[Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: "Gdyż Kościuszko to był wariat"
Tytuł książki: „Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych”, autor Zychowicz Piotr.
Wydawca chełpił się, że publikacja Zychowicza „ to pierwsza książka, która przedstawia czarne karty z epopei Żołnierzy Wyklętych.” Wydawca zapomniał, że dużo wcześniej, w czasach PRL, wiele „czarnych krat” na temat podziemia niepodległościowego zapisali komunistyczni propagandyści. Nowością było jedynie to, że autor reklamowanej książki ogłosił, że smaruję na czarno Niezłomnych z pozycji patriotycznych, deklarując się też jako antykomunista. On tylko powodowany uczciwością pisał „bez przemilczeń i lukrowania rzeczywistości charakterystycznych dla części polskiej literatury historycznej.”
Książka Zychowicza wywołała polemiczny oddźwięk w gronie historyków i publicystów wykazujących fałszywość podejścia i braki warsztatowe autora „Skazy na pancerzach”. Nie zamierzam jednak dokładać swego krytycznego głosu, chociaż przyznaję, że ręka mnie świerzbiała, aby wykazać jak bardzo Zychowicz nie ma racji. Chcę zwrócić uwagę na trochę inny aspekt publicystycznej działalności skandalizującego publicysty tygodnika „Do Rzeczy”. Ogłoszona książka nie jest bowiem jego pierwszym dokonaniem.
Zychowicz zaczął przed sześciu laty karierę piszącego „bez znieczulenia” o historii Polski od książki: Pakt Ribbentrop-Beck, czyli jak Polacy mogli u boku III Rzeszy pokonać Związek Sowiecki”. Dowodził w niej, że w 1939 r. Polska powinna była związać się sojuszem z Hitlerem i wesprzeć Niemcy w wojnie ze Stalinem. Według Zychowicza decyzja o przystąpieniu do wojny z Niemcami w sojuszu z Wielką Brytanią i Francją była fatalnym błędem. Polska, twierdził autor, powinna była prowadzić Realpolitik. Należało ustąpić Hitlerowi i zgodzić się na włączenie Gdańska do Rzeszy oraz wytyczenie eksterytorialnej autostrady przez Pomorze. Następnie razem z Niemcami trzeba było wziąć udział w ataku na Związek Sowiecki, a wówczas kilkadziesiąt polskich dywizji na froncie wschodnim rozstrzygnęłoby o klęsce imperium Stalina. Polska kończyłaby wojnę jako mocarstwo, decydowałaby wraz z USA i Anglią o losach świata. Ku memu zdziwieniu te oczywiste fantazje ogłoszone przez Zychowicza znalazły aprobatę i uznanie nie tylko u niedokształconych historycznie na ogół młodych osób, ale także u części znamienitych publicystów prawicowych.
W rok później Zychowicz w przededniu kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, 30 lipca 2013 r., ogłosił książkę pod znamiennym tytułem: „Obłęd '44. Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie”. Według Zychowicza Polskie Państwo Podziemne nie zdało egzaminu bowiem swoje koncepcje oparło na złudzeniach i pobożnych życzeniach. „Obłędny rozkaz” wydany w 1944 r. oddziałom Armii Krajowej, by w ramach akcji "Burza" pomagały wkraczającej do Polski Armii Czerwonej, równał się kolaboracji z wrogiem. Dowództwo AK wydało w ten sposób swoich żołnierzy w ręce sowieckiej bezpieki – orzekł Zychowicz. Natomiast apogeum tego obłędu stanowiła decyzja o wywołaniu powstania warszawskiego. Było to według Zychowicza bezsensowne samobójstwo. Powstanie warszawskie okazało się najlepszym prezentem, jaki mógł sobie wymarzyć Stalin – orzekł autor Zychowicz.
Minęło dwanaście miesięcy i 23 września 2014 r. czytelnicy otrzymali kolejne dzieło Zychowicza: „Opcja niemiecka. Czyli jak polscy antykomuniści próbowali porozumieć się z okupantem”. Dowiadujemy się z niego, że w czasie II wojny światowej wcale nie wszyscy Polacy byli nastawieni antyniemiecko. Wielu polskich polityków i szereg organizacji – dowodzi Zychowicz - starało się podjąć kolaborację z Trzecią Rzeszą i u jej boku stworzyć okrojone państwo polskie. Zwolennikami "Opcji niemieckiej" kierował zdrowy rozsądek bowiem kompromis z okupantem miał ograniczyć cierpienia ludności cywilnej i skupić wysiłki na walce z największym wrogiem Rzeczypospolitej, jakim był Związek Sowiecki.. „Opcja niemiecka”, pochwalił się wydawca, „to pierwsza książka, która ujawnia sensacyjne kulisy współpracy Polaków z Trzecią Rzeszą.”
No proszę – jednak Polacy kolaborowali z Niemcami, czy można więc obruszać się, gdy ktoś uzna nas za pomocników Hitlera w zbrodniczym procederze Holokaustu?
12 sierpnia 2015 r. - znowu po upływie roku - Zychowicz obsmarował Józefa Piłsudskiego: Pakt Piłsudski-Lenin. Czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium. Z książki można się dowiedzieć, że podczas wojny 1920 r. Polacy dwukrotnie mogli zdobyć Moskwę i obalić reżim bolszewików. Potrzebny był tylko drobiazg - przymierze z białym generałem Antonem Denikinem, który jak wiadomo był wrogiem polskiej niepodległości. Józef Piłsudski odrzucił tę możliwość i podjął konszachty z Leninem. I to był według Zychowicza „katastrofalny błąd” bowiem Polacy nie tylko ocalili komunizm, ale zaprzepaścili szansę na odbudowę potężnej Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach. W ogóle cała wojna z bolszewikami skończyła się dla Polski klęską..
Po ujawnieniu niecnych poczynań Piłsudskiego w 1920 r. Zychowicz zajął się pisaniem „opowieści nieoprawnych politycznie”. 17 maja 2016 r. pojawiła się pierwsza pt. Żydzi: Opowieści niepoprawne politycznie, która zdaniem Wydawcy miała zdenerwować „zarówno filosemitów, jak i antysemitów.” Jerzy Robert Nowak recenzując książkę napisał: „Najbardziej zafałszowany i zdeformowany obraz stosunków polsko-żydowskich znajdujemy w książce Piotra Zychowicza „Żydzi” w odniesieniu do okresu od września 1939 do 1941 r. na Kresach. Zabrakło tam podstawowych wręcz informacji o zbrodniach zbolszewizowanych Żydów przeciw Polakom.”
W rok później (listopad 2016 r.) Zychowicz ogłasza tom pt. Sowieci: Opowieści niepoprawne politycznie - Część. II gdzie pisze, że bolszewizm był gorszy od narodowego socjalizmu, a Stalin gorszy od Hitlera. Snuje jałowe rozważania kto był gorszy Lucyfer czy Belzebub.
W końcu ulubiony temat Zychowicza „Niemcy Opowieści niepoprawne politycznie cz. III” wydane 29 sierpnia 2017 r. Zychowicz odkrywa, że Hitler nie miał nic wspólnego z prawicą, Niemcy przegrali wojnę ze Związkiem Sowieckim przez głupotę i ideologiczne zaślepienie narodowych socjalistów, natomiast „Führer nie wydał rozkazu do dokonania Holokaustu.” Ten mord „był inicjatywą niemieckich biurokratów i oprawców niższego szczebla”. Swoją drogą w Rosji są tacy, którzy twierdzą, że mord w Katyniu to była sprawka niższych funkcjonariuszy NKWD, z czym władzę ZSRR nie miały nic wspólnego.
W ciągu sześciu lat Zychowicz opublikował liczne i obszerne tomy: „Pakt Ribbentrop-Beck” (stron 362), „Obłęd '44” (.liczba stron 510), „Opcja niemiecka” (stron 464), „Pakt Piłsudski-Lenin” (stron 472), „Żydzi” (stron 560), „Sowieci” (stron 488), „Niemcy” (stron 480) i wreszcie „Skazy na pancerzach” (stron 424) – łącznie 3760 stron!.
Jeden z historyków recenzujących piśmiennictwo Zychowicza zaliczył go do tzw. przeżuwaczy, czyli piszących o historii, ale nie prowadzących własnych badań, a jedynie korzystających z cudzych opracowań, rzadko zaglądających do źródeł nie wspominając już o krytycznej analizie dokumentów. W przypadku Zychowicza, sądząc po ilości i objętości ogłoszonych publikacji, nawet to „przeżuwanie” musi mieć rozliczne wady bowiem trudno przyjąć, że podejmując trudne i skomplikowane tematy Zychowicz miał dość czasu, aby przeprowadzić dogłębną kwerendę i rzetelnie rozpatrzyć wszystkie niejasne i wątpliwe sytuacje. Wszystko wskazuje, że to co pisze dobierane jest pod przyjętą z góry tezę, tezę zakładającą, że Polacy nie są zbyt mądrzy, a ich przywódcy to nieudolni głupcy.
Mamy powiedzenie, że często zza drzew nie dostrzega się lasu. Każda z książek Zychowicza jest takim swoistym drzewem zwracającym na siebie uwagę czytelników. Nikt jednak dotąd zdaje się nie zastanawiał jaki te „drzewa” tworzą las. Kiedy jednak uświadomimy sobie co i jak przedstawia w swoich książkach Zychowicz to okazuje się, że ich treść (zasadzone przez niego drzewa) nie tworzą przyjaznego człowiekowi polskiego lasu, ze swojskimi sosnami, bukami, dębami, z runem leśnym, wesoło śpiewającym ptactwem i miłą dla oka zwierzyną. „Las” książek Zychowicza to jakaś groźna, ciemna, rosnąca na bagnie dżungla w której znajdują się jadowite rośliny i krwiożercze potwory i w którym człowiek nie ma szans na przetrwanie.
W końcu XIX wieku w Krakowie uformowała się Krakowska Szkoła Historyczna. Badacze z tego nurtu formułowali bardzo krytyczne, pesymistyczne spojrzenie na dzieje Polski. Wedle nich upadek Rzeczypospolitej i rozbiory nie były efektem działań nikczemnych sąsiadów, ale przede wszystkim wynikiem "błędów narodu", zwłaszcza wadliwego ustroju, anarchii, prywaty i braku poszanowania władzy państwowej wśród szlachty. Tym samym tłumaczono także klęski kolejnych powstań narodowych. Adam Asnyk poświęcił temu sposobowi uprawiania historii wiersz
Historyczna nowa szkoła
Historyczna nowa szkoła
Swą metodę badań ścisłą,
Sprowadzoną hurtem z Niemiec,
Rozpowszechnia ponad Wisłą
I, nabywszy pogląd świeży,
Nowym łokciem dzieje mierzy.
Nie chcąc popaść w dawne błędy
Mesjanicznych, mglistych mrzonek,
Koło polskich sztywnych karków
Okręciła swój postronek,
By zgiąć bytu żądzę dziką
Przed dziejowych praw logiką.
Czcząc spełnionych faktów kolej
I zwycięzców chytre godła,
Nie spostrzegła, że cześć siły
Za daleko ją zawiodła,
I że z rąk jej rozbiór Polski
Wziął chrzest misji apostolskiej.
W pełnym świetle jej dochodzeń
Jasną gwiazdą lśni despotyzm
I wychodzi czysto na wierzch
Targowicy patryjotyzm...
Gdyż Kościuszko to był wariat,
Co buntował proletariat!
I tak dalej... i tak dalej...
Coraz śmielsze wnioski przędzie
I, nicując dawne sądy,
Nie powstrzyma się w zapędzie,
Aż dowiedzie, że król Herod
Dobroczyńcą był dla sierot.
Wiersz mistrza Adama należy zadedykować redaktorowi Zychowiczowi i jego czytelnikom oraz znamienitym zwolennikom jego twórczości.