Lewica. Milczący zakładnicy liberałów

Ten obrazek zapewne nie przejdzie do historii, ale przynajmniej na kilka dni rozbawił wielu internautów. Okoliczności, w których doszło do tej sytuacji, już tak zabawne nie są. Warszawa, trwa demonstracja przeciwko niszczeniu PKP Cargo. Przemawiający politycy Zjednoczonej Prawicy dostrzegają wśród obecnych swoich kolegów i koleżanki z Razem, zapraszają więc, by ktoś z nich zabrał głos. Marcelina Zawisza już rusza w stronę mikrofonów, zatrzymuje ją jednak Adrian Zandberg. Lewica lubi słowo „mansplaining” obrazujące protekcjonalne traktowanie kobiet przez mężczyzn uzurpujących sobie prawo do tłumaczenia im świata. Czy opisane zdarzenie nie mieści się aby w tym pojęciu?
Politycy Lewicy i Patrii Razem Lewica. Milczący zakładnicy liberałów
Politycy Lewicy i Patrii Razem / fot. Wikimedia Commons/domena publiczna/Lewica Razem - Partia Razem

Złośliwości odłóżmy na bok, choć panie i panowie z lewicy naprawdę bardzo się o nie proszą. Razem z Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą nie tworzy wspólnie rządu, ale z ostatnim z tych podmiotów pozostaje w jednym klubie parlamentarnym. Pragmatyzm, hipokryzja czy rozdwojenie jaźni? Pewnie wszystko po trochu, jednak takie umiejscowienie się na scenie politycznej ma swoje konsekwencje. Najbardziej socjalny z członów parlamentarnej lewicy może pojawić się wśród protestujących wobec polityki rządu związkowców, nie może jednak dzielić sceny z politykami opozycji. Nastroje w Razem nie są zresztą dobre. „Sytuacja, w której jesteśmy w klubie z tworzącą rząd Nową Lewicą, a my co do bardzo wielu działań tego rządu jesteśmy sceptyczni, jest trudna do utrzymania” – mówił kilka dni temu polityk tej partii Maciej Konieczny w rozmowie z PAP. Temat wraca, jednak wciąż mało z niego wynika. Przypomnijmy, że jeszcze przed wyborami politycy reprezentujący lewicę wychodzili często z założenia, że powrót do turboliberalnej i antypracowniczej polityki jest zwyczajnie niemożliwy. Głosy związanych z Platformą ekspertów głoszących potrzebę powrotu do dawnych rozwiązań, choćby ponownego wydłużenia wieku emerytalnego, były przez nich kwestionowane w polemikach internetowych, ale całkowicie lekceważone jako zagrożenie dla socjalnej agendy ewentualnego rządu koalicji przeciwników PiS. Niektórym wydawało się też, że ostatecznie to nie Donald Tusk zostanie premierem. Prognozy te poddawane są w kolejnych miesiącach brutalnej weryfikacji. Co prawda nowy rząd nie zdecydował się jeszcze na rezygnację z dużych programów socjalnych poprzedników, ale wcale nie oznacza to niestety, że słów „nic co dane, nie będzie odebrane”, pojawiających się często w kampanii, dotrzymał. Już doszło do zmniejszenia wysokości czternastej emerytury, a szumnie zapowiadanie „babciowe” trafiło do mniejszej, niż obiecywano, grupy. Równocześnie rodzice zostali pozbawieni innych świadczeń, choćby dopłat do żłobków w niektórych miejscowościach. Nie skrócono tygodnia pracy, za to temat wieku emerytalnego czy handlu w niedzielę powraca regularnie w dyskusjach. Jest wreszcie duma Lewicy, renta wdowia, świadczenie tak okrojone, że de facto dyskryminujące duży procent tych, dla których powinno być ulgą w dramatycznym momencie życia.

