Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się

– To dopiero początek konfliktu na naszej zachodniej granicy. Jest on bardzo skomplikowany i niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej – mówi dziennikarka Aleksandra Fedorska w rozmowie z Agnieszką Żurek.
PAP/Marcin Obara Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się
PAP/Marcin Obara / Donald Tusk i Olaf Scholz

– Niemieckie Biuro Prasowe i Informacyjne Rządu Federalnego przekazało Pani, że chociaż Donald Tusk zapowiedział rozmowę z Olafem Scholzem w sprawie incydentu z przewiezieniem migrantów przez niemiecką policję do Polski, serwis prasowy niemieckiego rządu udzielił Pani informacji, że do tej rozmowy nie doszło, a ponadto nie była ona nawet planowana. Informacja ta wywołała gwałtowną reakcję Donalda Tuska i jego zwolenników. Z kolei do Pani zadzwonił jeden z kierowników biura prasowego niemieckiego rządu Sebastian Feldmeier usiłujący odwieść Panią od publikacji rozmowy z przedstawicielką biura, w której pada informacja o tym, że rozmowy Tusk – Scholz nie było.

– Tak, ten pan wyraził ubolewanie i przeprosił, tłumacząc bardzo obszernie, na czym polegał błąd. Odpowiedzialnością za przekazanie rzekomo fałszywej informacji obarczył swoją podwładną obsługującą telefon biura, ale także jej przełożoną, z którą owa pracownica konsultowała się przed udzieleniem odpowiedzi.

– Podważył w ten sposób kompetencje własnego zespołu. Jak Pani to skomentuje?

– Uważam te argumenty za niewiarygodne. Kiedy pracuje się dla niemieckiego rządu, niewyobrażalne jest, żeby tak ważnymi sprawami zajmowała się osoba, która dopiero się uczy bądź ma jakieś problemy w edukacji – jak próbował to sugerować pan Feldmeier. To oczywiste, że jest to miejsce pracy o szalonym znaczeniu. Zresztą nie chodzi tu przecież o daną osobę, ale o cały system – bo przecież przełożona mojej rozmówczyni udzieliła jej aprobaty. Pan Feldmeier przyznał, że nieszczęśliwie nawalił cały system, ponieważ w chwili, kiedy dzwoniłam do biura prasowego niemieckiego rządu, rozmowa premiera Tuska z kanclerzem Scholzem nie była ujęta w zeszycie wydarzeń i informację o niej posiadał jedynie osobisty rzecznik prasowy kanclerza Steffen Hebestreit.

Czytaj także: Aleksandra Fedorska pokazała, że ani Niemcy ani Tusk nie są nietykalni i za to spotkał ją brutalny atak

Fala hejtu

– Z jakimi reakcjami spotkała się Pani po tym wydarzeniu w mediach niemieckich i polskich? 

– Z bardzo różnymi. Informację o tym wydarzeniu jako pierwsza opublikowała w Niemczech redakcja Deutsche Welle, z którą współpracuję. Opisała to bardzo szeroko i rzetelnie, zaznaczając, że błąd, do którego doszło, był wydarzeniem zupełnie nietypowym. Deutsche Welle zachowała się tutaj całkowicie fair. Niestety nieco inaczej postąpili moi koledzy i koleżanki z polskiego świata medialnego – nie mówię tu oczywiście o „Tysolu”, który zachował się, jak trzeba. Mam na myśli media głównego nurtu, które po prostu udały, że nic się nie stało. Dostałam jednak czysto koleżeńskie wsparcie od poszczególnych osób w wiadomościach prywatnych i jest to dla mnie wspaniałe doświadczenie, które potwierdza sens mojej filozofii pracy – docierania do informacji u źródeł.

Uważam to za bardzo ważne i tym się kieruję, nawet jeśli jest to bardzo trudne. Sprawy związane z migracją i granicą polsko-niemiecką opisuję od dawna, ale po raz pierwszy wkroczyłam z tym tematem tak głęboko w sferę polskiej polityki. I muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takich reakcji ani takich emocji, wylania na mnie fali hejtu przez nieznajome osoby – tylko za to, że napisałam prawdę. Na szczęście byli przy mnie przyjaciele, wspierał mnie redaktor naczelny Tysola.pl Cezary Krysztopa, przyjaciele z Poznania, Bartosz Garczyński – dziennikarz, z którym współpracowałam i z którym robiliśmy wspólny program dla Radia Poznań, i inni.

Najwięcej wsparcia doświadczyłam od osób, które znają moją pracę, mój warsztat dziennikarski i moją rzetelność. Hejt pojawił się ze strony osób, których nie znam. Polityka wewnętrzna w Polsce budzi niesamowite emocje, podziały są tutaj bardzo żywe, a dyskusje wręcz agresywne. Doświadczyłam tego osobiście po raz pierwszy i odbieram to bardzo negatywnie. 
 
– Ma Pani perspektywę dwóch krajów – Polski i Niemiec. Z tego, co rozumiem, uważa Pani, że w Polsce jest gorzej, jeżeli chodzi o standardy dyskusji publicznej?

– Tak, muszę powiedzieć, że słyszałam o temperaturze sporu politycznego w Polsce, byłam tego świadoma, ale czym innym jest doświadczenie tego na własnej skórze. Zazwyczaj publikuję artykuły z dziedziny energetyki, mam zainteresowane nimi grono odbiorców, którzy dyskutują w ciekawy, kulturalny i merytoryczny sposób, często także udzielając konstruktywnej krytyki, na którą jestem otwarta. Publikując newsa politycznego, nagle znalazłam się w oku cyklonu, doświadczając hejtu. Wcześniej nie wiedziałam nawet o istnieniu organizacji Silni Razem, pierwszy raz miałam z nią teraz styczność. Obecnie rozumiem lepiej obawy polskich dziennikarzy, którzy ważą słowa, są ostrożni, ograniczają się w swoich wypowiedziach, nie chcąc paść ofiarą tak zmasowanej i przekraczającej wszelkie granice agresji.

– Polskie sądy też często działają specyficznie, więc dochodzenie sprawiedliwości może być przedsięwzięciem obliczonym na lata.

– Tak, jeśli zdecydowałabym się podać do sądu te kilka tysięcy hejterów, chyba nie doznałabym satysfakcji przed końcem życia [śmiech]. Trzeba chyba do tego podejść już z humorem, bo na więcej ta sytuacja nie zasługuje.

To nie pierwszy raz 

– Rozmowa z panem Feldmeierem też zapewne do przyjemnych nie należała.

– To nie była moja pierwsza rozmowa w tym stylu. Tak bywa, kiedy opublikuje się coś bardzo wrażliwego politycznie. Kiedyś już zdarzyła mi się taka sytuacja, można powiedzieć, że zablokowałam wizytę w Polsce Manueli Schwesig, niemieckiej polityk skompromitowanej odpowiedzialnością za budowę gazociągu Nord Stream 2. O planowanej wizycie dowiedziałam się z niemieckich mediów, po czym potwierdziłam tę informację w polskim Senacie. Napisałam o tym i zaapelowałam, żeby ta wizyta się nie odbyła, ponieważ nie powinniśmy gościć w Polsce polityka tak silnie związanego z Gazpromem. Senat faktycznie zrezygnował z tej wizyty, tłumacząc, że nie będzie miał jednak warunków do przyjęcia pani Schwesig. I wtedy odebrałam podobny telefon, jak obecnie od pana Feldmeiera. Wówczas był to szef kancelarii pani Schwesig. Takie zagrywki bardzo wiele nas, dziennikarzy, uczą. Z tego typu rozmów można nieraz wywnioskować więcej niż z samego wydarzenia, którego dotyczą.

Z rozmowy z panem Feldmeierem wywnioskowałam na przykład, jak ważne jest dla Niemiec to, żeby nie opublikować dokładnych słów kanclerza, które padły w rozmowie z polskim premierem. Nadal nie znamy treści tej rozmowy, przekazano mi tylko, że odbyła się wymiana zdań na ten temat. To nie jest żadna odpowiedź. Po naszej rozmowie pan Feldmeier wysłał mi krótki mail o tym, że doszło do wymiany zdań na temat sytuacji na granicy. To jest właściwie nic, bo wymiana zdań to jest żadna wypowiedź. Co to znaczy „wymiana zdań”? Kto miał jakie zdanie? Zabrakło konkretu albo padły te, które nie mogą być powiedziane publicznie.

Nie możemy wykluczyć, że ta sytuacja jest oceniana na poziomie federalnym przez kanclerza inaczej, a inaczej przez premiera Tuska. I to by na przykład mnie bardzo interesowało. Właśnie w tym celu dzwoniłam do Berlina. Chciałam znać dokładne słowa wypowiedziane przez kanclerza. Skończyło się tak, jak się skończyło, ale właśnie z tego przebiegu wydarzeń wnioskuję, jak ważne musiały być słowa kanclerza. 
 
– Zwłaszcza że sprawa dotyczy naszego bezpieczeństwa rozumianego w sposób jak najbardziej dosłowny.

– Otóż to. Chodzi tutaj o interes publiczny.

– Pani nie uległa naciskom, ale iluś dziennikarzy to zrobi i stanie się w ten sposób politykami udającymi dziennikarzy.
 

– Tutaj system niemiecki nieco różni się od polskiego. Niemieccy dziennikarze znają te zagrywki polityków, my między sobą otwarcie o nich rozmawiamy. Przytoczę tu słowa wspaniałego dziennikarza, człowieka legendy, Axela Friedricha. Wyśledził on aferę w Volkswagenie, który oszukiwał na emisjach. Miałam zaszczyt współpracować z panem Axelem w sprawie rafinerii PCK, prowadziliśmy wspólne śledztwo dziennikarskie. Pan Friedrich udzielił mi wtedy bardzo wartościowej rady, której sie trzymam: kiedy druga strona zaczyna reagować, jest to dla nas najistotniejsza informacja, i w tym obszarze powinniśmy prowadzić poszukiwania. Reakcja prowadzi często do ustalenia kolejnych faktów, bo zazwyczaj świadczy ona o tym, że druga strona chce coś ukryć. 

Niebezpieczne dziennikarstwo 

– W Polsce w wielu kluczowych sprawach działają w tle służby postpeerelowskie. Zdarzało się, zwłaszcza w latach 90., że niewygodni dziennikarze ginęli lub byli zastraszani. Czy podobnie bywa w Niemczech? Są sprawy, których lepiej nie dotykać?

– Z dziedziny polityki raczej nie. Niebezpieczne bywa natomiast zajmowanie się np. mafiami śmieciowymi. Dziennikarze śledczy badający te tematy zabezpieczają się na różne sposoby. 

– Sprawy energetyki to także nierzadko styk polityki i mafii.

– Moim sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, kiedy dotykam newralgicznych tematów, jest jawność. Nigdy nie zostawiam informacji tylko dla siebie, natychmiast się nimi dzielę z szerokim gronem odbiorców. Wracając jeszcze do sprawy z kanclerzem Scholzem: chcę wiedzieć, jakich słów użył. Chcę znać jego bardzo konkretną reakcję, ponieważ uważam, że to jest dopiero początek naszego konfliktu na granicy zachodniej. Naprawdę, to są dopiero pierwsze tygodnie. Ten konflikt jest bardzo skomplikowany i bardzo niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie i zapobiegnie kolejnym tego typu wydarzeniom. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej.

– Czy chciałaby Pani podzielić się jeszcze jakąś myślą na koniec?

– Bardzo potrzebuję wakacji [śmiech].


Aleksandra Fedorska

Aleksandra Fedorska – niezależna korespondentka pisząca dla polskich i niemieckich mediów. Z wykształcenia politolog, dorastała w Polsce i Niemczech, zajmuje się m.in. polityką gospodarczą i energetyczną Niemiec.

 

Czytaj także: Ujawniamy kulisy sprawy: Bodnar znowu zawiesił sędziów. Eksperci krótko: „To demolka”

Czytaj także: Stanisław Żaryn: Rząd obniża polską zdolność do prowadzenia polityki zagranicznej


 

POLECANE
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla Bilda o reparacjach z ostatniej chwili
„Ta liczba jest dla nas punktem odniesienia”. Karol Nawrocki dla "Bilda" o reparacjach

Prezydent RP Karol Nawrocki w wywiadzie dla niemieckiej gazety „Bild” powiedział, że niedawny atak dronów na Polskę inspirowany był przez Rosję. Opowiedział się za rezygnacją przez wszystkie kraje NATO z importu rosyjskiej ropy. Zdaniem polskiego prezydenta kwestia niemieckich reparacji wojennych dla Polski nie jest prawnie zamknięta.

Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo z ostatniej chwili
Zbigniew Ziobro: Tak właśnie wygląda mafijne państwo

Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro ostro skrytykował rząd koalicji 13 grudnia po decyzji Waldemara Żurka o odwołaniu prezesów sądów. Zdaniem ekspertów decyzja ministra jest bezprawna i nie wywołuje żadnych skutków prawnych.

Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki rozpoczyna wizyty w Berlinie i Paryżu

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotka się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z Kanclerzem Friedrichem Merzem. Później tego dnia Karol Nawrocki będzie rozmawiał z prezydentem Republiki Francuskiej Emmanuelem Macronem.

Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników z ostatniej chwili
Ministerstwo Sprawiedliwości mianowało nowego rzecznika dyscyplinarnego sędziów. Pierwsze zadanie: usunąć rzeczników

Nowym rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych została Joanna Raczkowska – przekazało PAP w poniedziałek Ministerstwo Sprawiedliwości. Raczkowska jest sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa; pracuje w Wydziale Karnym.

Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów z ostatniej chwili
Premier: Zneutralizowano drona nad budynkami rządu i Belwederem. Zatrzymano Białorusinów

Premier Donald Tusk poinformował w poniedziałek wieczorem, że Służba Ochrony Państwa zneutralizowała drona operującego nad budynkami rządowymi (Parkowa) i Belwederem. Jak przekazał, zatrzymano dwóch obywateli Białorusi. – Policja bada okoliczności incydentu – dodał.

Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć tylko u nas
Tego nie mogli mu wybaczyć, dlatego Charlie Kirk musiał umrzeć

W chwili, gdy trafiła go kula, stał pod namiotem z napisem-mottem jego działalności "udowodnij mi, że się mylę". Zamachowiec mu tego nie udowodnił. Wręcz przeciwnie.

Prawica po wyborach szykuje bombę. Będzie sanacja sądownictwa? z ostatniej chwili
"Prawica po wyborach szykuje bombę". Będzie "sanacja sądownictwa"?

''Na polskiej scenie politycznej szykuje się uderzenie, które może zmienić oblicze wymiaru sprawiedliwości na długie lata'' – czytamy we wpisie komentatora platformy X, znanego jako Jack Strong. Chodzi o nowy projekt ustawy, który, jak twierdzi autor wpisu, "rodzi się w kręgach prawicy". "Jego celem jest przeciwdziałanie anarchizacji polskiego wymiaru sprawiedliwości". Projekt ten miałby być już nazywany ''sanacją sądownictwa''.

Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE tylko u nas
Ani żona Cezara ani bezstronna Temida. Wątpliwa reputacja TSUE

Po raz kolejny Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej próbuje ingerować w polski system sądowniczy. Przypomnijmy, też po raz kolejny, że nie ma on do tego żadnych uprawnień, ponieważ „wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich” (artykuł 5 Traktatu o Unii Europejskiej), a w zakresie sądownictwa państwa członkowskie nie przyznały Unii żadnych kompetencji.

Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. Wygląda na zaplanowane działania Wiadomości
Nowe informacje ws. ostrzelania auta polskiego europosła w Brukseli. "Wygląda na zaplanowane działania"

Waldemar Buda napisał o ostrzelaniu swojego samochodu w Brukseli: "9 precyzyjnych strzałów, w momencie ataku nie byłem w aucie". Europoseł PiS zaznaczył, że tylko jego samochód został potraktowany w ten sposób. Jego zdaniem atak wygląda na zaplanowane działanie. Sprawę badają belgijskie służby.    

Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: Wróci kwestia reparacji Wiadomości
Karol Nawrocki w Niemczech. Deutsche Welle: "Wróci kwestia reparacji"

Prezydent Polski Karol Nawrocki przybywa do Berlina z pierwszą wizytą zagraniczną. Niemiecki rząd podkreśla wagę utrzymywania bliskich relacji z Polską, wskazując na wspólne interesy w zakresie bezpieczeństwa. Niemieckie media podkreślają też temat reparacji, do których ma wrócić Karol Nawrocki z prezydentem Frankiem-Walterem Steinmeierem.

REKLAMA

Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się

– To dopiero początek konfliktu na naszej zachodniej granicy. Jest on bardzo skomplikowany i niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej – mówi dziennikarka Aleksandra Fedorska w rozmowie z Agnieszką Żurek.
PAP/Marcin Obara Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się
PAP/Marcin Obara / Donald Tusk i Olaf Scholz

– Niemieckie Biuro Prasowe i Informacyjne Rządu Federalnego przekazało Pani, że chociaż Donald Tusk zapowiedział rozmowę z Olafem Scholzem w sprawie incydentu z przewiezieniem migrantów przez niemiecką policję do Polski, serwis prasowy niemieckiego rządu udzielił Pani informacji, że do tej rozmowy nie doszło, a ponadto nie była ona nawet planowana. Informacja ta wywołała gwałtowną reakcję Donalda Tuska i jego zwolenników. Z kolei do Pani zadzwonił jeden z kierowników biura prasowego niemieckiego rządu Sebastian Feldmeier usiłujący odwieść Panią od publikacji rozmowy z przedstawicielką biura, w której pada informacja o tym, że rozmowy Tusk – Scholz nie było.

– Tak, ten pan wyraził ubolewanie i przeprosił, tłumacząc bardzo obszernie, na czym polegał błąd. Odpowiedzialnością za przekazanie rzekomo fałszywej informacji obarczył swoją podwładną obsługującą telefon biura, ale także jej przełożoną, z którą owa pracownica konsultowała się przed udzieleniem odpowiedzi.

– Podważył w ten sposób kompetencje własnego zespołu. Jak Pani to skomentuje?

– Uważam te argumenty za niewiarygodne. Kiedy pracuje się dla niemieckiego rządu, niewyobrażalne jest, żeby tak ważnymi sprawami zajmowała się osoba, która dopiero się uczy bądź ma jakieś problemy w edukacji – jak próbował to sugerować pan Feldmeier. To oczywiste, że jest to miejsce pracy o szalonym znaczeniu. Zresztą nie chodzi tu przecież o daną osobę, ale o cały system – bo przecież przełożona mojej rozmówczyni udzieliła jej aprobaty. Pan Feldmeier przyznał, że nieszczęśliwie nawalił cały system, ponieważ w chwili, kiedy dzwoniłam do biura prasowego niemieckiego rządu, rozmowa premiera Tuska z kanclerzem Scholzem nie była ujęta w zeszycie wydarzeń i informację o niej posiadał jedynie osobisty rzecznik prasowy kanclerza Steffen Hebestreit.

Czytaj także: Aleksandra Fedorska pokazała, że ani Niemcy ani Tusk nie są nietykalni i za to spotkał ją brutalny atak

Fala hejtu

– Z jakimi reakcjami spotkała się Pani po tym wydarzeniu w mediach niemieckich i polskich? 

– Z bardzo różnymi. Informację o tym wydarzeniu jako pierwsza opublikowała w Niemczech redakcja Deutsche Welle, z którą współpracuję. Opisała to bardzo szeroko i rzetelnie, zaznaczając, że błąd, do którego doszło, był wydarzeniem zupełnie nietypowym. Deutsche Welle zachowała się tutaj całkowicie fair. Niestety nieco inaczej postąpili moi koledzy i koleżanki z polskiego świata medialnego – nie mówię tu oczywiście o „Tysolu”, który zachował się, jak trzeba. Mam na myśli media głównego nurtu, które po prostu udały, że nic się nie stało. Dostałam jednak czysto koleżeńskie wsparcie od poszczególnych osób w wiadomościach prywatnych i jest to dla mnie wspaniałe doświadczenie, które potwierdza sens mojej filozofii pracy – docierania do informacji u źródeł.

Uważam to za bardzo ważne i tym się kieruję, nawet jeśli jest to bardzo trudne. Sprawy związane z migracją i granicą polsko-niemiecką opisuję od dawna, ale po raz pierwszy wkroczyłam z tym tematem tak głęboko w sferę polskiej polityki. I muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takich reakcji ani takich emocji, wylania na mnie fali hejtu przez nieznajome osoby – tylko za to, że napisałam prawdę. Na szczęście byli przy mnie przyjaciele, wspierał mnie redaktor naczelny Tysola.pl Cezary Krysztopa, przyjaciele z Poznania, Bartosz Garczyński – dziennikarz, z którym współpracowałam i z którym robiliśmy wspólny program dla Radia Poznań, i inni.

Najwięcej wsparcia doświadczyłam od osób, które znają moją pracę, mój warsztat dziennikarski i moją rzetelność. Hejt pojawił się ze strony osób, których nie znam. Polityka wewnętrzna w Polsce budzi niesamowite emocje, podziały są tutaj bardzo żywe, a dyskusje wręcz agresywne. Doświadczyłam tego osobiście po raz pierwszy i odbieram to bardzo negatywnie. 
 
– Ma Pani perspektywę dwóch krajów – Polski i Niemiec. Z tego, co rozumiem, uważa Pani, że w Polsce jest gorzej, jeżeli chodzi o standardy dyskusji publicznej?

– Tak, muszę powiedzieć, że słyszałam o temperaturze sporu politycznego w Polsce, byłam tego świadoma, ale czym innym jest doświadczenie tego na własnej skórze. Zazwyczaj publikuję artykuły z dziedziny energetyki, mam zainteresowane nimi grono odbiorców, którzy dyskutują w ciekawy, kulturalny i merytoryczny sposób, często także udzielając konstruktywnej krytyki, na którą jestem otwarta. Publikując newsa politycznego, nagle znalazłam się w oku cyklonu, doświadczając hejtu. Wcześniej nie wiedziałam nawet o istnieniu organizacji Silni Razem, pierwszy raz miałam z nią teraz styczność. Obecnie rozumiem lepiej obawy polskich dziennikarzy, którzy ważą słowa, są ostrożni, ograniczają się w swoich wypowiedziach, nie chcąc paść ofiarą tak zmasowanej i przekraczającej wszelkie granice agresji.

– Polskie sądy też często działają specyficznie, więc dochodzenie sprawiedliwości może być przedsięwzięciem obliczonym na lata.

– Tak, jeśli zdecydowałabym się podać do sądu te kilka tysięcy hejterów, chyba nie doznałabym satysfakcji przed końcem życia [śmiech]. Trzeba chyba do tego podejść już z humorem, bo na więcej ta sytuacja nie zasługuje.

To nie pierwszy raz 

– Rozmowa z panem Feldmeierem też zapewne do przyjemnych nie należała.

– To nie była moja pierwsza rozmowa w tym stylu. Tak bywa, kiedy opublikuje się coś bardzo wrażliwego politycznie. Kiedyś już zdarzyła mi się taka sytuacja, można powiedzieć, że zablokowałam wizytę w Polsce Manueli Schwesig, niemieckiej polityk skompromitowanej odpowiedzialnością za budowę gazociągu Nord Stream 2. O planowanej wizycie dowiedziałam się z niemieckich mediów, po czym potwierdziłam tę informację w polskim Senacie. Napisałam o tym i zaapelowałam, żeby ta wizyta się nie odbyła, ponieważ nie powinniśmy gościć w Polsce polityka tak silnie związanego z Gazpromem. Senat faktycznie zrezygnował z tej wizyty, tłumacząc, że nie będzie miał jednak warunków do przyjęcia pani Schwesig. I wtedy odebrałam podobny telefon, jak obecnie od pana Feldmeiera. Wówczas był to szef kancelarii pani Schwesig. Takie zagrywki bardzo wiele nas, dziennikarzy, uczą. Z tego typu rozmów można nieraz wywnioskować więcej niż z samego wydarzenia, którego dotyczą.

Z rozmowy z panem Feldmeierem wywnioskowałam na przykład, jak ważne jest dla Niemiec to, żeby nie opublikować dokładnych słów kanclerza, które padły w rozmowie z polskim premierem. Nadal nie znamy treści tej rozmowy, przekazano mi tylko, że odbyła się wymiana zdań na ten temat. To nie jest żadna odpowiedź. Po naszej rozmowie pan Feldmeier wysłał mi krótki mail o tym, że doszło do wymiany zdań na temat sytuacji na granicy. To jest właściwie nic, bo wymiana zdań to jest żadna wypowiedź. Co to znaczy „wymiana zdań”? Kto miał jakie zdanie? Zabrakło konkretu albo padły te, które nie mogą być powiedziane publicznie.

Nie możemy wykluczyć, że ta sytuacja jest oceniana na poziomie federalnym przez kanclerza inaczej, a inaczej przez premiera Tuska. I to by na przykład mnie bardzo interesowało. Właśnie w tym celu dzwoniłam do Berlina. Chciałam znać dokładne słowa wypowiedziane przez kanclerza. Skończyło się tak, jak się skończyło, ale właśnie z tego przebiegu wydarzeń wnioskuję, jak ważne musiały być słowa kanclerza. 
 
– Zwłaszcza że sprawa dotyczy naszego bezpieczeństwa rozumianego w sposób jak najbardziej dosłowny.

– Otóż to. Chodzi tutaj o interes publiczny.

– Pani nie uległa naciskom, ale iluś dziennikarzy to zrobi i stanie się w ten sposób politykami udającymi dziennikarzy.
 

– Tutaj system niemiecki nieco różni się od polskiego. Niemieccy dziennikarze znają te zagrywki polityków, my między sobą otwarcie o nich rozmawiamy. Przytoczę tu słowa wspaniałego dziennikarza, człowieka legendy, Axela Friedricha. Wyśledził on aferę w Volkswagenie, który oszukiwał na emisjach. Miałam zaszczyt współpracować z panem Axelem w sprawie rafinerii PCK, prowadziliśmy wspólne śledztwo dziennikarskie. Pan Friedrich udzielił mi wtedy bardzo wartościowej rady, której sie trzymam: kiedy druga strona zaczyna reagować, jest to dla nas najistotniejsza informacja, i w tym obszarze powinniśmy prowadzić poszukiwania. Reakcja prowadzi często do ustalenia kolejnych faktów, bo zazwyczaj świadczy ona o tym, że druga strona chce coś ukryć. 

Niebezpieczne dziennikarstwo 

– W Polsce w wielu kluczowych sprawach działają w tle służby postpeerelowskie. Zdarzało się, zwłaszcza w latach 90., że niewygodni dziennikarze ginęli lub byli zastraszani. Czy podobnie bywa w Niemczech? Są sprawy, których lepiej nie dotykać?

– Z dziedziny polityki raczej nie. Niebezpieczne bywa natomiast zajmowanie się np. mafiami śmieciowymi. Dziennikarze śledczy badający te tematy zabezpieczają się na różne sposoby. 

– Sprawy energetyki to także nierzadko styk polityki i mafii.

– Moim sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, kiedy dotykam newralgicznych tematów, jest jawność. Nigdy nie zostawiam informacji tylko dla siebie, natychmiast się nimi dzielę z szerokim gronem odbiorców. Wracając jeszcze do sprawy z kanclerzem Scholzem: chcę wiedzieć, jakich słów użył. Chcę znać jego bardzo konkretną reakcję, ponieważ uważam, że to jest dopiero początek naszego konfliktu na granicy zachodniej. Naprawdę, to są dopiero pierwsze tygodnie. Ten konflikt jest bardzo skomplikowany i bardzo niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie i zapobiegnie kolejnym tego typu wydarzeniom. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej.

– Czy chciałaby Pani podzielić się jeszcze jakąś myślą na koniec?

– Bardzo potrzebuję wakacji [śmiech].


Aleksandra Fedorska

Aleksandra Fedorska – niezależna korespondentka pisząca dla polskich i niemieckich mediów. Z wykształcenia politolog, dorastała w Polsce i Niemczech, zajmuje się m.in. polityką gospodarczą i energetyczną Niemiec.

 

Czytaj także: Ujawniamy kulisy sprawy: Bodnar znowu zawiesił sędziów. Eksperci krótko: „To demolka”

Czytaj także: Stanisław Żaryn: Rząd obniża polską zdolność do prowadzenia polityki zagranicznej



 

Polecane
Emerytury
Stażowe