Adam Andruszkiewicz: Prezydent Karol Nawrocki nie pozwoli cenzurować internetu
Co musisz wiedzieć:
- Prezydent Karol Nawrocki ostrzegł przed rządowym projektem ustawy, który może prowadzić do ograniczenia wolności słowa pod pretekstem walki z dezinformacją, zwanym "projektem Gawkowskiego"
- Projekt zawiera możliwość usuwania treści w internecie decyzją urzędnika
- "DSA to nowe ACTA – tylko znacznie groźniejsze" – alarmuje poseł Dariusz Matecki
- Prezydent apelował o udział w wysłuchaniu publicznym, które odbędzie się 4 listopada
DSA – co to oznacza dla użytkowników internetu w Polsce
Tysol.pl: Unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) budzi wiele kontrowersji w całej Europie. Krytycy wśród zagrożeń dostrzegają m.in. zbyt duże uprawnienia w nadzorze nad platformami, co może zakończyć się cenzurą treści niewygodnych.
Adam Andruszkiewicz: Zdecydowanie uważamy, że Unia Europejska jest przeregulowana i w zakresie usług cyfrowych, również w DSA, takie zagrożenie istnieje. Internet powinien być wyspą wolności, miejscem nieskrępowanej dyskusji, gdzie ewentualnie zastosowanie - w przypadku wykroczeń lub przestępstw - mają miejsce przepisy kodeksu karnego.
Obecny projekt implementacji DSA w Polsce zakłada przyznanie szefowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej możliwość cenzurowania treści w internecie, co w naszej opinii jest zbyt daleko idącym posunięciem. Nie chcemy żyć w państwie, w którym urzędnicy w sposób subiektywny podejmują decyzje, jakie treści powinny w internecie funkcjonować, a jakie nie powinny.
No właśnie, podkreślił Pan, że ustawa Gawkowskiego idzie jeszcze dalej niż DSA. Jak twierdzi cytowana przez Press prof. Lucyna Szot, medioznawca z Uniwersytetu Wrocławskiego, przepisy projektu pozostawiają szerokie pole do interpretacji i oddają zbyt wiele decyzji w ręce organów administracyjnych, a to przy krótkich terminach odwołań może wywołać efekt cenzury.
Oczywiście może to wywołać taki efekt. To powszechna opinia komentatorów.
Dawanie możliwości decydowania jakiemukolwiek urzędnikowi o legalności lub nielegalności danych treści w sieci może doprowadzić do cenzury politycznej.
Dlatego uważamy, że to zbyt daleko idące przepisy. Powinniśmy rozmawiać jak je ograniczyć, by internet pozostał sferą, gdzie użytkownicy mogą w sposób wolny przedstawiać swoje myśli, nie obawiając się o to, że urzędnicy będą nas cenzurować lub ścigać.
Cenzura polityczna
Dlaczego ustawa Gawkowskiego idzie szerzej niż samo DSA? Dlaczego rząd Tuska jest tak gorliwy w tej kwestii? To wykorzystanie otwarcia furtki przez DSA po to, by właśnie kontrolować internet?
Obawiamy się, że obecny rząd wpadł na pomysł, żeby wprowadzić w Polsce cenzurę polityczną i w ten sposób zamknąć usta swoim krytykom. Wiemy, że internet jest tym miejscem, gdzie obecnie rządząca koalicja musi znosić ostrą krytykę.
Być może rządzący wpadli na taki pomysł, żeby za pomocą konieczności implementacji prawa unijnego zatykać usta i wiązać palce Polakom, którzy krytykują ich w internecie. Na szczęście prezydent Nawrocki nigdy nie zgodzi się na cenzurę polityczną w internecie, jest prezydentem wolności i dlatego został wybrany na ten urząd.
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- Wyłączenia prądu na Śląsku. Ważny komunikat
- Jest decyzja. Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- Blisko 5,1 mln zł. Komunikat dla mieszkańców woj. małopolskiego
- PKO BP wydał komunikat
- Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego
- Komunikat dla mieszkańców województwa lubuskiego ws. schronów
"Dezinformacja" i "mowa nienawiści"
DSA zapowiada walkę z dezinformacją. Czy to jednak nie jest w pewien sposób pułapka? Nie mamy bowiem jednej, obiektywnej definicji dezinformacji, a samo hasło „dezinformacji” jest dziś skuteczną pałką w walce politycznej, dla wielu środowisk dezinformacją jest wszystko, co nie jest zgodne z ich linią polityczną.
Dezinformacja na pewno istnieje w internecie, to głównie dezinformacja wschodnia, która dotyczy m.in. wpływów rosyjskich w Europie, ale faktycznie słowo „dezinformacja” jest wykorzystywana w Polsce i w Europie, by uderzać tą pałką w środowiska narodowe, prawicowe, konserwatywne. To wygodny zarzut.
Często spotykamy się, że krytyka rządu jest nazywana „dezinformacją”. To zbyt daleko idące posunięcie i apelowałbym do obecnie rządzących, żeby tego nie robili. To ważne pojęcie, nie warto wykorzystywać go do bieżącej walki politycznej.
Czy w ogóle potrzebujemy specjalnego prawa potrzebnego do walki z dezinformacją lub hejtem w internecie, czy może obecne przepisy prawa są wystarczające?
Prawo musi być aktualizowane, być może prawo jest dziś przestarzałe, chociażby w kontekście rozwoju mediów społecznościowych. Nie może to być jednak prawo, które nakłada kaganiec na obywateli. Życzyłbym sobie, by to prawo regulowało kwestie mediów społecznościowych w Polsce, ale np. w kontekście większej otwartości na użytkowników, posiadania wpływu na media społecznościowe, dania możliwości odwołania się od usunięcia treści przez platformy. To powinno wzmacniać obywatela w internecie, a nie go kneblować.
Emocjonalny szantaż Prezydenta RP
Kontrowersje budzi również sam fakt łączenia kwestii dezinformacji i pedofilii w jednym akcie prawnym. Przeciwnicy podkreślają, że to gra na argument emocjonalny – nie popierasz cenzury – popierasz pedofilię.
To szantaż wobec pana prezydenta, mówienie, że jeśli negatywnie oceni implementację DSA, to będzie to wiązało się z brakiem ścigania pedofilii.
Do tego powinny być odmienne przepisy, rządzący powinni się wysilić, żeby chronić najmłodszych w internecie. Powinny zostać stworzone konkretne rozwiązania legislacyjne. One nie muszą być połączone z przepisami pozwalającymi urzędnikom usuwania treści na podstawie subiektywnej oceny.
Czy dostrzega Pan w DSA próbę przejęcia nadzoru nad Big Techem, który w dużej mierze pochodzi z USA, przez instytucje unijne?
Pewnie w dużej mierze tak. To po części kneblowanie firm technologicznych amerykańskich, chociażby w kwestii zakazu politycznej reklamy na terenie Europy. To uszczuplenie ich dochodów, ale również uderzenie w stronę konserwatywną, która sprawnie korzystała z możliwości targetowania w sieci. Być może to też kwestia ideologiczna by ten kapitał amerykański, dzisiaj mocniej powiązany z administracją Donalda Trumpa z Europy wypychać. Europa to robi, nie przedstawiając żadnej alternatywy.
Nie widzimy, żeby Europa rozwijała się w kwestii technologicznej, raczej stawia na tworzenie zakrętek, których nie można oderwać od butelki. To jest rozwój technologiczny Europy.
Czy prezydent zablokuje ustawę o cenzurze internetu?
Zdaje się, że do ustawy Gawkowskiego i ogólnie do DSA krytycznie nastawiony jest pan prezydent Nawrocki. Czy w Pana ocenie projekt ten może zostać zawetowany?
Zobaczymy. Musimy czekać na decyzję Pana prezydenta, ale w kampanii zapowiadał, że będzie prezydentem wolności, nie pozwoli na cenzurowanie polskiego życia politycznego, które w dużej mierze dziś odbywa się w sieci. To wskazówka, że nie będzie podpisywał ustaw, które kneblują wolność Polakom w internecie.
[Tytuł, lead, śródtytuły, sekcje "Co musisz wiedzieć", "Co to oznacza dla Ciebie" i FAQ od Redakcji]
Co to oznacza dla Ciebie?
Jeśli korzystasz z mediów społecznościowych, prowadzisz bloga, kanał wideo, komentujesz politykę lub po prostu dzielisz się opiniami w internecie — przepisy wdrażające unijny Akt o usługach cyfrowych (DSA) mogą bezpośrednio wpłynąć na Twoją aktywność.
Nowe regulacje zakładają, że urząd państwowy będzie mógł żądać usunięcia treści uznanych za dezinformację lub naruszenie prawa, bez konieczności orzeczenia sądu. W praktyce oznacza to, że post, film lub wpis krytyczny wobec władzy może zostać zablokowany decyzją urzędnika, zanim zdążysz się odwołać.
Jeżeli ustawa zostanie przyjęta w obecnym kształcie:
- Twoje treści w internecie mogą być usuwane z powodów administracyjnych, a nie tylko prawnych.
- Odwołanie od decyzji urzędnika będzie trudne i czasowo ograniczone.
- Platformy społecznościowe będą zobowiązane do ścisłej współpracy z organami państwa, co może oznaczać większą kontrolę publikowanych materiałów.
Jeśli jednak prezydent zawetuje ustawę lub wniesie poprawki, system może zostać zrównoważony — z większą ochroną wolności słowa i praw użytkowników.
Dlatego tocząca się debata wokół DSA i tzw. „ustawy Gawkowskiego” dotyczy nie tylko polityków, lecz każdego z nas – bo to właśnie Twoje konto, komentarz czy nagranie może stać się przedmiotem decyzji urzędnika.
Najczęściej zadawane pytania (FAQ)
Czym jest DSA (Akt o usługach cyfrowych)? To unijne rozporządzenie mające zwiększyć kontrolę nad platformami internetowymi — np. nad sposobem moderowania treści, reklamami i walką z dezinformacją. Każdy kraj UE musi je wdrożyć w swoim prawie.
Dlaczego projekt ustawy w Polsce budzi kontrowersje? Rządowy projekt tzw. ustawy Gawkowskiego przewiduje, że urzędnicy będą mogli nakazywać usuwanie treści z internetu bez wyroku sądu. Krytycy ostrzegają, że to może prowadzić do cenzury politycznej.
Co na to prezydent Karol Nawrocki? Prezydent zapowiedział w kampanii wyborczej, że będzie strażnikiem wolności słowa. Wezwał obywateli do udziału w wysłuchaniu publicznym 4 listopada, by wyrazić opinię o projekcie.
Czy ustawa naprawdę walczy z dezinformacją? Według przeciwników – nie do końca. Pojęcie „dezinformacji” nie ma jasnej definicji i może być wykorzystywane do usuwania treści krytycznych wobec rządu.
Co to oznacza dla zwykłego użytkownika internetu? Twoje wpisy, komentarze czy materiały w sieci mogłyby zostać usunięte decyzją urzędnika, jeśli uzna je za niezgodne z nowymi przepisami. Odwołanie byłoby trudne i czasowo ograniczone.




