[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Współrządzący Zieloni chcą odebrać mieszkańcom Bremy mięso

Zastanawiające, jak nisko upadła kultura polityczna w Bremie, mieście, w którym przyszło mi kiedyś studiować. Tamtejszy lewicowy rząd okazuje swoją bezradność na każdym kroku. Teraz współrządzący Zieloni zamierzają zmusić obywateli do spożywania mniejszej ilości mięsa.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Współrządzący Zieloni chcą odebrać mieszkańcom Bremy mięso

Z góry zaznaczam, że sam nie należę do miłośników kotletów schabowych czy medalionów z krwistej polędwiczki. Wiąże się to jednak z kwestią osobistych preferencji, a nie próbą pójścia tropem „sensacyjnych” informacji, na których ekodziałacze od lat budują atmosferę zagrożenia. W ogóle mało mnie obchodzi, co inni spożywają. Nie interesuje mnie też żywiona przez polityków Zielonych pogarda dla nauki. Zresztą doskonale wiemy, w jaki sposób rozstrzyga się dziś „naukowe” spory. Trudno nam zweryfikować dowody i wybrać ten właściwy. Żyjemy w czasach, kiedy kategoria faktu chwieje się w posadach. A jednak nie trzeba być naukowcem, aby stwierdzić, że niektóre wywody niemieckich parlamentarzystów nie porażają żelazną logiką. Natomiast krew mnie zalewa, gdy nikomu nieznany poseł zaczyna przemawiać w tonie imperatywnym, machając mi przed nosem sporządzoną przezeń listą zakazów.

Frakcja współrządzących w Bremie Zielonych postanowiła „zachęcić” obywateli do powstrzymania się od jedzenia steków. A także marynarze, gustujący w tradycyjnych kaszankach („Bremer Knipp”), łapią się za głowy. Zdaniem posła Jana Saffego mieszkańcy północnoniemieckiej metropolii powinni całkowicie wyeliminować mięso ze swojej diety lub w znacznym stopniu ograniczyć jego spożycie (o 75 procent!). Saffe i jego ekipa przygotowali projekt rozporządzenia, które ma „przekonać” gastronomów do zrezygnowania z produktów pochodzenia zwierzęcego. Według Zielonych co najmniej połowa potraw oferowanych w bremeńskich restauracjach powinna zostać zastąpiona przez kuchnię roślinną. Z jadłospisów miałyby też zostać usunięte bliskie hanzeatyckim sercom dania rybne. Jan Saffe powołuje się na „specjalistyczne” raporty, z których ma wynikać, że przemysł związany z produkcją żywności zwierzęcej generuje ok. 20 proc. antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych.

 

Cierpienie zwierząt, cierpienie ludzi

Ale to nie jedyny powód „zielonej” rewolucji nad Wezerą. Jan Saffe sroży się także na dręczycieli zwierząt. Jak wiadomo, każdy normalny człowiek potępi znieczulicę osób, które bezmyślnie skazują czworonogów na męczarnie. Nie potrafię jednak zrozumieć, czemu ci sami ludzie, których poprzednią polityczną obsesją była zaciekła walka o dopuszczalność aborcji na życzenie, teraz chcą mi zakazać jeść norweską żabnicę. Wciąż nie potrafię pojąć, dlaczego w Niemczech wrażliwość na cierpienia zwierząt idzie w parze z niewrażliwością na cierpienia ludzkie. 

Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej Adolf Hitler jasno określił swoje cele: oddziały Waffen-SS miały unicestwić przeciwnika, rozstrzelać każdego, kto pozwoli sobie na „jedno słowo krytyki”. Miały „bez miłosierdzia i litości wysyłać na śmierć mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i języka”. Bez względu na nastroje w „słabej” Europie Zachodniej. Co ciekawe, ten sam führer zaproponował wcześniej najbardziej radykalną ustawę o ochronie zwierząt, idącą nawet dalej niż dzisiejsze żądania Zielonych. Ci sami zwyrodnialcy, którzy w styczniu 1942 r. nad jeziorem Wannsee szczegółowo omawiali plan eksterminacji całych narodów, równie skrupulatnie dbali o zdrowie swoich krów i wieprzy. Reinhard Heydrich surowo karał za znęcanie się nad zwierzętami, a dwie godziny później kazał wpuścić śmiercionośny gaz do zapełnionej ludźmi komory.

Całe szczęście, że „nowoczesne” pomysły Zielonych spotkały się z jednomyślnym sprzeciwem mieszkańców Bremy, a nawet niektórych polityków ze współrządzących ugrupowań SPD i Die Linke, w tym burmistrza Andreasa Bovenschultego. Mimo to lekki niesmak pozostaje. Gdyby nie jej pochodzenie i nazwa, hitlerowska ustawa o ochronie zwierząt mogłaby równie dobrze jeszcze dziś trafić do dalszych prac bremeńskiego parlamentu. 

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 


 

POLECANE
Alarm na lotnisku Chopina. Trwa ewakuacja pilne
Alarm na lotnisku Chopina. Trwa ewakuacja

Na lotnisku Chopina w Warszawie wszczęto alarm. Doszło do ewakuacji części terminala. Zamknięte są nitki dojazdowe, trwa akcja służb państwowych i lotniskowych.

Paprocka znajdzie się w gabinecie Karola Nawrockiego? Jest reakcja szefowej KPRP polityka
Paprocka znajdzie się w gabinecie Karola Nawrockiego? Jest reakcja szefowej KPRP

- 16 lat pracy w Kancelarii Prezydenta wystarczy - powiedziała szefowa Kancelarii Prezydenta Małgorzata Paprocka, odnosząc się w ten sposób do spekulacji o pozostaniu na stanowisku w przyszłym gabinecie prezydenta-elekta Karola Nawrockiego

Presja ma sens. Będzie ewakuacja polskich obywateli z Izraela z ostatniej chwili
Presja ma sens. Będzie ewakuacja polskich obywateli z Izraela

Ewakuacja polskich obywateli z Izraela jest możliwa w ciągu kilkudziesięciu godzin, obejmie ok. 200 osób - poinformowała w poniedziałek wiceszefowa MSZ Henryka Mościcka-Dendys. Dodała, że planowany jest najpierw konwój lądowy do Jordanii, a potem samolot z Ammanu do Warszawy.

Prokuratura  wszczęła dochodzenie ws. mieszkania Jerzego Ż. z ostatniej chwili
Prokuratura wszczęła dochodzenie ws. mieszkania Jerzego Ż.

Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście wszczęła dochodzenie ws. przejęcia mieszkania Jerzego Ż.

Protesty w Hiszpanii. Obywatele sprzeciwiają się rządom Sancheza Wiadomości
Protesty w Hiszpanii. Obywatele sprzeciwiają się rządom Sancheza

W weekend w Hiszpanii odbyły się protesty przeciwko rządom Pedro Sáncheza. Ponadto od miesięcy przez ulice hiszpańskich miast przetaczają się manifestacje przeciwko masowej turystyce.

To prawdziwy skarb. Sensacyjne odkrycie u wybrzeży Francji gorące
To prawdziwy skarb. Sensacyjne odkrycie u wybrzeży Francji

W pobliżu Saint-Tropez na południu Francji na głębokości ponad 2,5 kilometra odnaleziono statek handlowy z XVI wieku. Obiekt uniknął zniszczeń i grabieży.

Obecny rząd zaciągnął hamulec ręczny na zakupy zbrojeniowe z ostatniej chwili
"Obecny rząd zaciągnął hamulec ręczny na zakupy zbrojeniowe"

Obecny rząd "zaciągnął hamulec ręczny" na zakupy zbrojeniowe, a chwali się zamówieniami z czasów rządów PiS, bo nie ma własnych - uważają posłowie PiS. Według Mariusza Błaszczaka, gdyby to on wciąż był szefem MON, to pierwsze śmigłowce Apache trafiłyby do Polski co najmniej rok wcześniej.

Minister z rządu Tuska o ewakuacji Polaków: Jechali na własną odpowiedzialność Wiadomości
Minister z rządu Tuska o ewakuacji Polaków: Jechali na własną odpowiedzialność

- Od wielu tygodni prosimy, żeby nie jeździć na te tereny i jak ktoś tam jeździ to na własną odpowiedzialność - powiedział wiceszef MSZ Władysław Teofil Bartoszewski.

Karambol na Mazowszu. Droga Krajowa całkowicie zablokowana z ostatniej chwili
Karambol na Mazowszu. Droga Krajowa całkowicie zablokowana

Na drodze krajowej nr 50 doszło do poważnego wypadku z udziałem sześciu pojazdów. W wyniku zderzenia rannych zostało sześć osób. Ruch na trasie między Płońskiem a Sochocinem jest całkowicie zablokowany. Służby apelują o korzystanie z objazdów.

Tragedia w słowackich górach. Nie żyje dwóch Polaków Wiadomości
Tragedia w słowackich górach. Nie żyje dwóch Polaków

Słowackie służby poinformowały o śmierci trzech osób, które doznały zawału serca. Niestety nie żyje też dwóch polskich turystów, którzy przebywali w słowackich górach.

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Współrządzący Zieloni chcą odebrać mieszkańcom Bremy mięso

Zastanawiające, jak nisko upadła kultura polityczna w Bremie, mieście, w którym przyszło mi kiedyś studiować. Tamtejszy lewicowy rząd okazuje swoją bezradność na każdym kroku. Teraz współrządzący Zieloni zamierzają zmusić obywateli do spożywania mniejszej ilości mięsa.
 [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Współrządzący Zieloni chcą odebrać mieszkańcom Bremy mięso

Z góry zaznaczam, że sam nie należę do miłośników kotletów schabowych czy medalionów z krwistej polędwiczki. Wiąże się to jednak z kwestią osobistych preferencji, a nie próbą pójścia tropem „sensacyjnych” informacji, na których ekodziałacze od lat budują atmosferę zagrożenia. W ogóle mało mnie obchodzi, co inni spożywają. Nie interesuje mnie też żywiona przez polityków Zielonych pogarda dla nauki. Zresztą doskonale wiemy, w jaki sposób rozstrzyga się dziś „naukowe” spory. Trudno nam zweryfikować dowody i wybrać ten właściwy. Żyjemy w czasach, kiedy kategoria faktu chwieje się w posadach. A jednak nie trzeba być naukowcem, aby stwierdzić, że niektóre wywody niemieckich parlamentarzystów nie porażają żelazną logiką. Natomiast krew mnie zalewa, gdy nikomu nieznany poseł zaczyna przemawiać w tonie imperatywnym, machając mi przed nosem sporządzoną przezeń listą zakazów.

Frakcja współrządzących w Bremie Zielonych postanowiła „zachęcić” obywateli do powstrzymania się od jedzenia steków. A także marynarze, gustujący w tradycyjnych kaszankach („Bremer Knipp”), łapią się za głowy. Zdaniem posła Jana Saffego mieszkańcy północnoniemieckiej metropolii powinni całkowicie wyeliminować mięso ze swojej diety lub w znacznym stopniu ograniczyć jego spożycie (o 75 procent!). Saffe i jego ekipa przygotowali projekt rozporządzenia, które ma „przekonać” gastronomów do zrezygnowania z produktów pochodzenia zwierzęcego. Według Zielonych co najmniej połowa potraw oferowanych w bremeńskich restauracjach powinna zostać zastąpiona przez kuchnię roślinną. Z jadłospisów miałyby też zostać usunięte bliskie hanzeatyckim sercom dania rybne. Jan Saffe powołuje się na „specjalistyczne” raporty, z których ma wynikać, że przemysł związany z produkcją żywności zwierzęcej generuje ok. 20 proc. antropogenicznych emisji gazów cieplarnianych.

 

Cierpienie zwierząt, cierpienie ludzi

Ale to nie jedyny powód „zielonej” rewolucji nad Wezerą. Jan Saffe sroży się także na dręczycieli zwierząt. Jak wiadomo, każdy normalny człowiek potępi znieczulicę osób, które bezmyślnie skazują czworonogów na męczarnie. Nie potrafię jednak zrozumieć, czemu ci sami ludzie, których poprzednią polityczną obsesją była zaciekła walka o dopuszczalność aborcji na życzenie, teraz chcą mi zakazać jeść norweską żabnicę. Wciąż nie potrafię pojąć, dlaczego w Niemczech wrażliwość na cierpienia zwierząt idzie w parze z niewrażliwością na cierpienia ludzkie. 

Krótko przed wybuchem drugiej wojny światowej Adolf Hitler jasno określił swoje cele: oddziały Waffen-SS miały unicestwić przeciwnika, rozstrzelać każdego, kto pozwoli sobie na „jedno słowo krytyki”. Miały „bez miłosierdzia i litości wysyłać na śmierć mężczyzn, kobiety i dzieci polskiego pochodzenia i języka”. Bez względu na nastroje w „słabej” Europie Zachodniej. Co ciekawe, ten sam führer zaproponował wcześniej najbardziej radykalną ustawę o ochronie zwierząt, idącą nawet dalej niż dzisiejsze żądania Zielonych. Ci sami zwyrodnialcy, którzy w styczniu 1942 r. nad jeziorem Wannsee szczegółowo omawiali plan eksterminacji całych narodów, równie skrupulatnie dbali o zdrowie swoich krów i wieprzy. Reinhard Heydrich surowo karał za znęcanie się nad zwierzętami, a dwie godziny później kazał wpuścić śmiercionośny gaz do zapełnionej ludźmi komory.

Całe szczęście, że „nowoczesne” pomysły Zielonych spotkały się z jednomyślnym sprzeciwem mieszkańców Bremy, a nawet niektórych polityków ze współrządzących ugrupowań SPD i Die Linke, w tym burmistrza Andreasa Bovenschultego. Mimo to lekki niesmak pozostaje. Gdyby nie jej pochodzenie i nazwa, hitlerowska ustawa o ochronie zwierząt mogłaby równie dobrze jeszcze dziś trafić do dalszych prac bremeńskiego parlamentu. 

[Autor jest korespondentem Polskiego Radia]
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe