[Felieton „TS”] Waldemar Biniecki: Co będzie z Polską po ataku Putina?
Trzeba też wskazać na fiasko rozmów dyplomatycznych i słabą jakość atlantyckich wartości, które dały się sprzedać za putinowskie srebrniki. Putin uznał niepodległość Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, łamiąc po raz kolejny prawo międzynarodowe, a europejskie elity i jej dyplomacja nadal wierzą w projekt współpracy z Rosją od Władywostoku do Lizbony. Co dalej będzie z Europą? Czy Niemcy przestaną nas karmić prorosyjską demagogią i cynizmem? Europa tak jak i Polska nie jest przygotowana do militarnego przeciwstawienia się Putinowi. To za europejskie pieniądze Putin unowocześnił swoją armię i przygotowywał Rosję do odbudowania jej imperialnej roli na świecie. Amerykanie odchodzą na Pacyfik, o czym wielokrotnie informowali amerykańscy intelektualiści, m.in. Elbridge A. Colby w książce „The Strategy of Denial: American Defense in an Age of Great Power Conflict” (Strategia zaprzeczania: obrona Ameryki w epoce wielkiego konfliktu mocarstw). Tak więc bez Amerykanów Polska może stać się łatwym łupem w postaci „bliskiej zagranicy” lub „Mitteleuropy” w zależności od porozumień strategicznego partnerstwa Niemcy–Rosja. Należy więc efektywnie i sprawczo działać, odrzucając partyjną propagandę, i skupić się na rzeczywistej obronie polskiego narodu. Pozwólmy więc efektywnie zreformować polską armię. Niech stanie się ona motorem innowacyjności i wzorcem projekcji siły na wschodniej flance NATO. Działania dyplomatyczne winny doprowadzić do inicjatyw w reformowaniu NATO i skuteczności współpracy Polaków na świecie. Panowie politycy i geopolitycy, przestańcie zamilczać Polonię zwłaszcza w USA. To właśnie wsparcia Polonii wymaga obecność Amerykanów na wschodniej flance NATO. Polonia efektywnie wpłynęła na odrodzenie się państwa polskiego i wstąpienie Polski do NATO. Zamiast wydawać pieniądze podatników na to, by sobie zatańczyć pod palmami Florydy, warto w końcu zorganizować efektywne rozmowy z Polonią, która mogłaby skutecznie wpływać i działać z przyjaciółmi Polski w Ameryce. 95 proc. Amerykanów polskiego pochodzenia to urodzeni i wykształceni w Ameryce wyborcy, którzy głosują w amerykańskich wyborach i ciągle mają wpływ na amerykańską scenę polityczną. Mówimy tutaj o trzech procentach amerykańskiej populacji. Współdziałanie z polską diasporą w Ameryce jest więc polską racją stanu, a kto uważa inaczej, nie działa w polskim interesie. Obecność Amerykanów w trakcie reformy naszej armii jest też w naszym interesie i należy robić wszystko, aby w Pentagonie przestano nas traktować jako ubogich krewnych, którzy kupują bez konkretnego planu obrony powietrznej drogie czołgi, które łatwo można zniszczyć z powietrza. Bez strategicznej wizji obrony państwa i projekcji siły na wschodniej flance NATO nikt nie będzie nas traktował poważnie. Tak przynajmniej twierdzą moi rozmówcy z kręgów operacyjnych US Army, którzy oczywiście ze zrozumiałych względów nie ujawniają swoich nazwisk.
Pozdrawiam zza oceanu.