Karuzela z Blogerami. Grzegorz „GrzechG” Gołębiewski: Wstyd i nienawiść
Druga zaczęła się po zwycięstwie wyborczym PO w 2007 roku, a symbolicznym aktem założycielskim mogą być słowa Donalda Tuska o „moherowych beretach”. Pomijając już sam fakt pogardy do kobiet, było to też wyznaczenie linii podziału pomiędzy tymi wykształconymi z wielkich miast i gawiedzią z prowincji. Zresztą, niemniej pogardliwe dla starszych osób było hasło „zabierz Babci dowód”. Politykę wstydu kreowało środowisko „Gazety Wyborczej” wespół z Unią Wolności, natomiast język pogardy i nienawiści wprowadziła Platforma Obywatelska, i dziś – można rzec – wrzuciła w tej materii piąty bieg, rozpoczęła wręcz szaleńczy wyścig o doprowadzenie do siłowych rozwiązań w Polsce. Nie jest to ze strony szefa PO Donalda Tuska wyraz jakichś jego chwilowych emocji, ale wprost przeciwnie, to jak najbardziej przemyślane uprawianie polityki nienawiści opartej na wyprowadzaniu, likwidacji, znikaniu, bez zbędnych ustaw i procedur.
Polityka wstydu doprowadziła do tego, że owi niby lepiej wykształceni z wielkich miast – dzięki „dobrym radom” z „Wyborczej” osiągnęli odpowiedni poziom europejskości w życiu codziennym i poglądach, ale jednocześnie nadal wstydzili się strasznie za tych, którzy do tego poziomu nie dorośli. Mimo to trwali jednak w niebywałym poczuciu niższości wobec Zachodu, ale za to w niebywałym wprost poczuciu wyższości wobec swoich rodaków z małych miast i miasteczek, tych, którzy zaczęli głosować na partie konserwatywne. Polityka wstydu legła w gruzach, gdy przerwany został wreszcie monopol propagandowy mediów elektronicznych w 2015 roku, a Polska po prostu przestała być biednym krajem w środku Europy. Oczywiście, dla części tak zwanych elit III RP nic się nie zmieniło, one nadal wstydzą się za Polskę, gdy bywają w Brukseli czy Paryżu. To jest patologia kulturowa, ale będzie jej na szczęście coraz mniej.
Gorzej natomiast z rozpętaną przez Donalda Tuska falą siania nienawiści politycznej, nienawiści nie tylko do obozu władzy, ale do wszystkich jego wyborców. Oni – jak to pokazał wymownie ręką na wiecu lider PO – mają coś z głową, są nienormalni. Różne były fazy owej polityki pogardy, bo gdy rządziła Platforma i była ciepła woda w kranie, a wszystkie media były zachwycone ówczesną władzą, nie było wielkich powodów, by siać nienawiść. Zwycięstwo PiS, i to dwa razy z rzędu, poruszyło wszystkie liberalne salony Europy. I dziś obserwujemy gremialny atak na polskie państwo, z zewnątrz i od wewnątrz. Skoro ten rząd nie wali się, to trzeba go obalić. „Wyprowadzenie Glapińskiego” to jedynie przygrywka do tego, co może się wkrótce zdarzyć. Im większy będzie chaos w Europie, im dłużej będzie trwała wojna na Ukrainie, im boleśniejsze będą skutki kryzysu gospodarczego na kontynencie, tym bardziej sianie nienawiści przez totalną opozycję będzie narastało. To jest przemyślana i cyniczna próba doprowadzenia w Polsce do wojny domowej. Nikt nie będzie na zachodnich salonach warczał na antydemokratyczne przemiany czy przemoc w Polsce, bo wystarczy tylko, że ich twarzą będzie Donald Tusk – największy demokrata na wschód od Berlina.