[wywiad] Prawosławny ekspert: Patriarcha Cyryl popadł w schizmę i powinien być zdetronizowany
Dawid Gospodarek: Do Polski przybyło już prawie 2 mln uchodźców z Ukrainy, uciekających przed wywołaną przez Rosję wojną. Czy środowiska prawosławne włączają się w jakiś sposób w inicjatywy pomocowe dla nich?
Patryk Panasiuk: Tak, polskie środowisko prawosławne natychmiast włączyło się w akcje wspierania uchodźców z Ukrainy, jak z resztą większość obywateli i mieszkańców Polski. Dzień po inwazji rosyjskiej na Ukrainę zawiązaliśmy w Warszawie federację stowarzyszeń i fundacji, określając cele doraźne i długofalowe, a w skład naszej grupy weszło wiele organizacji działających w środowisku prawosławnym. Ze swojej strony, w ramach obowiązków pełnionych w Biurze Ministra Obrony Narodowej, odpowiadam za kontakty z organizacjami pozarządowymi, które tłumnie zgłaszają się do pomocy. Ten odzew tzw. trzeciego sektora jest niezwykle budujący, choć mam świadomość, że przed nami jeszcze mnóstwo pracy. Przy okazji należy też pogratulować instytucjom naszej Cerkwi - Ośrodkowi Miłosierdzia „ELEOS” czy diecezjom graniczącym z Ukrainą, które wykonały tytaniczną pracę na rzecz wsparcia uchodźców. Nie można przy tym nie wspomnieć o prawosławnym arcybiskupie przemysko-gorlickim Paisjuszu Martyniuku, który osobiście zaangażował się koordynację pomocy humanitarnej w swojej diecezji, dając świetny przykład wielu duchownym.
Natomiast czas na realną pomoc dla uchodźców dopiero przed nami – czeka nas wiele wyzwań środowiskowych, kulturowych, religijnych czy politycznych. Zmiana struktury etnicznej i religijnej naszego kraju to także wielka szansa, którą mam nadzieję mądrze wykorzystamy do budowy silnego i spójnego społeczeństwa.
Wielu z uchodźców to prawosławni. Czy dostrzegasz zapotrzebowanie na jakieś nowe inicjatywy duszpasterskie?
– Ależ oczywiście! Jak pewnie kojarzysz, byłem jednym z pierwszych prawosławnych publicystów i komentatorów, który podnosił tę kwestię już kilka lat temu. W latach 2016 – 2018 pełniłem funkcję psalmisty w parafii prawosławnej w Radomiu, która opiekowała się dużą liczbą migrantów zarobkowych z Ukrainy. Przy niewielkiej, rdzennej społeczności, szybko zaczęli stanowić większość wspólnoty parafialnej. Z ich inicjatywy wprowadzono też Liturgię w języku polskim, sprawowaną raz w miesiącu. To było bardzo ciekawe doświadczenie i szansa na poszerzenie horyzontów. Dzisiaj ten środek ciężkości prawosławia w Polsce przesuwa się w kierunku centrum Polski i ogólnie dużych miast. Zwyczajowo kojarzone z prawosławiem Podlasie pozostaje w tym momencie bastionem tradycji i tzw. kultury prawosławnej, zaś nowej dynamiki nabierają parafie, w których dotychczas była tylko garstka wiernych. Przed diecezją łódzko-poznańską i wrocławsko-szczecińską stoi olbrzymie wyzwanie zagospodarowania rzeszy nowych wiernych. Opieka duszpasterska, szczególnie wśród uchodźców, to naprawdę ciężka praca, na którą chyba nie do końca jesteśmy jako Cerkiew przygotowani. Niebawem dadzą o sobie znać braki kadrowe i może zajść konieczność przyjmowania duchownych z Ukrainy. Szanse i zagrożenia, jakie niesie ze sobą ten proces, to jednak temat na oddzielny wywiad.
Czy to, że niektórzy uchodźcy są z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, a inni z Kościoła Prawosławnego Ukrainy, którego kanoniczność nie została uznana przez Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny, stwarza jakieś praktyczne problemy? Czy prawosławni z KPU mogą uczęszczać na liturgię do cerkwi, przystępować do sakramentów? Zostaną życzliwie przyjęci?
– Dotychczas nie mieliśmy problemu z przyjmowaniem wiernych obu jurysdykcji i było to często podkreślane przez naszych duchownych, że drzwi cerkwi PAKP są otwarte dla wszystkich. Choć z rozmów z duchownymi mam taki obraz, że do nas chętniej przychodzili Ukraińcy utożsamiający się z Patriarchatem Moskiewskim czy szerzej z rosyjską kulturą, zaś do cerkwi grekokatolickich częściej uczęszczali Ukraińcy o, powiedzmy, bardziej rozbudowanej narodowej świadomości. Nie jest to oczywiście powszechna reguła i nie prowadzono w tym kierunku badań. Można jednak wysnuć wniosek, że kwestie tożsamościowe dla wielu z dotychczasowych migrantów były na tyle ważne, że decydowali się na pójście do zupełnie innego Kościoła. Sądzę, że wśród uchodźców także będziemy obserwować takie tendencje.
Niektórzy mogą trafić do miejscowości, w której okolicy nie ma prawosławnej cerkwi. Czy mogą wtedy np. iść na Mszę katolicką ze swoimi gospodarzami? Albo do cerkwi grekokatolickiej? Mogą w takim przypadku przystępować do komunii, spowiedzi u katolickiego szafarza?
– Prawosławie ma to do siebie, że w swojej naturze pozostawia człowiekowi bardzo dużo wolności. Warto przywołać tutaj słowa Apostoła Pawła z Listu do Koryntian "Wszystko mi wolno, lecz nie wszystko przynosi mi korzyść". Należę jednak do grona tych teologów, którzy lubią eklezjalny porządek i uważam, że należy dołożyć wszelkich starań, by zapewnić uchodźcom opiekę duszpasterską zgodnie z ich przynależnością konfesyjną. Z drugiej strony mam świadomość braków kadrowych wśród polskiego duchowieństwa prawosławnego, a przede wszystkim braku parafii w centralnej Polsce poza największymi miastami. Według prawosławnej nauki przystąpienie do Komunii Świętej jest równoznaczne z przynależnością do Kościoła - zatem osoba prawosławna przyjmująca Najświętszy Sakrament w Kościele katolickim staje się praktycznie jego członkiem.
Nie wybrzmiało do tej pory stanowisko metropolity Sawy w sprawie wojny w Ukrainie. To może budzić też opór wielu Ukraińców, nawet jeśli chodzi o korzystanie z duszpasterskiej "oferty". Jak rozumieć to milczenie?
– Zwierzchnik naszej Cerkwi ma niestety trudną przeszłość, o czym nie raz pisały media w Polsce. Jest to pewien sposób uprawiania polityki w „starym stylu”, by nie zająć konkretnego stanowiska i zachowywać pozorną neutralność. Jak jednak mogliśmy się przekonać niedawno, ta neutralność polegała na ucięciu kontaktów z prawosławiem helleńskim, a utrzymywaniu żywych relacji z Patriarchatem Moskiewskim. Zresztą widać, że podobny problem z jednoznacznym stanowiskiem ma też Papież Franciszek - co prawda mówi o Ukrainie jako ofierze wojny, mówi że jest przerażony barbarzyńskim zabijaniem dzieci i nieuzbrojonych cywilów, apeluje o zaprzestanie bombardowań i ataków, ale chyba nigdy jeszcze nie nazwał po imieniu agresora odpowiedzialnego za te wojenne zbrodnie. Dlatego chcę jeszcze raz podkreślić, że mocno dyskusyjna postawa naszego Metropolity nie powinna przysłaniać odważnego i mocnego głosu arcybiskupów Abla Popławskiego, Paisjusza Martyniuka i Jerzego Pańkowskiego, którzy wskazali agresora – Federację Rosyjską, i zmobilizowali swoich duchownych i wiernych do pomocy uchodźcom.
Czy w teologii prawosławnej jest jakaś teoria wojny sprawiedliwej, wojny, w której chrześcijanin może, a nawet powinien uczestniczyć?
– Prawosławie nie operuje taką terminologią i ze swej natury często unika sztywnej kodyfikacji, czym charakteryzuje się z kolei tradycja łacińska. Przez media przetoczyła się ostatnio wypowiedź metropolity kijowskiego Epifaniusza Dumienki, który powiedział, że zabicie napadającego na kraj wroga nie jest grzechem. Dla mnie to zbyt mocne słowa, bo każde ludzkie życie jest bezcennym darem od Boga. Grunt to nie dać się wciągnąć w „świętą wojnę”, do której zagrzewa patriarcha Cyryl i kilku pomniejszych wariatów spośród rosyjskiego duchowieństwa.
Jak powinni zachować się wojskowi kapelani, gdy wojna przeprowadzana przez ich kraj jest niesprawiedliwa, gdy mają miejsca zbrodnie wojenne, ludobójstwo?
– Jeżeli kapelani są jednocześnie czynnymi wojskowymi, to według prawa są zobowiązani do wykonywania rozkazów sztabu wojskowego. Natomiast każdy porządny duchowny powinien odmówić udziału w ludobójstwie lub czynnej napaści na inne państwo. Ciężko jednak oczekiwać tak zdecydowanych postaw od rosyjskich duchownych, którzy przed wieki byli karmieni imperializmem i ideami „Trzeciego Rzymu” i „Trójświętej Rusi”.
Patriarcha Cyryl wprost wspiera zbrodniczą politykę Putina. Jak to wpływa na relacje Cerkwi moskiewskiej i innych Kościołów prawosławnych? Wreszcie, jak to może wpłynąć na ekumenizm?
– W mojej opinii patriarcha Cyryl popadł w schizmę i powinien być zdetronizowany przez Synaksę Zwierzchników - czyli zgromadzenie zwierzchników autokefalicznych Cerkwi. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2005 roku, kiedy Synaksa usunęła ze stanowiska patriarchę Jerozolimy Ireneusza. Niestety sojusz tronu i ołtarza w wykonaniu Cerkwi rosyjskiej jest na tyle zaawansowany, że usunięcie patriarchy niewiele zmieni, gdyż potrzebna jest głęboka reforma systemowa. Wydaje mi się, że Patriarchat Moskiewski nie jest zainteresowany naruszeniem wygodnego status quo i sukcesywnie dryfuje w kierunku alienacji w prawosławnym świecie. Schizma w Prawosławiu na naszych oczach staje się faktem – pozostaje otwarte pytanie, jak wobec tych zmian zachowa się Stolica Apostolska.
Uważam ponadto, że dojrzeliśmy w Polsce do poważnej rozmowy na temat podniesienia Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego do rangi patriarchatu. Stoimy u progu ogromnych zmian narodowościowych i społecznych w naszej Cerkwi, a na Ukrainie prócz wojny konwencjonalnej mamy ciągnący się od lat konflikt religijny. Powinniśmy zrobić wszystko, by nie dopuścić do przeniesienia tego konfliktu na teren Polski, a także nie dopuścić do ewentualnej strukturalno – kanonicznej ingerencji Cerkwi Ukrainy lub Cerkwi Moskwy w naszym kraju. Nasi biskupi w większości są wykształceni na zagranicznych, dobrych uczelniach, mają obycie społeczne i polityczne, i dobre rozeznanie w geopolityce. Za dwa lata będziemy świętować stulecie autokefalii Cerkwi w Polsce i byłby to doskonały moment, by zacząć na poważnie myśleć o przyszłości naszej wspólnoty jako ważnego podmiotu społeczno – religijnego w Rzeczypospolitej.
***
Patryk Panasiuk – prezes Fundacji Hagia Marina i ekspert w Biurze Ministra Obrony Narodowej. Działacz polskiego środowiska prawosławnego specjalizujący się w polityce religijnej i protokole dyplomatycznym Kościoła prawosławnego. Absolwent Narodowego Uniwersytetu w Atenach (Grecja), aktywnie działający na rzecz kontaktów polsko - greckich oraz inicjator polskiego Festiwalu Ostrobramskiego w Atenach.