Coraz więcej niemieckich emerytów wyjeżdża do Europy Środkowo-Wschodniej

Kiedy dziś w Bundestagu minister zdrowia Karl Lauterbach przedstawiał główne punkty reformy sektora pielęgniarskiego, niespełna tysiąc kilometrów dalej przedsiębiorca Artur Frank zaciągnął się dymem cygara. W Bratysławie rewolucja niemieckiego pielęgniarstwa już dawno się zaczęła.
Staruszka. Zdjęcie poglądowe Coraz więcej niemieckich emerytów wyjeżdża do Europy Środkowo-Wschodniej
Staruszka. Zdjęcie poglądowe / Pixabay.com

Na biurku Artura Franka piętrzą się listy od jego starszych rodaków lub ich krewnych. 65-letni Niemiec prowadzi firmę SeniorPalace, która pomaga emerytom potrzebującym opieki znaleźć miejsca w domach starców w Europie Środkowo-Wschodniej.

Ośrodki dla seniorów w Niemczech są coraz droższe, więc wiele osób ubiega się o miejsca na Węgrzech, Słowacji, w Polsce czy Czechach, które są o wiele tańsze i wcale nie gorsze 

– tłumaczy Frank. 

Za jego pośrednictwem Niemcy spędzają jesień życia w miejscowościach, których nazw często nie potrafią wymówić: Dziwnówek, Vacov, Stražný, Nemesbük. Artur Frank założył firmę w 2006 r. i nieźle na niej zarabia. Pracuje w sposób „decentralny”. Jego okazały dom w liczącej ok. 500 mieszkańców węgierskiej miejscowości Vörs znajduje się zaledwie 2 km od brzegu Balatonu. 

 

Intratny biznes

Frank pomaga Niemcom chorującym na demencję, ale też zdrowym umysłowo, którzy mają przed sobą wiele lat w miarę jasnego życia, choć nie chcą już być obciążeniem dla krewnych (albo ci ostatni chcą się swojego „obciążenia” pozbyć). A kiedy umierają, firma Franka wysyła ich zwłoki do Niemiec. „Nasze usługi trwają dłużej niż do śmierci” – zaznacza.

Tak, słucham, Artur Frank. Rozumiem. Zaraz, zaraz, a ile lat ma pana matka? 94? OK. Nie słyszy, pierwsze stadium demencji... Z tarasem? Nie, w porządku. Bez mebli? Zapisałem. W następnym tygodniu podeślę panu ofertę i kosztorys.

Takie rozmowy Niemiec z Ulm przeprowadza prawie codziennie, jakby jego klienci byli towarem, który ma zostać gdzieś zdeponowany. On sam swojej mamie załatwił miejsce w ośrodku na Węgrzech.

Trzeba przyznać, że Frank jest spełnionym człowiekiem, czerpie z życia pełną garścią. Odkrył niszę rynkową, którą umiejętnie wypełnił, zwłaszcza że przez wiele lat nie miał konkurencji. „Na początku była to bardzo przyjemna praca, nikt nie wchodził mi w paradę” – wspomina. Europa Wschodnia stała przed Niemcem otworem. Frank zakasał rękawy i zaczął szukać partnerów – właścicieli oraz zarządców domów opieki, z którymi mógłby współpracować. Albo działek, na których miały dopiero powstać nowe budynki. „Nie musiałem długo czekać na pierwszych klientów – mówi dziś. Nic dziwnego. Niemcy są po Japonii drugim krajem na świecie, w którym żyje najwięcej emerytów. Co piąty Niemiec ma ponad 65 lat. Około 3 mln ludzi potrzebuje dodatkowej opieki. Do 2030 r. liczba ta ma wzrosnąć o 200 tys. Jednocześnie niemiecki system opieki pielęgnacyjnej w wielu miejscach jest niewydolny, około pół miliona osób wymagających pomocy nie jest w stanie sprostać comiesięcznym opłatom za miejsce w domu seniora. Emerytura i zasiłek opiekuńczy nie wystarczają na pokrycie kosztów, które w Niemczech są wysokie.

Miałem niedawno klienta, który za miejsca swoich rodziców w domu starców musiał dopłacać co miesiąc 6 tys. euro. Prawie by zbankrutował, ale usłyszał o mojej firmie 

– cieszy się Frank. 

Szef SeniorPalace zaproponował mu ośrodek w czeskim Stražným, zaledwie kilka kilometrów od bawarskiego Deggendorfu. Jak się okazuje, tu klient płaci za oboje rodziców jedną trzecią sumy, którą płacił w Niemczech.

 

Pełen luksus

Artur Frank codziennie objeżdża ośrodki, z którymi współpracuje, aby doglądać sytuacji i stanu zdrowia klientów. Często zagląda do domu starców w węgierskim Nemesbük. Ośrodek robi wrażenie, tutejsi lokatorzy mieszkają w odremontowanej willi z balkonami, z których mają widok na Balaton. Okazały budynek kontrastuje z sąsiednimi domami. „Dzień dobry, kochane” – mówi Frank, witając się z paniami siedzącymi przy kominku. Te z entuzjazmem odwzajemniają pozdrowienia i obejmują „prezesa” niczym zagorzałe fanki. Na stołach leżą niemieckie tabloidy dla starszych czytelników, a z głośników płyną szlagiery. Frank podaje każdej osobie rękę, choć – jak przyznaje – nie tylko z miłości bliźniego. 

Zawsze naciskam lekko kciukiem na grzbiet dłoni. Kiedy na skórze klientki pozostaje małe wgniecenie, to znaczy, że jest odwodniona. Wtedy muszę pogadać z pielęgniarzami

– opowiada.

Ośrodek w Nemesbük jest wzorcem dla wszystkich pozostałych domów współpracujących z SeniorPalace. „Byłoby idealnie, gdyby wszędzie wszystko funkcjonowało tak sprawnie jak tu. Chodzi o sumienność, z jaką węgierscy pielęgniarze opiekują się pensjonariuszami. Są bardzo dobrze wykształceni, pod tym względem dorównują im tylko polscy opiekunowie” – ocenił Frank, który chyba nie wie, że jego słynne nazwisko budzi nad Wisłą raczej negatywne skojarzenia.

Harmonogram w domu opieki w Nemesbük jest napięty: wycieczki, kurs węgierskiego, gimnastyka, odczyty. Najistotniejsza jest organizacja wolnego czasu, gdyż nuda i demotywacja to dla mieszkańców ośrodka są wrogami nr 1 i 2.

Jeśli starszy człowiek poza siedzeniem przed telewizorem nic nie robi, to koniec jest blisko. Zadaniem pielęgniarzy jest codziennie na nowo wzbudzać u podopiecznych motywację i chęć do życia 

– wyjaśnia Frank.

Zresztą, nie okłamujmy się, od tego zależy jego biznes. Im dłużej klienci żyją, tym więcej na nich zarabia. W ośrodku w Nemesbük mieszka z 40 Niemców. Za każdego seniora Frank otrzymuje na początku prowizję 1 tys. euro i do końca jego życia comiesięcznie część z opłaty, którą klient lub jego krewny wnosi za miejsce w ośrodku. Kiedyś wszyscy umierają, ale miejsca są znów szybko zajęte.

 

Druga szansa

Zanim Artur Frank odnalazł się w nowej branży i zakotwiczył w państwach Grupy Wyszehradzkiej, prowadził spółkę farmaceutyczną, zatrudniając ok. 30 pracowników. Miał dom, atrakcyjną żonę, basen. Kiedy w USA po 2001 r. zaczęły pękać pierwsze bańki spekulacyjne, infekując także gospodarki europejskie, w ciągu kilku miesięcy stracił wszystko, łącznie z małżonką. Przeprowadził się więc na Słowację, gdzie próbował zacząć drugie życie zawodowe w branży farmaceutycznej. Któregoś dnia zadzwonił do niego przyjaciel z dawnych czasów i poprosił o pomoc w znalezieniu w Bratysławie miejsca dla matki. Sam kilka dni wcześniej stracił majątek i nie było go stać na finansowanie domu opieki w Niemczech. Frank od razu coś znalazł. – Trafiłem na luksusowe miejsce za stosunkowo małe pieniądze. Wtedy zrozumiałem, że będzie z tego chleb – wspomina.

Obecnie Artur Frank współpracuje również z ośrodkami w Polsce. Jednym z partnerów jest Słoneczny Dom w zachodniopomorskim Dziwnówku. W Polsce i Niemczech nie każdemu jego praca się podoba. Pewna dziennikarka napisała, że Frank „deportuje starych Niemców do nowych państw członkowskich Unii Europejskiej”. On kwituje to wzruszeniem ramion. „Po prostu załatwiam miejsca w domach starców, co to za różnica, gdzie. Muszę z czegoś żyć, a zarazem pomagam ludziom. Są gorsze prace” – utrzymuje. Niemieccy koledzy zarzucają Frankowi, że „odprowadzając” emerytów do innych krajów europejskich, działa na niekorzyść niemieckiej gospodarki. 

A czy zatrudnianie w Niemczech tańszych pielęgniarzy z Europy Środkowo Wschodniej to coś lepszego? Czy to jest korzystne dla gospodarek z tych krajów?

– pyta nie bez ironii. 

Wtóruje mu Stefan Görres, profesor na kierunku Zdrowie Publiczne na Uniwersytecie w Bremie. 

Pielęgniarstwo stało się już dawno produktem rynkowym. Nie rozumiem uszczypliwych komentarzy pod adresem pana Franka 

– dziwi się.

SeniorPalace współpracuje także z ośrodkiem w czeskim Vacovie, któremu daleko jeszcze do standardów w Nemesbük czy Dziwnówku. Codzienność jest tu bardziej monotonna. Brakuje entuzjazmu starszych pań z Nemesbük, które z zapałem uczą się języka węgierskiego. W Vacovie wszyscy siedzą apatycznie w świetlicy i oglądają filmy dokumentalne w niemieckiej telewizji. „Tutaj mamy problem nie tyle z klientami, ile z personelem, który nie potrafi dodać tym ludziom otuchy” – mówi Frank i dorzuca: „Tak między nami – nie mógłbym przywieźć tutaj klientów z Nemesbük, ponieważ by zwariowali”. 

 

Obchody kontrolne

Według Franka obchody kontrolne w czeskich ośrodkach nie odbywają się tak często i na takim poziomie jak gdzie indziej. Czasem niemieccy emeryci się skarżą, że nikt się nimi nie zajmuje, ponadto dom opieki w Vacovie jest od miesięcy remontowany. Klienci żyją na placu budowy, w ciągłym hałasie wiertarek i młotów. Z drugiej strony należy przyznać, że takie przypadki zdarzają się również w Niemczech, tyle że za niewspółmiernie wyższą cenę. W Vacovie brakuje ciepła i troski, którymi otaczani są starsi Niemcy nad Balatonem. Tam właśnie dwaj starsi panowie opalają się akurat w majowym słońcu, pogrywając w karty. Jeden wspomina:

Jeszcze niedawno miałem żonę, która mną się opiekowała. Z czasem coraz więcej rzeczy zapominałem, a ona się z tym męczyła. Postanowiłem z tym skończyć i poprosiłem ją – zdrową i młodszą ode mnie kobietę – żeby na nowo ułożyła sobie życie. Zadzwoniłem do pana Franka i się spakowałem. Nadal wiele zapominam, ale już nie mam wyrzutów sumienia.

Zapytany przez przyjaciela, jak długo już przebywa w Nemesbük, odpowiada: „Bardzo długo, tak ze dwie godziny”.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 


 

POLECANE
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego z ostatniej chwili
Symboliczne zdjęcie liderów Trójmorza zgromadzonych wokół Włóczni św. Maurycego i wizerunku Chrobrego

We wtorek po południu na Zamku Królewskim w Warszawie rozpoczęło się spotkanie liderów państw Inicjatywy Trójmorza, podczas którego wykonano niezwykle symboliczną fotografię.

Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać? Wiadomości
Nowa fala oszustw telefonicznych. Co zrobić, aby nie dać się nabrać?

Coraz więcej Polaków otrzymuje połączenia z nieznanych, zagranicznych numerów – najczęściej z Wielkiej Brytanii, Hiszpanii i Portugalii. Choć na pierwszy rzut oka mogą wyglądać jak oferta pracy lub kontakt od znajomego, to w rzeczywistości mamy do czynienia z próbą oszustwa.

Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną z ostatniej chwili
Ministerstwo Klimatu tworzy serwis do walki z... dezinformacją klimatyczną

Ministerstwo klimatu i środowiska tworzy serwis poświęcony walce z dezinformacją klimatyczną – poinformowała we wtorek minister Paulina Hennig-Kloska. Zjawisko dezinformacji klimatycznej było jednym z tematów nieformalnego spotkania ministrów środowiska i klimatu w Warszawie.

To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii tylko u nas
To OZE mogą stać za blackoutem w Hiszpanii i Portugalii

Od 12 godzin pod pełną parą pracuja hiszpańscy śledczy i analitycy rynku energii, aby ustalić, co było faktycznym powodem pierwszego tak dużego w Europie blackoutu. Wstępnie wykluczono atak terrorystyczny. Niemal na pewno nie był to sabotaż pracownika lub pracowników spółek energetycznych. Czy za problemem stoi miks energetyczny kraju Cervantesa? Liczby i eksperci sugerują, że to najbardziej prawdopodobne.

Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz tylko u nas
Rosja szykuje się do wojny nad Bałtykiem. To realny scenariusz

To nie strachy na Lachy, ale bardzo realny scenariusz. Wojnę z NATO – zapewne początkowo na jak najniższym poziomie eskalacji, by dać pretekst USA i „starej Europie” do wstrzymania się od pełnej odpowiedzi – Rosja rozpocznie nad Bałtykiem.

Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy z ostatniej chwili
Ujawniono szczegóły zatrzymania księdza, który miał krytykować aborterkę z Oleśnicy

W rozmowie z RatujŻycie.pl siostra zatrzymanego ks. Grzegorza opisała, w jaki sposób jej brat został zatrzymany przez służby w związku z mailem, jakiego wysłał do dr Gizeli Jagielskiej.

Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki: Zwierzchnik sił zbrojnych musi być stabilny emocjonalnie

Popierany przez PiS kandydat Karol Nawrocki stwierdził we wtorek w Nowej Dębie, że Polska potrzebuje zwierzchnika sił zbrojnych, "który będzie stabilny emocjonalnie i stabilny pod względem swoich poglądów". Wskazał, że chodzi o osobę, która m.in. zadba o nasz sojusz z USA i o pozycję Polski w NATO.

Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego z ostatniej chwili
Bezpieczeństwo energetyczne Polski. Andrzej Duda zwoła Radę Bezpieczeństwa Narodowego

Zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego ws. bezpieczeństwa energetycznego Polski zapowiedział prezydent Andrzej Duda po spotkaniu liderów Trójmorza. Jak powiedział, wydarzenia w Hiszpanii i Portugalii to "sygnał alarmowy", aby zadbać o stan sieci energetycznych regionu.

Dariusz Matecki wskazuje: Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw polityka
Dariusz Matecki wskazuje: "Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw"

"Najbardziej obrzydliwy specjalista od kłamstw wyborczych" – pisze na platformie X poseł PiS Dariusz Matecki o parlamentarzyście PO Sławomirze Nitrasie. W opublikowanym komentarzu Matecki opisał sytuację z 2006 roku, gdy Nitras był szefem sztabu wyborczego kandydata PO Piotr Krzystka na prezydenta Szczecina.

Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie z ostatniej chwili
Niemcy w tarapatach. Tapinoma magnum sieją spustoszenie

Inwazyjne mrówki Tapinoma magnum niszczą infrastrukturę w Niemczech i powodują przerwy w prądzie – informuje Frankfurter Rundschau.

REKLAMA

Coraz więcej niemieckich emerytów wyjeżdża do Europy Środkowo-Wschodniej

Kiedy dziś w Bundestagu minister zdrowia Karl Lauterbach przedstawiał główne punkty reformy sektora pielęgniarskiego, niespełna tysiąc kilometrów dalej przedsiębiorca Artur Frank zaciągnął się dymem cygara. W Bratysławie rewolucja niemieckiego pielęgniarstwa już dawno się zaczęła.
Staruszka. Zdjęcie poglądowe Coraz więcej niemieckich emerytów wyjeżdża do Europy Środkowo-Wschodniej
Staruszka. Zdjęcie poglądowe / Pixabay.com

Na biurku Artura Franka piętrzą się listy od jego starszych rodaków lub ich krewnych. 65-letni Niemiec prowadzi firmę SeniorPalace, która pomaga emerytom potrzebującym opieki znaleźć miejsca w domach starców w Europie Środkowo-Wschodniej.

Ośrodki dla seniorów w Niemczech są coraz droższe, więc wiele osób ubiega się o miejsca na Węgrzech, Słowacji, w Polsce czy Czechach, które są o wiele tańsze i wcale nie gorsze 

– tłumaczy Frank. 

Za jego pośrednictwem Niemcy spędzają jesień życia w miejscowościach, których nazw często nie potrafią wymówić: Dziwnówek, Vacov, Stražný, Nemesbük. Artur Frank założył firmę w 2006 r. i nieźle na niej zarabia. Pracuje w sposób „decentralny”. Jego okazały dom w liczącej ok. 500 mieszkańców węgierskiej miejscowości Vörs znajduje się zaledwie 2 km od brzegu Balatonu. 

 

Intratny biznes

Frank pomaga Niemcom chorującym na demencję, ale też zdrowym umysłowo, którzy mają przed sobą wiele lat w miarę jasnego życia, choć nie chcą już być obciążeniem dla krewnych (albo ci ostatni chcą się swojego „obciążenia” pozbyć). A kiedy umierają, firma Franka wysyła ich zwłoki do Niemiec. „Nasze usługi trwają dłużej niż do śmierci” – zaznacza.

Tak, słucham, Artur Frank. Rozumiem. Zaraz, zaraz, a ile lat ma pana matka? 94? OK. Nie słyszy, pierwsze stadium demencji... Z tarasem? Nie, w porządku. Bez mebli? Zapisałem. W następnym tygodniu podeślę panu ofertę i kosztorys.

Takie rozmowy Niemiec z Ulm przeprowadza prawie codziennie, jakby jego klienci byli towarem, który ma zostać gdzieś zdeponowany. On sam swojej mamie załatwił miejsce w ośrodku na Węgrzech.

Trzeba przyznać, że Frank jest spełnionym człowiekiem, czerpie z życia pełną garścią. Odkrył niszę rynkową, którą umiejętnie wypełnił, zwłaszcza że przez wiele lat nie miał konkurencji. „Na początku była to bardzo przyjemna praca, nikt nie wchodził mi w paradę” – wspomina. Europa Wschodnia stała przed Niemcem otworem. Frank zakasał rękawy i zaczął szukać partnerów – właścicieli oraz zarządców domów opieki, z którymi mógłby współpracować. Albo działek, na których miały dopiero powstać nowe budynki. „Nie musiałem długo czekać na pierwszych klientów – mówi dziś. Nic dziwnego. Niemcy są po Japonii drugim krajem na świecie, w którym żyje najwięcej emerytów. Co piąty Niemiec ma ponad 65 lat. Około 3 mln ludzi potrzebuje dodatkowej opieki. Do 2030 r. liczba ta ma wzrosnąć o 200 tys. Jednocześnie niemiecki system opieki pielęgnacyjnej w wielu miejscach jest niewydolny, około pół miliona osób wymagających pomocy nie jest w stanie sprostać comiesięcznym opłatom za miejsce w domu seniora. Emerytura i zasiłek opiekuńczy nie wystarczają na pokrycie kosztów, które w Niemczech są wysokie.

Miałem niedawno klienta, który za miejsca swoich rodziców w domu starców musiał dopłacać co miesiąc 6 tys. euro. Prawie by zbankrutował, ale usłyszał o mojej firmie 

– cieszy się Frank. 

Szef SeniorPalace zaproponował mu ośrodek w czeskim Stražným, zaledwie kilka kilometrów od bawarskiego Deggendorfu. Jak się okazuje, tu klient płaci za oboje rodziców jedną trzecią sumy, którą płacił w Niemczech.

 

Pełen luksus

Artur Frank codziennie objeżdża ośrodki, z którymi współpracuje, aby doglądać sytuacji i stanu zdrowia klientów. Często zagląda do domu starców w węgierskim Nemesbük. Ośrodek robi wrażenie, tutejsi lokatorzy mieszkają w odremontowanej willi z balkonami, z których mają widok na Balaton. Okazały budynek kontrastuje z sąsiednimi domami. „Dzień dobry, kochane” – mówi Frank, witając się z paniami siedzącymi przy kominku. Te z entuzjazmem odwzajemniają pozdrowienia i obejmują „prezesa” niczym zagorzałe fanki. Na stołach leżą niemieckie tabloidy dla starszych czytelników, a z głośników płyną szlagiery. Frank podaje każdej osobie rękę, choć – jak przyznaje – nie tylko z miłości bliźniego. 

Zawsze naciskam lekko kciukiem na grzbiet dłoni. Kiedy na skórze klientki pozostaje małe wgniecenie, to znaczy, że jest odwodniona. Wtedy muszę pogadać z pielęgniarzami

– opowiada.

Ośrodek w Nemesbük jest wzorcem dla wszystkich pozostałych domów współpracujących z SeniorPalace. „Byłoby idealnie, gdyby wszędzie wszystko funkcjonowało tak sprawnie jak tu. Chodzi o sumienność, z jaką węgierscy pielęgniarze opiekują się pensjonariuszami. Są bardzo dobrze wykształceni, pod tym względem dorównują im tylko polscy opiekunowie” – ocenił Frank, który chyba nie wie, że jego słynne nazwisko budzi nad Wisłą raczej negatywne skojarzenia.

Harmonogram w domu opieki w Nemesbük jest napięty: wycieczki, kurs węgierskiego, gimnastyka, odczyty. Najistotniejsza jest organizacja wolnego czasu, gdyż nuda i demotywacja to dla mieszkańców ośrodka są wrogami nr 1 i 2.

Jeśli starszy człowiek poza siedzeniem przed telewizorem nic nie robi, to koniec jest blisko. Zadaniem pielęgniarzy jest codziennie na nowo wzbudzać u podopiecznych motywację i chęć do życia 

– wyjaśnia Frank.

Zresztą, nie okłamujmy się, od tego zależy jego biznes. Im dłużej klienci żyją, tym więcej na nich zarabia. W ośrodku w Nemesbük mieszka z 40 Niemców. Za każdego seniora Frank otrzymuje na początku prowizję 1 tys. euro i do końca jego życia comiesięcznie część z opłaty, którą klient lub jego krewny wnosi za miejsce w ośrodku. Kiedyś wszyscy umierają, ale miejsca są znów szybko zajęte.

 

Druga szansa

Zanim Artur Frank odnalazł się w nowej branży i zakotwiczył w państwach Grupy Wyszehradzkiej, prowadził spółkę farmaceutyczną, zatrudniając ok. 30 pracowników. Miał dom, atrakcyjną żonę, basen. Kiedy w USA po 2001 r. zaczęły pękać pierwsze bańki spekulacyjne, infekując także gospodarki europejskie, w ciągu kilku miesięcy stracił wszystko, łącznie z małżonką. Przeprowadził się więc na Słowację, gdzie próbował zacząć drugie życie zawodowe w branży farmaceutycznej. Któregoś dnia zadzwonił do niego przyjaciel z dawnych czasów i poprosił o pomoc w znalezieniu w Bratysławie miejsca dla matki. Sam kilka dni wcześniej stracił majątek i nie było go stać na finansowanie domu opieki w Niemczech. Frank od razu coś znalazł. – Trafiłem na luksusowe miejsce za stosunkowo małe pieniądze. Wtedy zrozumiałem, że będzie z tego chleb – wspomina.

Obecnie Artur Frank współpracuje również z ośrodkami w Polsce. Jednym z partnerów jest Słoneczny Dom w zachodniopomorskim Dziwnówku. W Polsce i Niemczech nie każdemu jego praca się podoba. Pewna dziennikarka napisała, że Frank „deportuje starych Niemców do nowych państw członkowskich Unii Europejskiej”. On kwituje to wzruszeniem ramion. „Po prostu załatwiam miejsca w domach starców, co to za różnica, gdzie. Muszę z czegoś żyć, a zarazem pomagam ludziom. Są gorsze prace” – utrzymuje. Niemieccy koledzy zarzucają Frankowi, że „odprowadzając” emerytów do innych krajów europejskich, działa na niekorzyść niemieckiej gospodarki. 

A czy zatrudnianie w Niemczech tańszych pielęgniarzy z Europy Środkowo Wschodniej to coś lepszego? Czy to jest korzystne dla gospodarek z tych krajów?

– pyta nie bez ironii. 

Wtóruje mu Stefan Görres, profesor na kierunku Zdrowie Publiczne na Uniwersytecie w Bremie. 

Pielęgniarstwo stało się już dawno produktem rynkowym. Nie rozumiem uszczypliwych komentarzy pod adresem pana Franka 

– dziwi się.

SeniorPalace współpracuje także z ośrodkiem w czeskim Vacovie, któremu daleko jeszcze do standardów w Nemesbük czy Dziwnówku. Codzienność jest tu bardziej monotonna. Brakuje entuzjazmu starszych pań z Nemesbük, które z zapałem uczą się języka węgierskiego. W Vacovie wszyscy siedzą apatycznie w świetlicy i oglądają filmy dokumentalne w niemieckiej telewizji. „Tutaj mamy problem nie tyle z klientami, ile z personelem, który nie potrafi dodać tym ludziom otuchy” – mówi Frank i dorzuca: „Tak między nami – nie mógłbym przywieźć tutaj klientów z Nemesbük, ponieważ by zwariowali”. 

 

Obchody kontrolne

Według Franka obchody kontrolne w czeskich ośrodkach nie odbywają się tak często i na takim poziomie jak gdzie indziej. Czasem niemieccy emeryci się skarżą, że nikt się nimi nie zajmuje, ponadto dom opieki w Vacovie jest od miesięcy remontowany. Klienci żyją na placu budowy, w ciągłym hałasie wiertarek i młotów. Z drugiej strony należy przyznać, że takie przypadki zdarzają się również w Niemczech, tyle że za niewspółmiernie wyższą cenę. W Vacovie brakuje ciepła i troski, którymi otaczani są starsi Niemcy nad Balatonem. Tam właśnie dwaj starsi panowie opalają się akurat w majowym słońcu, pogrywając w karty. Jeden wspomina:

Jeszcze niedawno miałem żonę, która mną się opiekowała. Z czasem coraz więcej rzeczy zapominałem, a ona się z tym męczyła. Postanowiłem z tym skończyć i poprosiłem ją – zdrową i młodszą ode mnie kobietę – żeby na nowo ułożyła sobie życie. Zadzwoniłem do pana Franka i się spakowałem. Nadal wiele zapominam, ale już nie mam wyrzutów sumienia.

Zapytany przez przyjaciela, jak długo już przebywa w Nemesbük, odpowiada: „Bardzo długo, tak ze dwie godziny”.

Wojciech Osiński

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe