W Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek

Zwolennicy tzw. Zielonego Ładu zamrozili w Polsce jakąkolwiek dyskusję na temat ekologii i zrównoważonego rozwoju. Próba kwestionowania narzucanych odgórnie rozwiązań – wszystko jedno, czy dotyczących energetyki, lasów państwowych, finansów państwa, czy choćby codziennej diety – nieodmiennie kończy się ostracyzmem środowisk pozujących na nowoczesne i inteligenckie.
Demonstracja
Demonstracja "S" przeciwko Zielonemu Ładowi / fot. M. Żegliński

Rozwiązania zależne od Zielonego Ładu, nieomijające dzisiaj żadnego aspektu naszej codziennej egzystencji, wprowadzane są w imię osiągania tzw. celów klimatycznych, które mają wpłynąć na zmianę klimatu na ziemi. W ich tle czai się jednak coś innego – tworzenie społeczeństwa w oparciu nie o ekologiczną świadomość, ale raczej o ekologiczny odpowiednik religii.

Media w służbie Ładowi

Podobnie jak w przypadku krzewienia wiary – wszystko jedno jakiej – w Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek. Wsparcie w operowaniu nastrojami i przekonaniami społecznymi oferują publicyści zawsze gotowi poprzeć akurat modny albo przynoszący dochód pomysł. Łatwo ich znaleźć i rozpoznać szczególnie w polskich mediach, bo ich podejście do Zielonego Ładu zmieniło się razem ze zmianą rządu. Kiedyś specjaliści od paliw płynnych popierający każdym uderzeniem w klawisze samochody z tradycyjnym napędem, dzisiaj z głębokim przekonaniem piszą i mówią, że samochody elektryczne rzeczywiście są dobrym rozwiązaniem. Nie tylko tańszym w ostatecznym rozrachunku, ale przede wszystkim koniecznym – jak już zabraknie argumentów, zawsze można sięgnąć po taki, że wkrótce nie będzie innych.

Rząd (każdy) lubi uczynnych dziennikarzy i ekspertów, którzy swoją opinią będą go wspierać. Dziennikarz zawsze będzie mógł liczyć na obecność w publicznych mediach, a kiedy będzie trzeba – znajdzie się na liście uznawanych przez administrację ekspertów – na przykład rynkowych czy gospodarczych. Z czasem na pewno znajdzie się dla niego również miejsce w rządowej agencji albo ośrodku analitycznym. Najlepsi są tacy, którzy przechodzili ostatnio metamorfozę, swoiste nawrócenie – wciąż postrzegani jako reprezentanci drugiej strony zaczynają mówić tak, jak chciałby to słyszeć wprowadzający zmianę rząd. To jasny dowód nawrócenia, który pociągnie za sobą kolejnych przekonanych do idei i w nią wierzących. Wierzących, bo przecież miejsca na argumenty nie będzie wcale. O nowych rozwiązaniach przekonywać będą eksperci – „nasi”, ale również „wasi”.

Manipulacja wdrukowana w pokolenia

Polacy nie pierwszy raz biorą udział w takim zbiorowym praniu mózgu – efekty podobnych działań z początków nadwiślańskiego komunizmu pokutują w społeczeństwie już trzecie pokolenie. To na przykład głęboka wiara w to, że piorunochrony są na budynkach konieczne, bo ściągają pioruny. Myśl – błędną w założeniach – zaszczepili w narodzie komuniści w latach 40. i 50. XX wieku walczący z Kościołem katolickim. Wówczas przed burzą i uderzeniem pioruna w dom miały chronić świeca gromniczna oraz modlitwa. Nie ma dzisiaj znaczenia rozprawianie o skuteczności gromnic – z pewnością żaden z naszych przodków trzymający gromnicę nie umarł od pioruna, skoro mogę o tym dzisiaj pisać, a Ty, Drogi Czytelniku, możesz to przeczytać. Tak naprawdę sprawę ochrony przed piorunami załatwiały wszelkiej natury metalowe ozdoby dachowe, w tym przede wszystkim pokazujące kierunek wiatru obrotowe koguty – ale nie dlatego, że ściągały pioruny, o czym za chwilę.

W ramach walki z gromnicami władze komunistyczne nakazały – pod administracyjną karą finansową – mocowanie na domach piorunochronów, czyli metalowych drutów sięgających ponad dach i biegnących wzdłuż domu do ziemi. Tłumaczyły ludziom, że te instalacje służą do tego, aby piorun trafiał właśnie w ów drut, a nie na przykład w dach domu, i spływał po nim do ziemi. Gromnice można było schować w szafach, bo dzięki nowemu rozwiązaniu nie były potrzebne ani one, ani niemiła komunistom modlitwa. Ten, kto próbował dyskutować, opierał się „naukowym” wyjaśnieniom, był publicznie wyśmiewany i stawiany w gronie ludzi zacofanych, dla których zabobon był ważniejszy od modnej wówczas nauki, nawet jeżeli podczas niejednej burzy widział, że pioruny raczej omijają piorunochrony i raczej niczego nie ściągają.

Rzeczywista rola wpuszczonych w ziemię i wystających ponad dach odgromników polegała na zmniejszeniu różnicy potencjałów elektrycznych pomiędzy naładowaną chmurą a domem. Wyładowania atmosferyczne zachodziły więc tam, gdzie różnica potencjałów była większa – nie na domach. Przed odgromnikami podobną rolę – wyrównywania potencjałów – pełniły metalowe ozdoby pod warunkiem, że nie izolowano ich specjalnie od gruntu. Echo antygromnicznej i antymodlitewnej akcji pokutuje w nas do dzisiaj – większość Polaków wierzy (bo przecież nie wie), że piorunochrony są po to, żeby ściągać pioruny prosto do ziemi.

CZYTAJ TAKŻE: Ekologiczny walec miażdży Polskę

Zielona polityka

Podobnie jest dzisiaj z Zielonym Ładem – chowając się za nauką, przedstawiciele grup interesów, najczęściej chodzi o producentów urządzeń w taki czy inny sposób związanych z Zielonym Ładem, przekonują społeczeństwa i wprowadzają na siłę rozwiązania, z którymi dyskutować nie wolno. Trzeba je przyjąć i w nie uwierzyć, a potem – to już orwellowska prawomyślność – wiedzieć, że faktycznie tak jest, dotąd szukając dowodów, aż się je znajdzie.

Nie bez znaczenia są tutaj powiązania tych grup kapitałowych z politykami – Zielony Ład jest doskonałym narzędziem do prowadzenia polityki. Mówienie o nim ma przestraszyć, sparaliżować i kazać szukać rozwiązań, które... przecież są na wyciągnięcie ręki! Energia odnawialna zamiast energetyki tradycyjnej to doskonałe wsparcie w rządzeniu każdym krajem. Deklaracje zamykania elektrowni węglowych, a niedługo po nich kopalni węgla brunatnego i kamiennego, osłabiają wcale niemałą grupę społeczną polskich górników. Według Centrum Informacji o Rynku Energii jeszcze dwa lata temu w sektorze górnictwa było zatrudnionych 74,9 tys. osób, a cały przemysł razem z zakładami wspierającymi kopalnie to 330 tys. osób, łącznie z rodzinami to już ponad pół miliona ludzi, 1,7 proc. Polaków uprawnionych do głosowania.

Człowiek zmuszony do skupienia się na codziennych problemach nie będzie się zajmował polityką – prawdę mówiąc, tracąc pracę, straci również narzędzie do wpływu na otaczający świat. W przypadku sektora górniczego i energetycznego to oczywista likwidacja związków zawodowych w likwidowanych zakładach. Siła rozproszona nie jest już zagrożeniem dla polityków planujących zmiany.
Tylko niewielka część zwolnionych dostanie pracę w nowej energetyce – przy wiatrakach i bateriach słonecznych. Żeby dobrze pracować, będą musieli uwierzyć, że innego rozwiązania nie było. I uwierzą, bo nie będą mieli wyjścia. Tak jak większość społeczeństwa już niedługo przekona się, że po polskich lasach można chodzić wyłącznie wyznaczonymi ścieżkami i raczej nie powinno się zbierać w nich grzybów czy jagód.

Lasy dla wybranych

Rząd Donalda Tuska ochoczo zabrał się do zmian zasad obowiązujących w lasach państwowych. Na razie pod lupę urzędników poszło przedsiębiorstwo Lasy Państwowe (które trzeba było wyczyścić z poprzedników) oraz wycinka drzewa i zasady obowiązujące w lasach. Mają się zbliżyć do zasad obowiązujących w Europie. Jakich? To na przykład zbieranie grzybów. W Niemczech można je zbierać, ale nie więcej niż kilogram. Zbieranie grzybów jest dozwolone także w Holandii, ale tylko w wyznaczonych miejscach na terenie lasów państwowych i na własny użytek — grzyby muszą mieścić się w 250-gramowym pojemniku. Ale już w Belgii zbierać grzybów nie wolno w ogóle. Podobnie jak niemile widziane jest to w krajach skandynawskich.

Jeszcze kilka lat temu lasy w Polsce były wzorem dla większości Europejczyków. Tu można było spacerować praktycznie wszędzie – oczywiście pod warunkiem troski o las. Można było również zbierać jagody czy grzyby. Miały także istotne znaczenie dla gospodarki – wycinane w Polsce lasy zasilały nasz przemysł meblarski, ale drewno pozyskiwane w nich przede wszystkim trafiało na eksport. Jak informują Lasy Państwowe, między 2019 a 2023 rokiem sprzedano za granicę 14,3 mln ton nieprzetworzonego drewna, a w ubiegłym roku było to 2,2 mln ton. Polska eksportowała drewno nie tylko do Europy – jednym z najpoważniejszych klientów lasów były również Chiny, do których w ciągu czterech lat trafiło ponad 4 mln ton drewna.

Szansa dla polskich konkurentów

Obecni ministrowie zapowiadają, że dotychczasowa gospodarka leśna – w imię Zielonego Ładu – zmieni się radykalnie. Przede wszystkim do 2030 roku o 5 proc. spadnie ilość pozyskiwanego z lasów drewna. Później spadek ten będzie większy. Już teraz w niektórych zalesionych obszarach rząd przedłużył wprowadzone w styczniu moratorium na wycinkę niektórych lasów. Zmienione Lasy Państwowe otrzymały od rządu nowe narzędzie – mogą już kontrolować przedsiębiorców związanych z branżą drzewną (w tym producentów mebli). Jeżeli odkryją, że przedsiębiorca kupuje za dużo drewna w stosunku do swoich potrzeb, będą mogły zablokować jego działalność.
Kto zyska na planowanych zmianach? Przede wszystkim zachodnioeuropejscy konkurenci związanych z przemysłem drzewnym przedsiębiorstw. Polacy muszą się raczej liczyć z coraz szerszym ograniczaniem ich dostępu do publicznych lasów. 30 proc. unijnych obszarów lądowych ma znaleźć się pod ścisłą ochroną, która będzie wykluczała obecność człowieka poza wyznaczonymi przez gospodarza lasu ścieżkami.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Argentyna już żałuje przyjęcia ideologii gender tylko u nas
Argentyna już żałuje przyjęcia ideologii gender

Argentyna ponad dekadę temu wprowadziła „prawo do samostanowienia” dla transseksualistów. Teraz kraj zaczyna dostrzegać tragiczne konsekwencje promowania ideologii gender: wielokrotny przestępca zgwałcił tam kobietę, z którą przebywał w tej samej celi w więzieniu. Ofiara „trans kobiety” zaszła nawet w ciążę.

Niemieckie służby podały nowe dane nt. podrzuconych Polakom imigrantów z ostatniej chwili
Niemieckie służby podały nowe dane nt. podrzuconych Polakom imigrantów

W ostatnich dniach niemieckie służby odesłały do Polski dwóch migrantów – mężczyznę z Syrii i Turkmenistanu. Informacje na ten temat podała niemiecka policja.

Znany biznesmen i była gwiazda TVN wygrali w sądzie z Facebookiem z ostatniej chwili
Znany biznesmen i była gwiazda TVN wygrali w sądzie z Facebookiem

"Kolejny ważny krok w walce z @Meta o ochronę naszego wizerunku i dobrego imienia! (...) Sąd w pełni przyznał nam rację i udzielił nam zabezpieczenia na maksymalny możliwy czas" – informuje na platformie X założyciel InPost Rafał Brzoska, wraz z żoną Omeną Mensah – polską dziennikarką, prezenterką, byłą gwiazdą telewizji TVN.

Daniel Obajtek o decyzji PKW: Najlepiej udusić partię, która wygrała wybory polityka
Daniel Obajtek o decyzji PKW: Najlepiej udusić partię, która wygrała wybory

W wywiadzie dla Telewizji Republika europoseł Daniel Obajtek skomentował decyzję PKW o odrzuceniu sprawozdania finansowego PiS.

Politico: Wielka Brytania jest gotowa do walki z Putinem we Wschodniej Europie z ostatniej chwili
Politico: Wielka Brytania jest gotowa do walki z Putinem we Wschodniej Europie

Zastępca szefa brytyjskiego sztabu obrony Rob Magowan w wypowiedzi przed komisją obrony w Izbie Gmin stwierdził, że Wielka Brytania jest gotowa do walki z Rosją, gdyby ta zaatakowała kraj Europy Wschodniej.

Zamieszanie wokół kandydata PiS na prezydenta. Rzecznik PiS zabiera głos z ostatniej chwili
Zamieszanie wokół kandydata PiS na prezydenta. Rzecznik PiS zabiera głos

"W związku z wieloma pytaniami dotyczącymi naszego kandydata w nadchodzących wyborach prezydenckich, a także licznymi publikacjami medialnymi pragnę przekazać, iż nie zapadła w tej sprawie ŻADNA decyzja. O tym kto będzie kandydatem PiS kierownictwo formacji poinformuje w najbliższych dniach" – przekazał na platformie X rzecznik PiS Rafał Bochenek. 

wPolityce.pl: PiS nie podjęło decyzji o wystawieniu Karola Nawrockiego jako kandydata na prezydenta z ostatniej chwili
wPolityce.pl: PiS nie podjęło decyzji o wystawieniu Karola Nawrockiego jako kandydata na prezydenta

Zaskakujący zwrot akcji ws. Karola Nawrockiego? Wbrew temu, co podała Telewizja Republika, portal wPolityce.pl twierdzi, że Prawo i Sprawiedliwość nie podjęło decyzji o wystawieniu Karola Nawrockiego jako kandydata partii na prezydenta.

Pierwsze problemy w nowej administracji Trumpa. Chodzi o Matta Gaetza polityka
Pierwsze problemy w nowej administracji Trumpa. Chodzi o Matta Gaetza

Senator Matt Gaetz na pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że rezygnuje z nominacji na szefa departamentu sprawiedliwości. Decyzję podjął po wcześniejszym spotkaniu z resztą senatorów.

Telewizja Republika: Oto kandydat PiS na prezydenta z ostatniej chwili
Telewizja Republika: Oto kandydat PiS na prezydenta

Telewizja Republika poinformowała powołując się na swoje źródła, że kandydatem PiS na prezydenta będzie prezes IPN Karol Nawrocki.

Putin: Przeciwko tym krajom możemy użyć nowych rakiet z ostatniej chwili
Putin: Przeciwko tym krajom możemy użyć nowych rakiet

Władimir Putin nie wykluczył w czwartek użycia nowych rakiet przeciwko krajom, które pozwoliły Ukrainie atakować swoimi pociskami terytorium Rosji. Oznajmił, że Moskwa jest gotowa na wszystkie scenariusze w tym konflikcie.

REKLAMA

W Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek

Zwolennicy tzw. Zielonego Ładu zamrozili w Polsce jakąkolwiek dyskusję na temat ekologii i zrównoważonego rozwoju. Próba kwestionowania narzucanych odgórnie rozwiązań – wszystko jedno, czy dotyczących energetyki, lasów państwowych, finansów państwa, czy choćby codziennej diety – nieodmiennie kończy się ostracyzmem środowisk pozujących na nowoczesne i inteligenckie.
Demonstracja
Demonstracja "S" przeciwko Zielonemu Ładowi / fot. M. Żegliński

Rozwiązania zależne od Zielonego Ładu, nieomijające dzisiaj żadnego aspektu naszej codziennej egzystencji, wprowadzane są w imię osiągania tzw. celów klimatycznych, które mają wpłynąć na zmianę klimatu na ziemi. W ich tle czai się jednak coś innego – tworzenie społeczeństwa w oparciu nie o ekologiczną świadomość, ale raczej o ekologiczny odpowiednik religii.

Media w służbie Ładowi

Podobnie jak w przypadku krzewienia wiary – wszystko jedno jakiej – w Zielonym Ładzie nie ma miejsca na wymianę argumentów ani nawet na zdrowy rozsądek. Wsparcie w operowaniu nastrojami i przekonaniami społecznymi oferują publicyści zawsze gotowi poprzeć akurat modny albo przynoszący dochód pomysł. Łatwo ich znaleźć i rozpoznać szczególnie w polskich mediach, bo ich podejście do Zielonego Ładu zmieniło się razem ze zmianą rządu. Kiedyś specjaliści od paliw płynnych popierający każdym uderzeniem w klawisze samochody z tradycyjnym napędem, dzisiaj z głębokim przekonaniem piszą i mówią, że samochody elektryczne rzeczywiście są dobrym rozwiązaniem. Nie tylko tańszym w ostatecznym rozrachunku, ale przede wszystkim koniecznym – jak już zabraknie argumentów, zawsze można sięgnąć po taki, że wkrótce nie będzie innych.

Rząd (każdy) lubi uczynnych dziennikarzy i ekspertów, którzy swoją opinią będą go wspierać. Dziennikarz zawsze będzie mógł liczyć na obecność w publicznych mediach, a kiedy będzie trzeba – znajdzie się na liście uznawanych przez administrację ekspertów – na przykład rynkowych czy gospodarczych. Z czasem na pewno znajdzie się dla niego również miejsce w rządowej agencji albo ośrodku analitycznym. Najlepsi są tacy, którzy przechodzili ostatnio metamorfozę, swoiste nawrócenie – wciąż postrzegani jako reprezentanci drugiej strony zaczynają mówić tak, jak chciałby to słyszeć wprowadzający zmianę rząd. To jasny dowód nawrócenia, który pociągnie za sobą kolejnych przekonanych do idei i w nią wierzących. Wierzących, bo przecież miejsca na argumenty nie będzie wcale. O nowych rozwiązaniach przekonywać będą eksperci – „nasi”, ale również „wasi”.

Manipulacja wdrukowana w pokolenia

Polacy nie pierwszy raz biorą udział w takim zbiorowym praniu mózgu – efekty podobnych działań z początków nadwiślańskiego komunizmu pokutują w społeczeństwie już trzecie pokolenie. To na przykład głęboka wiara w to, że piorunochrony są na budynkach konieczne, bo ściągają pioruny. Myśl – błędną w założeniach – zaszczepili w narodzie komuniści w latach 40. i 50. XX wieku walczący z Kościołem katolickim. Wówczas przed burzą i uderzeniem pioruna w dom miały chronić świeca gromniczna oraz modlitwa. Nie ma dzisiaj znaczenia rozprawianie o skuteczności gromnic – z pewnością żaden z naszych przodków trzymający gromnicę nie umarł od pioruna, skoro mogę o tym dzisiaj pisać, a Ty, Drogi Czytelniku, możesz to przeczytać. Tak naprawdę sprawę ochrony przed piorunami załatwiały wszelkiej natury metalowe ozdoby dachowe, w tym przede wszystkim pokazujące kierunek wiatru obrotowe koguty – ale nie dlatego, że ściągały pioruny, o czym za chwilę.

W ramach walki z gromnicami władze komunistyczne nakazały – pod administracyjną karą finansową – mocowanie na domach piorunochronów, czyli metalowych drutów sięgających ponad dach i biegnących wzdłuż domu do ziemi. Tłumaczyły ludziom, że te instalacje służą do tego, aby piorun trafiał właśnie w ów drut, a nie na przykład w dach domu, i spływał po nim do ziemi. Gromnice można było schować w szafach, bo dzięki nowemu rozwiązaniu nie były potrzebne ani one, ani niemiła komunistom modlitwa. Ten, kto próbował dyskutować, opierał się „naukowym” wyjaśnieniom, był publicznie wyśmiewany i stawiany w gronie ludzi zacofanych, dla których zabobon był ważniejszy od modnej wówczas nauki, nawet jeżeli podczas niejednej burzy widział, że pioruny raczej omijają piorunochrony i raczej niczego nie ściągają.

Rzeczywista rola wpuszczonych w ziemię i wystających ponad dach odgromników polegała na zmniejszeniu różnicy potencjałów elektrycznych pomiędzy naładowaną chmurą a domem. Wyładowania atmosferyczne zachodziły więc tam, gdzie różnica potencjałów była większa – nie na domach. Przed odgromnikami podobną rolę – wyrównywania potencjałów – pełniły metalowe ozdoby pod warunkiem, że nie izolowano ich specjalnie od gruntu. Echo antygromnicznej i antymodlitewnej akcji pokutuje w nas do dzisiaj – większość Polaków wierzy (bo przecież nie wie), że piorunochrony są po to, żeby ściągać pioruny prosto do ziemi.

CZYTAJ TAKŻE: Ekologiczny walec miażdży Polskę

Zielona polityka

Podobnie jest dzisiaj z Zielonym Ładem – chowając się za nauką, przedstawiciele grup interesów, najczęściej chodzi o producentów urządzeń w taki czy inny sposób związanych z Zielonym Ładem, przekonują społeczeństwa i wprowadzają na siłę rozwiązania, z którymi dyskutować nie wolno. Trzeba je przyjąć i w nie uwierzyć, a potem – to już orwellowska prawomyślność – wiedzieć, że faktycznie tak jest, dotąd szukając dowodów, aż się je znajdzie.

Nie bez znaczenia są tutaj powiązania tych grup kapitałowych z politykami – Zielony Ład jest doskonałym narzędziem do prowadzenia polityki. Mówienie o nim ma przestraszyć, sparaliżować i kazać szukać rozwiązań, które... przecież są na wyciągnięcie ręki! Energia odnawialna zamiast energetyki tradycyjnej to doskonałe wsparcie w rządzeniu każdym krajem. Deklaracje zamykania elektrowni węglowych, a niedługo po nich kopalni węgla brunatnego i kamiennego, osłabiają wcale niemałą grupę społeczną polskich górników. Według Centrum Informacji o Rynku Energii jeszcze dwa lata temu w sektorze górnictwa było zatrudnionych 74,9 tys. osób, a cały przemysł razem z zakładami wspierającymi kopalnie to 330 tys. osób, łącznie z rodzinami to już ponad pół miliona ludzi, 1,7 proc. Polaków uprawnionych do głosowania.

Człowiek zmuszony do skupienia się na codziennych problemach nie będzie się zajmował polityką – prawdę mówiąc, tracąc pracę, straci również narzędzie do wpływu na otaczający świat. W przypadku sektora górniczego i energetycznego to oczywista likwidacja związków zawodowych w likwidowanych zakładach. Siła rozproszona nie jest już zagrożeniem dla polityków planujących zmiany.
Tylko niewielka część zwolnionych dostanie pracę w nowej energetyce – przy wiatrakach i bateriach słonecznych. Żeby dobrze pracować, będą musieli uwierzyć, że innego rozwiązania nie było. I uwierzą, bo nie będą mieli wyjścia. Tak jak większość społeczeństwa już niedługo przekona się, że po polskich lasach można chodzić wyłącznie wyznaczonymi ścieżkami i raczej nie powinno się zbierać w nich grzybów czy jagód.

Lasy dla wybranych

Rząd Donalda Tuska ochoczo zabrał się do zmian zasad obowiązujących w lasach państwowych. Na razie pod lupę urzędników poszło przedsiębiorstwo Lasy Państwowe (które trzeba było wyczyścić z poprzedników) oraz wycinka drzewa i zasady obowiązujące w lasach. Mają się zbliżyć do zasad obowiązujących w Europie. Jakich? To na przykład zbieranie grzybów. W Niemczech można je zbierać, ale nie więcej niż kilogram. Zbieranie grzybów jest dozwolone także w Holandii, ale tylko w wyznaczonych miejscach na terenie lasów państwowych i na własny użytek — grzyby muszą mieścić się w 250-gramowym pojemniku. Ale już w Belgii zbierać grzybów nie wolno w ogóle. Podobnie jak niemile widziane jest to w krajach skandynawskich.

Jeszcze kilka lat temu lasy w Polsce były wzorem dla większości Europejczyków. Tu można było spacerować praktycznie wszędzie – oczywiście pod warunkiem troski o las. Można było również zbierać jagody czy grzyby. Miały także istotne znaczenie dla gospodarki – wycinane w Polsce lasy zasilały nasz przemysł meblarski, ale drewno pozyskiwane w nich przede wszystkim trafiało na eksport. Jak informują Lasy Państwowe, między 2019 a 2023 rokiem sprzedano za granicę 14,3 mln ton nieprzetworzonego drewna, a w ubiegłym roku było to 2,2 mln ton. Polska eksportowała drewno nie tylko do Europy – jednym z najpoważniejszych klientów lasów były również Chiny, do których w ciągu czterech lat trafiło ponad 4 mln ton drewna.

Szansa dla polskich konkurentów

Obecni ministrowie zapowiadają, że dotychczasowa gospodarka leśna – w imię Zielonego Ładu – zmieni się radykalnie. Przede wszystkim do 2030 roku o 5 proc. spadnie ilość pozyskiwanego z lasów drewna. Później spadek ten będzie większy. Już teraz w niektórych zalesionych obszarach rząd przedłużył wprowadzone w styczniu moratorium na wycinkę niektórych lasów. Zmienione Lasy Państwowe otrzymały od rządu nowe narzędzie – mogą już kontrolować przedsiębiorców związanych z branżą drzewną (w tym producentów mebli). Jeżeli odkryją, że przedsiębiorca kupuje za dużo drewna w stosunku do swoich potrzeb, będą mogły zablokować jego działalność.
Kto zyska na planowanych zmianach? Przede wszystkim zachodnioeuropejscy konkurenci związanych z przemysłem drzewnym przedsiębiorstw. Polacy muszą się raczej liczyć z coraz szerszym ograniczaniem ich dostępu do publicznych lasów. 30 proc. unijnych obszarów lądowych ma znaleźć się pod ścisłą ochroną, która będzie wykluczała obecność człowieka poza wyznaczonymi przez gospodarza lasu ścieżkami.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe