokładnie liczbie mieszkańców regionu zaginionych w czasie obławy. W opinii Nikity Pietrowa z depeszy wynika, że obława została przeprowadzona na osobisty rozkaz  Stalina.

Czytając dziś wystąpienie Tomasza Kamińskiego - prokuratora Oddziałowej KŚZpNP w Białymstoku podczas spotkania „Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego - >Grota<” w Instytucie Pamięci Narodowej w dniu 14 maja 2003 r, w którym powiedział:” […] Wyjaśnienie wszystkich okoliczności związanych z zatrzymaniem, a następnie zaginięciem osób aresztowanych podczas tzw. "obławy"  stanowi jeden z elementów martyrologii narodu polskiego już po oficjalnym zakończeniu działań wojennych w Europie. Wskazuje na prawdziwe oblicze "nowego porządku społecznego"  w Polsce Ludowej i rzeczywiste metody jego wprowadzania. Jest także kolejnym przyczynkiem w dyskusji nad legalnością wprowadzonych rządów komunistycznych i co za tym idzie "zasług" osób go reprezentujących […]”, zadaję sobie pytanie co zrobiono w sprawie „Obławy Augustowskiej” do dziś !? Pytam się też sam siebie, kierując to pytanie do czytelników czy tęsknota rodzin i bliskich zamordowanych w imię propagowania opętańczej komunistycznej ideologii i nienawiści do wolnej Polski i kochających wolność Polaków zostanie kiedykolwiek zaspokojona i ukojona.

Czy prawda o wymordowanych i niewinnych czegokolwiek naszych Rodakach ujrzy kiedykolwiek światło dzienne,  a tym samym dotrze do świadomości ogółu Polaków !? Bardzo chciałbym udzielić na te pytania odpowiedzi twierdzącej. Dnia 16 czerwca 2011 roku „Nasz Dziennik” w notce Adama Białousa zatytułowanej „Wniosek w kopercie” informował: „[…] Prokuratorzy z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej zakończyli prace nad wnioskiem o pomoc prawną w sprawie śledztwa dotyczącego obławy augustowskiej. Wniosek został już przesłany do Prokuratury Generalnej, która jeszcze w czerwcu ma przekazać go Rosji. We wniosku polscy prokuratorzy zwracają się o przekazanie kopii dokumentu, o którym napisał rosyjski historyk Nikita Pietrow w swojej książce "Według scenariusza Stalina". To szyfrotelegram z 21 lipca 1945 roku.

Naczelnik kontrwywiadu wojskowego (SMIERSZ) Abakumow informuje w nim Berię o planach likwidacji 592 "polskich bandytów", członków Armii Krajowej, aresztowanych w rejonie Puszczy Augustowskiej.[…]” – chciałbym wierzyć, że to początek procesu pełnego wyjaśniania sprawy !? Choć do tej pory nasza wiedza na temat dramatu z roku 1945 nie jest o wiele większa,

 
Piotr Łysakowski
 
 
Cytowane fragmenty pochodzą z książki  „Przerwane życiorysy – Obława Augustowska lipiec 1945” Alicja Maciejewska IPN Białystok 2010”
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy z ostatniej chwili
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy

Sąd Najwyższy oddalił wniosek kasacyjny w sprawie dwóch młodych mężczyzn skazanych za rozbój i pobicie obywateli Szwecji. Jednym z nich był wnuk byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Bartłomiej W. odbywa karę 4 lat więzienia.

PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi? z ostatniej chwili
PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi?

Europarlament przyjął w środę przepisy, które mają wzmocnić walkę z praniem brudnych pieniędzy w UE. Jeśli zatwierdzi je Rada UE, zakaz płatności gotówką powyżej określonej kwoty zostanie wprowadzony.

Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO] z ostatniej chwili
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO]

Japończyk Ryoyu Kobayashi ustanowił nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego, osiągając odległość 291 metrów na specjalnie przygotowanej skoczni na zboczu wzgórza Hlidarfjall w miejscowości Akureyri na Islandii.

Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit z ostatniej chwili
Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit

„Pani Hennig-Kloska zapominała złożyć wniosek o notyfikacje pomocy dla przedsiębiorców. Innymi słowy ceny prądu dla przedsiębiorców będą noLimit” – alarmuje były premier Mateusz Morawiecki.

Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy z ostatniej chwili
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy

„Ponieważ sprawa się rozlewa po dziennikarzach (rozmaitych barw i orientacji) pragnę odnieść się do ujawnionych już informacji” – pisze mec. dr Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik ks. Michała Olszewskiego.

Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą z ostatniej chwili
Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą

– Jedyne moje przesłanie do funkcjonariuszy służb antykorupcyjnych w naszym kraju było takie: walić w złodziei niezależnie od tego, do jakiego ugrupowania się przykleili – mówił na antenie RMF były szef MSWiA Mariusz Kamiński.

Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody z ostatniej chwili
Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody

– To jest dla mnie przykre, że nawet na tej sali zwracam się do osób, które zostały objęte inwigilacją – mówił w Sejmie minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając sprawozdanie w Sejmie. Dodał, że lista podsłuchiwanych przez system Pegasus nie będzie jawna.

Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

„Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów” – pisze niemiecki „Die Welt”.

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ „Solidarność”, w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

REKLAMA

Dr Piotr Łysakowski dla Tysol.pl: Obława Augustowska. Tortury. Gwałty. Eksperymenty. Śmierć

Od 10 do 25 lipca 1945 roku NKWD, UB i żołnierze Frontu Białoruskego prowadzili szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną na terenie Puszczy Augustowskiej. Warto w przypadku "Obławy Augustowskiej" przyjrzeć się roli rodzimej agentury UB i NKWD
 Dr Piotr Łysakowski dla Tysol.pl: Obława Augustowska. Tortury. Gwałty. Eksperymenty. Śmierć
/ Wikipedia CC BY SA 3,0 Radosław Drożdżewski
 Obława augustowska zwana też czasami obławą lipcową – była akcją przeprowadzoną przez oddziały Armii Czerwonej, wspierane przez 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD oraz oddziały LWP i UB. Prawdopodobnie zasadniczym jej celem było rozbicie i likwidacja polskich oddziałów partyzanckich z obszaru  Suwałk i Augustowa. Działanie to miało być częścią większej antypartyzanckiej akcji, przeprowadzonej również na obszarze zajętej przez Sowietów Litwy.  

W dniach między 10 a 25 lipca 1945 regularne oddziały Armii Czerwonej należące do 3 Frontu Białoruskiego, w tym wspomniany 385 Pułk Strzelecki Wojsk Wewnętrznych NKWD, osłaniane i wspomagane przez UB i 110-osobowy pododdział 1 Praskiego Pułku Piechoty, przeprowadziły akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Wśród funkcjonariuszy polskich wspomagających Rosjan szczególnie aktywny udział w pacyfikacji brał późniejszy szef MSW Mirosław Milewski (we wspomnieniach pojawia się postać zamaskowanego Polaka przywożonego przez Rosjan do miejsc, w których chwytano ofiary wskazane przez niego i których zeznania miał na bieżąco oceniać – według niektórych był to właśnie Milewski). Historycy IPN / U pisali o tym co następuje: „[…] Obława augustowska była największą zbrodnią dokonaną przez Sowietów na obywatelach polskich po zakończeniu II wojny światowej. Mimo to, ani podręczniki szkolne, ani encyklopedie w ogóle nie wspominają na ten temat.

W lipcu 1945 r. oddziały Armii Czerwonej wspomagane przez UB i WP przeprowadziły szeroko zakrojoną akcję pacyfikacyjną obejmującą tereny Puszczy Augustowskiej i jej okolic. Oddziały radzieckie przetrząsały lasy i wsie, aresztując podejrzanych o kontakty z partyzantką niepodległościową. Zatrzymano niemal 2000 osób. Część z nich, po przesłuchaniach wróciła do domu. Około 600 osób zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął […]” (ze strony internetowej IPN dotyczącej konferencji naukowej w 60 rocznicę „Obławy Augustowskiej”).

Cała operacja, poprzedzona wcześniejszym (1944 – przypomnijmy, że akcja „Burza” w okolicach Puszczy Augustowskiej miała bardzo intensywny wymiar i dynamikę) „czyszczeniem terenu z elementu wrogiego”, kierowana była prawdopodobnie z Augustowa, gdzie ulokowane było lokalne dowództwo sowieckiego kontrwywiadu „Smiersz”.

Zatrzymano jak wyżej zauważono kilka tysięcy osób. Stworzono obozy filtracyjne, gdzie torturowano i przesłuchiwano, przetrzymując uprowadzonych skrępowanych niejednokrotnie drutem kolczastym w dołach zalanych wodą pod gołym niebem. Część z nich po przesłuchaniach wróciła do domu – ciężko doświadczeni i przerażeni nie wspominali o swoich dramatycznych przeżyciach . 252 aresztowanych Litwinów, zaangażowanych w litewski ruch niepodległościowy, przekazano miejscowym organom NKWD-NKGB Litwy. Około 600 Polaków zostało wywiezionych w nieznanym kierunku i wszelki ślad po nich zaginął. Aresztowania tych osób dokonały organy „Smiersz” 3 Frontu Białoruskiego.

Podejrzewa się, że zostały one wywiezione w okolice Grodna i zamordowane na terenie tzw. Fortów Grodzieńskich, gdzie wcześniej NKWD przeprowadzało inne masowe egzekucje. Wspominają o tym obszarze jako możliwym miejscu kaźni niewinnych polskich ofiar i świadkowie wydarzeń powtarzając pijacki bełkot jednego z miejscowych UB / eków Jana Szostaka (był w latach 1939 – 1941 współpracownikiem NKWD noszącym pseudonim „Wrona” – później ze względu na swoje „zasługi” zwany był katem Augustowa) zaangażowanego wtedy mocno w działania NKWD: „[…] Szostak wiele razy sam rozgłaszał po pijanemu, że likwidacja następowała […] pod Grodnem.[…]”. Mówi o nim także i Cezary Chlebowski powołując się na świadka, który w końcu lat osiemdziesiątych, w Grodnie, opowiadał o transportach Polaków na tereny wspomnianych fortów.

Można też z dużą dozą pewności założyć, że część uprowadzonych ofiar została zamordowana w „przygodnych” i „ad hoc” zaaranżowanych do tego celu miejscach na obszarze Puszczy Augustowskiej. Rosyjski badacz Profesor Lebiediewa z Instytutu Historii Rosyjskiej Akademii Nauk, autorka istotnej pracy dotyczącej Katynia, wysunęła przypuszczenie, że Polacy mogli też trafić do jakiegoś tajnego obozu, gdzie być może przeprowadzano na nich eksperymenty z bronią chemiczną lub biologiczną.

Niestety do dziś nie ma jednak ostatecznych i precyzyjnych informacji i namacalnych dowodów na to gdzie popełniono zbrodnię na niewinnych i jaka była dokładna liczba ofiar. Nie ułatwiają też dokładnego znalezienia miejsca egzekucji szczegółowe relacje bliskich ofiar:  „ […] 25 lipca powiedział żonie, że dzisiaj wywożą go na białe niedźwiedzie. I rzeczywiście wkrótce podjechał samochód i wyruszył załadowany ludźmi w stronę lasu. Przed odjazdem wrzucono szpadle. Po 40 minutach ciężarówka wróciła pusta. […]”, choć mogą ułatwić doprecyzowanie go poprzez, na przykład,  pokazanie nam szczegółów takich jak czas przejazdu ciężarówki w obie strony, a także konkretną datę zaginięcia ergo zabicia konkretnej grupy ludzi.

Co do wspomnianej wyżej liczby ofiar to posługując się danymi zebranymi na podstawie relacji bliskich, rodzin i znajomych ofiar ( patrz - Przerwane życiorysy – Obława Augustowska lipiec 1945 , Alicja Maciejewska, IPN Białystok 2010) można z dużą dozą prawdopodobieństwa definiować ją na 491 osób z tym, że można przyjąć iż liczba ta mogła być znacząco wyższa (przekraczająca 600 osób). Pytanie dużo „to” czy mało w aspekcie wartości życia ludzkiego i polskich strat ludnościowych w czasie ostatniej wojny, a także i tego, że miało ono miejsce na obszarze suwerennego (jak twierdzono wówczas i później) państwa polskiego, wydaje się niezasadne. W przypadku  „Obławy” jedna rzecz jest jednak pewna – jak rzadko która akcja pacyfikacyjna przeprowadzana przez Sowietów, ta była upiornie skuteczna: „ […] z tej powojennej, lipcowej pacyfikacji, zwanej >obławą<, nie powrócił nikt i nikt nigdy nie dał znaku życia. […]”.

Jedno z podstawowych pytań, na które (podobnie jak w kwestii pochówku ofiar) nie znamy dziś odpowiedzi musi brzmieć i  brzmi - jaki był klucz „doboru” porywanych przez Sowietów: „ […] wciąż nie znamy motywów potraktowania tych ludzi jak oficerów w Katyniu [...]”. Stworzone przez Alicję Maciejewską biogramy ofiar pogromu są pełne sugestii i informacji dotyczących tej kwestii. Różnią się tu także i badacze problemu : „ […] W każdej okolicy mieszkańcy mieli własną teorię […]” tego co się stało – kradzieże i napady na stada pędzonego do ZSRR kradzionego na zajmowanych terenach bydła, urojony lub prawdziwy zamach na sowieckiego oficera lub sołdata, akcje likwidacyjne podziemia skierowane przeciwko milicji i „bezpieczeństwu”, komuś kto informował o tych akcjach sowietów i dostarczał im spisy przeznaczonych do zabicia ofiar - wśród tych był też Fabian Leśniewski dramatyczna postać jak z greckiej tragedii: „[…] Złodziej, bandyta, rabuś […] donosił zarówno za Niemców, jak i po 1944 r. Niemcy zamordowali mu żonę i 2 córki […] W czasie obławy wskazywał domy, które trudno byłoby znaleźć w lesie, wydawał ludzi […] w końcu wywieźli go razem z tymi, na których doniósł i razem z nimi zginął”.

Niewątpliwie pojawiały się tu, nie trudne, do zdefiniowania, dla bystrego obserwatora  prawidłowości. Systematycznie i z dużą konsekwencją szukano i zabierano uczestników wojny polsko – bolszewickiej z 1920 roku. W sposób wyraźny starano się też stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej  – oczyścić tereny przygraniczne z tych, których definiowano jako >wrogów i bandytów< ”. Prowadząc historyczny dyskurs od razu należałoby podjąć dyskusję z (nie rozstrzygając jednak ostatecznie) dwoma z elementami traktowanymi jako przyczyna sowieckiej represji i niebywałej agresji wobec Polaków.

Jeden z nich - to możliwy „rewanż” za odbicie ukradzionego wcześniej przez Sowietów bydła, druga zemsta za mord na,  którymś z oficerów lub żołnierzy „krasnoj armii”. W pierwszym przypadku sprawa odbiła się głośnym echem nawet na najwyższych szczeblach władzy w ZSRS. W maju 1945 roku Beria meldował Generalissimusowi Stalinowi co następuje: „[…] W związku z napaściami band akowskich […] na kołchoźników, konwojujących stada bydła na  Białoruś, a także w związku z innymi przejawami bandytyzmu, doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego Polski tow. Seliwanowski, wspólnie z organami bezpieczeństwa Polski podjął kilka działań w zakresie likwidacji band akowskich w województwie białostockim. […]”.

Otóż nie wydaje mi się (choć, jak wyżej zauważyłem nie rozstrzygam), by  wspomniane zdarzenia mogły być główną i zasadniczą przyczyną tak potwornych, jak te „augustowskie”, represji. Niewątpliwie w okresie powojennym na terenie dzisiejszej Polski i terenach należących do dawnej II Rzeczpospolitej zginęło, w efekcie zamachów, potyczek z podziemiem i nawet oddziałami MO i LWP, wielu sowieckich żołnierzy i oficerów. W żadnym przypadku jednak represje nie przybrały tak masowego i zorganizowanego charakteru jak na terenie „augustowszczyzny”. Należy brać to poważnie pod uwagę ferując jednoznaczne opinie w tej sprawie.

Podobnie rzecz ma się z kradzionym bydłem i nie tylko – znamy liczne relacje o zbrojnych starciach między milicją, która występowała w obronie rabowanego z ziem polskich mienia, a Sowietami. Nierzadkie były też akcje obronne podziemia działającego w interesie grabionej przez Rosjan ludności miejscowej. W obu przypadkach musiały być i były, o czym wspomniałem już wyżej, ofiary sowieckie. Nigdzie jednak, oprócz interesującego nas terenu nie zarządzano akcji represyjnych o tak szerokim, drastycznym i zarazem ostatecznie nieodwracalnym charakterze.

Spontaniczność sowieckich działań wydaje się też wątpliwa (tu myślę, na przykład, o reakcjach na „odbicie” rekwirowanego i kradzionego wcześniej bydła) w świetle pojawiających się informacji i relacji. Pojawiały się one już w czerwcu 1945 roku: „ […] słuch po ludziach był [...]”, że będzie obława. Wynika z tego wyraźnie, że akcja mogła być planowana wcześniej. Przypomnieć tu należy przeprowadzoną w maju 1945 roku (w Białymstoku) naradę , w której wzięli udział przedstawiciele władz wojewódzkich i szefostwo wojsk wewnętrznych NKWD działających na obszarze Białostocczyzny. Podobno podjęto wówczas decyzję o przekazaniu Rosjanom suwerennych decyzji w kwestii bezpieczeństwa na obszarze powiatów augustowskiego i suwalskiego.

Na brak wspomnianej sowieckiej „spontaniczności” wskazywałyby też niektóre fragmenty zawarte w relacjach zebranych przez Panią Alicję Maciejewską. Otóż pojawiają się tam twierdzenia, że sowieccy śledczy dość szybko definiowali kogo wypuszczą, a kogo nie: „ […]  Opowiadał świadek Kasjanowicz, że pewnego dnia oficer NKWD oznajmił, że nazajutrz część osób pójdzie do domu a resztą on rozstrzela […] „. Mogli więc mieć przygotowane listy proskrypcyjne – przygotowanie zaś tychże musiało być poprzedzone dłuższymi przygotowaniami.

Abstrahując tu od techniki operacyjnej stosowanej przez NKWD po to, by rozbroić psychicznie aresztowanych – było pewno w tej chełpliwej zapowiedzi wiele prawdy i otwarcie wypowiadana groźba wynikająca z powziętych wcześniej zamiarów. W pakiecie przyczyn aktywujących całą akcję, gdy patrzeć na to z dzisiejszego punktu widzenia, racjonalne i bez emocji (choć o to trudno) wydają się tu powody, takie jak: zdefiniowanie i wyłapanie „byłych” wrogów z 1920 roku, którzy potencjalnie byli przeciwnikami także i „wtedy” czyli roku 1945, lokalizacja i unieszkodliwienie ówczesnych partyzantów, którzy przeszkadzali wprowadzać „Nową Polskę” i stanowili zagrożenie dla bezpieczeństwa tejże, a także dla „bezpieczeństwa” Sowietów.

Gdy analizujemy przyczyny akcji oraz opisujemy tło lipcowego dramatu zasadne wydaje się także pytanie o udział „Polaków” w całej akcji Rosjan. Z grubsza (jak sądzę) można podzielić go na dwie grupy. Jedna – ta łatwiejsza do zdefiniowania, to udział miejscowej bezpieki i donosicieli: „ […] z rozmów wynikało, że niemal każda wieś miała swojego domniemanego lub autentycznego donosiciela [...]”. W wielu przypadkach świadkowie i historycy wspominają i wymieniają niektóre, znane nazwiska „polskich” zbrodniarzy. Oprócz wymienionych wyżej Szostaka i Milewskiego późniejszego „twardogłowego” ministra spaw wewnętrznych oskarżanego też o ścisłą współpracę ze „Smierszem” i zamieszanego w naruszenia prawa (Afera „Żelazo”- „[…] Największa partia towaru znalazła się w dyspozycji ministra Milewskiego i kierownictwa Departamentu I MSW. […] . co się stało z ponad 100 kg złota, […]. Ustalono, że najcenniejsze przedmioty […] były pakowane w szare koperty i wysyłane do kierownictwa resortu i do gmachu KC PZPR. Towarzysze z >>białego domu<< zawsze mieli duże potrzeby, toteż wielu z nich przed wojażami zagranicznymi pobierało od Milewskiego dewizy na rozmaite zakupy. […]” pisał o tej sprawie Piotr Gontarczyk w Gazecie Polskiej z czerwca 2001 w tekście „Zbóje w służbie PRL”).

Tu nie ma jednak (moim zdaniem) większych problemów. Myślę, że przy dostępie do archiwów IPN i szczegółowych badaniach będzie można, w zasadzie, w miarę precyzyjnie, określić (w końcu) tych, którzy donosili na swoich sąsiadów czego skutkiem mogło być wpisanie na sowieckie listy proskrypcyjne. Druga kwestia, i tu, my badacze, mamy sporą trudność – to rola polskich czynników ze szczebla centralnego w organizowaniu „obławy” i inspirowaniu Sowietów do przeprowadzenia jej: „ […] Synowi udało się kiedyś zwabić do domu i upić sowieckiego pułkownika […] listy przeznaczonych do wywiezienia dostali od władz polskich [...]”.

Trzeba zadać tu podstawowe pytanie czy w ogóle „polska” inspiracja miała miejsce, czy może cała działalność „Polaków” ograniczała się tu tylko (jako znających teren, ludzi i miejscowe zwyczaje) do roli czysto pomocniczej, tej określanej wyżej jako pospolite donosicielstwo:  „ […] Dotarły do jakiegoś komendanta stacjonującej tam jednostki. Obruszył się, gdy wspominały coś o łagrach - >żadnych łagrów u nas nie ma !<. Na pytanie, dokąd wywieziono mężów odpowiedział […] Nie wie też jak szukać. Ale polskie władze zleciły t ę akcję i wiedzą w czyje ręce oddały swoich obywateli […].”. Na marginesie powyższych rozważań refleksja – czytając życiorysy zamordowanych  możemy określić nie tylko to co generowali Sowieci i ich polscy „poputcztcy” czyli zbrodnię i zezwierzęcenie - przebija z nich też w wielu przypadkach coś co dziś określamy , niepoprawnie polityczne mianem dumy z polskości: „ […] Mój ojciec psem nie był i ja nie będę. Byłem Polakiem i będę Polakiem [...]” miał odpowiedzieć według swojego syna Mieczysław Cichor na propozycję wstąpienia do UB złożoną mu, przez  wspominanego wyżej Jana Szostaka. To stało się też przyczyną jego śmierci.

Podobnie zachował się siedemnastolatek z Gib Bronisław Szarejko, gdy wywożony, prawdopodobnie bezpośrednio na śmierć, krzyknął: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Widząc wspomnienia z okresu, czytając je (a czasami konfrontując z naszym politycznym „dzisiaj”) zadajemy sobie pytanie o odpowiedzialność „Polaków”, którzy współuczestniczyli w zbrodni – czy słowo „zdrada” będzie tu zbyt delikatne !?: „ […] Aresztowano go w I połowie lipca […] Nie przyszli po niego żołnierze sowieccy, ale jego dobry kolega z lat szkolnych Roman Dyndo, który po wojnie zatrudnił się w UB. Wszedł, przywitał się grzecznie z matką i siostrami Tadeusza […] i powiedział - >Tadzio, będziesz musiał przejść się do nas na sprawdzenie dokumentów<. Matka traktując go wciąż familiarnie, jak dobrego znajomego, radziła się go czy zapakować Tadziowi kanapkę […] Powiedział, że nie warto, bo Tadzio wróci na kolację. I poszli. Na kolację nie wrócił, ani na noc […]”. Na te pytania, nie „odpowiemy”, chcemy jednak postawić tu przed czytelnikiem problem i  w miarę, precyzyjnie określać, a tym samym definiować pewne kierunki myślenia i możliwej refleksji dotyczącej sprawy.

Pojawia się też istotne pytanie - czy mimo perfekcyjności działań Sowietów można było się uratować (tego też do końca nie wiemy) ale pojawiają się sugestie, że czasami szanse na ratunek były: „ […] Chcieli go wypuścić za butelkę wódki, ale nie miała wódki ani pieniędzy, żeby kupić [...]”. W zasadzie, jak się zdaje, nie było metody, by ochronić się od spadającej w sposób nieoczekiwany akcji. Nie chroniły przed nią także i niedawne okrutne działania Niemców wobec miejscowej ludności, to że ktoś (lub ktoś z jego rodziny) był wcześniej ofiarą niemieckiego szału zabijania, czasami wręcz przyczyniało się do późniejszej tragedii. Przy tej okazji warto wspomnieć też „o wątku niemieckim całej sprawy”. W „polskim dramacie” jest też miejsce dla byłych agresorów teraz przegranych, ściganych jak zwierzęta i szukających teraz ratunku i wsparcia u swych byłych ofiar: „ […] w trakcie obławy przyszło do p. Mejera dwóch ukrywających się w lesie, wygłodniałych Niemców. Dał im chleb. Zaraz zostali schwytani w lesie przez Rosjan. Przyprowadzono ich na wieś, zwołano mieszkańców i Sowieci kazali wskazać od kogo dostali chleb. Niemcy nie wskazali nikogo. Byli potem przetrzymywani z Polakami w Gibach. I na pewno razem zginęli […]”. Był to przejaw heroizmu, i niezaplanowanej wspólnoty losu - warto na to zwrócić uwagę.

Trudno analizując kwestie „Obławy” „uciec” od wątków dotyczących porównania okupacji niemieckiej i tej nowej sowieckiej: „ […] Porównania z Niemcami same się nasuwają – jak ktoś zginął w obozie, to przynajmniej zawiadamiali o śmierci >a tu jak kamień do wody< i jeszcze przyznać się nie chcą. […]”. Jak dokonywano „uprowadzeń”, po których wszelki ślad po ludziach zabranych z domów ginął. Dramat następował  po dramacie, śmierć „goniła” śmierć. Jak straszne to zdarzenia pokazuje między innymi historia trzech chłopaków schwytanych na ulicy Mieczysław Jatkowski, Władysław Jedliński, Tadeusz Stelmasiak. To przecież Grzegorz Przemyk i jego dramat z lat osiemdziesiątych pomnożony przez trzy. Chłopcy zatrzymani w Augustowie - czy byli na listach proskrypcyjnych przygotowanych dla Sowietów ? Czy, może, stali się ofiarami bo nie pasowali do szablonu zachowań serwowanego NKWD/dzistom w propagandowych broszurach i instrukcjach operacyjnych – bo, po prostu, grali na ulicy miasta na gitarze?! Tak jak kilkadziesiąt lat później Grzegorz warszawski maturzysta.

Na to pytanie, jak i na te stawiane wyżej, nie znajdziemy dziś odpowiedzi – trzeba je jednak, mimo to, postawić. Przypadek chłopców przeczyłby teorii dotyczącej walki z „dywersantami na froncie bydła”. Może to jednak wyjątek potwierdzający regułę. Zdefiniowanych „wrogów” aresztowano tak jak wyżej „na ulicy”, na drodze prowadzącej do wsi , zwabiano podstępnie na „zebrania” wiejskie gdzie byli zatrzymywani, wywożono i wyprowadzano z domów pod pretekstem krótkiego przesłuchania „w urzędzie”, zapraszano na rozmowy w „UB”, otaczano całe wsie kordonem wojska zabierając „wybranych” – „[…] szybko wróci jeśli niewinny nie martwcie się […]”. Odbywało się to i spokojnie i przy użyciu przemocy, podstępem i przy zastosowaniu perswazji. Przy tych okazjach mieliśmy okazję obserwować całą paletę ludzkich zachowań po stronie oprawców. Byli wśród nich i  „dobrzy sowieci”. Fenomenalna cechą ludzkiego charakteru jest to, że z najgorszych chwil człowiek potrafi zapamiętać dobro doznawane od wrogów: „[…]  potrafili zauważyć i zapamiętać także coś dobrego – ma na myśli to, że ryzykując głową żołnierze i oficerowie radzieccy ostrzegali przed aresztowaniami […]”. Niestety  bezmierna naiwność, wiara w sprawiedliwość (chciałoby się tu wspomnieć coś o różnicach w pojmowaniu uczciwości i danego słowa między Polakami a Rosjanami – P.Ł.), ale i lęk o rodzinę nie pozwalały z tych okazji skorzystać. […] ”. Tak trzeba o nich wspominać – sprawiedliwych zawsze należy pamiętać.

Niestety w źródłach znacznie więcej jest wzmianek o niezwykłej, niebywałej wręcz brutalności, zupełnie zbędnej wobec dramatycznej przewagi oprawców w stosunku do aresztowanych. Agresja ta niejednokrotnie skierowana była wobec rodzin i siłą rzeczy bezbronnych, kobiet, dzieci: „ […] próbowały […] bronić, gdy Sowieci wyprowadzali tatę z domu. Trzynastoletni syn rzucił się w ich stronę i o mało nie  nadział [...się...-PŁ] na bagnet, a ośmioletnia Ania zaczęła tak na nich krzyczeć i wyzywać, że żołnierz zaczął mierzyć do dziecka z pistoletu, dopiero drugi zmitygował go i skłonił do schowania broni […]” -  rzec by się chciało, sarkastycznie, ten drugi to był niewątpliwie „ten dobry Sowiet” !?. W trakcie obławy nikt nie był bezpieczny - także i starcy. Niejako „przy okazji”  uprawiano w tych przypadkach złodziejstwo połączone ze zwykłym zezwierzęceniem jakim było na przykład wyrywanie zamordowanym złotych zębów.

Nierzadkie i charakterystyczne bywały próby gwałtów i gwałty na pozbawionych mężów i synów kobietach:„ […] Osamotnione kobiety […] przeżyły jeszcze jeden napad na dom. Dwóch pijanych żołdaków wtargnęło pewnej nocy […] Jeden bardziej brutalnie dobierał się do dwóch starszych dziewczyn. Mała Ania płacząc błagała tego trzeźwiejszego , który wydawał się bardziej ludzki, żeby im dali spokój i żeby odciągnął tamtego. W końcu przerażone dziewczyny uciekły a oni zażądali wódki. W domu alkoholu nie było, dobrali się więc do kufra i pokradli z niego różne przedmioty […]”. Równie dramatycznie było później po uprowadzeniu, gdy porwani znajdowali się w miejscach odosobnienia. Bicie, tortury w celu wymuszenia zeznań były na porządku dziennym: „ […] Przesłuchania były połączone z torturami. Pytano o kontakty z >bandytami<. Sadzano przesłuchiwanych na krześle z gwoździami. Omdlewających z bólu, polewano wodą i kontynuowano śledztwo […] „.

Nierzadkie były opowieści świadków o aresztowanych, którzy sini od razów zadawanych im wcześniej przez oprawców wrzucani byli na samochody ciężarowe jak przedmioty, nieistotne ( bo już „de facto” nieżywe) dodatki do siedzących na nich konwojentów i następnie wiezieni byli w „nieznane”. Te „nieznane” pozostają do dziś, jak już wyże zauważyliśmy, „nieznanymi” mimo wysiłków historyków i licznych deklaracji składanych przez polityków i ludzi świata sztuki. Po odkryciu w drugiej połowie lat osiemdziesiątych zbiorowych grobów w Gibach i w pierwszych latach „nowej Polski” padały liczne obietnice wyjaśnienia sprawy (Andrzej Wajda, zmarły tragicznie Bronisław Geremek i inni) – jak dotąd nie zdarzyło się nic co byłoby przełomem w sprawie, a obietnice dawnych opozycjonistów pozostały tylko pustymi obietnicami (i takimi też wobec ich odejścia pozostaną). Nie potraktowano podjętych publicznie zobowiązań wobec rodzin „zaginionych” poważnie. Tym zaś, którzy zostali, czekali i czekają nadal towarzyszy podobna nadzieja do tych z „katyńskich mogił” nadzieja powtarzana jak mantra w wielu wspomnieniach i przez wielu z nich :„ […] Do końca miała nadzieję, że on jednak żyje.

Choć już w 1943 roku po odkryciu mogił katyńskich Niemcy wydrukowali jego nazwisko w gazetach, ona nie mogła w to uwierzyć. A nuż w ostatniej chwili on jeden uciekł, a nuż siedzi gdzieś w łagrze na Syberii i któregoś dnia wróci, po prostu pojawi się w progu. […]”. W to samo i tak samo wierzyły i wierzą  rodziny i bliscy porwanych w czasie „Obławy”. Jest jasne, że w „Polsce Ludowej” nikt nie interesował się oficjalnie i nie mógł zainteresować się  kwestią „augustowskiego dramatu”.

Rzecznik komunistycznego rządu  Urban, tradycyjnie mijając się z prawdą,  kwestionował wręcz fakt zaginięcia obywateli polskich. Dopiero w na początku lat dziewięćdziesiątych ( w 1992 roku ) postępowanie w tej sprawie rozpoczęła prokuratura w Suwałkach (dość szybko zostało zawieszone), a później (w roku 2000) podjął je Instytut Pamięci Narodowej  Oddział w Białymstoku. Wstępnie śledztwo było kwalifikowane przez prokuratorów IPN jako zbrodnia komunistyczna. W lipcu 2009 roku przekwalifikowano je również jako dochodzenie w kwestii zbrodni przeciwko ludzkości. W toku trwania postępowania, kilkakrotnie od samego początku (czyli od 1992 roku), kierowano do Rosji wnioski o udzieleni pomocy prawnej. Dnia 7 stycznia 1995 roku Naczelna Prokuratura Wojskowa Federacji Rosyjskiej w odpowiedzi na zapytanie strony polskiej wysłała do Ambasady RP w Moskwie list informujący Polskę , że podstawową przyczyną przeprowadzenia akcji były napady na żołnierzy armii sowieckiej, które miały miejsce na obszarze Rzeczpospolitej. Decyzję o działaniu podjął sowiecki „dowódca Naczelny”. Plany operacji miały być przygotowane przez Sztab Generalny SZ ZSRS. Celem zaś operacji było: „[…] wykrycie i unieszkodliwienie wszystkich formacji antyradziecko nastawionej >>Armii Krajowej<< […]”.

W dokumencie potwierdzono aresztowanie podczas obławy przez organy Smiersz 3 Frontu Białoruskiego grupy 592 osób, które wspierały (powtórzmy to raz jeszcze za oficjalnym dokumentem) „antyradziecki nastawioną >>Armię Krajową<<”. Dodano do tego informacje o tym, że "sprawy karne nie były kierowane do sądów, a ich dalszy los jest nieznany". W 2003 roku strona rosyjska stwierdziła, że nie ma żadnych dokumentów potwierdzających rozstrzeliwanie cywilów na Suwalszczyźnie w 1945 roku; potwierdzając, przy tym, działanie i operacje na tym terenie 62 Dywizji Wojsk Wewnętrznych NKWD.

Sugestie udostępnienia polskim organom śledczym kopii dzienników bojowych zbrodniczej jednostki pozostały bez odpowiedzi. W połowie lipca 2006 strona rosyjska odmówiła odpowiedzi na polski wniosek o pomoc prawną w sprawie „Obławy”, argumentując to przedawnieniem. Po raz kolejny, obszerny wniosek o pomoc prawną Polska skierowała do Rosji w 2009 roku. W Gibach w roku 1987 powstał pomnik projektu Andrzeja Strumiłły mający zachować pamięć o ofiarach „Obławy”.

W Polsce działa "Związek Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej 1945 roku". Ciał ofiar, na co zwróciliśmy uwagę wyżej, nigdy nie znaleziono, jakkolwiek jedna z wersji śledczych i badawczych (różna od wspominanej wyżej „wersji grodzieńskiej”) kierowała nasz wzrok na okolice Gib. Przeprowadzone na początku lat 90. ekshumacje wskazywały poprzez odkrycie znacznej ilości sprzętu i umundurowania niemieckiego, że mogły to być jednak zwłoki żołnierzy niemieckich. Wtedy to ustawiono w Gibach krzyż na symbolicznej mogile zaginionych. Na krzyżu wypisano nazwiska 530 osób. Niedawno zarysował się niewielki przełom w kwestii badania sprawy ( wiosną 2011 roku) rosyjski historyk Nikita Pietrow, wiceprzewodniczący Stowarzyszenia Memoriał, opublikował odnalezioną w archiwach KGB iskrówkę wysłaną w lipcu 1945 roku przez generała Wiktora Abakumowa, dowódcę wojskowego kontrwywiadu „Smiersz”, do szefa NKWD Ławrentija Berii. Wynika z niej, że dnia 20 lipca z Moskwy do Olecka przybyła specjalna ekipa funkcjonariuszy „Smiersz” pod dowództwem generała Iwana Gorgonowa, mająca przeprowadzić "likwidację zatrzymanych w lasach augustowskich bandytów". Akcją pacyfikacyjną miał dowodzić wspomniany Gorgonow oraz szef kontrwywiadu „Smiersz” 3 Frontu Białoruskiego generał Paweł Zielenin. Liczba 592 osób, wymieniona w depeszy Abakumowa, odpowiada prawie dokładnie liczbie mieszkańców regionu zaginionych w czasie obławy. W opinii Nikity Pietrowa z depeszy wynika, że obława została przeprowadzona na osobisty rozkaz  Stalina.

Czytając dziś wystąpienie Tomasza Kamińskiego - prokuratora Oddziałowej KŚZpNP w Białymstoku podczas spotkania „Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego - >Grota<” w Instytucie Pamięci Narodowej w dniu 14 maja 2003 r, w którym powiedział:” […] Wyjaśnienie wszystkich okoliczności związanych z zatrzymaniem, a następnie zaginięciem osób aresztowanych podczas tzw. "obławy"  stanowi jeden z elementów martyrologii narodu polskiego już po oficjalnym zakończeniu działań wojennych w Europie. Wskazuje na prawdziwe oblicze "nowego porządku społecznego"  w Polsce Ludowej i rzeczywiste metody jego wprowadzania. Jest także kolejnym przyczynkiem w dyskusji nad legalnością wprowadzonych rządów komunistycznych i co za tym idzie "zasług" osób go reprezentujących […]”, zadaję sobie pytanie co zrobiono w sprawie „Obławy Augustowskiej” do dziś !? Pytam się też sam siebie, kierując to pytanie do czytelników czy tęsknota rodzin i bliskich zamordowanych w imię propagowania opętańczej komunistycznej ideologii i nienawiści do wolnej Polski i kochających wolność Polaków zostanie kiedykolwiek zaspokojona i ukojona.

Czy prawda o wymordowanych i niewinnych czegokolwiek naszych Rodakach ujrzy kiedykolwiek światło dzienne,  a tym samym dotrze do świadomości ogółu Polaków !? Bardzo chciałbym udzielić na te pytania odpowiedzi twierdzącej. Dnia 16 czerwca 2011 roku „Nasz Dziennik” w notce Adama Białousa zatytułowanej „Wniosek w kopercie” informował: „[…] Prokuratorzy z białostockiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej zakończyli prace nad wnioskiem o pomoc prawną w sprawie śledztwa dotyczącego obławy augustowskiej. Wniosek został już przesłany do Prokuratury Generalnej, która jeszcze w czerwcu ma przekazać go Rosji. We wniosku polscy prokuratorzy zwracają się o przekazanie kopii dokumentu, o którym napisał rosyjski historyk Nikita Pietrow w swojej książce "Według scenariusza Stalina". To szyfrotelegram z 21 lipca 1945 roku.

Naczelnik kontrwywiadu wojskowego (SMIERSZ) Abakumow informuje w nim Berię o planach likwidacji 592 "polskich bandytów", członków Armii Krajowej, aresztowanych w rejonie Puszczy Augustowskiej.[…]” – chciałbym wierzyć, że to początek procesu pełnego wyjaśniania sprawy !? Choć do tej pory nasza wiedza na temat dramatu z roku 1945 nie jest o wiele większa,

 
Piotr Łysakowski
 
 
Cytowane fragmenty pochodzą z książki  „Przerwane życiorysy – Obława Augustowska lipiec 1945” Alicja Maciejewska IPN Białystok 2010”
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe