CRUIJFF, NEESKENS I... LEWY

CRUIJFF, NEESKENS I... LEWY

Już za chwilę Biało-Czerwoni zagrają z Pomarańczowymi. Grałem w piłkę na podwórku w czasach, gdy mecze Polski i Holandii elektryzowały piłkarską Europę. Miałem 12 lat, gdy trzecia drużyna mistrzostw świata 1974  czyli Polacy roznieśli wicemistrzów świata - Holendrów na Stadionie Śląskim 4-1. Tylko że w rewanżu było 0-3… Były to eliminacje mistrzostw Europy w czasie, gdy w finałach ME grało jedynie osiem reprezentacji, a nie parędziesiąt jak teraz. Stąd też tylko jedna drużyna wyszła z grupy i byli to „Oranje”, a nie wicemistrzowie świata z 1970 roku Włosi czy my.

Holandia była wtedy „w sztosie”, bo na kolejnym Mundialu znów grała w finale. Miała cholernego pecha, bo i na mistrzostwach w Niemczech i na mistrzostwach w Argentynie o złoto walczyła z gospodarzami, a z gospodarzami trudno wygrać. Choć do dzisiaj pamiętam ostatnią minutę ich meczu z Argentyną, w składzie której grał nasz kat, Mario Kempes, który strzelił nam dwa gole (a Kaziu Deyna nie strzelił karnego…). Holendrzy przy remisie strzelili w słupek  sekundy przed zakończeniem meczu. Gdyby, gdyby, gdyby…
Mecz na Stadionie Narodowym z Holandią nie budzi takich emocji, jak prawie pół wielu temu, choć przecież jest o punkty, ale może to narzekanie starego zgreda, który tęskni za swoją młodością i światem, w którym wyobraźnią nastolatków rządzili Włodzimierz Lubański i Johan Cruijff, Andrzej Szarmach i Johan Neeskens. Mecz z Holendrami jest jednak ważny nie tylko dlatego, że chodzi o punkty w Lidze Narodów, ale również jako sprawdzian przed Mundialem w Katarze, który zacznie się - o tempora, o mores – dopiero za dwa miesiące, w połowie listopada. Ciekawe czy te wyjątkowe -ze względu na porę rozgrywania (koniec jesieni) i upały MŚ potwierdzą maksymę wielkiego holenderskiego piłkarza, jednego z największych w historii  futbolu, już tu wspomnianego Cruijffa, który stwierdził kiedyś: „Piłka nożna to sport, w którym gra się umysłem”.

W katarskim mundialu ku osłupieniu całej piłkarskiej planety nie ma aktualnych mistrzów Europy czyli Italii. Stąd inne słowa rzeczonego Cruijffa wydają się być chwilowo mniej aktualne: „Włosi nie umieją z tobą wygrywać, ale ty umiesz z nimi przegrywać”.

Jedno jest pewne, za dziewięć tygodni zarówno ci, którzy nad Wisłą i Odrą piłką żyją, jak ci którzy się nią od czasu do czasu interesują, jak również ci, którzy mają ją w nosie, nagle, wszyscy, jak jeden mąż (no , prawie) poczują to, co francuski pisarz Albert Camus, gdy pisał te oto słowa: „Ojczyna jest reprezentacją piłkarską”.

Staram się w każdej kolejce piłkarskiej Ekstraklasy bywać na jednym meczu. Oglądałem więc na przykład mecz Cracovii  z Koroną, Widzewa z Cracovią, Śląska Wrocław z Rakowem oraz kilka meczów Legii. Podczas tego piłkarskiego weekendu oglądałem na Łazienkowskiej 3 mecz drużyny kandydującej do mistrzostwa z drużyną, która modli się, aby nie spaść. Po pierwszych piętnastu minutach było 2-0 dla gości z Legnicy, a 18 tysięcy kibiców w Warszawie pewnie poczuło, że w ogólne nie zna się na piłce. Zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3-2, choć Miedź strzeliła jeszcze dwa gole, tyle że ze spalonych. Raków w ostatnich dwóch meczach (m. in. z Legią) nie tylko dwa razy wygrał, ale strzelił siedem bramek, nie tracąc żadnej. Nie dziwię się wiec  prezesowi pewnego znanego klubu, który przed meczem swojej drużyny z Rakowem powiedział, że klub z Częstochowy będzie mistrzem Polski. Oczywiście za wcześnie wyrokować i wiele może się jeszcze wydarzyć, choć za Rakowem stoi… stare polskie przysłowie! Mówi ono: „Do trzech razy sztuka”. Klub spod Jasnej Góry był już dwa razy wicemistrzem Polski i teraz… Jego trener, zresztą warszawiak, Marek Papszun jest na tyle mądry, że studzi oczekiwania mówiąc, że faworytem jest szczecińska Pogoń. Dobry z niego psycholog: ze swoich zdejmuje w ten sposób dobrych parę kilo stresów i oczekiwań, a dodaje je jednemu z głównych konkurentów.

„Lewy” znowu zdobył dwie bramki w La Liga i już nie tylko w Bawarii, ale także na Półwyspie Iberyjskim śrubuje rekordy. Lubimy oglądać takie historie.

Smutne jest życie Bayernu bez Lewandowskiego. Owszem ,Bawarczycy wygrali w LM z Barceloną, ale w lidze bez swojego polskiego króla strzelców są na miejscu czwartym czy niżej. A dobił ich teraz inny Polak Rafał Gikiewicz, który w ostatnich sekundach meczu swojego Augsburga z Bawarczykami obronił „dwie setki”, zapewniając gospodarzom zwycięstwo, a Bayernowi upokorzenie. W tym samym czasie „Lewy” strzelił dwa gole. Smaczne, nieprawdaż?

*tekst ukazał się w „Polska Times” (19.09.2022)


 

POLECANE
Doradca Zełenskiego chce, żeby Europa utrzymywała 800 tys. ukraińskich żołnierzy gorące
Doradca Zełenskiego chce, żeby Europa utrzymywała 800 tys. ukraińskich żołnierzy

Doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak wysunął propozycję, aby ukraińska armia była współfinansowana przez całą Europę, w tym również Polskę. Według niego, są to "siły odstraszania", którymi "cała Europa powinna być zainteresowana".

Łukaszenka rozmieszcza potężną broń na Białorusi. Zasięgiem obejmie Europę pilne
Łukaszenka rozmieszcza potężną broń na Białorusi. Zasięgiem obejmie Europę

Rozmieszczenie rakiet Oresznik na Białorusi nie było elementem retoryki ani politycznej gry. Według ludzi reżimu Aleksandra Łukaszenki chodzi o pełnoprawny pułk rakietowy, który ma wzmocnić wspólny potencjał wojskowy Mińska i Moskwy. Putin planuje rozmieszczenie tej broni na Białorusi, aby rozszerzyć jej zasięg na Europę - powiedział John Foreman z brytyjskiego think tanku Chatham House.

Powstanie Wielkopolskie – 107. rocznica jednego z największych sukcesów w historii Polski Wiadomości
Powstanie Wielkopolskie – 107. rocznica jednego z największych sukcesów w historii Polski

Powstanie Wielkopolskie było jednym z nielicznych zrywów niepodległościowych Polaków, które zakończyły się pełnym sukcesem. Dzięki niemu Wielkopolska znalazła się w granicach odradzającego się państwa polskiego. Dzisiaj mija 107. rocznica tych wydarzeń.

Seria ataków nożownika w paryskim metrze. Trzy kobiety ranne pilne
Seria ataków nożownika w paryskim metrze. Trzy kobiety ranne

Do brutalnych ataków doszło w piątkowe popołudnie na kilku stacjach metra w centrum Paryża. Trzy kobiety zostały dźgnięte nożem, a sprawca próbował uciec przed policją.

Lotniska w Rzeszowie i Lublinie zamknięte. Polska poderwała myśliwce pilne
Lotniska w Rzeszowie i Lublinie zamknięte. Polska poderwała myśliwce

W odpowiedzi na nocny atak Rosji na Ukrainę uruchomiono działania wojskowe w polskiej przestrzeni powietrznej. Myśliwce zostały poderwane, a część lotnisk czasowo wstrzymała operacje.

Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy gorące
Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy

Gołoledź i marznące opady sparaliżowały drogi w niemal całej Polsce. IMGW ostrzega przed bardzo trudnymi warunkami do jazdy, a służby apelują o ostrożność po serii groźnych wypadków i kolizji.

Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki

Emmanuel Jean-Michel Frédéric Macron odebrał w ostatnim czasie publiczną lekcję pokory, zafundowaną mu przez Siergieja Wiktorowicza Ławrowa. Wyłącznie ze względu na panującą obecnie świąteczno-noworoczną porę, nie wskażę części ciała, w którą Francuz otrzymał od Rosjanina sążnistego, dyplomatycznego kopniaka, a jedynie dla ułatwienia dodam, że nad Loarą tytułują ją słowem „fesses”.

Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja tylko u nas
Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja

Wigilia to nie jest zwykły wieczór. To moment czuwania – nie tylko w sensie religijnym, ale też ludzkim. Zatrzymania się. Wyłączenia szumu i odkładania sporów na bok. Nawet jeśli ktoś nie wierzy, rozumie intuicyjnie, że to most między codziennością a czymś ważniejszym. Dlatego właśnie tak boleśnie widać, gdy ktoś próbuje ten most zamienić w kolejną barykadę.

Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę z ostatniej chwili
Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę

MSZ ujawniło skalę deportacji Polaków z USA. Jak podano w komunikacie, na dzień 6 listopada 2025 r. 68 osób było w rękach amerykańskiego Urzędu Celno-Imigracyjnego, a około 130 obywateli Polski ma w tym roku opuścić kraj.

Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę z ostatniej chwili
Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę

Makabryczne Boże Narodzenie w Strzale pod Siedlcami. Podczas świątecznej kolacji, 53-letni mężczyzna w trakcie kłótni śmiertelnie ugodził nożem swoją 55-letnią partnerkę.

REKLAMA

CRUIJFF, NEESKENS I... LEWY

CRUIJFF, NEESKENS I... LEWY

Już za chwilę Biało-Czerwoni zagrają z Pomarańczowymi. Grałem w piłkę na podwórku w czasach, gdy mecze Polski i Holandii elektryzowały piłkarską Europę. Miałem 12 lat, gdy trzecia drużyna mistrzostw świata 1974  czyli Polacy roznieśli wicemistrzów świata - Holendrów na Stadionie Śląskim 4-1. Tylko że w rewanżu było 0-3… Były to eliminacje mistrzostw Europy w czasie, gdy w finałach ME grało jedynie osiem reprezentacji, a nie parędziesiąt jak teraz. Stąd też tylko jedna drużyna wyszła z grupy i byli to „Oranje”, a nie wicemistrzowie świata z 1970 roku Włosi czy my.

Holandia była wtedy „w sztosie”, bo na kolejnym Mundialu znów grała w finale. Miała cholernego pecha, bo i na mistrzostwach w Niemczech i na mistrzostwach w Argentynie o złoto walczyła z gospodarzami, a z gospodarzami trudno wygrać. Choć do dzisiaj pamiętam ostatnią minutę ich meczu z Argentyną, w składzie której grał nasz kat, Mario Kempes, który strzelił nam dwa gole (a Kaziu Deyna nie strzelił karnego…). Holendrzy przy remisie strzelili w słupek  sekundy przed zakończeniem meczu. Gdyby, gdyby, gdyby…
Mecz na Stadionie Narodowym z Holandią nie budzi takich emocji, jak prawie pół wielu temu, choć przecież jest o punkty, ale może to narzekanie starego zgreda, który tęskni za swoją młodością i światem, w którym wyobraźnią nastolatków rządzili Włodzimierz Lubański i Johan Cruijff, Andrzej Szarmach i Johan Neeskens. Mecz z Holendrami jest jednak ważny nie tylko dlatego, że chodzi o punkty w Lidze Narodów, ale również jako sprawdzian przed Mundialem w Katarze, który zacznie się - o tempora, o mores – dopiero za dwa miesiące, w połowie listopada. Ciekawe czy te wyjątkowe -ze względu na porę rozgrywania (koniec jesieni) i upały MŚ potwierdzą maksymę wielkiego holenderskiego piłkarza, jednego z największych w historii  futbolu, już tu wspomnianego Cruijffa, który stwierdził kiedyś: „Piłka nożna to sport, w którym gra się umysłem”.

W katarskim mundialu ku osłupieniu całej piłkarskiej planety nie ma aktualnych mistrzów Europy czyli Italii. Stąd inne słowa rzeczonego Cruijffa wydają się być chwilowo mniej aktualne: „Włosi nie umieją z tobą wygrywać, ale ty umiesz z nimi przegrywać”.

Jedno jest pewne, za dziewięć tygodni zarówno ci, którzy nad Wisłą i Odrą piłką żyją, jak ci którzy się nią od czasu do czasu interesują, jak również ci, którzy mają ją w nosie, nagle, wszyscy, jak jeden mąż (no , prawie) poczują to, co francuski pisarz Albert Camus, gdy pisał te oto słowa: „Ojczyna jest reprezentacją piłkarską”.

Staram się w każdej kolejce piłkarskiej Ekstraklasy bywać na jednym meczu. Oglądałem więc na przykład mecz Cracovii  z Koroną, Widzewa z Cracovią, Śląska Wrocław z Rakowem oraz kilka meczów Legii. Podczas tego piłkarskiego weekendu oglądałem na Łazienkowskiej 3 mecz drużyny kandydującej do mistrzostwa z drużyną, która modli się, aby nie spaść. Po pierwszych piętnastu minutach było 2-0 dla gości z Legnicy, a 18 tysięcy kibiców w Warszawie pewnie poczuło, że w ogólne nie zna się na piłce. Zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 3-2, choć Miedź strzeliła jeszcze dwa gole, tyle że ze spalonych. Raków w ostatnich dwóch meczach (m. in. z Legią) nie tylko dwa razy wygrał, ale strzelił siedem bramek, nie tracąc żadnej. Nie dziwię się wiec  prezesowi pewnego znanego klubu, który przed meczem swojej drużyny z Rakowem powiedział, że klub z Częstochowy będzie mistrzem Polski. Oczywiście za wcześnie wyrokować i wiele może się jeszcze wydarzyć, choć za Rakowem stoi… stare polskie przysłowie! Mówi ono: „Do trzech razy sztuka”. Klub spod Jasnej Góry był już dwa razy wicemistrzem Polski i teraz… Jego trener, zresztą warszawiak, Marek Papszun jest na tyle mądry, że studzi oczekiwania mówiąc, że faworytem jest szczecińska Pogoń. Dobry z niego psycholog: ze swoich zdejmuje w ten sposób dobrych parę kilo stresów i oczekiwań, a dodaje je jednemu z głównych konkurentów.

„Lewy” znowu zdobył dwie bramki w La Liga i już nie tylko w Bawarii, ale także na Półwyspie Iberyjskim śrubuje rekordy. Lubimy oglądać takie historie.

Smutne jest życie Bayernu bez Lewandowskiego. Owszem ,Bawarczycy wygrali w LM z Barceloną, ale w lidze bez swojego polskiego króla strzelców są na miejscu czwartym czy niżej. A dobił ich teraz inny Polak Rafał Gikiewicz, który w ostatnich sekundach meczu swojego Augsburga z Bawarczykami obronił „dwie setki”, zapewniając gospodarzom zwycięstwo, a Bayernowi upokorzenie. W tym samym czasie „Lewy” strzelił dwa gole. Smaczne, nieprawdaż?

*tekst ukazał się w „Polska Times” (19.09.2022)



 

Polecane