Lewica. Milczący zakładnicy liberałów
Złośliwości odłóżmy na bok, choć panie i panowie z lewicy naprawdę bardzo się o nie proszą. Razem z Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą nie tworzy wspólnie rządu, ale z ostatnim z tych podmiotów pozostaje w jednym klubie parlamentarnym. Pragmatyzm, hipokryzja czy rozdwojenie jaźni? Pewnie wszystko po trochu, jednak takie umiejscowienie się na scenie politycznej ma swoje konsekwencje. Najbardziej socjalny z członów parlamentarnej lewicy może pojawić się wśród protestujących wobec polityki rządu związkowców, nie może jednak dzielić sceny z politykami opozycji. Nastroje w Razem nie są zresztą dobre. „Sytuacja, w której jesteśmy w klubie z tworzącą rząd Nową Lewicą, a my co do bardzo wielu działań tego rządu jesteśmy sceptyczni, jest trudna do utrzymania” – mówił kilka dni temu polityk tej partii Maciej Konieczny w rozmowie z PAP. Temat wraca, jednak wciąż mało z niego wynika. Przypomnijmy, że jeszcze przed wyborami politycy reprezentujący lewicę wychodzili często z założenia, że powrót do turboliberalnej i antypracowniczej polityki jest zwyczajnie niemożliwy. Głosy związanych z Platformą ekspertów głoszących potrzebę powrotu do dawnych rozwiązań, choćby ponownego wydłużenia wieku emerytalnego, były przez nich kwestionowane w polemikach internetowych, ale całkowicie lekceważone jako zagrożenie dla socjalnej agendy ewentualnego rządu koalicji przeciwników PiS. Niektórym wydawało się też, że ostatecznie to nie Donald Tusk zostanie premierem. Prognozy te poddawane są w kolejnych miesiącach brutalnej weryfikacji. Co prawda nowy rząd nie zdecydował się jeszcze na rezygnację z dużych programów socjalnych poprzedników, ale wcale nie oznacza to niestety, że słów „nic co dane, nie będzie odebrane”, pojawiających się często w kampanii, dotrzymał. Już doszło do zmniejszenia wysokości czternastej emerytury, a szumnie zapowiadanie „babciowe” trafiło do mniejszej, niż obiecywano, grupy. Równocześnie rodzice zostali pozbawieni innych świadczeń, choćby dopłat do żłobków w niektórych miejscowościach. Nie skrócono tygodnia pracy, za to temat wieku emerytalnego czy handlu w niedzielę powraca regularnie w dyskusjach. Jest wreszcie duma Lewicy, renta wdowia, świadczenie tak okrojone, że de facto dyskryminujące duży procent tych, dla których powinno być ulgą w dramatycznym momencie życia.
Dobrowolni zakładnicy
„Rząd nie zrealizował dotąd żadnych postulatów lewicy” – pisał w czerwcu na łamach „Tygodnika Powszechnego” Piotr Śmiłowicz. „Krytykowana przez działaczy partii Razem potulność kierownictwa jest w obecnej sytuacji słusznym wyborem. Zapewne Włodzimierz Czarzasty nie chce narazić się niczym, co zakwestionowałoby jego prawo do objęcia fotela marszałka Sejmu. To chyba słuszna strategia, bo jego marszałkowanie stworzy dla lewicy znacznie szersze polityczne możliwości” – tłumaczy publicysta. Gdyby jednak spojrzeć na sprawę bez życzliwości (pytanie, czy Śmiłowiczowi chodzi tu o możliwości Czarzastego, czy raczej święty spokój Tuska), widać, że w ten sposób, w imię ambicji Czarzastego, Lewica wraz ze swymi postulatami staje się zakładnikiem Donalda Tuska, czy raczej – jeśli trzymać się myśli z „TP” – Szymona Hołowni. A ten – jak się zdaje – wcale nie musi się gdziekolwiek wybierać, zwłaszcza że sondaże prezydenckie nie zostawiają mu zbyt dużych złudzeń. Być może więc na koniec lewicowcy w tej kadencji zostaną i bez spełnienia postulatów, i bez marszałka. Za to z kilkoma członkami rządu, którzy pogrążają ją wizerunkowo.
CZYTAJ TAKŻE: Na naszych oczach odradza się tyrania
Pogromcy nauki
Ostatnie dni przyniosły Lewicy właśnie taki skandal, związany z kilkoma instytucjami nauki polskiej, które zderzyły się z nową, uśmiechniętą rzeczywistością. Już od dawna trwa spór rządu z Polską Akademią Nauk, która w szykowanej ustawie na nowo regulującej jej działalność dostrzega „orbanizację” i skok na akademicki majątek. „Propozycje polskiego ministerstwa, które zakładają m.in. podporządkowanie PAN pod Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, przypominają rozwiązania wprowadzone na Węgrzech, gdzie MTA, po podporządkowaniu jej bezpośrednio węgierskiemu ministerstwu nauki, utraciła swoją autonomię. Projektowane zmiany likwidują również kluczową dotychczas rolę ustrojową PAN jako zaplecza naukowego dla całego rządu” – piszą akademicy w oświadczeniu przesłanym redakcji portalu TVP Info w likwidacji. Twarzami Ministerstwa Nauki są politycy Lewicy – Dariusz Wieczorek i jego zastępca, Maciej Gdula. I to o Gduli jest teraz najgłośniej. Kierownictwo resortu postanowiło w kontrowersyjny sposób zmienić kierownictwo projektu IDEAS NCBR, zajmującego się rozwojem polskiej sztucznej inteligencji. Lewicowy tandem doprowadził w kilka dni do odejścia czołowych, światowej sławy naukowców, zdążył też obrazić ich w mediach, by potem przed tymi samymi mediami stchórzyć (Maciej Gdula nie dotarł na oczekiwaną przez tysiące widzów debatę w kanale Zero). Jakby tego było mało, zaczyna się oddolny sprzeciw podobny do tego, który towarzyszy wygaszaniu CPK. Tymczasem oficjalnym powodem rozpoczęcia całej awantury jest brak zysków z działalności placówki, która z założenia miała przynosić straty jako inwestycja długoterminowa i dająca Polsce przewagi w przyszłości. Lewicowe kierownictwo zachowało się tu jak najbardziej chciwi liberałowie, ludzi nauki natomiast potraktowano jak niefachowych menedżerów na krótkoterminowych kontraktach.
Wojna z posłanką
Nie słychać głosu Lewicy w kwestii zwolnień, prawie nie zauważa ona antypracowniczej polityki rządu. Owszem, wątki te pojawiają się w publicystyce lewicowej „Trybuny”, dającej przestrzeń kilku autorom spoza politycznego mainstreamu, tyle że głosy Xaviera Wolińskiego czy nawet Piotra Ikonowicza nie mają przełożenia na słyszalne głosy lewicy parlamentarnej. Jeżeli wpisać hasło „Lewica + PKP Cargo” w wyszukiwarkę, odnajdziemy jednak jedno wystąpienie posłanki tej formacji zaniepokojonej sytuacją w spółce. Nie będzie chyba dla nikogo zaskoczeniem, że osobą zainteresowaną losem firmy i jej pracowników jest Paulina Matysiak, postać w swoim środowisku coraz bardziej obca, co pokazało głosowanie w Sejmie na początku października. Matysiak, zaangażowana razem z politykami prawicy w walkę o budowę CPK, od wielu tygodni pozostaje zawieszona w klubie poselskim, w jej obronie nie stają nawet koledzy i koleżanki z Razem. Gdy Sejm postanowił zmienić skład Komisji Infrastruktury tak, by pozbyć się z niej bojowej posłanki, uratowali ją politycy PiS i Konfederacji, którzy zerwali kworum. Lewica, w tym Razem, odegrała natomiast rolę bezwolnego potakiwacza Platformy Obywatelskiej – nie pierwszy, nie ostatni raz.
Liberalne tradycje
Powiedzmy to jednak wprost: takie zachowanie lewicy zaskakujące może być chyba tylko dla tych, którzy politykę zaczęli obserwować po 2015 roku, gdy SLD nie wszedł do Sejmu, a później grzał ławy opozycji. Badania elektoratów pokazują od dawna, że większość wyborców partii lewicowych jest przeciwna polityce prospołecznej bardziej nawet od wyborców liberalnych, a z całego koszyka uważanych dziś za lewicowe wartości bierze sobie jedynie wątki obyczajowe. Symboliczne jest tu wystąpienie Dariusza Szczotkowskiego, byłego działacza Lewicy, na wiecu Donalda Tuska w Szczecinie w lipcu 2022 roku. „Mam nadzieję, że zabierzecie 500 plus i 14. emeryturę, że przestaniemy dokładać te pieniądze do ludzi, którzy będą je pobierać. Mam pytanie, jako członek partii, kiedy przestaniemy licytować się z komunistami [oczywiście chodzi o PiS – przyp. K.K.] na socjalizm i na to, co będziemy dopłacać, dokładać, finansować i tak dalej. Ja pamiętam pana rządy. […] Uczciwą normalną pracą dawaliśmy sobie radę. Nikt nam nie dokładał, nie dopłacał i tak dalej. Chciałbym, żeby to wróciło” – mówił Szczotkowski, budząc entuzjazm zgromadzonych. Badania potwierdzają, że tak myśli wielu, nie tylko byłych, wyborców lewicy. To nie dziwi, jeśli przypomnieć sobie, że to jeszcze rząd Mieczysława Rakowskiego przeprowadził reformy ministra Wilczka, do dziś wzór liberalnych zmian gospodarczych i niedościgniony wzorzec dla wielu fanów Korwina. Z kolei przedsiębiorcy bardzo dobrze wspominali rząd Leszka Millera, określany przez prezesa BCC Marka Goliszewskiego jako bardziej liberalny od Platformy. Razem, zaczynając swoją obecność na scenie politycznej, powtarzało, że „inna polityka jest możliwa”. Okazało się, że niemożliwa jest nawet inna lewica.
CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"