Witold Repetowicz: Izrael przegrywa tę wojnę

– Izrael nie jest samowystarczalny, a prowadzona przez to państwo wojna od samego początku bardzo uderza w jego gospodarkę. Nawet jeżeli niektóre wskaźniki tego aż tak dramatycznie nie pokazują, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później stanie się to wyraźnie widoczne – mówi Witold Repetowicz, reporter wojenny, ekspert ds. Bliskiego Wschodu, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Armia izraelska rozpoczyna „uderzenia prewencyjne” przeciwko Hezbollahowi w Libanie Witold Repetowicz: Izrael przegrywa tę wojnę
Armia izraelska rozpoczyna „uderzenia prewencyjne” przeciwko Hezbollahowi w Libanie / EPA/ATEF SAFADI Dostawca: PAP/EPA.

– Żyjemy wszyscy w napięciu, co zrobi Iran po izraelskich prowokacjach. Możemy mieć nadzieję, że ponieważ zwleka z akcją militarną wobec Izraela, to jest szansa na rozładowanie tej sytuacji, czy też jest już na to za późno?

– Nieporozumieniem jest przywiązywanie się do pewnych dat podawanych w mediach, ponieważ Iran wyraźnie powiedział na samym początku, że odwet nastąpi w czasie i miejscu wybranym przez niego. A zatem wszystkie przecieki pochodzące ze Stanów Zjednoczonych i Izraela mówiące o konkretnych datach domniemanego ataku nie mają żadnego znaczenia. Jednak nie z tego powodu, że Iran zwleka.

Nie ma w tej chwili żadnych podstaw, aby sądzić, że państwo to nie dokona na Izraelu odwetu w najbliższym czasie.

Istnieje natomiast pewna furtka, choć bardzo niewielka, która mogłaby być szansą na pokój. Jeżeli doszłoby do zakończenia walk w Strefie Gazy, to jest możliwe, że Iran ogłosiłby to jako swój sukces i odstąpił wtedy od odwetu. W tej chwili jednak niewiele wskazuje na to, żeby ten scenariusz mógł się zrealizować. Nie chce tego przede wszystkim strona izraelska, a ściślej – premier Beniamin Netanjahu.

W Izraelu jest wiele osób, które życzyłyby sobie zawieszenia broni, natomiast Netanjahu i jego sojusznicy z prawej strony sceny politycznej, religijni syjoniści, nie chcą pokoju. Otwarte pozostaje pytanie: Jak będzie wyglądał odwet Iranu?

Działania Iranu 

– Poprzednie działania Iranu były bardziej symboliczne niż realnie groźne. Czy jest szansa na to, że kolejne też takie będą? Czy raczej jest to już nierealne, bo brak wyraźnego odwetu obniżyłby prestiż Iranu wśród państw Bliskiego Wschodu?

– Prawdopodobieństwo, że odwet będzie miał charakter symboliczny, istnieje, ale jest ono w mojej ocenie bardzo małe. Ostatnio pojawiła się spekulacja, że nastąpi ze strony Iranu uderzenie na domniemane cele izraelskie poza Izraelem, na przykład w Azerbejdżanie. Szczerze mówiąc, wątpię, aby Iran wybrał taki sposób działania. Scenariuszy może być wiele. Iran ma pewien dylemat, ponieważ wciąż nie chce, aby jego ewentualny odwet przerodził się w wojnę, w którą byłby bezpośrednio zaangażowany. Musi więc cały czas starać się oceniać, jaka może być odpowiedź Stanów Zjednoczonych na odwet na Izraelu ze strony Iranu.

Jeśli chodzi o sam Izrael, to odpowiedź ze strony tego państwa jest tutaj wtórna, ponieważ nie jest on w stanie sam uderzyć na Iran na taką skalę, by doprowadzić do globalnego konfliktu. 

Czytaj także: Tragedia nad rzeką: nie żyje mężczyzna

Co zrobi Izrael? 

– Izraelowi zależy na tym, żeby jeszcze przed wyborami w Stanach doprowadzić do konfliktu na szerszą skalę na Bliskim Wschodzie? Dla USA byłby to najgorszy moment na wejście do wojny. 

– Jeśli chodzi o to, na czym zależy Izraelowi, to różne interesy mają rozmaite siły polityczne. Beniamin Netanjahu oraz jego sojusznicy – religijni syjoniści, czyli Itamar Ben Gwir i Becalel Smotricz, zdecydowanie prą do tego, aby zaangażować USA w wojnę na Bliskim Wchodzie właśnie przed wyborami. Zakładają, że eskalacja konfliktu zaszkodzi Demokratom, Kamali Harris, a pomoże Donaldowi Trumpowi. Sądzą także, że łatwiej będzie wciągnąć Stany Zjednoczone w konflikt na Bliskim Wschodzie właśnie przed wyborami – z uwagi na groźbę utraty głosów żydowskich. Natomiast po wyborach nowy prezydent, nawet jeżeli byłby to Trump, miałby znacznie większą swobodę manewru i szukania różnych rozwiązań. Zatem jeżeli chodzi o tych, którzy pragną eskalacji, to najlepszy dla nich moment jest właśnie przed wyborami, a dokładniej – tuż przed wyborami. Natomiast to nie oznacza, że wszyscy w Izraelu chcą tej eskalacji. Opinie są tam podzielone. Po zamachu na szefa Hamasu Ismaila Haniję pojawiły się bardzo silne głosy krytykujące działania Netanjahu, które torpedują negocjacje w kwestii zawieszenia broni.
 
– Zmienia się także sytuacja międzynarodowa Izraela, wydaje się, że cierpliwość kolejnych państw wobec popełniania zbrodni w Strefie Gazy się wyczerpuje. Czy Netanjahu może jeszcze długo działać w wybrany przez siebie sposób?

– Jak już wspomniałem, poparcie dla Netanjahu i jego sposobu działania nie jest w Izraelu jednoznaczne, niemniej również wśród części Izraelczyków, którzy są w opozycji do izraelskiego premiera, znaczna część także ma podobne jak on, bezwzględne podejście do konfliktu w Strefie Gazy. Nie wyszli oni z amoku po 7 października 2023 r. Natomiast część Izraelczyków ma świadomość, że to wszystko prowadzi do katastrofy. Netanjahu i jego rząd opierają się praktycznie wyłącznie na kwestii poparcia ze strony Stanów Zjednoczonych i pewności tego sojuszu. A zatem nie ma dla nich większego znaczenia międzynarodowa opinia publiczna.

Do każdej krytyki ich działań podchodzą na zasadzie: „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Poza Stanami Zjednoczonymi – tutaj nie mogą sobie pozwolić na zbyt daleko idącą krytykę.

Można powiedzieć, że dyplomacja izraelska to jest w tej chwili wzór tego, jak nie powinna funkcjonować dyplomacja. Izrael popełnia tutaj duży błąd. Z dwóch powodów. Po pierwsze, umyka im zmiana nastrojów globalnych i nastrojów w Stanach Zjednoczonych, czyli odsuwanie się sympatii od Izraela i przesuwanie się jej ku Palestyńczykom. To jest bardzo groźne, Izrael powinien zdawać sobie z tego sprawę i zabiegać o sympatię międzynarodową, a tego nie robi. Drugi problem, który dostrzega niestety w Izraelu mniejszość, to fakt, że wraz z tymi zmianami w nastrojach opinii międzynarodowej i zrażaniem do siebie przez Izrael sporej części świata, umykają szanse i pojawiają się ryzyka. Mam tutaj na myśli głównie kwestię międzynarodowej współpracy gospodarczej. Izrael nie jest samowystarczalny, a prowadzona przez to państwo wojna od samego początku bardzo uderza w gospodarkę izraelską. Nawet jeżeli niektóre wskaźniki tego aż tak dramatycznie nie pokazują, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później stanie się to wyraźnie widoczne. Izrael nie jest w stanie tego przeskoczyć na dłuższą metę. Istnieje wiele wskaźników pokazujących odpływ inwestorów, odpływ współpracy technologicznej, utratę szans na rozwój współpracy ze światem arabskim, np. ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które niedawno w ramach Porozumień Abrahamowych normalizowały stosunki z Izraelem właśnie po to, żeby rozwijać współpracę gospodarczo-technologiczną.

Izrael traci okazję na włączenie do Porozumień Abrahamowych Arabii Saudyjskiej, co Amerykanie podawali im na tacy pod warunkiem przerwania działań w Strefie Gazy. Izrael zatem traci bardzo wiele w sferze gospodarczej, ale dostrzega to jedynie wąska część opinii publicznej.

– No właśnie, Netanjahu wydaje się iść w zaparte, zapewne także dlatego, że jeśli wojna się skończy, on zapewne trafi do więzienia za przestępstwa korupcyjne. Także reasumując, nadzieje na pokojowe rozwiązanie sytuacji na Bliskim Wschodzie są bardzo niewielkie?

– Tak, są bardzo małe, zwłaszcza przed wyborami w Stanach Zjednoczonych.

Czytaj także: Atak nożownika na niemieckim festynie: nowe informacje

Zakładnicy 

– Ostatnie pytanie o zakładników. Czy są jeszcze jakiekolwiek widoki na ich uwolnienie?

– Część izraelskiej opinii publicznej wciąż się tego domaga. To jest ta grupa, która chce negocjacji i porozumienia. Natomiast dla Netanjahu i dla religijnych syjonistów, czyli Ben Gwira i Smotricza, to jest zupełnie nieistotna kwestia. Z różnych powodów. Benjamin Netanjahu myśli tylko o swoim interesie, natomiast Ben Gwir i Smotricz mają podejście fundamentalistyczne i dla nich po prostu jest to kwestia ofiary w imię wyższego celu, czyli budowy Wielkiego Izraela. Nie ma zatem znaczenia, czy te sto osób umrze, czy nie. Po prostu „boski cel” jest ważniejszy.
 


 

POLECANE
Potężna awaria w polskim banku. Mają nie działać karty z ostatniej chwili
Potężna awaria w polskim banku. Mają nie działać karty

Występują poważne problemy z korzystaniem z bankowości elektronicznej oraz z kartami banku ING.

Nielegalni migranci w Polsce. Jest komunikat Straży Granicznej Wiadomości
Nielegalni migranci w Polsce. Jest komunikat Straży Granicznej

Funkcjonariusze Straży Granicznej z placówki w Rzeszowie-Jasionce podczas kontroli legalności pobytu zatrzymali dwóch cudzoziemców, którzy nielegalnie przebywali w Polsce. Teraz obywatele Indii i Bangladeszu nie będą mogli wjechać na terytorium państw Schengen przez 6 miesięcy.

W warszawskim zoo rozegrał się dramat. Hodowla jest trudna i wymagająca pilne
W warszawskim zoo rozegrał się dramat. "Hodowla jest trudna i wymagająca"

Warszawskie zoo za pomocą mediów społecznościowych chętnie dzieli się informacjami o swoich podopiecznych. Najczęściej to radosne informacje, choć zdarzają się i te dramatyczne.

NBP zawiadamia prokuraturę ws. Szymona Hołowni Wiadomości
NBP zawiadamia prokuraturę ws. Szymona Hołowni

Narodowy Bank Polski poinformował, że zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu przekroczenia uprawnień przez Marszałka Sejmu Szymona Hołownię oraz szefa Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej Zdzisława Gawlika w związku z wnioskiem o postawienie przez Trybunałem Stanu prezesa Adama Glapińskiego.

Niemcom podoba się odsyłanie migrantów Wiadomości
Niemcom podoba się odsyłanie migrantów

Większość Niemców chce ostrzejszej polityki migracyjnej. 73 proc. z nich zdecydowanie lub raczej popiera kontrole na granicach, a 71 proc. opowiada się za odsyłaniem migrantów na granicy - wynika z opublikowanego w piątek sondażu instytutu YouGov dla niemieckiej agencji dpa.

Rodzicom z Jagodna nie podobają się dzieci obcokrajowców w szkole z ostatniej chwili
Rodzicom z Jagodna nie podobają się dzieci obcokrajowców w szkole

Jak podaje "Gazeta Wrocławska" części rodziców z Jagodna nie podoba się podział klas w nowej szkole. Wg ich opinii, w niektórych klasach jest za dużo obcokrajowców.

Nie żyje aktor kultowych filmów z ostatniej chwili
Nie żyje aktor kultowych filmów

Media obiegła smutna wiadomość. W wieku 63 lat zmarł popularny aktor amerykański, który choć nie przebił sławy ojca, dla wielu był legendą kina.

Holandia jednak nie przekaże Ukrainie systemów Patriot. Sojusznik się wycofał z ostatniej chwili
Holandia jednak nie przekaże Ukrainie systemów Patriot. "Sojusznik się wycofał"

Ministerstwo Obrony Holandii poinformowało parlament pod koniec czerwca, że wraz z "sojusznikiem" wspólnie dostarczą Ukrainie kompletny system obrony powietrznej Patriot. Resort poinformował jednak, że "sojusznik" wycofał się z darowizny – podała holenderska agencja ANP.

z ostatniej chwili
Kiedy świadectwo energetyczne nie jest potrzebne?

Świadectwo energetyczne to dokument, który określa efektywność energetyczną budynku lub mieszkania. Jego posiadanie jest wymagane w wielu sytuacjach, jednak istnieją również przypadki, w których świadectwo energetyczne nie jest konieczne. W tym artykule omówimy, kiedy można zrezygnować z tego dokumentu i w jakich sytuacjach nie jest on wymagany przez prawo.

Wiadomości
Klucz do zrozumienia świata w nowej książce Wojciecha Reszczyńskiego „Pomiędzy Wschodem a Zachodem. W kręgu myśli Feliksa Konecznego”

W czasach, gdy z każdej strony słyszymy o niesłychanym postępie – w medycynie, technice, czy eksploracji kosmosu – równocześnie doświadczamy narastającej fali fałszywego postępu, który zamiast prowadzić ku lepszej przyszłości, cofa nas do epoki pogaństwa, odrzuca Boga, niszczy sumienia i wyśmiewa moralne zasady. Dechrystianizacja idzie w parze z naciskami wszechmocnych mediów, ograniczających edukację i wynarodowienie. W konsekwencji stajemy się niewolnikami korporacji, członkami utopijnych systemów, które degradują człowieka do roli beznarodowego niewolnika, zawsze podłączonego do małego ekraniku, z którego płyną nakazy bezbożników i cyników.

REKLAMA

Witold Repetowicz: Izrael przegrywa tę wojnę

– Izrael nie jest samowystarczalny, a prowadzona przez to państwo wojna od samego początku bardzo uderza w jego gospodarkę. Nawet jeżeli niektóre wskaźniki tego aż tak dramatycznie nie pokazują, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później stanie się to wyraźnie widoczne – mówi Witold Repetowicz, reporter wojenny, ekspert ds. Bliskiego Wschodu, w rozmowie z Agnieszką Żurek.
Armia izraelska rozpoczyna „uderzenia prewencyjne” przeciwko Hezbollahowi w Libanie Witold Repetowicz: Izrael przegrywa tę wojnę
Armia izraelska rozpoczyna „uderzenia prewencyjne” przeciwko Hezbollahowi w Libanie / EPA/ATEF SAFADI Dostawca: PAP/EPA.

– Żyjemy wszyscy w napięciu, co zrobi Iran po izraelskich prowokacjach. Możemy mieć nadzieję, że ponieważ zwleka z akcją militarną wobec Izraela, to jest szansa na rozładowanie tej sytuacji, czy też jest już na to za późno?

– Nieporozumieniem jest przywiązywanie się do pewnych dat podawanych w mediach, ponieważ Iran wyraźnie powiedział na samym początku, że odwet nastąpi w czasie i miejscu wybranym przez niego. A zatem wszystkie przecieki pochodzące ze Stanów Zjednoczonych i Izraela mówiące o konkretnych datach domniemanego ataku nie mają żadnego znaczenia. Jednak nie z tego powodu, że Iran zwleka.

Nie ma w tej chwili żadnych podstaw, aby sądzić, że państwo to nie dokona na Izraelu odwetu w najbliższym czasie.

Istnieje natomiast pewna furtka, choć bardzo niewielka, która mogłaby być szansą na pokój. Jeżeli doszłoby do zakończenia walk w Strefie Gazy, to jest możliwe, że Iran ogłosiłby to jako swój sukces i odstąpił wtedy od odwetu. W tej chwili jednak niewiele wskazuje na to, żeby ten scenariusz mógł się zrealizować. Nie chce tego przede wszystkim strona izraelska, a ściślej – premier Beniamin Netanjahu.

W Izraelu jest wiele osób, które życzyłyby sobie zawieszenia broni, natomiast Netanjahu i jego sojusznicy z prawej strony sceny politycznej, religijni syjoniści, nie chcą pokoju. Otwarte pozostaje pytanie: Jak będzie wyglądał odwet Iranu?

Działania Iranu 

– Poprzednie działania Iranu były bardziej symboliczne niż realnie groźne. Czy jest szansa na to, że kolejne też takie będą? Czy raczej jest to już nierealne, bo brak wyraźnego odwetu obniżyłby prestiż Iranu wśród państw Bliskiego Wschodu?

– Prawdopodobieństwo, że odwet będzie miał charakter symboliczny, istnieje, ale jest ono w mojej ocenie bardzo małe. Ostatnio pojawiła się spekulacja, że nastąpi ze strony Iranu uderzenie na domniemane cele izraelskie poza Izraelem, na przykład w Azerbejdżanie. Szczerze mówiąc, wątpię, aby Iran wybrał taki sposób działania. Scenariuszy może być wiele. Iran ma pewien dylemat, ponieważ wciąż nie chce, aby jego ewentualny odwet przerodził się w wojnę, w którą byłby bezpośrednio zaangażowany. Musi więc cały czas starać się oceniać, jaka może być odpowiedź Stanów Zjednoczonych na odwet na Izraelu ze strony Iranu.

Jeśli chodzi o sam Izrael, to odpowiedź ze strony tego państwa jest tutaj wtórna, ponieważ nie jest on w stanie sam uderzyć na Iran na taką skalę, by doprowadzić do globalnego konfliktu. 

Czytaj także: Tragedia nad rzeką: nie żyje mężczyzna

Co zrobi Izrael? 

– Izraelowi zależy na tym, żeby jeszcze przed wyborami w Stanach doprowadzić do konfliktu na szerszą skalę na Bliskim Wschodzie? Dla USA byłby to najgorszy moment na wejście do wojny. 

– Jeśli chodzi o to, na czym zależy Izraelowi, to różne interesy mają rozmaite siły polityczne. Beniamin Netanjahu oraz jego sojusznicy – religijni syjoniści, czyli Itamar Ben Gwir i Becalel Smotricz, zdecydowanie prą do tego, aby zaangażować USA w wojnę na Bliskim Wchodzie właśnie przed wyborami. Zakładają, że eskalacja konfliktu zaszkodzi Demokratom, Kamali Harris, a pomoże Donaldowi Trumpowi. Sądzą także, że łatwiej będzie wciągnąć Stany Zjednoczone w konflikt na Bliskim Wschodzie właśnie przed wyborami – z uwagi na groźbę utraty głosów żydowskich. Natomiast po wyborach nowy prezydent, nawet jeżeli byłby to Trump, miałby znacznie większą swobodę manewru i szukania różnych rozwiązań. Zatem jeżeli chodzi o tych, którzy pragną eskalacji, to najlepszy dla nich moment jest właśnie przed wyborami, a dokładniej – tuż przed wyborami. Natomiast to nie oznacza, że wszyscy w Izraelu chcą tej eskalacji. Opinie są tam podzielone. Po zamachu na szefa Hamasu Ismaila Haniję pojawiły się bardzo silne głosy krytykujące działania Netanjahu, które torpedują negocjacje w kwestii zawieszenia broni.
 
– Zmienia się także sytuacja międzynarodowa Izraela, wydaje się, że cierpliwość kolejnych państw wobec popełniania zbrodni w Strefie Gazy się wyczerpuje. Czy Netanjahu może jeszcze długo działać w wybrany przez siebie sposób?

– Jak już wspomniałem, poparcie dla Netanjahu i jego sposobu działania nie jest w Izraelu jednoznaczne, niemniej również wśród części Izraelczyków, którzy są w opozycji do izraelskiego premiera, znaczna część także ma podobne jak on, bezwzględne podejście do konfliktu w Strefie Gazy. Nie wyszli oni z amoku po 7 października 2023 r. Natomiast część Izraelczyków ma świadomość, że to wszystko prowadzi do katastrofy. Netanjahu i jego rząd opierają się praktycznie wyłącznie na kwestii poparcia ze strony Stanów Zjednoczonych i pewności tego sojuszu. A zatem nie ma dla nich większego znaczenia międzynarodowa opinia publiczna.

Do każdej krytyki ich działań podchodzą na zasadzie: „Kto nie z nami, ten przeciwko nam”. Poza Stanami Zjednoczonymi – tutaj nie mogą sobie pozwolić na zbyt daleko idącą krytykę.

Można powiedzieć, że dyplomacja izraelska to jest w tej chwili wzór tego, jak nie powinna funkcjonować dyplomacja. Izrael popełnia tutaj duży błąd. Z dwóch powodów. Po pierwsze, umyka im zmiana nastrojów globalnych i nastrojów w Stanach Zjednoczonych, czyli odsuwanie się sympatii od Izraela i przesuwanie się jej ku Palestyńczykom. To jest bardzo groźne, Izrael powinien zdawać sobie z tego sprawę i zabiegać o sympatię międzynarodową, a tego nie robi. Drugi problem, który dostrzega niestety w Izraelu mniejszość, to fakt, że wraz z tymi zmianami w nastrojach opinii międzynarodowej i zrażaniem do siebie przez Izrael sporej części świata, umykają szanse i pojawiają się ryzyka. Mam tutaj na myśli głównie kwestię międzynarodowej współpracy gospodarczej. Izrael nie jest samowystarczalny, a prowadzona przez to państwo wojna od samego początku bardzo uderza w gospodarkę izraelską. Nawet jeżeli niektóre wskaźniki tego aż tak dramatycznie nie pokazują, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później stanie się to wyraźnie widoczne. Izrael nie jest w stanie tego przeskoczyć na dłuższą metę. Istnieje wiele wskaźników pokazujących odpływ inwestorów, odpływ współpracy technologicznej, utratę szans na rozwój współpracy ze światem arabskim, np. ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, które niedawno w ramach Porozumień Abrahamowych normalizowały stosunki z Izraelem właśnie po to, żeby rozwijać współpracę gospodarczo-technologiczną.

Izrael traci okazję na włączenie do Porozumień Abrahamowych Arabii Saudyjskiej, co Amerykanie podawali im na tacy pod warunkiem przerwania działań w Strefie Gazy. Izrael zatem traci bardzo wiele w sferze gospodarczej, ale dostrzega to jedynie wąska część opinii publicznej.

– No właśnie, Netanjahu wydaje się iść w zaparte, zapewne także dlatego, że jeśli wojna się skończy, on zapewne trafi do więzienia za przestępstwa korupcyjne. Także reasumując, nadzieje na pokojowe rozwiązanie sytuacji na Bliskim Wschodzie są bardzo niewielkie?

– Tak, są bardzo małe, zwłaszcza przed wyborami w Stanach Zjednoczonych.

Czytaj także: Atak nożownika na niemieckim festynie: nowe informacje

Zakładnicy 

– Ostatnie pytanie o zakładników. Czy są jeszcze jakiekolwiek widoki na ich uwolnienie?

– Część izraelskiej opinii publicznej wciąż się tego domaga. To jest ta grupa, która chce negocjacji i porozumienia. Natomiast dla Netanjahu i dla religijnych syjonistów, czyli Ben Gwira i Smotricza, to jest zupełnie nieistotna kwestia. Z różnych powodów. Benjamin Netanjahu myśli tylko o swoim interesie, natomiast Ben Gwir i Smotricz mają podejście fundamentalistyczne i dla nich po prostu jest to kwestia ofiary w imię wyższego celu, czyli budowy Wielkiego Izraela. Nie ma zatem znaczenia, czy te sto osób umrze, czy nie. Po prostu „boski cel” jest ważniejszy.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe