Trafił Kosa na dra Zycha: Działania ideologicznych cenzorów na Facebooku często naruszają polskie prawo
Dr Tymoteusz Zych: Oczywiście. Najgłośniejsze są okoliczności związane z funkcjonowaniem mediów społecznościowych w miejscu gdzie one powstały – w USA. Przed kilkunastoma miesiącami Mark Zuckerberg spotkał się grupą konserwatywnych społeczników i polityków tłumacząc się z zastrzeżeń dotyczących świadomych dyskryminacji treści i profili politycznych. W ostatnich miesiącach słyszymy też o problemach z ochroną danych osobowych na portalach społecznościowych – chodzi o wykorzystywanie danych ich użytkowników przez zewnętrzne podmioty, które dla celów marketingowych czy politycznych mogły dzięki temu w skali masowej wpływać na świadomość ludzi. To nic innego jak tylko niekontrolowane wykorzystywanie danych klientów bez ich wiedzy i zgody. Ta sprawa na pewno doprowadzi do przyjęcia regulacji prawnej w sprawie portali społecznościowych w Stanach Zjednoczonych. Sam Zuckerberg, który w przyszłym tygodniu ma być przesłuchiwany przez jedną z komisji Kongresu w związku z naruszeniami ochrony danych osobowych na swoim portalu. stwierdził, że to jest nieuniknione.
W 2016 r. amerykański portal Gizmodo opublikował raport, z którego wynikało, że Facebook różnicuje zasięgi stron w zależności od profilu politycznego. Strony, fanpage o profilu konserwatywnym mają mniejsze zasięgi niż porównywalne strony lewicowe, nawet w przypadku bardzo dużego zainteresowania internautów. Facebook kwestionował te informacje, ale zarzuty były tak poważne, że duża część przedstawicieli życia publicznego otwarcie wyraziła swój sprzeciw.
Pewne kroki w stosunku do Facebooka podjęła również Komisja Europejska?
To, że problem jest międzynarodowy widać po stanowczych działaniach Komisji Europejskiej. Doprowadziły one do częściowych zmian w regulaminie Facebooka. Te zmiany są oczywiście niewystarczające, ale zostały one zaincjowane na skutek diagnozy, że mamy do czynienia z szerokimi naruszeniami praw konsumenta. Ważna jest też kwestia niemieckiej ustawy o egzekwowaniu prawa w sieciach społecznościowych. To ustawa, która doprowadziła do zmian regulaminów Facebooka, który różni się w Niemczech od tego w innych państwach Unii Europejskiej. To kwestia zagwarantowania swobody ekspresji i wypowiedzi, ale też sprawa wiążąca się z trudnościami z egzekwowaniem naruszeń prawa. Problemy widzimy więc na całym świecie.
#NOWA_STRONA#
A czy nie jest tak, że w przypadku wykorzystywania danych o nas widzimy lawinę nie do zatrzymania? Od kilku lat funkcjonują chociażby pliki cookies, które wspierają reklamy śledzące. Czy wykorzystywanie naszych poglądów politycznych to nie jest po prostu kolejny krok?
Oczywiście mamy do czynienia nowymi wyzwaniami prawnymi, jakie powoduje rozwój technologii. Nie musimy jednak wobec niego bezradni. W przypadku plików cookies, które są w praktyce ładowane na każdej stronie, dzięki temu, że wprowadzono stosowne regulacje, użytkownicy internetu są przynajmniej informowani i pytani o zgodę, by takie pliki były pobrane. To rzecz, która wpływa na świadomość – wprowadzona regulacja sprawiła, że prawa konsumentów są egzekwowane. W związku z nowymi wyzwaniami oczywiste jest pytanie, czy w określonych sytuacjach nie musimy stworzyć prawnych ram, które pozwolą na rozwiązanie problemów. Przykład plików cookies jest dobrym punktem odniesienia.
Pojedynczy użytkownik internetu w zestawieniu z portalem, który ma miliony użytkowników i działa w sposób globalny, nie może negocjować warunków umowy. Mamy do czynienia w związku z tym ze stanem rzeczy, w którym portale społecznościowe osiągają pozycje monopolistów. Ktoś, kto z portalu nie może korzystać w praktyce staje się osobą w jakimś stopniu wykluczoną z debaty publicznej. Nie jest to usługa, dla której łatwo można znaleźć alternatywę – jak np. dla piekarni, jeśli chcemy zakupić bułki w innym miejscu. Mogłoby się wydawać, że portale działające w wymiarze globalnym mogą dowolnie zarządzać danymi użytkowników i według swojego uznania decydować o tym, co może być na tych stronach rozpowszechniane. To budzi wątpliwości w zakresie prawa do prywatności, ochrony danych osobowych, ale też wolności obywatelskich. Te problemy wynikają z tego, że egzekucja prawa nie była zastosowana w stosunku do wyzwań, które się pojawiały. Wniosek jest taki, że państwo i prawo reagują na problem później niż powinny.
Co zmieniłby państwa projekt gdyby wszedł w życie?
W naszym projekcie nawiązujemy do rozwiązań wolnościowych. Nie podejmujemy kwestii eliminacji niezgodnych z prawem materiałów – jest już taka procedura i powinna być po prostu skutecznie stosowana. Skupiamy się na zapewnieniu wolności ekspresji. Projekt zakłada trzy duże zmiany. Pierwsza to wprowadzenie w mediach społecznościowych zasady: co nie jest zabronione, jest dozwolone. Chodzi o ustalenie zamkniętego katologu przesłanek, które pozwalają na usunięcie treści. Powinien on obejmować w szczególności materiały łamiące prawo oraz treści reklamowe. Druga kwestia to procedura odwoławcza od usuwania treści i profili w ramach poszczególnych portali. Chcielibyśmy, żeby takie odwołanie było rozpatrywane w określonym czasie, a decyzja o usunięciu portalu była uzusadniania. Ważne potwierdzenie jurysdykcji polskiego wymiaru sprawiedliwości w zakresie wszystkich sporów prowadzonych przez konsumentów z portalami społecznościowymi. Za absolutne niedopuszczalne uważamy tworzenie konstrukcji, które odsyłają Polaków do sądów w Kalifornii. Następnie chcielibyśmy, żeby powstała jasna i czytelna procedura Kiedy mówimy o problemach związanych z mediami, mówimy też o ograniczeniu zasięgów z przyczyn politycznych i ideologicznych. Chcemy się odwołać do zasady zakazu dyskryminacji. To nawiązuje do amerykańskich analiz z 2016 r., o których mówiłem wcześniej.
#NOWA_STRONA#
Jak odstraszyć portale od takiej działalności?
Najważniejszym czynnikiem odstraszającym portale od łamania praw konsumentów powinna być odpowiedzialność odszkodowawcza. Projekt przewiduje także to, co ma miejsce w wielu innych dziedzinach prawa antymonopolowego – kary administracyjne za uporczywe naruszanie tego typu przepisów. Z takimi do czynienia mamy np. w prawie energetycznym i kolejowym.