Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska

Wizerunek Donalda Tuska to wrażliwa materia. Pielęgnowanie go wymaga szczelnej otuliny propagandowej, skutecznie chroniącej przed wszelkimi niepożądanymi „ciałami obcymi”, które mogłyby w jednej chwili zniweczyć wielomiesięczną pracę specjalistów od politycznego marketingu i rozwiać misternie tkaną przez nich iluzję. Nic dziwnego, że odpowiedzialność za poziom hermetyczności otoczenia premiera powierza się osobom nad wyraz rygorystycznym. One jednak wiedzą najlepiej, że ten pożądany w ich pracy atrybut bywa również czynnikiem chaosu i przyczyną medialnych katastrof.
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) / fot. Wikimedia Commons/gov.pl/CC BY 3.0 pl

Agnieszka Rucińska, poufale zwana przez przyjaciół „Rucią”, na dziennikarskim etapie swojej kariery uważana była za profesjonalistkę w każdym calu.

Autentyczny profesjonalizm

Pracę na etat w Polskim Radiu podjęła w roku 2010, jednak w sposób mniej zobowiązujący współpracowała z rozgłośnią już trzy lata wcześniej. Pełniła wówczas (niekiedy frustrujące, czemu niejednokrotnie dawała wyraz w swoich mediach społecznościowych) obowiązki korespondentki sejmowej. Jej wysiłki jednak opłaciły się i uczyniono ją gospodynią programu „Bez pudru”, w którym prowadziła wywiady ze znanymi politykami. Słuchając efektów jej pracy z perspektywy czasu, należy odnotować, że cechowała się autentycznym profesjonalizmem. Przystępując do przepytywania gościa audycji, zostawiała swoje partyjne sympatie i liberalno-feministyczne poglądy (artykułowane później w piśmie „Instytut Idei”) poza studiem, i nie stosowała taryfy ulgowej wobec żadnego z posłów. Doskonałym przykładem tych praktyk były rozmowy z politykami Platformy Obywatelskiej w momentach, kiedy ważyła się kwestia oddania przez tę partię władzy. Po przegranej Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 roku, w newralgicznym momencie kampanii Rucińska przypomniała na antenie Sławomirowi Neumannowi niewygodne „zmielone podpisy” w sprawie JOW-ów, właśnie wtedy, gdy ówczesny prezydent nieudolnie próbował przejąć wyborców Pawła Kukiza katastrofalnym w zamyśle i wykonaniu referendum. Potrafiła również zadawać trudne pytania politykom Platformy tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku i krytycznie odnieść się do występu premier Ewy Kopacz w debacie z Beatą Szydło. Trudno nie mieć wrażenia, że raził ją brak profesjonalizmu działań ówczesnych sztabowców i władz partii, zwłaszcza premier Ewy Kopacz. Z tego powodu nie szczędziła gorzkich słów politykom Platformy, a jedynym wyjątkiem był Donald Tusk, którego broniła nawet w wyjątkowo trudnych sytuacjach. „Nic nadzwyczajnego z «NIE» poza tym, że faceci obgadują nie gorzej niż kobiety, nie wynika. Język normalny, parlamentarny” – komentowała spreparowaną przez Jerzego Urbana „podsłuchaną” rozmowę między Tuskiem a Schetyną, w której aż roiło się od prymitywnych, kompromitujących i wulgarnych stwierdzeń, i czyniła to jeszcze przed ujawnieniem, że mamy do czynienia z mistyfikacją. Tak więc – murem za Tuskiem, niekoniecznie za pozostałymi liderami Platformy, co prawdopodobnie okazało się jej atutem i dowodem lojalności.

Skok do struktur PO

Po platformerskich przetasowaniach w 2016 roku rzecznikiem prasowym partii został Jan Grabiec. Właśnie tej znajomości przypisuje się niekiedy „przeskoczenie” Rucińskiej wprost z Polskiego Radia do struktur PO; przeskoczenie – dodajmy – zakończone wyjątkowo miękkim lądowaniem, choć w mediach społecznościowych próbowała przedstawić swoje odejście z pracy jako akt odwagi i wyraz własnej wyższości nad dziennikarskimi „funkcjonariuszami” PiS-u, którzy z pracy nie odeszli (np. dawnym kolegą Jarosławem Olechowskim). Co ciekawe, nie poinformowała wówczas opinii publicznej o fakcie formalnego zaangażowania się w partyjną politykę i unikała kontaktu z zaciekawionymi dziennikarsko-politycznym transferem mediami. Trudno jednak uwierzyć w heroizm i ideowość odejścia Rucińskiej, pamiętając, że pozostała w Polskim Radiu jeszcze ponad rok po wymianie władzy, i zdobyła się na akt rzekomego protestu dopiero w momencie, gdy mogła być pewna otrzymania posady w Platformie (miała obsługiwać jedno z głównych internetowych mediów partii – Platforma News). Choć nagła metamorfozaz rzetelnej dziennikarki w partyjną propagandystkę była poważną zmianą, w jej życiu na pewno nie zmieniło się jedno – bezwzględne standardy...

W rzemiośle propagandowym Rucińska nie wybrzydzała na metody. Nie liczyła się rzeczywistość, tylko skuteczność. Platformerska komunikacja w social mediach już w tamtych czasach, podług „najlepszej” szkoły Tomasza Piątka, szyła powiązania PiS-u z Rosją, epatowała karykaturalną brzydotą i dehumanizowała przeciwników politycznych. Ktoś mógłby się zdziwić, jak możliwe jest natychmiastowe przestawienie się z trybu uprawiania wysokojakościowego i dążącego do bezstronności dziennikarstwa na tworzenie urągającej wszelkiej wrażliwości estetycznej propagandy. W świetle dotychczasowej drogi zawodowej Rucińskiej odpowiedź wydaje się jednak prosta – profesjonalizm zawsze stał u niej na pierwszym miejscu, a jeżeli efektywne wykonywanie zadań propagandystki wymaga ogłuchnięcia na podszepty sumienia, tym gorzej dla sumienia. Dodatkowym atutem Rucińskiej w nowej pracy był fakt, że poświęcała się wykonywaniu zadań partyjnych, sama pozostając w cieniu – nie promowała się, pomimo znajomości mechanizmów medialnych, które mogłaby wykorzystać do budowania własnej popularności. Ten fakt został doceniony przez Tuska, którego niechęć do wewnątrzpartyjnej konkurencji (i profilaktyczna brutalność wobec osób kierujących się potencjalnie zagrażającymi mu aspiracjami) jest powszechnie znana.

Podwójne standardy

Profesjonalizm i profil charakterologiczny Rucińskiej sprawiły, że Donald Tusk zaangażował ją do pomocy w kampanii do wyborów parlamentarnych 2023 roku. Wielokrotnie towarzyszyła mu w wyjazdach, nadzorując organizację i należyty przebieg spotkań z wyborcami. Miały one istotny udział w zwycięstwie koalicji antypisu. Tusk (w myśl zasady, że „z populizmem da się zwyciężyć tylko jeszcze większym populizmem”) przedstawiał się w nich jako Nemezis, która po otrzymaniu władzy zmiecie z powierzchni ziemi utuczoną na znoju ludu „aleję milionerów” Jarosława Kaczyńskiego. Pomimo oczywistego absurdu takiego przeciwstawienia (Tusk był przecież wręcz ucieleśnieniem bogatego eurokratycznego establishmentu), „pójście w lud” w mediach wypadało autentycznie, do czego Rucińska również dołożyła swoją (niemałą) cegiełkę. Skuteczność kampanii miała zostać sowicie nagrodzona – Rucińską rozważano nawet jako kandydaturę na stanowisko prezesa Polskiego Radia, Tusk jednak chciał zatrzymać ją przy sobie i uczynił podsekretarzem stanu KPRM. Fakt, że rząd Donald Tuska nie posiada formalnie swojego rzecznika prasowego, a komunikacja medialna opiera się na aktywności Centrum Informacyjnego Rządu (które podlega bezpośrednio Rucińskiej), czyni z niej prawdziwą szarą eminencję, i winduje partyjną pozycję.

Ta błyskotliwa kariera rozwijałaby się nadal w dyskrecji, gdyby bezwzględne standardy Rucińskiej, na oczach opinii publicznej, nagle nie okazały się standardami podwójnymi. Wielokrotne wytykanie przeciwnikom selektywności w doborze uczestników spotkań z politykami („W przypadku Jarosława adresów brak. Nikt niepowołany nie może się dostać” – komentowała przedwyborcze spotkania Kaczyńskiego w czerwcu 2022 roku), wygląda zabawnie w zestawieniu z wejściem przez Rucińską w rolę „cerbera Tuska”. Deklarowana przez rząd dbałość o standardy demokracji liberalnej, gdzie pluralizm medialny i obywatelska kontrola poczynań władzy ma stanowić nieodzowne zabezpieczenie przed pozostającym w uśpieniu autorytaryzmem – również. Ideologiczna hipokryzja demoliberałów znajduje ucieleśnienie w postaci pani podsekretarz, która (nie bez przyczyny) postrzegana jest jako „cenzor Tuska” stojący na straży jednolitego i niezakłóconego przekazu rządowego. Taka posługa również wymaga bezwzględnych standardów, którym uchybienie (np. wybrzmienie na konferencji premiera niewygodnego pytania) kończy się histerycznymi złorzeczeniami i okazaniem drastycznego... braku profesjonalizmu. Jako że zapewnienie kontroli totalnej, której prawdopodobnie premier oczekiwałby od strażników swojego wizerunku, jest współcześnie niemożliwe, życie wiernego cerbera musi szybko okazać się frustrujące.

CZYTAJ TAKŻE:


 

POLECANE
Rano przyszedł SS-man i wyczytał kilka nazwisk tylko u nas
"Rano przyszedł SS-man i wyczytał kilka nazwisk"

Po rozpracowaniu przez rybnickie gestapo (dzięki zdrajcy Jana Ziętka) organizacji konspiracyjnej rybnickiego ZWZ, ponad 60 osób aresztowano w dniach 11-13.02.1943 r. i przewieziono dnia 13.02.1943 r. do KL Auschwitz. Tam, po osadzeniu w bloku 2a, przetrzymywano więźniów przez okres śledztwa. Dodaję, ze w bloku tym rozdzielono przybyłych na „kobiety na prawo, mężczyźni na lewo” i na leżąco na betonowej posadzce oczekiwali na przesłuchania (a trwało to w niektórych przypadkach aż 3 miesiące).

Niemieckie media: Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski? gorące
Niemieckie media: Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski?

Niemiecki Nordkurier opisuje przypadek polskiego emigranta w Niemczech Bogumiła Pałki, który pracuje w Niemczech jako tłumacz przysięgły - "Czy Niemcy będą jeździli do pracy do Polski?" - czytamy w tytule artykułu.

Karol Nawrocki domaga się jednostronnego wypowiedzenia Paktu Migracyjnego polityka
Karol Nawrocki domaga się jednostronnego wypowiedzenia Paktu Migracyjnego

- Wszystkimi wstrząsnęły tragiczne informacje o zamachu w Magdeburgu. Łączę się w bólu z najbliższymi ofiar oraz modlę się o zdrowie dla wszystkich poszkodowanych - powiedział Karol Nawrocki na krótkim wideo, w którym skomentował wczorajszą tragedię w Niemczech.

Musiałem zacząć od zera. Znany dziennikarz przerwał milczenie Wiadomości
"Musiałem zacząć od zera". Znany dziennikarz przerwał milczenie

Artur Rawicz przez lata był jedną z kluczowych postaci polskiego dziennikarstwa muzycznego. Jego pasja do rozmów z artystami oraz ogromna wiedza o muzyce, zwłaszcza rapie, przyniosły mu dużą popularność. Niewielu jednak wiedziało, że w ostatnich latach zmagał się z poważnymi problemami, które doprowadziły go do kryzysu życiowego.

Francja: brutalny, zbiorowy gwałt na Polce Wiadomości
Francja: brutalny, zbiorowy gwałt na Polce

W miejscowości Gap we Francji doszło do dramatycznego zdarzenia. 42-letnia kobieta polskiego pochodzenia została zgwałcona przez trzech mężczyzn. Do zdarzenia doszło 13 grudnia, gdy przyjechała odwiedzić swoją córkę i przyjaciółkę.

Atak na jarmark w Magdeburgu. Nowe wstrząsające ustalenia Wiadomości
Atak na jarmark w Magdeburgu. Nowe wstrząsające ustalenia

Dziewięcioletnie dziecko i czworo dorosłych zginęło w piątkowym ataku na jarmark bożonarodzeniowy w Magdeburgu - poinformował szef prokuratury w tym mieście, Horst Walter Nopens. 200 osób zostało rannych.

Tragiczne odkrycie nad rzeką Oława. Trwa akcja służb Wiadomości
Tragiczne odkrycie nad rzeką Oława. Trwa akcja służb

Nad rzeką Oława na Dolnym Śląsku doszło do tragicznego odkrycia. Policja i służby ratunkowe znalazły ciało około 40-letniej kobiety. Kilka dni wcześniej, niedaleko miejsca zdarzenia, znaleziono jej rzeczy osobiste, w tym torebkę i tajemniczy list adresowany do rodziny.

Węgierskie MSZ: Europa powinna się wreszcie obudzić pilne
Węgierskie MSZ: Europa powinna się wreszcie obudzić

Europa powinna się wreszcie obudzić po tym, jak pochodzący z Arabii Saudyjskiej mężczyzna wjechał w tłum ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym w niemieckim Magdeburgu - napisał w mediach społecznościowych minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto.

Klaudia El Dursi ogłosiła radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji Wiadomości
Klaudia El Dursi ogłosiła radosną nowinę. W sieci lawina gratulacji

W sobotni poranek widzowie „Dzień Dobry TVN” mieli okazję usłyszeć wyjątkową wiadomość od Klaudii El Dursi.

Rumuńscy dziennikarze śledczy po anulowaniu wyników wyborów: wiemy kto opłacił kampanię na TikToku i nie jest to Rosja z ostatniej chwili
Rumuńscy dziennikarze śledczy po anulowaniu wyników wyborów: wiemy kto opłacił kampanię na TikToku i nie jest to Rosja

Pierwszą turę wyborów prezydenckich w Rumunii wygrał Călin Georgescu. Jednak wyniki wyborów zostały anulowane, nawet nie z powodu fałszerstw wyborczych, ale niejasnych oskarżeń o finansowanie przez Rosję filmików na TikToku. Rumuńscy dziennikarze podają zupełnie inną wersję.

REKLAMA

Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska

Wizerunek Donalda Tuska to wrażliwa materia. Pielęgnowanie go wymaga szczelnej otuliny propagandowej, skutecznie chroniącej przed wszelkimi niepożądanymi „ciałami obcymi”, które mogłyby w jednej chwili zniweczyć wielomiesięczną pracę specjalistów od politycznego marketingu i rozwiać misternie tkaną przez nich iluzję. Nic dziwnego, że odpowiedzialność za poziom hermetyczności otoczenia premiera powierza się osobom nad wyraz rygorystycznym. One jednak wiedzą najlepiej, że ten pożądany w ich pracy atrybut bywa również czynnikiem chaosu i przyczyną medialnych katastrof.
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) Cerber Donalda Tuska: Agnieszka Rucińska
Agnieszka Rucińska (druga z lewej) / fot. Wikimedia Commons/gov.pl/CC BY 3.0 pl

Agnieszka Rucińska, poufale zwana przez przyjaciół „Rucią”, na dziennikarskim etapie swojej kariery uważana była za profesjonalistkę w każdym calu.

Autentyczny profesjonalizm

Pracę na etat w Polskim Radiu podjęła w roku 2010, jednak w sposób mniej zobowiązujący współpracowała z rozgłośnią już trzy lata wcześniej. Pełniła wówczas (niekiedy frustrujące, czemu niejednokrotnie dawała wyraz w swoich mediach społecznościowych) obowiązki korespondentki sejmowej. Jej wysiłki jednak opłaciły się i uczyniono ją gospodynią programu „Bez pudru”, w którym prowadziła wywiady ze znanymi politykami. Słuchając efektów jej pracy z perspektywy czasu, należy odnotować, że cechowała się autentycznym profesjonalizmem. Przystępując do przepytywania gościa audycji, zostawiała swoje partyjne sympatie i liberalno-feministyczne poglądy (artykułowane później w piśmie „Instytut Idei”) poza studiem, i nie stosowała taryfy ulgowej wobec żadnego z posłów. Doskonałym przykładem tych praktyk były rozmowy z politykami Platformy Obywatelskiej w momentach, kiedy ważyła się kwestia oddania przez tę partię władzy. Po przegranej Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze wyborów prezydenckich w 2015 roku, w newralgicznym momencie kampanii Rucińska przypomniała na antenie Sławomirowi Neumannowi niewygodne „zmielone podpisy” w sprawie JOW-ów, właśnie wtedy, gdy ówczesny prezydent nieudolnie próbował przejąć wyborców Pawła Kukiza katastrofalnym w zamyśle i wykonaniu referendum. Potrafiła również zadawać trudne pytania politykom Platformy tuż przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku i krytycznie odnieść się do występu premier Ewy Kopacz w debacie z Beatą Szydło. Trudno nie mieć wrażenia, że raził ją brak profesjonalizmu działań ówczesnych sztabowców i władz partii, zwłaszcza premier Ewy Kopacz. Z tego powodu nie szczędziła gorzkich słów politykom Platformy, a jedynym wyjątkiem był Donald Tusk, którego broniła nawet w wyjątkowo trudnych sytuacjach. „Nic nadzwyczajnego z «NIE» poza tym, że faceci obgadują nie gorzej niż kobiety, nie wynika. Język normalny, parlamentarny” – komentowała spreparowaną przez Jerzego Urbana „podsłuchaną” rozmowę między Tuskiem a Schetyną, w której aż roiło się od prymitywnych, kompromitujących i wulgarnych stwierdzeń, i czyniła to jeszcze przed ujawnieniem, że mamy do czynienia z mistyfikacją. Tak więc – murem za Tuskiem, niekoniecznie za pozostałymi liderami Platformy, co prawdopodobnie okazało się jej atutem i dowodem lojalności.

Skok do struktur PO

Po platformerskich przetasowaniach w 2016 roku rzecznikiem prasowym partii został Jan Grabiec. Właśnie tej znajomości przypisuje się niekiedy „przeskoczenie” Rucińskiej wprost z Polskiego Radia do struktur PO; przeskoczenie – dodajmy – zakończone wyjątkowo miękkim lądowaniem, choć w mediach społecznościowych próbowała przedstawić swoje odejście z pracy jako akt odwagi i wyraz własnej wyższości nad dziennikarskimi „funkcjonariuszami” PiS-u, którzy z pracy nie odeszli (np. dawnym kolegą Jarosławem Olechowskim). Co ciekawe, nie poinformowała wówczas opinii publicznej o fakcie formalnego zaangażowania się w partyjną politykę i unikała kontaktu z zaciekawionymi dziennikarsko-politycznym transferem mediami. Trudno jednak uwierzyć w heroizm i ideowość odejścia Rucińskiej, pamiętając, że pozostała w Polskim Radiu jeszcze ponad rok po wymianie władzy, i zdobyła się na akt rzekomego protestu dopiero w momencie, gdy mogła być pewna otrzymania posady w Platformie (miała obsługiwać jedno z głównych internetowych mediów partii – Platforma News). Choć nagła metamorfozaz rzetelnej dziennikarki w partyjną propagandystkę była poważną zmianą, w jej życiu na pewno nie zmieniło się jedno – bezwzględne standardy...

W rzemiośle propagandowym Rucińska nie wybrzydzała na metody. Nie liczyła się rzeczywistość, tylko skuteczność. Platformerska komunikacja w social mediach już w tamtych czasach, podług „najlepszej” szkoły Tomasza Piątka, szyła powiązania PiS-u z Rosją, epatowała karykaturalną brzydotą i dehumanizowała przeciwników politycznych. Ktoś mógłby się zdziwić, jak możliwe jest natychmiastowe przestawienie się z trybu uprawiania wysokojakościowego i dążącego do bezstronności dziennikarstwa na tworzenie urągającej wszelkiej wrażliwości estetycznej propagandy. W świetle dotychczasowej drogi zawodowej Rucińskiej odpowiedź wydaje się jednak prosta – profesjonalizm zawsze stał u niej na pierwszym miejscu, a jeżeli efektywne wykonywanie zadań propagandystki wymaga ogłuchnięcia na podszepty sumienia, tym gorzej dla sumienia. Dodatkowym atutem Rucińskiej w nowej pracy był fakt, że poświęcała się wykonywaniu zadań partyjnych, sama pozostając w cieniu – nie promowała się, pomimo znajomości mechanizmów medialnych, które mogłaby wykorzystać do budowania własnej popularności. Ten fakt został doceniony przez Tuska, którego niechęć do wewnątrzpartyjnej konkurencji (i profilaktyczna brutalność wobec osób kierujących się potencjalnie zagrażającymi mu aspiracjami) jest powszechnie znana.

Podwójne standardy

Profesjonalizm i profil charakterologiczny Rucińskiej sprawiły, że Donald Tusk zaangażował ją do pomocy w kampanii do wyborów parlamentarnych 2023 roku. Wielokrotnie towarzyszyła mu w wyjazdach, nadzorując organizację i należyty przebieg spotkań z wyborcami. Miały one istotny udział w zwycięstwie koalicji antypisu. Tusk (w myśl zasady, że „z populizmem da się zwyciężyć tylko jeszcze większym populizmem”) przedstawiał się w nich jako Nemezis, która po otrzymaniu władzy zmiecie z powierzchni ziemi utuczoną na znoju ludu „aleję milionerów” Jarosława Kaczyńskiego. Pomimo oczywistego absurdu takiego przeciwstawienia (Tusk był przecież wręcz ucieleśnieniem bogatego eurokratycznego establishmentu), „pójście w lud” w mediach wypadało autentycznie, do czego Rucińska również dołożyła swoją (niemałą) cegiełkę. Skuteczność kampanii miała zostać sowicie nagrodzona – Rucińską rozważano nawet jako kandydaturę na stanowisko prezesa Polskiego Radia, Tusk jednak chciał zatrzymać ją przy sobie i uczynił podsekretarzem stanu KPRM. Fakt, że rząd Donald Tuska nie posiada formalnie swojego rzecznika prasowego, a komunikacja medialna opiera się na aktywności Centrum Informacyjnego Rządu (które podlega bezpośrednio Rucińskiej), czyni z niej prawdziwą szarą eminencję, i winduje partyjną pozycję.

Ta błyskotliwa kariera rozwijałaby się nadal w dyskrecji, gdyby bezwzględne standardy Rucińskiej, na oczach opinii publicznej, nagle nie okazały się standardami podwójnymi. Wielokrotne wytykanie przeciwnikom selektywności w doborze uczestników spotkań z politykami („W przypadku Jarosława adresów brak. Nikt niepowołany nie może się dostać” – komentowała przedwyborcze spotkania Kaczyńskiego w czerwcu 2022 roku), wygląda zabawnie w zestawieniu z wejściem przez Rucińską w rolę „cerbera Tuska”. Deklarowana przez rząd dbałość o standardy demokracji liberalnej, gdzie pluralizm medialny i obywatelska kontrola poczynań władzy ma stanowić nieodzowne zabezpieczenie przed pozostającym w uśpieniu autorytaryzmem – również. Ideologiczna hipokryzja demoliberałów znajduje ucieleśnienie w postaci pani podsekretarz, która (nie bez przyczyny) postrzegana jest jako „cenzor Tuska” stojący na straży jednolitego i niezakłóconego przekazu rządowego. Taka posługa również wymaga bezwzględnych standardów, którym uchybienie (np. wybrzmienie na konferencji premiera niewygodnego pytania) kończy się histerycznymi złorzeczeniami i okazaniem drastycznego... braku profesjonalizmu. Jako że zapewnienie kontroli totalnej, której prawdopodobnie premier oczekiwałby od strażników swojego wizerunku, jest współcześnie niemożliwe, życie wiernego cerbera musi szybko okazać się frustrujące.

CZYTAJ TAKŻE:



 

Polecane
Emerytury
Stażowe