Cezary Krysztopa dla "TS": Hanka chce nas wykończyć
Pogodzenie potrzeb trzylatka i jedenastolatka nie jest łatwe. Trzylatek chciałby godzinę stać przy dmuchającym strumieniem powietrza słoniku i bawić się piłeczką, którą słonikowi udaje się utrzymać w strumieniu. Z kolei jedenastolatek wolałby wystrzeliwać kulę bilardową strumieniem powietrza generowanym podrzucaną w przezroczystej rurze kulą do kręgli, jechać na rowerze z kościotrupem naśladującym jego ruchy albo badać wzory rysowane przez wprawiane w drgania pręty. Od tego jednak rodzice mają doświadczenie, żeby takie rzeczy godzić. Raz ja pomagałem łapać piłeczkę Młodszemu, a raz Żona.
Zwiedzając różne zakamarki „Kopernika”, trafiliśmy przypadkiem również do pomieszczenia (podobno przed wejściem była informacja o tym, że „wstęp powyżej 6 lat”, ale zaganiani za piłeczką musieliśmy przegapić), w którym prezentowano efekty działania prądu o dużym napięciu, w tym efektowną tak zwaną „kulę plazmową”, wypełnioną mieszanką gazów, której składu nie pamiętam, w której prąd wywołuje feerie malowniczych wyładowań. Tyle zdążyłem zauważyć, zanim stamtąd wyszliśmy, nie chcąc ciekawskiego trzylatka zainteresować prądem bardziej niż już jest. Nie bez powodu pozakładaliśmy na gniazdka elektryczne zaślepki gdzie tylko się dało. Potem poszliśmy na obiad.
Po powrocie do domu zapytaliśmy chłopców, co im się najbardziej w Centrum podobało. Najmłodszy bez namysłu, patrząc pożądliwie na gniazdko, odpowiedział – prąd. Wtedy zrozumiałem całą perfidię książeczki HGW. Jednak chcą nas wykończyć.
Cezary Krysztopa
Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (13/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.