Karuzela z Blogerami. Rosemann: Bądźcie gotowi!
– Ależ niech zaskakuje – odpowiedział szef. – Ważne, abyśmy my byli na to wszystko gotowi.
Rzeczywiście ostatni rok i ten, który był przed nim, wiele nas nauczyły. Przede wszystkim kazały nam doświadczać rzeczy i zjawisk, które ostatnim pokoleniom, przynajmniej w naszym statecznym Starym Świecie, nawet się nie śniły. Wystawiając na próbę zarówno naszą odporność na przeciwności, jak i wyobraźnię. Równocześnie ucząc nas pokory wobec sił, które zdawały się nam już dawno pokonane i okiełznane.
Z jednej więc strony mamy prawo myśleć, że gorzej już być nie może, bo zetknęliśmy się z taką skalą przeciwności, która choćby na zasadach prawdopodobieństwa nie ma prawa szybko ponownie się pojawić.
Z drugiej jednak przekonaliśmy się, że słowo „niemożliwe” ostatnimi czasy mocno się zdewaluowało.
Jak w znanym starym dowcipie o pesymiście twierdzącym, że gorzej już być nie może i optymiście twierdzącym, że owszem, może.
Na tym dzisiejszym ostrym zakręcie, którego końca tak niecierpliwie wyglądamy, znaleźliśmy się po bardzo długiej i bardzo łagodnej podróży, zupełnie nieświadomi grozy, jakiej doznamy. Tych, którzy pamiętają opresje podobne do tych, które nas spotykają i które majaczą w złowrogich zapowiedziach, żyje naprawdę niewielu. Dla nich zresztą nasze czasy wobec tego, co oni przeżyli, muszą wydawać się okresem wyjątkowo spokojnym, wręcz sielankowym. Nie mają wiec potrzeby ani ochoty zostać u swego schyłku Kasandrami wieszczącymi zagładę. Ich perspektywa jest zupełnie inna.
A my? A ci, co są za nami i mają przed sobą jeszcze większy kawałek życia?
Niby nikt nikomu nie gwarantował, że życie od początku do końca będzie łatwe. Ale na tym mniej więcej polega, czy też polegał rozwój cywilizacji, żeby tak właśnie było. Kiedyś czytałem (prawdziwą czy nie) relację o holenderskiej szkole, która do tego stopnia miała chronić uczące się w niej dzieci od stresu, że nie było w niej nawet żadnych ostrych krawędzi. Nie mówiąc o negatywnych ocenach czy uwagach co do zachowania. Natomiast był wśród jej absolwentów, kompletnie nieotrzaskanych z najmniejszymi choćby przeciwnościami, niezwykle wysoki odsetek samobójców.
I teraz z takiej życiowej „szkoły bez kantów” wypadamy z impetem wprost w przełom XX i XXI wieku z naszą własną „hiszpanką” i z niewiele zmienionym „koncertem mocarstw”.
Oczywiście trzymam się wersji, że Bóg Hioba doświadczał tylko do czasu, by potem nagrodzić, ale na nadchodzący rok wolę zdecydowanie życzenia „serdeczne” od „gorących”. Wracając więc do tych życzeń, które przywołałem na samym początku, nie mogę wykluczyć, że i nadchodzący 2022 rok czymś nas niemile i mocno zaskoczy. Dlatego życzę nam wszystkim, byśmy byli gotowi! Na wszystko!