"Cała groza kolejnych rosyjskich okupacji polskich ziem odezwała się w jednej chwili"

– Nie pogodziliśmy się jeszcze z wojną, pogodzenie oznaczałoby stan apatii. Zaczynamy się przyzwyczajać, że wojna jest częścią naszego świata, ale wciąż ją odpychamy. Nie chcemy wojny, a Rosjanie wpychają nas w retorykę wojenną, w której źle się czujemy. To trudne, bo w życiu, gdy nie chcę z kimś rozmawiać, to mogę się odwrócić i odejść. Tutaj nie ma za bardzo gdzie iść, aby odciąć się od takich rozmów – mówi prof. dr hab. Bogdan Zawadzki z Wydziału Psychologii UW w rozmowie z Jakubem Pacanem.
/ fot. M. Żegliński

– Z analizy przeprowadzonej w sierpniu 2022 r. przez Laboratorium Badań Medioznawczych UW wynikło, że 70 proc. badanych deklarowało poczucie niepokoju. Lęk coraz bardziej będzie przejmował nad nami kontrolę?

– W minionych 11 miesiącach wojny sytuacja zmieniała się dynamicznie. Pierwsza reakcja była szokowa, nie spodziewaliśmy się wojny, byliśmy przerażeni tym, co się dzieje, widokiem uchodźców i dramatycznych scen. Od razu odżyły w nas doświadczenia poprzednich pokoleń.

– Lęk przed Rosją mamy chyba w swoim DNA, niedawno obchodziliśmy 160. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.

– Moi rodzice i dziadkowie bez przerwy opowiadali o wojnie, biedzie, okupacji, rosyjskich wojskach maszerujących przez Polskę. Żyją jeszcze ludzie, którzy wojnę przeżyli. Pokolenia urodzone po II wojnie światowej były w nią wprowadzone poprzez rodzinne opowieści. Dlatego po agresji Rosji na Ukrainę w Polsce nie mogło być inaczej, wojna w nas odżyła. Cała groza kolejnych rosyjskich okupacji polskich ziem odezwała się w jednej chwili. Na poziomie psychicznym stało się to natychmiast. Tacy Szwedzi, choć też w bliskim sąsiedztwie Rosji, mogli przeżywać to w zupełnie innej skali, bo ich doświadczenia z Rosją nie są tak dramatyczne jak nasze. U nas nastąpiła natychmiastowa aktualizacja starych lęków.

– Dlatego ruszyliśmy z pomocą na granicę?

– Dokładnie. Z Ukraińcami mamy jeszcze bliskie pokrewieństwo kulturowe i językowe. Łatwiej przychodziło nam współczucie wobec nich. Towarzyszył temu ogromny lęk, czy się utrzymają, wszyscy zadawaliśmy sobie pytania: Ile czasu dadzą radę odpierać rosyjskie wojska – tydzień, dwa, kwartał? To były pytania pełne dramatyzmu, któremu towarzyszyła obawa, że nas też napadnie Rosja.

– Dalej jak przeżywaliśmy tę wojnę?

– Szok zaczął mijać. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do tej trudnej sytuacji, proszę zobaczyć, że nie mamy już dworców pełnych uchodźców, bezradnych ludzi z walizkami. Oczywiście obawy przed wojną nas nie opuściły, ale reakcje i postawy się rozwarstwiły, obserwuję wśród nich pewne dominujące zachowania. Jeden wzorzec nadal związany z obawami i niepokojem wiąże się między innymi z zapowiedzią kolejnej dużej ofensywy planowanej przez Rosję. Ludzie mniej obawiają się, że Rosja do Polski wejdzie, bo na taką operację nie ma już tak dużych zasobów, lecz obawiają się wydarzeń na Ukrainie. Kolejna ofensywa, kolejna fala uchodźców? A my mamy coraz mniej zasobów i coraz mniej sił. Obok wojny mamy kryzys gospodarczy, ponosimy jego koszty. Pytamy się: Jak długo to wytrzymamy? Obawiamy się pogorszenia sytuacji i dezorganizacji. Przy takim nastawieniu automatycznie wchodzą myśli katastroficzne. Drugi rodzaj zachowań to zobojętnienie.

– Wytworzyliśmy już sobie jakieś mechanizmy adaptacyjne?

– Tak, to dystansowanie się od zaistniałej sytuacji, przyzwyczailiśmy się do tego. Sami Ukraińcy mówią, że przyzwyczajają się do tej sytuacji. Nauczyli się żyć pod bombami. Musieli się do tego przyzwyczaić, inaczej człowiek nie byłby w stanie żyć.

– To chyba dobra reakcja obronna?

– I tak, i nie. Z jednej strony na pewno pomaga przetrwać i szukać normalności w trudnych czasach, z drugiej skutkuje w nas wycofaniem się, niechęcią do dalszego pomagania. Taka ucieczka w izolowanie się nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Trzecią strategią najrzadziej stosowaną jest chyba niechęć wobec Ukraińców i zniecierpliwienie ich pobytem w naszym kraju, jak też całą otoczką międzynarodową wojny na Ukrainie.

– Co się dzieje z głową człowieka w czasie wojny?

– Ukraińcy sporo o tym mówią. Przede wszystkim to szok i trud zmiany wszystkich przyzwyczajeń, rytuałów dnia codziennego. Nie można już żyć w stary sposób. Poza tym permanentna czujność i niepewność, wystarczy się zagapić, by stracić życie. Nasi sąsiedzi bardzo narzekają na przypadkowość i nieprzewidywalność życia codziennego. Stres wojenny jest niezwykle wyczerpujący, wystarczy się znaleźć w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu, by stracić życie. Stan nieustannej niepewności i zagrożenia życia, który czasem co prawda się obniża, ale nigdy nie wraca do poziomu dającego możliwość psychicznego odpoczynku, na dłuższą metę jest strasznie wyniszczający.

– Z czasem podwyższony poziom kortyzolu zaczyna dawać o sobie znać w ciele.

– Permanentny stres (skutkujący m.in. podwyższonym poziomem kortyzolu) zaczyna dawać o sobie znać w objawach somatycznych. Część osób zgłasza się do psychologa lub psychiatry, bo zaczynają mieć problemy w pracy, w rodzinie, inni mają objawy somatyczne, szwankuje przewód pokarmowy, pojawiają się problemy krążeniowe, skacze ciśnienie, rozwija się bezsenność. Czasami nawet trudno powiązać wojnę na Ukrainie z objawami somatycznymi. Ktoś zaczyna mieć wypryski, egzemy na skórze i nie wiadomo skąd. Dopiero pogłębiony wywiad pokazuje pochodne napięcia wywołanego wojną. Sam stres nie atakuje narządów bezpośrednio, ale osłabia te miejsca w naszym organizmie, które są najsłabsze.

– Tymczasem lęk przed wojną to stały wyzwalacz, nie mamy na niego wpływu ani żadnej kontroli nad tymi wydarzeniami.

– Co więcej, te obawy nie dotyczą bieżącej sytuacji, ale rzutują na przyszłość. Zamartwiamy się, co będzie za tydzień, miesiąc, rok. Gdyby ktoś powiedział: „Mamy trzy miesiące wojny, potem będzie pokój”, to jest to pewna perspektywa – widać jakiś punkt orientacyjny, można planować normalne życie. Ale nie wiemy, jak sytuacja będzie się rozwijać, w którą stronę pójdzie.

– Antoni Kępiński pisał w „Lęku”, że „życie polega na ekspansji w przyszłość”.

– Wojna na Ukrainie silnie rzutuje na planowanie przyszłości i to zarówno pojedynczych rodzin, jak i całej gospodarki. Niektórzy nie mogąc wytrzymać pewności planowania, deklarują chęć zamknięcia swoich spraw i wyjechania w bardziej bezpieczne rejony świata. Do niedawna karmiliśmy się hasłami: „Zaplanuj swoją emeryturę”, „Zaplanuj swoją karierę”, a teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania.

– Emocje nadają informacjom i celom hierarchię ważności, w jaki sposób emocje związane z wojną zmieniają hierarchię naszych celów?

– Pierwszy obszar to materializacja, ponieważ sprawy materialne podlegają tutaj podstawowemu zaburzeniu. Wszędzie, gdzie pojawiają się katastrofy, wojny, ludzie zaczynają bardziej dbać o sferę materialną. Ukraińcy mówią z kolei o zmianie całej filozofii życiowej. Bardziej zaczynają o siebie dbać, pielęgnować więzi rodzinne, ale też identyfikację z państwem i wspólnotą narodową. Na drugim biegunie jest coś, co można nazwać łapaniem życia. Paradoksalnie ludzie, czując, że jest źle, chcą się bardziej cieszyć życiem, spotykać z przyjaciółmi. Proszę zobaczyć, mimo inflacji konsumpcja wciąż jest wysoka, wieczorami restauracje są pełne – to jeden z mechanizmów obronnych i skupienie na tym, co jest „tu i teraz”. W toczonej wojną Ukrainie widać podobne zachowania, walkę o normalność, i to jest pozytywne zjawisko.

– My chyba tą wojną jesteśmy przebodźcowani, bycie w ciągłym alercie informacyjnym jest trudne do opanowania na dłuższą metę?

– Niestety tak jest, a dodatkowo dochodzą sprzeczne informacje. Z jednej strony słychać o wielkich sukcesach Ukrainy, z drugiej eksperci mówią, że Ukraina przegrywa i sytuacja jest dramatyczna. Chcielibyśmy wiedzieć dokładnie, jaka jest sytuacja, ponieważ chcemy podjąć konkretne decyzje, a do tego potrzebne są konkretne dane. Jak mamy sensownie planować życie, co robić, gdy docierają do nas sprzeczne informacje? Z chaosu informacyjnego rodzą się teorie spiskowe. Ostatnio słyszeliśmy słowa pana Radosława Sikorskiego o planach rozbioru Ukrainy. Trudno sobie radzić z tak rozbieżnymi danymi i o tak istotnym znaczeniu.

– Konsekwencje tych rozbieżności są widoczne?

– Choćby takie, że niestety maleje chęć pomocy dla Ukrainy, a potrzeby na wojnie się nie kurczą, tylko rosną.

– Czy ta wojna w naszych głowach już się zagnieździła jak niechciany intruz i co rusz kręcimy sobie filmy o niej?

– Jeszcze nie. Nie pogodziliśmy się jeszcze z wojną, pogodzenie oznaczałoby stan apatii. Zaczynamy się przyzwyczajać, że wojna jest częścią naszego świata, weszła w nasze życie, bo jesteśmy państwem frontowym, ale wciąż ją odpychamy.

– Może wojna nas tak obciąża, bo jesteśmy społeczeństwem pacyfistycznym, źle się na wojnie czujemy w przeciwieństwie np. do Rosjan, którzy poprzez wojnę się wyrażają i ciągle gdzieś walczą?

– Na tym też polega bieda, Europa jest pacyfistyczna, a Polska szczególnie, bo nie musimy nikogo najeżdżać, by zdobywać zasoby. Kiedy Polacy cieszyli się awansem cywilizacyjnym po 1989 roku, Rosjanie ciągle żyli w propagandzie wojennej. My wojny nie chcemy, a oni chcą, wpychają nas w retorykę wojenną, w której źle się czujemy. To trudne, bo w życiu, gdy nie chcę z kimś rozmawiać, to mogę się odwrócić i gdzieś iść. Tutaj nie ma za bardzo gdzie iść, aby odciąć się od takich rozmów.

– Jak sobie z tym radzimy?

– Władze chyba dość dobrze, bo zrozumiały, że trzeba się zbroić, ponieważ ryzyko ze strony Rosji jest stałe. Społeczeństwo trochę nie przyjmuje do wiadomości, że przyjdzie mu żyć w bardziej zmilitaryzowanych czasach.

– Są narody, dla których wojna nie jest ostateczną tragedią.

– Dla Rosjan chyba nie jest, nie bierzemy pod uwagę zderzenia dwóch sposobów myślenia i nie wiemy, że dla Rosjan jest to akceptowalny sposób na załatwianie spraw międzynarodowych. Dla nas ich myślenie jest absolutnie nieakceptowalne.

Tekst pochodzi z 5 (1775) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Pilna informacja dot. bezpieczeństwa państwa. Tusk wniósł o utajnienie pierwszego punktu posiedzenia Sejmu z ostatniej chwili
"Pilna informacja dot. bezpieczeństwa państwa". Tusk wniósł o utajnienie pierwszego punktu posiedzenia Sejmu

Premier Donald Tusk poinformował, że w piątek w Sejmie przedstawi pilną informację dotyczącą bezpieczeństwa państwa. Dodał, że zwrócił się do marszałka Izby Włodzimierza Czarzastego z wnioskiem o utajnienie pierwszego punktu posiedzenia.

Nowy ruch Waldemara Żurka. Zarzuty dla Morawieckiego, Błaszczaka i Ardanowskiego trafiły do Sejmu z ostatniej chwili
Nowy ruch Waldemara Żurka. Zarzuty dla Morawieckiego, Błaszczaka i Ardanowskiego trafiły do Sejmu

Prokurator Generalny Waldemar Żurek przekazał w czwartek Marszałkowi Sejmu Włodzimierzowi Czarzastemu informacje dotyczące przedstawienia Mateuszowi Morawieckiemu, Mariuszowi Błaszczakowi i Krzysztofowi Ardanowskiemu zarzutów popełnienia przestępstw związanych z zajmowanymi przez nich stanowiskami. 

Co Europejczycy myślą o wojnie z Rosją. Najnowszy sondaż daje jasny sygnał z ostatniej chwili
Co Europejczycy myślą o wojnie z Rosją. Najnowszy sondaż daje jasny sygnał

Ponad połowa mieszkańców dziewięciu państw UE uważa dziś, że ryzyko militarnej konfrontacji z Rosją jest realne i narasta. Najmocniej alarmują kraje graniczące z agresorem — ale poczucie ryzyka konfliktu rośnie w całej Unii - wynika z sondażu przeprowadzonego przez grupę Cluster 17 i opublikowanego w czwartek we francuskim czasopiśmie Le Grand Continent. Wojna z Rosją nie jest jednak postrzegana jako największe zagrożenie na Zachodzie.

Beata Szydło: Szczęść Boże wszystkim górnikom! z ostatniej chwili
Beata Szydło: Szczęść Boże wszystkim górnikom!

"Polskie górnictwo to podstawa naszego bezpieczeństwa – nie tylko energetycznego" – pisze na platformie X była premier Beata Szydło. W czwartek 4 grudnia obchodzimy Barbórkę.

Afera ASF pod Piotrkowem: „Zakażony dzik mógł być podrzucony” – alarmuje resort rolnictwa z ostatniej chwili
Afera ASF pod Piotrkowem: „Zakażony dzik mógł być podrzucony” – alarmuje resort rolnictwa

Zakażony ASF martwy dzik został znaleziony w gminie Rozprza pod Piotrkowem Trybunalskim w stanie, który pozwala sądzić, że celowo został podrzucony do zagłębia hodowli trzody – poinformował w czwartek minister rolnictwa Stefan Krajewski.

Tysiące zabytków w domu polityka z Krymu. Służby znalazły hełmy polskich husarzy z ostatniej chwili
Tysiące zabytków w domu polityka z Krymu. Służby znalazły hełmy polskich husarzy

Narodowe Muzeum Historii Ukrainy wzbogaciło się o największą w swojej historii kolekcję zabytków. Ponad 7000 unikatowych artefaktów archeologicznych pochodzi z domu byłego przewodniczącego Rady Ministrów Autonomicznej Republiki Krymu, Serhija Horbatowa. To efekt szeroko zakrojonego śledztwa, w ramach którego służby od 2022 roku zabezpieczały przedmioty w jego posiadłościach i biurach. Wśród odzyskanych zabytków hełmy polskich husarzy.

Karol Nawrocki w Barbórkę: Górnictwo ma moje pełne wsparcie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki w Barbórkę: Górnictwo ma moje pełne wsparcie

Prezydent Karol Nawrocki w czwartek złożył życzenia górnikom z okazji Barbórki. W nagraniu opublikowanym na platformach społecznościowych podziękował im za pracę, wierność tradycji i siłę, która „buduje dobrobyt ojczyzny”.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Warszawa zapowiada duże zmiany na ulicach miasta. Stołeczny urząd podpisał umowę na obsługę nowej, znacznie bardziej zaawansowanej wersji Zintegrowanego Systemu Zarządzania Ruchem. System – wykorzystujący m.in. sztuczną inteligencję – ma poprawić bezpieczeństwo, usprawnić komunikację miejską i pomóc kierowcom w poruszaniu się po coraz bardziej zatłoczonej stolicy.

Nowe sankcje wobec Rosji i „czerwona linia” USA w sprawie ukraińskich dzieci z ostatniej chwili
Nowe sankcje wobec Rosji i „czerwona linia” USA w sprawie ukraińskich dzieci

Mam 100-procentową pewność, że już wkrótce Izba Reprezentantów uchwali nowe sankcje przeciwko Rosji - powiedział w czwartek PAP kongresmen Republikanów Brian Fitzpatrick, jeden ze współautorów inicjatywy. Jego kolega w Senacie - Lindsey Graham przyznał też, że Ukraina musi być gotowa do poświęceń, ale, w jednej kwestii, jak podkreślił, nie można ustąpić, są to ukraińskie dzieci wywiezione przez Rosję. 

Wiadomości
Jakie kolczyki pasują do okrągłej twarzy?

Biżuteria powinna do Ciebie pasować. Nie chodzi tu wcale o jej kształt, a o to, jak się w niej czujesz. Jeśli któryś wzór wyjątkowo Ci się podoba, nie bój się eksperymentów. W przypadku gdy chcesz jednak spojrzeć na temat od nieco bardziej praktycznej strony i zobaczyć, jakie modele podkreślają urodę okrągłej buzi, sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.

REKLAMA

"Cała groza kolejnych rosyjskich okupacji polskich ziem odezwała się w jednej chwili"

– Nie pogodziliśmy się jeszcze z wojną, pogodzenie oznaczałoby stan apatii. Zaczynamy się przyzwyczajać, że wojna jest częścią naszego świata, ale wciąż ją odpychamy. Nie chcemy wojny, a Rosjanie wpychają nas w retorykę wojenną, w której źle się czujemy. To trudne, bo w życiu, gdy nie chcę z kimś rozmawiać, to mogę się odwrócić i odejść. Tutaj nie ma za bardzo gdzie iść, aby odciąć się od takich rozmów – mówi prof. dr hab. Bogdan Zawadzki z Wydziału Psychologii UW w rozmowie z Jakubem Pacanem.
/ fot. M. Żegliński

– Z analizy przeprowadzonej w sierpniu 2022 r. przez Laboratorium Badań Medioznawczych UW wynikło, że 70 proc. badanych deklarowało poczucie niepokoju. Lęk coraz bardziej będzie przejmował nad nami kontrolę?

– W minionych 11 miesiącach wojny sytuacja zmieniała się dynamicznie. Pierwsza reakcja była szokowa, nie spodziewaliśmy się wojny, byliśmy przerażeni tym, co się dzieje, widokiem uchodźców i dramatycznych scen. Od razu odżyły w nas doświadczenia poprzednich pokoleń.

– Lęk przed Rosją mamy chyba w swoim DNA, niedawno obchodziliśmy 160. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego.

– Moi rodzice i dziadkowie bez przerwy opowiadali o wojnie, biedzie, okupacji, rosyjskich wojskach maszerujących przez Polskę. Żyją jeszcze ludzie, którzy wojnę przeżyli. Pokolenia urodzone po II wojnie światowej były w nią wprowadzone poprzez rodzinne opowieści. Dlatego po agresji Rosji na Ukrainę w Polsce nie mogło być inaczej, wojna w nas odżyła. Cała groza kolejnych rosyjskich okupacji polskich ziem odezwała się w jednej chwili. Na poziomie psychicznym stało się to natychmiast. Tacy Szwedzi, choć też w bliskim sąsiedztwie Rosji, mogli przeżywać to w zupełnie innej skali, bo ich doświadczenia z Rosją nie są tak dramatyczne jak nasze. U nas nastąpiła natychmiastowa aktualizacja starych lęków.

– Dlatego ruszyliśmy z pomocą na granicę?

– Dokładnie. Z Ukraińcami mamy jeszcze bliskie pokrewieństwo kulturowe i językowe. Łatwiej przychodziło nam współczucie wobec nich. Towarzyszył temu ogromny lęk, czy się utrzymają, wszyscy zadawaliśmy sobie pytania: Ile czasu dadzą radę odpierać rosyjskie wojska – tydzień, dwa, kwartał? To były pytania pełne dramatyzmu, któremu towarzyszyła obawa, że nas też napadnie Rosja.

– Dalej jak przeżywaliśmy tę wojnę?

– Szok zaczął mijać. Zaczęliśmy się przyzwyczajać do tej trudnej sytuacji, proszę zobaczyć, że nie mamy już dworców pełnych uchodźców, bezradnych ludzi z walizkami. Oczywiście obawy przed wojną nas nie opuściły, ale reakcje i postawy się rozwarstwiły, obserwuję wśród nich pewne dominujące zachowania. Jeden wzorzec nadal związany z obawami i niepokojem wiąże się między innymi z zapowiedzią kolejnej dużej ofensywy planowanej przez Rosję. Ludzie mniej obawiają się, że Rosja do Polski wejdzie, bo na taką operację nie ma już tak dużych zasobów, lecz obawiają się wydarzeń na Ukrainie. Kolejna ofensywa, kolejna fala uchodźców? A my mamy coraz mniej zasobów i coraz mniej sił. Obok wojny mamy kryzys gospodarczy, ponosimy jego koszty. Pytamy się: Jak długo to wytrzymamy? Obawiamy się pogorszenia sytuacji i dezorganizacji. Przy takim nastawieniu automatycznie wchodzą myśli katastroficzne. Drugi rodzaj zachowań to zobojętnienie.

– Wytworzyliśmy już sobie jakieś mechanizmy adaptacyjne?

– Tak, to dystansowanie się od zaistniałej sytuacji, przyzwyczailiśmy się do tego. Sami Ukraińcy mówią, że przyzwyczajają się do tej sytuacji. Nauczyli się żyć pod bombami. Musieli się do tego przyzwyczaić, inaczej człowiek nie byłby w stanie żyć.

– To chyba dobra reakcja obronna?

– I tak, i nie. Z jednej strony na pewno pomaga przetrwać i szukać normalności w trudnych czasach, z drugiej skutkuje w nas wycofaniem się, niechęcią do dalszego pomagania. Taka ucieczka w izolowanie się nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Trzecią strategią najrzadziej stosowaną jest chyba niechęć wobec Ukraińców i zniecierpliwienie ich pobytem w naszym kraju, jak też całą otoczką międzynarodową wojny na Ukrainie.

– Co się dzieje z głową człowieka w czasie wojny?

– Ukraińcy sporo o tym mówią. Przede wszystkim to szok i trud zmiany wszystkich przyzwyczajeń, rytuałów dnia codziennego. Nie można już żyć w stary sposób. Poza tym permanentna czujność i niepewność, wystarczy się zagapić, by stracić życie. Nasi sąsiedzi bardzo narzekają na przypadkowość i nieprzewidywalność życia codziennego. Stres wojenny jest niezwykle wyczerpujący, wystarczy się znaleźć w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu, by stracić życie. Stan nieustannej niepewności i zagrożenia życia, który czasem co prawda się obniża, ale nigdy nie wraca do poziomu dającego możliwość psychicznego odpoczynku, na dłuższą metę jest strasznie wyniszczający.

– Z czasem podwyższony poziom kortyzolu zaczyna dawać o sobie znać w ciele.

– Permanentny stres (skutkujący m.in. podwyższonym poziomem kortyzolu) zaczyna dawać o sobie znać w objawach somatycznych. Część osób zgłasza się do psychologa lub psychiatry, bo zaczynają mieć problemy w pracy, w rodzinie, inni mają objawy somatyczne, szwankuje przewód pokarmowy, pojawiają się problemy krążeniowe, skacze ciśnienie, rozwija się bezsenność. Czasami nawet trudno powiązać wojnę na Ukrainie z objawami somatycznymi. Ktoś zaczyna mieć wypryski, egzemy na skórze i nie wiadomo skąd. Dopiero pogłębiony wywiad pokazuje pochodne napięcia wywołanego wojną. Sam stres nie atakuje narządów bezpośrednio, ale osłabia te miejsca w naszym organizmie, które są najsłabsze.

– Tymczasem lęk przed wojną to stały wyzwalacz, nie mamy na niego wpływu ani żadnej kontroli nad tymi wydarzeniami.

– Co więcej, te obawy nie dotyczą bieżącej sytuacji, ale rzutują na przyszłość. Zamartwiamy się, co będzie za tydzień, miesiąc, rok. Gdyby ktoś powiedział: „Mamy trzy miesiące wojny, potem będzie pokój”, to jest to pewna perspektywa – widać jakiś punkt orientacyjny, można planować normalne życie. Ale nie wiemy, jak sytuacja będzie się rozwijać, w którą stronę pójdzie.

– Antoni Kępiński pisał w „Lęku”, że „życie polega na ekspansji w przyszłość”.

– Wojna na Ukrainie silnie rzutuje na planowanie przyszłości i to zarówno pojedynczych rodzin, jak i całej gospodarki. Niektórzy nie mogąc wytrzymać pewności planowania, deklarują chęć zamknięcia swoich spraw i wyjechania w bardziej bezpieczne rejony świata. Do niedawna karmiliśmy się hasłami: „Zaplanuj swoją emeryturę”, „Zaplanuj swoją karierę”, a teraz wszystko stoi pod znakiem zapytania.

– Emocje nadają informacjom i celom hierarchię ważności, w jaki sposób emocje związane z wojną zmieniają hierarchię naszych celów?

– Pierwszy obszar to materializacja, ponieważ sprawy materialne podlegają tutaj podstawowemu zaburzeniu. Wszędzie, gdzie pojawiają się katastrofy, wojny, ludzie zaczynają bardziej dbać o sferę materialną. Ukraińcy mówią z kolei o zmianie całej filozofii życiowej. Bardziej zaczynają o siebie dbać, pielęgnować więzi rodzinne, ale też identyfikację z państwem i wspólnotą narodową. Na drugim biegunie jest coś, co można nazwać łapaniem życia. Paradoksalnie ludzie, czując, że jest źle, chcą się bardziej cieszyć życiem, spotykać z przyjaciółmi. Proszę zobaczyć, mimo inflacji konsumpcja wciąż jest wysoka, wieczorami restauracje są pełne – to jeden z mechanizmów obronnych i skupienie na tym, co jest „tu i teraz”. W toczonej wojną Ukrainie widać podobne zachowania, walkę o normalność, i to jest pozytywne zjawisko.

– My chyba tą wojną jesteśmy przebodźcowani, bycie w ciągłym alercie informacyjnym jest trudne do opanowania na dłuższą metę?

– Niestety tak jest, a dodatkowo dochodzą sprzeczne informacje. Z jednej strony słychać o wielkich sukcesach Ukrainy, z drugiej eksperci mówią, że Ukraina przegrywa i sytuacja jest dramatyczna. Chcielibyśmy wiedzieć dokładnie, jaka jest sytuacja, ponieważ chcemy podjąć konkretne decyzje, a do tego potrzebne są konkretne dane. Jak mamy sensownie planować życie, co robić, gdy docierają do nas sprzeczne informacje? Z chaosu informacyjnego rodzą się teorie spiskowe. Ostatnio słyszeliśmy słowa pana Radosława Sikorskiego o planach rozbioru Ukrainy. Trudno sobie radzić z tak rozbieżnymi danymi i o tak istotnym znaczeniu.

– Konsekwencje tych rozbieżności są widoczne?

– Choćby takie, że niestety maleje chęć pomocy dla Ukrainy, a potrzeby na wojnie się nie kurczą, tylko rosną.

– Czy ta wojna w naszych głowach już się zagnieździła jak niechciany intruz i co rusz kręcimy sobie filmy o niej?

– Jeszcze nie. Nie pogodziliśmy się jeszcze z wojną, pogodzenie oznaczałoby stan apatii. Zaczynamy się przyzwyczajać, że wojna jest częścią naszego świata, weszła w nasze życie, bo jesteśmy państwem frontowym, ale wciąż ją odpychamy.

– Może wojna nas tak obciąża, bo jesteśmy społeczeństwem pacyfistycznym, źle się na wojnie czujemy w przeciwieństwie np. do Rosjan, którzy poprzez wojnę się wyrażają i ciągle gdzieś walczą?

– Na tym też polega bieda, Europa jest pacyfistyczna, a Polska szczególnie, bo nie musimy nikogo najeżdżać, by zdobywać zasoby. Kiedy Polacy cieszyli się awansem cywilizacyjnym po 1989 roku, Rosjanie ciągle żyli w propagandzie wojennej. My wojny nie chcemy, a oni chcą, wpychają nas w retorykę wojenną, w której źle się czujemy. To trudne, bo w życiu, gdy nie chcę z kimś rozmawiać, to mogę się odwrócić i gdzieś iść. Tutaj nie ma za bardzo gdzie iść, aby odciąć się od takich rozmów.

– Jak sobie z tym radzimy?

– Władze chyba dość dobrze, bo zrozumiały, że trzeba się zbroić, ponieważ ryzyko ze strony Rosji jest stałe. Społeczeństwo trochę nie przyjmuje do wiadomości, że przyjdzie mu żyć w bardziej zmilitaryzowanych czasach.

– Są narody, dla których wojna nie jest ostateczną tragedią.

– Dla Rosjan chyba nie jest, nie bierzemy pod uwagę zderzenia dwóch sposobów myślenia i nie wiemy, że dla Rosjan jest to akceptowalny sposób na załatwianie spraw międzynarodowych. Dla nas ich myślenie jest absolutnie nieakceptowalne.

Tekst pochodzi z 5 (1775) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane