Konrad Wernicki: Kanibalizm Tuska. Po co Platformie jedna lista?

Podczas gdy Zjednoczona Prawica, przynajmniej na razie, dała sobie spokój z przepychankami związanymi z niedoszłą reformą sądownictwa i polityką unijną, na opozycji znów rozgorzała dyskusja o wystartowaniu wszystkich partii opozycyjnych z jednej listy. W zasadzie nikt tej jednej listy nie chce, oprócz Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Bo ta chce wszystkich pożreć.
Donald Tusk Konrad Wernicki: Kanibalizm Tuska. Po co Platformie jedna lista?
Donald Tusk / fot. Wikimedia Commons

Powrót Donalda Tuska do kraju miał być tym punktem zwrotnym w polskiej polityce, od którego zacznie się umacnianie opozycji i rychłe odsunięcie PiS-u od władzy.

Przynajmniej tak to przedstawiały media i komentariat sprzyjający Platformie Obywatelskiej. Myślenie życzeniowe, bo w istocie powrót Tuska ratował nie tyle opozycję, co samą Platformę przed totalną degrengoladą i zmarginalizowaniem na rzecz Polski 2050 Szymona Hołowni, ugrupowań lewicowych czy nawet PSL-u.

Już od jakiegoś czasu wyborcy, którym z PiS-em nie po drodze dzielą się, w uproszczeniu, na 4 kategorie:

  1. Lewicową, progresywną młodzież, której z PiS-em kompletnie nie do twarzy na gruncie światopoglądowym – tutaj największym świadectwem tego konfliktu jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, który wywołał prawdziwą wściekłość większości młodych osób. Od tego momentu Zjednoczona Prawica zamknęła sobie drogę do młodego elektoratu. Mimo, że na gruncie polityki społecznej i gospodarczej, młodym ludziom jest bliżej PiS-u, niż im się to wydaje. Ostatnie pokolenie Millenialsów i nowe pokolenie „Z” urodzone już w XXI w. nie chce brać udziału w wyścigu szczurów, nie dają sobie wmówić bajek o tym, że każdy jest kowalem własnego losu, więc odrzucają liberalizm. Nie bardzo też lubią brać na siebie odpowiedzialność i zobowiązania w różnych procesach, co jest po części pokłosiem przemian kulturowych i systemu edukacji w szkole. Dlatego polityka socjalna Prawa i Sprawiedliwości, wyrównywanie różnic ekonomiczno-społecznych i funkcja państwa jako opiekuna im jak najbardziej odpowiada. Ale co zrobić, tu rządzą emocje.
  2. „Europejczyków”, którzy na Polskę patrzą przede wszystkim przez pryzmat jej pozycji w UE, a może nawet nie tyle pozycji, co tego jakie stosunku utrzymuje z Brukselą. Wśród nich często są też tzw. „fajnopolacy” przesiąknięci nienawiścią do Jarosława Kaczyńskiego i innych „pisiorów”, że już nawet nie patrzą na to, co rząd ZP robi źle, a co może robić dobrze. PiS jest zły a priori i tyle: przez niego Polska jest w ruinie, marginalizowana na arenie międzynarodowej i chce wyprowadzić nas z Unii Europejskiej. Łączą to z wywyższaniem się wobec sympatyków PiSu, którymi wręcz gardzą. Myśląc aspiracyjnie uważają się za elitę, choć bliżej im do najniższej krajowej, aniżeli upasionych milionerów, których chcą bronić przed złym Kaczorem. Ciężko żyć w takiej urojonej rzeczywistości, ale co zrobić. Za dużo wpisów Tomasza Lisa i Romana Giertycha na raz robi swoje.
  3. Liberałów, którzy politykę gospodarczą państwa widzą zupełnie inaczej, niż to robi Zjednoczona Prawica. Ich marzeniem jest tak zwane „państw minimum”, czyli podatki tak niskie jak to tylko możliwe, prywatyzacja służby zdrowia, likwidacja państwowych emerytur itd. Generalnie postawienie na samoregulujący się wolny rynek. Cóż, ich prawo mieć takie poglądy. Polacy już niejednokrotnie od 2015 r. pokazali, że mają dość taniego państwa.
  4. Osoby w mitycznym centrum, czyli światopoglądowo dość konserwatywne jak na standardy europejskie, ale bez przesady. Umiarkowane pomiędzy rozwiązaniami socjalnymi, a liberalnymi. To grupa wyborców najbardziej płynna. PiS-u nie wybierają z różnych względów, czasem zwykłej antypatii, podobnej do tych wyznawanej przez „fajnopolaków”, ale bez tego chorego wywyższania się ponad innych.

Te wszystkie grupy wyborców chciała mieć dla siebie Platforma Obywatelska i przez bardzo długi czas miotała się z kąta w kąt. A to puszczała oko do lewicowej młodzieży krytykując Kościół czy machając tęczową flagą na znak jedności ze społecznością LGBT. Innym znów razem obiecywała likwidację socjalnego „rozdawnictwa”, serwowanego przez obecny rząd. Powtarzając przy tym, że finanse państwa są zdewastowane i trzeba będzie wszystko naprawiać, co wiąże się ze wspomnianym państwem minimum. To wszystko cały czas w akompaniamencie zapowiedzi powrotu na europejskie tory polityki zagranicznej, poprawy stosunków z Brukselą, Berlinem, Moskwą… a nie wróć, z Moskwą już nie.

Szpagaty Platformy

I tak Platforma biegała od lewa do prawa, bardzo niekonsekwentnie, dopiero po czasie zauważając, że w wielu przypadkach sama sobie przeczy. Bo gdy udawała partię młodzieżową i postępową, zaczynała tracić elektorat z grupy nr 4, który jest dość konserwatywny i przyzwyczajony do polskich tradycji. Z kolei, gdy dla poprawy swojego zachowawczego wizerunku politycy PO mówili, że na związki jednopłciowe to trochę za wcześnie, zrażali do siebie lewicującą młodzież.

Platforma przez długi czas krytykowała program 500+, a za populistyczny uważała powrót do starego wieku emerytalnego, który wcześniej podniosła. W tym, trzeba przyznać, była całkiem konsekwentna. Z tym, że Polakom zaczynało się żyć coraz lepiej, gospodarka rosła, nie spełnił się ani scenariusz grecki, ani inne kataklizmy wieszczone przez intelektualne zaplecze PO z profesorem Balcerowiczem na czele. Polacy z jednej strony na własnej skórze odczuwali czas prosperity, a z drugiej wciąż dochodziły do nich wstrząsające głosy polityków PO, że Polska upada. No nie kleiło się to.

Kolejni liderzy Platformy przypominali łyżwiarza, któremu nogi rozjeżdżają się na lodzie, próbującemu panicznie złapać równowagę.

I tak zaczął się wielki odpływ wyborców opozycyjnych do różnych partii. Postępowi znaleźli to czego szukali u Lewicy, Liberałom zaczął podobać się wolnościowy nurt Konfederacji, konserwatywni umiarkowani przytulili się do Hołowni, a nawet PSL-u. Platformie zaczął zostawać tylko najtwardszy, antypisowy elektorat. Wierni krzyżowcy gotowi iść na świętą wojnę.

Zostawił Platformę murowaną, zastał drewnianą

Temu wszystkiemu z Brukseli przyglądał się Donald Tusk i po mału zaczynał o sobie przypominać światu. Najpierw nieśmiało w internecie, by w 2021 r. wrócić jako nowy-stary lider Platformy Obywatelskiej i odnowić… nie, nie będziemy tu parafrazować tego podniosłego cytatu. Nie godzi się.

W każdym razie Donald Tusk miał pomóc wrócić Platformie na należne jej miejsce na opozycji, bo już dochodziło do tego, że „gość z Mam Talent” spychał ją na boczny tor. Zresztą ten scenariusz PO już niejako przerabiała, gdy przed wyborami w 2015 r. na niebezpiecznie silną wyrastała Nowoczesna Ryszarda Petru. Na szczęście dla PO, udało się wtedy ją zmarginalizować i wchłonąć. Dziś o Nowoczesnej w zasadzie mało kto pamięta, jej najlepsze postacie są dziś utożsamiane z Platformą, a sami wyborcy zostali też w platformeskim garnuszku.

Powrót Donalda Tuska pomógł postawić do pionu poszczególnych działaczy Platformy, a swoim autorytetem i pozycją dał nadzieję twardemu elektoratowi na zwycięstwo z PiS-em.
Jednak nie udało mu się naprawić tego rozchwiania Platformy na lewo i prawo. Może nawet nie miał tego w planie. Dziś, tak jak w latach Grzegorza Schetyny i Borysa Budki, Platforma wciąż nie ma jasnego programu wyborczego oprócz jednego stałego punktu: odsunięcia PiSu od władzy. Kiełbasa wyborcza oczywiście się pojawia, ale propozycje PO są reakcyjne. To co proponuje Polakom Platforma Obywatelska, często jest po prostu nieco zmienioną propozycją innego ugrupowania politycznego.

Kopiuj-wklej

- Ej, daj spisać pracę domową

- Dobra, tylko trochę pozmieniaj, żeby facetka się nie kapnęła

Nie raz każdy z nas był świadkiem czy uczestnikiem takiego dialogu w czasach szkolnych. Podobnie działa Platforma Obywatelska. Spisuje od innych.

Sztandarowym przykładem kopiowania programów innych partii przez PO jest sprawa polityki mieszkaniowej. Lewica ze swoim hasłem „Mieszkanie prawem, nie towarem” przejechała prętem po klatce liberałów z PO. Ci wyśmiali propozycje wysuwane przez „roszczeniowych lewaków”, w końcu mieszkania i domy nie rosną na drzewach! Tyle, że po czasie okazało się, że ludzie coraz głośniej zaczynają mówić o tym, że taki problem jest. Uczciwie pracujących ludzi coraz częściej nie stać na wynajem małego mieszkania, a co dopiero mówić o kupnie jakiegoś w kredycie, którego bank nie chce przyznać.

Lewica na wywołany przez siebie temat zaproponowała masowanie budowanie państwowych mieszkań komunalnych na wynajem, co miałoby zakończyć patologię na rynku pracy. Ludzie, których nie stać na kredyt mieliby gdzie mieszkać, a z kolei bogaci przestaliby wykupować wolne mieszkania na rynku pod inwestycje.

PiS wyszło z propozycją dopłat do kredytów hipotecznych, dzięki czemu ludzie decydujący się na zakup swojego pierwszego mieszkania zostaliby obarczeni oprocentowaniem na poziomie jedynie 2%. Przy obecnych warunkach kredytowych to spora różnica.

Co zrobiła Platforma? Skopiowała pomysł Prawa i Sprawiedliwości, proponując zerowe oprocentowanie.

To już nie pierwszy raz kiedy Platforma Obywatelska próbuje nadążać za prospołecznymi propozycjami PiSu czy Lewicy, ale robi to karykaturalnie, zatracając swój liberalny charakter.

W ciągu ostatnich miesięcy Platforma próbuje wchodzić w buty partii prospołecznej, obiecując jeszcze więcej „socjalu”, do tego lepszej jakości, zarzekając się przy tym, że 500+ wcale nie zlikwiduje i że nie ma w planach podwyższania wieku emerytalnego.

To z kolei dobrze widzi liberalna część jej sympatyków, co budzi ich konsternację. W to miejsce gładko wchodzi wolnościowa część Konfederacji pod przewodnictwem jej nowego lidera: Sławomira Mentzena, niezwykle popularnego w internetowych kręgach.

Tym samym Platforma zaczęła tracić liberałów na rzecz ultraliberalnego skrzydła Konfederacji, a jednocześnie nie była na tyle wiarygodna w sferze socjalnej, by przykuć uwagę młodego lewicowego elektoratu.

Przystawki uciekają z talerza

Tu docieramy do odpowiedzi na pytanie: Po co Platformie wspólna lista z innymi partiami opozycyjnymi? Po to, by zagospodarować ich konkretne postulaty polityczne, a co za tym idzie i samych wyborców, nie mając przy tym żadnego programu wyborczego.

W idei Donalda Tuska Platforma ma być tą lokomotywą opozycji, za którą podążą pozostałe partie-wagoniki wypchane wyborcami. Tylko, że te wagoniki nie chcą być bezwiednie ciągnięte przez starą ciuchcię. Mają swój potencjał, swoje pomysły na Polskę i przede wszystkim wyborców, którzy chcą realizacji konkretnej polityki: lewicowej, liberalnej, konserwatywnej, a nie, nie wiadomo jakiej. Tym ludziom sama polityka „antypis” nie wystarczy.

To poważne zagrożenie dla Platformy, bo jeśli zostanie zepchnięta do poziomu wielu innych partii opozycyjnych, to nie zostanie jej nic. Wtedy opuści ją nawet najtwardszy elektorat, bo po co antypisowcy mają głosować na PO, skoro ta ma coraz mniejsze szanse na wygranie wyborów?

Jedna lista to szansa dla PO, by skanibalizować pozostałe partie i przejąć ich wyborców. I nawet jeśli taka zjednoczona opozycja nie wygra wyborów, to Platforma przynajmniej uniknie rozpadu i zniweluje konkurencję na opozycji. Tak zrobiła w ramach Koalicji Obywatelskiej, która składa się z 4 partii. Czy przeciętny wyborca wie z jakich? I tak kojarzy tylko Platformę.

W tym samym czasie Prawo i Sprawiedliwość skupia się na swojej robocie. Wciąż zmaga się z konsekwencjami pandemii i lockdownów, potężną inflacją, kryzysem wywołanym wojną na Ukrainie oraz brakiem porozumienia z Komisją Europejską ws. KPO i wielu innych pomysłów brukselskich urzędników. Mimo to wciąż prowadzi w sondażach wyborczych. O czymś to świadczy.


 

POLECANE
Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata z ostatniej chwili
Prezes PiS zabrał głos. Uzasadnił wybór kandydata

Prezes PiS Jarosław Kaczyński ocenił, że mamy dziś stan wojny polsko-polskiej, której Polacy nie chcą. Dlatego - jak przekonywał - potrzebny jest kandydat na prezydenta, który będzie niezależny od formacji politycznych i zakończy tę wojnę w imię interesu Polski. Dodał, że takim kandydatem jest Karol Nawrocki.

Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku z ostatniej chwili
Potężne uderzenie w kieszenie Polaków. Drastyczny wzrost rachunków w 2025 roku

Rok 2025 może okazać się finansowym wyzwaniem dla wielu Polaków. Jak wynika z badania Krajowego Rejestru Długów, aż 80% rodaków spodziewa się wzrostu rachunków i opłat. Najbardziej drastyczne podwyżki mogą dotknąć ogrzewania, a także innych podstawowych kosztów życia.

To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS z ostatniej chwili
To już oficjalnie. Wiemy, kto będzie kandydatem PiS

Rozpoczęła się konwencja z udziałem m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w trakcie której ogłoszono decyzję dotyczącą poparcia bezpartyjnego kandydata na prezydenta.

Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS z ostatniej chwili
Drwiący wpis Tuska. Jest riposta PiS

W niedzielę, w krakowskiej Hali "Sokół", Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swojego kandydata na prezydenta podczas wydarzenia określanego jako "spotkanie obywatelskie". Choć oficjalne nazwisko nie padło, według wielu doniesień medialnych to Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, ma otrzymać poparcie partii Jarosława Kaczyńskiego. Proces wyłaniania kandydata był jednak burzliwy, a decyzję podjęto po długich negocjacjach.

Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat z ostatniej chwili
Jaka pogoda nas czeka? IMGW wydał nowy komunikat

Synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej Ewa Łapińska poinformowała, że w niedzielę niemal w całej Polsce będzie pochmurnie. Kolejne dni przyniosą stopniową poprawę pogody; będzie coraz więcej przejaśnień i rozpogodzeń, choć niewykluczone są także miejscowe, silne porywy wiatru i gołoledź.

Niemcy planują sprowadzenie nowej fali wykwalifikowanych imigrantów tylko u nas
Niemcy planują sprowadzenie nowej fali wykwalifikowanych imigrantów

Niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych prognozuje wydanie około 200 000 wiz w celu zatrudnienia w Niemczech. To stanowi wzrost o ponad dziesięć procent w porównaniu z rokiem poprzednim.

Najgroźniejszy rywal Trzaskowskiego? Ekspert wskazał problem z ostatniej chwili
Najgroźniejszy rywal Trzaskowskiego? Ekspert wskazał problem

Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej na prezydenta, rozpoczął kampanię z mocnym poparciem swojej partii. W prawyborach zdobył aż 74% głosów, pokonując Radosława Sikorskiego. - Jestem przekonany, że wychodzimy z tych prawyborów wzmocnieni. Mam bardzo mocny mandat, dużo determinacji i odwagi, by wygrać z PiS-em. Zachowywaliśmy się w czasie tej kampanii po rycersku, co daje mi ogromną energię na dalszą walkę - komentował swoją przewagę Trzaskowski.

Prof. Boštjan M. Turk: Huragan Trump i brukselska mgła tylko u nas
Prof. Boštjan M. Turk: Huragan Trump i brukselska mgła

Zwycięstwo Trumpa jest logiczną konsekwencją ostatnich wydarzeń. Potwierdziło to podobne wydarzenie w Europie 9 czerwca 2024 r., podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego. Przy tej okazji wyborcy wymierzyli prawdziwy policzek partiom neosocjalistycznym, które broniły takich kwestii jak niekontrolowana migracja, zielona transformacja i kwestie LGBT.

Wybrałam najtrudniejszą opcję. Doda wydała oświadczenie z ostatniej chwili
"Wybrałam najtrudniejszą opcję". Doda wydała oświadczenie

Doda, jedna z największych gwiazd polskiego show-biznesu, zabrała głos na Instagramie. Piosenkarka postanowiła poruszyć temat hejtu.

Niemcy: płonie ośrodek dla imigrantów. Trwa akcja służb z ostatniej chwili
Niemcy: płonie ośrodek dla imigrantów. Trwa akcja służb

Poważny pożar w centralnym ośrodku dla imigrantów w mieście Vogelsang w Eifel. Zatrzymano 35-latka podejrzanego o dokonanie podpalenia.

REKLAMA

Konrad Wernicki: Kanibalizm Tuska. Po co Platformie jedna lista?

Podczas gdy Zjednoczona Prawica, przynajmniej na razie, dała sobie spokój z przepychankami związanymi z niedoszłą reformą sądownictwa i polityką unijną, na opozycji znów rozgorzała dyskusja o wystartowaniu wszystkich partii opozycyjnych z jednej listy. W zasadzie nikt tej jednej listy nie chce, oprócz Platformy Obywatelskiej. Dlaczego? Bo ta chce wszystkich pożreć.
Donald Tusk Konrad Wernicki: Kanibalizm Tuska. Po co Platformie jedna lista?
Donald Tusk / fot. Wikimedia Commons

Powrót Donalda Tuska do kraju miał być tym punktem zwrotnym w polskiej polityce, od którego zacznie się umacnianie opozycji i rychłe odsunięcie PiS-u od władzy.

Przynajmniej tak to przedstawiały media i komentariat sprzyjający Platformie Obywatelskiej. Myślenie życzeniowe, bo w istocie powrót Tuska ratował nie tyle opozycję, co samą Platformę przed totalną degrengoladą i zmarginalizowaniem na rzecz Polski 2050 Szymona Hołowni, ugrupowań lewicowych czy nawet PSL-u.

Już od jakiegoś czasu wyborcy, którym z PiS-em nie po drodze dzielą się, w uproszczeniu, na 4 kategorie:

  1. Lewicową, progresywną młodzież, której z PiS-em kompletnie nie do twarzy na gruncie światopoglądowym – tutaj największym świadectwem tego konfliktu jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, który wywołał prawdziwą wściekłość większości młodych osób. Od tego momentu Zjednoczona Prawica zamknęła sobie drogę do młodego elektoratu. Mimo, że na gruncie polityki społecznej i gospodarczej, młodym ludziom jest bliżej PiS-u, niż im się to wydaje. Ostatnie pokolenie Millenialsów i nowe pokolenie „Z” urodzone już w XXI w. nie chce brać udziału w wyścigu szczurów, nie dają sobie wmówić bajek o tym, że każdy jest kowalem własnego losu, więc odrzucają liberalizm. Nie bardzo też lubią brać na siebie odpowiedzialność i zobowiązania w różnych procesach, co jest po części pokłosiem przemian kulturowych i systemu edukacji w szkole. Dlatego polityka socjalna Prawa i Sprawiedliwości, wyrównywanie różnic ekonomiczno-społecznych i funkcja państwa jako opiekuna im jak najbardziej odpowiada. Ale co zrobić, tu rządzą emocje.
  2. „Europejczyków”, którzy na Polskę patrzą przede wszystkim przez pryzmat jej pozycji w UE, a może nawet nie tyle pozycji, co tego jakie stosunku utrzymuje z Brukselą. Wśród nich często są też tzw. „fajnopolacy” przesiąknięci nienawiścią do Jarosława Kaczyńskiego i innych „pisiorów”, że już nawet nie patrzą na to, co rząd ZP robi źle, a co może robić dobrze. PiS jest zły a priori i tyle: przez niego Polska jest w ruinie, marginalizowana na arenie międzynarodowej i chce wyprowadzić nas z Unii Europejskiej. Łączą to z wywyższaniem się wobec sympatyków PiSu, którymi wręcz gardzą. Myśląc aspiracyjnie uważają się za elitę, choć bliżej im do najniższej krajowej, aniżeli upasionych milionerów, których chcą bronić przed złym Kaczorem. Ciężko żyć w takiej urojonej rzeczywistości, ale co zrobić. Za dużo wpisów Tomasza Lisa i Romana Giertycha na raz robi swoje.
  3. Liberałów, którzy politykę gospodarczą państwa widzą zupełnie inaczej, niż to robi Zjednoczona Prawica. Ich marzeniem jest tak zwane „państw minimum”, czyli podatki tak niskie jak to tylko możliwe, prywatyzacja służby zdrowia, likwidacja państwowych emerytur itd. Generalnie postawienie na samoregulujący się wolny rynek. Cóż, ich prawo mieć takie poglądy. Polacy już niejednokrotnie od 2015 r. pokazali, że mają dość taniego państwa.
  4. Osoby w mitycznym centrum, czyli światopoglądowo dość konserwatywne jak na standardy europejskie, ale bez przesady. Umiarkowane pomiędzy rozwiązaniami socjalnymi, a liberalnymi. To grupa wyborców najbardziej płynna. PiS-u nie wybierają z różnych względów, czasem zwykłej antypatii, podobnej do tych wyznawanej przez „fajnopolaków”, ale bez tego chorego wywyższania się ponad innych.

Te wszystkie grupy wyborców chciała mieć dla siebie Platforma Obywatelska i przez bardzo długi czas miotała się z kąta w kąt. A to puszczała oko do lewicowej młodzieży krytykując Kościół czy machając tęczową flagą na znak jedności ze społecznością LGBT. Innym znów razem obiecywała likwidację socjalnego „rozdawnictwa”, serwowanego przez obecny rząd. Powtarzając przy tym, że finanse państwa są zdewastowane i trzeba będzie wszystko naprawiać, co wiąże się ze wspomnianym państwem minimum. To wszystko cały czas w akompaniamencie zapowiedzi powrotu na europejskie tory polityki zagranicznej, poprawy stosunków z Brukselą, Berlinem, Moskwą… a nie wróć, z Moskwą już nie.

Szpagaty Platformy

I tak Platforma biegała od lewa do prawa, bardzo niekonsekwentnie, dopiero po czasie zauważając, że w wielu przypadkach sama sobie przeczy. Bo gdy udawała partię młodzieżową i postępową, zaczynała tracić elektorat z grupy nr 4, który jest dość konserwatywny i przyzwyczajony do polskich tradycji. Z kolei, gdy dla poprawy swojego zachowawczego wizerunku politycy PO mówili, że na związki jednopłciowe to trochę za wcześnie, zrażali do siebie lewicującą młodzież.

Platforma przez długi czas krytykowała program 500+, a za populistyczny uważała powrót do starego wieku emerytalnego, który wcześniej podniosła. W tym, trzeba przyznać, była całkiem konsekwentna. Z tym, że Polakom zaczynało się żyć coraz lepiej, gospodarka rosła, nie spełnił się ani scenariusz grecki, ani inne kataklizmy wieszczone przez intelektualne zaplecze PO z profesorem Balcerowiczem na czele. Polacy z jednej strony na własnej skórze odczuwali czas prosperity, a z drugiej wciąż dochodziły do nich wstrząsające głosy polityków PO, że Polska upada. No nie kleiło się to.

Kolejni liderzy Platformy przypominali łyżwiarza, któremu nogi rozjeżdżają się na lodzie, próbującemu panicznie złapać równowagę.

I tak zaczął się wielki odpływ wyborców opozycyjnych do różnych partii. Postępowi znaleźli to czego szukali u Lewicy, Liberałom zaczął podobać się wolnościowy nurt Konfederacji, konserwatywni umiarkowani przytulili się do Hołowni, a nawet PSL-u. Platformie zaczął zostawać tylko najtwardszy, antypisowy elektorat. Wierni krzyżowcy gotowi iść na świętą wojnę.

Zostawił Platformę murowaną, zastał drewnianą

Temu wszystkiemu z Brukseli przyglądał się Donald Tusk i po mału zaczynał o sobie przypominać światu. Najpierw nieśmiało w internecie, by w 2021 r. wrócić jako nowy-stary lider Platformy Obywatelskiej i odnowić… nie, nie będziemy tu parafrazować tego podniosłego cytatu. Nie godzi się.

W każdym razie Donald Tusk miał pomóc wrócić Platformie na należne jej miejsce na opozycji, bo już dochodziło do tego, że „gość z Mam Talent” spychał ją na boczny tor. Zresztą ten scenariusz PO już niejako przerabiała, gdy przed wyborami w 2015 r. na niebezpiecznie silną wyrastała Nowoczesna Ryszarda Petru. Na szczęście dla PO, udało się wtedy ją zmarginalizować i wchłonąć. Dziś o Nowoczesnej w zasadzie mało kto pamięta, jej najlepsze postacie są dziś utożsamiane z Platformą, a sami wyborcy zostali też w platformeskim garnuszku.

Powrót Donalda Tuska pomógł postawić do pionu poszczególnych działaczy Platformy, a swoim autorytetem i pozycją dał nadzieję twardemu elektoratowi na zwycięstwo z PiS-em.
Jednak nie udało mu się naprawić tego rozchwiania Platformy na lewo i prawo. Może nawet nie miał tego w planie. Dziś, tak jak w latach Grzegorza Schetyny i Borysa Budki, Platforma wciąż nie ma jasnego programu wyborczego oprócz jednego stałego punktu: odsunięcia PiSu od władzy. Kiełbasa wyborcza oczywiście się pojawia, ale propozycje PO są reakcyjne. To co proponuje Polakom Platforma Obywatelska, często jest po prostu nieco zmienioną propozycją innego ugrupowania politycznego.

Kopiuj-wklej

- Ej, daj spisać pracę domową

- Dobra, tylko trochę pozmieniaj, żeby facetka się nie kapnęła

Nie raz każdy z nas był świadkiem czy uczestnikiem takiego dialogu w czasach szkolnych. Podobnie działa Platforma Obywatelska. Spisuje od innych.

Sztandarowym przykładem kopiowania programów innych partii przez PO jest sprawa polityki mieszkaniowej. Lewica ze swoim hasłem „Mieszkanie prawem, nie towarem” przejechała prętem po klatce liberałów z PO. Ci wyśmiali propozycje wysuwane przez „roszczeniowych lewaków”, w końcu mieszkania i domy nie rosną na drzewach! Tyle, że po czasie okazało się, że ludzie coraz głośniej zaczynają mówić o tym, że taki problem jest. Uczciwie pracujących ludzi coraz częściej nie stać na wynajem małego mieszkania, a co dopiero mówić o kupnie jakiegoś w kredycie, którego bank nie chce przyznać.

Lewica na wywołany przez siebie temat zaproponowała masowanie budowanie państwowych mieszkań komunalnych na wynajem, co miałoby zakończyć patologię na rynku pracy. Ludzie, których nie stać na kredyt mieliby gdzie mieszkać, a z kolei bogaci przestaliby wykupować wolne mieszkania na rynku pod inwestycje.

PiS wyszło z propozycją dopłat do kredytów hipotecznych, dzięki czemu ludzie decydujący się na zakup swojego pierwszego mieszkania zostaliby obarczeni oprocentowaniem na poziomie jedynie 2%. Przy obecnych warunkach kredytowych to spora różnica.

Co zrobiła Platforma? Skopiowała pomysł Prawa i Sprawiedliwości, proponując zerowe oprocentowanie.

To już nie pierwszy raz kiedy Platforma Obywatelska próbuje nadążać za prospołecznymi propozycjami PiSu czy Lewicy, ale robi to karykaturalnie, zatracając swój liberalny charakter.

W ciągu ostatnich miesięcy Platforma próbuje wchodzić w buty partii prospołecznej, obiecując jeszcze więcej „socjalu”, do tego lepszej jakości, zarzekając się przy tym, że 500+ wcale nie zlikwiduje i że nie ma w planach podwyższania wieku emerytalnego.

To z kolei dobrze widzi liberalna część jej sympatyków, co budzi ich konsternację. W to miejsce gładko wchodzi wolnościowa część Konfederacji pod przewodnictwem jej nowego lidera: Sławomira Mentzena, niezwykle popularnego w internetowych kręgach.

Tym samym Platforma zaczęła tracić liberałów na rzecz ultraliberalnego skrzydła Konfederacji, a jednocześnie nie była na tyle wiarygodna w sferze socjalnej, by przykuć uwagę młodego lewicowego elektoratu.

Przystawki uciekają z talerza

Tu docieramy do odpowiedzi na pytanie: Po co Platformie wspólna lista z innymi partiami opozycyjnymi? Po to, by zagospodarować ich konkretne postulaty polityczne, a co za tym idzie i samych wyborców, nie mając przy tym żadnego programu wyborczego.

W idei Donalda Tuska Platforma ma być tą lokomotywą opozycji, za którą podążą pozostałe partie-wagoniki wypchane wyborcami. Tylko, że te wagoniki nie chcą być bezwiednie ciągnięte przez starą ciuchcię. Mają swój potencjał, swoje pomysły na Polskę i przede wszystkim wyborców, którzy chcą realizacji konkretnej polityki: lewicowej, liberalnej, konserwatywnej, a nie, nie wiadomo jakiej. Tym ludziom sama polityka „antypis” nie wystarczy.

To poważne zagrożenie dla Platformy, bo jeśli zostanie zepchnięta do poziomu wielu innych partii opozycyjnych, to nie zostanie jej nic. Wtedy opuści ją nawet najtwardszy elektorat, bo po co antypisowcy mają głosować na PO, skoro ta ma coraz mniejsze szanse na wygranie wyborów?

Jedna lista to szansa dla PO, by skanibalizować pozostałe partie i przejąć ich wyborców. I nawet jeśli taka zjednoczona opozycja nie wygra wyborów, to Platforma przynajmniej uniknie rozpadu i zniweluje konkurencję na opozycji. Tak zrobiła w ramach Koalicji Obywatelskiej, która składa się z 4 partii. Czy przeciętny wyborca wie z jakich? I tak kojarzy tylko Platformę.

W tym samym czasie Prawo i Sprawiedliwość skupia się na swojej robocie. Wciąż zmaga się z konsekwencjami pandemii i lockdownów, potężną inflacją, kryzysem wywołanym wojną na Ukrainie oraz brakiem porozumienia z Komisją Europejską ws. KPO i wielu innych pomysłów brukselskich urzędników. Mimo to wciąż prowadzi w sondażach wyborczych. O czymś to świadczy.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe