Ekspert ds. ochrony środowiska: Rzekoma troska o przyrodę różnych organizacji, jest często inspirowana z zagranicy
dr Grzegorz Chocian, hydrobiolog, prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii „Ecoprobono”
Od trzech tygodni obserwujemy katastrofę ekologiczną na Śląsku, chodzi oczywiście o tony śniętych ryb w zbiorniku Dzierżno Duże i Kanale Gliwickim. Obecnie ilość ryb przekroczyła już 100 ton. Czy działania sztabu kryzysowego powołanego przez Ministerstwo Klimatu i Ochrony Środowiska wydają się Panu słuszne i mogą być skuteczne?
Bardzo źle się stało, ponieważ to jest jeden z ważniejszych zbiorników na Śląsku. To jest sztuczny zbiornik powstały po wyrobisku, natomiast często takie zbiorniki, nawet sztuczne, mają całkiem niezłą jakość wody. Jak na warunki polskie, a zwłaszcza śląskie, ten zbiornik miał niezłą jakość wody i rzeczywiście bardzo dużo ryb, więc środowisko wędkarskie jest bardzo mocno oburzone z całej zaistniałej sytuacji
A jeśli chodzi o zastosowanie perhydrolu?
To jest nadtlenek wodoru. Było to działanie zwiększające nadtlenienie wody, ale też działające rzeczywiście ograniczająco na złotą algę. Dlatego nie mówię, że coś zrobiono źle, jednak, że należało to wykonać z wyprzedzeniem. Takie działania powinny mieć związek z pozwoleniem wodnoprawnym na odprowadzanie ścieków do rzeki Kłodnicy, której wody zasilają zbiornik Dzierżno Duże. Jak rozumiem, chodzi tu o ściek o wysokim zasoleniu, który to czynnik, wraz z obniżoną ilością tlenu w wodzie, jest odpowiedzialny za uwalnianie metabolitów – prymnezyny, z zamierającej Złotej algi, toksycznej dla organizmów wodnych,. Dlatego należało to zrobić wcześniej, przed wejściem ścieku do Dzierżna, by nie doszło do masowego śnięcia ryb, a nie na wyjściu wody ze zbiornika. Obawiam się, że mamy tutaj chyba jakieś działanie polityczne - ktoś się obawiał, że skażona prymnezyną woda dotrze do Odry i znowu będzie problem z Odrą, mimo że rząd się zmienił, to znowu jest to samo.
Więc jest to gaszenie pożaru?
Tak, gaszenie pożaru, a nie działaniem przemyślanym, żeby do pożaru nie doszło.
Z czego zatem wynikają te pożary?
Wynikają po pierwsze z tego, że jakość wody rzeczywiście nie jest zadowalająca, zwłaszcza wtedy, kiedy przy obniżonych przepływach wody dokonuje się zrzutu wody zasolonej, przez co odbiornik tej wody, np. rzeka Kłodnica i zbiornik Dierżno Duże, może otrzymać zbyt dużą dawkę zasolonej wody, a dodatkowo zmniejszona jest zawartość tlenu w tej wodzie.
No więc zgodnie z pozwoleniem wodnoprawnym, jak sądzę, wszystko było dobrze, natomiast zgodnie ze zdrowym rozsądkiem ktoś nie przypilnował, czy realizacja takiego pozwolenia wodnoprawnego będzie mogła skutkować właśnie tym, co obserwujemy. Tutaj obserwujemy oczywiście przerzucanie się - jedni na drugich głównie odpowiedzialnością polityczną, a to nie ma większego sensu, dlatego że nam po prostu brakuje bieżącego monitorowania jakości wody, oraz uzależnienia brzmienia warunków pozwolenia wodnoprawnego od takiego monitoringu. Skoro monitoringu nie mamy, no to realizujemy takie pozwolenia, jakie mamy, a potem obserwujemy negatywne efekty tak funkcjonującego systemu.
Wszyscy pamiętamy, że dwa lata temu, gdy doszło do katastrofy na Odrze, obserwowaliśmy wzmożony protest organizacji tzw. ekologicznych, a teraz?
To, co ja widziałem, to jakiś ogromny jazgot, który się podnosił ze strony zielonych organizacji dwa lata temu i absolutne milczenie tych samych organizacji teraz. To dlatego, że już nie wypada atakować układu, który poszedł na współpracę z tymi zielonymi organizacjami. Przy czym te same zielone organizacje, mają wpływ na wstrzymywanie już rozpoczętych, projektów, które miały dotyczyć właśnie monitoringu jakości wód, wszelkiego monitoringu przyrodniczego, tylko dlatego, że podpisano je za czasów PiS-u. I to jest głupie, bo tu przestaje chodzić o ochronę przyrody, o interes państwa, a zaczyna się taka przepychanka polityczna.
A ja tego nie akceptuję. Chcę żyć w państwie, które kontynuuje projekty potrzebne, niezależnie od tego, kto je podpisał.
„Organizacje ekologiczne są wykorzystywane do gry politycznej”
Pamiętamy, że podczas katastrofy na Wiśle, katastrofy Czajki, te same organizacje również nie chciały się, nie chciały zabierać głosu.
To jakby jest taki chyba już modus operandi, tak, że one są wykorzystywane w dużej mierze do walki politycznej. Tak, w przypadku awarii kolektora ściekowego, doprowadzającego ściek do Czajki, organizacje też milczały, a nawet usprawiedliwiały, że to tylko „przekarmienie rzeki”.
Moim zdaniem jest to element pewnej gry gospodarczej, a nawet, o czym pani wspomniała, że organizacje są wykorzystywane do gry politycznej.
Po tym, kiedy wdrożono opodatkowanie śladu węglowego w gospodarce, co obserwujemy w postaci opłat za CO2 w ETS 1 i ETS2, o którym jest tak gorączkowa dyskusja, wchodzi kolejny element -– opodatkowanie śladu wodnego. I właśnie wytwarzanie takich, czy korzystanie z takich zdarzeń, jak mieliśmy okazję obserwować na Odrze, a teraz w Dzierżnie, jest wodą na młyn do dyskusji nad śladem wodnym i dokręcaniem śruby gospodarkom, zwłaszcza takim, gdzie można liczyć na organizacje zaangażowane politycznie.
Czyli innymi słowy, jak nie wiadomo o co chodzi, to być może chodzi o kolejne opłaty, kolejne podatki?
Chodzi o wpływy. Gdyby chodziło tylko o opłaty i podatki, płacilibyśmy zwiększaniem kosztów produkcji i co jakiś czas bezrobociem, bo nie wszyscy by musieli zwalniać ludzi z pracy, chociaż w przypadku CO2 i wysokich kosztów energii widzimy, że zakłady po prostu bankrutują i zwalniają. Tutaj chodzi o obszary wpływu, ogromne obszary wpływu, o czym od dawna mówię. Już w 2018 roku informowałem, że chodzi o gospodarkę wodną, o żeglugę śródlądową. Po prostu Polska ma nie mieć tych możliwości rozwojowych, bo ma być skupiona na trosce o ryby.
No ale może to dobrze, że chcemy dbać o środowisko?
Oczywiście to jest dobrze, że mamy chronić, bo trzeba chronić, przy czym, aby jakiś plan był wiarygodny, musi być oparty o prawdziwe przesłanki. Taką prawdziwą przesłanką jest konieczność dbania o wysoką jakość wody. Co do tego nikt nie ma wątpliwości.
Jednak obawiam się, że ta troska to element innej gry, w której rzekoma troska o przyrodę i wykorzystywanie różnych organizacji od tej gry ma cele związane właśnie z wpływaniem na gospodarkę. Ja się z takim podejściem nie zgadzam, bo ja chcę się skupiać na ochronie przyrody, z przykrością jednak obserwuję, że często te gry są inspirowane z zagranicy, no i nie służą państwu polskiemu.
„Należy dokończyć projekty, które będą monitorować jakość wody”
Natomiast czy te działania, które w tym momencie zostały podjęte m.in. przez Ministerstwo Klimatu i Ochrony Środowiska, może rzeczywiście być skuteczne w zapobieganiu dalszemu rozwojowi algi, m.in. na Odrze?
Zatrzymanie problemu w Dzierżnie spowodowało, że ten problem nie przeniósł się do Odry. Rzeczywiście dodanie perhydrolu spowodowało, że będzie złagodzony ten negatywny efekt, to prawda. Natomiast to nie ma nic wspólnego z zapobieganiem, bo mleko się już rozlało.
Możemy mówić tylko o tym, że zapobieżenie dalszemu rozprzestrzenianiu się nieszczęścia, ale nie uruchomiono działań zapobiegających takim nieszczęściom.
Czyli co, w Pana ocenie, można byłoby zrobić, czy raczej co należałoby zrobić, żeby rzeczywiście chronić jakość polskich wód, m.in. Odry?
Tak jak wspomniałem wcześniej, po pierwsze należy dokończyć projekty, które będą monitorować jakość wody. Jakość chemiczną i fizyczną i żeby to był pomiar on-line. Ten pomiar musi być powiązany z działaniami, które będą podejmowane, a które związane są m.in. z wydawaniem decyzji administracyjnych.
Czyli np. pozwoleniami wodnoprawnymi. Jeśli jakieś pozwolenie zezwala na zrzut ścieku, no bo na całym świecie takie pozwolenia istnieją, a w Polsce problemem są ścieki z wodą zasoloną, to ten zrzut powinien być uwarunkowany stanem jakościowym wody, a nie tylko tym, że decyzja administracyjna na to pozwala.
Czy to oznacza, że tego typu pozwolenia są niepowiązane ze stanem wód i są wydawane na określony czas?
Pozwolenia wodnoprawne są terminowe, w przypadku ścieków na okres do 10 lat. Natomiast pozwolenia zintegrowane, których elementem może być kwestia gospodarki wodnej i ściekowej, są teraz bezterminowe, to prawda.
I w przypadku wielkich zakładów, mogą one korzystać z pozwoleń zintegrowanych, bezterminowych. No i tu jest pewien problem. One mówią, my robimy wszystko zgodnie z prawem, natomiast my widzimy, że to działanie zgodnie z prawem, czyli z wydanymi decyzjami nie sprawdza się.
Czyli najważniejszym wydaje się element monitorowania stanu jakości wód?
Tak, bo zmieniają się okoliczności i tutaj trzeba rzeczywiście ten monitoring realizować. Dlatego apeluję, żeby projekty dotyczące monitoringu, były kontynuowane, żeby ministerstwo nie ulegało takiej pokusie, że trzeba dowalić przeciwnikom politycznym, tylko realizowało konsekwentnie projekty rozpoczęte, bo ja widzę, że w innych obszarach, które również mnie dotyczą, już jest próba wyrzucenia do kosza projektów pod naciskiem zielonych organizacji, tych, które działają politycznie. Więc najpierw chcemy doprowadzić do paraliżu decyzyjnego i paraliżu wiedzy, a następnie w tym paraliżu wiedzy wytykać palcami polityków, którym nie wyszło.
Przestrzegałbym Ministerstwo Klimatu i Środowiska przed uleganiem tym wpływom, bo nie wiadomo, ilu oficerów GRU jako „hiszpańskich” dziennikarzy” siedzi za działaniem zielonych organizacji w Polsce, a że sporo zajmowałem się tematem, to nie mam wątpliwości, że tak się dzieje.