Prof. Wojciech Polak: Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki

– Ksiądz Jerzy dojrzewał w swojej posłudze. To nie był wybitny intelektualista o jakimś wyrafinowanym przygotowaniu teologicznym i filozoficznym. On miał tego świadomość. Dużo czytał, rozmyślał, a jego kazania stawały się coraz lepsze, dojrzalsze. To był wynik ciężkiej pracy intelektualnej. Ksiądz stopniowo przykładał coraz większą wagę do pisania kazań – mówi prof. dr hab. Wojciech Polak w rozmowie z Jakubem Pacanem.
Dziecko przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki Prof. Wojciech Polak: Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki
Dziecko przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki / fot. T. Gutry

– Zaczął Pan badać śmierć ks. Jerzego jeszcze w PRL. Spotykały Pana z tego powodu jakieś szykany ze strony komunistów?

– Nie, jeżeli już pisało się o tych sprawach, to zazwyczaj do pism podziemnych i raczej anonimowo lub pod pseudonimem. Zawsze istniało zagrożenie, że mogli mnie zidentyfikować, jednak wszyscy wtedy braliśmy pod uwagę takie ryzyko.

"Moim zdaniem chodziło o nastraszenie księdza"

– Dlaczego komuniści zdecydowali się na taki krok? Wiedzieli, że zaraz wyrośnie w Polsce nowy męczennik.

– Wprawdzie opowiadam się za koncepcją prokuratora Andrzeja Witkowskiego, o przebiegu wypadków odmiennym, niż został przedstawiony podczas procesu porywaczy, ale trochę ją modyfikuję. Uważam, że celem akcji przeciw kapłanowi było nie jego zabicie, lecz nastraszenie. Ks. Popiełuszko był znany w całym kraju, o jego działalności pisano zarówno w Europie, jak i na świecie. Jaruzelskiemu było to bardzo nie na rękę i bardzo mocno naciskał na Episkopat, by pohamować księdza. Prymas Józef Glemp zaprosił nawet ks. Jerzego do siebie i zaproponował mu wyjazd do Rzymu na studia. Byłoby to (z punktu widzenia prymasa) jakieś rozwiązanie. Trzeba podkreślić, że była to jedynie propozycja, a nie przymusowy dekret, chociaż prymas, zgodnie z prawem kanonicznym, mógł go przymusić do tego wyjazdu.

– Rozmowy z Episkopatem co do zniknięcia ks. Jerzego nie spełniły oczekiwań Jaruzelskiego i wtedy to postanowiono?

– To Jaruzelskiego i Kiszczaka bardzo rozczarowało. Moim zdaniem chodziło o nastraszenie księdza, pobicie, może nawet ciężkie, ale jednak wypuszczenie. Ksiądz został porwany 19 października, był przetrzymywany do 24 października i poddawany torturom. W pewnym momencie sytuacja wymknęła się oprawcom ks. Jerzego spod kontroli. Wiemy, że już po porwaniu dwóch esbeków odwiedziło w Warszawie lekarkę księdza i usiłowało się dowiedzieć, jakie lekarstwa bierze. Tak jakby w ostatniej chwili próbowano go jeszcze ratować. Wyobrażam sobie, że gdyby ks. Jerzy przeżył i po wielu dniach skatowany dotarł do Warszawy, to po pobycie w szpitalu pewnie wielu jego przyjaciół mówiłoby mu: „Jurek, Ty jedź do tego Rzymu, bo tu Cię zakatują”. To miało iść w tym kierunku. Najważniejszym dowodem, że oprawcy nie chcieli zabić księdza, było pozostawienie przy życiu jego kierowcy Waldemara Chrostowskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Trudno mówić o "rzeczach ostatecznych"

"Porywał tłumy"

– Do dzisiaj otwarte pozostaje pytanie o jego skok z pędzącego samochodu.

– Chrostowski sam twierdził, że skoczył z samochodu pędzącego 80 km na godzinę i nie miał większych obrażeń. W czasie śledztwa zrobiono eksperyment. Komandosa ubrano w długie buty, rękawice, kask na głowie, owinięto go poduszkami, skoczył z samochodu jadącego 50 km na godzinę i złamał rękę. Pomijając jednak tę sprawę, ci trzej bezpośredni sprawcy morderstwa księdza to byli najlepsi fachowcy szkoleni na sprawdzonych wzorcach z KGB. Oni doskonale wiedzieli, że jeżeli mieliby księdza zamordować, to w życiu nie mogliby pozostawić żywego świadka, czyli Chrostowskiego. To był elementarz służb specjalnych. Skoro zostawili świadka przy życiu, to ich ostatecznym celem było zostawienie zmaltretowanego księdza gdzieś na skraju drogi. W Toruniu działała taka grupa esbeków, którzy porywali działaczy Solidarności, torturowali, imitowali egzekucje, jednak koniec końców ich wypuszczali. Tutaj też miało tak być. Ale przesadzili i po prostu sadystycznymi metodami zamęczyli księdza, który przecież był słabego zdrowia.

– Niektórzy ludzie Kościoła zarzucali ks. Popiełuszce efekciarstwo, „gwiazdorzenie”, ale czy ks. Jerzy w pewnym momencie faktycznie poczuł szczególną misję, Bóg wybrał go w wyjątkowy sposób na tamten moment?

– Tak było. Ksiądz dojrzewał. To nie był wybitny intelektualista o jakimś wyrafinowanym przygotowaniu teologicznym i filozoficznym. On miał tego świadomość. Dużo czytał, rozmyślał, a jego kazania stawały się coraz lepsze, dojrzalsze. To był wynik ciężkiej pracy intelektualnej. Ksiądz stopniowo przykładał coraz większą wagę do pisania kazań. Oczywiście miał w sobie charyzmę, miał coś, co umyka, był trochę takim Bożym prostaczkiem, który swoim świadectwem, życiem przyciąga ludzi. On potrafił w sposób jasny, bezpośredni, bez zakłamania realizować wolę Bożą. Porywał tłumy.

– Ks. Jerzy miał szczególną więź z robotnikami, był ich ojcem duchowym?

– Tak, on w ogóle kochał ludzi dobrej woli. Wyobrażał sobie, że kapłan musi odgrywać szczególną rolę w warunkach, gdy ludzie walczą o coś wielkiego, o wartości wyższe. Po zakończonym strajku w Hucie Warszawa ks. Jerzy zaczął zapraszać tych robotników do siebie na plebanię, by tam formować ich wiarę. Potem narodził się zwyczaj, że ci robotnicy przychodzili z żonami, dziećmi, żony przynosiły ciasta, ksiądz parzył herbatę i tak wokół niego tworzyło się środowisko.

"Sprawa ks. Popiełuszki posłużyła Jaruzelskiemu do usunięcia Mirosława Milewskiego"

– Zapraszanie wtedy każdego na plebanię nie było powszechne. Jak takie pomysły na ewangelizację postrzegał warszawski kler?

– Ks. Popiełuszko cieszył się sympatią i myślę, że jego zaangażowanie budziło podziw i szacunek wśród innych duchownych.

– Dlaczego komunistyczne władze zdecydowały się na proces swoich funkcjonariuszy, swoich janczarów?

– One nie miały wyjścia, kiedy już świat dowiedział się o tej okrutnej zbrodni, musiały znaleźć kozłów ofiarnych. Dodam jeszcze, że Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki. Otóż zwyczajem w bloku wschodnim było zawsze przygotowane tzw. wyjście awaryjne w postaci zastępcy I sekretarza, gdyby temu powinęła się noga. Takim zawodnikiem rezerwowym Kremla przy Jaruzelskim był generał Mirosław Milewski, który odpowiadał w Biurze Politycznym za bezpiekę. Sprawa ks. Popiełuszki posłużyła Jaruzelskiemu do usunięcia Milewskiego.

– Jak według Pana Kościół zachował się po tej śmierci?

– Zawsze jest tak, jak pisał Tertulian: „Krew męczenników jest posiewem chrześcijan”. Zaufanie do Kościoła po tym, co się zdarzyło, jeszcze wzrosło. Poza tym zabójstwo ks. Jerzego uświadomiło ludziom, którzy mieli jeszcze jakieś złudzenia co do komunistów, że to jest władza totalitarna i krwawa. Opowiadał mi dawny esbek, że po zabójstwie księdza milicjanci przestali kierować księży na podwójnym gazie do SB. Wcześniej obowiązywał bowiem wewnętrzny przepis, który nakazywał milicji kierować księży złapanych na jeździe po alkoholu do SB, gdzie byli szantażowani i nakłaniani do współpracy. Po 1984 roku w SB takich spraw nie było. Nawet zwykli milicjanci mieli już dosyć esbeckich metod.

Wojciech Polak

Wojciech Polak – profesor historii na UMK w Toruniu, autor licznych publikacji popularnonaukowych.

CZYTAJ TAKŻE: Trump, Kamala i sprawa polska - Konrad Wernicki poleca nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń tylko u nas
Tadeusz Płużański: Jedwabne i Wołyń

W kontekście kolejnej rocznicy zbrodni w Jedwabnem (10 lipca 1941 r.) lewacy lansują tezę, że tak znienawidzone przez nich środowiska patriotyczne celowo pomijają tę rzekomo polską akcję eksponując ludobójstwo wołyńskie. „Wołyń dla Polaków to przykrywka, za którą chcą schować Jedwabne” – twierdzi wprost dziennikarz Tomasz Lis. Tylko co ma piernik do wiatraka?

Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem gorące
Jad Waszem żąda usunięcia głazów pamięci w Jedwabnem

W Jedwabnem, kilkadziesiąt metrów od oficjalnego pomnika ofiar z 1941 r., ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, które kwestionują udział miejscowych Polaków w zbrodni. Jad Waszem wzywa władze o usunięcie "obraźliwej instalacji", a polska prokuratura bada, czy szerzy ona nienawiść.

Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli Pieśń o podrzynaniu gardeł tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Panika na pokładzie, czyli "Pieśń o podrzynaniu gardeł"

Pamiętacie Państwo western z Johnem Waynem, zatytułowany „Rio Bravo", prawda? Klasyk nad klasyki, na którego ścieżce dźwiękowej wybrzmiewają dźwięki tradycyjnego hiszpańskiego utworu „El Deguello” – "Pieśni o podrzynaniu gardeł".

Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Tusk miał naciskać na Hołownię ws. Nawrockiego

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia otrzymał od premiera Donalda Tuska "bardzo wyraźną propozycję, ofertę albo sugestię, żeby jednak odłożyć zaprzysiężenie Karola Nawrockiego – twierdzą dziennikarze Interii.

Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos z ostatniej chwili
Burza po słowach Brauna. Kaczyński zabrał głos

Wypowiedzi Grzegorza Brauna w sprawie Holokaustu tylko potwierdzają, że działa on z obcej inspiracji na szkodę - bardzo poważną szkodę - naszego kraju – stwierdził w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic z ostatniej chwili
Z mostu granicznego w Słubicach zdjęto banery Ruchu Obrony Granic

Z mostu granicznego Słubice / Frankfurt nad Odrą zdjęto banery Ruchu Obrony Granic. Robert Bąkiewicz oskarża wiceburmistrza Tomasza Stefańskiego o realizowanie niemieckich poleceń.

Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy Wiadomości
Media: Rosjanie ostrzelali pasażerski samolot. To był lot z Mińska do Moskwy

Według nieoficjalnych doniesień pasażerowie i załoga Boeinga 737-800 lecącego z Mińska do Moskwy zostali namierzeni i ostrzelani przez rosyjski system obrony powietrznej. Wojsko miało wziąć rejsową maszynę za ukraiński dron.   

Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź z ostatniej chwili
Rzecznik rządu wzywa do zatrzymania Bąkiewicza. Mocna odpowiedź

Adam Szłapka wzywa do zatrzymania Roberta Bąkiewicza. Narodowiec odpowiada ostro, nazywając atak rzecznika rządu oznaką słabości władzy.

Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie z ostatniej chwili
Kierowca wjechał w grupę ludzi. Dramat w Chełmnie

W piątek w Chełmnie w woj. kujawsko-pomorskim kierowca auta osobowego wjechał w grupę ludzi. Są ranni.

Robert Bąkiewicz:  Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej tylko u nas
Robert Bąkiewicz: Planujemy podjąć działania również na granicy polsko-słowackiej

Nie występujemy przeciwko polskiej Straży Granicznej czy policji. Wiemy o tym, że o sytuacji decyduje wola polityczne, a wygląda ona następująco: trzeba dobrze robić Niemcom, trzeba robić grę pozorów i trzeba medialnie ograć tę sytuację - mówił Robert Bąkiewicz w rozmowie z Cezarym Krysztopą. Lider Ruchu Obrony Granic poinformował, że obywatelskie patrole będą się równiez organizować na granicy ze Słowacją, gdzie przebiega bałkański szlak przemytniczy migrantów.

REKLAMA

Prof. Wojciech Polak: Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki

– Ksiądz Jerzy dojrzewał w swojej posłudze. To nie był wybitny intelektualista o jakimś wyrafinowanym przygotowaniu teologicznym i filozoficznym. On miał tego świadomość. Dużo czytał, rozmyślał, a jego kazania stawały się coraz lepsze, dojrzalsze. To był wynik ciężkiej pracy intelektualnej. Ksiądz stopniowo przykładał coraz większą wagę do pisania kazań – mówi prof. dr hab. Wojciech Polak w rozmowie z Jakubem Pacanem.
Dziecko przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki Prof. Wojciech Polak: Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki
Dziecko przy grobie ks. Jerzego Popiełuszki / fot. T. Gutry

– Zaczął Pan badać śmierć ks. Jerzego jeszcze w PRL. Spotykały Pana z tego powodu jakieś szykany ze strony komunistów?

– Nie, jeżeli już pisało się o tych sprawach, to zazwyczaj do pism podziemnych i raczej anonimowo lub pod pseudonimem. Zawsze istniało zagrożenie, że mogli mnie zidentyfikować, jednak wszyscy wtedy braliśmy pod uwagę takie ryzyko.

"Moim zdaniem chodziło o nastraszenie księdza"

– Dlaczego komuniści zdecydowali się na taki krok? Wiedzieli, że zaraz wyrośnie w Polsce nowy męczennik.

– Wprawdzie opowiadam się za koncepcją prokuratora Andrzeja Witkowskiego, o przebiegu wypadków odmiennym, niż został przedstawiony podczas procesu porywaczy, ale trochę ją modyfikuję. Uważam, że celem akcji przeciw kapłanowi było nie jego zabicie, lecz nastraszenie. Ks. Popiełuszko był znany w całym kraju, o jego działalności pisano zarówno w Europie, jak i na świecie. Jaruzelskiemu było to bardzo nie na rękę i bardzo mocno naciskał na Episkopat, by pohamować księdza. Prymas Józef Glemp zaprosił nawet ks. Jerzego do siebie i zaproponował mu wyjazd do Rzymu na studia. Byłoby to (z punktu widzenia prymasa) jakieś rozwiązanie. Trzeba podkreślić, że była to jedynie propozycja, a nie przymusowy dekret, chociaż prymas, zgodnie z prawem kanonicznym, mógł go przymusić do tego wyjazdu.

– Rozmowy z Episkopatem co do zniknięcia ks. Jerzego nie spełniły oczekiwań Jaruzelskiego i wtedy to postanowiono?

– To Jaruzelskiego i Kiszczaka bardzo rozczarowało. Moim zdaniem chodziło o nastraszenie księdza, pobicie, może nawet ciężkie, ale jednak wypuszczenie. Ksiądz został porwany 19 października, był przetrzymywany do 24 października i poddawany torturom. W pewnym momencie sytuacja wymknęła się oprawcom ks. Jerzego spod kontroli. Wiemy, że już po porwaniu dwóch esbeków odwiedziło w Warszawie lekarkę księdza i usiłowało się dowiedzieć, jakie lekarstwa bierze. Tak jakby w ostatniej chwili próbowano go jeszcze ratować. Wyobrażam sobie, że gdyby ks. Jerzy przeżył i po wielu dniach skatowany dotarł do Warszawy, to po pobycie w szpitalu pewnie wielu jego przyjaciół mówiłoby mu: „Jurek, Ty jedź do tego Rzymu, bo tu Cię zakatują”. To miało iść w tym kierunku. Najważniejszym dowodem, że oprawcy nie chcieli zabić księdza, było pozostawienie przy życiu jego kierowcy Waldemara Chrostowskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Trudno mówić o "rzeczach ostatecznych"

"Porywał tłumy"

– Do dzisiaj otwarte pozostaje pytanie o jego skok z pędzącego samochodu.

– Chrostowski sam twierdził, że skoczył z samochodu pędzącego 80 km na godzinę i nie miał większych obrażeń. W czasie śledztwa zrobiono eksperyment. Komandosa ubrano w długie buty, rękawice, kask na głowie, owinięto go poduszkami, skoczył z samochodu jadącego 50 km na godzinę i złamał rękę. Pomijając jednak tę sprawę, ci trzej bezpośredni sprawcy morderstwa księdza to byli najlepsi fachowcy szkoleni na sprawdzonych wzorcach z KGB. Oni doskonale wiedzieli, że jeżeli mieliby księdza zamordować, to w życiu nie mogliby pozostawić żywego świadka, czyli Chrostowskiego. To był elementarz służb specjalnych. Skoro zostawili świadka przy życiu, to ich ostatecznym celem było zostawienie zmaltretowanego księdza gdzieś na skraju drogi. W Toruniu działała taka grupa esbeków, którzy porywali działaczy Solidarności, torturowali, imitowali egzekucje, jednak koniec końców ich wypuszczali. Tutaj też miało tak być. Ale przesadzili i po prostu sadystycznymi metodami zamęczyli księdza, który przecież był słabego zdrowia.

– Niektórzy ludzie Kościoła zarzucali ks. Popiełuszce efekciarstwo, „gwiazdorzenie”, ale czy ks. Jerzy w pewnym momencie faktycznie poczuł szczególną misję, Bóg wybrał go w wyjątkowy sposób na tamten moment?

– Tak było. Ksiądz dojrzewał. To nie był wybitny intelektualista o jakimś wyrafinowanym przygotowaniu teologicznym i filozoficznym. On miał tego świadomość. Dużo czytał, rozmyślał, a jego kazania stawały się coraz lepsze, dojrzalsze. To był wynik ciężkiej pracy intelektualnej. Ksiądz stopniowo przykładał coraz większą wagę do pisania kazań. Oczywiście miał w sobie charyzmę, miał coś, co umyka, był trochę takim Bożym prostaczkiem, który swoim świadectwem, życiem przyciąga ludzi. On potrafił w sposób jasny, bezpośredni, bez zakłamania realizować wolę Bożą. Porywał tłumy.

– Ks. Jerzy miał szczególną więź z robotnikami, był ich ojcem duchowym?

– Tak, on w ogóle kochał ludzi dobrej woli. Wyobrażał sobie, że kapłan musi odgrywać szczególną rolę w warunkach, gdy ludzie walczą o coś wielkiego, o wartości wyższe. Po zakończonym strajku w Hucie Warszawa ks. Jerzy zaczął zapraszać tych robotników do siebie na plebanię, by tam formować ich wiarę. Potem narodził się zwyczaj, że ci robotnicy przychodzili z żonami, dziećmi, żony przynosiły ciasta, ksiądz parzył herbatę i tak wokół niego tworzyło się środowisko.

"Sprawa ks. Popiełuszki posłużyła Jaruzelskiemu do usunięcia Mirosława Milewskiego"

– Zapraszanie wtedy każdego na plebanię nie było powszechne. Jak takie pomysły na ewangelizację postrzegał warszawski kler?

– Ks. Popiełuszko cieszył się sympatią i myślę, że jego zaangażowanie budziło podziw i szacunek wśród innych duchownych.

– Dlaczego komunistyczne władze zdecydowały się na proces swoich funkcjonariuszy, swoich janczarów?

– One nie miały wyjścia, kiedy już świat dowiedział się o tej okrutnej zbrodni, musiały znaleźć kozłów ofiarnych. Dodam jeszcze, że Jaruzelski potrafił bardzo chytrze wykorzystać sprawę ks. Popiełuszki. Otóż zwyczajem w bloku wschodnim było zawsze przygotowane tzw. wyjście awaryjne w postaci zastępcy I sekretarza, gdyby temu powinęła się noga. Takim zawodnikiem rezerwowym Kremla przy Jaruzelskim był generał Mirosław Milewski, który odpowiadał w Biurze Politycznym za bezpiekę. Sprawa ks. Popiełuszki posłużyła Jaruzelskiemu do usunięcia Milewskiego.

– Jak według Pana Kościół zachował się po tej śmierci?

– Zawsze jest tak, jak pisał Tertulian: „Krew męczenników jest posiewem chrześcijan”. Zaufanie do Kościoła po tym, co się zdarzyło, jeszcze wzrosło. Poza tym zabójstwo ks. Jerzego uświadomiło ludziom, którzy mieli jeszcze jakieś złudzenia co do komunistów, że to jest władza totalitarna i krwawa. Opowiadał mi dawny esbek, że po zabójstwie księdza milicjanci przestali kierować księży na podwójnym gazie do SB. Wcześniej obowiązywał bowiem wewnętrzny przepis, który nakazywał milicji kierować księży złapanych na jeździe po alkoholu do SB, gdzie byli szantażowani i nakłaniani do współpracy. Po 1984 roku w SB takich spraw nie było. Nawet zwykli milicjanci mieli już dosyć esbeckich metod.

Wojciech Polak

Wojciech Polak – profesor historii na UMK w Toruniu, autor licznych publikacji popularnonaukowych.

CZYTAJ TAKŻE: Trump, Kamala i sprawa polska - Konrad Wernicki poleca nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe