M. Ossowski, red. nacz. „TS”: Zielony Ład wkracza w kolejną fazę rozwoju, drenując kieszenie zwykłych obywateli
I tak oto nowy Zielony Ład wkracza w kolejną fazę rozwoju. Wkracza, drenując, a jakże, nasze kieszenie, kieszenie podatników, zwykłych obywateli. Wszystko po to, aby było lepiej i czyściej. Takie są założenia lansowanego w ramach Zielonego Ładu programu „Fit for 55”, który ma być remedium na grożącą nam katastrofę ekologiczną w związku z rosnącym zużyciem CO2. Argument na pierwszy rzut oka logiczny i nie do podważenia, któż bowiem nie chciałby żyć w czystszym, a co za tym idzie, zdrowszym otoczeniu. A jak to wygląda w praktyce? Unia Europejska odpowiadająca za około 8 proc. światowego zużycia CO2 w ostatnich latach obniżyła jego zużycie o 3 proc. ogromnym kosztem finansowym. Dla porównania podczas czteroletniej kadencji Donalda Trumpa emisja CO2 dzięki prowadzonej innowacyjnej produkcji energii z wykorzystaniem technologii łupkowej i czystej technologii węglowej spadła o 11 proc. Jeżeli dołożymy do tego ostatnie próby rządu Niemiec werbalizowane wypowiedziami ministra gospodarki i klimatu RFN Roberta Habecka, zmierzające do zablokowania atomu jako zielonej energii przy jednoczesnym uznaniu za taką gazu, pojawia się pytanie, o co tak naprawdę toczy się gra, w której wykorzystuje się walkę o czyste powietrze. Wydaje się bowiem oczywiste, że rezygnacja z energii atomowej jako alternatywnego źródła pozyskiwania energii przy jednoczesnej promocji gazu jako źródła „przejściowego” i jednoczesnej rozbudowie gazociągu Nord Stream wpędzi Europę w objęcia Rosji, która będzie głównym eksporterem tego surowca do Europy. Przedsmak tego, jakie to będzie miało konsekwencje, odczuwamy już dzisiaj, obserwując szalejące na rynkach europejskich ceny gazu.