Dobrowolni zakładnicy

„Rząd nie zrealizował dotąd żadnych postulatów lewicy” – pisał w czerwcu na łamach „Tygodnika Powszechnego” Piotr Śmiłowicz. „Krytykowana przez działaczy partii Razem potulność kierownictwa jest w obecnej sytuacji słusznym wyborem. Zapewne Włodzimierz Czarzasty nie chce narazić się niczym, co zakwestionowałoby jego prawo do objęcia fotela marszałka Sejmu. To chyba słuszna strategia, bo jego marszałkowanie stworzy dla lewicy znacznie szersze polityczne możliwości” – tłumaczy publicysta. Gdyby jednak spojrzeć na sprawę bez życzliwości (pytanie, czy Śmiłowiczowi chodzi tu o możliwości Czarzastego, czy raczej święty spokój Tuska), widać, że w ten sposób, w imię ambicji Czarzastego, Lewica wraz ze swymi postulatami staje się zakładnikiem Donalda Tuska, czy raczej – jeśli trzymać się myśli z „TP” – Szymona Hołowni. A ten – jak się zdaje – wcale nie musi się gdziekolwiek wybierać, zwłaszcza że sondaże prezydenckie nie zostawiają mu zbyt dużych złudzeń. Być może więc na koniec lewicowcy w tej kadencji zostaną i bez spełnienia postulatów, i bez marszałka. Za to z kilkoma członkami rządu, którzy pogrążają ją wizerunkowo.

CZYTAJ TAKŻE: Na naszych oczach odradza się tyrania

Pogromcy nauki

Ostatnie dni przyniosły Lewicy właśnie taki skandal, związany z kilkoma instytucjami nauki polskiej, które zderzyły się z nową, uśmiechniętą rzeczywistością. Już od dawna trwa spór rządu z Polską Akademią Nauk, która w szykowanej ustawie na nowo regulującej jej działalność dostrzega „orbanizację” i skok na akademicki majątek. „Propozycje polskiego ministerstwa, które zakładają m.in. podporządkowanie PAN pod Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przypominają rozwiązania wprowadzone na Węgrzech, gdzie MTA, po podporządkowaniu jej bezpośrednio węgierskiemu ministerstwu nauki, utraciła swoją autonomię. Projektowane zmiany likwidują również kluczową dotychczas rolę ustrojową PAN jako zaplecza naukowego dla całego rządu” – piszą akademicy w oświadczeniu przesłanym redakcji portalu TVP Info w likwidacji. Twarzami Ministerstwa Nauki są politycy Lewicy – Dariusz Wieczorek i jego zastępca, Maciej Gdula. I to o Gduli jest teraz najgłośniej. Kierownictwo resortu postanowiło w kontrowersyjny sposób zmienić kierownictwo projektu IDEAS NCBR, zajmującego się rozwojem polskiej sztucznej inteligencji. Lewicowy tandem doprowadził w kilka dni do odejścia czołowych, światowej sławy naukowców, zdążył też obrazić ich w mediach, by potem przed tymi samymi mediami stchórzyć (Maciej Gdula nie dotarł na oczekiwaną przez tysiące widzów debatę w kanale Zero). Jakby tego było mało, zaczyna się oddolny sprzeciw podobny do tego, który towarzyszy wygaszaniu CPK. Tymczasem oficjalnym powodem rozpoczęcia całej awantury jest brak zysków z działalności placówki, która z założenia miała przynosić straty jako inwestycja długoterminowa i dająca Polsce przewagi w przyszłości. Lewicowe kierownictwo zachowało się tu jak najbardziej chciwi liberałowie, ludzi nauki natomiast potraktowano jak niefachowych menedżerów na krótkoterminowych kontraktach.

Wojna z posłanką

Nie słychać głosu Lewicy w kwestii zwolnień, prawie nie zauważa ona antypracowniczej polityki rządu. Owszem, wątki te pojawiają się w publicystyce lewicowej „Trybuny”, dającej przestrzeń kilku autorom spoza politycznego mainstreamu, tyle że głosy Xaviera Wolińskiego czy nawet Piotra Ikonowicza nie mają przełożenia na słyszalne głosy lewicy parlamentarnej. Jeżeli wpisać hasło „Lewica + PKP Cargo” w wyszukiwarkę, odnajdziemy jednak jedno wystąpienie posłanki tej formacji zaniepokojonej sytuacją w spółce. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, że osobą zainteresowaną losem firmy i jej pracowników jest Paulina Matysiak, postać w swoim środowisku coraz bardziej obca, co pokazało głosowanie w Sejmie na początku października. Matysiak, zaangażowana razem z politykami prawicy w walkę o budowę CPK, od wielu tygodni pozostaje zawieszona w klubie poselskim, w jej obronie nie stają nawet koledzy i koleżanki z Razem. Gdy Sejm postanowił zmienić skład Komisji Infrastruktury tak, by pozbyć się z niej bojowej posłanki, uratowali ją politycy PiS i Konfederacji, którzy zerwali kworum. Lewica, w tym Razem, odegrała natomiast rolę bezwolnego potakiwacza Platformy Obywatelskiej – nie pierwszy, nie ostatni raz.

Liberalne tradycje

Powiedzmy to jednak wprost: takie zachowanie lewicy zaskakujące może być chyba tylko dla tych, którzy politykę zaczęli obserwować po 2015 roku, gdy SLD nie wszedł do Sejmu, a później grzał ławy opozycji. Badania elektoratów pokazują od dawna, że większość wyborców partii lewicowych jest przeciwna polityce prospołecznej bardziej nawet od wyborców liberalnych, a z całego koszyka uważanych dziś za lewicowe wartości bierze sobie jedynie wątki obyczajowe. Symboliczne jest tu wystąpienie Dariusza Szczotkowskiego, byłego działacza Lewicy, na wiecu Donalda Tuska w Szczecinie w lipcu 2022 roku. „Mam nadzieję, że zabierzecie 500 plus i 14. emeryturę, że przestaniemy dokładać te pieniądze do ludzi, którzy będą je pobierać. Mam pytanie, jako członek partii, kiedy przestaniemy licytować się z komunistami [oczywiście chodzi o PiS – przyp. K.K.] na socjalizm i na to, co będziemy dopłacać, dokładać, finansować i tak dalej. Ja pamiętam pana rządy. […] Uczciwą normalną pracą dawaliśmy sobie radę. Nikt nam nie dokładał, nie dopłacał i tak dalej. Chciałbym, żeby to wróciło” – mówił Szczotkowski, budząc entuzjazm zgromadzonych. Badania potwierdzają, że tak myśli wielu, nie tylko byłych, wyborców lewicy. To nie dziwi, jeśli przypomnieć sobie, że to jeszcze rząd Mieczysława Rakowskiego przeprowadził reformy ministra Wilczka, do dziś wzór liberalnych zmian gospodarczych i niedościgniony wzorzec dla wielu fanów Korwina. Z kolei przedsiębiorcy bardzo dobrze wspominali rząd Leszka Millera, określany przez prezesa BCC Marka Goliszewskiego jako bardziej liberalny od Platformy. Razem, zaczynając swoją obecność na scenie politycznej, powtarzało, że „inna polityka jest możliwa”. Okazało się, że niemożliwa jest nawet inna lewica.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Mijanka w wyborach prezydenckich w Rumunii. Przeliczono blisko 99 proc. głosów z ostatniej chwili
Mijanka w wyborach prezydenckich w Rumunii. Przeliczono blisko 99 proc. głosów

Po przeliczeniu 98,85 proc. głosów, George Simion wygrał I turę wyborów prezydenckich z 40,39 proc. wynikiem. Na drugim miejscu znalazł się Dan Nicusor z 20,86 proc. wynikiem. Druga tura wyborów prezydenckich w Rumunii odbędzie się 18 maja.

Najgorszy wynik Trzaskowskiego od początku kampanii. Nowy sondaż z ostatniej chwili
Najgorszy wynik Trzaskowskiego od początku kampanii. Nowy sondaż

Rafał Trzaskowski notuje najniższy wynik od początku kampanii wyborczej, a największy zysk odnotowuje Karol Nawrocki – wynika z najnowszej prognozy prezydenckiej Onetu.

Wybory w Rumunii. Połowa głosów policzona. Duża przewaga kandydata prawicy z ostatniej chwili
Wybory w Rumunii. Połowa głosów policzona. Duża przewaga kandydata prawicy

Po przeliczeniu połowy głosów I tury wyborów prezydenckich w Rumunii George Simion prowadzi z 42,13 proc. poparcia. Drugie miejsce przypada Crinowi Antonescu (22,42 proc.).

Pierwszy komentarz George Simiona po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich z ostatniej chwili
Pierwszy komentarz George Simiona po ogłoszeniu sondażowych wyników wyborów prezydenckich

– Jestem tu, by Rumunia powróciła do porządku konstytucyjnego. Mam jeden cel: zwrócić narodowi rumuńskiemu to, co mu odebrano – oświadczył w niedzielę George Simion, kandydat na prezydenta Rumunii, który wygrał I turę.

Duży pożar w Łodzi. Doszło do kilku eksplozji z ostatniej chwili
Duży pożar w Łodzi. Doszło do kilku eksplozji

W niedzielę 4 maja po godzinie 17:30 przy ul. Starorudzkiej w Łodzi doszło do pożaru. Płoną dwa samochody ciężarowe z naczepami, wiata magazynowa oraz składowisko palet.

Wybory prezydenckie w Rumunii. Są wyniki exit poll z ostatniej chwili
Wybory prezydenckie w Rumunii. Są wyniki exit poll

George Simion uzyskał 33,1 proc. wynik i wygrał I turę wyborów prezydenckich w Rumunii, które odbyły się w niedzielę. Na drugim miejscu z wynikiem 22,9 proc. znalazł się Crin Antonescu, liberał wspierany przez koalicję rządzącą – wynika z badania exit poll Curs.

Utrudnienia w ruchu. Komunikat dla mieszkańców Katowic z ostatniej chwili
Utrudnienia w ruchu. Komunikat dla mieszkańców Katowic

Trzy osoby w szpitalu po wykolejeniu tramwaju na ul. Chorzowskiej w Katowicach. Ruch jest utrudniony, trwa akcja służb.

Rosnący problem w stolicy. Mieszkańcy Warszawy alarmują z ostatniej chwili
Rosnący problem w stolicy. Mieszkańcy Warszawy alarmują

Warszawa walczy z dzikami. Lasy Miejskie stosują metodę odławiania z uśmiercaniem, by ograniczyć zagrożenie dla mieszkańców.

Groźny incydent w gdyńskim szpitalu. 28-latka usłyszała zarzuty Wiadomości
Groźny incydent w gdyńskim szpitalu. 28-latka usłyszała zarzuty

28-latka, która w nocy z piątku na sobotę zaatakowała lekarzy na oddziale SOR gdyńskiego szpitala, usłyszała zarzuty. Prokuratura zastosowała wobec kobiety dozór policyjny i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych.

Świetne wieści dla kibiców Barcelony. Chodzi o Roberta Lewandowskiego Wiadomości
Świetne wieści dla kibiców Barcelony. Chodzi o Roberta Lewandowskiego

Robert Lewandowski znów trenuje z drużyną i jest gotowy do gry po kontuzji. Klub pokazał zdjęcie z treningu, na którym Polak ćwiczy razem z nowym trenerem - Hansim Flickiem.

REKLAMA

Lewica. Milczący zakładnicy liberałów

Ten obrazek zapewne nie przejdzie do historii, ale przynajmniej na kilka dni rozbawił wielu internautów. Okoliczności, w których doszło do tej sytuacji, już tak zabawne nie są. Warszawa, trwa demonstracja przeciwko niszczeniu PKP Cargo. Przemawiający politycy Zjednoczonej Prawicy dostrzegają wśród obecnych swoich kolegów i koleżanki z Razem, zapraszają więc, by ktoś z nich zabrał głos. Marcelina Zawisza już rusza w stronę mikrofonów, zatrzymuje ją jednak Adrian Zandberg. Lewica lubi słowo „mansplaining” obrazujące protekcjonalne traktowanie kobiet przez mężczyzn uzurpujących sobie prawo do tłumaczenia im świata. Czy opisane zdarzenie nie mieści się aby w tym pojęciu?
Politycy Lewicy i Patrii Razem Lewica. Milczący zakładnicy liberałów
Politycy Lewicy i Patrii Razem / fot. Wikimedia Commons/domena publiczna/Lewica Razem - Partia Razem

Złośliwości odłóżmy na bok, choć panie i panowie z lewicy naprawdę bardzo się o nie proszą. Razem z Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą nie tworzy wspólnie rządu, ale z ostatnim z tych podmiotów pozostaje w jednym klubie parlamentarnym. Pragmatyzm, hipokryzja czy rozdwojenie jaźni? Pewnie wszystko po trochu, jednak takie umiejscowienie się na scenie politycznej ma swoje konsekwencje. Najbardziej socjalny z członów parlamentarnej lewicy może pojawić się wśród protestujących wobec polityki rządu związkowców, nie może jednak dzielić sceny z politykami opozycji. Nastroje w Razem nie są zresztą dobre. „Sytuacja, w której jesteśmy w klubie z tworzącą rząd Nową Lewicą, a my co do bardzo wielu działań tego rządu jesteśmy sceptyczni, jest trudna do utrzymania” – mówił kilka dni temu polityk tej partii Maciej Konieczny w rozmowie z PAP. Temat wraca, jednak wciąż mało z niego wynika. Przypomnijmy, że jeszcze przed wyborami politycy reprezentujący lewicę wychodzili często z założenia, że powrót do turboliberalnej i antypracowniczej polityki jest zwyczajnie niemożliwy. Głosy związanych z Platformą ekspertów głoszących potrzebę powrotu do dawnych rozwiązań, choćby ponownego wydłużenia wieku emerytalnego, były przez nich kwestionowane w polemikach internetowych, ale całkowicie lekceważone jako zagrożenie dla socjalnej agendy ewentualnego rządu koalicji przeciwników PiS. Niektórym wydawało się też, że ostatecznie to nie Donald Tusk zostanie premierem. Prognozy te poddawane są w kolejnych miesiącach brutalnej weryfikacji. Co prawda nowy rząd nie zdecydował się jeszcze na rezygnację z dużych programów socjalnych poprzedników, ale wcale nie oznacza to niestety, że słów „nic co dane, nie będzie odebrane”, pojawiających się często w kampanii, dotrzymał. Już doszło do zmniejszenia wysokości czternastej emerytury, a szumnie zapowiadanie „babciowe” trafiło do mniejszej, niż obiecywano, grupy. Równocześnie rodzice zostali pozbawieni innych świadczeń, choćby dopłat do żłobków w niektórych miejscowościach. Nie skrócono tygodnia pracy, za to temat wieku emerytalnego czy handlu w niedzielę powraca regularnie w dyskusjach. Jest wreszcie duma Lewicy, renta wdowia, świadczenie tak okrojone, że de facto dyskryminujące duży procent tych, dla których powinno być ulgą w dramatycznym momencie życia.

Dobrowolni zakładnicy

„Rząd nie zrealizował dotąd żadnych postulatów lewicy” – pisał w czerwcu na łamach „Tygodnika Powszechnego” Piotr Śmiłowicz. „Krytykowana przez działaczy partii Razem potulność kierownictwa jest w obecnej sytuacji słusznym wyborem. Zapewne Włodzimierz Czarzasty nie chce narazić się niczym, co zakwestionowałoby jego prawo do objęcia fotela marszałka Sejmu. To chyba słuszna strategia, bo jego marszałkowanie stworzy dla lewicy znacznie szersze polityczne możliwości” – tłumaczy publicysta. Gdyby jednak spojrzeć na sprawę bez życzliwości (pytanie, czy Śmiłowiczowi chodzi tu o możliwości Czarzastego, czy raczej święty spokój Tuska), widać, że w ten sposób, w imię ambicji Czarzastego, Lewica wraz ze swymi postulatami staje się zakładnikiem Donalda Tuska, czy raczej – jeśli trzymać się myśli z „TP” – Szymona Hołowni. A ten – jak się zdaje – wcale nie musi się gdziekolwiek wybierać, zwłaszcza że sondaże prezydenckie nie zostawiają mu zbyt dużych złudzeń. Być może więc na koniec lewicowcy w tej kadencji zostaną i bez spełnienia postulatów, i bez marszałka. Za to z kilkoma członkami rządu, którzy pogrążają ją wizerunkowo.

CZYTAJ TAKŻE: Na naszych oczach odradza się tyrania

Pogromcy nauki

Ostatnie dni przyniosły Lewicy właśnie taki skandal, związany z kilkoma instytucjami nauki polskiej, które zderzyły się z nową, uśmiechniętą rzeczywistością. Już od dawna trwa spór rządu z Polską Akademią Nauk, która w szykowanej ustawie na nowo regulującej jej działalność dostrzega „orbanizację” i skok na akademicki majątek. „Propozycje polskiego ministerstwa, które zakładają m.in. podporządkowanie PAN pod Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przypominają rozwiązania wprowadzone na Węgrzech, gdzie MTA, po podporządkowaniu jej bezpośrednio węgierskiemu ministerstwu nauki, utraciła swoją autonomię. Projektowane zmiany likwidują również kluczową dotychczas rolę ustrojową PAN jako zaplecza naukowego dla całego rządu” – piszą akademicy w oświadczeniu przesłanym redakcji portalu TVP Info w likwidacji. Twarzami Ministerstwa Nauki są politycy Lewicy – Dariusz Wieczorek i jego zastępca, Maciej Gdula. I to o Gduli jest teraz najgłośniej. Kierownictwo resortu postanowiło w kontrowersyjny sposób zmienić kierownictwo projektu IDEAS NCBR, zajmującego się rozwojem polskiej sztucznej inteligencji. Lewicowy tandem doprowadził w kilka dni do odejścia czołowych, światowej sławy naukowców, zdążył też obrazić ich w mediach, by potem przed tymi samymi mediami stchórzyć (Maciej Gdula nie dotarł na oczekiwaną przez tysiące widzów debatę w kanale Zero). Jakby tego było mało, zaczyna się oddolny sprzeciw podobny do tego, który towarzyszy wygaszaniu CPK. Tymczasem oficjalnym powodem rozpoczęcia całej awantury jest brak zysków z działalności placówki, która z założenia miała przynosić straty jako inwestycja długoterminowa i dająca Polsce przewagi w przyszłości. Lewicowe kierownictwo zachowało się tu jak najbardziej chciwi liberałowie, ludzi nauki natomiast potraktowano jak niefachowych menedżerów na krótkoterminowych kontraktach.

Wojna z posłanką

Nie słychać głosu Lewicy w kwestii zwolnień, prawie nie zauważa ona antypracowniczej polityki rządu. Owszem, wątki te pojawiają się w publicystyce lewicowej „Trybuny”, dającej przestrzeń kilku autorom spoza politycznego mainstreamu, tyle że głosy Xaviera Wolińskiego czy nawet Piotra Ikonowicza nie mają przełożenia na słyszalne głosy lewicy parlamentarnej. Jeżeli wpisać hasło „Lewica + PKP Cargo” w wyszukiwarkę, odnajdziemy jednak jedno wystąpienie posłanki tej formacji zaniepokojonej sytuacją w spółce. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, że osobą zainteresowaną losem firmy i jej pracowników jest Paulina Matysiak, postać w swoim środowisku coraz bardziej obca, co pokazało głosowanie w Sejmie na początku października. Matysiak, zaangażowana razem z politykami prawicy w walkę o budowę CPK, od wielu tygodni pozostaje zawieszona w klubie poselskim, w jej obronie nie stają nawet koledzy i koleżanki z Razem. Gdy Sejm postanowił zmienić skład Komisji Infrastruktury tak, by pozbyć się z niej bojowej posłanki, uratowali ją politycy PiS i Konfederacji, którzy zerwali kworum. Lewica, w tym Razem, odegrała natomiast rolę bezwolnego potakiwacza Platformy Obywatelskiej – nie pierwszy, nie ostatni raz.

Liberalne tradycje

Powiedzmy to jednak wprost: takie zachowanie lewicy zaskakujące może być chyba tylko dla tych, którzy politykę zaczęli obserwować po 2015 roku, gdy SLD nie wszedł do Sejmu, a później grzał ławy opozycji. Badania elektoratów pokazują od dawna, że większość wyborców partii lewicowych jest przeciwna polityce prospołecznej bardziej nawet od wyborców liberalnych, a z całego koszyka uważanych dziś za lewicowe wartości bierze sobie jedynie wątki obyczajowe. Symboliczne jest tu wystąpienie Dariusza Szczotkowskiego, byłego działacza Lewicy, na wiecu Donalda Tuska w Szczecinie w lipcu 2022 roku. „Mam nadzieję, że zabierzecie 500 plus i 14. emeryturę, że przestaniemy dokładać te pieniądze do ludzi, którzy będą je pobierać. Mam pytanie, jako członek partii, kiedy przestaniemy licytować się z komunistami [oczywiście chodzi o PiS – przyp. K.K.] na socjalizm i na to, co będziemy dopłacać, dokładać, finansować i tak dalej. Ja pamiętam pana rządy. […] Uczciwą normalną pracą dawaliśmy sobie radę. Nikt nam nie dokładał, nie dopłacał i tak dalej. Chciałbym, żeby to wróciło” – mówił Szczotkowski, budząc entuzjazm zgromadzonych. Badania potwierdzają, że tak myśli wielu, nie tylko byłych, wyborców lewicy. To nie dziwi, jeśli przypomnieć sobie, że to jeszcze rząd Mieczysława Rakowskiego przeprowadził reformy ministra Wilczka, do dziś wzór liberalnych zmian gospodarczych i niedościgniony wzorzec dla wielu fanów Korwina. Z kolei przedsiębiorcy bardzo dobrze wspominali rząd Leszka Millera, określany przez prezesa BCC Marka Goliszewskiego jako bardziej liberalny od Platformy. Razem, zaczynając swoją obecność na scenie politycznej, powtarzało, że „inna polityka jest możliwa”. Okazało się, że niemożliwa jest nawet inna lewica.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe