Prawnicy alarmują: Ustawa o IPN może stać się martwym prawem. Trzeba poprawiać?

Obszerną analizę wyjaśniającą ustanowione prawo przedstawił niedawno mec. Bartosz Lewandowski z Instytutu Ordo Iuris.
Tylko wypowiedzi publiczne
Pisze w niej: „odpowiedzialności karnej będzie podlegał sprawca, który stwierdzi np., że »Naród Polski dopuścił się eksterminacji Żydów« albo »Państwo Polskie masowo mordowało Ormian«, jednakże nie poniesie jej np. ocalony z zagłady, informujący o dopuszczeniu się przez konkretnych Polaków zbrodni na Żydach”. Karane ma być także pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców zbrodni, co zdaniem mec. Lewandowskiego ma ścisły związek z przypisywaniem odpowiedzialności czy współodpowiedzialności państwa polskiego lub narodu polskiego. Ma to być uzupełnienie art. 55 ustawy z 1998 roku, przewidującego odpowiedzialność karną za publiczne i wbrew faktom zaprzeczanie m.in. zbrodniom nazistowskim, komunistycznym i innym stanowiącym zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne popełnione na Polakach lub osobach innej narodowości. Do ustawy o IPN wpisano także kategorię „zbrodni banderowskich nacjonalistów i członków formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką”. Penalizowane będą, jak twierdzi Lewandowski, jedynie publiczne, czyli wygłoszone np. w mediach czy podczas przemówienia, a nie np. w trakcie prywatnej rozmowy, wypowiedzi.
Bez konkretu nie skażą
Przepisy jednak zwierają szereg mało konkretnych zwrotów. Na przykład sformułowanie „wbrew faktom”. Bo kto będzie te fakty weryfikował? Według mec. Lewandowskiego z reguły w toku postępowań karnych swoją opinię na ten temat będzie wydawał biegły z zakresu historii. Chyba że sprawa będzie dotyczyć ogólnie znanych faktów, wówczas opinia biegłego nie będzie potrzebna. Niektórzy prawnicy są jednak zdania, że taki kształt przepisu rodzi pole do nadużyć i interpretowania ich w różny sposób w zależności od sytuacji...

#REKLAMA_POZIOMA#