Kolejna rocznica śmierci Leopolda Staffa przeszła bez echa. To skandal

Ta cisza jest zastanawiająca. Rocznice śmierci poety mijają bez echa. Gdy w ubiegłym roku minęła 65. rocznica zgonu Leopolda Staffa, nie uczczono należycie autora „Wysokich drzew”. Do dziś nie doczekał się biografii. To skandal.
Leopold Staff na pocztówce wydanej w 1933 roku Kolejna rocznica śmierci Leopolda Staffa przeszła bez echa. To skandal
Leopold Staff na pocztówce wydanej w 1933 roku / fot. polona.pl

Pisano o nim wiele. Przez dekady wydano wiele książek poświęconych Staffowi, a raczej jego twórczości w oderwaniu od inspiracji życia. Nie badano wydarzeń, kolei losu, kobiet, z którymi był związany. Z biegiem lat poeta stał się zasuszonym klasykiem, którego zna się z nazwiska, ale nie czyta.

"Właściwie nie znamy Staffa"

A przecież jego debiutanckie „Sny o potędze” wywołały ogromny rezonans. Zdumiewano się śmiałością wizji i nawiązaniem do filozofii Friedricha Nietzschego („Kowal”, „Mocarz”). Kilka lat potem „Gałąź kwitnąca” udowodniła, że Młoda Polska nie musi być dekadencka. W okresie międzywojennym nazywano Staffa „księciem poetów”. Był ceniony, lubiany i czytany. „Sny o potędze” w ciągu 30 lat miały aż 7 wydań, tomy „Dzień duszy” i „Ptakom niebieskim” po 5, „Gałąź kwitnąca” – 4 wydania.

Zamiast biografii mamy trochę wspomnień i szczątki relacji. Właściwie nie znamy Staffa. O jego życiu prywatnym wiadomo tyle, co sam ujawnił i co napisali bliscy. Dla Stefana Krzywoszewskiego i Kornela Makuszyńskiego Staff był niezrównanym kompanem wesołych spotkań w lwowskich i zakopiańskich knajpach, gdzie dyskutowano o poezji, filozofii, świecie. Przyjaciele mówili do niego „Poldek”. On sam w paru listach podpisywał się żartobliwie jako „Paul d’Eck”. Brat łata, „szumiący winem i dowcipem”, towarzysz wypraw do Włoch, gdzie rozochocony poeta wpadł na fantazyjny pomysł oderwania wyspy Capri od państwa włoskiego i wyboru „króla”. To jedno oblicze Staffa.

Dla Janiny Morstinowej Staff był samotnikiem, unikającym ludzi, lubiącym samotne spacery po parku. Niestety, poeta spalił swój pamiętnik i – jak można domniemywać – listy do ukochanych (Heleny Hubickiej czy Heleny Lindenbaum).

Co wiemy? Leopold Staff urodził się we Lwowie pod panowaniem Austriaków. Był rok 1878. Poeta należał do drugiego pokolenia Młodej Polski (pierwsze to Tetmajer, Żeromski, Reymont, Miriam). Był młodszy o rok od Leśmiana. I jak on pochodził nie tylko „z matki obcej”, ale i z obcego ojca. Matka, Leopoldyna, wywodziła się z niemieckiej rodziny Führherów ze Śląska Cieszyńskiego, ojciec zaś, Franciszek C. Staff, był Czechem. Przeprowadzili się z Bielska (dziś Bielska-Białej) do Lwowa i tam szybko się spolonizowali.

Staff senior był cukiernikiem. W 1874 roku, a więc przed urodzeniem się Leopolda, założył wytwórnię słodyczy we Lwowie. Fabryka „cukrów i pierników” mieściła się przy ulicy Karola Ludwika I pod numerem 33. Tam też znajdował się skład główny. Natomiast filię cukierni Staff senior otworzył w swoim domu przy ulicy Skarbkowskiej 11 (dziś Łesi Ukrainki). To w tym domu odwiedzali poetę Jan Kasprowicz i Ostap Ortwin, a w samej cukierni poznał starszego kolegę młody Kornel Makuszyński.

Rodzina poety była liczna. Leopold miał dwie siostry: starszą Miladę i młodszą Adelę, oraz młodszych braci: Franciszka, Alfresa i Ludwika Marię. Jako dziecko objawił talent poetycki. Pod wpływem „Pana Tadeusza” zaczął pisać poemat. Okazało się, że zamiłowanie do poezji pozostało w nim do końca życia.

Uczył się w gimnazjum klasycznym, studiował na lwowskim uniwersytecie początkowo prawo, które rzucił dla filozofii i filologii romańskiej. Znajomość języków francuskiego i niemieckiego przydała mu się później, gdy dla chleba tłumaczył Diderota, Manna, Goethego. Był tym, który promował filozofię Nietzschego, przekładając 6 jego prac. Tłumaczył też filozofów greckich. Przełożył „Jana Krzysztofa” Romain Rollanda. Nauczył się języka włoskiego, co zaowocowało przekładami pism Leonarda da Vinci, „Kwiatków świętego Franciszka” i wierszy Michała Anioła. Tuż przed wybuchem I wojny ukończył swój przekład powieści Stendhala „Czerwone i czarne”. Nie wydał go, a rękopis zaginął.

Był związany z kręgiem Maryli Wolskiej. W jej lwowskim Zaświeciu odbywały się spotkania poetów. Staff bywał też w Perepelnikach Melanii Padlewskiej, ciotki Maryli Wolskiej. Wśród protegowanych Wolskiej znalazła się młoda dziewczyna, Halszka Hubicka, zwana „Białką”. Poeta zafascynował się jej urodą i tajemniczością, ona jego inteligencją i wdziękiem. Obustronna miłość zakończyła się w 1901 roku gwałtownym zerwaniem. Okazało się bowiem, że ojciec Halszki jest alkoholikiem i ma roszczenia do pieniędzy Staffa. Poeta szybko zakończył znajomość z dziewczyną, co Halszka przeżyła boleśnie. W wierszach Staffa można znaleźć ślady owego rozstania.

Mit

W ostatnich latach pojawiły się publikacje, w których pisze się o romansie poety z malarką Melą Muter i podawane są „rewelacje”, jakoby ojciec artystki, Fabian Klingsland, był mecenasem poety. Rzekomo często gościł on Staffa w swoim warszawskim mieszkaniu. Na naszych oczach tworzy się kolejny mit literacki, niewiele mający wspólnego z rzeczywistością.

Melania z Klingslandów była starsza od Staffa o dwa lata. Interesowała się sztuką i w 1899 roku zaczęła uczęszczać do Szkoły Rysunku i Malarstwa Miłosza Kotarbińskiego, a potem wyjechała z mężem Michałem Mutermilchem na studia artystyczne do Paryża.
Karolina Prewęcka, autorka książki „Mela Muter. Gorączka życia”, pisała w 2019 roku: „Leopolda Staffa widywała w domu rodzinnym przy ulicy Leszno 28, mieszkania 12 w Warszawie, na Woli. Ten dom przygarniał młodych literatów, potrzebujących wsparcia materialnego na debiut i codzienne życie. Zdarzało się, że do ojca Meli, starego Klingslanda, przychodzili dosłownie głodni. Dostawali więc obiad i herbatę. Był ich opiekunem i mecenasem. Fabian Klingsland, bogaty żydowski kupiec, właściciel domu handlowo-spedycyjnego przy ulicy Marszałkowskiej 129, numer hipoteki 1378, położonego naprzeciwko ulicy Moniuszki, pomiędzy Świętokrzyską a Sienną. […] Bywali przy ulicy Leszno 28/12 Leopold Staff i Władysław Reymont, i Jan Kasprowicz. Mela początkowo nie przyglądała się im baczniej, nawet Leopoldowi, beniaminkowi w tej grupie”.

Opowieść barwna, lecz nie oparta na żadnym dokumencie. W 2020 roku tę informację powtórzyła Małgorzata Czyńska w książce „Kobiety z obrazów”. „Fabian Klingsland, właściciel domu towarowego […] przyjaźnił się z wieloma artystami. Jako mecenas wspierał Reymonta, Kasprowicza, Staffa”.

Dwaj z wymienionych, Kasprowicz i Staff, mieszkali wówczas we Lwowie. Staff nie potrzebował mecenasa, gdyż dom i opiekę zapewniał mu ojciec. Trudno nawet sobie wyobrazić, by poeta jechał ze Lwowa do Warszawy przez granice zaborów tylko po to, żeby w domu na Lesznie dostać obiad czy szklankę herbaty. Wiemy, że Staff nie jeździł do Cesarstwa Rosyjskiego. Nie bywał w Warszawie. Nawet, gdy wszedł do grona współpracowników warszawskiej „Chimery”, szczegóły współpracy omawiał z Zenonem Przesmyckim we Lwowie. To Miriam przybył do Lwowa, żeby zebrać grono współpracowników, w tym młodego Staffa. Gdy poeta poznał swą przyszłą żonę, nie przyjeżdżał do niej do Warszawy, tylko pisał listy. Opowieści o tym, że Staff „krążył poważny i chmurny, pomiędzy swoim rodzinnym Lwowem a Warszawą”, są wyssane z palca.

Wiemy, że w pierwszych latach XX wieku jeździł niemal co roku do Włoch (oprócz lat 1903 i 1908). Makuszyński wspominał, że na Capri zakochała się w Staffie właścicielka gospody i pozwalała polskim literatom brać bez ograniczeń butelki z winem z jej piwnicy. Korona austriacka była wtedy mocną walutą i Włochy były dla lwowian dość tanie. Wiemy, że Staff jeździł za honoraria autorskie za tomy poezji i dramaty wydawane u Połonieckiego. Niemal co roku ukazywała się jakaś nowa książka poety. Nie musiał prosić żydowskiego kupca Klingslanda o wsparcie. Znajdował mecenasów we Lwowie. Pierwszy tom poezji ukazał się za pieniądze pożyczone od Melanii Padlewskiej, ciotki poetki Maryli Wolskiej.

Małgorzata Czyńska twierdziła, iż Mela Muter poznała Staffa „jeszcze w Warszawie, w rodzinnym domu. Młody poeta był protegowanym jej ojca”. Nie był. Prewęcka i Czyńska pisały o rzekomym romansie z Marią Melanią Mutermilch, lecz nie podają dowodów, listów, dokumentów. Nie znamy wyznań Staffa ani malarki. Czy więc romans z Melą Muter to wymysł? Niekoniecznie. Na pewno się spotkali. Wiemy, że artystka namalowała w 1903 roku w Paryżu portret Leopolda Staffa.

Francja

We Francji poeta znalazł się dzięki stypendium Inspektoratu Kultury Krajowej z namiestnictwa. Paryż go oszołomił, chociaż miał wiele krytycznych uwag. Karolina Prewęcka pisała wbrew temu, co Staff zawarł w listach do przyjaciół: „Wpadł w Paryżu w tygiel towarzyski. Odnalazł w nim córkę starego Klingslanda, już zamężną z literatem Michałem Mutermilchem”. A co mówią listy Staffa? O Meli nie wspomniał ani słowem. Nie wiadomo, czy ją wcześniej znał, więc trudno pisać, że ją „odnalazł”. Z faktu, że namalowała jego portret, nie wynika, że połączyła ich miłość. Nie ona jedna portretowała Staffa. Różni artyści malowali podobizny modnego wówczas poety. W Paryżu zaś bywał samotny, bo tamtejsi rodacy nie bardzo mu się podobali.

Obraz Meli Muter (bo takiego pseudonimu artystka używała) był namalowany w duchu symbolizmu. „Za podobizną Leopolda Staffa na «Portrecie poety» Muter namalowała maskę pośmiertną słynnej wówczas paryskiej samobójczyni. Utopiła się w Sekwanie z powodu zawodu miłosnego”.

Prewęcka pisała, że Mela: „pokochała marzycielskie oczy Staffa, romantyzm na twarzy, w geście i wątłej postaci”. Rzekomemu romansowi poety i malarki autorka przypisuje wiersz Staffa „List z jesieni”. Pisze także: „Czuły list od Staffa, dedykowany jej wiersz rozjaśniały codzienność Meli”. Autorka nie cytuje owego listu. Czyżby to również wytwór wyobraźni autorki, jak owe wizyty na Lesznie?
Staff był człowiekiem niezwykle inteligentnym, oczytanym, co go wyróżniało na tle literatów bez matury (Żeromski, Reymont) czy z ledwo zaczętymi studiami (Prus, Tuwim). Interesował się literaturą, filozofią, historią, malarstwem, architekturą. Mógł się więc podobać. Miał duże poczucie humoru. Był lubiany, chociaż zauważano jego nieśmiałość i brak wiary w siebie. Czy Mela uległa czarowi poety? I dlatego chciała go namalować? Możliwe, że „romans” rozwinął się w jej wyobraźni. W listach Staffa nie znajdziemy nazwiska Meli ani jej ojca, rzekomego dobroczyńcy w młodości poety.

Wiemy, że Mela Muter w 1904 roku przybyła do Królestwa. Staff był wtedy we Lwowie i we Włoszech. Prewęcka zastanawia się, „czy Mela […] odwiedziła w tym czasie urocze letnisko […] pałac w Małkowie koło Sieradza”. Nawet, jeżeli tam przyjechała, to do romansu to nic nie wnosi, bo Staffa tam nie było. „Czy widziała się wtedy ze Staffem”, który właśnie tworzył zbiór „Ptakom niebieskim”?. Odpowiedź brzmi: nie.

Małgorzata Czyńska pisała o Meli Muter: „Pragnęła odejść od Michała [czyli od męża], żyć z Leopoldem”. Możliwe, że poeta nie chciał rozbijać małżeństwa artystki, która z Michałem Mutermilchem miała syna. A może nie odwzajemniał jej uczuć?
Z zapisków Meli nie wynika, że poeta ją kochał. Oto słowa samej Meli Muter: „Byłam prawdziwie zakochana w jego dziele poetyckim, zakochana w tym dość wątłym człowieku o cudownych marzycielskich oczach koloru orzechowego, w tej szczupłej, natchnionej twarzy”. Nic nie wiadomo o tym, by Staff zakochał się w Meli.

Karolina Prewęcka, autorka biografii Meli Muter, datuje „ostateczne rozstanie” ze Staffem zimą 1907 roku w Zakopanem. Żeby było rozstanie, musi być zbliżenie. A żadnych dowodów, listów, wspomnień, konkretów, autorka wersji o romansie nie podała. Wiadomo, że Staff był na przełomie grudnia 1907 i stycznia 1908 roku w Poroninie. „Oboje się tam spotkali. Nie wiadomo, jaką rolę pełnił wówczas Kasprowicz, którego stary Klinsland poprosił o pośrednictwo i ratowanie małżeństwa córki. Czy Kasprowicz nie spełnił woli Fabiana i wręcz wskazał zakochanym jakąś przytulną kwaterę? […] Podobno Melę i Leopolda odnalazł tam mąż Meli”. I tak to wygląda. „Podobno, być może”.

Rodzina Staffów w 1911 roku sprzedała dom przy Skarbkowskiej i przeprowadziła się na Piekarską 15, potem do Brzuchowic pod Lwowem, gdzie zakupiła willę z ogrodem.

„Ja kocham ciebie!"

Po okresie młodości i młodzieńczym romansie z Halszką Hubicką (możliwe, że także z innymi kobietami) Staff związał się z Heleną van der Lindenbaum, nauczycielką geografii. Helenę poznał jeszcze w 1908 roku. Początkowo ich romans był korespondencyjny, gdyż ona mieszkała w Warszawie, on we Lwowie. Warto to podkreślić. Nie jeździł do niej! Po raz pierwszy do Warszawy Staff przyjechał dopiero w lipcu 1918 roku. Poświęcił jej wiele erotyków, które trafiły do tomu „Szumiąca muszla”. Gdy od 1931 roku zaczęły się ukazywać „Pisma” Staffa, poeta zmienił tytuł tomu na „Sowiem piórem” (pisownia oryginalna). W tomie znalazło się wiele wierszy miłosnych, pisanych jeszcze przed wojną. W jednym z wierszy Staff pisał do ukochanej:

„Ja kocham ciebie!
Jak tchu dla piersi, tak mi ciebie brak!”.

W sierpniu 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Anna Achmatowa napisała wtedy „zestarzeliśmy się o sto lat i zdziałał to tylko jeden krótki dzień”. Dla Staffa bardziej brzemiennym w skutki był dzień, gdy do Lwowa wkroczyły wojska rosyjskie. Poeta wraz z wieloma innymi mieszkańcami Lwowa został wywieziony na wschód. Zamieszkał w Charkowie, gdzie pisał wiersze, próbował organizować polskie życie kulturalne. W 1918 roku wydał tam tom „Tęcza łez i krwi”, w którym przedstawił wydarzenia I wojny, walkę Legionów aż po moment odzyskania niepodległości. Okres charkowski życia poety także jest mało znany.

Do Lwowa już nie wrócił, gdyż Rosjanie spalili willę w Brzuchowicach i bibliotekę poety, w tym 600 tomów dzieł Kraszewskiego. Latem 1918 roku przyjechał do Warszawy. Dopiero teraz mógł spotykać się z Heleną. Miał już 40 lat i nadal był kawalerem.

7 sierpnia 1919 roku zmarła matka poety. Po okresie żałoby Staff poślubił 16 września 1920 roku Helenę. Znane jest zdjęcie pary z lat 20. Oboje siedzą na ławce wśród drzew. Poeta drobny, nieduży, wsparty na lasce, Helena, wyniosła, postawna matrona, wydaje się potężniejsza od męża. Oboje opiekowali się córką zmarłego brata poety, Ludwika Marii Staffa. Własnych dzieci nie mieli, ale byli szczęśliwym małżeństwem.

Dom przy Koszykowej 25 stał się miejscem wizyt poetów i wspólnych biesiad ze Staffem. Zaprzyjaźnił się z nim Bolesław Leśmian. W mieszkaniu odwiedzał go także Kazimierz Wierzyński i przyjaciel lwowski Ostap Ortwin (właściwie Oskar Katzenelebogen). Z ulicy dochodził taki hałas, że nie można było rozmawiać przy otwartych oknach.

Z Heleną żył aż do jej śmierci. Najpierw mieszkali w Warszawie, a po zniszczeniu domu poety przez Niemców wyjechali do Pławowic, które w 1945 roku upaństwowiono. Zamieszkali w Krakowie, gdzie żyli w niebywałej biedzie. Po wojnie władze komunistyczne, chcąc go pozyskać, wydały „Księgę pamiątkową” na jego cześć, a Tuwim, który poparł komunistów i chadzał na rauty do Bieruta, zachęcał starszego poetę do deklaracji za ustrojem narzuconym przez wojska radzieckie, lecz Staff zachował niezależność. I nawet w pisanych w okresie apogeum socrealizmu wierszach z tomu „Wiklina” nie znajdziemy pochwały ustroju PRL. Nie ma też wierszy o Bierucie czy Stalinie, które pisali młodsi koledzy poety.

Od nacisków władz i Tuwima Staff uciekał do Skarżyska, do znajomego księdza Boratyńskiego. I tam, na plebanii poeta zmarł w 1957 roku. Pół roku po śmierci Staffa ukazał się nieduży tomik „Dziewięć Muz”. Ostatnie słowa poety. Jakże inne od krzykliwych wierszy o kowalu i nadczłowieku.

Żył niemal 80 lat. Przeżył dwie wojny światowej, rewolucję bolszewicką w Rosji i okres stalinizmu w Polsce. Był poetą trzech epok literackich. Miewał romanse (np. z „Białką” Hubicką, może i wcześniej, i później także), przeżył prawdziwą miłość do żony, którą poślubił po 12 latach znajomości. Nagłaśniany dzisiaj romans z Melą Muter mógł być rzeczywisty, lecz równie dobrze mógł być jedynie pragnieniem malarki. I dlatego obok postaci poety namalowała twarz kobiety, która chciała się utopić z powodu nieszczęśliwej miłości. Na pełną i rzetelną biografię Staffa nadal czekamy.

Tekst pochodzi z 31 (1801) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Turyści utknęli na Rysach. Nocna akcja ratowników z ostatniej chwili
Turyści utknęli na Rysach. Nocna akcja ratowników

Ratownicy TOPR w nocy z soboty na niedzielę sprowadzili z Rysów trójkę turystów, którzy schodząc utknęli na tzw. Grzędzie na wysokości 2300 m n.p.m. Najpierw, przy pomocy drona, ratownicy dostarczyli turystom śpiwór, pakiety grzewcze oraz termos z gorącą herbatą.

Uciekamy. Gorąco w czasie emisji popularnego programu Polsatu z ostatniej chwili
"Uciekamy". Gorąco w czasie emisji popularnego programu Polsatu

W jednym z ostatnich odcinków porannego programu „Halo tu Polsat” Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski mieli okazję spróbować swoich sił w naukowym eksperymencie. To, co wydarzyło się w studio, zaskoczyło wszystkich - nawet prowadzących!.

Rosyjskie rakiety tuż przy granicy z Polską. Wiceszef MON zabrał głos z ostatniej chwili
Rosyjskie rakiety tuż przy granicy z Polską. Wiceszef MON zabrał głos

Jeżeli zdarzyłoby się, że jakiś pocisk będzie leciał w kierunku Polski, to zostanie on zestrzelony - zapewnił wiceszef MON Cezary Tomczyk, komentując niedzielny atak rakietowy Rosji na Ukrainę. Jak dodał, strona rosyjska chce porazić infrastrukturę krytyczną Ukrainy przed zimą.

Niemcy: AfD upomina się o pamięć o polskich więźniach Dachau i chce finansowania badań nad prześladowaniami Polaków tylko u nas
Niemcy: AfD upomina się o pamięć o polskich więźniach Dachau i chce finansowania badań nad prześladowaniami Polaków

Klub parlamentarny Alternatywy dla Niemiec w Bundestagu zażądał od rządu federalnego wpłynięcia na władze Bawarii by te w końcu umieściły na pomniku upamiętniającym ofiary obozu koncentracyjnego w Dachau napis „Nie wieder” („Nigdy więcej”) również w języku polskim. Taki napis od końca lat 60. widnieje w pięciu językach: angielskim, francuskim, niemieckim, rosyjskim i jidysz. Polskiego napisu nie ma, mimo iż Polacy stanowili największą grupę narodowościową w Dachau.

Tego się boję. Niepokojące wyznanie znanego aktora z ostatniej chwili
"Tego się boję". Niepokojące wyznanie znanego aktora

Jan Englert, jeden z najwybitniejszych polskich aktorów, w ostatnich miesiącach nie szczędził refleksji na temat życia, starości i przemijania. 81-letni artysta, który od lat zachwyca swoją grą aktorską, wyznał, że nie chce być ciężarem dla swoich bliskich.

Będzie rzeźnia. Jest zapowiedź Sikorskiego z ostatniej chwili
"Będzie rzeźnia". Jest zapowiedź Sikorskiego

Polska potrzebuje prezydenta, który będzie strażnikiem konstytucji, będzie łagodzić, a nie podsycać spory między Polakami, będzie maksymalizował wpływ Polski na arenie międzynarodowej – powiedział w Rokietnicy (koło Poznania) szef MSZ Radosław Sikorski.

Donald Tusk przeprowadził sondaż. Są wyniki z ostatniej chwili
Donald Tusk przeprowadził "sondaż". Są wyniki

Według 64,7 proc. internautów to szef MSZ Radosław Sikorski powinien zostać kandydatem KO na prezydenta; na prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego zagłosowało 35,3 proc. osób - wynika z sondy ogłoszonej na X przez premiera Donalda Tuska. Wyniki tej samej sondy na Instagramie są odwrotne.

Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Meghan zostawiła Harry’ego z ostatniej chwili
Trzęsienie ziemi w Pałacu Buckingham. Meghan zostawiła Harry’ego

W ostatnich miesiącach nie brakuje doniesień o rzekomych problemach małżeńskich księcia Harry’ego i Meghan Markle. Zdaniem mediów para coraz rzadziej widywana jest razem.

IMGW wydał pilne ostrzeżenie z ostatniej chwili
IMGW wydał pilne ostrzeżenie

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed silnym wiatrem. Wichury mają wystąpić na północnych oraz południowych krańcach Polski.

Nie żyje legendarny polski bramkarz z ostatniej chwili
Nie żyje legendarny polski bramkarz

Media obiegła informacja o śmierci znanego polskiego bramkarza.

REKLAMA

Kolejna rocznica śmierci Leopolda Staffa przeszła bez echa. To skandal

Ta cisza jest zastanawiająca. Rocznice śmierci poety mijają bez echa. Gdy w ubiegłym roku minęła 65. rocznica zgonu Leopolda Staffa, nie uczczono należycie autora „Wysokich drzew”. Do dziś nie doczekał się biografii. To skandal.
Leopold Staff na pocztówce wydanej w 1933 roku Kolejna rocznica śmierci Leopolda Staffa przeszła bez echa. To skandal
Leopold Staff na pocztówce wydanej w 1933 roku / fot. polona.pl

Pisano o nim wiele. Przez dekady wydano wiele książek poświęconych Staffowi, a raczej jego twórczości w oderwaniu od inspiracji życia. Nie badano wydarzeń, kolei losu, kobiet, z którymi był związany. Z biegiem lat poeta stał się zasuszonym klasykiem, którego zna się z nazwiska, ale nie czyta.

"Właściwie nie znamy Staffa"

A przecież jego debiutanckie „Sny o potędze” wywołały ogromny rezonans. Zdumiewano się śmiałością wizji i nawiązaniem do filozofii Friedricha Nietzschego („Kowal”, „Mocarz”). Kilka lat potem „Gałąź kwitnąca” udowodniła, że Młoda Polska nie musi być dekadencka. W okresie międzywojennym nazywano Staffa „księciem poetów”. Był ceniony, lubiany i czytany. „Sny o potędze” w ciągu 30 lat miały aż 7 wydań, tomy „Dzień duszy” i „Ptakom niebieskim” po 5, „Gałąź kwitnąca” – 4 wydania.

Zamiast biografii mamy trochę wspomnień i szczątki relacji. Właściwie nie znamy Staffa. O jego życiu prywatnym wiadomo tyle, co sam ujawnił i co napisali bliscy. Dla Stefana Krzywoszewskiego i Kornela Makuszyńskiego Staff był niezrównanym kompanem wesołych spotkań w lwowskich i zakopiańskich knajpach, gdzie dyskutowano o poezji, filozofii, świecie. Przyjaciele mówili do niego „Poldek”. On sam w paru listach podpisywał się żartobliwie jako „Paul d’Eck”. Brat łata, „szumiący winem i dowcipem”, towarzysz wypraw do Włoch, gdzie rozochocony poeta wpadł na fantazyjny pomysł oderwania wyspy Capri od państwa włoskiego i wyboru „króla”. To jedno oblicze Staffa.

Dla Janiny Morstinowej Staff był samotnikiem, unikającym ludzi, lubiącym samotne spacery po parku. Niestety, poeta spalił swój pamiętnik i – jak można domniemywać – listy do ukochanych (Heleny Hubickiej czy Heleny Lindenbaum).

Co wiemy? Leopold Staff urodził się we Lwowie pod panowaniem Austriaków. Był rok 1878. Poeta należał do drugiego pokolenia Młodej Polski (pierwsze to Tetmajer, Żeromski, Reymont, Miriam). Był młodszy o rok od Leśmiana. I jak on pochodził nie tylko „z matki obcej”, ale i z obcego ojca. Matka, Leopoldyna, wywodziła się z niemieckiej rodziny Führherów ze Śląska Cieszyńskiego, ojciec zaś, Franciszek C. Staff, był Czechem. Przeprowadzili się z Bielska (dziś Bielska-Białej) do Lwowa i tam szybko się spolonizowali.

Staff senior był cukiernikiem. W 1874 roku, a więc przed urodzeniem się Leopolda, założył wytwórnię słodyczy we Lwowie. Fabryka „cukrów i pierników” mieściła się przy ulicy Karola Ludwika I pod numerem 33. Tam też znajdował się skład główny. Natomiast filię cukierni Staff senior otworzył w swoim domu przy ulicy Skarbkowskiej 11 (dziś Łesi Ukrainki). To w tym domu odwiedzali poetę Jan Kasprowicz i Ostap Ortwin, a w samej cukierni poznał starszego kolegę młody Kornel Makuszyński.

Rodzina poety była liczna. Leopold miał dwie siostry: starszą Miladę i młodszą Adelę, oraz młodszych braci: Franciszka, Alfresa i Ludwika Marię. Jako dziecko objawił talent poetycki. Pod wpływem „Pana Tadeusza” zaczął pisać poemat. Okazało się, że zamiłowanie do poezji pozostało w nim do końca życia.

Uczył się w gimnazjum klasycznym, studiował na lwowskim uniwersytecie początkowo prawo, które rzucił dla filozofii i filologii romańskiej. Znajomość języków francuskiego i niemieckiego przydała mu się później, gdy dla chleba tłumaczył Diderota, Manna, Goethego. Był tym, który promował filozofię Nietzschego, przekładając 6 jego prac. Tłumaczył też filozofów greckich. Przełożył „Jana Krzysztofa” Romain Rollanda. Nauczył się języka włoskiego, co zaowocowało przekładami pism Leonarda da Vinci, „Kwiatków świętego Franciszka” i wierszy Michała Anioła. Tuż przed wybuchem I wojny ukończył swój przekład powieści Stendhala „Czerwone i czarne”. Nie wydał go, a rękopis zaginął.

Był związany z kręgiem Maryli Wolskiej. W jej lwowskim Zaświeciu odbywały się spotkania poetów. Staff bywał też w Perepelnikach Melanii Padlewskiej, ciotki Maryli Wolskiej. Wśród protegowanych Wolskiej znalazła się młoda dziewczyna, Halszka Hubicka, zwana „Białką”. Poeta zafascynował się jej urodą i tajemniczością, ona jego inteligencją i wdziękiem. Obustronna miłość zakończyła się w 1901 roku gwałtownym zerwaniem. Okazało się bowiem, że ojciec Halszki jest alkoholikiem i ma roszczenia do pieniędzy Staffa. Poeta szybko zakończył znajomość z dziewczyną, co Halszka przeżyła boleśnie. W wierszach Staffa można znaleźć ślady owego rozstania.

Mit

W ostatnich latach pojawiły się publikacje, w których pisze się o romansie poety z malarką Melą Muter i podawane są „rewelacje”, jakoby ojciec artystki, Fabian Klingsland, był mecenasem poety. Rzekomo często gościł on Staffa w swoim warszawskim mieszkaniu. Na naszych oczach tworzy się kolejny mit literacki, niewiele mający wspólnego z rzeczywistością.

Melania z Klingslandów była starsza od Staffa o dwa lata. Interesowała się sztuką i w 1899 roku zaczęła uczęszczać do Szkoły Rysunku i Malarstwa Miłosza Kotarbińskiego, a potem wyjechała z mężem Michałem Mutermilchem na studia artystyczne do Paryża.
Karolina Prewęcka, autorka książki „Mela Muter. Gorączka życia”, pisała w 2019 roku: „Leopolda Staffa widywała w domu rodzinnym przy ulicy Leszno 28, mieszkania 12 w Warszawie, na Woli. Ten dom przygarniał młodych literatów, potrzebujących wsparcia materialnego na debiut i codzienne życie. Zdarzało się, że do ojca Meli, starego Klingslanda, przychodzili dosłownie głodni. Dostawali więc obiad i herbatę. Był ich opiekunem i mecenasem. Fabian Klingsland, bogaty żydowski kupiec, właściciel domu handlowo-spedycyjnego przy ulicy Marszałkowskiej 129, numer hipoteki 1378, położonego naprzeciwko ulicy Moniuszki, pomiędzy Świętokrzyską a Sienną. […] Bywali przy ulicy Leszno 28/12 Leopold Staff i Władysław Reymont, i Jan Kasprowicz. Mela początkowo nie przyglądała się im baczniej, nawet Leopoldowi, beniaminkowi w tej grupie”.

Opowieść barwna, lecz nie oparta na żadnym dokumencie. W 2020 roku tę informację powtórzyła Małgorzata Czyńska w książce „Kobiety z obrazów”. „Fabian Klingsland, właściciel domu towarowego […] przyjaźnił się z wieloma artystami. Jako mecenas wspierał Reymonta, Kasprowicza, Staffa”.

Dwaj z wymienionych, Kasprowicz i Staff, mieszkali wówczas we Lwowie. Staff nie potrzebował mecenasa, gdyż dom i opiekę zapewniał mu ojciec. Trudno nawet sobie wyobrazić, by poeta jechał ze Lwowa do Warszawy przez granice zaborów tylko po to, żeby w domu na Lesznie dostać obiad czy szklankę herbaty. Wiemy, że Staff nie jeździł do Cesarstwa Rosyjskiego. Nie bywał w Warszawie. Nawet, gdy wszedł do grona współpracowników warszawskiej „Chimery”, szczegóły współpracy omawiał z Zenonem Przesmyckim we Lwowie. To Miriam przybył do Lwowa, żeby zebrać grono współpracowników, w tym młodego Staffa. Gdy poeta poznał swą przyszłą żonę, nie przyjeżdżał do niej do Warszawy, tylko pisał listy. Opowieści o tym, że Staff „krążył poważny i chmurny, pomiędzy swoim rodzinnym Lwowem a Warszawą”, są wyssane z palca.

Wiemy, że w pierwszych latach XX wieku jeździł niemal co roku do Włoch (oprócz lat 1903 i 1908). Makuszyński wspominał, że na Capri zakochała się w Staffie właścicielka gospody i pozwalała polskim literatom brać bez ograniczeń butelki z winem z jej piwnicy. Korona austriacka była wtedy mocną walutą i Włochy były dla lwowian dość tanie. Wiemy, że Staff jeździł za honoraria autorskie za tomy poezji i dramaty wydawane u Połonieckiego. Niemal co roku ukazywała się jakaś nowa książka poety. Nie musiał prosić żydowskiego kupca Klingslanda o wsparcie. Znajdował mecenasów we Lwowie. Pierwszy tom poezji ukazał się za pieniądze pożyczone od Melanii Padlewskiej, ciotki poetki Maryli Wolskiej.

Małgorzata Czyńska twierdziła, iż Mela Muter poznała Staffa „jeszcze w Warszawie, w rodzinnym domu. Młody poeta był protegowanym jej ojca”. Nie był. Prewęcka i Czyńska pisały o rzekomym romansie z Marią Melanią Mutermilch, lecz nie podają dowodów, listów, dokumentów. Nie znamy wyznań Staffa ani malarki. Czy więc romans z Melą Muter to wymysł? Niekoniecznie. Na pewno się spotkali. Wiemy, że artystka namalowała w 1903 roku w Paryżu portret Leopolda Staffa.

Francja

We Francji poeta znalazł się dzięki stypendium Inspektoratu Kultury Krajowej z namiestnictwa. Paryż go oszołomił, chociaż miał wiele krytycznych uwag. Karolina Prewęcka pisała wbrew temu, co Staff zawarł w listach do przyjaciół: „Wpadł w Paryżu w tygiel towarzyski. Odnalazł w nim córkę starego Klingslanda, już zamężną z literatem Michałem Mutermilchem”. A co mówią listy Staffa? O Meli nie wspomniał ani słowem. Nie wiadomo, czy ją wcześniej znał, więc trudno pisać, że ją „odnalazł”. Z faktu, że namalowała jego portret, nie wynika, że połączyła ich miłość. Nie ona jedna portretowała Staffa. Różni artyści malowali podobizny modnego wówczas poety. W Paryżu zaś bywał samotny, bo tamtejsi rodacy nie bardzo mu się podobali.

Obraz Meli Muter (bo takiego pseudonimu artystka używała) był namalowany w duchu symbolizmu. „Za podobizną Leopolda Staffa na «Portrecie poety» Muter namalowała maskę pośmiertną słynnej wówczas paryskiej samobójczyni. Utopiła się w Sekwanie z powodu zawodu miłosnego”.

Prewęcka pisała, że Mela: „pokochała marzycielskie oczy Staffa, romantyzm na twarzy, w geście i wątłej postaci”. Rzekomemu romansowi poety i malarki autorka przypisuje wiersz Staffa „List z jesieni”. Pisze także: „Czuły list od Staffa, dedykowany jej wiersz rozjaśniały codzienność Meli”. Autorka nie cytuje owego listu. Czyżby to również wytwór wyobraźni autorki, jak owe wizyty na Lesznie?
Staff był człowiekiem niezwykle inteligentnym, oczytanym, co go wyróżniało na tle literatów bez matury (Żeromski, Reymont) czy z ledwo zaczętymi studiami (Prus, Tuwim). Interesował się literaturą, filozofią, historią, malarstwem, architekturą. Mógł się więc podobać. Miał duże poczucie humoru. Był lubiany, chociaż zauważano jego nieśmiałość i brak wiary w siebie. Czy Mela uległa czarowi poety? I dlatego chciała go namalować? Możliwe, że „romans” rozwinął się w jej wyobraźni. W listach Staffa nie znajdziemy nazwiska Meli ani jej ojca, rzekomego dobroczyńcy w młodości poety.

Wiemy, że Mela Muter w 1904 roku przybyła do Królestwa. Staff był wtedy we Lwowie i we Włoszech. Prewęcka zastanawia się, „czy Mela […] odwiedziła w tym czasie urocze letnisko […] pałac w Małkowie koło Sieradza”. Nawet, jeżeli tam przyjechała, to do romansu to nic nie wnosi, bo Staffa tam nie było. „Czy widziała się wtedy ze Staffem”, który właśnie tworzył zbiór „Ptakom niebieskim”?. Odpowiedź brzmi: nie.

Małgorzata Czyńska pisała o Meli Muter: „Pragnęła odejść od Michała [czyli od męża], żyć z Leopoldem”. Możliwe, że poeta nie chciał rozbijać małżeństwa artystki, która z Michałem Mutermilchem miała syna. A może nie odwzajemniał jej uczuć?
Z zapisków Meli nie wynika, że poeta ją kochał. Oto słowa samej Meli Muter: „Byłam prawdziwie zakochana w jego dziele poetyckim, zakochana w tym dość wątłym człowieku o cudownych marzycielskich oczach koloru orzechowego, w tej szczupłej, natchnionej twarzy”. Nic nie wiadomo o tym, by Staff zakochał się w Meli.

Karolina Prewęcka, autorka biografii Meli Muter, datuje „ostateczne rozstanie” ze Staffem zimą 1907 roku w Zakopanem. Żeby było rozstanie, musi być zbliżenie. A żadnych dowodów, listów, wspomnień, konkretów, autorka wersji o romansie nie podała. Wiadomo, że Staff był na przełomie grudnia 1907 i stycznia 1908 roku w Poroninie. „Oboje się tam spotkali. Nie wiadomo, jaką rolę pełnił wówczas Kasprowicz, którego stary Klinsland poprosił o pośrednictwo i ratowanie małżeństwa córki. Czy Kasprowicz nie spełnił woli Fabiana i wręcz wskazał zakochanym jakąś przytulną kwaterę? […] Podobno Melę i Leopolda odnalazł tam mąż Meli”. I tak to wygląda. „Podobno, być może”.

Rodzina Staffów w 1911 roku sprzedała dom przy Skarbkowskiej i przeprowadziła się na Piekarską 15, potem do Brzuchowic pod Lwowem, gdzie zakupiła willę z ogrodem.

„Ja kocham ciebie!"

Po okresie młodości i młodzieńczym romansie z Halszką Hubicką (możliwe, że także z innymi kobietami) Staff związał się z Heleną van der Lindenbaum, nauczycielką geografii. Helenę poznał jeszcze w 1908 roku. Początkowo ich romans był korespondencyjny, gdyż ona mieszkała w Warszawie, on we Lwowie. Warto to podkreślić. Nie jeździł do niej! Po raz pierwszy do Warszawy Staff przyjechał dopiero w lipcu 1918 roku. Poświęcił jej wiele erotyków, które trafiły do tomu „Szumiąca muszla”. Gdy od 1931 roku zaczęły się ukazywać „Pisma” Staffa, poeta zmienił tytuł tomu na „Sowiem piórem” (pisownia oryginalna). W tomie znalazło się wiele wierszy miłosnych, pisanych jeszcze przed wojną. W jednym z wierszy Staff pisał do ukochanej:

„Ja kocham ciebie!
Jak tchu dla piersi, tak mi ciebie brak!”.

W sierpniu 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Anna Achmatowa napisała wtedy „zestarzeliśmy się o sto lat i zdziałał to tylko jeden krótki dzień”. Dla Staffa bardziej brzemiennym w skutki był dzień, gdy do Lwowa wkroczyły wojska rosyjskie. Poeta wraz z wieloma innymi mieszkańcami Lwowa został wywieziony na wschód. Zamieszkał w Charkowie, gdzie pisał wiersze, próbował organizować polskie życie kulturalne. W 1918 roku wydał tam tom „Tęcza łez i krwi”, w którym przedstawił wydarzenia I wojny, walkę Legionów aż po moment odzyskania niepodległości. Okres charkowski życia poety także jest mało znany.

Do Lwowa już nie wrócił, gdyż Rosjanie spalili willę w Brzuchowicach i bibliotekę poety, w tym 600 tomów dzieł Kraszewskiego. Latem 1918 roku przyjechał do Warszawy. Dopiero teraz mógł spotykać się z Heleną. Miał już 40 lat i nadal był kawalerem.

7 sierpnia 1919 roku zmarła matka poety. Po okresie żałoby Staff poślubił 16 września 1920 roku Helenę. Znane jest zdjęcie pary z lat 20. Oboje siedzą na ławce wśród drzew. Poeta drobny, nieduży, wsparty na lasce, Helena, wyniosła, postawna matrona, wydaje się potężniejsza od męża. Oboje opiekowali się córką zmarłego brata poety, Ludwika Marii Staffa. Własnych dzieci nie mieli, ale byli szczęśliwym małżeństwem.

Dom przy Koszykowej 25 stał się miejscem wizyt poetów i wspólnych biesiad ze Staffem. Zaprzyjaźnił się z nim Bolesław Leśmian. W mieszkaniu odwiedzał go także Kazimierz Wierzyński i przyjaciel lwowski Ostap Ortwin (właściwie Oskar Katzenelebogen). Z ulicy dochodził taki hałas, że nie można było rozmawiać przy otwartych oknach.

Z Heleną żył aż do jej śmierci. Najpierw mieszkali w Warszawie, a po zniszczeniu domu poety przez Niemców wyjechali do Pławowic, które w 1945 roku upaństwowiono. Zamieszkali w Krakowie, gdzie żyli w niebywałej biedzie. Po wojnie władze komunistyczne, chcąc go pozyskać, wydały „Księgę pamiątkową” na jego cześć, a Tuwim, który poparł komunistów i chadzał na rauty do Bieruta, zachęcał starszego poetę do deklaracji za ustrojem narzuconym przez wojska radzieckie, lecz Staff zachował niezależność. I nawet w pisanych w okresie apogeum socrealizmu wierszach z tomu „Wiklina” nie znajdziemy pochwały ustroju PRL. Nie ma też wierszy o Bierucie czy Stalinie, które pisali młodsi koledzy poety.

Od nacisków władz i Tuwima Staff uciekał do Skarżyska, do znajomego księdza Boratyńskiego. I tam, na plebanii poeta zmarł w 1957 roku. Pół roku po śmierci Staffa ukazał się nieduży tomik „Dziewięć Muz”. Ostatnie słowa poety. Jakże inne od krzykliwych wierszy o kowalu i nadczłowieku.

Żył niemal 80 lat. Przeżył dwie wojny światowej, rewolucję bolszewicką w Rosji i okres stalinizmu w Polsce. Był poetą trzech epok literackich. Miewał romanse (np. z „Białką” Hubicką, może i wcześniej, i później także), przeżył prawdziwą miłość do żony, którą poślubił po 12 latach znajomości. Nagłaśniany dzisiaj romans z Melą Muter mógł być rzeczywisty, lecz równie dobrze mógł być jedynie pragnieniem malarki. I dlatego obok postaci poety namalowała twarz kobiety, która chciała się utopić z powodu nieszczęśliwej miłości. Na pełną i rzetelną biografię Staffa nadal czekamy.

Tekst pochodzi z 31 (1801) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe