[Felieton „TS”] Cezary Krysztopa: Zmywarka egzystencjalna
Bo mimo wszystko trzeba kiedyś jeść i spać, a nawet, choć pod presją czasu łatwo się z tego rezygnuje, kiedyś trzeba się zastanowić nad rzeczami wykraczającymi poza decyzję o tym, czy bułki kupimy dziś gorsze w delikatesach, czy jednak mamy chwilę, żeby podjechać do piekarni?
Ja znalazłem sobie taką niszę nad zmywarką do naczyń, a ściślej rzecz biorąc, podczas wyjmowania czystych naczyń ze zmywarki i wkładania brudnych do mycia. Sytuacja jest wtedy refleksji dość sprzyjająca, ponieważ zwykle jest już 2.00–2.30 w nocy, ja „po pracy”, wszyscy w domu śpią, a ja i tak przy wkładaniu czy wyjmowaniu naczyń ze zmywarki nie mogę robić nic innego, jak myśleć.
I tak przy ustawianiu talerzy najczęściej kończę jeszcze obmyślać tematy związane z pracą, których obmyślić do końca wcześniej mi się nie udało. I tak to leci – talerze po zupie pomidorowej, o! pietruszka się przykleiła – na jutro muszę wymyślić jeszcze dwa rysunki. Rany, a ten talerz jest w jakichś glutach, co to jest, u licha? – Mam do napisania felieton, wprawdzie późna noc, ale może rzutem na taśmę uda mi się coś jeszcze?
Przy kubkach pozbywam się złudzeń. – No nie, Cezary, oszalałeś? W nocy niczego twórczego już nie urodzisz, zajmij się czymś pożytecznym. – Dobra, jakie telefony mam jutro wykonać? Kurde, zapomniałem odpowiedzieć na wezwanie przedprocesowe, będzie dym. – Co jest z tym kubkiem? Coś zrobiło do niego kupę? – Znowu nas jako medium atakują, ale w sumie chyba powinienem to odbierać jako komplement.
Przy garach wchodzę już na wysokie C. – Czy jestem dobrym ojcem? Chłopcy mnie potrzebują, a ja ciągle jestem zapracowany. – To my mamy taki garnek? – Starszy przyniósł dwóję z chemii, Średniemu trzeba pomóc zrobić laurkę na Dzień Babci i Dzień Dziadka, a Żona już sobie nie daje rady z wiszącym na niej Najmłodszym. No, ale pracy przecież rzucić nie mogę. Jak to ogarnąć? – No właź do zmywarki, ty usmarkana skorupo.
Sztućce wprawiają mnie już w nastrój wybitnie egzystencjalny. – Klepiesz pacierz, Cezary, zupełnie bezrefleksyjnie. To tyle warta jest twoja wiara? Ludzi może nabierzesz, ale Jego nie oszukasz. Myślisz, że jak ci się uda „załatwić wszystkie sprawy”, to trafisz do nieba? Chyba nie o to chodzi. – Nie chcę wiedzieć, gdzie był ten widelec. – Myślisz, Cezary, że masz jeszcze dużo czasu na ogarnięcie? Nikt nie wie, ile ma czasu. Być może nie masz go już wcale, ogarnij się. – Au, całkiem ostry ten nóż.
I tak mi nad tą zmywarką schodzi. Potem w ciągu dnia zapominam o większości wniosków, do których doszedłem, i wracam do nich znów nocą.
A teraz przepraszam, zmywarka czeka.