Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się

– To dopiero początek konfliktu na naszej zachodniej granicy. Jest on bardzo skomplikowany i niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej – mówi dziennikarka Aleksandra Fedorska w rozmowie z Agnieszką Żurek.
PAP/Marcin Obara Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się
PAP/Marcin Obara / Donald Tusk i Olaf Scholz

– Niemieckie Biuro Prasowe i Informacyjne Rządu Federalnego przekazało Pani, że chociaż Donald Tusk zapowiedział rozmowę z Olafem Scholzem w sprawie incydentu z przewiezieniem migrantów przez niemiecką policję do Polski, serwis prasowy niemieckiego rządu udzielił Pani informacji, że do tej rozmowy nie doszło, a ponadto nie była ona nawet planowana. Informacja ta wywołała gwałtowną reakcję Donalda Tuska i jego zwolenników. Z kolei do Pani zadzwonił jeden z kierowników biura prasowego niemieckiego rządu Sebastian Feldmeier usiłujący odwieść Panią od publikacji rozmowy z przedstawicielką biura, w której pada informacja o tym, że rozmowy Tusk – Scholz nie było.

– Tak, ten pan wyraził ubolewanie i przeprosił, tłumacząc bardzo obszernie, na czym polegał błąd. Odpowiedzialnością za przekazanie rzekomo fałszywej informacji obarczył swoją podwładną obsługującą telefon biura, ale także jej przełożoną, z którą owa pracownica konsultowała się przed udzieleniem odpowiedzi.

– Podważył w ten sposób kompetencje własnego zespołu. Jak Pani to skomentuje?

– Uważam te argumenty za niewiarygodne. Kiedy pracuje się dla niemieckiego rządu, niewyobrażalne jest, żeby tak ważnymi sprawami zajmowała się osoba, która dopiero się uczy bądź ma jakieś problemy w edukacji – jak próbował to sugerować pan Feldmeier. To oczywiste, że jest to miejsce pracy o szalonym znaczeniu. Zresztą nie chodzi tu przecież o daną osobę, ale o cały system – bo przecież przełożona mojej rozmówczyni udzieliła jej aprobaty. Pan Feldmeier przyznał, że nieszczęśliwie nawalił cały system, ponieważ w chwili, kiedy dzwoniłam do biura prasowego niemieckiego rządu, rozmowa premiera Tuska z kanclerzem Scholzem nie była ujęta w zeszycie wydarzeń i informację o niej posiadał jedynie osobisty rzecznik prasowy kanclerza Steffen Hebestreit.

Czytaj także: Aleksandra Fedorska pokazała, że ani Niemcy ani Tusk nie są nietykalni i za to spotkał ją brutalny atak

Fala hejtu

– Z jakimi reakcjami spotkała się Pani po tym wydarzeniu w mediach niemieckich i polskich? 

– Z bardzo różnymi. Informację o tym wydarzeniu jako pierwsza opublikowała w Niemczech redakcja Deutsche Welle, z którą współpracuję. Opisała to bardzo szeroko i rzetelnie, zaznaczając, że błąd, do którego doszło, był wydarzeniem zupełnie nietypowym. Deutsche Welle zachowała się tutaj całkowicie fair. Niestety nieco inaczej postąpili moi koledzy i koleżanki z polskiego świata medialnego – nie mówię tu oczywiście o „Tysolu”, który zachował się, jak trzeba. Mam na myśli media głównego nurtu, które po prostu udały, że nic się nie stało. Dostałam jednak czysto koleżeńskie wsparcie od poszczególnych osób w wiadomościach prywatnych i jest to dla mnie wspaniałe doświadczenie, które potwierdza sens mojej filozofii pracy – docierania do informacji u źródeł.

Uważam to za bardzo ważne i tym się kieruję, nawet jeśli jest to bardzo trudne. Sprawy związane z migracją i granicą polsko-niemiecką opisuję od dawna, ale po raz pierwszy wkroczyłam z tym tematem tak głęboko w sferę polskiej polityki. I muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takich reakcji ani takich emocji, wylania na mnie fali hejtu przez nieznajome osoby – tylko za to, że napisałam prawdę. Na szczęście byli przy mnie przyjaciele, wspierał mnie redaktor naczelny Tysola.pl Cezary Krysztopa, przyjaciele z Poznania, Bartosz Garczyński – dziennikarz, z którym współpracowałam i z którym robiliśmy wspólny program dla Radia Poznań, i inni.

Najwięcej wsparcia doświadczyłam od osób, które znają moją pracę, mój warsztat dziennikarski i moją rzetelność. Hejt pojawił się ze strony osób, których nie znam. Polityka wewnętrzna w Polsce budzi niesamowite emocje, podziały są tutaj bardzo żywe, a dyskusje wręcz agresywne. Doświadczyłam tego osobiście po raz pierwszy i odbieram to bardzo negatywnie. 
 
– Ma Pani perspektywę dwóch krajów – Polski i Niemiec. Z tego, co rozumiem, uważa Pani, że w Polsce jest gorzej, jeżeli chodzi o standardy dyskusji publicznej?

– Tak, muszę powiedzieć, że słyszałam o temperaturze sporu politycznego w Polsce, byłam tego świadoma, ale czym innym jest doświadczenie tego na własnej skórze. Zazwyczaj publikuję artykuły z dziedziny energetyki, mam zainteresowane nimi grono odbiorców, którzy dyskutują w ciekawy, kulturalny i merytoryczny sposób, często także udzielając konstruktywnej krytyki, na którą jestem otwarta. Publikując newsa politycznego, nagle znalazłam się w oku cyklonu, doświadczając hejtu. Wcześniej nie wiedziałam nawet o istnieniu organizacji Silni Razem, pierwszy raz miałam z nią teraz styczność. Obecnie rozumiem lepiej obawy polskich dziennikarzy, którzy ważą słowa, są ostrożni, ograniczają się w swoich wypowiedziach, nie chcąc paść ofiarą tak zmasowanej i przekraczającej wszelkie granice agresji.

– Polskie sądy też często działają specyficznie, więc dochodzenie sprawiedliwości może być przedsięwzięciem obliczonym na lata.

– Tak, jeśli zdecydowałabym się podać do sądu te kilka tysięcy hejterów, chyba nie doznałabym satysfakcji przed końcem życia [śmiech]. Trzeba chyba do tego podejść już z humorem, bo na więcej ta sytuacja nie zasługuje.

To nie pierwszy raz 

– Rozmowa z panem Feldmeierem też zapewne do przyjemnych nie należała.

– To nie była moja pierwsza rozmowa w tym stylu. Tak bywa, kiedy opublikuje się coś bardzo wrażliwego politycznie. Kiedyś już zdarzyła mi się taka sytuacja, można powiedzieć, że zablokowałam wizytę w Polsce Manueli Schwesig, niemieckiej polityk skompromitowanej odpowiedzialnością za budowę gazociągu Nord Stream 2. O planowanej wizycie dowiedziałam się z niemieckich mediów, po czym potwierdziłam tę informację w polskim Senacie. Napisałam o tym i zaapelowałam, żeby ta wizyta się nie odbyła, ponieważ nie powinniśmy gościć w Polsce polityka tak silnie związanego z Gazpromem. Senat faktycznie zrezygnował z tej wizyty, tłumacząc, że nie będzie miał jednak warunków do przyjęcia pani Schwesig. I wtedy odebrałam podobny telefon, jak obecnie od pana Feldmeiera. Wówczas był to szef kancelarii pani Schwesig. Takie zagrywki bardzo wiele nas, dziennikarzy, uczą. Z tego typu rozmów można nieraz wywnioskować więcej niż z samego wydarzenia, którego dotyczą.

Z rozmowy z panem Feldmeierem wywnioskowałam na przykład, jak ważne jest dla Niemiec to, żeby nie opublikować dokładnych słów kanclerza, które padły w rozmowie z polskim premierem. Nadal nie znamy treści tej rozmowy, przekazano mi tylko, że odbyła się wymiana zdań na ten temat. To nie jest żadna odpowiedź. Po naszej rozmowie pan Feldmeier wysłał mi krótki mail o tym, że doszło do wymiany zdań na temat sytuacji na granicy. To jest właściwie nic, bo wymiana zdań to jest żadna wypowiedź. Co to znaczy „wymiana zdań”? Kto miał jakie zdanie? Zabrakło konkretu albo padły te, które nie mogą być powiedziane publicznie.

Nie możemy wykluczyć, że ta sytuacja jest oceniana na poziomie federalnym przez kanclerza inaczej, a inaczej przez premiera Tuska. I to by na przykład mnie bardzo interesowało. Właśnie w tym celu dzwoniłam do Berlina. Chciałam znać dokładne słowa wypowiedziane przez kanclerza. Skończyło się tak, jak się skończyło, ale właśnie z tego przebiegu wydarzeń wnioskuję, jak ważne musiały być słowa kanclerza. 
 
– Zwłaszcza że sprawa dotyczy naszego bezpieczeństwa rozumianego w sposób jak najbardziej dosłowny.

– Otóż to. Chodzi tutaj o interes publiczny.

– Pani nie uległa naciskom, ale iluś dziennikarzy to zrobi i stanie się w ten sposób politykami udającymi dziennikarzy.
 

– Tutaj system niemiecki nieco różni się od polskiego. Niemieccy dziennikarze znają te zagrywki polityków, my między sobą otwarcie o nich rozmawiamy. Przytoczę tu słowa wspaniałego dziennikarza, człowieka legendy, Axela Friedricha. Wyśledził on aferę w Volkswagenie, który oszukiwał na emisjach. Miałam zaszczyt współpracować z panem Axelem w sprawie rafinerii PCK, prowadziliśmy wspólne śledztwo dziennikarskie. Pan Friedrich udzielił mi wtedy bardzo wartościowej rady, której sie trzymam: kiedy druga strona zaczyna reagować, jest to dla nas najistotniejsza informacja, i w tym obszarze powinniśmy prowadzić poszukiwania. Reakcja prowadzi często do ustalenia kolejnych faktów, bo zazwyczaj świadczy ona o tym, że druga strona chce coś ukryć. 

Niebezpieczne dziennikarstwo 

– W Polsce w wielu kluczowych sprawach działają w tle służby postpeerelowskie. Zdarzało się, zwłaszcza w latach 90., że niewygodni dziennikarze ginęli lub byli zastraszani. Czy podobnie bywa w Niemczech? Są sprawy, których lepiej nie dotykać?

– Z dziedziny polityki raczej nie. Niebezpieczne bywa natomiast zajmowanie się np. mafiami śmieciowymi. Dziennikarze śledczy badający te tematy zabezpieczają się na różne sposoby. 

– Sprawy energetyki to także nierzadko styk polityki i mafii.

– Moim sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, kiedy dotykam newralgicznych tematów, jest jawność. Nigdy nie zostawiam informacji tylko dla siebie, natychmiast się nimi dzielę z szerokim gronem odbiorców. Wracając jeszcze do sprawy z kanclerzem Scholzem: chcę wiedzieć, jakich słów użył. Chcę znać jego bardzo konkretną reakcję, ponieważ uważam, że to jest dopiero początek naszego konfliktu na granicy zachodniej. Naprawdę, to są dopiero pierwsze tygodnie. Ten konflikt jest bardzo skomplikowany i bardzo niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie i zapobiegnie kolejnym tego typu wydarzeniom. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej.

– Czy chciałaby Pani podzielić się jeszcze jakąś myślą na koniec?

– Bardzo potrzebuję wakacji [śmiech].


Aleksandra Fedorska

Aleksandra Fedorska – niezależna korespondentka pisząca dla polskich i niemieckich mediów. Z wykształcenia politolog, dorastała w Polsce i Niemczech, zajmuje się m.in. polityką gospodarczą i energetyczną Niemiec.

 

Czytaj także: Ujawniamy kulisy sprawy: Bodnar znowu zawiesił sędziów. Eksperci krótko: „To demolka”

Czytaj także: Stanisław Żaryn: Rząd obniża polską zdolność do prowadzenia polityki zagranicznej


 

POLECANE
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa tylko u nas
Geje uznali się za lesbijki i zgarnęli kobietom nagrody sprzed nosa

Kolejny raz kilku transseksualistów zabrało kobietom sportowe nagrody przeznaczone dla zawodniczek, które kobietami się urodziły, a nie tylko mianowały. Kto jednak transseksualiście zabroni, skoro każdy z nas może sobie dzisiaj dowolnie wybrać swoją prawdziwą rzekomo tożsamość?

Kongres USA przyjął wielką piękną ustawę Donalda Trumpa z ostatniej chwili
Kongres USA przyjął "wielką piękną ustawę" Donalda Trumpa

Izba Reprezentantów USA przyjęła ustawę "One Big Beautiful Bill Act" zapowiadaną przez prezydenta Donalda Trumpa, łączącą cięcia podatków, redukcje socjalne i większe środki na deportacje.

Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach z ostatniej chwili
Ogromny pożar bloku mieszkalnego w Ząbkach

Około 20 zastępów straży pożarnej walczy z pożarem budynku wielorodzinnego przy ulicy Powstańców 62 w podwarszawskich Ząbkach.

Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: Mam BMW M2, to samochód dla wariatów gorące
Qczaj dopiero co zrobił prawo jazdy: "Mam BMW M2, to samochód dla wariatów"

Trener podkreśla, że decyzja o zrobieniu prawa jazdy była jedną z najlepszych w jego życiu. Teraz, kiedy odpowiedni dokument ma już w kieszeni, z ogromną przyjemnością wsiada za kierownicę i mknie przed siebie. Najbardziej lubi drogi szybkiego ruchu, bo tam może mocniej wcisnąć pedał gazu.

Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina z ostatniej chwili
Straż Graniczna miała odesłać migranta do Niemiec pod presją mieszkańców Gubina

Próba nielegalnego przekazania migranta na polską stronę granicy wywołała w czwartek nerwową interwencję mieszkańców Gubina – informuje Robert Bąkiewicz z Ruchu Obrony Granic.

Grafzero: Zew Zajdla 2024 z ostatniej chwili
Grafzero: Zew Zajdla 2024

Nadszedł czas na Nagrody Fandomu Polskiego, czyli popularne Zajdle! W 2025 roku nieco wcześniej, bo Polcon ma miejsce w lipcu, ale równie ciekawie. Sześć powieści i cztery opowiadania - Grafzero vlog literacki podaje swoje typy!

PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów z ostatniej chwili
PGNiG wydało pilny komunikat dla klientów

Uwaga na fałszywych przedstawicieli PGNiG Obrót Detaliczny i Grupy Orlen. Sprawdź, jak się chronić przed oszustami podszywającymi się pod pracowników.

Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino z ostatniej chwili
Nie żyje gwiazda filmów Quentina Tarnatino

W czwartek w wieku 67 lat po prawdopodobnym zawale serca zmarł Michael Madsen, gwiazda "Wściekłych psów" i "Kill Billa".

Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym tylko u nas
Przewodniczący Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego piratem drogowym

W Polsce, proszę Państwa, logika od dawna prosiła o azyl polityczny, ale ostatnio chyba wyemigrowała na stałe, i to bez prawa powrotu. Bo jak inaczej skomentować fakt, który nawet dla mnie, człowieka przywykłego do absurdów postkomunizmu, jest niczym diament w koronie groteski?

Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla z ostatniej chwili
Trump rozmawiał z Putinem. Jest reakcja Kremla

W czwartek Władimir Putin powiedział prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi w rozmowie telefonicznej w czwartek, że Moskwa nie zrezygnuje z celów, jakie sobie postawiła dotyczących wojny na Ukrainie.

REKLAMA

Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się

– To dopiero początek konfliktu na naszej zachodniej granicy. Jest on bardzo skomplikowany i niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej – mówi dziennikarka Aleksandra Fedorska w rozmowie z Agnieszką Żurek.
PAP/Marcin Obara Aleksandra Fedorska zaatakowana za dociekanie prawdy ws. spotkania Scholz-Tusk wyznaje: nie spodziewałam się
PAP/Marcin Obara / Donald Tusk i Olaf Scholz

– Niemieckie Biuro Prasowe i Informacyjne Rządu Federalnego przekazało Pani, że chociaż Donald Tusk zapowiedział rozmowę z Olafem Scholzem w sprawie incydentu z przewiezieniem migrantów przez niemiecką policję do Polski, serwis prasowy niemieckiego rządu udzielił Pani informacji, że do tej rozmowy nie doszło, a ponadto nie była ona nawet planowana. Informacja ta wywołała gwałtowną reakcję Donalda Tuska i jego zwolenników. Z kolei do Pani zadzwonił jeden z kierowników biura prasowego niemieckiego rządu Sebastian Feldmeier usiłujący odwieść Panią od publikacji rozmowy z przedstawicielką biura, w której pada informacja o tym, że rozmowy Tusk – Scholz nie było.

– Tak, ten pan wyraził ubolewanie i przeprosił, tłumacząc bardzo obszernie, na czym polegał błąd. Odpowiedzialnością za przekazanie rzekomo fałszywej informacji obarczył swoją podwładną obsługującą telefon biura, ale także jej przełożoną, z którą owa pracownica konsultowała się przed udzieleniem odpowiedzi.

– Podważył w ten sposób kompetencje własnego zespołu. Jak Pani to skomentuje?

– Uważam te argumenty za niewiarygodne. Kiedy pracuje się dla niemieckiego rządu, niewyobrażalne jest, żeby tak ważnymi sprawami zajmowała się osoba, która dopiero się uczy bądź ma jakieś problemy w edukacji – jak próbował to sugerować pan Feldmeier. To oczywiste, że jest to miejsce pracy o szalonym znaczeniu. Zresztą nie chodzi tu przecież o daną osobę, ale o cały system – bo przecież przełożona mojej rozmówczyni udzieliła jej aprobaty. Pan Feldmeier przyznał, że nieszczęśliwie nawalił cały system, ponieważ w chwili, kiedy dzwoniłam do biura prasowego niemieckiego rządu, rozmowa premiera Tuska z kanclerzem Scholzem nie była ujęta w zeszycie wydarzeń i informację o niej posiadał jedynie osobisty rzecznik prasowy kanclerza Steffen Hebestreit.

Czytaj także: Aleksandra Fedorska pokazała, że ani Niemcy ani Tusk nie są nietykalni i za to spotkał ją brutalny atak

Fala hejtu

– Z jakimi reakcjami spotkała się Pani po tym wydarzeniu w mediach niemieckich i polskich? 

– Z bardzo różnymi. Informację o tym wydarzeniu jako pierwsza opublikowała w Niemczech redakcja Deutsche Welle, z którą współpracuję. Opisała to bardzo szeroko i rzetelnie, zaznaczając, że błąd, do którego doszło, był wydarzeniem zupełnie nietypowym. Deutsche Welle zachowała się tutaj całkowicie fair. Niestety nieco inaczej postąpili moi koledzy i koleżanki z polskiego świata medialnego – nie mówię tu oczywiście o „Tysolu”, który zachował się, jak trzeba. Mam na myśli media głównego nurtu, które po prostu udały, że nic się nie stało. Dostałam jednak czysto koleżeńskie wsparcie od poszczególnych osób w wiadomościach prywatnych i jest to dla mnie wspaniałe doświadczenie, które potwierdza sens mojej filozofii pracy – docierania do informacji u źródeł.

Uważam to za bardzo ważne i tym się kieruję, nawet jeśli jest to bardzo trudne. Sprawy związane z migracją i granicą polsko-niemiecką opisuję od dawna, ale po raz pierwszy wkroczyłam z tym tematem tak głęboko w sferę polskiej polityki. I muszę powiedzieć, że nie spodziewałam się takich reakcji ani takich emocji, wylania na mnie fali hejtu przez nieznajome osoby – tylko za to, że napisałam prawdę. Na szczęście byli przy mnie przyjaciele, wspierał mnie redaktor naczelny Tysola.pl Cezary Krysztopa, przyjaciele z Poznania, Bartosz Garczyński – dziennikarz, z którym współpracowałam i z którym robiliśmy wspólny program dla Radia Poznań, i inni.

Najwięcej wsparcia doświadczyłam od osób, które znają moją pracę, mój warsztat dziennikarski i moją rzetelność. Hejt pojawił się ze strony osób, których nie znam. Polityka wewnętrzna w Polsce budzi niesamowite emocje, podziały są tutaj bardzo żywe, a dyskusje wręcz agresywne. Doświadczyłam tego osobiście po raz pierwszy i odbieram to bardzo negatywnie. 
 
– Ma Pani perspektywę dwóch krajów – Polski i Niemiec. Z tego, co rozumiem, uważa Pani, że w Polsce jest gorzej, jeżeli chodzi o standardy dyskusji publicznej?

– Tak, muszę powiedzieć, że słyszałam o temperaturze sporu politycznego w Polsce, byłam tego świadoma, ale czym innym jest doświadczenie tego na własnej skórze. Zazwyczaj publikuję artykuły z dziedziny energetyki, mam zainteresowane nimi grono odbiorców, którzy dyskutują w ciekawy, kulturalny i merytoryczny sposób, często także udzielając konstruktywnej krytyki, na którą jestem otwarta. Publikując newsa politycznego, nagle znalazłam się w oku cyklonu, doświadczając hejtu. Wcześniej nie wiedziałam nawet o istnieniu organizacji Silni Razem, pierwszy raz miałam z nią teraz styczność. Obecnie rozumiem lepiej obawy polskich dziennikarzy, którzy ważą słowa, są ostrożni, ograniczają się w swoich wypowiedziach, nie chcąc paść ofiarą tak zmasowanej i przekraczającej wszelkie granice agresji.

– Polskie sądy też często działają specyficznie, więc dochodzenie sprawiedliwości może być przedsięwzięciem obliczonym na lata.

– Tak, jeśli zdecydowałabym się podać do sądu te kilka tysięcy hejterów, chyba nie doznałabym satysfakcji przed końcem życia [śmiech]. Trzeba chyba do tego podejść już z humorem, bo na więcej ta sytuacja nie zasługuje.

To nie pierwszy raz 

– Rozmowa z panem Feldmeierem też zapewne do przyjemnych nie należała.

– To nie była moja pierwsza rozmowa w tym stylu. Tak bywa, kiedy opublikuje się coś bardzo wrażliwego politycznie. Kiedyś już zdarzyła mi się taka sytuacja, można powiedzieć, że zablokowałam wizytę w Polsce Manueli Schwesig, niemieckiej polityk skompromitowanej odpowiedzialnością za budowę gazociągu Nord Stream 2. O planowanej wizycie dowiedziałam się z niemieckich mediów, po czym potwierdziłam tę informację w polskim Senacie. Napisałam o tym i zaapelowałam, żeby ta wizyta się nie odbyła, ponieważ nie powinniśmy gościć w Polsce polityka tak silnie związanego z Gazpromem. Senat faktycznie zrezygnował z tej wizyty, tłumacząc, że nie będzie miał jednak warunków do przyjęcia pani Schwesig. I wtedy odebrałam podobny telefon, jak obecnie od pana Feldmeiera. Wówczas był to szef kancelarii pani Schwesig. Takie zagrywki bardzo wiele nas, dziennikarzy, uczą. Z tego typu rozmów można nieraz wywnioskować więcej niż z samego wydarzenia, którego dotyczą.

Z rozmowy z panem Feldmeierem wywnioskowałam na przykład, jak ważne jest dla Niemiec to, żeby nie opublikować dokładnych słów kanclerza, które padły w rozmowie z polskim premierem. Nadal nie znamy treści tej rozmowy, przekazano mi tylko, że odbyła się wymiana zdań na ten temat. To nie jest żadna odpowiedź. Po naszej rozmowie pan Feldmeier wysłał mi krótki mail o tym, że doszło do wymiany zdań na temat sytuacji na granicy. To jest właściwie nic, bo wymiana zdań to jest żadna wypowiedź. Co to znaczy „wymiana zdań”? Kto miał jakie zdanie? Zabrakło konkretu albo padły te, które nie mogą być powiedziane publicznie.

Nie możemy wykluczyć, że ta sytuacja jest oceniana na poziomie federalnym przez kanclerza inaczej, a inaczej przez premiera Tuska. I to by na przykład mnie bardzo interesowało. Właśnie w tym celu dzwoniłam do Berlina. Chciałam znać dokładne słowa wypowiedziane przez kanclerza. Skończyło się tak, jak się skończyło, ale właśnie z tego przebiegu wydarzeń wnioskuję, jak ważne musiały być słowa kanclerza. 
 
– Zwłaszcza że sprawa dotyczy naszego bezpieczeństwa rozumianego w sposób jak najbardziej dosłowny.

– Otóż to. Chodzi tutaj o interes publiczny.

– Pani nie uległa naciskom, ale iluś dziennikarzy to zrobi i stanie się w ten sposób politykami udającymi dziennikarzy.
 

– Tutaj system niemiecki nieco różni się od polskiego. Niemieccy dziennikarze znają te zagrywki polityków, my między sobą otwarcie o nich rozmawiamy. Przytoczę tu słowa wspaniałego dziennikarza, człowieka legendy, Axela Friedricha. Wyśledził on aferę w Volkswagenie, który oszukiwał na emisjach. Miałam zaszczyt współpracować z panem Axelem w sprawie rafinerii PCK, prowadziliśmy wspólne śledztwo dziennikarskie. Pan Friedrich udzielił mi wtedy bardzo wartościowej rady, której sie trzymam: kiedy druga strona zaczyna reagować, jest to dla nas najistotniejsza informacja, i w tym obszarze powinniśmy prowadzić poszukiwania. Reakcja prowadzi często do ustalenia kolejnych faktów, bo zazwyczaj świadczy ona o tym, że druga strona chce coś ukryć. 

Niebezpieczne dziennikarstwo 

– W Polsce w wielu kluczowych sprawach działają w tle służby postpeerelowskie. Zdarzało się, zwłaszcza w latach 90., że niewygodni dziennikarze ginęli lub byli zastraszani. Czy podobnie bywa w Niemczech? Są sprawy, których lepiej nie dotykać?

– Z dziedziny polityki raczej nie. Niebezpieczne bywa natomiast zajmowanie się np. mafiami śmieciowymi. Dziennikarze śledczy badający te tematy zabezpieczają się na różne sposoby. 

– Sprawy energetyki to także nierzadko styk polityki i mafii.

– Moim sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa, kiedy dotykam newralgicznych tematów, jest jawność. Nigdy nie zostawiam informacji tylko dla siebie, natychmiast się nimi dzielę z szerokim gronem odbiorców. Wracając jeszcze do sprawy z kanclerzem Scholzem: chcę wiedzieć, jakich słów użył. Chcę znać jego bardzo konkretną reakcję, ponieważ uważam, że to jest dopiero początek naszego konfliktu na granicy zachodniej. Naprawdę, to są dopiero pierwsze tygodnie. Ten konflikt jest bardzo skomplikowany i bardzo niejasny. Naprawdę chciałabym mieć pewność, że jest tak, jak powiedział premier Tusk – że kanclerz się tą sytuacją zajmie i zapobiegnie kolejnym tego typu wydarzeniom. Chciałabym mieć potwierdzenie tego także od strony niemieckiej.

– Czy chciałaby Pani podzielić się jeszcze jakąś myślą na koniec?

– Bardzo potrzebuję wakacji [śmiech].


Aleksandra Fedorska

Aleksandra Fedorska – niezależna korespondentka pisząca dla polskich i niemieckich mediów. Z wykształcenia politolog, dorastała w Polsce i Niemczech, zajmuje się m.in. polityką gospodarczą i energetyczną Niemiec.

 

Czytaj także: Ujawniamy kulisy sprawy: Bodnar znowu zawiesił sędziów. Eksperci krótko: „To demolka”

Czytaj także: Stanisław Żaryn: Rząd obniża polską zdolność do prowadzenia polityki zagranicznej



 

Polecane
Emerytury
Stażowe