Legalny przekręt. Ujawniamy poważne luki prawne dotyczące oświadczeń majątkowych urzędników
Niedawno nagłośniony przez media przypadek sędziego Trybunału Konstytucyjnego Stanisława Biernata, który nie złożył na czas wymaganego prawem oświadczenia majątkowego, przypomniał opinii publicznej, jak istotną kwestią jest transparentność majątków szeroko rozumianych urzędników państwowych. Także równie głośne kłopoty prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza czy dawnego ministra w rządzie PO-PSL Sławomira Nowaka zaczęły się w głównej mierze od dokonanej przez media i społeczników skrupulatnej analizy informacji zawartych w tychże oświadczeniach o stanie posiadania i zarabiania. Tymczasem, jak ustaliliśmy, wśród niektórych urzędników i samorządowców wykluł się już w zasadzie sprytny fortel prawny pozwalający im chować przed okiem opinii publicznej kwotę dochodów własnych, jak i nawet źródła ich pochodzenia. Od szczegółu do ogółu Na ślad tych nieznanych dotąd szerzej prawnych anomalii natrafiliśmy wspólnie z redakcją lokalnego, niezależnego tygodnika „Głos Zabrza i Rudy Śląskiej”. Gazeta opisywała niedawno przypadek takiego chowania przed opinią publiczną dochodów przez Grzegorza Borala – jednego z naczelników Urzędu Miejskiego w Zabrzu, pomimo – jak się powszechnie wydawało – obowiązku szczegółowego wykazania ich w oświadczeniu majątkowym. Dzięki zastosowanemu fortelowi prawnemu kompletnie zatraciła się przejrzystość oświadczeń majątkowych tegoż urzędnika, w efekcie czego tzw. czynnik społeczny (mieszkańcy, społecznicy, dziennikarze) nie byli w stanie od kilku lat sprawdzić nie tylko, ile zarabiał w publicznej instytucji, ale też czy nie był opłacany z prywatnych źródeł stawiających go w dwuznacznej sytuacji (np. przez firmę, która wygrała konkurs lub przetarg na obsługę danego urzędu lub wydziału).
#REKLAMA_POZIOMA#