Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci?

Co jest przyczyną, że obecnie rządzący postępują z ludźmi starającymi się sforsować granicę z Białorusią identycznie jak ich poprzednicy?
Granica polsko-białoruska Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci?
Granica polsko-białoruska / Cezary Krysztopa

Przecież powinna nastąpić zmiana, gdy władzę przejęła koalicja KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, skoro jednym z elementów kampanii wyborczej polityków tej koalicji była ostra krytyka sposobu, w jaki prawica - wówczas u władzy - traktowała problem na granicy polsko-białoruskiej. Pamiętne były gniewne słowa Donalda Tuska, którymi pouczał PiS, że "imigranci to są ludzie, którzy potrzebują pomocy". PO była przeciwna w sejmie budowie zapory na granicy, a Tusk ironizował: "mur i płot, i jeszcze jeden mur, i jeszcze najlepiej, żeby prąd elektryczny podłączyć pod to ogrodzenie".

Czytaj również: Wyborcy koalicji 13 grudnia wściekli po publikacji o odłożeniu budowy CPK

Komisja Europejska: Polski plan klimatyczny za mało ambitny

 

Pushbacki mają się dobrze

Co więc się zmieniło?

Nic, a jeśli argumentować, że jednak coś, to wyłącznie na gorsze.

Najważniejsze jest, że tzw. pushbacki (czyli wypychanie siłą ludzi z powrotem na Białoruś), przeciwko którym wówczas protestowano, nadal trwają. Mimo apeli o ich zaprzestanie, kierowanych do ministerstwa spraw wewnętrznych przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Grupa "Granica" informuje o blisko dwóch tysiącach pushbacków już za rządów Donalda Tuska.

Nie poprawiła się także sytuacja tych, którym udało się uniknąć wypchnięcia na Białoruś. Rzecznik Praw Obywatelskich bezskutecznie walczy z rozporządzeniem o minimalnej powierzchni na osobę w ośrodku dla cudzoziemców pomniejszonej do 2 m kw. (gorzej niż w więzieniach). Ministerstwo odpowiada: "takie przedmiotowe rozwiązanie ma charakter wyjątkowy, jest stosowane tylko w sytuacjach o wyższej konieczności i na okres nie dłuższy niż 12 miesięcy". I zapewnia, że obecnie "zasada 2 metrów" nie jest stosowana. Tylko że to nie żadna dobra wola władz, a wyłącznie efekt tego, że liczba przetrzymywanych się zmniejszyła. Zasada, której stosowanie jest torturą, nadal obowiązuje.

 

Dlaczego nie ma Jońskiego i Szczerby na granicy?

A co zmieniło się zdecydowanie na gorsze?

Jest wielka zmiana: ludzie przekraczający nielegalnie granicę nie mają już tak aktywnych obrońców wśród polityków, celebrytów i - co najbardziej widoczne - w mediach, jak w latach 2021-23. Zmiana jest porażająca. Nie ma żądań. Nie ma oburzenia. Kobieta z Erytrei urodziła w lesie dziecko. Była wcześniej dwa razy poddawana pushbackom. Nie ma protestów. Cisza.

Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: krytykowanie poprzednich władz było ważnym elementem walki politycznej. Chodziło o "dokopanie" rządzącemu PiS-owi. Teraz ta motywacja przestała istnieć. Rząd się zmienił, więc dziś pretensje musiałyby mieć nowego adresata. Tylko jak tu atakować "swoich", czyli rząd Tuska, za to, że postępuje z Somalijczykami, Syryjczykami i Afgańczykami identycznie jak ludzie "okrutnego" Morawieckiego? 

Wniosek? Cóż... wygląda na to, że ludzie przekraczający granicę byli traktowani przez znaczną część obrońców wyłącznie instrumentalnie. Posłowie PO - Joński i Szczerba oraz Sterczewski (słynny slalom z torbą) - usiłowali przedrzeć się przez kordon Straży Granicznej z jedzeniem w ilości dla czterech czy najwyżej pięciu migrantów. Oczywiste, że to było widowisko, a nie próba rzeczywistej pomocy. Bo teraz, gdy ich partia rządzi, najwyraźniej przeszła im pasja pomagania, choć właśnie obecnie mieliby naprawdę realne możliwości, żeby pomóc. Widać wyraźnie, że nie chodziło o żadnych głodnych, chorych i przemarzniętych, ale jedynie o PiS.

 

Czy jest to hipokryzja?

Oczywiście! Los ludzi na granicy się nie zmienił, natomiast sytuacja polityczna zmieniła się o 180 stopni. Dlatego nie słychać głosów domagających się zaprzestania pushbacków, albo są wątłe, nieśmiałe i nie ma w nich pamiętnego, świętego oburzenia i gniewu sprzed 2 lat.

Pamiętacie scenę z filmu "Zielona granica" Holland, gdy na ekranie telewizora pojawiają się politycy rządzącej ówcześnie partii, co powoduje, że postać aktywistki grana przez Maję Ostaszewską reaguje na nich słowem wściekłości? Próżno szukać teraz tych emocji, choć aktorce trzeba oddać sprawiedliwość, bo przed kilkoma tygodniami powiedziała: "Nadal stosowane są pushbacki, które są przemocą. Są nielegalne, zarówno w świetle prawa międzynarodowego, jak i polskiego." Jednak ton żalu do nowych władz jest łagodny, nie ma w tym dawnego ognia, choć traktowanie ludzi na granicy jest takie jak było. Dlatego Radio Zet pisze bardzo ostrożnie, wręcz delikatnie: "W słowach Ostaszewskiej można wyczuć zarzut w stronę obecnych władz, które stosują metody poprzedników". "Można wyczuć zarzut". A wtedy był krzyk oraz gniew. I wyzwiska Barbary Kurdej-Szatan. Teraz ta aktorka jest już wyciszona: "Niestety tam cały czas dzieje się źle. Mnóstwo ludzi apeluje do rządu, aby zaprzestać pushbacków.". Tylko jak się ma obecne "mnóstwo" do liczby i natężenia protestów zimą 2021 roku i w roku 2022?

 

Politycy PO przyznają rację politykom PiS

To kolejny, jaskrawy przykład tzw. "moralności Kalego". Po prostu "wasze pushbacki były zbrodnią, a nasze są przykra, aczkolwiek nieuchronną koniecznością". Dlatego Donald Tusk już w początkach premierowania zgodził się, że pushbacki są, co prawda, nielegalne, ale jednocześnie z nich nie zrezygnował, dodając, że w żadnym państwie granicznym Unii "nie udało się znaleźć idealnego rozwiązania". I zapowiedział - mimo że jego partia głosowała przeciwko budowie zapory na granicy - jej modernizację i ulepszenie.

Politycy rządzący obecnie krytykowali poprzedników, a teraz własnymi działaniami przyznają im rację. Oskarżali ich o łamanie prawa, a teraz sami je łamią. O co? I nic.

 

Jakie z tego wnioski?

To wszystko potwierdza oczywistą regułę, że w polityce mówi się to, co przynosi doraźną korzyść polityczną bez związku z prawdą. Jednocześnie sygnalizuje większy, znacznie poważniejszy problem. Bowiem gdy postępowanie PiS i PO wobec kryzysu granicznego jest identyczne, to musi znaczyć, że mamy do czynienia z kwadraturą koła, czyli problemem nierozwiązywalnym. Dobrze wiadomo, że tylko nieubłagana presja ze strony rzeczywistości może zmusić te dwie zwalczające się formacje do identycznej postawy.

 

Moralność nie wytrzyma ciśnienia wielkich liczb

Tak. Problem jest nierozwiązywalny. Według Konwencji Genewskiej, wypchnięcie cudzoziemca poza granicę państwową, gdzie grozi mu niebezpieczeństwo, jest zakazane. Białoruś uznaje się za państwo niebezpieczne. To kończy wszelkie rozważania na temat legalności pushbacków. Kto przekroczy granicę, tego usunięcie jest bezprawne. 

Z kolei tych, którym nie przyzna się statusu uchodźcy, nie można - według zasady "non-refoulement" ("zakaz zawracania") - deportować z przyczyn humanitarnych. Otrzymują wówczas status "osób tolerowanych".

Widać więc jak na dłoni, że świat Zachodu, kierując się wysoce moralnymi zasadami, nie przewidział rzeczy najważniejszej: że ilość przechodzi w jakość. Że liczba wszystko zmienia. Chodzi o to, że moralne zasady, które przyświecają prawnym regulacjom w kwestii migracji, nie są obliczone na obecną i przyszłą rzeczywistość. Świetnie się sprawdzają w przypadkach sporadycznych (paręnaście tysięcy migrantów), stwarzają poważne, ale pokonywalne kłopoty, gdy granicę Europy przekraczają setki tysięcy, stają się kataklizmem, gdy są to miliony i wreszcie oznaczają ostateczny i nieodwołalny koniec naszego świata, gdy na Morze Śródziemne, Morze Egejskie i na granicę polsko-białoruską ruszy ćwierć Afryki i pół Bliskiego Wschodu. A sytuacja dokładnie w tym kierunku zmierza.

Z jednej strony bieda, a nawet głód w Afryce, oraz konflikty i stagnacja ekonomiczna w wielu rejonach Bliskiego Wschodu. Z drugiej strony Europa - bogata, syta - by nie powiedzieć nażarta - i obezwładniona, spętana więzami własnych, wzniosłych ideałów moralnych i prawem. A przede wszystkim, biedni ludzie na innych kontynentach wiedzą, życie jest jedno i po stokroć lepiej je przeżyć w Europie niż w kraju "trzeciego świata".

Rezultat takiej sytuacji jest oczywisty: miliony ruszą, aby przedostać się na Zachód i Północ, a gdy tam się znajdą, to już siłą żadnej deportacji ich się nie usunie. Deportacje to fikcja. Imigranci będą uciekać z obozów i znikać w tłumie. Powołane przez państwa Unii służby będą mogły od biedy ścigać po Europie tysiące uciekinierów, którym odmówiono prawa pobytu, ale już nie setki tysięcy, a na pewno nie miliony. To jest po prostu niewykonalne. 

 

Bezradność UE

Jedyna metoda, to rozpatrywanie wniosków o prawo pobytu nie tylko poza krajem docelowym, ale po prostu poza Europą. I z odległości decydowanie o tym, czy tym ludziom zagraża realne, bezpośrednie niebezpieczeństwo. To jest logistycznie trudne, bardzo kosztowne, ale nic lepszego nie ma. A bieda nie może być, niestety, uznawana za formę zagrożenia, bo w biedzie żyją miliardy, a miliardom pomóc się nie da. 

To, że gdy migrant przekroczy granicę Europy, nic go już stąd nie ruszy, zrozumiała Wielka Brytania. Stąd pomysł Zjednoczonego Królestwa, by imigrantów umieszczać w Rwandzie. Ale Wielkiej Brytanii wolno, bo nie jest w Unii.

Niestety, nie zrozumiała tego Unia Europejska. Dowodem na to jest Pakt Migracyjny, któremu nie uda się rozwiązać migracyjnej kwadratury koła. Widać doskonale tę bezradność! Bo Unia Europejska zaproponowała - jako odpowiedź na te bezprecedensowe wyzwania - przymusową relokację. 

Nie może ona niczego rozwiązać, nie ma najmniejszych szans. Może jedynie spowodować "rozpłaszczenie" i "rozsmarowanie" problemu po całej Unii, co stworzy na krótki czas pozory opanowania sytuacji.

Sprawująca władzę w Polsce koalicja ma tego świadomość. Świadczy o tym kontynuacja pushbacków i zamiary doskonalenia zapory granicznej oraz zapewnienia Tuska: "jako państwo Polska nie zgodzi się na mechanizm relokacji".

Bylibyśmy jednak naiwni, wierząc bezkrytycznie tym słowom i zapominając, że to właśnie ten sam Donald Tusk w roku 2017 groził, że Polska poniesie "konsekwencje" za "wyłamywanie się z europejskiej solidarności" w kwestii przyjmowania migrantów. A w roku 2023 wzywał do bojkotu referendum, w którym jedno z pytań dotyczyło przymusowej relokacji. I że to referendum demonstracyjnie "unieważnił".


 

POLECANE
Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie: Witalij Mazurenko przeprasza

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz z polskim obywatelstwem Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób wyraził się o Prezydencie RP Karolu Nawrockim.

Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO] z ostatniej chwili
Skandal w Polsacie. Ukraiński dziennikarz obraźliwie nt. prezydenta Nawrockiego [WIDEO]

W programie „Debata Gozdyry” na antenie Polsat News padła skandaliczna wypowiedź. Ukraiński dziennikarz Witalij Mazurenko w obraźliwy sposób odniósł się do decyzji prezydenta Karola Nawrockiego. Prowadząca program Agnieszka Gozdyra stanowczo zareagowała, oceniając jego słowa jako przekroczenie granicy. Mimo wielu szans, Mazurenko nie zdecydował się na przeprosiny ani wycofanie słów skierowanych w stronę Prezydenta RP.

Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec gorące
Upadek Europy zaczął się wraz z powstaniem Niemiec

Mechanizm tego upadku jest długofalowy i strukturalny. Niemcy nigdy nie stworzyły prawdziwego imperium zamorskiego. Zamiast uczynić świat kolonią Europy, Niemcy uczyniły kolonią samą Europę.

„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy z ostatniej chwili
„Sueddeutsche Zeitung”: Izrael celowo zabija dziennikarzy w Strefie Gazy

Dziennikarze w Strefie Gazie są zabijani przez Izrael, by świat nie zobaczył rozgrywającego się tam horroru - pisze we wtorek „Sueddeutsche Zeitung”. Niemiecki dziennik ocenia, że rząd Benjamina Netanjahu „prowadzi z nimi wojnę” i celowo pozbawia życia.

Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie z ostatniej chwili
Zastępca Hanny Radziejowskiej w Instytucie Pileckiego zwolniony. Jest oświadczenie

"Dziś dowiedzieliśmy się, że mój zastępca, Mateusz Fałkowski został dyscyplinarnie zwolniony z Instytutu Pileckiego" – pisze w mediach społecznościowych sygnalistka Hanna Radziejowska, była kierownik berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego.

Stać was jedynie na tanie manipulacje. Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X z ostatniej chwili
"Stać was jedynie na tanie manipulacje". Spięcie Andruszkiewicza z Sikorskim na X

W sieci doszło do gorącej wymiany zdań między wiceszefem Kancelarii Prezydenta RP Adamem Andruszkiewiczem, a ministrem spraw zagranicznych Radosławem Sikorskim. Poszło o decyzję prezydenta Karola Nawrockiego, który zawetował ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy.

Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open z ostatniej chwili
Brawurowe zwycięstwo Igi Świątek w 1. rundzie wielkoszlemowego US Open

Iga Świątek awansowała do drugiej rundy wielkoszlemowego turnieju US Open w Nowym Jorku. Rozstawiona z numerem drugim polska tenisistka wygrała we wtorek z Kolumbijką Emilianą Arango 6:1, 6:2. Spotkanie trwało równo godzinę.

Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada z ostatniej chwili
Czy Tusk przybędzie na Radę Gabinetową? Rzecznik rządu odpowiada

Rzecznik rządu Adam Szłapka przekazał, że premier Donald Tusk weźmie udział w środę w zwołanej przez prezydenta Karola Nawrockiego Radzie Gabinetowej. Jak dodał, premier zabierze głos w pierwszej części spotkania, otwartej dla mediów.

Komunikat dla mieszkańców Wrocławia z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Wrocławia

Wrocław planuje rozbudowę infrastruktury komunikacyjnej na południowo-wschodnich obrzeżach miasta. Istniejąca obecnie linia tramwajowa zakończona na pętli Księże Małe zostanie wydłużona o 2,3 km – aż do granicy administracyjnej miasta.

Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni Wiadomości
Walka o życie konia. Zwierzę wpadło do studni

Do nietypowej akcji straży pożarnej doszło w miejscowości Szuminka (woj. lubelskie). Strażacy przez wiele godzin walczyli o życie konia, który wpadł do studni. 

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci?

Co jest przyczyną, że obecnie rządzący postępują z ludźmi starającymi się sforsować granicę z Białorusią identycznie jak ich poprzednicy?
Granica polsko-białoruska Paweł Jędrzejewski: pushbacki na granicy z Białorusią mają się świetnie, gdzie są celebryci?
Granica polsko-białoruska / Cezary Krysztopa

Przecież powinna nastąpić zmiana, gdy władzę przejęła koalicja KO, Lewicy i Trzeciej Drogi, skoro jednym z elementów kampanii wyborczej polityków tej koalicji była ostra krytyka sposobu, w jaki prawica - wówczas u władzy - traktowała problem na granicy polsko-białoruskiej. Pamiętne były gniewne słowa Donalda Tuska, którymi pouczał PiS, że "imigranci to są ludzie, którzy potrzebują pomocy". PO była przeciwna w sejmie budowie zapory na granicy, a Tusk ironizował: "mur i płot, i jeszcze jeden mur, i jeszcze najlepiej, żeby prąd elektryczny podłączyć pod to ogrodzenie".

Czytaj również: Wyborcy koalicji 13 grudnia wściekli po publikacji o odłożeniu budowy CPK

Komisja Europejska: Polski plan klimatyczny za mało ambitny

 

Pushbacki mają się dobrze

Co więc się zmieniło?

Nic, a jeśli argumentować, że jednak coś, to wyłącznie na gorsze.

Najważniejsze jest, że tzw. pushbacki (czyli wypychanie siłą ludzi z powrotem na Białoruś), przeciwko którym wówczas protestowano, nadal trwają. Mimo apeli o ich zaprzestanie, kierowanych do ministerstwa spraw wewnętrznych przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Grupa "Granica" informuje o blisko dwóch tysiącach pushbacków już za rządów Donalda Tuska.

Nie poprawiła się także sytuacja tych, którym udało się uniknąć wypchnięcia na Białoruś. Rzecznik Praw Obywatelskich bezskutecznie walczy z rozporządzeniem o minimalnej powierzchni na osobę w ośrodku dla cudzoziemców pomniejszonej do 2 m kw. (gorzej niż w więzieniach). Ministerstwo odpowiada: "takie przedmiotowe rozwiązanie ma charakter wyjątkowy, jest stosowane tylko w sytuacjach o wyższej konieczności i na okres nie dłuższy niż 12 miesięcy". I zapewnia, że obecnie "zasada 2 metrów" nie jest stosowana. Tylko że to nie żadna dobra wola władz, a wyłącznie efekt tego, że liczba przetrzymywanych się zmniejszyła. Zasada, której stosowanie jest torturą, nadal obowiązuje.

 

Dlaczego nie ma Jońskiego i Szczerby na granicy?

A co zmieniło się zdecydowanie na gorsze?

Jest wielka zmiana: ludzie przekraczający nielegalnie granicę nie mają już tak aktywnych obrońców wśród polityków, celebrytów i - co najbardziej widoczne - w mediach, jak w latach 2021-23. Zmiana jest porażająca. Nie ma żądań. Nie ma oburzenia. Kobieta z Erytrei urodziła w lesie dziecko. Była wcześniej dwa razy poddawana pushbackom. Nie ma protestów. Cisza.

Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta: krytykowanie poprzednich władz było ważnym elementem walki politycznej. Chodziło o "dokopanie" rządzącemu PiS-owi. Teraz ta motywacja przestała istnieć. Rząd się zmienił, więc dziś pretensje musiałyby mieć nowego adresata. Tylko jak tu atakować "swoich", czyli rząd Tuska, za to, że postępuje z Somalijczykami, Syryjczykami i Afgańczykami identycznie jak ludzie "okrutnego" Morawieckiego? 

Wniosek? Cóż... wygląda na to, że ludzie przekraczający granicę byli traktowani przez znaczną część obrońców wyłącznie instrumentalnie. Posłowie PO - Joński i Szczerba oraz Sterczewski (słynny slalom z torbą) - usiłowali przedrzeć się przez kordon Straży Granicznej z jedzeniem w ilości dla czterech czy najwyżej pięciu migrantów. Oczywiste, że to było widowisko, a nie próba rzeczywistej pomocy. Bo teraz, gdy ich partia rządzi, najwyraźniej przeszła im pasja pomagania, choć właśnie obecnie mieliby naprawdę realne możliwości, żeby pomóc. Widać wyraźnie, że nie chodziło o żadnych głodnych, chorych i przemarzniętych, ale jedynie o PiS.

 

Czy jest to hipokryzja?

Oczywiście! Los ludzi na granicy się nie zmienił, natomiast sytuacja polityczna zmieniła się o 180 stopni. Dlatego nie słychać głosów domagających się zaprzestania pushbacków, albo są wątłe, nieśmiałe i nie ma w nich pamiętnego, świętego oburzenia i gniewu sprzed 2 lat.

Pamiętacie scenę z filmu "Zielona granica" Holland, gdy na ekranie telewizora pojawiają się politycy rządzącej ówcześnie partii, co powoduje, że postać aktywistki grana przez Maję Ostaszewską reaguje na nich słowem wściekłości? Próżno szukać teraz tych emocji, choć aktorce trzeba oddać sprawiedliwość, bo przed kilkoma tygodniami powiedziała: "Nadal stosowane są pushbacki, które są przemocą. Są nielegalne, zarówno w świetle prawa międzynarodowego, jak i polskiego." Jednak ton żalu do nowych władz jest łagodny, nie ma w tym dawnego ognia, choć traktowanie ludzi na granicy jest takie jak było. Dlatego Radio Zet pisze bardzo ostrożnie, wręcz delikatnie: "W słowach Ostaszewskiej można wyczuć zarzut w stronę obecnych władz, które stosują metody poprzedników". "Można wyczuć zarzut". A wtedy był krzyk oraz gniew. I wyzwiska Barbary Kurdej-Szatan. Teraz ta aktorka jest już wyciszona: "Niestety tam cały czas dzieje się źle. Mnóstwo ludzi apeluje do rządu, aby zaprzestać pushbacków.". Tylko jak się ma obecne "mnóstwo" do liczby i natężenia protestów zimą 2021 roku i w roku 2022?

 

Politycy PO przyznają rację politykom PiS

To kolejny, jaskrawy przykład tzw. "moralności Kalego". Po prostu "wasze pushbacki były zbrodnią, a nasze są przykra, aczkolwiek nieuchronną koniecznością". Dlatego Donald Tusk już w początkach premierowania zgodził się, że pushbacki są, co prawda, nielegalne, ale jednocześnie z nich nie zrezygnował, dodając, że w żadnym państwie granicznym Unii "nie udało się znaleźć idealnego rozwiązania". I zapowiedział - mimo że jego partia głosowała przeciwko budowie zapory na granicy - jej modernizację i ulepszenie.

Politycy rządzący obecnie krytykowali poprzedników, a teraz własnymi działaniami przyznają im rację. Oskarżali ich o łamanie prawa, a teraz sami je łamią. O co? I nic.

 

Jakie z tego wnioski?

To wszystko potwierdza oczywistą regułę, że w polityce mówi się to, co przynosi doraźną korzyść polityczną bez związku z prawdą. Jednocześnie sygnalizuje większy, znacznie poważniejszy problem. Bowiem gdy postępowanie PiS i PO wobec kryzysu granicznego jest identyczne, to musi znaczyć, że mamy do czynienia z kwadraturą koła, czyli problemem nierozwiązywalnym. Dobrze wiadomo, że tylko nieubłagana presja ze strony rzeczywistości może zmusić te dwie zwalczające się formacje do identycznej postawy.

 

Moralność nie wytrzyma ciśnienia wielkich liczb

Tak. Problem jest nierozwiązywalny. Według Konwencji Genewskiej, wypchnięcie cudzoziemca poza granicę państwową, gdzie grozi mu niebezpieczeństwo, jest zakazane. Białoruś uznaje się za państwo niebezpieczne. To kończy wszelkie rozważania na temat legalności pushbacków. Kto przekroczy granicę, tego usunięcie jest bezprawne. 

Z kolei tych, którym nie przyzna się statusu uchodźcy, nie można - według zasady "non-refoulement" ("zakaz zawracania") - deportować z przyczyn humanitarnych. Otrzymują wówczas status "osób tolerowanych".

Widać więc jak na dłoni, że świat Zachodu, kierując się wysoce moralnymi zasadami, nie przewidział rzeczy najważniejszej: że ilość przechodzi w jakość. Że liczba wszystko zmienia. Chodzi o to, że moralne zasady, które przyświecają prawnym regulacjom w kwestii migracji, nie są obliczone na obecną i przyszłą rzeczywistość. Świetnie się sprawdzają w przypadkach sporadycznych (paręnaście tysięcy migrantów), stwarzają poważne, ale pokonywalne kłopoty, gdy granicę Europy przekraczają setki tysięcy, stają się kataklizmem, gdy są to miliony i wreszcie oznaczają ostateczny i nieodwołalny koniec naszego świata, gdy na Morze Śródziemne, Morze Egejskie i na granicę polsko-białoruską ruszy ćwierć Afryki i pół Bliskiego Wschodu. A sytuacja dokładnie w tym kierunku zmierza.

Z jednej strony bieda, a nawet głód w Afryce, oraz konflikty i stagnacja ekonomiczna w wielu rejonach Bliskiego Wschodu. Z drugiej strony Europa - bogata, syta - by nie powiedzieć nażarta - i obezwładniona, spętana więzami własnych, wzniosłych ideałów moralnych i prawem. A przede wszystkim, biedni ludzie na innych kontynentach wiedzą, życie jest jedno i po stokroć lepiej je przeżyć w Europie niż w kraju "trzeciego świata".

Rezultat takiej sytuacji jest oczywisty: miliony ruszą, aby przedostać się na Zachód i Północ, a gdy tam się znajdą, to już siłą żadnej deportacji ich się nie usunie. Deportacje to fikcja. Imigranci będą uciekać z obozów i znikać w tłumie. Powołane przez państwa Unii służby będą mogły od biedy ścigać po Europie tysiące uciekinierów, którym odmówiono prawa pobytu, ale już nie setki tysięcy, a na pewno nie miliony. To jest po prostu niewykonalne. 

 

Bezradność UE

Jedyna metoda, to rozpatrywanie wniosków o prawo pobytu nie tylko poza krajem docelowym, ale po prostu poza Europą. I z odległości decydowanie o tym, czy tym ludziom zagraża realne, bezpośrednie niebezpieczeństwo. To jest logistycznie trudne, bardzo kosztowne, ale nic lepszego nie ma. A bieda nie może być, niestety, uznawana za formę zagrożenia, bo w biedzie żyją miliardy, a miliardom pomóc się nie da. 

To, że gdy migrant przekroczy granicę Europy, nic go już stąd nie ruszy, zrozumiała Wielka Brytania. Stąd pomysł Zjednoczonego Królestwa, by imigrantów umieszczać w Rwandzie. Ale Wielkiej Brytanii wolno, bo nie jest w Unii.

Niestety, nie zrozumiała tego Unia Europejska. Dowodem na to jest Pakt Migracyjny, któremu nie uda się rozwiązać migracyjnej kwadratury koła. Widać doskonale tę bezradność! Bo Unia Europejska zaproponowała - jako odpowiedź na te bezprecedensowe wyzwania - przymusową relokację. 

Nie może ona niczego rozwiązać, nie ma najmniejszych szans. Może jedynie spowodować "rozpłaszczenie" i "rozsmarowanie" problemu po całej Unii, co stworzy na krótki czas pozory opanowania sytuacji.

Sprawująca władzę w Polsce koalicja ma tego świadomość. Świadczy o tym kontynuacja pushbacków i zamiary doskonalenia zapory granicznej oraz zapewnienia Tuska: "jako państwo Polska nie zgodzi się na mechanizm relokacji".

Bylibyśmy jednak naiwni, wierząc bezkrytycznie tym słowom i zapominając, że to właśnie ten sam Donald Tusk w roku 2017 groził, że Polska poniesie "konsekwencje" za "wyłamywanie się z europejskiej solidarności" w kwestii przyjmowania migrantów. A w roku 2023 wzywał do bojkotu referendum, w którym jedno z pytań dotyczyło przymusowej relokacji. I że to referendum demonstracyjnie "unieważnił".



 

Polecane
Emerytury
Stażowe