Paweł Jędrzejewski: Sikorski znów przewraca się na skórce banana, czyli marna opozycja to nieszczęście

Skąd u człowieka otrzaskanego z polityką takie koszmarne wpadki?
Radosław Sikorski Paweł Jędrzejewski: Sikorski znów przewraca się na skórce banana, czyli marna opozycja to nieszczęście
Radosław Sikorski / Flickr / domena publiczna / European External Action Service

Nieudolna opozycja to nieszczęście. Słaba, emocjonalnie wzmożona, ale intelektualnie jałowa opozycja jest niedobra dla wszystkich: dla rządzących, których nie skłania do realnego wysiłku; dla rządzonych, którym nie daje żadnych rzeczywistych alternatyw. Bo gdy opozycja nie ma poważnego, konkretnego programu wyborczego, wtedy walka polityczna z konieczności sprowadza się do trywialnej wymiany ciosów poniżej pasa i przypomina burleskę filmową, czyli przygody tych wszystkich facetów potykających się o własne nogi i ślizgających się na skórkach od banana, które sami rzucili przed siebie.

Niestety, tak to wygląda już od dość dawna w Polsce - opozycja jest słaba i aktorzy w tej komedii przewracają się na skórkach od banana. Ten ostatni numer do perfekcji opanował Radosław Sikorski, który kilka miesięcy temu wyłożył się jak długi na swojej reakcji na wysadzenie fragmentu Nord Stream 2, a teraz powtórzył slapstickowy trick, przewracając się efektownie na rzekomym "zawahaniu się" rządu polskiego na temat... "rozbioru Ukrainy". Występ Sikorskiego spodobał się szczególnie widzom rosyjskim, zwłaszcza tym pracującym w dziale propagandy proputinowskiej. Entuzjastycznym oklaskom i zachwytom nie było końca.

 

Błąd został popełniony już 13 lat temu

Gdy w 2010 roku Jarosław Kaczyński w artykule "Sojusznicy i wartości", rozesłanym po Europie, przestrzegał przed neoimperialną polityką Rosji, widząc w niej zagrożenie dla Polski i Europy, Sikorski zareagował nagłośnionym przez media retorycznym, a szyderczym stwierdzeniem: "zadaję sobie zawsze pytanie, czy tym razem pan prezes jest na proszkach, czy nie". Minęło prawie 13 lat i przez te lata okazało się nie raz, kto miał rację, a pytanie o proszki aż woła o skierowanie do Sikorskiego, gdyby ktoś zdecydował się na zejście na jego poziom retoryki.

W Internecie nic nie ginie, więc jednym kliknięciem można sprawdzić, jak inni politycy - wówczas rządzącego, a dziś opozycyjnego ugrupowania - pałali świętym oburzeniem na wypunktowanie przez Kaczyńskiego zagrożenia ze strony Rosji. Np. Robert Tyszkiewicz (PO), wówczas wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, lamentował, że Jarosław Kaczyński swoim listem osłabił wizerunek Polski za granicą i skompromitował samego siebie. Chyba wtedy powstało hasło "Kaczyński-rusofob".

A przecież szkoda, że ten głos z Polski o niebezpieczeństwie rosyjskim nie został wtedy wysłuchany. Gdyby politycy opozycji byli rozsądni, to po latach przyznaliby się do ówczesnej błędnej oceny. I tego, że ich polityka zagraniczna sromotnie przegrała. To chociaż dałoby im teraz jakąś wiarygodność, bo polityk, który potrafi przyznać się do błędu, jest cenny jak legendarny jednorożec. A co robią zamiast tego? Trwa wojna, agresorem jest Rosja, Polska pomaga Ukrainie jak żadnemu innemu narodowi w historii, a były szef polskiej dyplomacji podaje pomocną dłoń propagandzie wroga. Że jest to zjawisko szersze, przekonuje to, co nastąpiło w dzień czy dwa później. Oto były minister finansów Jacek Rostowski staje w obronie Radosława Sikorskiego, potwierdzając jego idiotyczną wypowiedź słowami na Twitterze: "Myślę tak samo jak Radek Sikorski". Znów z pożytkiem dla propagandy rosyjskiej. Ze stratą dla Polski i jeszcze bardziej dotkliwą stratą dla ugrupowania politycznego, które reprezentował, gdy był w rządzie Tuska wicepremierem. I wreszcie Donald Tusk, który mógłby skorzystać z okazji i efektownie zdyscyplinować (werbalnie) swoich niegdysiejszych podwładnych w tak jednoznacznej, oczywistej sprawie, a który zamiast tego wybiera nie tyle metodę strusia (chowanie głowy w piasek), co oślizgłego węgorza, wijąc się w wypowiedziach w rodzaju "Czy naprawdę jest tak ważne, że Sikorski z temperamentem, czasami z przesadą, ale z reguły trafnie, powie coś na temat tego, co się dzieje w Polsce czy na świecie?".

 

Historia udowadnia, że Rosja jest krajem niebezpiecznym

Przez ostatnie dekady Putin zbierał siły i zuchwałość do rozprawienia się z Ukrainą. Pomagały mu w tym Niemcy, prowadząc politykę współpracy i finansowania Moskwy bez zwracania uwagi ani na wojny w Czeczenii, ani na agresję na Gruzję i aneksję Krymu. Politycy obecnej opozycji tego nie dostrzegali. Nawet więcej: atakowali tych polityków, którzy zdawali sobie sprawę z zagrożenia. A przecież historia Polski zawiera prawdy nieubłagane i tak oczywiste, że wyraźne już na poziomie wiedzy historycznej ośmioklasistów: Rosja (sprzymierzona z Prusami oraz Austrią) trzy razy dokonywała rozbiorów, trzymała Polaków w niewoli przez 123 lata, po dwóch dekadach weszła w pakt z Hitlerem i dokonała ponownego rozbioru w roku 1939, następnie przez 45 lat powojennych przetrzymywała Polskę w roli niedemokratycznego państwa satelickiego. Po takich doświadczeniach przez ćwierć XVIII wieku i całe dwa kolejne stulecia, należałoby chyba uznać, że Rosja jest krajem dla Polski niebezpiecznym. Że jeżeli coś dzieje się przez wieki i powraca wciąż w nowych odsłonach, to najwyraźniej istnieje niezmienny splot czynników decydujących o trwałości tego zjawiska.

Naturalnymi i bliskimi geograficznie, kulturowo oraz politycznie sojusznikami Polski są - po Ukrainie, Czechach i Słowacji - przede wszystkim kraje bałtyckie, a w następnej kolejności inne państwa należące do kategorii wyzwolonych od sowieckiej zależności "demoludów". Jaki więc musi być plan działania, jakie cele polskiej polityki zagranicznej w obliczu zagrożenia, które z całą ostentacyjnością ujawniło się agresją 24 lutego 2022 roku? To są tematy, które powinny dominować w aktualnym dyskursie politycznym dotyczącym polityki międzynarodowej, a także w programach wyborczych opozycji i partii rządzącej.

Niestety, nic takiego się nie dzieje. Więc pustkę na scenie politycznej wypełniają takie trywialne skandale, jak kolejne wpadki Sikorskiego, które stają się symptomem głębszego zjawiska - intelektualnego paraliżu opozycji.

 

Czy da się wygrać wybory podając piłki ludziom Putina?

W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radiu ZET, Sikorski powiedział z bardzo poważną miną: "Zrobię, co w mojej mocy, żeby opozycja wygrała wybory".

O matko! Przecież pomiędzy tym stwierdzeniem, a wpisywaniem się wręcz idealnie w narrację rosyjskiej propagandy istnieje jaskrawa sprzeczność, ale były minister spraw zagranicznych zdaje się tego zupełnie nie zauważać. Niesamowite. Jak to możliwe? Przecież to nie byle kto, ale czołowa postać opozycji, a zarazem dyplomata. Dyplomata powinien ważyć słowa, według znanej reguły "Głupi mówi, co wie. Mądry wie, co mówi". A tu wszystko wskazuje na to, że Sikorski nie wie, co mówi, a mówi nawet nie to, co wie, ale to, co mu się wydaje. I posyła piłkę po raz drugi prosto w ręce Marii Władimirowny Zacharowej? Dlaczego? Skąd u człowieka otrzaskanego z polityką takie koszmarne wpadki? Skąd ta nonszalancja, ta swoboda w pleceniu absurdalnych bzdur i skąd ten kompletny brak refleksji na temat oczywistych konsekwencji własnych słów? No, raz się mogło zdarzyć (choć nie powinno), ale drugi raz? I to w jeszcze gorszym stylu. Z czego to wynika?

Odpowiedź jest banalnie prosta: wynika z braku kontroli nad emocjami. Nad niechęcią - by nie powiedzieć nienawiścią - do politycznych przeciwników, która oślepia i - jak widać - odbiera rozum. To przecież było wbicie szpili "rządowi PiS-u" ("Rymanowski: - A pan wierzy w to, że rząd PiS-u przez moment myślał o rozbiorze? Sikorski: - Myślę, że miał moment zawahania").

Polska polityka daje się ponieść emocjom. Opozycja żyje nienawiścią, a ona jest trucizną. I dlatego opozycja doznała intelektualnego paraliżu. Dlatego też Sikorski, już drugi raz, nie dostrzega nawet, że nie ma wiele do powiedzenia poza zmyśleniami rymującymi się z propagandą Kremla.


 

POLECANE
Może być ślisko. IMGW wydał ostrzeżenie dla trzech województw Wiadomości
"Może być ślisko". IMGW wydał ostrzeżenie dla trzech województw

Miejscami na drogach i chodnikach może być ślisko; w trzech województwach wydano ostrzeżenia I stopnia przed marznącymi opadami powodującymi gołoledź - ostrzegł w niedzielę Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej

Muzyk kultowego zespołu w ciężkim stanie. Koncerty przełożone Wiadomości
Muzyk kultowego zespołu w ciężkim stanie. Koncerty przełożone

Na fanów zespołu Scorpions nie czekają dobre wieści. Legendarna formacja rockowa została zmuszona do przełożenia swojej rezydentury w Las Vegas, która miała rozpocząć się 27 lutego 2025 roku. Powodem jest poważny stan zdrowia perkusisty zespołu, Mikkey'a Dee, który wciąż dochodzi do siebie ciężkiej chorobie.

Nie mogę dłużej milczeć. Koszmar gwiazdora serialu Barwy szczęścia Wiadomości
"Nie mogę dłużej milczeć". Koszmar gwiazdora serialu "Barwy szczęścia"

Znany polski aktor podzielił się z sympatykami bolesnym wyznaniem. Artur Chamski, którego widzowie kojarzą z popularnych seriali, musi mierzyć się z żałobą po stracie bliskich mu osób.

Moja prezydentura będzie kolejnym krokiem do tego. Ważna zapowiedź Nawrockiego pilne
"Moja prezydentura będzie kolejnym krokiem do tego". Ważna zapowiedź Nawrockiego

Obronność państwa polskiego, nasze bezpieczeństwo, polega przede wszystkim na budowaniu polskich sił zbrojnych – powiedział w Redzikowie na Pomorzu popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki. Zadeklarował, że jeśli zostanie wybrany, będzie dążył do budowy 300-tysięcznej armii.

Nie żyje znana dziennikarka. Przegrała walkę z chorobą Wiadomości
Nie żyje znana dziennikarka. Przegrała walkę z chorobą

Media obiegła przykra wiadomość.  Nie żyje Magdalena Sekuła, znana dziennikarka i działaczka, która przez lata angażowała się w sprawy lokalne i społeczne. Zawodowo związana była z "Dziennikiem Zachodnim". Współpracownicy i osoby, które ją znały zapamiętają ją jako osobę pracowitą i pełną innowacyjnych pomysłów.

Grafzero: Premiery książkowe 2025, czyli na co czekam w tym roku? z ostatniej chwili
Grafzero: Premiery książkowe 2025, czyli na co czekam w tym roku?

Grafzero vlog literacki o tym co przygotowali wydawcy na rok 2025? Na jakie książki czekam, z jakiego powodu narzekam, co nowego na horyzoncie z fantastyki, a co z klasyki?

Muszę, bo się uduszę. Tusk nie wytrzymał i opublikował wpis z ostatniej chwili
"Muszę, bo się uduszę". Tusk nie wytrzymał i opublikował wpis

Premier Donald Tusk przekazał w niedzielę, że według Międzynarodowego Funduszu Walutowego Polska będzie w tym roku europejskim liderem wzrostu gospodarczego. "Urośniemy 3 razy szybciej niż strefa euro i prawie 2 razy szybciej niż inne kraje rozwinięte" - podkreślił szef rządu.

Zapowiedź tego serialu wywołała burzę. Już niedługo na platformie Netflix Wiadomości
Zapowiedź tego serialu wywołała burzę. Już niedługo na platformie Netflix

Już 29 stycznia 2025 roku na Netflix pojawi się miniserial dokumentalny „Amerykańska obława: O.J. Simpson”. Czteroodcinkowa produkcja, wyreżyserowana przez Floyda Russa, ma na celu przybliżenie młodemu pokoleniu widzów jednej z najsłynniejszych spraw kryminalnych lat 90. 

Burza w Pałacu Buckingham. Król Karol III abdykuje? Wiadomości
Burza w Pałacu Buckingham. Król Karol III abdykuje?

– Niewykluczone, że za parę lat, a może wcześniej, po prostu abdykuje, żeby w spokoju dożyć swoich dni, żeby cieszyć się swoją emeryturą królewską – twierdzi w rozmowie z Onetem ekspert ds. rodziny królewskiej Iwona Kienzler.

To koniec. Fatalne doniesienia ws. polskiego skoczka Wiadomości
To koniec. Fatalne doniesienia ws. polskiego skoczka

Tegoroczny weekend Pucharu Świata w Zakopanem nie był zbyt szczęśliwy dla Jakuba Wolnego. Polski skoczek, mimo szansy na poprawienie swojej pozycji, nie zdołał osiągnąć pozytywnego wyniku.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Sikorski znów przewraca się na skórce banana, czyli marna opozycja to nieszczęście

Skąd u człowieka otrzaskanego z polityką takie koszmarne wpadki?
Radosław Sikorski Paweł Jędrzejewski: Sikorski znów przewraca się na skórce banana, czyli marna opozycja to nieszczęście
Radosław Sikorski / Flickr / domena publiczna / European External Action Service

Nieudolna opozycja to nieszczęście. Słaba, emocjonalnie wzmożona, ale intelektualnie jałowa opozycja jest niedobra dla wszystkich: dla rządzących, których nie skłania do realnego wysiłku; dla rządzonych, którym nie daje żadnych rzeczywistych alternatyw. Bo gdy opozycja nie ma poważnego, konkretnego programu wyborczego, wtedy walka polityczna z konieczności sprowadza się do trywialnej wymiany ciosów poniżej pasa i przypomina burleskę filmową, czyli przygody tych wszystkich facetów potykających się o własne nogi i ślizgających się na skórkach od banana, które sami rzucili przed siebie.

Niestety, tak to wygląda już od dość dawna w Polsce - opozycja jest słaba i aktorzy w tej komedii przewracają się na skórkach od banana. Ten ostatni numer do perfekcji opanował Radosław Sikorski, który kilka miesięcy temu wyłożył się jak długi na swojej reakcji na wysadzenie fragmentu Nord Stream 2, a teraz powtórzył slapstickowy trick, przewracając się efektownie na rzekomym "zawahaniu się" rządu polskiego na temat... "rozbioru Ukrainy". Występ Sikorskiego spodobał się szczególnie widzom rosyjskim, zwłaszcza tym pracującym w dziale propagandy proputinowskiej. Entuzjastycznym oklaskom i zachwytom nie było końca.

 

Błąd został popełniony już 13 lat temu

Gdy w 2010 roku Jarosław Kaczyński w artykule "Sojusznicy i wartości", rozesłanym po Europie, przestrzegał przed neoimperialną polityką Rosji, widząc w niej zagrożenie dla Polski i Europy, Sikorski zareagował nagłośnionym przez media retorycznym, a szyderczym stwierdzeniem: "zadaję sobie zawsze pytanie, czy tym razem pan prezes jest na proszkach, czy nie". Minęło prawie 13 lat i przez te lata okazało się nie raz, kto miał rację, a pytanie o proszki aż woła o skierowanie do Sikorskiego, gdyby ktoś zdecydował się na zejście na jego poziom retoryki.

W Internecie nic nie ginie, więc jednym kliknięciem można sprawdzić, jak inni politycy - wówczas rządzącego, a dziś opozycyjnego ugrupowania - pałali świętym oburzeniem na wypunktowanie przez Kaczyńskiego zagrożenia ze strony Rosji. Np. Robert Tyszkiewicz (PO), wówczas wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, lamentował, że Jarosław Kaczyński swoim listem osłabił wizerunek Polski za granicą i skompromitował samego siebie. Chyba wtedy powstało hasło "Kaczyński-rusofob".

A przecież szkoda, że ten głos z Polski o niebezpieczeństwie rosyjskim nie został wtedy wysłuchany. Gdyby politycy opozycji byli rozsądni, to po latach przyznaliby się do ówczesnej błędnej oceny. I tego, że ich polityka zagraniczna sromotnie przegrała. To chociaż dałoby im teraz jakąś wiarygodność, bo polityk, który potrafi przyznać się do błędu, jest cenny jak legendarny jednorożec. A co robią zamiast tego? Trwa wojna, agresorem jest Rosja, Polska pomaga Ukrainie jak żadnemu innemu narodowi w historii, a były szef polskiej dyplomacji podaje pomocną dłoń propagandzie wroga. Że jest to zjawisko szersze, przekonuje to, co nastąpiło w dzień czy dwa później. Oto były minister finansów Jacek Rostowski staje w obronie Radosława Sikorskiego, potwierdzając jego idiotyczną wypowiedź słowami na Twitterze: "Myślę tak samo jak Radek Sikorski". Znów z pożytkiem dla propagandy rosyjskiej. Ze stratą dla Polski i jeszcze bardziej dotkliwą stratą dla ugrupowania politycznego, które reprezentował, gdy był w rządzie Tuska wicepremierem. I wreszcie Donald Tusk, który mógłby skorzystać z okazji i efektownie zdyscyplinować (werbalnie) swoich niegdysiejszych podwładnych w tak jednoznacznej, oczywistej sprawie, a który zamiast tego wybiera nie tyle metodę strusia (chowanie głowy w piasek), co oślizgłego węgorza, wijąc się w wypowiedziach w rodzaju "Czy naprawdę jest tak ważne, że Sikorski z temperamentem, czasami z przesadą, ale z reguły trafnie, powie coś na temat tego, co się dzieje w Polsce czy na świecie?".

 

Historia udowadnia, że Rosja jest krajem niebezpiecznym

Przez ostatnie dekady Putin zbierał siły i zuchwałość do rozprawienia się z Ukrainą. Pomagały mu w tym Niemcy, prowadząc politykę współpracy i finansowania Moskwy bez zwracania uwagi ani na wojny w Czeczenii, ani na agresję na Gruzję i aneksję Krymu. Politycy obecnej opozycji tego nie dostrzegali. Nawet więcej: atakowali tych polityków, którzy zdawali sobie sprawę z zagrożenia. A przecież historia Polski zawiera prawdy nieubłagane i tak oczywiste, że wyraźne już na poziomie wiedzy historycznej ośmioklasistów: Rosja (sprzymierzona z Prusami oraz Austrią) trzy razy dokonywała rozbiorów, trzymała Polaków w niewoli przez 123 lata, po dwóch dekadach weszła w pakt z Hitlerem i dokonała ponownego rozbioru w roku 1939, następnie przez 45 lat powojennych przetrzymywała Polskę w roli niedemokratycznego państwa satelickiego. Po takich doświadczeniach przez ćwierć XVIII wieku i całe dwa kolejne stulecia, należałoby chyba uznać, że Rosja jest krajem dla Polski niebezpiecznym. Że jeżeli coś dzieje się przez wieki i powraca wciąż w nowych odsłonach, to najwyraźniej istnieje niezmienny splot czynników decydujących o trwałości tego zjawiska.

Naturalnymi i bliskimi geograficznie, kulturowo oraz politycznie sojusznikami Polski są - po Ukrainie, Czechach i Słowacji - przede wszystkim kraje bałtyckie, a w następnej kolejności inne państwa należące do kategorii wyzwolonych od sowieckiej zależności "demoludów". Jaki więc musi być plan działania, jakie cele polskiej polityki zagranicznej w obliczu zagrożenia, które z całą ostentacyjnością ujawniło się agresją 24 lutego 2022 roku? To są tematy, które powinny dominować w aktualnym dyskursie politycznym dotyczącym polityki międzynarodowej, a także w programach wyborczych opozycji i partii rządzącej.

Niestety, nic takiego się nie dzieje. Więc pustkę na scenie politycznej wypełniają takie trywialne skandale, jak kolejne wpadki Sikorskiego, które stają się symptomem głębszego zjawiska - intelektualnego paraliżu opozycji.

 

Czy da się wygrać wybory podając piłki ludziom Putina?

W rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w Radiu ZET, Sikorski powiedział z bardzo poważną miną: "Zrobię, co w mojej mocy, żeby opozycja wygrała wybory".

O matko! Przecież pomiędzy tym stwierdzeniem, a wpisywaniem się wręcz idealnie w narrację rosyjskiej propagandy istnieje jaskrawa sprzeczność, ale były minister spraw zagranicznych zdaje się tego zupełnie nie zauważać. Niesamowite. Jak to możliwe? Przecież to nie byle kto, ale czołowa postać opozycji, a zarazem dyplomata. Dyplomata powinien ważyć słowa, według znanej reguły "Głupi mówi, co wie. Mądry wie, co mówi". A tu wszystko wskazuje na to, że Sikorski nie wie, co mówi, a mówi nawet nie to, co wie, ale to, co mu się wydaje. I posyła piłkę po raz drugi prosto w ręce Marii Władimirowny Zacharowej? Dlaczego? Skąd u człowieka otrzaskanego z polityką takie koszmarne wpadki? Skąd ta nonszalancja, ta swoboda w pleceniu absurdalnych bzdur i skąd ten kompletny brak refleksji na temat oczywistych konsekwencji własnych słów? No, raz się mogło zdarzyć (choć nie powinno), ale drugi raz? I to w jeszcze gorszym stylu. Z czego to wynika?

Odpowiedź jest banalnie prosta: wynika z braku kontroli nad emocjami. Nad niechęcią - by nie powiedzieć nienawiścią - do politycznych przeciwników, która oślepia i - jak widać - odbiera rozum. To przecież było wbicie szpili "rządowi PiS-u" ("Rymanowski: - A pan wierzy w to, że rząd PiS-u przez moment myślał o rozbiorze? Sikorski: - Myślę, że miał moment zawahania").

Polska polityka daje się ponieść emocjom. Opozycja żyje nienawiścią, a ona jest trucizną. I dlatego opozycja doznała intelektualnego paraliżu. Dlatego też Sikorski, już drugi raz, nie dostrzega nawet, że nie ma wiele do powiedzenia poza zmyśleniami rymującymi się z propagandą Kremla.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe