Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Kibicom Maccabi Hajfa tylko u nas
Tadeusz Płużański: Kibicom Maccabi Hajfa

15 sierpnia 1940 r. do Auschwitz przybył pierwszy transport ludności z Warszawy. To głównie więźniowie Pawiaka oraz Polacy schwytani podczas ulicznych łapanek. Razem około 1600 osób. W nocy z 21 na 22 września 1940 r., w drugim transporcie z Warszawy, Niemcy przywieźli do obozu Auschwitz kolejnych więźniów.

Trump i Putin przy jednym stole. Trwa spotkanie przywódców z ostatniej chwili
Trump i Putin przy jednym stole. Trwa spotkanie przywódców

Na terenie bazy wojskowej Elmendorf-Richardson na Alasce rozpoczęło się spotkanie prezydenta USA Donalda Trumpa z przywódcą Rosji Władimirem Putinem oraz ich najbliższych doradców.

Spotkanie Trump-Putin. Prezydenci ruszyli na rozmowy Wiadomości
Spotkanie Trump-Putin. Prezydenci ruszyli na rozmowy

Prezydent USA Donald Trump i przywódca Rosji Władimir Putin przywitali się na płycie lotniska bazy Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce.

Samolot Putina wylądował na Alasce z ostatniej chwili
Samolot Putina wylądował na Alasce

Rosyjski samolot rządowy z Władimirem Putinem na pokładzie wylądował w piątek w bazie Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce. To pierwsza wizyta rosyjskiego prezydenta na amerykańskiej ziemi od 10 lat.

Tȟašúŋke Witkó: Za kilka miesięcy Polska znajdzie się w strefie zgniotu tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Za kilka miesięcy Polska znajdzie się w strefie zgniotu

Komunistka z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Angela Dorothea Merkel, rozłożyła Niemcy – i, praktycznie, również Europę – w ciągu, raptem, 16 lat i 16 dni; misję zniszczenia rozpoczęła 22 listopada 2005 roku, a zakończyła 8 grudnia roku 2021. Kolejny kanclerz, Olaf Scholz, na pozostawionych przez nią gruzach zdołał wysiedzieć nieco ponad trzy lata, po czym – chcąc ratować resztki poparcia dla własnego ugrupowania – doprowadził do rozpisania nowych wyborów.

Trump i Putin spotkają się w większym gronie Wiadomości
Trump i Putin spotkają się w większym gronie

Zamiast planowanej na początku szczytu na Alasce rozmowy Donalda Trumpa i Władimira Putina w cztery oczy w pierwszym spotkaniu przywódców udział wezmą również sekretarz stanu Marco Rubio i specjalny wysłannik ds. Bliskiego Wschodu Steve Witkoff. Nie jest jasne, kto będzie w składzie rosyjskiej delegacji.

Air Force One Trumpa wylądował na Alasce z ostatniej chwili
Air Force One Trumpa wylądował na Alasce

Prezydent USA Donald Trump przybył na pokładzie Air Force One do bazy wojskowej Elmendorf-Richardson w Anchorage na Alasce.

Znana dziennikarka wyszła ze szpitala gorące
Znana dziennikarka wyszła ze szpitala

- Miejsce dzikuski jest w lesie. Pa, pa szpitalu, oczywiście: tfu, tfu, żeby nie zapeszać. Mówiłam, że ciężko jest się mnie pozbyć. Dzięki, że dodawaliście mi otuchy - napisała Agnieszka Burzyńska w mediach społecznościowych.

Zmiany w „M jak miłość” po wakacjach Wiadomości
Zmiany w „M jak miłość” po wakacjach

Serial „M jak miłość” od lat cieszy się ogromną popularnością na TVP2. Już od 25 lat przyciąga przed ekrany kolejne pokolenia widzów, którzy śledzą losy rodziny Mostowiaków i ich bliskich. Po wakacyjnej przerwie fani zastanawiają się, kiedy znów zobaczą swoje ulubione postacie.

Ks. Janusz Chyła: Dogmat o Wniebowstąpieniu proroczym znakiem dla czasów kwestionowania godności człowieka tylko u nas
Ks. Janusz Chyła: Dogmat o Wniebowstąpieniu proroczym znakiem dla czasów kwestionowania godności człowieka

Prawda o wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny została przez Kościół dogmatycznie potwierdzona dopiero przez papieża Piusa XII w 1950 roku.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?

Lektura książki Kacpra Rękawka „Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach” uruchomiła emocje: od zaciekawienia oraz uznania dla autora, aż po irytację. I z powrotem.
 Waldemar Żyszkiewicz: Mała bomba czy matka wszystkich bomb?
/ okładka książki
Temat z tych sensacyjnych, problematyka niestety aż nazbyt aktualna, tytuł marketingowo świetny. Nic dziwnego, że pewnie nie ja jeden bez wahania sięgnąłem po niewielką publikację oficyny z Wołowca niejako poza kolejnością. I przez sto stron tej gawędziarskiej w stylu książki zastanawiałem się, dlaczego autor włożył tyle wysiłku w próbę zwalczania pewnych stereotypów czy mniemań, których jako żywo nigdy nie podzielałem.
 
*
Kacper Rękawek, który od kilkunastu lat zajmuje się badaniem terroryzmu, a doktorat o IRA napisał i obronił na uniwersytecie w Belfaście, prowadzi swą narrację, gęsto cytując fragmenty rozmów z byłymi terrorystami, z praktykami od zwalczania terroryzmu, wreszcie z uniwersyteckimi badaczami zjawiska. Ze zrozumiałych względów przywoływane są tu zwykle rozmowy nieoficjalne, kuluarowe, z zachowaniem incognito części rozmówców. Za to pełne smaczków, anegdotycznych sytuacji i popkulturowych odwołań. Wiele cytatów pochodzi z artykułów prasowych, ale nie brak odniesień do publikacji stricte naukowych, uniwersyteckich.

Długo zastanawiałem się, dlaczego autor Człowieka z małą bombą wybrał akurat taką metodę prezentacji zjawiska. Dlaczego zaczął niejako od środka, dlaczego przyjął taki a nie inny język opisu? Z pewnością zachęta do samodzielnego wyciągania wniosków z faktów-przesłanek sprawdza się podczas zajęć ze studentami, w wywodzie książkowym bardziej przypomina jednak działania perswazyjne niż metodę heurezy. Dlaczego człowiek, który wiele o terroryzmie wie, kawał świata widział, z niejednym rozmawiał próbuje teraz nie tylko mnie, ale i innych czytelników przekonywać, że terroryzm nie zaczął się od Al-Kaidy, że terroryści bywają do siebie całkowicie niepodobni, że różnią ich cele, motywy i teren działania, modus operandi, metody szkolenia, sposoby finansowania itd. itp. Jedyne, co ich zwykle łączy, to gotowość do zabijania innych ludzi, najczęściej całkiem przypadkowych.

Sianie grozy przez spektakularne zamachy jest dla terrorystów jedynie narzędziem. Równie dobrze można by szukać cech łączących wszystkich użytkowników laptopów, smartfonów i tabletów. Hipoteza, że coś istotnego musi łączyć zwolenników elektronicznych gadżetów wydaje się nie mniej prawdopodobna niż próba znalezienia cech wspólnych jednostek gotowych użyć niosącej śmierć przemocy dla osiągnięcia założonych celów. Trudno się dziwić, że przy rzetelnym naukowo podejściu do sprawy finalne efekty muszą rozczarowywać, nie tylko ambitnych badaczy, ale również praktyków, którzy liczyliby na jakieś wnioski dające się wykorzystać przy zwalczaniu terroryzmu czy choćby minimalizowaniu zakresu szkód, jakie on powoduje.

Można ewentualnie zrozumieć, że badacz tego zjawiska w wieku XXI abstrahuje od genezy i ewolucji form terroryzmu nowoczesnego, którzy zaczął się od działalności rosyjskich anarchistów w ostatnich dwóch dekadach dziewiętnastego stulecia, choć trudno nie dostrzec, że już tylko pobieżny ich przegląd sporo wnosi do lepszego zrozumienia problemu. Zresztą sam autor (choć dopiero w połowie książki) przytacza, za Davidem C. Rapoportem, teorię czterech fal tego zjawiska: Fala anarchistyczna stanowiła pierwsze globalne lub międzynarodowe doświadczenie terrorystyczne w historii, ale nastąpiły jeszcze trzy kolejne, nakładające się na siebie. Fala antykolonialna, która zaczęła się w latach dwudziestych XX wieku i trwała około 40 lat. Potem przyszła fala nowej lewicy i skończyła się, gdy wiek XX dobiegał końca (...) W 1979 roku [roku sowieckiej inwazji w Afganistanie i rewolucji ajatollaha Chomeiniego w Iranie] pojawiła się "fala religijna"...
 
*
Niezbyt owocne mogą się wydać dywagacje o całkiem odmiennych w różnych państwach, ale podobnie nieskutecznych próbach izolowania więzionych przywódców organizacji terrorystycznych. Albo ocena metod tzw. deradykalizacji terrorystów, podobnie jak i ludzi ze sprzyjających oraz bliskich im środowisk. Na niewiele zdadzą się też  spekulacje o efektach ogławiania struktur siejących terror (przypadek Usamy ibn Ladina) czy uwagi o sutym, choć mocno wątpliwym moralnie opłacaniu byłych terrorystów przez państwo jako najbardziej ponoć skutecznej zachęcie do zmiany dotychczasowego stylu życia (casus bojowców z IRA), jeśli na początek nie odróżnimy fenomenu terroryzmu indukowanego od terroryzmu reaktywnego.

Z terroryzmem pierwszego typu mamy do czynienia wtedy, gdy zewnętrzny podmiot-sponsor zachęca i opłaca grupy terrorystów, najczęściej, ale niekoniecznie miejscowych do zdestabilizowania fragmentu lub całości terytorium innego podmiotu-państwa. Wystarczająco dużo wiemy dziś o włoskich Czerwonych Brygadach czy Frakcji Czerwonej Armii aktywnej w Niemczech Zachodnich w latach 70. zeszłego stulecia, żeby nie widzieć w nich wyrazistego przykładu terroryzmu indukowanego. Fali nowej lewicy daleko było do spontaniczności. A adres jej państwa-sponsora dobrze ilustruje przywołany w książce obraz przewożenia Ilicza Ramireza Sancheza, znanego jako Carlos lub Szakal, specjalnym składem pociągu z Berlina Wschodniego do Budapesztu przez Czechosłowację.

Natomiast terroryzm reaktywny jest zwykle odpowiedzią strony słabszej pozbawionej możliwości decydowania o własnych sprawach na własnym terytorium. Taki charakter miały w przeważającej mierze akty terrorystyczne fali antykolonialnej, w tym także antybrytyjskie akcje zbrojne Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Mimo że walki w Irlandii Północnej miały bez wątpienia narodowo-wyzwoleńczy charakter, to kierunek, z którego w pewnym okresie napływały wielkie dostawy broni, wskazywałby także na aktywność sponsora spoza Wysp Brytyjskich. Trzeba pamiętać, że zaproponowane rozróżnienie (utworzone ad hoc na użytek tego tekstu) opisuje zjawiska modelowe, podczas gdy w rzeczywistości najczęściej mamy do czynienia z rozmaitymi ich hybrydami. 
 
*
Czy Kacper Rękawek, ambitny uniwersytecki badacz terroryzmu, takich różnic nie dostrzega? Nie żartujmy. Dlaczego zatem o nich nie wspomina? Wątpliwości tego rodzaju nurtowały mnie do połowy książki. Później zrozumiałem, że to rodzaj świadomie zastosowanej strategii obronnej. Autor książki, wobec człowieka z małą bombą, czyli tego uogólnionego terrorysty ma relatywnie mocną pozycję. Ale wobec człowieka z dużą bombą, czyli struktur władzy państwowej już wcale nie. Tymczasem to człowiek z dużą bombą zawiaduje nauką, rozdaje granty, zapewnia promocję osiągnięć lub wręcz przeciwnie...

W rzeczywistości, w której dominuje ideologia liberalizmu, wskazanie na związki przyczynowo-skutkowe rodzi poważne kłopoty. Bo jeśli terroryzm typu A generują dywersyjne poczynania człowieka z dużą bombą, a terroryzm typu B rodzi się w odpowiedzi na metaforycznie tu pojmowaną politykę kanonierek, którą prowadzą inni ludzie z dużymi bombami, to dla badacza zjawiska zaczynają się schody. Toteż lepsze od wskazywania przyczyn jest sygnalizowanie korelacji.

Autor trafnie pokpiwa z naukowych mód, których rotację przyspiesza zarówno poznawcza bezradność badaczy, jak i panika polityków po eksplozji kolejnej bomby albo po staranowania tłumu przez ciągnik siodłowy z naczepą. Pokpiwa z obowiązującego w USA paradygmatu badawczego, według którego wiedza bez uprzedniej parametryzacji czy skwantyfikowania analizowanego zjawiska zupełnie się nie liczy. Dlatego nawet wtedy, gdy przedmiotem dociekań jest terroryzm, gromadzi się rozliczne dane, mnoży wskaźniki, oblicza procenty, nie powiększając niestety wcale zakresu realnego rozpoznania zjawiska. Ująłbym to krótko, bo mnie wypada: wszystko policzyli, niczego nie zrozumieli. Dr. Rękawek szukał mniej konfrontacyjnej formy wyrazu.

Druga część książki rekompensuje wstępne poczucie niedosytu. A już wręcz znakomity jest rozdział trzynasty, poświęcony zagranicznym bojownikom walczącym dziś na Ukrainie, zresztą po obu stronach konfliktu. Tekst równie pouczający, co politycznie niewygodny, bo niepasujący do propagandowych schematów płynących z Kremla, Kijowa, Warszawy oraz paru innych stolic. Brawo Autor! 
 
Kacper Rękawek, Człowiek z małą bombą. O terroryzmie i terrorystach, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
 
Waldemar Żyszkiewicz
 
[pierwodruk w Obywatelskiej. Gazecie Kornela Morawieckiego, nr 141/2017]


 

Polecane
Emerytury
Stażowe