Waldemar Krysiak: Prawica wrogiem nauki? Jest dokładnie odwrotnie. Antynaukowa jest progresywna lewica

Mainstream przedstawia prawicę – szczególnie katolików – jako wroga nauki. Tymczasem to postępowa lewica jest obecnie jej największym oponentem. Łatwo rozpoznać to po ruchach równości, feminizmu i ideologii gender, które przeczą ewolucji.
Świat baśni Waldemar Krysiak: Prawica wrogiem nauki? Jest dokładnie odwrotnie. Antynaukowa jest progresywna lewica
Świat baśni / Pixabay.com

Wyobrażenia o Kościele walczącym wiecznie z nauką popularne są w szerokiej świadomości co najmniej od czasów Oświecenia. Dzisiejsza fala antyklerykalizmu – „wszyscy księża to pedofile i pijacy!” – oraz antykatolicka propaganda typu „Kościół to płaskoziemcy” jest jej przedłużeniem, wspartym przez spiralę nienawiści, bardzo łatwo nakręcaną w internecie i filmach. A że spora część polskiej prawicy to katolicy, to obrywa się i jej.

 

Feministyczne klechdy

Postępowa lewica lubi natomiast pozycjonować się jako stronę pronaukową, proracjonalną, opierającą swoje przekonania o badania. Kiedy jednak przyjrzymy się współczesnym filarom postępowej lewicy – genderowi, feminizmowi i walce o równość – szybko zdamy sobie sprawę, że nie mają one wiele wspólnego z faktami i żmudnym tłumaczeniem ich naukowymi teoriami.

Taki feminizm na przykład to zbiór paranaukowych teorii, które opierają się o założenia ideologiczne. Feminizm, jak na bękarta marksizmu przystało, upraszcza skomplikowane wydarzenia historyczne do prostego podziału na uciskane kobiety i dyskryminujących je mężczyzn. Sam pomysł jednak, że aż do zrywów sufrażystek kobiety nie miały praw i były traktowane jak bydło, nie znajduje swojego poparcia w faktach historycznych. Podobnie: nie ma archeologicznych dowodów na jakiś quasi-arkadyjski okres matriarchatu u początków gatunku homo sapiens. Podczas gdy wykopaliska z ludzkiej prehistorii pokazują nam skomplikowane, hierarchiczne społeczeństwa zbieraczy, którzy troszczyli się i o swoje matki, i o ojców, feminizm każe nam wierzyć w matriarchalną sielankę, którą zepsuło późniejsze społeczeństwo. Kiedyś był kobiecy raj, teraz męski świat wojen i przemocy – wierzą feministki. Tymczasem nawet inne gatunki człekokształtne prowadzą wojny, gwałcą na potęgę, a nawet zjadają swoich bliźnich. Natura jest okrutna, żadnego idyllicznego matriarchatu nigdy nie było.

Feministyczna abnegacja nauki sięga jednak samej ewolucji: feministki twierdzą bowiem, że jedna płeć tego samego gatunku nie potrzebuje niby drugiej. Feminizm zaś zaprzecza istnienia hipergamii. A kobieca hipergamia jest jednym z podstawowych motorów napędowych naszego gatunku i polega na tym, że samice wybierają na swojego partnera osobnika o statusie równym lub wyższym swojemu. W praktyce oznacza to, że kobiety chcą na męża mężczyznę, który osiągnął (materialnie) tyle, co one lub więcej. I nie ma w tym nic dziwnego: ostatecznie większość kobiet chce mieć dzieci. Ciąża to ogromna inwestycja – czasu, zdrowia i wysiłku – i okres największej bezradności dla matki. Kobieta naturalnie oczekuje więc od partnera, że będzie w stanie utrzymać samego siebie, ją i dziecko, przynajmniej przez jakiś czas, aż ona znowu stanie się bardziej samodzielna. Feminizm jednak nienawidzi ciąży i macierzyństwa. Dla feministek płód to pasożyt, ciąża ma kończyć się aborcją, a rodzina to źródło patriarchalnego ucisku, sam więc fakt istnienia kobiecej hipergamii – zjawiska udowodnionego i w biologii, i w socjologii – feministkom przeszkadza. I podczas gdy kobieca hipergamia jest częścią doboru naturalnego, który odsiewa z ludzkości mężczyzn absolutnie nieporadnych, dla feministek pozostaje ona solą w oku. Po co w końcu miałaby istnieć, skoro w feminizmie nie istnieć mają matki i rodziny? Lewica przeczy więc jej mechanizmom w imię ideologii. Podobnie jest z genderyzmem, a nawet przesadną, lewicową adoracją dla homoseksualizmu: nie można wyznawać obu postaw i jednocześnie uznawać procesów ewolucji.

 

Marginalny homoseksualizm

Sam homoseksualizm – jako zjawisko marginalne – nie jest dla ewolucyjnych teorii problemem. Zawsze był, zawsze będzie i tłumaczy go to, że organizm nie jest podstawowym poziomem ewolucyjnej analizy. Zamiast organizmu – całego genomu – chodzi prawdopodobnie o pojedyncze geny i grupy genowe, które konkurują między sobą nawet w obrębie jednego osobnika. Dla skomplikowanych zwierząt żyjących w stadach będzie więc czasem opłacalne, jeżeli jakiś procent lub dwa osobników nie rozmnoży się samemu, ale weźmie udział w wychowywaniu potomstwa rodzeństwa. Ostatecznie podobne geny, które są we mnie, są też w mojej siostrze i moich braciach – nawet gdy ja nie będę miał dzieci, to będą nimi po części moi siostrzeńcy i siostrzenice. Homoseksualizm nie prezentuje więc zagadki dla nauki – jego lewicowa adoracja już jednak tak.

Lewica nie chce bowiem tolerancji dla gejów i lesbijek – lewica pragnie adoracji. Dlatego jednym z jej haseł jest obalenie opresyjnego heteromatriksu, czyli heteroseksualnej większości i jej kultury, która stawia na dzieci i rozmnażanie. To, że obalenie takiego systemu oznaczałoby wymarcie ludzkości, to już lewicę nie obchodzi, bo ona nie wierzy w ewolucję. Przetrwanie gatunku – a z nim kultury – nie jest bowiem ideologicznym celem lewicy. Jej celem jest obalenie konstruktów społecznych – antykultura.

 

Krwawe żniwo ideologii gender

Za jeden z głównych – obok rodziny – konstruktów do obalenia lewica uważa w ostatnich dekadach również płeć. Stawia to lewicę w śmiesznym położeniu – bo jeżeli nie istnieje płeć, to nie istnieje też homoseksualizm – jedyne jednak standardy, jakie lewica posiada, to te podwójne. Ideologia gender zbiera więc swoje krwawe żniwo w zachodnich społeczeństwach bez ograniczeń.

I krwawe żniwo nie jest tutaj żadną hiperbolą: to smutna rzeczywistość, szczególnie wśród dzieci, bo liczba najmłodszych, którzy nie identyfikują się ze swoim ciałem i chcą je okaleczać, wzrosła w samej Skandynawii i Wielkiej Brytanii o kilka tysięcy procent w ciągu dekady. Genderowe kliniki, jak np. ta w Leeds, które dawniej przyjmowały kilkudziesięciu młodych pacjentów na rok, obecnie przyjmują taką samą liczbę w miesiąc czy tydzień! Lewica stoi jednak murem za takimi pomysłami jak podawanie dzieciom blokerów hormonów.

I nic nie zmieniają tutaj szczegółowe odkrycia naukowe. Kiedy – na przykład – amerykańska FDA (Food and Drug Administration) ustaliła, że blokery hormonów podawane dzieciom powodują obrzęk mózgu i utratę wzroku, lewicowi aktywiści sprawę zignorowali. Podobnie jak zignorowali doniesienia („A reduction in long-term spatial memory…”, Hough et al., 2017), że te same blokery trwale uszkadzają mózgi innych ssaków i badania demonstrujące, że nie warto zmieniać ciał zaburzonych płciowo dzieci, bo ponad 80% z nich wyrasta z młodzieńczej dysforii („Gender dysphoria in adolescence”, Kaltiala-Heino et al., 2018).

Nic dla lewicy nie zmienia też fakt, że nie da się pogodzić transgenderyzmu z żadną teorią tłumaczącą procesy ewolucyjne. Jaki przecież miałby być ewolucyjny zysk z samców udających samice? Jaki miałby być ewolucyjny plus samic, które okaleczają swoje gruczoły mleczne? Dlaczego ewolucyjnie sensownym miałyby być samce usuwające swoje genitalia i do tego popełniające częściej samobójstwa? Z punktu widzenia ewolucji ideologia gender musi zostać uznana za błędną, a jej założenia – że płeć to tylko ludzki wymysł, choć istnieje od milionów lat w tysiącach gatunków – za niezgodne z biologią.

 

Miraż „równości”

Podobnie jak za niezgodne z biologią muszą być uznane pomysły o ludzkiej równości – albo raczej IDENTYCZNOŚCI, bo o tym mówi lewica, gdy rzuca równościowe hasła. Lewicy nie chodzi o to, że ludzie powinni mieć identyczną, podstawową godność, lewica wszak odbiera godność dzieciom nienarodzonym i osobom o poglądach konserwatywnych. Lewicy nie chodzi też o równość przed prawem – mężczyźni i kobiety od dawna są prawnie równi (kobiety mają nawet przywileje), a jednak feminizm nadal się pręży. Lewicy chodzi o identyczność.

Takie same mają być płcie – te prawdziwe i zmyślone. Tacy sami mają być obywatele – ma nastać socjalizm albo komunizm. I takie same mają być narody, kultury i religie – albo ma ich nie być wcale!

Tymczasem lewicowy pomysł, że powinna istnieć równość-identyczność, jest sprzeczny z naturą ludzką, z naturą ssaków i z rzeczywistością wszystkich organizmów żywych. Nie trzeba argumentować za brutalnym darwinizmem społecznym, żeby dostrzec, że hierarchie społeczne sięgają poza nasze społeczeństwo, a konkurencja i różnice są motorem napędowym doboru naturalnego. Jedni rodzą się szybsi, inni inteligentniejsi, jeszcze inni mają więcej problemów niż komfortu w życiu. Możemy jako społeczeństwo starać się wyrównać niektórym pewne braki, ale nigdy nie będzie istniał świat, gdzie ktoś nie będzie umiał i pragnął więcej, a inny – mniej lub nic. Możemy wszyscy być równi przed Bogiem, ale w tym świecie równości-identyczności nie ma. To jednak nie przeszkadza lewicy w dążeniu do swoich ideologicznych, antynaukowych celów: bo lewica nie uznaje nauki i zaprzecza ewolucji.


 

POLECANE
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie z ostatniej chwili
Kabel na Bałtyku przerwany. Wszczęto dochodzenie

Operator przebiegającego na dnie Bałtyku kabla elektroenergetycznego Estlink 2, łączącego Finlandię z Estonią, poinformował o jego przerwaniu. Do awarii połączenia doszło w środę około południa.

Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych Wiadomości
Dramat na Pomorzu. Kierowca wjechał w grupę pieszych

77-letni kierowca samochodu osobowego w środę po południu wjechał w grupę pieszych w Myśligoszczy w pow. człuchowskim (Pomorskie). Trzy osoby, w tym dwoje dzieci, zostały poszkodowane. Kierowca był trzeźwy.

„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora Wiadomości
„Nie uwierzycie, co mi się wydarzyło”. Dramat znanego aktora

Piotr Gąsowski, popularny aktor i prezenter, zaskoczył fanów nietypową historią, którą opowiedział w mediach społecznościowych. Przed świętami, podczas zwykłych porządków, znalazł się w potrzasku.

Żałosne standardy. Lewandowski w ogniu krytyki Wiadomości
"Żałosne standardy". Lewandowski w ogniu krytyki

Robert Lewandowski, uznawany za jednego z najlepszych napastników na świecie, znalazł się w centrum ostrej krytyki. Choć jego statystyki bramkowe wciąż robią wrażenie, styl gry Polaka budzi coraz więcej wątpliwości. Głos w sprawie zabrał Graham Hunter, ceniony dziennikarz ESPN, który w swoim artykule nie zostawił na Polaku suchej nitki.

Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie Wiadomości
Tragedia w Kutnie. Prokuratura prowadzi dochodzenie

We wtorek w domu w Kutnie odnaleziono zwłoki dwóch chłopców w wieku 9 i 12 lat; ich rodzice w stanie ciężkim oraz kilkutygodniowy brat trafili do szpitali. Według Prokuratury Okręgowej w Łodzi do zatrucia doszło prawdopodobnie w nocy z poniedziałku na wtorek.

Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW Wiadomości
Pogoda w Święta. Jest komunikat IMGW

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenia pierwszego stopnia przed gęstą mgłą i opadami marznącymi, które obowiązują do czwartkowych godzin porannych.

Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym Wiadomości
Potężna eksplozja w rosyjskim centrum handlowym

Jak informują rosyjskie media w środę rano, w wyniku wybuchu gazu w centrum handlowym we Władykaukazie zginęła jedna osoba, a dziewięć zostało rannych.

Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę polityka
Zamrożone rosyjskie aktywa trafiły na Ukrainę

Jak poinformował premier Ukrainy Denys Szmyhal, pierwsza transza pożyczki w wysokości 1 mld dol. z zamrożonych przez USA rosyjskich aktywów trafiła do Ukrainy. Pełna wartość zabezpieczonych przez Amerykanów aktywów to 20 mld dol.

W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii z ostatniej chwili
W całym kraju stanęły pociągi. Potężna awaria w Norwegii

W całej Norwegii od godz. 8.00 rano nie działają systemy komunikacyjne między pociągami a centralami kierowania ruchem. Z powodu bezpośredniego zagrożenia dla podróżnych pociągi zostały zatrzymane na stacjach do odwołania.

Kulisy najazdu służb na klasztor dominikanów. Drony, uzbrojeni policjanci w kominiarkach pilne
Kulisy najazdu służb na klasztor dominikanów. Drony, uzbrojeni policjanci w kominiarkach

19 grudnia w klasztorze dominikanów w Lublinie uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony wkroczyli do zakonu w poszukiwaniu posła Marcina Romanowskiego – tak opisuje akcję służb we wczorajszym wpisie w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski.

REKLAMA

Waldemar Krysiak: Prawica wrogiem nauki? Jest dokładnie odwrotnie. Antynaukowa jest progresywna lewica

Mainstream przedstawia prawicę – szczególnie katolików – jako wroga nauki. Tymczasem to postępowa lewica jest obecnie jej największym oponentem. Łatwo rozpoznać to po ruchach równości, feminizmu i ideologii gender, które przeczą ewolucji.
Świat baśni Waldemar Krysiak: Prawica wrogiem nauki? Jest dokładnie odwrotnie. Antynaukowa jest progresywna lewica
Świat baśni / Pixabay.com

Wyobrażenia o Kościele walczącym wiecznie z nauką popularne są w szerokiej świadomości co najmniej od czasów Oświecenia. Dzisiejsza fala antyklerykalizmu – „wszyscy księża to pedofile i pijacy!” – oraz antykatolicka propaganda typu „Kościół to płaskoziemcy” jest jej przedłużeniem, wspartym przez spiralę nienawiści, bardzo łatwo nakręcaną w internecie i filmach. A że spora część polskiej prawicy to katolicy, to obrywa się i jej.

 

Feministyczne klechdy

Postępowa lewica lubi natomiast pozycjonować się jako stronę pronaukową, proracjonalną, opierającą swoje przekonania o badania. Kiedy jednak przyjrzymy się współczesnym filarom postępowej lewicy – genderowi, feminizmowi i walce o równość – szybko zdamy sobie sprawę, że nie mają one wiele wspólnego z faktami i żmudnym tłumaczeniem ich naukowymi teoriami.

Taki feminizm na przykład to zbiór paranaukowych teorii, które opierają się o założenia ideologiczne. Feminizm, jak na bękarta marksizmu przystało, upraszcza skomplikowane wydarzenia historyczne do prostego podziału na uciskane kobiety i dyskryminujących je mężczyzn. Sam pomysł jednak, że aż do zrywów sufrażystek kobiety nie miały praw i były traktowane jak bydło, nie znajduje swojego poparcia w faktach historycznych. Podobnie: nie ma archeologicznych dowodów na jakiś quasi-arkadyjski okres matriarchatu u początków gatunku homo sapiens. Podczas gdy wykopaliska z ludzkiej prehistorii pokazują nam skomplikowane, hierarchiczne społeczeństwa zbieraczy, którzy troszczyli się i o swoje matki, i o ojców, feminizm każe nam wierzyć w matriarchalną sielankę, którą zepsuło późniejsze społeczeństwo. Kiedyś był kobiecy raj, teraz męski świat wojen i przemocy – wierzą feministki. Tymczasem nawet inne gatunki człekokształtne prowadzą wojny, gwałcą na potęgę, a nawet zjadają swoich bliźnich. Natura jest okrutna, żadnego idyllicznego matriarchatu nigdy nie było.

Feministyczna abnegacja nauki sięga jednak samej ewolucji: feministki twierdzą bowiem, że jedna płeć tego samego gatunku nie potrzebuje niby drugiej. Feminizm zaś zaprzecza istnienia hipergamii. A kobieca hipergamia jest jednym z podstawowych motorów napędowych naszego gatunku i polega na tym, że samice wybierają na swojego partnera osobnika o statusie równym lub wyższym swojemu. W praktyce oznacza to, że kobiety chcą na męża mężczyznę, który osiągnął (materialnie) tyle, co one lub więcej. I nie ma w tym nic dziwnego: ostatecznie większość kobiet chce mieć dzieci. Ciąża to ogromna inwestycja – czasu, zdrowia i wysiłku – i okres największej bezradności dla matki. Kobieta naturalnie oczekuje więc od partnera, że będzie w stanie utrzymać samego siebie, ją i dziecko, przynajmniej przez jakiś czas, aż ona znowu stanie się bardziej samodzielna. Feminizm jednak nienawidzi ciąży i macierzyństwa. Dla feministek płód to pasożyt, ciąża ma kończyć się aborcją, a rodzina to źródło patriarchalnego ucisku, sam więc fakt istnienia kobiecej hipergamii – zjawiska udowodnionego i w biologii, i w socjologii – feministkom przeszkadza. I podczas gdy kobieca hipergamia jest częścią doboru naturalnego, który odsiewa z ludzkości mężczyzn absolutnie nieporadnych, dla feministek pozostaje ona solą w oku. Po co w końcu miałaby istnieć, skoro w feminizmie nie istnieć mają matki i rodziny? Lewica przeczy więc jej mechanizmom w imię ideologii. Podobnie jest z genderyzmem, a nawet przesadną, lewicową adoracją dla homoseksualizmu: nie można wyznawać obu postaw i jednocześnie uznawać procesów ewolucji.

 

Marginalny homoseksualizm

Sam homoseksualizm – jako zjawisko marginalne – nie jest dla ewolucyjnych teorii problemem. Zawsze był, zawsze będzie i tłumaczy go to, że organizm nie jest podstawowym poziomem ewolucyjnej analizy. Zamiast organizmu – całego genomu – chodzi prawdopodobnie o pojedyncze geny i grupy genowe, które konkurują między sobą nawet w obrębie jednego osobnika. Dla skomplikowanych zwierząt żyjących w stadach będzie więc czasem opłacalne, jeżeli jakiś procent lub dwa osobników nie rozmnoży się samemu, ale weźmie udział w wychowywaniu potomstwa rodzeństwa. Ostatecznie podobne geny, które są we mnie, są też w mojej siostrze i moich braciach – nawet gdy ja nie będę miał dzieci, to będą nimi po części moi siostrzeńcy i siostrzenice. Homoseksualizm nie prezentuje więc zagadki dla nauki – jego lewicowa adoracja już jednak tak.

Lewica nie chce bowiem tolerancji dla gejów i lesbijek – lewica pragnie adoracji. Dlatego jednym z jej haseł jest obalenie opresyjnego heteromatriksu, czyli heteroseksualnej większości i jej kultury, która stawia na dzieci i rozmnażanie. To, że obalenie takiego systemu oznaczałoby wymarcie ludzkości, to już lewicę nie obchodzi, bo ona nie wierzy w ewolucję. Przetrwanie gatunku – a z nim kultury – nie jest bowiem ideologicznym celem lewicy. Jej celem jest obalenie konstruktów społecznych – antykultura.

 

Krwawe żniwo ideologii gender

Za jeden z głównych – obok rodziny – konstruktów do obalenia lewica uważa w ostatnich dekadach również płeć. Stawia to lewicę w śmiesznym położeniu – bo jeżeli nie istnieje płeć, to nie istnieje też homoseksualizm – jedyne jednak standardy, jakie lewica posiada, to te podwójne. Ideologia gender zbiera więc swoje krwawe żniwo w zachodnich społeczeństwach bez ograniczeń.

I krwawe żniwo nie jest tutaj żadną hiperbolą: to smutna rzeczywistość, szczególnie wśród dzieci, bo liczba najmłodszych, którzy nie identyfikują się ze swoim ciałem i chcą je okaleczać, wzrosła w samej Skandynawii i Wielkiej Brytanii o kilka tysięcy procent w ciągu dekady. Genderowe kliniki, jak np. ta w Leeds, które dawniej przyjmowały kilkudziesięciu młodych pacjentów na rok, obecnie przyjmują taką samą liczbę w miesiąc czy tydzień! Lewica stoi jednak murem za takimi pomysłami jak podawanie dzieciom blokerów hormonów.

I nic nie zmieniają tutaj szczegółowe odkrycia naukowe. Kiedy – na przykład – amerykańska FDA (Food and Drug Administration) ustaliła, że blokery hormonów podawane dzieciom powodują obrzęk mózgu i utratę wzroku, lewicowi aktywiści sprawę zignorowali. Podobnie jak zignorowali doniesienia („A reduction in long-term spatial memory…”, Hough et al., 2017), że te same blokery trwale uszkadzają mózgi innych ssaków i badania demonstrujące, że nie warto zmieniać ciał zaburzonych płciowo dzieci, bo ponad 80% z nich wyrasta z młodzieńczej dysforii („Gender dysphoria in adolescence”, Kaltiala-Heino et al., 2018).

Nic dla lewicy nie zmienia też fakt, że nie da się pogodzić transgenderyzmu z żadną teorią tłumaczącą procesy ewolucyjne. Jaki przecież miałby być ewolucyjny zysk z samców udających samice? Jaki miałby być ewolucyjny plus samic, które okaleczają swoje gruczoły mleczne? Dlaczego ewolucyjnie sensownym miałyby być samce usuwające swoje genitalia i do tego popełniające częściej samobójstwa? Z punktu widzenia ewolucji ideologia gender musi zostać uznana za błędną, a jej założenia – że płeć to tylko ludzki wymysł, choć istnieje od milionów lat w tysiącach gatunków – za niezgodne z biologią.

 

Miraż „równości”

Podobnie jak za niezgodne z biologią muszą być uznane pomysły o ludzkiej równości – albo raczej IDENTYCZNOŚCI, bo o tym mówi lewica, gdy rzuca równościowe hasła. Lewicy nie chodzi o to, że ludzie powinni mieć identyczną, podstawową godność, lewica wszak odbiera godność dzieciom nienarodzonym i osobom o poglądach konserwatywnych. Lewicy nie chodzi też o równość przed prawem – mężczyźni i kobiety od dawna są prawnie równi (kobiety mają nawet przywileje), a jednak feminizm nadal się pręży. Lewicy chodzi o identyczność.

Takie same mają być płcie – te prawdziwe i zmyślone. Tacy sami mają być obywatele – ma nastać socjalizm albo komunizm. I takie same mają być narody, kultury i religie – albo ma ich nie być wcale!

Tymczasem lewicowy pomysł, że powinna istnieć równość-identyczność, jest sprzeczny z naturą ludzką, z naturą ssaków i z rzeczywistością wszystkich organizmów żywych. Nie trzeba argumentować za brutalnym darwinizmem społecznym, żeby dostrzec, że hierarchie społeczne sięgają poza nasze społeczeństwo, a konkurencja i różnice są motorem napędowym doboru naturalnego. Jedni rodzą się szybsi, inni inteligentniejsi, jeszcze inni mają więcej problemów niż komfortu w życiu. Możemy jako społeczeństwo starać się wyrównać niektórym pewne braki, ale nigdy nie będzie istniał świat, gdzie ktoś nie będzie umiał i pragnął więcej, a inny – mniej lub nic. Możemy wszyscy być równi przed Bogiem, ale w tym świecie równości-identyczności nie ma. To jednak nie przeszkadza lewicy w dążeniu do swoich ideologicznych, antynaukowych celów: bo lewica nie uznaje nauki i zaprzecza ewolucji.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe